piątek, 28 lutego 2014

16.

 Czekałam na windę, rozglądając się po holu. Sporo osób kręciło już po korytarzach hotelu, biorąc pod uwagę wczesną godzinę. Właśnie wróciłam z biegania i czułam się o wiele lepiej niż wczoraj po tej całej sytuacji z Niallem. Oczywiście dalej było mi niewiarygodnie głupio, ale przynajmniej udało mi się na chwilę o tym zapomnieć.
  Rozległ się krótki dźwięk, oznaczający przybycie windy, weszłam do środka i wcisnęłam guzik z numerem 12. Byłam sama w windzie, więc korzystając z okazji uniosłam swoją koszulkę do góry, by otrzeć spocone czoło. Nagle drzwi otworzyły się i do środka weszła grupka ludzi. Szybko obciągnęłam koszulkę na dół, rumieniąc się i spuściłam głowę, unikając posyłanych mi wzroków.
  Poczułam jak ktoś szturcha mnie w nogę i spojrzałam na małą dziewczynkę, która uśmiechała się do mnie szeroko. Pomachałam do niej, na co odpowiedziała mi tym samym, zachichotała i schowała się za nogą mamy.
  Gdy weszłam do naszego apartamentu, większość naszej ekipy już nie spała. W salonie siedzieli Deo, Gemma, Harry i Liam. Drzwi od łazienki były otwarte, ukazując Louisa i El, którzy przepychali się, by mieć lepszy dostęp do umywalki. Zaśmiałam się lekko i postanowiłam, że zajrzę do kuchni, skoro łazienka, póki co była zajęta.
  Andy siedział przy stole i jadł grzanki, a gdy mnie zauważył, od razu uśmiechnął się szeroko.
  - Cześć, skarbie.
  Przewróciłam oczami na jego słowa, nie trudząc się, żeby mu odpowiedzieć. Niall słysząc jego głos, odwrócił się w moją stronę i przyglądał mi się chwilę, po czym znowu wrócił do robienia jedzenia. Zagryzłam nerwowo wargę, widząc jego spuchnięty nos i siniaka w okolicach oka. Zayn w końcu namówił wczoraj Nialla, żeby pojechał do szpitala, sprawdzić czy na pewno nic poważnego mu się nie stało. Na szczęście nie było to złamanie, lekarz przepisał mu tylko maść, by opuchlizna szybciej zeszła i żeby mniej go bolało.
  - Andy, mógłbyś...
  Niall kiwnął w stronę drzwi, a Andy pokiwał głową i gdy mijał mnie w drodze do wyjścia, puścił mi oczko. Zaczęłam nerwowo kołysać się na nogach, a blondyn odwrócił się i oparł plecami o ladę, spoglądając na mnie. Po chwili westchnął głośno i na jego twarzy pojawił się niepewny uśmiech.
  - Sky, przepraszam za wczoraj.
  Wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się czy dobrze usłyszałam.
  - Co? - wypaliłam.
  Niall uśmiechnął się szerzej, widząc moje zdezorientowanie.
  - Przepraszam za moje zachowanie wczoraj, nie powinienem się tak zdenerwować. Wiem, że nie zrobiłabyś tego specjalnie.
  Czułam, jakby kamień spadł mi z serca, odetchnęłam z ulgą i podeszłam bliżej do niego.
  - Nie masz mnie za co przepraszać, Niall, to ja powinnam Cię przepraszać.
  - Racja.
  Niall uśmiechnął się zadziornie, a ja zaśmiałam się i szturchnęłam go lekko w ramię.
  - Ok, może już lepiej mnie więcej nie bij, co? - spytał, łapiąc się za rękę.
  - O Boże... przepraszam - powiedziałam szybko, czując jak robi mi się gorąco na twarzy.
  Horan roześmiał się głośno i aż musiał oprzeć się ręką o ladę, żeby się przy tym nie wywrócić. Dopiero po chwili zrozumiałam, że po prostu mnie nabierał.
  - Ha ha ha, bardzo zabawne... - mruknęłam i zabrałam kanapki, które przed chwilą zrobił.
  - Hej! - zawołał z oburzeniem.
  Puściłam mu oczko i szybko wybiegłam z kuchni, wpadając przy tym na Deo.
  Ten chłopak unikał mnie od naszej rozmowy w samolocie i teraz też spuścił szybko wzrok, na co zachichotałam.
  - Deo.
  Uniósł głowę, spoglądając na mnie z niepewną miną, a ja wyciągnęłam do niego jedną z moich przed chwilą zdobytych kanapek. Deo wyszczerzył się do mnie, biorąc ją ode mnie, a ja nachyliłam się w jego stronę.
  - Tylko uważaj na Nialla - wyszeptałam.
  - Najpierw rozwaliłaś mu nos, teraz zabrałaś mu śniadanie? Chyba prosisz się o szybką śmierć - powiedział ze śmiechem.
  Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się przy tym niewinnie.
  - Spokojnie, umiem się obronić, jak zauważyłeś.
  Tak, nawiązywałam do tego jak uderzyłam Nialla, że aż zmiotło go z nóg. Deo zaśmiał się jeszcze raz, a ja poklepałam go po ramieniu i poszłam do mojego pokoju.

*

  Zapiszczałam głośno, naprawdę bardzo głośno. Ludzie dookoła patrzyli teraz na mnie, niektórzy z oburzeniem, inni zaciekawieni co się stało. A o to co się stało, Louis oblał mnie balsamem do opalania od stóp do głów. Byłam teraz jak chodząca reklama, by używać ochrony przed słońcem. Całe moje włosy były poklejone i lepiej nie powiem co przypominało to wyglądem... Chyba się domyślacie.
  Posłałam mu groźne spojrzenie, a on jak przystało na faceta, schował się za swoją dziewczyną. Naprawdę, Louis...
  - Masz rację, lepiej chowaj się za El, bo inaczej długo nie pożyjesz.
  Nie pozostało mi nic innego, jak pójść do wody, co właściwie mi pasowało. Przechodząc koło nich, tupnęłam nogą i posłałam Louisowi groźne spojrzenie, na co tym razem to on pisnął głośno.
  Ludzie posyłali mi dziwne spojrzenia, widząc mnie w takim stanie, ale nie przejmowałam się tym, weszłam szybko do wody i od razu zanurkowałam, zanurzając się w całości.
  Popływałam przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad wszystkim, co zdążyło się już wydarzyć odkąd tu jesteśmy. Louis wkurzył mnie więcej niż raz, dowiedziałam się, że Zayn i Harry są beznadziejni w siatkówkę, no i oczywiście uderzyłam Nialla piłką, przez co się na mnie zdenerwował, ale udało mi się z nim pogodzić. Całe szczęście, nie wiem co bym zrobiła, gdyby dalej się na mnie gniewał. Może teraz przyszedł czas na to, by zrobić to, co poradziła mi El. Działać.
  Wróciłam do reszty i opadłam na miejsce obok Zayna, na przeciwko mnie siedziała El i Louis, który przyglądał mi się podejrzliwie, zastanawiając się czy mu się jakoś odpłacę.
  - Nie martw się, zrobiłem Ci zdjęcie - powiedział do mnie Zayn.
  Jęknęłam z niezadowoleniem, a oni zaśmiali się głośno.
  - To moja nowa tapeta - dodał jeszcze i pokazał mi swój telefon.
  Zmarszczyłam brwi, widząc mnie z szokiem na twarzy, całą oblaną białą substancją. Cudownie.
  - Prześlij mi, też sobie ustawię - powiedziała El.
  - No nie, Ty też! - krzyknęłam z niedowierzaniem.
  Gemma podbiegła do nas i uśmiechnęła się ze zmęczeniem, łapiąc się za boki.
  - Hej Gem, patrz. - Louis wziął telefon od Zayna i pokazał dziewczynie.
  Zaczęła się śmiać lekko, spoglądając na mnie wesołymi oczami. Westchnęłam cicho i oparłam się na rękach, siadając wygodniej.
  - Ok, śmiejcie się, śmiejcie, nie znacie dnia ani godziny.
  - Gdzie zgubiłaś resztę? - spytała El, unosząc głowę i patrząc na Gemmę.
  - Harry i Liam wpadli na fanów, postanowiłam się ulotnić. A gdzie... - dziewczyna rozejrzała się dookoła, widząc, że brakuje sporo osób z naszej grupy.
  - Poszli do sklepu. - Zayn machnął ręką w kierunku małej budki.
  Gemma, El i Louis postanowili się opalać, więc leżeli teraz na słońcu, podczas gdy ja i Zayn schowaliśmy się pod parasolką. Rozglądałam się dookoła ze znudzeniem, wolałam nie proponować gry w siatkówkę po ostatnim.
  Zayn zaczął śmiać się cicho obok mnie, spojrzałam na niego z uniesioną brwią i spytałam ostrożnie:
  - Co zrobiłeś?
  W ręce trzymał telefon i wpatrywał się w ekran z rozbawieniem. Zajrzałam mu przez ramię, by zobaczyć, że siedzi na Twitterze. Wrzucił moje zdjęcie, naprawdę wrzucił moje zdjęcie...

"Tak się kończy, jeśli idzie się z Louisem na plażę ahaha :)"

  - Zaaaayn! - zawołałam. - Przecież wiesz, że nie chcę, by Wasi fani dowiedzieli się, jak się nazywam.
  - Spokojnie, masz za dużo balsamu na twarzy, by Cię rozpoznali.
  Zaśmiał się znowu, a ja mimowolnie zrobiłam to samo i przyjrzałam się jeszcze raz zdjęciu. Tylko ktoś, kto mnie znał, mógł stwierdzić, że to ja.
  Nagle Harry jakby pojawił się znikąd i z rozpędu opadł na leżak, który załamał się pod jego ciężarem. Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, razem z Liamem, który właśnie do nas podszedł. Louisowi udało się wyciągnąć komórkę i zrobił mu zdjęcie. Harry leżał w szczątkach leżaka z rękami i nogami rozrzuconymi w każdą stronę i była to najśmieszniejsza rzecz, jaką widziałam w całym moim życiu. Podniósł się powoli ze skrzywioną miną i zaczął masować się dłonią po tyłku, co wprowadziło nas w jeszcze większe rozbawienie.
  - To idzie na Twittera! - zawołał Louis.
  Pokręciłam głową na jego słowa, trzymając się za brzuch, najpierw ja, teraz Harry. Dość długo zajęło nam wszystkim uspokojenie się po tym ataku uśmiechu. Harry posyłał w naszą stronę zranione spojrzenie i ciągle marudził o tym jak bardzo go boli. Nikt jednak się nim nie przejął, a Louis na dodatek zaczął mu czytać komentarze, które fanki już zdążyły dodać pod zdjęciem.
  Po chwili Zayn pomachał mi zachęcająco swoim telefonem przed moją twarzą. Icy Tower, nasza ulubiona gra, klasyk! W takim razie wracaliśmy do naszego zajęcia z samolotu, rywalizacji w grach. Wzięłam od niego komórkę i jedyne na czym się teraz skupiałam to, by mój ludzik skoczył jak najwyżej. Już po Tobie, Malik. Skończyłam grę z dość zadowalającym wynikiem i podałam telefon Zaynowi, by teraz on pokazał na co go stać.
  W międzyczasie wrócili do nas Niall, Deo, Andy, Aiden i pozostali ochroniarze. Blondyn opadł na miejsce koło mnie i uśmiechnęłam się do niego lekko, na co odpowiedział mi tym swoim pięknym, szerokim uśmiechem. Wszystko wróciło do normy... no może oprócz jego nosa.
  Spoglądałam na niego kątem oka, spojrzał na ekran swojej komórki i odrzucił ją na ręcznik. Twarz Deo nagle rozjaśniła się i szturchnął Nialla w bok.
  - Hej, piszesz jeszcze z tą dziewczyną... jak jej tam?
  - Lily? - podchwycił Niall.
  Założyłam włosy za ucho i nachyliłam się nieznacznie w bok, nasłuchując ich rozmowy.
  - Aha, tak. - Deo pokiwał głową.
 - Stary, w jakim świecie Ty żyjesz, nie mam z nią kontaktu od ponad miesiąca.
  Niall zaśmiał się pod nosem, a ja odetchnęłam z ulgą, na usta mimowolnie wypłynął mi zadowolony uśmiech. Masz szczęście, Horan!
  - Jak to? - Deo zmarszczył brwi.
  Wcześniej jeszcze udawałam, że nie słucham ich rozmowy, ani, że wcale na nich nie patrzę, teraz się już tym nie przejmowałam. Oparłam brodę na dłoni i czekałam na dalszy bieg wydarzeń. Ach, gdyby tak Niall powiedział, że to dlatego, że podoba mu się inna - ekhem, ja - dziewczyna.
  Niall wzruszył nieznacznie ramionami i zaczął przesypywać piasek przez palce.
  - To nie jest dobry czas, na razie daję sobie spokój z dziewczynami, ze stałymi związkami. Niedługo wracamy na trasę i na tym muszę się teraz skupić.
  - Serio? - spytał Deo ze zdziwieniem.
  - Serio. - Niall pokiwał głową z poważną miną.
  Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że otworzyłam szeroko usta, patrząc na niego z niedowierzaniem. Odwróciłam szybko głowę i natrafiłam na współczujący wzrok El. Ugh, cudownie.
  Zayn szturchnął mnie w bok z zadowoleniem wypisanym na twarzy i pokazał mi telefon z pobitym rekordem w grze. Cudownie. 
  Naprawdę cudownie, Niall...

