piątek, 31 stycznia 2014

10.

 Leżałam razem z Cass na kocu, rozłożonym na moim podwórku, chcąc skorzystać z trochę lepszej niż zawsze pogody. Obserwując jednak niebo, można było zauważyć, że zaraz znów zacznie padać. Wychodziło na to, że znowu będę musiała siedzieć w domu, zresztą tak samo jak przez ostatnie kilka dni. Po urodzinach Perrie, Louis i El pojechali do Doncaster, odwiedzić rodzinę chłopaka, Niall poleciał do Irlandii, a Liam udał się do Wolverhampton. Zmówili się czy jak? Zayn i Harry zostali w Londynie, ale Malik spędzał każdą wolną chwilę ze swoją dziewczyną, a Harry spotykał się z jakimiś przyjaciółmi. Miałam więc kilkudniowy odwyk od One Direction i cholera, wtedy dopiero uświadomiłam sobie jak bardzo zdążyłam się do nich przywiązać. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Może i uda nam się spotykać do końca wakacji, ale później oni wrócą do swojej pracy, a ja pójdę na studia i nie będziemy mieli dla siebie czasu. Zresztą chłopacy znali mnóstwo ludzi, więc z łatwością mogli zapomnieć o mnie i Cass, w końcu tak krótko się znaliśmy.
  - Ziemia do Sky! - zawołała blondynka, machając mi ręką przed twarzą.
  - Co? - mruknęłam, spoglądając na nią ze zmrużonymi brwiami.
  - Telefon Ci wibrował.
  Cass kiwnęła głową w stronę wspomnianego przedmiotu, który leżał obok mojej ręki. Podniosłam komórkę i zobaczyłam, że dostałam smsa.

  Od: Lou xxxxxx
  W sobotę impreza urodzinowa El (widzisz tym razem Cię poinformowałem, że to urodziny) u nas w domu, godzina 20:00, weź Cass!!!!!

  Czy oni wszyscy mają urodziny w tym samym czasie? Przecież kilka dni temu byliśmy na urodzinach Perrie. Nie żebym narzekała, chętnie pójdę na kolejną imprezę.
  Pokazałam telefon Cass, a ona zapiszczała z radości, na co spojrzałam na nią dziwnie.
  - No tak, przecież El ma urodziny 16... - powiedziała sama do siebie, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt.
  - Boże Ty naprawdę jesteś nienormalna, skąd Ty to wiesz?
  - Internet, kochana!
  Zaśmiałam się cicho i odpisałam Louisowi, że oczywiście się pojawimy. Tym razem musiałam kupić solenizantce jakiś prezent. Nie mogłam pozwolić na to, by skończyło się to tak jak w wypadku Perrie, choć zdawało się, że tylko ja przejmowałam się tym, że nic dla niej nie miałam. Ugh, nigdy nie miałam głowy do prezentów i tym razem też nie mogłam nic wymyślić. Zresztą nie miałam pojęcia co Eleanor lubi, oprócz Louisa oczywiście.
  - Wiesz co, ta impreza to spadła mi z nieba - odezwała się nagle Cass, wyrywając mnie z zamyśleń.
  - Bo?
  - Bo już myślałam, że oszaleję z nudów.
  - Ej! - szturchnęłam ją w ramię, udając urażoną.
  - Daj spokój. - Cass wywróciła oczami i uśmiechnęła się w moją stronę. - Przyznaj, że było niesamowicie nudno.
  Ok, to prawda, bez chłopaków z One Direction to nie było już to samo. Byłam już przyzwyczajona do spędzania z nimi czasu, a wtedy zawsze było ciekawiej, nawet jeśli siedzieliśmy na kanapie, wpatrując się w ekran telewizora. Cholera, naprawdę się za nimi stęskniłam.