*

  Siedziałam w fotelu, przyglądając się wszystkim ze znudzeniem. Było już po 24 i piliśmy w naszym salonie, a raczej oni pili, ja nie miałam na to ochoty. Po tym, co usłyszałam dzisiaj na plaży, zdecydowanie pogorszył mi się humor.
  El próbowała ze mną porozmawiać, ale udawałam, że nie wiem o co jej chodzi. Na szczęście reszta dała mi spokój i siedziałam teraz z boku, niezauważana przez nikogo. Tak było mi w tym momencie najlepiej, nie miałam ochoty udawać dobrego humoru i uśmiechać się sztucznie im w twarze.
  Sama nie wiedziałam dlaczego, aż tak to wszystko przeżywałam. Normalnie się tak nie zachowywałam, nie szalałam tak bardzo za jakimś chłopakiem, by zadręczać się myślami o nim w każdej minucie. Z Niallem było inaczej, nikt wcześniej nie sprawił, żebym się tak czuła, jak on samą swoją obecnością. Jednak nie wyglądało na to, bym miała u niego jakiekolwiek szanse, nie był zainteresowany teraz żadnym związkiem, a już w ogóle nie wyglądało na to, by był zainteresowany mną. Traktował mnie po prostu jak jedną ze swoich koleżanek.
  Przyglądałam mu się, jak śmieje się głośno i odrzuca przy tym głowę do tyłu. Złapał się za brzuch i podniósł nogi do góry, a jego policzki zrobiły się całe czerwone. Reszta już przestała się śmiać z tego, co na początku ich rozśmieszyło, ale teraz praktycznie turlali się ze śmiechu po podłodze, widząc w jakim stanie jest Niall. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
   Wstałam z miejsca, przeszłam szybko koło nich, wykorzystując to, że w tym momencie na pewno nie zwrócą na mnie uwagi. Wciągnęłam trampki na stopy i wyszłam z naszego apartamentu.
  Nie musiałam długo czekać na windę, ani nie spotkałam nikogo na korytarzu, ale nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę jak późno było. Gdy wyszłam na dwór, od razu skierowałam się do wyjścia na plażę.
  Wokół panowała całkowita cisza i nawet gdyby ktoś tutaj był, to nie zauważyłabym, było tak ciemno. Podeszłam bliżej morza i opadłam tyłkiem na piasek. Tego mi trzeba było. Spokoju i trochę samotności.
  Przymknęłam oczy, wsłuchując się w uderzające o siebie fale i próbowałam oczyścić mój umysł z jakichkolwiek rozterek. Nie bardzo mi to jednak wychodziło. Te myśli zagnieździły się w mojej głowie i zdecydowanie nie chciały się stamtąd ruszyć.
  Otworzyłam oczy i przez dłuższą chwilę po prostu wpatrywałam się w morze. Było naprawdę chłodno na dworze, ale nie przejmowałam się tym, nie chciałam wracać do środka. Wyciągnęłam telefon z kieszeni mojej bluzy, zagryzłam wargę, zastanawiając się nad tym, co powinnam zrobić.
  Tak właściwie to miałam ochotę z kimś porozmawiać, ale nie z byle kim, tylko z jedną, konkretną osobą. Znalazłam numer w kontaktach i patrzyłam się na niego, jakby to miało mi jakoś pomóc. Było naprawdę późno, byłam z nią pokłócona, nie powinnam do niej dzwonić. Po chwili jednak miałam telefon przyłożony do ucha, oczekując nerwowo czy odbierze.
  Nie odbierze. Nie odbierze...
  Już miałam się rozłączyć, gdy minęło 6 sygnałów, ale odebrała połączenie. Po drugiej stronie panowała cisza, nie odezwała się ani słowem, dając znać, że tam jest.
  - Cass - jęknęłam.
  Cisza. Spojrzałam na telefon, nie rozłączyła się, ale też w ogóle się jeszcze nie odezwała.
  - Cass, proszę.
  - Czy Ty płaczesz? - spytała nagle i dało się słyszeć zaskoczenie w jej głosie.
  O czym ona mówi? Pokręciłam gwałtownie głową, przecież Cass wie, że ja nigdy nie płaczę. Nie miałam nawet pojęcia, kiedy ostatnio coś doprowadziło mnie do łez. Prawdopodobnie minęło kilka lat. Nigdy nie płakałam, bo wydawało mi się, że łzy ukazują moje słabości. A ja nie byłam słaba.
  Dotknęłam dłonią swojego policzka, by odkryć, że jest cały mokry i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że ja naprawdę płakałam. Nie mogłam w to uwierzyć, otarłam szybko oczy, ale kolejne łzy wciąż do nich napływały. Pociągnęłam głośno nosem, całkowicie się już rozklejając. To nie byłam ja.
  - Sky, co się stało?
  Naciągnęłam rękawy bluzy na ręce i schowałam w nich twarz, mocząc materiał.
  - Boże Cass, chyba się zakochałam - wymamrotałam do telefonu, który trzymałam ramieniem przy twarzy.
  Zamarłam na chwilę, wiedziałam, że coś do niego czuję, ale miłość? Słowa same wyleciały z moich ust, nawet nie musiałam się nad nimi zastanawiać i wiedziałam, że właśnie to chciałam jej powiedzieć. Jednak gdy wypowiedziałam je na głos, nie poczułam się lepiej, właściwie byłam przerażona. Nigdy wcześniej nie byłam zakochana, a teraz siedziałam sama na plaży, wypłakując sobie oczy.
 - Co? Czy Ty powiedziałaś...
  Na chwilę zapadła pomiędzy nami cisza, dało się słyszeć tylko moje ciche łkania i nierówny oddech. Zawsze bałam się zakochać, bałam się do kogoś przywiązać i w pełni temu komuś zaufać. Bo jeśli się kogoś nie kocha, to nie ryzykuje się tego, że skończy się ze złamanym sercem, prawda?
  - To Louis? - spytała ponuro.
  Zaśmiałam się cicho, nie wierząc w to, że naprawdę potrafiło mnie to teraz rozśmieszyć. Właściwie gdyby chodziło o niego, byłabym w jeszcze gorszej sytuacji. Musiałabym oglądać go z jego dziewczyną i cierpieć za każdym razem, gdy zrobiliby coś charakterystycznego dla par. Niall nie miał dziewczyny, tyle w tym dobrego. Powinnam przestać się mazać, ale nie potrafiłam, moje lęki były silniejsze ode mnie.
  - Chyba się zakochałam w Niallu.

*

Ok, więc:
1. Nie mam żadnego innego bloga.
2. Kończą mi się ferie, dlatego rzadziej będą pojawiać się rozdziały. :(
3. Dziękuję za wszystkie komentarze! <3

poniedziałek, 24 lutego 2014

15.

 Gdy obudziłam się rano, Gemmy nie było już w pokoju. Za to do czoła miałam przyklejoną karteczkę, zmarszczyłam brwi i oderwałam ją szybko.

"Ubieraj strój i chodź na plażę. Louis"