*

  Czwartek i piątek dłużyły mi się okropnie, Cass nie mogła się ze mną spotkać, ale za to spędziłam sporo czasu z moją mamą, która zmusiła mnie do opowiedzenia jej o moich kontaktach z One Direction i musiałam jej obiecać, że na pewno poznam ją kiedyś z nimi wszystkimi.
  W końcu nadeszła sobota, tak bardzo wyczekiwany przeze mnie dzień. Po pierwsze miałam zobaczyć się z chłopakami pierwszy raz od urodzin Perrie, a po drugie... impreeeeeza!
  Ubrałam się w koszulę bez rękawów i spódnicę z wysokim stanem, po czym obejrzałam się w lustrze. Nieźle. Związałam włosy w luźnego koka, chwyciłam torebkę i zbiegłam po schodach na dół.
  - Mamo, wychodzę!
  Ubrałam szybko buty i "skórzaną" kurtkę, która naprawdę wcale nie była skórzana. Brr, nigdy bym tego nie założyła.
  - Pamiętasz co masz powiedzieć?
  - Tak, tak... - przewróciłam oczami. - Mam pozdrowić wszystkich i powiedzieć Liamowi, żeby przyszedł kiedyś na kolację.
  Moja mama uśmiechnęła się szeroko, kiwając głową i poszła do salonu, wcześniej jeszcze życząc mi dobrej zabawy.
  Dojechałyśmy z Cass metrem niedaleko domu chłopaków i po zrobieniu małego spaceru, byłyśmy na miejscu. Spodziewałam się, że będzie słychać głośną muzykę lub przywita nas tłum fanek przed ogrodzeniem, ale nic takiego nas nie spotkało. Wokół panowała cisza i nie było widać ani jednej żywej duszy. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem przy bramie i Cass wyszczerzyła zęby do kamery, dając im znać, że to my.
  Po chwili ktoś otworzył bramę i gdy szłyśmy przez ogródek, zza drzwi wejściowych wychyliła się głowa Zayna. Rozejrzał się podejrzliwie dookoła, mrużąc oczy, by lepiej widzieć i machnął do nas ręką, żebyśmy weszły do środka.
  - Ok... Co robisz? - spytała Cass, gdy już znalazłyśmy się w korytarzu, poganiane przez chłopaka.
  - Patrzę czy nie pojawili się paparazzi... - wyjrzał jeszcze przez okno, po czym zasłonił roletę. - Wchodźcie do salonu, jeszcze nikogo nie ma.
  Rzeczywiście, było niewiele osób, tylko One Direction w niepełnym składzie, bo nigdzie nie dostrzegałam Nialla i Louisa.
  - Czeeeeść! - zawołał Harry, podchodząc do nas obu i przytulił nas mocno, przyciskając do siebie.
  - Ugh, Harry, dusisz - wydusiłam z siebie, na co odsunął się z uśmiechem.
  Cass zarumieniła się, prawdopodobnie przez ten nagły przypływ uczuć ze strony chłopaka. Cholera, miałam nadzieję, że jej przeszło, ostatnio przestała mi o nim opowiadać, tak jak wcześniej miała w zwyczaju.
  - Co tu robicie tak wcześnie? - spytał Liam, opadając na kanapę obok nas.
  - Louis mówił, że impreza zaczyna się o 20.
  - A wszyscy wiedzą, że na imprezę należy się spóźnić. - Zayn wszedł do pokoju z puszką piwa w ręcę.
  Nigdy tego nie rozumiałam, skoro ktoś pisał mi o której mam przyjść to przychodziłam na tę godzinę. O co chodziło z tym głupim spóźnianiem się? Przewróciłam oczami i zabrałam mu napój z ręki, wypiłam parę łyków i uśmiechnęłam się niewinnie do Zayna, który posyłał w moją stronę groźne spojrzenie.
  Opadłam na miejsce obok Liama i Cass zrobiła to samo, siadając po jego drugiej stronie.
  - Gdzie Louis i Niall? - blondynka zadała pytanie, nad którym sama się zastanawiałam.
  - Nialla samolot ląduje za 2 godziny, a Louis jest z El na kolacji.
  Pokiwałam głową, pijąc z puszki, którą wciąż trzymałam w ręcę i Zayn w końcu z głośnym westchnięciem wyszedł z pokoju, pewnie by przynieść sobie kolejne.
  - Przynieś mi też! - krzyknęłam za nim.
  O tak, dzisiaj miałam ochotę sporo wypić.
  Powoli ludzie zaczęli się schodzić i wraz z ich coraz większą ilością wzrastała też ilość wypitego przeze mnie alkoholu.
  - Ok, Louis i El zaraz tu będą - powiedział Liam do wszystkich gości, gasząc światło. - Schowajcie się.
  Kucnęłam za kanapą, chichocząc pod nosem, właściwie z niczego konkretnego. Ktoś cały czas mnie uciszał, ale nie mogłam przestać. W końcu duża dłoń zasłoniła mi usta i spojrzałam w bok na Zayna, który spoglądał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
  Usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają , a po chwili dało się też słyszeć głosy El i Lou. Znowu zaczęłam się śmiać, a Zayn mocniej przycisnął mi rękę do ust.
  - Możesz przestać? - spytał z poirytowaniem.
  Próbowałam odciągnąć jego dłoń od mojej buzi, na co tym razem to na jego twarzy pojawiło się rozbawienie. W pokoju z powrotem zrobiło się jasno i wszyscy skoczyli na nogi, krzycząc:
  - Niespodzianka!
  Upadłam na tyłek, gdy Zayn wreszcie mnie puścił i wstał szybko, nie zauważając mojej pozycji. Co za dżentelmen. Podniosłam się na nogi i przepchałam się przez ludzi w stronę solenizantki.
  - Wszystkiego najlepszego! O Boże, nie mogę uwierzyć że masz już... - zacięłam się, spoglądając na dziewczynę.
  - 21 lat? - podpowiedziała mi, patrząc na mnie trochę zdezorientowana.
  - Właśnie! Spełnienia wszystkich marzeń, kochana! - objęłam ją ramionami i wtuliłam się w jej ciało.
  - Wow, chyba dużo już wypiłaś, co? - usłyszałam nowy głos niedaleko mnie i aż zapiszczałam z radości.
  - Loooouis! - rzuciłam się na niego, prawie zwalając go z nóg. - Stęskniłam się za Tobą!
  - Ja za Tobą też - odpowiedział, odsuwając mnie na długość ramion, by spojrzeć na mnie.
  - Ym... właściwie kim jesteś? - spytała El nieśmiało.
  Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Przecież poznałyśmy się, zaprzyjaźniłyśmy... właściwie chyba nie, ale za dużo już wypiłam.
  - To Sky, poznałaś ją na urodzinach Perrie - podpowiedział jej Louis.
  - Ach, rzeczywiście. - El uśmiechnęła się teraz do mnie szerzej, najwyraźniej przypominając to sobie.
  - Um, więc, gdzieś tam... - wskazałam ręką na stos prezentów leżących pod ścianą. - jest prezent ode mnie, a teraz zostawię Was samych... a raczej z gośćmi, którzy chcą złożyć Ci życzenia.
  Znowu przechodząc między zebranymi ludzi, szukałam czegoś konkretnego. Gdzie to do cholery... Jest! Podbiegłam szybko do stołu, na którym stał alkohol, oglądając dokładnie wszystkie butelki. W końcu zdecydowałam się zrobić sobie drinka i ze skupieniem zaczęłam nalewać płynu do plastikowego kubka.
  - Może na razie przystopuj, bo zaliczysz zgona, zanim impreza się rozkręci.
  Ten nagły głos tak bardzo mnie wystraszył, że rozlałam wódkę po stole, ale na szczęście nie wypuściłam butelki z ręki.
  - Mógłbyś nie straszyć tak ludzi... - syknęłam w jego stronę.
  - Ale Ty jesteś pijana - odpowiedział z rozbawieniem. - Nie skradałem się do Ciebie, wiesz.
  Wzruszyłam ramionami i wróciłam do robienia mojego drinka. Wreszcie udało mi się i z zadowoleniem na twarzy, wzięłam dużego łyka z kubka. Pycha. Ruszyłam w stronę wolnej kanapy i dopiero gdy usiadłam, zauważyłam, że Zayn cały czas szedł za mną.
  - Śledzisz mnie? - spytałam, a on opadł na miejsce obok mnie.
  - Może - mruknął, po czym napił się ze swojej puszki i rozejrzał po ich ogromnym salonie, teraz wypełnionym mnóstwem ludzi.
  - Gdzie Perrie? - spytałam, przyglądając się mu.
  - Ma koncert w Frankfurcie.
  - Niemcy! - zawołałam z radością i napiłam się z mojego magicznego kubka.
  - Brawo, geniuszu - odparł z przekąsem, zwracając na mnie wzrok.
  - Ej! - zawołałam oburzona. - Lepiej przynieś mi kolejnego drinka, jeśli nie chcesz, żebym się obraziła.
  Zayn nawet nie narzekał, po prostu zabrał ode mnie kubek i zniknął w tłumie ludzi. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem i dopiero teraz zaczęłam bardziej przyglądać się osobom, które tu były. Ok, nie znałam nikogo z nich, oprócz One Direction, Cass i El. Zastanawiałam się właśnie czy powinnam pójść się z kimś zapoznać, gdy zobaczyłam, że wraca mój dzisiejszy towarzysz i zmieniłam zdanie. Zabrałam od niego kubek i już chciałam się odezwać, gdy Zayn tak po prostu sobie poszedł, wyszedł z pokoju. Wzruszyłam ramionami, postanawiając się tym nie przejmować i napiłam się mojego drinka. To smakowało jeszcze lepiej niż ten, który zrobiłam sobie wcześniej. Będę musiała później podziękować Zaynowi... albo i nie, przez niego upadłam na tyłek.
Zauważyłam znajomą twarz pośród tłumu, tą, której cały czas szukałam i uśmiechnęłam się szeroko.
  - Louuuuuuuu!
  Kolejny raz tego dnia rzuciłam się mojemu przyjacielowi na szyję, na co zaśmiał się cicho i objął mnie ramieniem.
  - Dobrze się bawisz? - spytał, uśmiechając się do mnie szeroko.
  - Świetnie, imprezuję z moim kumplem Zaynem - odpowiedziałam i napiłam się drinka.
  - Ok. - Louis znów się zaśmiał i pokiwał głową. - Dobrze, że dotrzymujesz mu towarzystwa, skoro Perrie nie ma.
  - Jestem po prostu dobrą duszą. - popatrzyłam w bok na tańczącą parę i szybko odwróciłam wzrok, widząc jak są ze sobą blisko.
  Louis wciąż obejmował mnie jednym ramieniem i teraz pociągnął mnie do grupki ludzi stojących przy laptopie. Zapoznał mnie z paroma osobami, których imion i tak nie zapamiętałam, ale za to świetnie się z nimi dogadywałam. Może dlatego, że byli prawie tak pijani jak ja. Gdy tylko skończyłam drinka, w mojej ręce pojawiał się kolejny, więc w końcu dość niezgrabnym krokiem ruszyłam do łazienki. Po załatwieniu swojej potrzeby, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, wydawało mi się, że wyglądam naprawdę nieźle, ale prawdopodobnie myślałam tak przez alkohol w moim organizmie.
 Gdy wyszłam na korytarz, spotkałam Zayna, który schodził po schodach z piętra.
  - Zaaaaynie! - zawołałam ucieszona, bo nie widziałam go od czasu, gdy zostawił mnie na kanapie.
  Zayn uniósł brew, przyglądając mi się uważnie i oceniając w jakim jestem stanie.
  - Niall przyjechał, zaraz zejdzie na dół - powiedział nagle, na co uśmiechnęłam się szeroko.
  - Oooch Niall, stęskniłam się za nim. Niall jest super.
  Chłopak dalej przyglądał mi się uważnie i chyba trochę zdziwiony tym, że upiłam się jeszcze bardziej. Chwiałam się z nogi na nogę, nie do końca czując się na siłach, by tak długo stać. Czułam jakby minęła wieczność, odkąd znalazłam się w tym miejscu. Napiłam się z mojego nieodłącznego dzisiaj kubka, odchylając głowę do tyłu i potknęłam się o własne nogi. Wylądowałabym na podłodze, kolejny raz tego wieczoru, gdyby nie ręce, które złapały mnie w pasie. Spojrzałam w górę, oczekując, że zobaczę Zayna, ale to był ktoś inny.
  - Och, Niall! - zawołałam, przytulając się do niego.
  - Widzę, że impreza jest udana - powiedział ze śmiechem, od razu zauważając, że jestem upita.
  - I to jak - mruknął Zayn za moimi plecami.
  Niall poklepał mnie niezręcznie po plecach, gdy dalej go nie puszczałam, a ja nie miałam zamiaru tego zrobić w najbliższym czasie. Było mi bardzo wygodnie w jego ramionach, jedyne czego mi brakowało to nowego drinka.
  Po dłuższej chwili Niall schylił się, nieco wyślizgując z mojego uścisku i złapał za tył moich ud. Zapiszczałam głośno, gdy podniósł mnie do góry i objęłam mocno jego szyję.
  - O Boże, Niall! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
  Zostałam zaniesiona na kanapę w salonie i Zayn zajął miejsce obok mnie, a Niall poszedł po jakiś alkohol. Westchnęłam głośno, układając się wygodniej i przymykając na chwilę oczy.
  Otworzyłam oczy, ziewając głośno i przeciągnęłam się, po czym zeskoczyłam z łóżka. Z łóżka? Rozejrzałam się dookoła. Co ja tu do cholery robiłam? Ok, musiałam zasnąć i Zayn zaniósł mnie do swojego pokoju. Przyglądałam się przez chwilę grafitti, które miał na ścianach, od czego jeszcze bardziej zakręciło mi się w głowie. Widocznie sen nic nie dał, dalej byłam nieźle najebana.
  Zeszłam wolno po schodach, trzymając się kurczowo barierki i gdy weszłam do salonu, zobaczyłam, że jest już o wiele mniej osób.
  - Och, Sky, wreszcie! Chodź, zagrasz z nami! - usłyszałam głos Cass.
  Podeszłam w stronę grupki, siedzącej na ziemi. Cass siedziała koło Liama i tym razem oboje wyglądali na dość trzeźwych w porównaniu do ostatniej imprezy. Obok znajdował się jakiś nieznany mi chłopak, Louis i El. Dalej rozłożony na podłodze siedział Niall z pijackim uśmiechem na twarzy.  Wcisnęłam się na miejsce pomiędzy Zaynem a Harrym i dostrzegłam jeszcze jakąś nieznaną mi dziewczynę w naszym kółku.
  - W co gramy? - spytałam nikogo konkretnego.
  - Lepiej jeśli Sky nie będzie grała, za dużo już wypiła - powiedział Zayn, a ja przewróciłam oczami.
  - Chce grać! I pić!
  Liam zaśmiał się lekko i postawił przede mną kubek.
  - Gramy w "nigdy nie".
  - Ok to ta gra, w której ktoś mówi czego nigdy nie robił, a Ci, którzy to robili, piją? - spytała nieznana mi dziewczyna.
  Wszyscy pokiwali głowami, w tym również ja, chociaż sama przed chwilą chciałam o to spytać. Złapałam kubek do ręki, chcąc się napić, ale Harry zatrzymał moją rękę, bym nie podniosła jej do twarzy. Ok, ok... Poczekam, aż zaczniemy grać.
  - Ok, mogę zacząć - odezwała się Cass. - Nigdy nie paliłam zioła.
  Ugh, musiała podać coś, czego ja też nie robiłam? Większość naszego kółka napiła się.
  - Nigdy nie całowałem się z facetem - powiedział Liam, a ja wyszczerzyłam się do niego.
  Dzięki Ci Liam. Możliwe, że nawet zrobił to specjalnie, bo spoglądał teraz na mnie z rozbawieniem, gdy piłam ze swojego kubka.
  - Ok, skoro tak to ja nigdy nie całowałam się z dziewczyną - rzuciła na to El.
  Cholera. Cass napiła się, a chłopcy spoglądali teraz na nią z zaskoczeniem i podziwem.
  - No co... - wzruszyła ramionami z uśmiechem.
  Kolejka szła dalej i miałam dość mało okazji do napicia się, skoro niektórzy mówili tak głupie rzeczy jak "nigdy nie nasikałem na samochód mojego nauczyciela", przy czym napił się chłopak siedzący koło Louisa. Wreszcie przyszła moja kolej, przygryzłam wargę, zastanawiając się co powiedzieć i właściwie tylko jedna rzecz przychodziła mi do głowy.
  - Nigdy nie uprawiałam seksu.
  Cass zaczęła kaszleć szaleńczo, chyba nie wierząc, że powiedziałam to przy nich wszystkich. Alkohol, który przeze mnie przemawiał, mówił mi, że to nic takiego.
  - Wow, ok - mruknął Louis.
  Nikt się nie napił i wszyscy patrzyli na mnie zaskoczeni, na co zachichotałam pod nosem. Cass odchrząknęła i wypiła zawartość swojego kubka do końca, a za nią podążyli pozostali, zostawiając mnie jako jedyną osobę, która się nie napiła.
  Moja przyjaciółka po chwili powiedziała, że musi wracać do domu, ale ja nie miałam jeszcze na to ochoty. Mogę wrócić później, 2 w nocy czy 5 rano... co za różnica. Cass przyglądała mi się chwilę z zagryzioną wargą, jakby się nad czymś zastanawiała.
  - Ona nie może wrócić do domu w takim stanie.
  - Spokojnie, może zostać u nas - odpowiedział jej Louis, na co pokiwałam ochoczo głową.
  Cass przyglądała mu się chwilę niepewnie, po czym zabrała mój telefon i napisała SMS-a do moich rodziców, że zostanę u niej na noc. Podczas gdy chłopcy odprowadzali ją do drzwi i zapewniali, że mój nocleg u nich to żaden problem, ja postanowiłam zawiązać nowe przyjaźnie.
  - Heeej - mruknęłam, zarzucając rękę na ramiona El.
  - Dobrze się bawisz? - spytała mnie z uśmiechem, lekko chwiejąc się pod moim ciężarem.
  - Cudownie! Wiesz, jesteś teraz moją nową przyjaciółką.
  Dziewczyna zachichotała cicho na moje słowa, a ja opróżniłam mój kubek jednym ruchem.
  - Chyba wystarczy Ci na dzisiaj - mruknęła do mnie, prowadząc mnie w stronę kanapy.
  Usiadłyśmy na miękkich poduszkach i El obróciła się twarzą w moją stronę, wciąż z szerokim uśmiechem. Nie znałam jej zbyt dobrze, ale już ją uwielbiałam. Wydawała się taka wesoła i przyjazna, że miałam ochotę się do niej przytulić.
  - Jesteś kuzynką Aidena, tak?
  - Aha. - pokiwałam głową. - Poznałaś go?
  - Spotkałam go parę razy.
  - El - odezwałam się nagle, łapiąc ją za dłonie. - Louis jest świetny, naprawdę świetny, wiesz...
  Szatynka pokiwała głową z przyjaznym wyrazem twarzy, uważnie mi się przypatrując. Gdy chłopcy weszli do pokoju, śmiałyśmy się już jak głupie z powodu czegoś, co powiedziałam. Gdybym tylko pamiętała, co to było...
  - Wszyscy już wyszli - powiedział Harry, a Niall w tym momencie potknął się w progu.
  - Zaprowadzę tego kolegę do jego pokoju i pójdę już spać. Dobranoc. - Liam złapał mocno Irlandczyka za ramię, ciągnąc go za sobą.
  - Świetnie, to co my śpimy w trójkę? - Louis wyszczerzył się w naszą stronę, na co El prychnęła.
  - Sky i ja zajmujemy Twoje łóżko, a Ty możesz pójść do Harry'ego albo zająć kanapę. - dziewczyna poklepała miejsce obok siebie z łobuzerskim uśmiechem.
  Louis głośno westchnął, spoglądając błagalnie na Harry'ego, a Zayn, który miał już najwyraźniej dość naszego towarzystwa eskortował się do swojego pokoju.
  - No dobra, dobra! Możesz spać ze mną - jęknął Harry pokonany.
  Wstałam z kanapy, potykając się o własne nogi i El złapała mnie za dłoń, prowadząc za sobą.
  - Dobranoc chłopcy.