 Jakby nie mogli mnie po prostu obudzić, na zegarku widniała już godzina 11, zazwyczaj budziłam się wcześniej, ale wczoraj naprawdę zmęczyłam się podróżą, wiec musiałam to odespać. Hotel, w którym się znajdowaliśmy miał prywatne wyjście na plażę, która była wyznaczona tylko dla gości hotelowych. Może nie będę miała, aż takiego problemu, żeby ich znaleźć.
  Ubrałam strój, który kupiłam razem z El i wyciągnęłam parę rzeczy z walizki, której nie zdążyłam jeszcze rozpakować. Zastanawiałam się co ubrać, gdy wydawało mi się, że usłyszałam jakieś głosy. Uniosłam głowę, nasłuchując, ale wokół znowu zapanowała cisza. Wyszłam z pokoju i zajrzałam do kuchni, nie było tam nikogo, za to na stole stał talerz z kanapkami. Musiałam podziękować temu, kto je dla mnie zostawił. Weszłam do salonu i już dowiedziałam się co za głosy usłyszałam wcześniej, Harry i Niall grali na PlayStation, które chłopcy przywieźli ze sobą.
  - Myślałam, że wszyscy poszli na plażę.
  Dopiero gdy się odezwałam, zauważyli, że weszłam do pokoju, oderwali niechętnie wzrok od telewizora. Niall upuścił pada, widząc, że stoję tylko w stroju, a Harry otworzył szeroko usta. Założyłam dłonie na biodra, patrząc na nich z niedowierzaniem.
  - Serio? Przecież na plaży też w tym będę siedzieć.
  Harry odchrząknął i uśmiechnął się do mnie lekko.
  - Tak, reszta jest już na plaży, a ja i Niall pomyśleliśmy, że na Ciebie poczekamy - odezwał się, nawiązując do tego, co powiedziałam wcześniej.
  - Bo chcieliście dokończyć grę?
  Blondyn wyszczerzył się do mnie, po czym podniósł joystick, który wcześniej wypadł mu z rąk. Harry tylko wzruszył ramionami i oboje wrócili do gry.
  - Zjem śniadanie, ubiorę się, a Wy w tym czasie dokończycie grę, ok?
  Pokiwali tylko głowami, z powrotem skupieni na telewizorze. Westchnęłam cicho, faceci i ich gry.
  W kuchni jak najszybciej się dało zjadłam zrobione dla mnie śniadanie, a w pokoju wybrałam pierwszy lepszy T-shirt i spodenki, w końcu i tak zaraz to z siebie ściągnę. Gdy zrobiłam już wszystko, co miałam przed wyjściem, stanęłam w drzwiach od salonu.
  - O taaak! - wrzasnął Niall, zrywając się przy tym z kanapy.
  Harry odrzucił joystick na stolik z niezadowoloną miną i przewrócił oczami na Nialla, który śmiał się mu teraz w twarz. Uniosłam brew, przyglądając im się, czy oni naprawdę mieli 19 i 20 lat? Odchrząknęłam, czym dopiero zwróciłam na siebie ich uwagę.
  - Wow, szybko się wyrobiłaś - mruknął Niall.
  Po tym już dosyć sprawnie nam poszło i wyszliśmy z apartamentu, po czym zamknęłam drzwi kartą. Czekaliśmy chwilę na windę, Harry ze znudzeniem oglądał swoje paznokcie, a Niall gwizdał pod nosem.
  - Mam do Was ważne pytanie - odezwałam się nagle.
  Oboje spojrzeli na mnie z zaciekawieniem i w tym czasie winda przyjechała, szybko do niej weszłam, a oni za mną. Nacisnęłam guzik z napisem "parter", nie przejmując się ich natarczywym wzrokiem.
  - No?
  - Kto zrobił mi śniadanie? - uśmiechnęłam się do nich szeroko.
  - JA! - wykrzyknęli obaj.
  - Niall! - krzyknął z oburzeniem Harry i uderzył go w ramię.
  - Ok, Harry zrobił śniadanie, ja w tym czasie podłączałem PlayStation - przyznał Niall.
  Zaśmiałam się lekko i podziękowałam Harry'emu.
  Dojechaliśmy na dół i chłopcy szybko założyli okulary przeciwsłoneczne na twarze. Nikogo jednak nie było w holu, oprócz recepcjonistki, która uśmiechnęła się do nas szeroko i życzyła nam miłego dnia. Wyszliśmy na zewnątrz i zamiast skierować się do głównej bramy, zaczęliśmy okrążać budynek hotelu, by na tyłach znaleźć wyjście na plażę.
  Uniosłam nieco głowę do góry, ciesząc się słońcem, które dość mocno grzało. Była to miła odmiana od chłodnego Londynu, choć kochałam go całym moim sercem. Ściągnęłam klapki, idąc na boso po ciepłym piasku i rozglądałam się dookoła, ruszając reszty naszej zgrai. Nie było tu bardzo tłoczno jak na publicznych plażach, ale i tak spodziewałam się mniejszej ilości ludzi. Niall klepnął mnie w ramię i pokazał w stronę głośnej grupy osób, którą oczywiście byli nasi znajomi. Przyśpieszyliśmy kroku i Harry pierwszy opadł na miejsce koło Gemmy.
  Przywitałam się ze wszystkimi, El mocno mnie wyściskała, Louis uśmiechnął się krzywo w moją stronę, a Andy puścił mi oczko. Nic się nie zmieniło. Ściągnęłam ubrania, zostając w samym stroju i usiadłam na wolnym leżaku. Pierwsze co miałam ochotę zrobić? Wskoczyć do wody, popływać trochę, wyzbyć się zgromadzonej we mnie energii. Nie biegałam dzisiaj i już odczuwałam tego skutki.
  Rozejrzałam się dookoła, tym razem lepiej przyglądając się ludziom, parę osób spoglądało z zaciekawieniem w naszą stronę, a raczej w stronę chłopców, za pewne rozpoznawali ich, ale większość zebranych tutaj, w ogóle nie zwracała na nich uwagi.
  - Hej, lepiej się posmarujcie - powiedziała Gemma do naszej trójki i wskazała w stronę kilku buteleczek, które leżały na ręczniku obok niej.
  - Racja, jeśli się nie posmaruję, będę później wyglądał jak pomidor - odpowiedział jej Niall i sięgnął po balsam z najsilniejszą ochroną.
  Wzięłam do ręki najbliżej leżący olejek, na szczęście nie miałam takich problemów jak nasz Irlandczyk. Posmarowałam sobie nogi, ramiona, brzuch i twarz, zostały mi tylko plecy.
  - Może Ci z tym pomóc? - usłyszałam głos nade mną.
  Uniosłam głowę, Andy stał koło mnie z szerokim uśmiechem na twarzy i poruszył zalotnie brwiami. Spoglądałam na niego chwilę z tępym wyrazem twarzy, co miało znaczyć tylko jedno. Nigdy. W. Życiu. Ten chłopak już zaczął mnie trochę drażnić, Louis wyjaśnił mi, że Andy nie może podrywać El ze względu na to, że jest jego dziewczyną, ani Gemmy, bo jest siostrą Harry'ego. Z naszej grupy zostawałam mu, więc tylko ja. Chyba powinnam czuć się obrażona, gdy Lou to do mnie powiedział, ale tak nie było.
  - El? - mruknęłam.
  Dziewczyna zaśmiała się lekko i zaraz podniosła się ze swojego miejsca, po czym podeszła do mnie i machnęła ręka na Andy'ego, żeby się odsunął.
  - I co w związku z tym o czym wczoraj rozmawiałyśmy?
  Przełknęłam głośno ślinę, a El zaczęła rozsmarowywać mi olejek na plecach. Pierwszy raz dzisiaj z nią rozmawiałam, od razu przeszła do sedna, nie owijając w bawełnę. Milczałam przez chwilę, spoglądając na swoje dłonie, złożone na kolanach.
  - Nie jestem pewna.
  El mocno ścisnęła moje ramię, otworzyłam szerzej oczy i szturchnęłabym ją, gdyby nie to, że stała za mną.
  - Czego nie jesteś pewna? Myślę, że masz u niego szansę.
  Teraz odwróciłam się do niej, wpatrując uważnie w jej twarz. El uśmiechnęła się do mnie lekko i obróciła mnie za ramię, bym znowu siedziała do niej tyłem.
  - Naprawdę tak myślisz? - spytałam, a mój wzrok sam powędrował do niego.
  - O czym naprawdę myślisz, El?
  Spojrzałyśmy obie na Liama, który pojawił się przy nas i usiadł obok mnie na leżaku.
  - Babskie sprawy - odpowiedziałam mu, uśmiechając się nieznacznie.
  Liam odpowiedział mi uśmiechem, nieprzejęty tym, że nie chciałyśmy mu powiedzieć o co chodziło. Teraz siedzieliśmy już w ciszy, póki El nie skończyła smarować mi pleców i wróciła na miejsce obok Louisa. Naprawdę chciałam dokończyć z nią tę rozmowę, ale Liam dalej siedział obok mnie. Spojrzałam na niego kątem oka, pisał na swoim telefonie z lekkim uśmiechem na twarzy.
  - Hej, z kim piszesz? - szturchnęłam go lekko w bok, posyłając mu łobuzerskie spojrzenie.
  - Z Cassie - odpowiedział, kładąc komórkę obok siebie.
  Uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy, gdy przypomniałam sobie o mojej kłótni z przyjaciółką. Liam przypatrywał mi się z lekko zaniepokojoną miną i czekał, aż pierwsza coś powiem.
  - Uhm, więc... utrzymujecie kontakt?
  - Tak, całkiem się zbliżyliśmy, wiesz. - uśmiechnął się do mnie niepewnie. - Jako przyjaciele - dodał po chwili.
 Pokiwałam głową, próbując odwzajemnić jego uśmiech, ale byłam całkiem pewna, że mi to nie wyszło. Zżerało mnie poczucie winy.
  - Pogodzicie się - powiedział Liam, upewniając mnie przy tym, że wie o naszej kłótni.
  Poklepał mnie lekko po ramieniu, chcąc dodać mi otuchy. Zobaczyłam kątem oka jak El przygląda nam się ze zmarszczonymi brwiami, nie mając pojęcia o co chodzi. Harry wstał z miejsca, przeciągnął się i spojrzał po nas wszystkich.
  - To kto chce iść popływać?

*

  Leżałam na plecach w wodzie, unosząc się spokojnie na powierzchni. Przymknęłam oczy, co pomogło mi się bardziej zrelaksować i nacieszyć tą chwilą. Wyparłam z głowy wszystkie męczące mnie myśli, o moim zauroczeniu, o Cass, o telefonie z ośrodka dla umysłowo chorych. Teraz byłam tylko ja i morze, delikatny szum fal i słońce, ogrzewające moją twarz.
  Oczywiście nie mogłam się tym jednak długo nacieszyć. Czyjeś dłonie spoczęły na mojej głowie i zanim się zorientowałam, znalazłam się pod wodą. W pierwszym odruchu, otworzyłam oczy i usta, czego od razu pożałowałam. Kopnęłam mocno osobę, która mnie trzymała i gdy wreszcie mnie puściła, jak najszybciej wynurzyłam się. Odkaszlnęłam parę razy, wypluwając przy tym wodę i zamrugałam oczami.
  - Louis, Ty idioto! - syknęłam, bijąc go po piersi.
  - Sama się o to prosiłaś.
  Lou wzruszył ramionami ze złośliwym uśmiechem na twarzy, chlapnęłam w niego wodą z rozdrażnieniem.
  - Mogłam się utopić - burknęłam w jego stronę.
  Louis uniósł brew, zachowując ten sam wyraz twarzy.
  - Nikt Ci nie kazał otwierać ust pod wodą, mądralo.
  Zmrużyłam oczy, próbując podarować mu jak najgroźniejsze spojrzenie, ale on tylko zaśmiał się na moje starania.
  - O czym gadałaś z Liamem? Wydawałaś się smutna.
  Louis już się nie śmiał, teraz spoglądał na mnie ze zmartwioną miną. Nawet nie zauważyłam wcześniej, że przyglądał się mojej wcześniejszej rozmowie z Liamem.
  - O Cass...
  Westchnęłam cicho, po czym zacisnęłam usta w cienką linię.
  - Mówiłem Ci, że powinnaś ją przeprosić.
  - I zrobię to! Jak tylko wrócimy do Londynu, pierwsze co zrobię to do niej pójdę, padnę na kolana i będę błagać o wybaczenie.
  Louis pokiwał głową i odgarnął swoje mokre włosy z twarzy.
  - Dobrze.
  Nagle chlapnął mi wodą w twarz, czym całkowicie pozbył się naszych poważnych nastrojów. Zaśmiałam się lekko i oddałam mu, szybko od niego odpływając. Odwracałam się parę razy za siebie, by upewnić się, że za mną nie płynie, przez co prawie wpadłabym na jakąś starszą panią.
  Gdy wróciłam do naszego miejsca, prawie wszyscy stali, rozmawiając o czymś. Wzięłam ręcznik do ręki i zaczęłam wycierać sobie włosy.
  - Wiecie co, pójdę do Louisa, popływam trochę - powiedziała El i ruszyła w tamtą stronę.
  - A Ty Sky? - spytał mnie Zayn.
  - Hm? - uniosłam głowę, spoglądając na niego.
  - Grasz w siatkówkę?
  Ok, głupie pytanie. Oczywiście, że tak.
  - Chętnie, ale muszę Was ostrzec, że jestem naprawdę dobra.
  Teraz wszyscy zaczęli mi się przyglądać, a Niall wypalił:
  - Serio?
  - Serio - odpowiedziałam i zaczęłam wyginać palce w różne strony, by je rozgrzać. - Możemy być w przeciwnych drużynach, to się przekonasz.
  - Ja jestem ze Sky! - krzyknął szybko Harry, co wywołało mój śmiech.
  Louis i El pływali, dwóch z ochroniarzy poszło coś zjeść, więc zostało nas 10. W drużynie ze mną znaleźli się oczywiście Harry, Aiden, Liam i Zayn, a w drugiej drużynie byli Niall, Deo, Andy, Gemma i ochroniarz, który miał na imię Matt. Nie miałam pojęcia jak oni wszyscy grają, więc nie wiedziałam czy wygramy czy nie. Jedno było pewne, jak zawsze włączy się we mnie duch rywalizacji i zrobię wszystko, żeby wygrać. Założyłam koszulkę na swój mokry strój, żebym czuła się bardziej komfortowo, grając.
  Na plaży było wyznaczone specjalne miejsce do grania, siatka była już rozłożona po środku "boiska". Ustawiliśmy się na miejscach i Liam wyrzucił piłkę do góry, przeciwnej drużynie udało się zdobyć piłkę, gdy Zayn jej nie odbił. Syknęłam pod nosem, chociaż i tak nie dostali za to punktu.
  Po jakichś 10 minutach gry mogłam już stwierdzić, że moja drużyna nie umywała się do ich. U nich każdy grał całkiem dobrze, u mnie nie do końca... Harry parę razy nie odbił piłki, bo potknął się o własne nogi, a Zayn odbijał za lekko albo gdzieś się zapatrzył. Starałam się nadrobić stracone punkty, wiele razy upadałam przy tym na piasek, ale to nie było ważne. Najważniejsze było, żebym wygrała... żebym moja drużyna wygrała. Potrafiłam naprawdę wczuć się w takie rzeczy i strasznie nie lubiłam przegrywać.
  - 19:15 dla Was - powiedział Liam.
  Niall uśmiechnął się do mnie złośliwie, zapewne przypominając sobie jak wcześniej chwaliłam się jak świetnie gram i powiedziałam, żebyśmy byli w osobnych drużynach. Zazgrzytałam zębami, ale teraz była moja kolej, żeby zaserwować. Stanęłam na końcu boiska, które było dosyć krótkie, ale nawet wtedy o tym nie pomyślałam. Podniosłam rękę i przelałam moją całą frustrację w to jedno uderzenie. BUM. Zamknęłam na chwilę oczy, jakby to miało cofnąć to, co się stało. Otworzyłam je z powrotem i Niall dalej leżał na piasku, trzymając się dłonią za nos. Wszyscy już zebrali się nad nim, a on uniósł się i teraz siedział na ziemi. Nie widziałam jego twarzy, więc nie byłam pewna, czy stało mu się coś poważnego.
  Jakbym otrząsnęła się z szoku, dopiero teraz ruszyłam się ze swojego miejsca i podbiegłam do nich.
  - O mój Boże, Niall przepraszam, przepraszam, naprawdę przepraszam - mamrotałam i opadłam na kolana, próbując zobaczyć przy tym jego twarz.
  Niall nic nie odpowiedział, na jego piersi widziałam za to ślady krwi. Harry oderwał jego rękę od twarzy i zobaczyliśmy jego zakrwawiony nos i jak posoka ściekała mu po brodzie. Byłam jedyną osobą, która miała przy sobie teraz koszulkę, więc ściągnęłam ją szybko i podałam blondynowi. Wziął ją ode mnie bez słowa i przyłożył sobie do nosa, po czym wolno wstał.
  - Niall, w porządku? - spytała go Gemma.
  Pokiwał po chwili głową w odpowiedzi, nie patrząc na nikogo, ze wzrokiem utkwionym gdzieś w piasku. Aiden posyłał mi ze swojego miejsca spojrzenia, które mogłyby zabić. Wziął swoją kuzynkę na wakacje z zespołem, którego był ochroniarzem, a ona rozwaliła jednemu z nich nos. Ok, rozumiem, czemu mógłby być na mnie zły.
  - Niall, musimy pojechać do szpitala - powiedział Matt, chwytając go za ramię.
  Horan wyrwał mu rękę z uścisku i zmarszczył brwi, unosząc lekko głowę, by na niego spojrzeć.
  - Nie... Po prostu pójdę już do hotelu.
  Ochroniarz nie wyglądał na zadowolonego, ale chyba stwierdził, że lepiej nie będzie się z nim kłócił.
  - W porządku, ale w takim razie idę z Tobą.
  - Tak, ja też pójdę - dodał Harry.
  - Nie! Mogę pójść sam, dam sobie radę, cholera przecież to tylko parę kroków - rzucił Niall z poirytowaniem.
  Harry wyglądał na dość urażonego, ale Liam położył mu rękę na ramieniu, dając mu znać, by sobie odpuścił. W końcu Niall poszedł sam, najpierw podszedł do miejsca, w którym zostawiliśmy nasze rzeczy, za pewne po to, by wziąć kartę do apartamentu, a później ruszył w stronę wyjścia z plaży. Reszta patrzyła po sobie z niepewnymi minami, nie wiedząc co powinni zrobić. Ale ja wiedziałam, co muszę zrobić. Nie patrząc na nikogo, pobiegłam za Niallem, szybko udało mi się go dogonić.
  - Niall, naprawdę mi przykro.
  Spoglądałam na niego ze smutkiem, ale on nawet nie spojrzał w moją stronę, skupiony na drodze przed sobą. W jednej dłoni trzymał moją koszulkę, przyciśniętą do nosa, a w drugiej trzymał kartę, którą obracał między palcami.
  - Niall...
  - Naprawdę nie lubisz przegrywać, co?
  Wreszcie na mnie spojrzał, ale w jego oczach widziałam tylko jak bardzo był zdenerwowany. Zdenerwowany na mnie. Przecież to był wypadek, czy on naprawdę myślał, że mogłabym zrobić to, żeby mu dopiec? Może i nie lubiłam przegrywać, ale nie, aż tak, by kogoś umyślnie uszkodzić!
  - Nie zrobiłam tego specjalnie! Nigdy bym tego nie zrobiła...
  Niall pokręcił głową i chociaż koszulka zasłaniała jego usta, mogłam się założyć, że uśmiecha się teraz krzywo. Wiedziałam, że lepiej jeśli już dalej za nim nie pójdę i dam mu ochłonąć. Zatrzymałam się i stałam przez chwilę w miejscu, obserwując jak oddala się ode mnie.
  Na pewno nie to El miała na myśli, mówiąc, żebym działała. Rozwalanie nosa chłopakowi, który Ci się podoba, na pewno nie jest dobrym pomysłem. Brawo Sky, spierdoliłaś to.

*

Ok, miało wyjść na jaw kto jej się podoba w całkiem inny sposób
i dopiero w następnym rozdziale, więc nie wiem jak to się stało. ; o



piątek, 21 lutego 2014

14.

 Nigdy wcześniej nie leciałam samolotem, nigdy wcześniej nawet nie byłam na lotnisku. Nie miałam pojęcia jak wygląda procedura dostania się do samolotu. Przy wejściu czekała na mnie El i jeden z ochroniarzy chłopaków, który zaraz zabrał ode mnie bagaż. Od razu później przeszliśmy przez kontrolę. Nie wydawało mi się, żeby One Direction obowiązywały te same zasady co innych ludzi...
  Im bardziej zbliżaliśmy się do samolotu, tym bardziej byłam zdenerwowana, nie pasowała mi w tym wszystkim tylko jedna rzecz.
  - Czy to jest... ich prywatny samolot?
  El pokiwała głową w odpowiedzi, a ja otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia. Wow. Wyjaśniało to jednak brak ludzi czekających na lot czy to, że bez żadnego czekania po prostu mogliśmy wejść do samolotu.
  - To znaczy, samolot nie jest ich, ale tylko my nim lecimy - dodała po chwili.
  Gdy weszłyśmy do środka, cała reszta chyba już tam była. Louis zaraz podszedł do nas i pocałował El w policzek, a mnie szturchnął pięścią w ramię. Tyle w kwestii miłego powitania.
  Harry siedział z jakąś dziewczyną, prawdopodobnie jego siostrą, Liam, Niall i dwóch chłopaków rozmawiało w grupie. Na końcu było 3 ochroniarzy, w tym Aiden. Pomachałam do niego, na co tylko kiwnął mi głową. Najbliżej miejsca, w którym stałam, siedział Zayn, który jedyny z nikim nie rozmawiał. Opadłam na siedzenie obok niego, a za nami usiedli Lou i El.
  Odkąd weszłam do samolotu, nie wydusiłam z siebie ani jednego słowa. Zaciskałam teraz w dłoniach materiał mojej koszulki, nerwowo przesuwając palcami. Czułam, jakby żołądek zawiązał mi się supeł, a serce miało zaraz wyskoczyć z piersi.
  - Pierwszy raz lecisz samolotem?
  Uniosłam głowę, spoglądając na Zayna, który przypatrywał się moim drżącym dłoniom. Nie musiałam nawet nic odpowiadać, bo uśmiechnął się do mnie ze zrozumieniem.
  - Też strasznie bałem się, gdy miałem lecieć pierwszy raz.
  Wiedziałam, że starał się mnie pocieszyć, ale w ogóle nie mogłam się skupić na tym co mówił. Robiło mi się coraz bardziej duszno, chociaż byłam lekko ubrana.
  - Hej Skyler!
  Odwróciłam głowę w stronę Louisa, patrząc na niego ze zdziwieniem. Nigdy nie nazywał mnie moim całym imieniem, właściwie to nikt tego nie robił.
  - Co?
  - Jak masz na drugie imię?
  Wpatrywałam się w niego dalej, jakby przed chwilą wyrosła mu druga głowa.
  - No? - ponaglił mnie, a El z boku zachichotała.
  - Juliet.
  - Skyler Juliet Carter! - zawołał z uśmiechem.
  - Zgadza się - mruknęłam i kątem oka zauważyłam jak bardzo rozbawiony jest Zayn.
  Ok, o co im chodziło?
  - Więc... El mówiła, że kupiłaś sobie naprawdę super strój, co. - Louis puścił mi oczko.
  Wytrzeszczyłam na niego oczy, a później spojrzałam na El, która uśmiechała się do mnie niewinnie.
  - Sky - powiedział znowu Louis. - Co u Twojego brata?
  Zmarszczyłam brwi, przyglądając się mojemu przyjacielowi, zachowywał się dziwniej niż zawsze. Mówił o rzeczach, które w ogóle nie miały ze sobą nic wspólnego.
  - Ym, w porządku.
  - Sky, Sky!
  - Louis, czy Ty jesteś pijany?
  - Pijany z miłości - odpowiedział i pocałował El w policzek.
  - Wow, nie wiedziałam, że potrafisz być taki...
  - Uroczy? - podpowiedział mi.
  - Tandetny - rzuciłam ze złośliwym uśmiechem, na co Louis odpowiedział mi poprzez pokazanie palca.
  Zaśmiałam się lekko, a Lou po chwili odpowiedział mi tym samym. Odwróciłam wzrok od niego i spojrzałam na okno.
  - O mój Boże - jęknęłam.
  Jedyne co widziałam to chmury, lecieliśmy, ja leciałam samolotem... Ale co, nawet nie zauważyłam jak wystartowaliśmy. Byłam zbyt zajęta dziwnym zachowaniem Lou, żeby zwrócić uwagę na coś innego. Och... Spojrzałam znowu na Louisa, który uśmiechał się szeroko w moją stronę.
  - Dzięki - mruknęłam.
  Tak, może zdarzyło mi się zadzwonić w nocy do Louisa i panikować, że nigdzie nie polecę i teraz wszystko było jasne. Louis odwracał moją uwagę od startu samolotu i cholera, naprawdę mu się to udało.
  Siedziałam przez chwilę na miejscu, niepewna tego jak się czuję. Byliśmy już w powietrzu i przez chwilę chciałam dalej panikować, ale... nic takiego się nie działo. Nie czułam żadnego ruchu, gdyby nie widok za oknem, myślałabym, że dalej stoimy na lotnisku. Na moją twarz wypłynął lekki uśmiech, gdy już całkowicie się uspokoiłam.
  Wstałam z miejsca i skierowałam się na tył, gdzie siedzieli ochroniarze. Było ich 4: ten, który wziął ode mnie bagaż na początku i trzech, których siedziało tam od razu, gdy weszłam do samolotu, w tym mój kuzyn. Mimo swoich wielkich rozmiarów, barczystych ramion i surowych twarzy, gdy zobaczyli, że się do nich zbliżam, obdarzyli mnie przyjaznymi spojrzeniami.
  - Wszystko w porządku? - spytał Aiden, przyglądając mi się z niepokojem.
Pokiwałam głową, uśmiechając się do niego uspokajająco.
  - Nie wyglądasz najlepiej, jesteś strasznie blada - mruknął i zmarszczył z niezadowoleniem brwi.
  - Och, tak, nie czułam się zbyt dobrze, ale już mi lepiej, naprawdę - zapewniłam go.
  Rozejrzałam się dookoła, oprócz Zayna i zakochanej pary, nie przywitałam się jeszcze z nikim. Dlatego to było moje kolejne zadanie, po tym jak skończę rozmawiać z Aidenem.
  - Jak Ana?
  Na jego twarzy pojawił się jeszcze większy grymas niż chwilę wcześniej.
  - Wkurzona, że musiałem wyjechać... ale przejdzie jej.
  Zaśmiałam się lekko i poszłam dalej, wcześniej kiwając do całej grupy głową. Harry i jego siostra właśnie o czymś rozmawiali i nie byłam pewna czy do nich podejść. Stanęłam więc niezręcznie w połowie drogi, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Dziewczyna uniosła głowę i spojrzenie jej brązowych oczu spoczęło na mnie, uśmiechnęła się szeroko do mnie, Harry miał taki sam uśmiech.
  - Hej - zawołała. - My się chyba jeszcze nie znamy?
  Harry spojrzał w moją stronę, by zobaczyć do kogo mówi jego siostra i na jego twarzy pojawił się ten sam uśmiech co u niej.
  - Sky!
  Podeszłam do nich i Harry przytulił mnie mocno, co odwzajemniłam, śmiejąc się lekko.
  - To Ty jesteś tą dziewczyną, co narysowała mu penisa na czole? - spytała jego siostra, posyłając mu złośliwy uśmiech. - W takim razie bardzo mi miło, jestem Gemma.
  - I wzajemnie - odpowiedziałam, uśmiechając się do niej przyjaźnie.
  Zwróciłam wzrok na Harry'ego i przyglądałam mu się przez chwilę uważnie, a on spoglądał na mnie nie wiedząc, o co chodzi.
  - Więc widzę, że udało Ci się to zmyć. Brawo Harry!
  Harry wydał z siebie dziwny dźwięk, coś pomiędzy jęknięciem, a warknięciem, za to Gemma wybuchła śmiechem.
  - Och, Harry chyba się zdenerwował, uważaj...
  - W takim razie lepiej stąd pójdę!
   Zostawiłam ich samym sobie i skierowałam się do mojego kolejnego dzisiaj celu, Liama i jego kolegi, który cholera był naprawdę przystojny. Z nimi zostałam dłużej, wciągnęliśmy się w rozmowę o tym co chcielibyśmy robić, gdy już znajdziemy się na miejscu. Nie byłam do końca pewna co sądzić o Andym, co chwilę musiał wtrącić w rozmowę trochę flirtu, na który i tak nie zwracałam uwagi. Może i wyglądał świetnie, ale ja miałam oczy tylko dla jednego chłopaka.
  Później podeszłam do Nialla i jego kuzyna, który siedzieli blisko tamtej dwójki. Stanęłam przed nimi i nagle myśl pojawiła się w mojej głowie... że też wcześniej o tym nie pomyślałam. Czy to mógł być ten kuzyn, Deo, któremu Niall wysłał moje zdjęcie w klubie?
  - Sky!
  Niall podniósł się z miejsca i objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego. Widziałam jak jego kuzyn unosi głowę, by spojrzeć na nas i po zobaczeniu mojej twarzy, uniósł brew z zaciekawieniem.
  - Deo, to Sky, moja znajoma. Sky, to Deo, mój kuzyn. - Niall przedstawił nas sobie i usiadł z powrotem.
  Oczywiście, że to musiał być akurat on...
  - Bardzo mi miło. - Deo zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głowy.
  - Nie dziwię się, ze Ci miło, w końcu będziesz miał okazję, żeby się ze mną przespać - powiedziałam, nawiązując do SMS-a, jakiego napisał Niallowi.
  Przez moment na jego twarzy widać było zdezorientowanie, ale po chwili jego policzki zrobiły się całe czerwone. Niall patrzył to na mnie, to na niego, zapewne nic nie pamiętał z tamtego wieczoru, tak dużo wypił.
  - Ja um... to był żart - w końcu wykrztusił z siebie Deo.
  - Teraz chyba powinnam poczuć się obrażona, co?
  Mówiłam cały czas z poważną miną i widziałam jak Deo coraz bardziej się denerwuje, zresztą Niall też wyglądał jakby przed chwilą przydarzyło mu się coś strasznego. Puściłam oczko do blondyna, by dać mu znać, że tak naprawdę nie jestem zła.
  - Deo, lepiej już nic nie mów, tylko się pogrążasz - Niall wtrącił się do rozmowy i poklepał swojego kuzyna po ramieniu.
  Nawet się z nimi nie żegnając, wróciłam wreszcie na swoje wcześniejsze miejsce. Przywitałam się już ze wszystkimi, więc teraz mogłam spokojnie usiąść. Zayn spojrzał na mnie ze skrzywioną miną.
  - Gdzie byłaś?
  Wzruszyłam nieznacznie ramionami i uśmiechnęłam się do niego szeroko, Zayn przez chwilę spoglądał na mnie z tą niezadowoloną miną, ale w końcu jego usta uniosły się w uśmiechu. Zaśmiałam się lekko, zadowolona ze swojego osiągnięcia i oparłam głowę o ramię Malika. Teraz zostało mi jeszcze wytrzymać te kilka godzin lotu.