*

AAAAAA kocham teledysk do MM! <3

Ok, więc Sky na pewno nie podoba się Zayn ani Liam.
W 3 rozdziale Sky patrzyła się na TEGO chłopaka, gdy przerwał jej Zayn,
a w rozdziale 9 myśli o reakcji TEGO chłopaka na jej strój, a Liam w ogóle nie zareagował.

środa, 22 stycznia 2014

9.

  Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
  Biegłam tak doskonale znaną mi drogą, utrzymując równe tempo. Na uszy miałam założone słuchawki, z których leciały piosenki One Direction. W końcu wypadało, żebym poznała wszystkie, prawda? Dni mijały mi strasznie szybko i bałam się, że nim się obejrzę wakacje dobiegną końca. Ok, może przesadzałam, biorąc pod uwagę to, że miałam na razie 2 tygodnie wakacji za sobą, ale cholera... Kiedy to się stało?
  Wyminęłam właśnie starszą panią z psem, którą często spotykałam podczas biegania. Uśmiechnęłam się do niej lekko, na co odpowiedziała tym samym. W słuchawkach rozbrzmiał głos Louisa, który śpiewał swoją solówkę. Co do incydentu, który wydarzył się parę dni temu z komentarzami na Twitterze. Oczywiście, że Lou się dowiedział, zresztą tak samo reszta chłopców. Nigdy wcześniej nie widziałam ich z tej strony, Harry i Niall wyglądali na zmartwionych, a z ich twarz zniknęły wiecznie towarzyszące im uśmiechy, Zayn stał z ustami wykrzywionymi w grymas, a Louis... Louis był zły, właściwie wściekły. Zaczął kląć pod nosem, a później chodził w kółko wciąż powtarzając: "Dlaczego oni to kurwa robią?". Stałam w szoku, trochę obawiając się, że Louis zaraz coś zniszczy lub kogoś uderzy. Niall rzucił się, by mnie wyściskać i zaraz dołączyli Harry i Zayn. Liam siedział na kanapie, uśmiechając się do mnie pocieszająco. Gdy chłopcy puścili mnie i usiedli na wcześniejszych miejscach, Liam odezwał się cicho:
  - Louis?
  Lou uniósł głowę, stając w miejscu, najpierw patrząc na niego, a potem zwracając wzrok na mnie. Przez chwilę wyglądał, jakby wcześniej zapomniał o mojej obecności. Nagle otworzył lekko usta, chcąc coś powiedzieć, rozmyślił się jednak i podszedł do mnie, zgarniając w swoje ramiona.
  Potrząsnęłam głową, wyrywając się z moich rozmyślań. Muzyka z moich słuchawek ucichła, a zamiast tego odezwał się dzwonek, oznajmiający połączenie. Spojrzałam na wyświetlacz, nie zaprzestając mojego biegu. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc kto dzwonił. O wilku mowa.
  - Co, znów jesteś smutny, bo Niall zabrał Ci pilota do telewizora i chcesz, bym na niego nakrzyczała?
  Tak, to naprawdę się zdarzyło. Musiałam upomnieć Irlandczyka przez telefon, żeby podzielił się pilotem z tym wielkim dzieciakiem.
  - Spróbowałby tylko... - usłyszałam głos Lou, a po chwili dodał radośnie: - Idziemy dzisiaj na imprezę.
  - Och?
  - Więc bądź gotowa na 20, przyjedziemy po Ciebie... Hm, ktoś przyjedzie, nie jestem jeszcze pewny kto.
  Zmarszczyłam nieznacznie brwi i zatrzymałam się, bo byłam już przed moim domem.
  - W porządku, mogę pójść. A co z Cass?
  - Jasne, weź ją! - zawołał Louis z entuzjazmem.
  Po chwili rozmowy, rozłączył się, a ja miałam w planach wziąć długą kąpiel, a później przygotować się na imprezę.

*

  Zobaczyłam przez okno, że auto podjechało pod mój dom. Bardzo znajome auto... Zmarszczyłam brwi, odwracając się w stronę Cass, która siedziała na moim łóżku. Powiedziałam jej, że nasz transport już przyjechał i ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze. Byłam ubrana w sukienkę w duże kwiaty, sięgająca do połowy uda i jasną, dżinsową kurtkę. Włosy jak zazwyczaj miałam rozpuszczone, roztrzepałam je tylko trochę palcami. Założyłam szybko na stopy beżowe koturny i wzięłam do ręki torebkę w podobnym kolorze. Byłam gotowa na imprezę!
  Wyszłyśmy z domu i wgramoliłyśmy się do samochodu Aidena, który rzucił nam długie spojrzenie.
  - Nie za krótkie te sukienki?
  - Nie - odpowiedziała Cass, uśmiechając się do niego.
   Zaczęłyśmy go pytać czy wie dokładnie jaka to impreza, a on gdy zdał sobie sprawę z tego, że nie wiemy, uśmiechnął się cwanie i nic nie powiedział. Zaglądałam przez okno, próbując zobaczyć gdzie jesteśmy, ale nie rozpoznawałam okolicy. Po jakimś czasie Aiden zatrzymał samochód, a ja dostrzegłam po drugiej stronie ulicy nieznany mi klub. Wyszliśmy z samochodu, parę osób właśnie wchodziło do środka, mijając najpierw ochroniarzy. Ok, a co jeśli nas nie wpuszczą? Szłam niepewnie za Aidenem, podczas gdy Cass szczerzyła się ciągle do mnie, podekscytowana imprezą, która nas czekała. Wstrzymałam oddech, gdy zatrzymaliśmy się przy ochroniarzach.
  - Aiden i Skyler Carter, Cassandra Reed - odezwał się mój kuzyn, a oni zaczęli szukać nazwisk na liście, którą mieli przy sobie.
  Co? Czy to była jakaś zamknięta impreza? Po chwili mężczyźni pokiwali głowami, mówiąc, że wszystko się zgadza.
 Tym sposobem znaleźliśmy się w środku. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, widząc jak dużo osób było w środku. Nawet do mojej szkoły nie chodziło tyle ludzi! Rozglądałam się dookoła oszołomiona tłumem i wystrojem tego miejsca. To było po prostu wow... Można było powiedzieć, że klub był ekskluzywny i nie chodził tu byle kto. Niektórzy wydawali się już na trochę pijanych, baaardzo spoufalając się ze sobą na parkiecie. Szybko odwróciłam wzrok, by zauważyć jak Liam idzie w naszą stronę.
  - Hej! Chodźcie.
  Aiden odłączył się od nas, mówiąc, że pójdzie się rozejrzeć i miał przy tym ten swój wzrok mówiący "jestem ochroniarzem". Cass i ja poszłyśmy za Liamem, który zaprowadził nas do loży z kanapami, gdzie siedziało parę osób. Harry, Niall, Louis i śliczna dziewczyna, którą rozpoznałam jako Eleanor. Zayna nie było nigdzie widać.
  - Cholera, wow, wow, wow... - mruknął Harry pod nosem, patrząc na mnie.
  Uniosłam pytająco brew i zobaczyłam jak Niall i Louis też wpatrują się we mnie. Blondyn z praktycznie wytrzeszczonymi oczami. Ok, chyba już rozumiałam o co mi chodziło. Za każdym razem jak wcześniej się widzieliśmy byłam ubrana w luźniejsze koszulki, spodnie czy nawet dresy, nigdy w nic tak kobiecego jak teraz.
  Louis wreszcie otrząsnął się z szoku i udawał, że ociera łzę wzruszenia.
  - Moja mała Sky jest już kobietą.
  Jęknęłam pod nosem, ale po chwili i tak uśmiechnęłam się do niego. Liam i Cass już wcześniej usiedli, a ja wciąż stałam, czując się trochę niekomfortowo ze spojrzeniami wszystkich na mnie.
  - Sky, wydaje mi się czy zrobiło się tu goręcej? - odezwał się Niall, mrugając do mnie.
  Pokręciłam głową z rozbawieniem i usiadłam na najbliższym wolnym miejscu, koło Harry'ego, który posłał mi promienny uśmiech.
  - Ach! To jest Eleanor, moja dziewczyna - Louis wskazał na siedzącą obok niego dziewczynę, która uśmiechała się sympatycznie - a to Cass i moja nowa psiapsiółka, Sky.
  Po chwili, gdy już zamieniłyśmy parę słow z El, wreszcie spytałam:
  - Co to za impreza tak właściwie?
  - Urodziny Perrie - odpowiedział Harry.
  Spojrzałyśmy z Cass na siebie, ona jeszcze bardziej podekscytowana tą wiadomością, a ja przerażona. Tej Perrie? Z Little Mix? Byłam na jej urodzinach i nie miałam dla niej nic, nawet głupiej kartki...
  - LOUIS! - krzyknęłam, obdarzając chłopaka oskarżycielskim spojrzeniem.
  - Nie powiedziałem Ci? - uśmiechnął się niewinnie.
  Cholerny Tomlinson. Harry i Liam zaproponowali, że nas do niej zaprowadzą i przy okazji weźmiemy drinki. Dlatego teraz przepychaliśmy się przez tłum spoconych ciał, szukając solenizantki. Wzdrygnęłam się, gdy kogoś gołe plecy otarły się o moją rękę. Za dużo ludzi wokół mnie, za dużo gołych, spoconych ludzi...
  Wreszcie Liam krzyknął coś z uśmiechem, ale nie zrozumiałam przez muzykę. Podejrzewałam, że znaleźliśmy Perrie i okazało się, że miałam rację.
  Wydostaliśmy się z tłumu w mniej zatłoczoną część sali. Blondynka stała z Zaynem, który ręką oplatał ją w talii i rozmawiali z jakąś dziewczyną. Akurat gdy podeszliśmy bliżej, nieznajoma odeszła, uśmiechając się do nas wesoło. Aha, widziałam po jej oczach, że sporo już wypiła.
  - Perrie, przyprowadziliśmy Ci dwóch gości! - zawołał Harry, na co ona spojrzała na nas.
  - Czeeeść! - Cass wydawała się bardzo podekscytowana.
  - Jestem Sky, Louis nas tutaj zaprosił... - w tym momencie dostałam z łokcia od Harry'ego - ym, chłopcy nas zaprosili? W każdym razie wszystkiego najlepszego!
  Uśmiechnęłam się do niej nieśmiało, czując się naprawdę głupio. Może zdenerwowała się, że jej nie znamy, a wbiłyśmy się na jej imprezę i na dodatek nie mamy dla niej prezentu? Perrie przyciągnęła mnie za ramię i uściskała mocno.
  - Dzięki kochanie - obdarzyła mnie przepięknym uśmiechem i zanim się zorientowałam już tuliła się z Cass.
  Wow. Perrie gdyby nie Zayn, to już bym Cię podrywała.
  Po krótkiej rozmowie z parą udaliśmy się do baru, na nasze szczęście nie było dużej kolejki. Opierałam się o ladę, czekając aż kelner poda nam nasze zamówienie i odtwarzałam sobie w głowie JEGO reakcję na mój wygląd. Był taki uroczy, zresztą jak zawsze. Uśmiechałam się sama do siebie, wpatrując się w jakiś punkt przed sobą. Z mojego transu wyrwała mnie dopiero Cass, która szarpnęła mnie za rękę i posłała mi dziwne spojrzenie.
Wróciliśmy do naszego stolika z drinkami, by odkryć, że nikogo tam nie ma. Nie powstrzymało nas to jednak od wypicia jednego drinka, prawda? A później kolejnego i jeszcze jednego, u niektórych było ich zdecydowanie więcej.
 Śmialiśmy się z Harrym, praktycznie leżąc na kanapie i wpatrując się w naszych upitych przyjaciół. Liam i Cass zdecydowanie dali dzisiaj popalić, w tym momencie rozmawiali o szafach spadających na ludzi.
  - Boję się, wiesz, co jak mnie to kiedyś spotka, jak będę spał. - złapałam Harry'ego za rękę, szarpiąc go i praktycznie płacząc ze śmiechu. Liam naprawdę właśnie to powiedział.
  - Ej, uspokój się, bo się udusisz - mruknął Harry do mnie, chociaż sam zachowywał się tak samo jak ja.
  - To jest najśmieszniejsza rzecz w moim życiu!
  - Przez Ciebie zgubiłem wątek! - zawył niezadowolony Harry i rzeczywiście ja też nie miałam pojęcia o czym Cass i Liam rozmawiają.
  - Wypijmy jeszcze! - krzyknął nagle Payne, odwracając się do nas.
  - To chyba nie jest dobry pomysł...
  - Harryyyy, nie psuj zabawy!
  Spojrzałam z rozbawieniem na Stylesa, który teraz z westchnieniem pokiwał głową. Oczywiście to ja zostałam wyznaczona na kupienie alkoholu. Wstałam od stołu i przepychałam się przez ludzi, zastanawiając się gdzie podziała się reszta. Niall, Louis i El praktycznie wyparowali po tym jak spotkaliśmy ich na początku imprezy.
  Gdy podeszłam do baru, zamówiłam drinki i odwróciłam się tyłem do tańczących. Obserwowałam jak barman wlewał alkohol do szklanek, nie mając nic lepszego do roboty. Nagle na moich biodrach spoczęły dwie ręce i to nie były moje ręce. Otworzyłam szeroko oczy, gdy na dodatek poczułam czyjś oddech na karku. Obróciłam się szybko i uderzyłam natręta w twarz z otwartej dłoni.
  - O mój Boże! - krzyknęłam, dopiero teraz dostrzegając kto to był.
  Niall zawył i złapał się za policzek, chwiejąc się na nogach.
  - Niall, przepraszam, myślałam, że to jakiś zboczeniec! - wydarłam się mając nadzieję, że mnie usłyszy mimo muzyki.
  Blondyn patrzył przez chwilę na mnie bez słowa, a potem odjął rękę od twarzy i uśmiechnął się do mnie szeroko. Jego oczy były zamglone, a na policzku znajdował się czerwony odcisk mojej dłoni.
  - Przepraszam, naprawdę przepraszam... - wyciągnęłam rękę, by dotknąć uderzonego miejsca, ale Niall złapał moją dłoń, uniemożliwiając mi to.
  - Pocałuj, a Ci wybaczę. - uśmiechnął się do mnie zadziornie, a mi oddech na chwilę uwiązł w gardle.
  - C-co...
  Niall wskazał na swój policzek, wciąż z tym pewnym siebie wyrazem twarzy, mętnymi oczami i ledwo trzymając się na nogach. Wow, był chyba bardziej pijany niż Liam i Cass. Poczułam jak robi mi się gorąco na twarzy, ale nachyliłam się do niego i musnęłam ustami czerwony policzek. Niall przypatrywał mi się cały czas, choć wyglądał jakby nie było go tu myślami. Obróciłam się w stronę baru, gdzie czekały już na mnie drinki. Wzięłam tacę ze szklankami i razem z Niallem ruszyliśmy w stronę stolika. Poczułam jak Horan kładzie dłoń na mojej talii, przyciągając mnie trochę do siebie. Ok, Niall najwyraźniej był bardzo dotykalski, gdy sobie popił...
  Dotarliśmy do stolika, gdzie nie było już tak głośno słychać muzyki. Postawiłam tacę z zadowoleniem, że udało mi się ją donieść bez wylania czegoś. Liam i Cass od razu rzucili się na swoje drinki, chichocząc przy tym do siebie.
  - HARRY! - zawołał Niall i opadł na miejsce obok wspomnianego wcześniej chłopaka.
  Styles uniósł ze zdziwieniem brew, gdy blondyn przytulił go mocno i nie puszczał. Opadłam na miejsce obok Horana, obserwując jak Liam z pustą już szklanką w ręce, schował twarz za ramieniem Cass, najwyraźniej zasypiając.
  - Nialler, ile wypiłeś?
  - Tylko troszeczkę, Harry. - obdarzył go szerokim uśmiechem, puszczając go dopiero teraz z silnego uścisku.
  - Woho, kogo sobie tam Cass poderwałaś?
  - Przecież to Liam - mruknęłam, śmiejąc się głośno.
  - Cholera, so Ty masz na twa-twarzy? - wymamrotała Cass.
  - Sky mnie uderzyła. - Niall wzruszył ramionami z uśmiechem i zabrał szklankę ze stołu, zaraz jednak Harry wyrwał mu ją z ręki.
  Szybko sięgnęłam po swojego drinka, żeby nie udało mu się mi go zabrać. Skończyło się jednak na tym, że i tak Niall pił co chwilę drinka Harry'ego. Cass teraz dołączyła do Liama w spaniu i oboje siedzieli oparci o siebie. Spojrzałam na Nialla, który właśnie zrobił zdjęcie Harry'emu. Styles po prostu wyszczerzył się do aparatu, a Horan zachichotał bardzo po męsku. Rozejrzałam się dookoła, właściwie było już o wiele mniej ludzi niż na początku. W sumie nie było to dziwne, było już całkiem późno w nocy, a może powinnam raczej powiedzieć nad ranem.
  - Ok, wydaje mi się czy to naprawdę to co myślę? - mruknęłam, spoglądając w kierunku baru.
  - Taak... dobrze widzisz.
  Na barze stał Louis, rozpinając swoją koszulę i bujając się do muzyki, na dole była El, która chyba ciągnęła go za nogę. Prawdopodobnie chciała ściągnąć go na ziemię i uniknąć jego upokorzenia. Louis jednak ani o tym myślał, widocznie za dobrze się bawił, tańcząc na barze.
  - Pójdę jej pomóc - powiedział Harry i szybkim krokiem ruszył do nich.
  Westchnęłam głośno, bo bez towarzystwa Harry'ego zostałam z dwójką moich śpiących przyjaciół i upitym Niallem, który cały czas pisał coś na telefonie.
  - Sky - usłyszałam nagle i odwróciłam się w jego stronę.
  Klik. Zrobił mi zdjęcie i znów zaczął coś pisać na komórce. Co on do cholery robił?
  - Niall, co robisz?
  - Piszę z moim kuzynem.
  Uniosłam pytająco brew, ale on na mnie nie patrzył, wgapiony w ekran telefonu. Ok, skoro pisał ze swoim kuzynem to dlaczego zrobił mi zdjęcie? Wyrwałam mu aparat z ręki.
  - Co do cholery?!
  Nie zwracałam jednak uwagi na jego pojękiwania, chcąc zobaczyć o co chodziło. Ok, rzeczywiście pisał ze swoim kuzynem, właściwie trudno było się rozczytać co pisał, dużo razy nie trafiał w klawisze. Zobaczyłam, że najpierw wysłał mu zdjęcie Harry'ego, a przed chwilą moje.