*

  Nasz apartament składał się z ogromnego salonu, kuchni, 5 pokoi, 2 łazienek i przestronnego balkonu. Na dodatek ochroniarze mieli swój własny kompleks. Nawet nie chciałam myśleć ile pieniędzy musiało na to pójść.
  Opadłam na kanapę i rozejrzałam się dookoła. Ogromny telewizor, odtwarzacz DVD, kanapy, fotele, szafa, stolik, parę szafek i kominek. Nieźle.
  Byłam naprawdę zmęczona po locie, większość czasu spędziłam na graniu z Zaynem na jego telefonie. Pościągaliśmy różne gry z internetu i rywalizowaliśmy o to, kto zdobędzie najlepszy wynik. O co przypomniało mi... Wyciągnęłam telefon z kieszeni i przytrzymałam przycisk, by go włączyć. Szybko wpisałam pin i mój telefon zaczął piszczeć, jakby oszalał. Otworzyłam szeroko oczy, wpatrując się w ekran. 20 nieodebranych połączeń od mojej mamy. Od razu wybrałam jej numer i ze zniecierpliwieniem czekałam, aż odbierze, a co jeśli coś się stało?
  - Sky! - usłyszałam zdenerwowany głos mojej mamy.
  - Coś się stało?
  - Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? Miałaś zadzwonić od razu jak dotrzecie do hotelu!
  - Co...
  Słuchałam z niedowierzaniem w to co mówi, zaczęła jeszcze trochę krzyczeć, że wiedziała, że nie powinna mnie puszczać i w ogóle nie dała mi dojść do głosu. Po dłuższej chwili wreszcie zaległa cisza, więc korzystając z okazji powiedziałam:
  - Mamo, dopiero co weszliśmy do naszego apartamentu. Myślałaś, że ile trwa ten lot?
  Gdybym ją teraz widziała, posłałabym jej kpiące spojrzenie. Przez chwilę nic nie odpowiedziała i mogłam się założyć, że jej policzki zrobiły się teraz mocno czerwone.
  - Więc wszystko w porządku? Jak pogoda? - spytała w końcu.
  - Jest baaardzo ciepło, jutro na pewno pójdziemy się poopalać, dzisiaj może tylko zwiedzimy najbliższą okolicę, jest dość późno. - ułożyłam się wygodniej na kanapie, zajmując praktycznie jej całą powierzchnię.
  - A jak pokoje?
  - Mamy 5 pokoi, każdy wygląda tak samo, łóżko, telewizor, dwie duże szafy, lustro.
  - 5? To będziesz z kimś w pokoju? - dało się poznać w jej głosie, że ją to zaniepokoiło.
  Cholera, nawet wcześniej nad tym nie myślałam... Niby z kim będę w pokoju, przecież nie mogę być z Zaynem.
  - Z El, dziewczyną Louisa - powiedziałam, choć wiedziałam, że to nieprawda.
  - W porządku - mruknęła. - Muszę kończyć, za dużo pieniędzy już na to idzie.
  Zachichotałam i gdy pożegnałyśmy się, schowałam telefon do kieszeni, po czym wstałam z kanapy. Cała reszta stała teraz w kuchni i nie wiem jakim cudem nie słyszałam ich z miejsca, w którym byłam.
  - Ja chcę ten drugi pokój od wejścia!
  - Niall, co za różnica, wszystkie pokoje wyglądają tak samo... - Liam masował sobie skronie, najwidoczniej zmęczony już rozdzielaniem pokoi.
  Stanęłam z boku, czekając na przebieg wydarzeń. Tak jak podejrzewałam Louis i El zajęli jeden pokój dla siebie, Niall i Deo mieli inny dla siebie, tak samo Harry i Gemma.
  - W porządku, już wszyscy? - spytał Liam ze zmęczeniem.
  Uniosłam głowę i zobaczyłam, że siostra Harry'ego się we mnie wpatruje.
  - Ja będę ze Sky.
  Harry już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował i chyba dopiero teraz wszyscy zrozumieli, że właściwie nie miałam z kim innym być w pokoju.
  - Świetnie. Harry? - Zayn spojrzał na niego, a Harry pokiwał w odpowiedzi głową.
 - Ok, chodź Andy. - Liam pierwszy wyszedł z kuchni.

*

  Przechadzaliśmy się wolno uliczką, na dworze było już ciemno, jedynie latarnie oświetlały otoczenie i światła z mijanych przez nas lokali. Na zewnątrz nie było zbyt wielu ludzi, ale chłopcy i tak dla pewności ubrali sobie okulary przeciwsłoneczne. Dwójka ochroniarzy szła za nami w pewnej odległości, sprawiając pozory, jakby wcale nie byli z nami.
  Nie mogłam się powstrzymać i co chwilę zerkałam na niego. Wyglądał na takiego szczęśliwego, uśmiech w ogóle nie schodził mu z twarzy. Wydawało mi się, że miało to coś wspólnego z tym, że byliśmy na zewnątrz i nikt ich nie zaczepił, po prostu spacerowaliśmy, nie przejmując się niczym. Nie zwracałam nawet uwagi na nic co znajdowało się dookoła, mimo, że byłam w nowym miejscu. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, w tym świetle latarni i błyszczącymi ze szczęścia oczami był dla mnie jedyną rzeczą wartą oglądania.
  Potknęłam się. Naprawdę się potknęłam. Nie zwracałam uwagi na nic innego, więc nie zauważyłam jak płyta chodnikowa odstawała w jednym miejscu. W ostatniej chwili Louis mocno chwycił mnie za ramię i podciągnął do pionu.
  Czułam jak robi mi się gorąco w twarz, byłam przekonana, że Louis przyłapał mnie na patrzeniu się na mój obiekt westchnień.
  - Hej, pierwszy dzień, a Ty już chcesz sobie zrobić krzywdę. Aż tak jest źle?
Odetchnęłam z ulgą, słysząc żartobliwy ton Lou i tylko zaśmiałam się w odpowiedzi. Jednak miałam jeszcze trochę szczęścia. Spojrzałam na El, a ona spoglądała na mnie z tym samym uśmiechem, co wtedy gdy spytała mnie czy lubię któregoś z nich bardziej niż pozostałych. Uśmiechała się, jakby coś wiedziała i przez to zaczęłam trochę panikować. Zauważyła to, zauważyła, że się na niego patrzyłam. El zwolniła kroku i szarpnęła mnie za ramię, bym szła z nią z tyłu.
  - Wiedziałam - powiedziała cicho, tak bym tylko ja to usłyszała.
  - Hm? - udawałam, że nie mam pojęcia o czym mówi.
  - Nawet tego ze mną nie próbuj.
  Louis odwrócił się na nas, a El machnęła na niego ręką, by szedł dalej.
  - Wiedziałam, że Ci się podoba.
  El spoglądała na mnie kątem oka, a ja tylko pokręciłam przecząco głową.
  - Mówiłaś, że nie pamiętasz połowy moich urodzin, prawda? - spytała z szerokim uśmiechem na twarzy.
  Gdy to usłyszałam, nogi, aż odmówiły mi posłuszeństwa. O mój Boże, co zrobiłam? Dziewczyna pociągnęła mnie znowu, bym zaczęła z powrotem iść. Po chwili przypomniałam sobie, że El raz już próbowała mnie nabrać, może robiła to drugi raz.
  - Nie dam Ci się znowu nabrać.
  El przewróciła oczami i ok, byłam całkiem pewna, że tym razem mówi poważnie.
  - Spałyśmy we dwie w pokoju Louisa i muszę przyznać, że byłaś naprawdę gadatliwa. - moja przyjaciółka zachichotała, a ja ze zniecierpliwieniem czekałam co powie dalej.
  - Niby co takiego powiedziałam?
  - Powiedziałaś mi, że Ci się podoba, że uwielbiasz jego charakter, że ma takie piękne oczy, ach i oczywiście uśmiech, nad nim zachwycałaś się najbardziej.
  To naprawdę brzmiało, jakbym ja mogła jej to powiedzieć. Wpatrywałam się w nią wielkimi oczami, a El zaczęła dalej mówić:
  - Wtedy jak byłyśmy na zakupach, spytałam Cię czy któryś z nich Ci się podoba, bo chciałam się upewnić, w końcu byłaś pijana jak mi to wtedy mówiłaś. - El rozglądała się przez chwilę po okolicy i wróciła do mnie wzrokiem, po czym puściła mi oczko. - Dzisiaj mnie upewniłaś.
  Nawet nie wiedziałam co odpowiedzieć, nie było już sensu zaprzeczać, El wiedziała. Właściwie chyba czułam się z tym lepiej, że ktoś wiedział, że mogłam z kimś o tym porozmawiać.
  - Nie rozumiem tylko dlaczego tak bardzo nie chciałaś, żebym się dowiedziała - mruknęła.
  - Nikt nie wie... Miałam nadzieję, że mi przejdzie, jeśli nie powiem tego na głos, wiesz?
  El pokiwała głową, ale patrzyła na mnie dość dziwnie.
  - Po prostu nie wiem, co powinnam zrobić - dodałam cicho.
  - Ok, wiesz co moim zdaniem powinnaś zrobić?
  Uniosłam brew, spoglądając na nią z ciekawością, a ona uśmiechnęła się szeroko.
  - Działaj.

*

El wie, niedługo Wy też będziecie wiedzieć. ;D
Chętnie z Wami pogadam, więc jeśli macie twittera to -> mój twitter
Dzięki za wszystkie komentarze <3

niedziela, 16 lutego 2014

13.