Od: Deo

Co to za zajebista laska? Jest gorąca, bardzo. Prześpij się z nią albo ja to zrobię.

  Wpatrywałam się w wiadomość, którą wysłał mu jego kuzyn i chyba byłam w szoku. Niall zabrał mi telefon i przeczytał co odpisał mu na zdjęcie. Potem schował komórkę do kieszeni i spojrzał na mnie znowu z tym zadziornym uśmiechem.
  - Mam to potraktować jako komplement? - mruknęłam, krzyżując ręce na piersi.
  - Deo jest głupi... ale tak, zdecydowanie. - pokiwał głową, a ja odwróciłam wzrok speszona.
  Miałam prawo czuć się dziwnie. Kuzyn Nialla właśnie mu napisał, że powinien się ze mną przespać. Oczywistym było, że to się nie wydarzy, ale nie zmieniało to faktu, że czułam się teraz niekomfortowo. Zagryzłam wargę, czując jak kolejny raz tego dnia robi mi się gorąco w twarz. Właściwie to co napisał, w języku facetów było sporym komplementem.
  Harry wrócił do nas i powiedział, że najlepiej będzie jak już pójdziemy. Louis podobno nie mógł ustać na nogach, zresztą Liam i Cass i tak spali. Harry wrócił do El, pomóc jej prowadzić Lou, a ja obiecałam, że zajmę się resztą naszych kochanych pijaków. Obudziłam Cass i Liama, potrząsając nimi z całej siły, a gdy wreszcie się dobudzili, kazałam im się zbierać.
  - Dacie radę sami wyjść? - spytałam, spoglądając na nich ze zmęczeniem.
  - Jasne! - zawołała moja przyjaciółka i zarzuciła Payne'owi rękę przez ramiona.
  Ok, chyba sobie poradzą. Odwróciłam się teraz do Nialla, który praktycznie leżał, wygodnie rozłożony na kanapie.
  - Horan, wstawaj, idziemy.
  - Nie chcę iść - mruknął, robiąc smutną minę.
  - Niaaall, proszę Cię...
  Blondyn pokręcił przecząco głową, a na jego twarzy teraz było już widać rozbawienie. Nagle wyciągnął telefon.
  - Zostaw wreszcie tę komórkę! - ten chłopak potrafił być naprawdę nieznośny.
Niall przystawił telefon do ucha, a ja się skrzywiłam. Świetnie, zamierzał teraz rozmawiać przez telefon. Założyłam ręce na biodra, stojąc obok kanapy i starając się nie zasnąć. Nie było w klubie już prawie nikogo, muzykę też wyłączyli i wokół panowała kompletna cisza.
  - Deoooo... - och, rozmawiał ze swoim kuzynem, który uważał, że jestem gorąca. - Chcę zostać w klubie, ale Sky każe mi wyjść...
  - Sky? To ta fajna dupa? - dało się słyszeć z komórki.
  Skrzywiłam się, słysząc to wyrażenie. Zdecydowanie nie podobało mi się to, że ktoś mnie tak nazywał. Niall uśmiechnął się do mnie jeszcze szerzej i odpowiedział:
  - Tak, to ona.
  - Stary, jeśli taka laska chce gdzieś z Tobą iść to idziesz za nią wszędzie.
  - Dobrze mówi - powiedziałam do Horana, mając nadzieję, że teraz wyjdzie.
  Niall zamrugał zaskoczony i chyba dopiero zdał sobie sprawę, że słyszałam jego kuzyna. Na jego twarz jednak szybko wrócił ten zadziorny uśmiech.
  - Masz rację, Deo. Muszę kończyć.
  Rozłączył się i wstał, a ja odetchnęłam z ulgą. Podszedł do mnie i stanął blisko przede mną, a dzięki moim koturnom byliśmy równego wzrostu.
  Wpatrywałam się w jego twarz, nie wiedząc co mam zrobić. Pijany Niall trochę mnie przerażał z tą swoją zadziornością. Przełknęłam głośno ślinę, a blondyn uśmiechnął się z rozbawieniem, zauważając to.
  - Idziemy czy nie? - spytał, kierując się w stronę drzwi.
  Poszłam za nim, klnąc pod nosem na swoje głupie zachowanie. Gdy doszłam do drzwi, Niall stał już tam, czekając na mnie.
  - Wiesz co, Sky? - mruknął.
  - Co? - spytałam, obawiając się co znowu zrobi.
  - Ale się dzisiaj najebałem... - zaśmiał się głośno. - Pewnie gdy rano zobaczę mój policzek to nie będę wiedział o co chodzi.
  - Yhym, pewnie tak. - pokiwałam głową, a on wpatrywał się we mnie uważnie.
  Niall nachylił się w moją stronę i pocałował mnie w policzek, nawet nie zdążyłam zareagować, bo zaraz obrócił się na pięcie i wyszedł.

*

To jak myślicie kto podoba się Sky? ;)

czwartek, 9 stycznia 2014

8.

 Spojrzałam między zasłonami na widok za oknem i szybko odskoczyłam od niego. Wciąż tam były. Czekały. Obserwowały. FANKI. Pod domem chłopaków zebrała się ich dzisiaj naprawdę duża grupa i nie mogłam wrócić do domu! Po pierwsze, nie było żadnego z ochroniarzy, a one pewnie rozszarpałyby mnie na strzępy ze złości, że spędzam czas z ich idolami. Po drugie, nie chciałam, by ludzie dowiedzieli się kim jestem, a przy takim tłumie, mogłyby mi zrobić sporo zdjęć. Nie, żebym była kimś interesującym. 
 Westchnęłam i rzuciłam się na kanapę, kładąc na brzuchu. Nad Londynem znów zawisły ciemne chmury i spodziewałam się, że w każdej chwili może zacząć padać, więc w sumie mogłam tu siedzieć. Oczywiście, że wolałam spędzać czas z moimi znajomymi, niż siedzieć sama w swoim pokoju. Gdzie jest do cholery ten Tomlinson? Miał tylko pójść po coś do picia, a nie wraca już wieki. Zastanawiałam się właśnie czy iść po niego, ale naprawdę nie chciało mi się stąd ruszać. Usłyszałam kroki i zanim zdążyłam spojrzeć w tamtą stronę, poczułam ciężar drugiego ciała na moich plecach.
  - Louis! Złaź!
  - Nie.
  - Niall! Myślałam, że Cię nie ma. - uniosłam pytająco brew, choć nie mógł tego zauważyć.
  - Spa... - ziewnął - ...łem.
   Próbowałam się ruszyć, by zepchnąć go z siebie, ale nic to nie dało.
  - Kolejny! Wcześniej Zayn, teraz Ty.
  - Przyjmij to jako komplement, jesteś wygodna.
   Zmarszczyłam brwi, nie bardzo podobał mi się taki komplement. Zamachnęłam się ręką i uderzyłam go w ramię. To wcale nie było, aż tak mocno! Jednak Horan syknął i gdy chciał pomasować bolące miejsce, spadł na ziemię.
  - Ładnie wyglądasz na podłodze, przyjmij to jako komplement - mruknęłam, unosząc się do pozycji siedzącej.
  - Dziękuję - odpowiedział, na co zachichotałam.
  - Gdzie Louis? - spytałam go, obserwując jak trzyma się za rękę ze zbolałą miną.
  - Nie wiem, ale możemy go poszukać.
   Najpierw poszliśmy do kuchni, gdzie pierwotnie miał pójść. Nie było go tam, ale zrobiliśmy sobie małą przerwę na jedzenie. Zrobiliśmy przepyszne kanapki i właściwie ich przygotowanie zajęło nam więcej czasu niż ich jedzenie. Później weszliśmy po schodach na górę, zajrzeliśmy do pokoju Lou, który był najbliżej. Tam też go nie było, chyba, że chował się pod stertą ubrań na jego podłodze. W pokoju Zayna, Harry'ego i Liama także go nie było, ani nie spotkaliśmy żadnego z wymienionych, a byłam całkiem pewna, że byli w domu! Sprawdziliśmy też obie łazienki i dalej nic.
  - Co do cholery... - mruknął Niall, gdy jedynym pomieszczeniem, do którego nie zajrzeliśmy był jego pokój.
   Pociągnęłam za klamkę i zanim zdążyłam zareagować, zostałam zaatakowana. Louis, Liam, Harry i Zayn uzbrojeni byli w pistolety na wodę. Jednak to zdecydowanie nie była woda, czułam jak cała się lepię. Czy oni właśnie zrobili mi prysznic w Coca Coli? Chłopcy zaczęli się śmiać głośno, nawet Niall, bo w czasie ataku stał za mną i poleciało na niego tylko kilka kropel. Podeszłam do Zayna, zabrałam mu broń, na co jęknął z niezadowoleniem. Widziałam jak spięli się, gotowi, że ich zaatakuję, ale ja odwróciłam się w stronę Nialla.
  - Ej za co! - jęknął Irlandczyk, zasłaniając twarz rękami przed lejącą się na niego Colą.
  - Za to, że użyłeś mnie jako ludzkiej tarczy.
   Reszta śmiała się teraz na całego z Nialla, który zawołał z oburzeniem:
  - To było przypadkiem!
   Teraz był czas na większą zemstę, zaczęłam oblewać Zayna, który z głośnym krzykiem schował się za szafką.
  - Dorwała naszego! - krzyknął Liam i zaczęli mnie atakować od nowa.
  - To niesprawiedliwe, jestem jedna, a Was jest trzech! - powiedziałam, nie licząc Malika, któremu zabrałam pistolet.
   Zaraz koło mnie pojawił się Louis, który był całkowicie suchy i złapał mnie za rękę.
  - Wiesz, że wolę Ciebie od nich.
   Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam mu się teraz odpłacić, ale w tym momencie Liam i Harry z okrzykiem "ZDRADA!" oblali go od stóp do głów.
  - Dzięki za pomoc - mruknęłam z rozbawieniem, patrząc na starszego chłopaka.
  - Jasne... - Louis odgarnął sobie przemoczoną grzywkę z czoła i spojrzał zmrużonymi oczami na chłopaków. - Liam i Harry w ogóle nie oberwali, muszą dostać za swoje - szepnął do mnie, na co pokiwałam głową, zgadzając się z nim.
   Cali lepiliśmy się od napoju, więc tak czy siak nie mieliśmy nic do stracenia. Harry chyba właśnie zdał sobie z tego sprawę, bo patrzył na nas z przerażeniem i już mieli wybiec z pokoju, gdy oberwali ode mnie i Louisa. Zatrzymali się koło Nialla, Zayn wyszedł zza szafki, a my podeszliśmy do nich. Louis poklepał Harry'ego po klejącym się ramieniu.
  - Zemsta jest słodka.

*

 Zayn pojechał do mieszkania swojego i Perrie, więc przy okazji odwiózł mnie do domu. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, usłyszałam:
  - Sky? To Ty?
  Miałam nadzieję, że uda mi się pójść do łazienki bez bycia zauważonym. Ściągnęłam buty i niechętnie weszłam do salonu, gdzie siedzieli moi rodzice i Seth. Moja mama zmarszczyła brwi patrząc na mnie, a mój brat, krzywiąc się, spytał:
  - Co jest z Tobą nie tak?
  Trzeba było przyznać, że nie wyglądałam najlepiej. Moje włosy były poklejone w strąki od wylanej na nie coli, a ubrania miały dziwny, brązowawy odcień.
  - Ym, znajomi oblali mnie colą - mruknęłam, zwracając się do moich rodziców, a nie do Setha.
  - Och, ostatnio dużo czasu, spędzasz z tymi swoimi znajomymi - powiedziała moja mama z ciekawską miną.
  - Możliwe. - założyłam włosy za ucho, czując się trochę niekomfortowo, wiedząc jakie będzie kolejne pytanie.
  - Kto to jest? Znamy ich?
  Mój tato wpatrywał się w ekran telewizora, Seth robił coś na swoim telefonie i właściwie tylko ona wydawała się tym zainteresowana.
  - Może kojarzysz ich z telewizji... - powiedziałam cicho, ale i tak to usłyszała.
Czułam się dziwnie, mówiąc im o mojej znajomości z One Direction. Jakby mieli zaśmiać mi się w twarz i powiedzieć, że sobie to zmyśliłam.
  - Z telewizji?! Znasz kogoś sławnego? - zawołała moja mama głośno, co zwróciło uwagę pozostałej części mojej rodziny.
  Miałam teraz na sobie trzy pary spojrzeń. Jedno podekscytowane, które posyłała mi mama, drugie zmieszane, bo mój tato nie był pewny co się dzieje i ostatnie kpiące, czego często doświadczałam od mojego brata.
  - Yhym... - westchnęłam cicho i tak się dowiedzą, prawda? - To chłopaki z One Direction.
  Seth zaczął śmiać się głośno, na co spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
  - Kłamiesz - powiedział między napadami śmiechu.
  - Naprawdę? - oczy mojej mamy były szeroko otwarte, a mój tato wyglądał bardzo niekomfortowo.
  - Kto to One Direction?
  Zachichotałam, słysząc jego pytanie. Tylko mój tato mógł ich nie znać, gdy właściwie wszyscy na całym świecie o nich wiedzieli.
  - Naprawdę. - pokiwałam głową, a później odpowiedziałam tacie: - Bardzo popularny zespół.
  - Najpopularniejszy na świecie - dodała moja mama, patrząc na niego z rozbawieniem.
  - Och - odpowiedział tylko i zwrócił uwagę z powrotem na telewizor.
  - I niby jak to się stało? - mój brat dalej mi nie wierzył.
  - Aiden jest ich ochroniarzem, kretynie.
  Moja mama posłała mi karcące spojrzenie, słysząc jak nazwałam Setha, ale wzruszyłam tylko ramionami. Rozmawiałam z nią jeszcze chwilę o chłopcach i dowiedziałam się, że właściwie moja mama bardzo ich lubi. Seth nie odezwał się już ani słowem i miał zamyśloną minę. Chwila, chwila... mój brat nie myśli.
 Wreszcie udało mi się uciec z salonu i wziąć długi, gorący prysznic. Potem ubrałam się w wygodne dresy i zawiązałam ręcznik na głowie. Usadowiłam się wygodnie na łóżku z laptopem i włączyłam Facebooka. Och, Cass była dostępna! Świetnie, czułam się jakbym nie rozmawiała z nią od lat, choć zamieniłyśmy rano parę słów przez telefon. Umówiłam się z Cass, że jutro się spotkamy i wyłączyłam stronę, gdy moja przyjaciółka poszła. Nie miałam już co tam robić, skoro jej nie było. Wstałam z łóżka, by rozczesać mokre włosy, a później wróciłam na swoje miejsce. Włączyłam Twittera , przeglądając ze znudzeniem posty. Nic ciekawego. Ktoś dodał zdjęcie swojego kota, ktoś napisał, że jest pijany, ktoś zrepostował jakieś zdjęcie z dwójką ludzi i samochodem... Już miałam zjechać w dół strony, gdy otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. To byłam ja... Zayn i ja. Weszłam na oryginalny post, zdjęcie jak wsiadam z Zaynem do jego samochodu z podpisem "Ok, więc kim ona do cholery jest, że tak kręci się wokół naszych chłopaków?". Chociaż wiedziałam, że to błąd, zaczęłam czytać komentarze.

"Nienawidzę tej suki, niech się od nich odwali!"

"Najpierw Louis, teraz Zayn. Chyba lubi zajętych facetów?"

"Jest taka brzydka, na jej miejscu od razu bym się zabiła."

"Żałosna krowa. Czy ktoś wie jak się nazywa, żebym mogła ją znaleźć i przywalić w ten paskudny ryj?"