  2 godziny, 37 minut.
  Dokładnie tyle już czasu minęło, odkąd dałam El zaciągnąć się do centrum handlowego, gdzie chodziłyśmy od sklepu do sklepu. Miałam już dość, nie znosiłam chodzić na zakupy, ale za to uwielbiałam mieć nowe ubrania. Nie do końca dało się pogodzić te dwie rzeczy ze sobą, więc z wielkim bólem zgodziłam się na propozycję dziewczyny. Teraz trochę żałowałam tej decyzji, wyobrażając sobie jak mogłabym się teraz obijać w domu, jedząc ogromne ilości jedzenia.
  Odwiesiłam wieszak z czerwoną bluzką na swoje miejsce, zdecydowanie nie w moim stylu. Zmarszczyłam nos, rozglądając się dookoła, by znaleźć moją towarzyszkę, ale nie mogłam jej nigdzie dostrzec. Jeśli kolejny raz wyszła ze sklepu, nic mi nie mówiąc, to naprawdę jej coś zrobię. Albo zadzwonię do Louisa i się na nią poskarżę.
  Przecisnęłam się między dwoma kobietami, które głośno rozmawiały o jakiejś imprezie i wreszcie udało mi się zauważyć El, praktycznie na końcu pomieszczenia.
  - Granatowa czy szara?
  Pokazała mi dwie sukienki, które trzymała w dłoni. Były takie same, różniły się tylko kolorem. Spoglądałam przez chwilę to na jedną, to na drugą i w końcu powiedziałam:
  - Ym, granatowa.
  El spojrzała na mnie z niezadowoleniem.
  - Miałaś powiedzieć, że szara.
  Pokręciłam głową z rozbawieniem, po co pytała mnie o zdanie, skoro już wiedziała, która bardziej jej się podobała.
  Po chwili szłyśmy do przymierzalni i niosłam kupkę ubrań, którą El wcisnęła mi w ręce. Na szczęście nikogo nie było w przebieralniach, więc nie musiałyśmy czekać.
  - Trzymaj. - wyciągnęłam ręce w stronę El, która już weszła do pierwszej przymierzalni z brzegu.
  - Co? Oh, to wybrałam dla Ciebie. - puściła mi oczko i zasłoniła mi przed twarzą zasłonkę.
  Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywałam się przez chwilę w ubrania, tak bardzo nie chciało mi się przymierzać tego wszystkiego. Z ociąganiem weszłam do przymierzalni obok tej, w której była El. Rzuciłam rzeczy na plastikowe siedzenie i szybko ściągnęłam moją koszulkę.
  - Nie mogę uwierzyć, że już jutro lecimy. - usłyszałam jej głos za ścianą, gdy męczyłam się z przeciągnięciem jakiejś kwiecistej bluzki przez głowę. Cholera, chyba włosy zahaczyły mi się o guzik.
  - Ym, tak, ja też - wymamrotałam przez materiał na twarzy.
  - Co Ty tam robisz? Słychać, jakbyś się z kimś biła.
  Zwycięstwo! Udało mi się ściągnąć bluzkę i nawet nie wyrwać sobie przy tym, aż tak dużej ilości włosów.
  - Małe problemy techniczne - odpowiedziałam, biorąc do ręki kolejną rzecz. - Jaka jest siostra Harry'ego?
  Naprawdę miałam nadzieję, że okaże się miłą osobą i może będę mogła nawiązać z nią tak dobry kontakt jak z El. Dobrze, by było mieć tam ze sobą kolejną przyjaciółkę.
  - Jest świetna, uwielbiam ją! Na pewno ją polubisz - zapewniła mnie.
  Wygładziłam na sobie materiał sukienki i obejrzałam się w lustrze. Całkiem, całkiem. El naprawdę miała dobry gust. Została mi już ostatnia rzecz do przymierzenia.
  - Strój kąpielowy, serio?
  Przyjrzałam się śliskiemu materiałowi w moich dłoniach, ale za dużo to go nie było. Małe, białe kropki odznaczały się na granatowym tle.
  - A w czym innym chcesz siedzieć na plaży?
  Ok, miała rację. Ledwo przebrałam się w strój, a głowa El wychyliła się zza zasłony.
  - Mogłam być goła...
  El zachichotała i obejrzała mnie od góry do dołu.
  - Wyglądasz cholernie seksownie, musisz go kupić.
  Uśmiechnęłam się do niej lekko i pokiwałam głową, przeglądając się ostatni raz w lustrze.
  Potem skierowałyśmy się do kasy, ja kupiłam sobie strój i sukienkę, które El mi wybrała, a ona kolejny raz zdecydowała się na masę ciuchów, chociaż już nosiłyśmy pełno toreb z wcześniejszych sklepów, które dzisiaj odwiedziłyśmy. Większość z nich należała do El, oczywiście.
  - Proszę, powiedz, że to koniec - jęknęłam.
  Marudziłabym o wiele więcej, gdyby nie to, że biegałam rano, co zawsze poprawiało mi humor.
  - Ale zostało jeszcze parę świetnych sklepów! - rozejrzała się dookoła i jej wzrok spoczął na kawiarni. - Ok, mam pomysł, wypijemy kawę i wrócimy do zakupów.
  Lepsze to niż nic, pomyślałam i ruszyłam za nią. Zamówiłyśmy sobie po małej kawie z ogromną ilością mleka i usiadłyśmy w miękkich fotelach.
  - Teraz już chyba mnie nie zmusisz, żebym stąd wstała.
  El zaśmiała się i napiła ze swojej filiżanki, wyglądała jakby chciała mnie o coś zapytać, ale nie popędzałam jej. Rozejrzałam się dookoła, wokół nie było zbyt wiele ludzi, ale grupka dziewczyn co chwilę spoglądała w naszą stronę, rozmawiając ze sobą. Chyba rozpoznały El. Przypatrywałam się im dalej i chyba się speszyły, bo szybko odwróciły się plecami w moją stronę. Wróciłam wzrokiem do swojej filiżanki i objęłam ją dłońmi. Przez chwilę piłam wolno kawę, próbując uniknąć poparzenia się w język. Za wiele razy mi się to już zdarzyło...
  - Jak dogadujesz się z chłopcami?
  Uniosłam głowę, spoglądając na El ze zdziwieniem. Takiego pytania się nie spodziewałam. Od razu też zrozumiałam, że chodzi jej o chłopaków z One Direction.
  - Ym, w porządku, ostatnio nie widziałam ich zbyt często, oprócz Louisa - zaczęłam się bawić łyżeczką. - ale tak, bardzo ich wszystkich lubię.
  - A może któregoś z nich lubisz bardziej? - El uniosła brew, uśmiechając się szeroko w moją stronę.
  - C-co? Nie - powiedziałam szybko i czułam jak robi mi się gorąco w policzki.
  El przyglądała mi się wciąż tym z samym uśmiechem na ustach, jakby wiedziała coś o czym ja nie wiem.
  - Naprawdę? Szkoda, myślę, że fajnie byłoby, gdybyś była z którymś z nim.
  - Dlaczego? - spytałam mimowolnie, pozwalając, by przemówiła przeze mnie ciekawość.
  - Spędzałybyśmy więcej czasu razem, a tak to nowa dziewczyna któregoś może okazać się kompletną jędzą, której nie polubię.
  Och, o to jej chodziło. Pokiwałam głową, a El wciąż wpatrywała się w moją twarz, jakby próbowała znaleźć tam jakąś odpowiedź. W końcu uśmiechnęła się pod nosem i odsunęła od siebie filiżankę.
  - To co, gotowa na dalsze zakupy?
  Nie, wolałabym pójść do domu i włączyć sobie jakiś serial na laptopie, choć i tak nie miałam takiej możliwości. Nawet jakbym poszła teraz do siebie, musiałabym się zacząć pakować na wyjazd.
 Wstałam z miejsca bez słowa i gdy zrobiłam krok, wpadłam na jakąś dziewczynę. Spojrzałam w dół na moją koszulkę, na której było widać teraz wielką pomarańczową plamę z soku. Dziewczynie naprawdę było przykro i przepraszała mnie chyba z 10 razy, ale powiedziałam jej, że nic się nie stało i wreszcie poszła. Właściwie to uczyniła mi przysługę, chociaż nie zdawała sobie z tego sprawy. Wreszcie miałam idealny powód, by zakończyć nasze zakupy. Lubiłam spędzać czas z El, ale gdy w grę wchodziło łażenie po sklepach i przymierzanie ubrań, zdecydowanie odpadałam.
  El stała z boku, śmiejąc się przez tę całą sytuację, ale mina jej zrzedła, gdy usłyszała moje pytanie.
  - To co w takim razie chyba mogę już sobie odpuścić dalsze zakupy?
  Moja przyjaciółka westchnęła głośno, niezadowolona z tego planu, ale pokiwała głową. Wreszcie.
  - Dobra marudo, to zobaczymy się jutro na lotnisku.
  Uśmiechnęłam się do niej szeroko, słysząc jej słowa. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę już jutro, miałam wrażenie, jakby dopiero wczoraj Louis spytał czy chcę z nimi polecieć. Czas minął mi jednak w mgnieniu oka i jutro o tej samej godzinie będę siedzieć w samolocie.
  - Tak, do zobaczenia na lotnisku.