 O. Mój. Boże. Wszystkie komentarze były pełne nienawiści i nie mogłam dostrzec ani jednego, który by mnie nie obrażał. Większość osób życzyła mi śmierci, a niektórzy pisali, że chętnie rozjechaliby mnie autem. Co jest do cholery nie tak z tymi ludźmi? Nie zrobiłam nikomu nic złego. Duża część tych dziewczyn nienawidziła mnie tak bardzo, bo myślała, że rozwalam związek Louisa i El. Prychnęłam pod nosem trochę wkurzona, a trochę rozśmieszona widząc jak głupie były niektóre przypuszczenia. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Lou. Czekałam, aż odbierze, obgryzając paznokcie i spoglądając na ekran laptopa. Jeśli myślały, że tymi komentarzami sprawią, że odsunę się od chłopaków to grubo się myliły. Nigdy nie obchodziło mnie co ludzie o mnie myślą i w tym wypadku nie było inaczej. Może i byłam odrobinę poirytowana, bo te dziewczyny kompletnie mnie nie znały, ale nie pozwoliłam sobie wziąć ich słów do serca. Dlaczego miałabym przejmować się czymś tak głupim? Louis nie odbierał, chociaż dzwoniłam już do niego 3 razy. Co on do cholery robił... Wybrałam jego numer kolejny raz i w końcu odebrał.
  - Louis! Nie chciało Ci się ruszyć dupy do telefonu wcześniej?!
  - Hej, Sky - w słuchawce rozległ się głos Liama.
  Pokręciłam głową z niedowierzaniem, że kolejny raz zdarzyło mi się coś takiego. Wcześniej wzięłam Liama za mojego wujka, teraz myślałam, że to Louis. Zerknęłam na ekran, chcąc się upewnić, że zadzwoniłam na dobry numer. Louis xxxxxx Ok, to nie była pomyłka.
  - Um, gdzie Louis?
  - Śpi, to coś ważnego? - spytał Liam z zaniepokojeniem.
  - Nie, po prostu... - urwałam, nie wiedząc czy mówić mu coś o tym. - Po prostu Louis zdradza El ze mną, zresztą z Zaynem też mam romans.
  - Co? - dało się słyszeć, że chłopak jest kompletnie zagubiony.
  - Komentarze na Twitterze - powiedziałam, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
  - Sky, przyjadę do Ciebie.
  Zmarszczyłam ze zdziwieniem brwi i nie odpowiadałam przez chwilę, zastanawiając się czy dobrze usłyszałam. Po co miał tu przyjeżdżać? Oczywiście, że nie przeszkadzało mi jego towarzystwo, ale nie wiedziałam skąd ta nagła chęć odwiedzin.
  - Co... Liam?
  - Nie martw się, zaraz będę u Ciebie.
  Oooch... Liam myślał, że jestem załamana przez te komentarze. Zachichotałam cicho, ale chyba tego nie usłyszał.
  - Liam, nic mi nie jest, serio. - po drugiej stronie słuchawki dało się słyszeć jakieś szuranie, jakby Payne się przemieszczał.
  - Będę za 10 minut. - i z tym połączenie zostało rozłączone.
  Cholera. Zaśmiałam się cicho pod nosem. Liam przejął się o wiele bardziej niż ja. Zeszłam na dół, rozglądając się za moimi rodzicami. Dalej siedzieli w salonie, Setha za to już z nimi nie było. Oglądali jakąś komedię, opadłam na kanapę obok mojej mamy, wpatrując się w telewizor. Tak właściwie to w ogóle nie skupiałam się na filmie, moje myśli od razu powędrowały swoją drogą.
 Najpierw zastanawiałam się co zrobić z tą sytuacją, nie chciałam, by te dziewczyny dowiedziały się jak się nazywam. Może jednak powinnam na jakiś czas przestać spotykać się z chłopakami, ale gdy w moich myślach pojawiła się twarz jednego z nich, wiedziałam, że nie dam rady. To byłoby straszne, nie widzieć go, nie móc słyszeć jego śmiechu czy oglądać jego uroczy uśmiech. Nieważne o czym myślałam, zawsze kończyło się na NIM. Westchnęłam głośno, na początku byłam pewna, że to zwykła fascynacja tym jak wyglądał. W końcu najpierw to jego wygląd zwrócił moją uwagę, ale gdy poznałam go lepiej, podobał mi się coraz bardziej.
  Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Poderwałam się z miejsca i poszłam otworzyć Liamowi drzwi.
  - Kto to? -zawołała moja mama.
  - Um, kolega - odkrzyknęłam, obserwując jak Liam ściąga buty.
  Moja mama wyjrzała zza framugi i prawie spadła z kanapy, gdy zobaczyła kto koło mnie stoi.
  - Dzień dobry! - odezwał się Liam z szerokim uśmiechem.
  O nie. Miałam nadzieję, że uda mi się przemycić go do mojego pokoju i nikt nie będzie wiedział, że tu był. Otworzyłam szerzej oczy, widząc że Payne wszedł do mojego salonu. Serio?
  - Tak się cieszę, że mogę Cię poznać, naprawdę! - moja mama mówiła z zachwytem, wstała z kanapy i podeszła do Liama. - Jesteś moim ulubionym!
 Puściła mu oczko, a ja obserwowałam to z trwogą. Mój ojciec spojrzał na to wszystko spod zmrużonych brwi, ale chyba zdecydował, że to nie warte przegapienia filmu, więc wrócił wzrokiem do ekranu.
  - Dziękuję! Już widzę po kim Sky jest taka urocza - odezwał się Liam, a moja mama zachichotała niczym nastolatka.
  Nie bardzo mi się to podobało. To brzmiało prawie jakby Payne z nią flirtował, a jej zdecydowanie to odpowiadało.
  - Sky, zrób nam zdjęcie!
  Przez kolejne 10 minut robiłam im sesję zdjęciową. Na jednym zdjęciu się przytulali, na innym moja mama całowała Liama w policzek. Ugh, miałam dosyć. Nie wiem czy kiedykolwiek widziałam, żeby się tak zachowywała.
  - Koniec, koniec! Liam, idziemy! - krzyknęłam, stawiając aparat na stole i wyszłam z pokoju, mając nadzieję, że idzie za mną.
  Opadłam na łóżko, gdzie leżał zostawiony wcześniej przeze mnie laptop. Liam uśmiechnął się do mnie z rozbawieniem i usiadł obok, spoglądając na mnie.
  - Twoja mama jest zabawna.
  Przewróciłam oczami, ale uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. Poruszyłam myszką i na ekranie znów pojawiła się strona Twittera. Najwidoczniej nie zamknęłam jej wcześniej. Liam nagle zrobił się poważny, chyba przypomniał sobie dlaczego tu przyjechał. Nachylił się nad laptopem i najpierw spojrzał na zdjęcie, a później zaczął przeglądać komentarze. Za to ja siedziałam z boku, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zabrać mu to? Może coś powiedzieć? Zdecydowałam jednak, że poczekam w ciszy na to co on zrobi.
Liam oderwał wzrok od ekranu i odwrócił się w moją stronę ze zmartwioną miną.
  - Naprawdę mi przykro, że przez nas musiałaś przeczytać te wszystkie rzeczy. To wszystko to zazdrość, że spędzasz z nami czas. Tu chodzi o nas, nie o Ciebie i...
  - Liam - przerwałam mu z lekkim uśmiechem. - Nie jestem smutna, nie będę przez to płakać ani nie będzie mnie to zadręczać po nocach. Nie musisz się o mnie martwić, bo w ogóle się tym nie przejęłam.
  - Ale... wow, serio? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
  - Serio - pokiwałam głową, patrząc mu w oczy, by wiedział, że mówię prawdę.
  - Jesteś naprawdę silną osobą, Sky - powiedział, na co uśmiechnęłam się szerzej. - Ale wiesz, czasem dobrze jest pokazać komuś swoje emocje, nie dusić tego w sobie.
  Zmarszczyłam brwi, a uśmiech zniknął z mojej twarzy. O czym on do cholery mówił? Nie byłam smutna ani trochę, nie przejęłam się tym. Wzruszyłam tylko ramionami, nie chcąc drążyć tematu.
  - Uch, więc czemu chciałaś, żebym przyjechał?
  - Liam, ja Cię wcale nie zapraszałam. - zaśmiałam się głośno. - Choć oczywiście miło mi, że tu jesteś.
  Payne oblał się rumieńcem, na co znów wybuchnęłam śmiechem. Liam był naprawdę świetnym materiałem na przyjaciela. Choć nie znaliśmy się, aż tak dobrze, gdy myślał, że jestem smutna, od razu do mnie przyjechał gotowy, by mnie pocieszyć.
  - Co u Danielle? - spytałam, przypominając sobie o jego dziewczynie.
  - Zerwaliśmy tydzień temu - odpowiedział z nieznacznym uśmiechem.
  - Przepraszam, nie powinnam była...
  - Nic się nie stało - przerwał mi i widać było, że naprawdę mu to nie przeszkadzało.
  Godzinę później leżeliśmy na moim łóżku, omawiając ich zerwanie. Rozeszli się w przyjaznej atmosferze, oboje stwierdzili, że to już nie to samo. Dalej im na sobie zależało, ale teraz mieli być tylko przyjaciółmi. Dojrzałe, ja chyba nie mogłabym przyjaźnić się z moim eks.
  - Wow, podziwiam Was - mruknęłam, wywołując u Liama rozbawienie.
  Mój telefon zaczął dzwonić i sięgnęłam po niego, by zobaczyć, że to Louis. Spojrzałam na chwilę na mojego towarzysza, a ten pokiwał głową, bym odebrała. Chyba nie był pewien co robił, gdy już zaczęłam rozmawiać z Lou przez telefon to często długo nie mogłam przestać.
  - Hej Tommo - mruknęłam do komórki.
  - Rozmawiałem z Tobą przez telefon? - spytał zaspanym głosem - Widzę, że mam jedno odebrane połączenie i kilka nieodebranych.
  - Nie, Liam odebrał - powiedziałam, śmiejąc się cicho z mojego przyjaciela.
  - Och, chciałaś czegoś?
  - Nie, po prostu stęskniłam się za Tobą.
 Kątem oka widziałam jak Liam unosi brew ze zdziwieniem. Powiem Lou później, a może i nie...
  - Tak? Bo ja za Tobą wcale - odpowiedział i słyszałam, że się przemieszcza.
  - Ok, widzę, że tak sobie pogrywasz. Nieważne, nie mogę teraz rozmawiać, Liam czeka. Pa!
  - Co... - rozłączyłam się w tym momencie i spojrzałam na Payne'a, który śmiał się lekko.
  Siedzieliśmy jeszcze parę godzin, rozmawiając na różne tematy i śmiejąc się często. Miałam wspaniały humor, dzięki Liamowi, z którym rozmawiało mi się prawie równie łatwo jak z Louisem. Gdy na zegarze wybiła godzina 23, Liam stwierdził, że powinien już pójść.
   Odprowadziłam go do drzwi, dziękując za to jak dobrym jest przyjacielem. Naprawdę czułam, że po tym wieczorze mogłam go tak nazwać. Wróciłam do siebie, przebrałam się w piżamy, postanawiając, że wezmę prysznic rano, skoro i tak parę godzin temu się myłam. Usiadłam znów na łóżku, tym razem sama w pokoju. Poruszyłam myszką od laptopa, by ekran się podświetlił i powitała mnie strona Twittera. Zaklęłam pod nosem, ale nacisnęłam na stronę główną, chcąc zobaczyć czy może ktoś z moich znajomych coś pisał. Przesuwając nieznacznie w dół zobaczyłam, że Liam napisał niecałe 2 godziny temu. Pewnie zrobił to, gdy byłam w łazience. "Proszę Was, żebyście nie obrażali naszej przyjaciółki. Nie znacie jej i mogę Was zapewnić, że ona naprawdę na to nie zasługuje. Chyba nie zdajecie sobie sprawy z tego jaką moc mogą mieć słowa." Tym razem wolałam nie sprawdzać komentarzy. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Och Liam. Gdy położyłam się spać, byłam naprawdę szczęśliwa i cieszyłam się, że otaczają mnie tacy wspaniali ludzie. Mimo wszystko, miałam cholerne szczęście w moim życiu i nie zamieniłabym go na inne.