*

  Upchałam kolejną koszulkę w walizce i otarłam czoło z potu. Kto by pomyślał, że pakowanie może być, aż tak męczące. Ok, koszulki są, spodenki są, sukienki są... Kolejnym moim celem była bielizna, ale szuflada z nią była tak daleko. Jęknęłam pod nosem, wpatrując się w nią, jakby od mojego spojrzenia miała przysunąć się w moją stronę. Marzenia.
  Drzwi od mojego pokoju otworzyły się i spojrzałam zaskoczona w tamtą stronę. Blondynka weszła do środka, zamknęła za sobą drzwi i usiadła na moim łóżku jak gdyby nigdy nic.
  - Wybierasz się dokądś? - spytała Cass z kamienną twarzą.
  - Lecę na Teneryfę - odpowiedziałam, uśmiechając się do niej niepewnie.
  Wstałam z mojego miejsca i podeszłam do szuflady, w której miałam bieliznę.
  - Wow, to świetnie - mruknęła chłodno.
  - Jak Twoja mama? - spytałam, otwierając szafkę i przeglądając jej zawartość.
  - W porządku.
  W pokoju zapanowała cisza, ja dalej zajmowałam się pakowaniem, a Cass siedziała na moim łóżku, wpatrując się w podłogę.
  - Byłam dzisiaj na zakupach z El i...
  - Dzwoniłam do Ciebie kilka razy i nigdy nie odebrałaś. - uniosła głowę, wbijając we mnie chłodne spojrzenie.
  Przyklepałam rzeczy w walizce i odwróciłam twarz w jej stronę.
  - Wiem, przepraszam, po prostu byłam wtedy z Louisem i nie mogłam rozmawiać. Miałam później oddzwonić, ale jakoś zawsze wypadało mi z głowy.
 Cass prychnęła pod nosem, mrucząc coś co brzmiało jak "oczywiście".  Uniosłam brwi, wpatrując się w nią teraz uważniej. Wyglądała tak jak zawsze, może tylko miała większe wory pod oczami i zdecydowanie nie miała dobrego humoru, który normalnie często jej towarzyszył.
  - A co to miało znaczyć?
  Dziewczyna milczała przez chwilę, po czym wstała z łóżka, przybliżając się do mnie.
  - Wiesz ostatnio jedyne co Cię interesuje to Louis, jedyna osoba, z którą chcesz spędzać czas to Louis...
  - Nieprawda - przerwałam jej, wstając z podłogi. - Po prostu wiem, że byłaś ostatnio zajęta sprawami w domu.
  - Dlatego nie odbierałaś ode mnie telefonu przez ponad 2 tygodnie? Dlatego nie mogłaś do mnie oddzwonić?
  Zacisnęłam mocno usta, nie dając po sobie poznać, jak źle się teraz czułam. Cass miała rację, kompletnie się od niej odcięłam i nawet nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam. Moja duma jednak nie pozwoliła mi tego przyznać.
  - Czy Ciebie interesuje jeszcze cokolwiek innego od niego?
  - To Ty jesteś osobą, która jedyne co robi to gada o chłopakach - burknęłam ze złością - O Harrym.
  Cass pokręciła z niedowierzaniem głową i wyglądała jakby usłyszała właśnie naprawdę zabawny dowcip.
  - Tak, ostatnio napraaawdę dużo gadałam do Ciebie o Harrym - powiedziała ironicznie.
  Otworzyłam usta, ale szybko je zamknęłam, nie wiedząc co odpowiedzieć.
  - Powiedz o co chodzi. Zakochałaś się w nim, co?
 - C-co... nie. - pokręciłam szybko głową, ale ona jakby w ogóle tego nie zauważyła.
  - Zakochałaś się w nim, ale on niestety ma dziewczynę, więc teraz próbujesz spędzić z nim jak najwięcej czasu, będąc dobrą przyjaciółką, hm? - Cass uniosła brew i po chwili pokiwała głową, jakby już znała odpowiedź. - Musisz więc oczywiście spędzać też czas z jego dziewczyną, chodzić z nią na zakupy. Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej, zgadza się? Chociaż... - na jej twarz wypłynął sztuczny uśmiech. - przyjaciół też ostatnio nie trzymałaś blisko.
  Po wszystkim co powiedziała, trudno było mi cokolwiek z siebie wykrztusić. Nic z tego nie było prawdą, pewnie nawet ona zdawała sobie z tego sprawę, ale za bardzo była na mnie zła, by to dostrzec.
  - Cass, przepraszam.
  Blondynka pokręciła głową, wciąż z tym dziwnym grymasem na twarzy, imitującym uśmiech.
  - Przepraszam.
  - Baw się dobrze ze swoimi nowymi przyjaciółmi na Teneryfie.
  Wyszła. Tak po prostu wyszła. Zacisnęłam mocno oczy, starając się nie zacząć płakać. Bo ja nigdy nie płakałam, nie pokazywałam innym swoich słabości, nawet samej sobie.
  Jak mogłam być taka głupia? Jak mogłam tak po prostu odsunąć ode mnie moją najlepszą przyjaciółkę? Po tym wszystkim co dla mnie zrobiła.
  Wyszłam szybko z pokoju i zbiegłam po schodach. Nawet nie ubrałam butów, po prostu szybko wybiegłam na chodnik i rozejrzałam się dookoła, ale jej już nigdzie nie było widać. Dałam ponieść się emocjom i krzyknęłam ze złości, po czym dostrzegłam mojego sąsiada wpatrującego się we mnie, jakbym była wariatką. I może nią byłam. Kto normalny potraktowałby tak swoją przyjaciółkę?
  Postanowiłam, że lepiej będzie, jeśli dam Cass trochę ochłonąć. Po powrocie z Teneryfy przyjdę do niej i będę błagać ją na kolanach o przebaczenie. Cass nie należała do osób, które długo się o coś gniewały, ale też nigdy wcześniej nie doszło między nami do czegoś takiego.
  Wróciłam do domu i trzasnęłam za sobą drzwiami. Uśmiechnęłam się lekko, gdy dostrzegłam mojego tatę, śpiącego na kanapie w salonie. Podeszłam do niego, starając się nie hałasować, a potem zabrałam pilota z jego ręki. Wyłączyłam telewizor i westchnęłam cicho, spoglądając na jego spokojną twarz. Gdybym tylko mogła też się tak teraz czuć.
 Wróciłam do pokoju i mojego niedokończonego pakowania. Wcześniej męczyło mnie to i chciałam jak najszybciej mieć je z głowy, ale teraz pomagało mi się uspokoić, zająć czymś ręce. Zdecydowanie poszło mi to za szybko, bo nim się obejrzałam, skończyłam i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Chciałam, żeby było już późno i mogłabym po prostu zasnąć i niczym się nie przejmować.
  Chciałam zadzwonić do Louisa i opowiedzieć mu o mojej kłótni z Cass, ale wtedy jej słowa zawtórowały mi w głowie, że on jest jedyną osobą, która mnie interesuje. Oczywiście, że to nie była prawda. Odrzuciłam od siebie telefon ze złością i na szczęście wylądował na łóżku.
  Byłam zła, naprawdę zła, ale nie na Cass. Byłam zła na siebie za to jak się zachowałam. Dałam za bardzo wciągnąć się w nową przyjaźń, zapominając o tej starej. Nie była to też wina Louisa, on nie zrobił nic złego, wszystkiemu byłam winna tylko i wyłącznie ja.
  Mimo wczesnej godziny, postanowiłam wziąć prysznic, może to pomogłoby mi się trochę rozluźnić. Dzięki gorącej wodzie moje ciało zdecydowanie nie było już tak spięte, ale dalej męczyły mnie te wszystkie myśli o Cass.
  Wyszłam z łazienki i wpadłam na mojego brata, tylko jego mi teraz brakowało... Przewróciłam oczami, gdy tylko stał tak, spoglądając na mnie. W końcu ze znudzeniem wymalowanym na twarzy spytał:
  - Jutro jedziesz?
  - A co będziesz tęsknił? - uśmiechnęłam się nieznacznie, co przyszło mi dość trudno.
  - Nie. - Seth skrzywił się, jakby usłyszał coś okropnego. - Cieszę się, że Cie nie będzie.
  Wzruszyłam ramionami, nieprzejęta jego słowami. Nieważne, tak od zawsze wyglądały moje kontakty z bratem.
  - Ok - odpowiedziałam i ruszyłam do pokoju.
  - Serio bujasz się z One Direction?
  - Serio bujam się z One Direction - odpowiedziałam nieco rozbawiona i odwróciłam się w jego stronę. - A co chcesz ich poznać? Mówiłeś, że są "lamerscy".
  - Bo są - odburknął i szybko poszedł do swojego pokoju.
  Pokręciłam głową, śmiejąc się lekko. Mój brat na coś przynajmniej się przydał. Udało mu się mnie rozśmieszyć. Widać było po nim, że chciałby ich poznać, ale duma nie pozwalała mu to przyznać. Widocznie byliśmy jednak bardziej podobni do siebie niż myślałam.
  Stojąc w korytarzu, usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc weszłam do pokoju i rzuciłam się na niego szybko, mając nadzieję, że to Cass. Niestety, nie miałam, aż takiego szczęścia. Odebrałam telefon, niezbyt zainteresowana, widząc, że to nieznany numer.
  - Halo?
  - Dzień dobry, dzwonię z ośrodka dla umysłowo chorych w Islington, czy zgadza się Pani na akceptowanie połączenia? - ze słuchawki wydobył się miły głos.
  Mój oddech przyśpieszył, a ręka z telefonem przyłożonym od ucha, zadrgała, tak, że prawie wypuściłam przedmiot z ręki. To nie mogło dziać się naprawdę. Właśnie śniłam, to był koszmar i jedyne co musiałam zrobić to się z niego obudzić. Uszczypnęłam się mocno w ramię, ale to nic nie dało. Dalej miałam komórkę przy twarzy, a osoba po drugiej stronie oczekiwała, aż coś powiem.
  - Nie.
  Rozłączyłam się szybko, nie czekając na odpowiedź. Przez długi czas leżałam w tym samym miejscu, wpatrując się w komórkę, spoczywającą wciąż w mojej dłoni. Serce biło mi tak mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć ze swojego miejsca. Dlaczego zawsze po jednej katastrofie musi przychodzić kolejna? Wszystko ostatnio było zbyt piękne, w końcu coś musiało się spierdolić. Byłam już zmęczona dzisiejszym dniem, najpierw sytuacja z Cass, później to. Teraz mogłam tylko liczyć na to, że nie przydarzy mi się nic więcej.
  Musiałam się wyrwać z tego miasta, z tego kraju i całe szczęście już jutro to zrobię. Wsiądę w samolot, polecę na Teneryfę i będę się zajebiście bawić. Prawda?

*

Nie wierzę, że tak szybko napisałam ten rozdział.
Dodaję go już, a co mi tam!
Odpowiadając na komentarze, dowiecie się kto podoba się Sky jakoś w 15, 16 rozdziale.
Jak myślicie którego z chłopaków jest za mało w opowiadaniu?

piątek, 14 lutego 2014

12.

 Trafiłam do najlepszego miejsca na świecie. Dziękuję Ci wszechświecie. Rozglądałam się dookoła z zachwytem, starając się niczego nie przegapić. To był raj dla moich oczu, nie mogłam się napatrzeć na to wszystko, ale zaraz miała przyjść jeszcze lepsza część mojej wizyty tutaj.
  Stałam właśnie po środku cukierni o prostej nazwie "Słodkości" i miałam za zadanie wypróbować mnóstwo tortów na ślub mojego kuzyna. Idealne zlecenie dla mnie!
  - Wiesz, nie myślałam, że naprawdę zaprosisz mnie na testowanie tortów - powiedziałam do Anabelle.
  Ok, może wspominałam jej raz czy dwa, że chętnie bym przyszła pomóc jej w tej sprawie, ale nie myślałam, że traktowała mnie poważnie. W każdym bądź razie, cieszyłam się, że po mnie zadzwoniła. Była jeszcze z nami jej druhna, ale nie przypadła mi do gustu ani trochę. Wydawała się straszną jędzą, więc gdy tylko zmierzyła mnie wzrokiem, trzymałam się od niej z daleka.
  - Przecież obiecałam Ci, że po Ciebie zadzwonię. - Ana uśmiechnęła się do mnie szeroko i usiadłyśmy wszystkie przy stoliku.
  - Nie myślałam, że mówiłaś poważnie... chociaż miałam taką nadzieję.
  Ana zaśmiała się głośno, a jej przyjaciółka zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem. Ktoś tu chyba był w złym humorze. Odwróciłam głowę w drugą stronę, nie zwracając na nią uwagi i wróciłam do przyglądania się ciastom za ladą. Po chwilę miła starsza pani, z którą Ana umówiła się wcześniej, wróciła do nas z trzema talerzykami. Już czułam jak ślinka mi cieknie na samą myśl, że będę to zaraz jadła.
  - Tort truskawkowy - powiedziała, kładąc przed nami ciasto.
  O. mój. Boże. Ta kobieta była cudotwórcą, nigdy nie jadłam tak pysznej rzeczy. Później był tort czekoladowy, waniliowo-malinowy, bananowy, a na koniec z jagodami. Chyba nie muszę mówić, że wszystkie były cholernie pyszne? Chciałabym zamieszkać w tej cukierni albo porwać tę kobietę i zmuszać ją, żeby dla mnie codziennie piekła.
  - Proszę Cię, Ana, musisz wziąć wszystkie.
  Starsza pani zaśmiała się cicho, a druhna Any wpatrywała się we mnie z tą swoją krzywą miną. Tak, tak, też Cię nie lubię, więc przestań się patrzeć.
  - Uwierz mi, chciałabym! - zawołała przyszła panna młoda.
  W końcu po długich debatach i kolejnych zjedzonych przeze mnie kawałkach ciast, udało nam się zdecydować. Na weselu będą dwa torty: czekoladowy i waniliowo-malinowy. Byłam dość zadowolona z tego wyboru, bo tort, który wybrała panna jestem-wredną-jędzą nie został wybrany. Uśmiechałam się z satysfakcją, gdy wychodziłyśmy ze sklepu.
  - Podwieźć Cię gdzieś? - spytała Ana, wyciągając z torebki kluczyki od swojego samochodu.
  - Jeśli mogłabyś do domu... - przerwałam, widząc spojrzenie jej przyjaciółki. - ...chłopaków, miałam spotkać się z Aidenem.
  Ana pożegnała się z dziewczyną, na co odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że nie będzie z nami jechać. Zajęłam miejsce z przodu i rozsiadłam się wygodnie, o matko, ale byłam pełna.
  Aiden obiecał mi pomóc w przekonaniu rodziców do wyjazdu, choć mi wydawało się, że mama łatwo się zgodzi, to on uparł się, że pójdzie ze mną. Dlatego teraz jechałam do domu One Direction, gdzie się z nim umówiłam. Nie mogłam się już doczekać, jedyne o czym teraz myślałam to Teneryfa, no może moje myśli zaprzątał jeszcze pewien chłopak, który posiadał najpiękniejszy uśmiech na świecie. Nieważne co robiłam, zawsze przyłapywałam się na tym, że moje myśli schodziły na niego. Nie byłam tylko pewna co powinnam z tym zrobić.
  -Sky. - Ana szturchnęła mnie w ramię i dopiero teraz zauważyłam, że się zatrzymałyśmy.
  Pod domem chłopaków był tłum dziewczyn, jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by było ich tutaj tyle, gdy przychodziłam do Louisa lub reszty. Mogłam się jedynie cieszyć, że i tak niewiele fanek wiedziało, gdzie mieszkają chłopcy. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, które zasłoniły mi pół twarzy, a na głowę naciągnęłam kaptur mojej szerokiej bluzy. Odetchnęłam głęboko, szykując się do spotkania z nieznanymi mi dziewczynami. Musiałam przyznać przed samą sobą, że trochę mnie to stresowało i Ana chyba też to zauważyła.
  - Spokojnie, nie zjedzą Cię. - uśmiechnęła się do mnie lekko i kiwnęła głową w stronę domu. - Powiedz ochroniarzowi, że widzimy się o 17.
  Zaśmiałam się lekko na jej słowa, to dopiero czułe słówko na określenie swojego narzeczonego. Pożegnałam się z nią i wyszłam z auta, od razu zaczynając iść najszybciej jak potrafiłam w stronę bramki. Przepchnęłam się pomiędzy kilkoma dziewczynami, trzymając głowę w dół, naprawdę nie chciałam, by zobaczyły moją twarz. W sieci już znalazło się parę moich zdjęć i miałam wielkie szczęście, że nikt mnie nie rozpoznał, a na pewno bym tego nie chciała.

 
- Hej czy to El?

  - El!

  - Jest za niska na El, hej kim jesteś!

 Nie zareagowałam na żadne z okrzyków,rzucanych w moją stronę i stanęłam przy wejściu.
  - Aiden! - zawołałam do mojego kuzyna, który kręcił się po podwórku.
  Chłopak spojrzał podejrzliwie w stronę tłumu, nie będąc pewnym kto go zawołał i po chwili jego spojrzenie padło na mnie. Stałam tam w kapturze z zasłoniętą twarzą, praktycznie wciśnięta w metalowe kraty przez napierające za mną dziewczyny. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech i baaardzo powoli zaczął iść w moją stronę. Zaklęłam pod nosem, naprawdę zabawne...

  - Hej, skąd go znasz?

  - Ej Ty!

  Jedna z dziewczyn zaczęła mnie szturchać, by wydusić ze mnie odpowiedź, ale wiedziałam, że jeśli chcę zachować prywatność, najlepiej będzie, jeśli się nie odezwę.
  - Spokojnie dziewczyny, to znajoma chłopaków - odezwał się Aiden, gdy podszedł do nas.
  Otworzył bramkę i szybko wślizgnęłam się do środka, kilka dziewczyn próbowało zrobić to samo, ale on szybko je zatrzymał.
  - Poczekam w środku - mruknęłam do niego i nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w kierunku budynku.
  Nie byłam pewna kto jest w środku, Louis chyba miał wyjść z jakimś znajomym. Zapukałam do drzwi raz, drugi, ale nikt nie otwierał. Co mi szkodzi, pomyślałam i sama weszłam do środka. Chyba nie mieliby mi tego za złe, prawda?
  W środku było cicho, dało się słyszeć tylko głosy dochodzące z zewnątrz. Zajrzałam do salonu, kuchni, ale nie zastałam tam nikogo. Wbiegłam po schodach na piętro i najpierw postanowiłam sprawdzić pokój Louisa, zapukałam do drzwi i po braku odpowiedzi, zajrzałam do środka. Pusto. Dalej zajrzałam do Liama, którego pokój znajdował się najbliżej i spotkało mnie to samo. Dziwne. Zapukałam w kolejne drzwi i już właściwie nie byłam tak bardzo zaskoczona brakiem odpowiedzi, uchyliłam jednak drzwi i zajrzałam do środka.
 Zdziwił mnie porządek jaki panował u Harry'ego, podejrzewałam, że jego pokój będzie wyglądał bardziej jak ten Louisa, ale tutaj wszystko było na swoim miejscu. Łącznie z właścicielem pokoju, który spał na łóżku, chrapiąc cicho. Zasłoniłam twarz dłonią, by nie zacząć się śmiać lub nie wydać z siebie innego dźwięku. Styles wyglądał tak uroczo z tą niewinną buźką i włosami rozsypanymi na poduszce, że miałam ochotę zrobić mu zdjęcie. Już sięgałam po swój telefon, gdy zauważyłam coś na półce koło łóżka i inny pomysł wpadł mi do głowy. Harry, sam się o to prosiłeś! Wzięłam mazak do ręki i kucnęłam obok łóżka, starając się nie hałasować.
  Jak przystało na osobę, która niedługo skończy 18 lat, narysowałam mu na czole wielkiego penisa. Przyglądałam się przez chwilę z dumą swojemu dziełu, po czym stwierdziłam, że lepiej jeśli stąd wyjdę, gdyby miał się zaraz obudzić.

*

  - Jasne, na pewno się zgodzi. Niby dlaczego nie? - zamknęłam drzwi od samochodu i spojrzałam na Aidena.
  - Może dlatego, że to ponad 2 tysiące mil od Londynu?
  Aiden spoglądał na mnie z niedowierzaniem, na co bąknęłam:
  - Ale mama kocha Liama.
  Ok, to był marny powód, dla którego miałaby mnie puścić tak daleko, ale Aiden będzie ze mną! Mój starszy kuzyn, któremu często zostawiała mnie pod opieką i zawsze dobrze się wywiązywał z tego zadania. Zresztą byłam już prawie pełnoletnia, to też przemawiało na moją korzyść.
  Aiden pierwszy wszedł do mojego domu i od razu skierował się do salonu, gdzie siedzieli moi rodzice. Na początku od razu stwierdziłam, że się zgodzą, ale teraz zaczynałam się trochę denerwować. Wytarłam spocone dłonie o dżinsy, ściągnęłam buty i odetchnęłam głęboko, próbując się mentalnie przygotować na rozmowę.
Dasz radę, Sky.
  Gdy weszłam do pokoju, nawet nie zwrócili na mnie uwagi zajęci rozmową, którą przeprowadzali. Opadłam na fotel i wpatrywałam się tępo w ekran telewizora, wcale nie skupiając się na tym, co leciało. Wyjazd miał być już za 4 dni, chyba najwyższy czas, żeby zapytać rodziców o zgodę, co?
  - Sky i ja chcieliśmy z Wami o czymś porozmawiać. - usłyszałam nagle głos Aidena, który wyrwał mnie z mojego transu.
  - Sky? - spytała moja mama podejrzliwie.
  Oboje moich rodziców wpatrywało się we mnie uważnie, a ja czułam, że zabrakło mi języka w gębie. To było dziwne, nigdy nie byłam osobą, która by się czegoś obawiała, ale teraz za bardzo zależało mi na tym wyjeździe, być usłyszeć, że nie mogę pojechać.
  - Chodzi o wyjazd na wakacje - powiedział Aiden, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
  - Och, w porządku - mruknął mój tato, odwracając się w stronę telewizora, tak jakby rozmowa była już zakończona.
  - Chcecie pojechać razem? Świetnie - odpowiedziała mama i uśmiechnęła się do nas szeroko.
  - Na Teneryfę z One Direction - powiedziałam szybko, gdy w końcu udało mi się odezwać.
  - Absolutnie nie.
  Otworzyłam szerzej oczy, wpatrując się z moją rodzicielkę, która miała naprawdę zaciętą minę. Właśnie spełniały się moje najgorsze obawy, nie spędzę tygodnia na plaży w towarzystwie moich znajomych i chłopaka, który mi się podoba.
  - Ciociu, wiem, że to daleko, ale będę tam cały czas razem ze Sky, wiesz, że zawsze dobrze mi wychodziło opiekowanie się nią.
  Przewróciłam oczami, słysząc co powiedział mój kuzyn, jak gdybym potrzebowała, żeby ktoś się mną opiekował... Miałam już 18 lat, nie 10, do cholery!
  Moja mama wpatrywała się uważnie w Aidena, zastanawiając się nad jego słowami, ale po chwili pokręciła głową.
  - Nie, nie zgadzam się.
  - Ale dlaczego? - jęknęłam niczym małe dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę.
  Dobry sposób na pokazanie, że jesteś dorosłą osobą, Sky...
  - Skąd ja mam wiedzieć co będziesz tam robić z tymi chłopcami?
  - Ja... co...
  Mama patrzyła na mnie z poważną miną, a Aiden naprawdę mocno powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć śmiechem, mój tato za to rzucał co jakiś czas w naszą stronę krótkie spojrzenie, po czym wracał do filmu.
  - Nic, nic nie będę robić! - podniosłam głos, patrząc na nią z niedowierzaniem.
  - Ok, więc Liam, Louis i Zayn mają dziewczyny, o nich mogłabym być spokojna - powiedziała, a ja pomyślałam, że lepiej nie będę jej poprawiać w kwestii Liama. - Ale co z Harrym i Niallem? Oni są wolni, prawda?
  Ok, była nieźle w tym zorientowana, największa fanka One Direction w tym domu... Może nie będę jej już wspominać, że oprócz nich, będą tam też inni ludzie, w tym dwóch chłopaków, o których nic nie wiedziałam.
  - Oni też są zajęci - rzucił Aiden, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
  Chwila, o czym oni właściwie mówili?
  - Naprawdę? - moja mama była teraz naprawdę zaciekawiona.
  - Tak, oni są za sobą. - Aiden pokiwał głową z powagą na twarzy.
  - Wiedziałam - powiedziała nagle mama, czym całkowicie mnie zaskoczyła. - Wiedziałam, że Narry to prawda!
  Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a ja siedziałam obok nich, całkowicie zbita z tropu.
  - Co? Kto to jest Narry?
  Aiden zaśmiał się cicho, nie wiem czy bardziej z mojej niewiedzy czy z ekscytacji mojej mamy.
  - Narry, czyli Niall i Harry! - odpowiedziała mi z oburzeniem, że o tym nie wiem.
  Pokiwałam głową, dając jej znać, że zrozumiałam. Przez chwilę wszyscy milczeliśmy, moja mama zbyt pochłonięta tą nowiną, która oczywiście nie była prawdziwa. Oj, jeszcze Ci się za to oberwie, Aiden.
  - Mamo? - przypomniałam jej o sobie po chwili. - To co z tym wyjazdem?
  - No nie wiem, nie podoba mi się to... Zresztą nie mamy tyle pieniędzy, żeby...
  - Wyjazd jest już opłacony, jeśli Sky nie pojedzie to po prostu zmarnuje się miejsce - przerwał jej Aiden.
  Mama zagryzła wargę, widać było, że nie była pewna co zrobić, ale to dobrze, bo z początku była pewna, że nie mogę jechać.
  - Mamo, proszę, przecież wiesz, że będę na siebie uważać...
  Moja rodzicielka spojrzała na mnie jasnoniebieskimi oczami, takimi samymi jakie miałam ja, po chwili zwróciła wzrok na Aidena.
  - Masz się nią opiekować.
  Zamrugałam parę razy, próbując przetworzyć co powiedziała. Czy ona właśnie zgodziła się, żebym pojechała? Zobaczyłam szeroki uśmiech Aidena i jego uniesione do góry kciuki... ona naprawdę się zgodziła.
  - O mój Boże! Mamo, dziękuję Ci, dziękuję, dziękuję!
  Rzuciłam się na nią, przytulając mocno i praktycznie siadając jej na kolanach. Miałam najlepszą mamę na świecie, bez dwóch zdań!
  Po tym jak moja mama jeszcze jakieś 100 razy przypomniała Aidenowi, że ma się mną opiekować i zagroziła mu, że jeśli cokolwiek mi się stanie, to wie gdzie mieszka, mój kuzyn wyszedł, a ja poszłam do swojego pokoju.
  Pierwsze co zrobiłam? Skakałam po łóżku przez jakieś 10 minut, wymachując przy tym rękami na wszystkie strony. Jadę na Teneryfę, jadę na Teneryfę, no tak właściwie to lecę. Chwila, lecę...lecę w sensie, że samolotem... Zamarłam, stojąc na łóżku z przerażeniem wypisanym na twarzy. Nigdy w życiu nie leciałam samolotem i miałam nadzieję, że nigdy nie będę. Cholera, świetnie. Postanowiłam jednak na razie się tym nie przejmować i skupić na najważniejszym fakcie: będę na Teneryfie. Powinnam zadzwonić do Louisa i opowiedzieć mu o rozmowie z mamą.
  Po pokoju rozległ się dzwonek mojego telefonu, wow czyżby Lou czytał mi w myślach? Wyciągnąłem komórkę z kieszeni dżinsów i opadłam na tyłek na łóżku. Hm, zastrzeżony numer. To zdecydowanie nie był mój przyjaciel. Oparłam głowę o ścianę i odebrałam.
  - Halo?
  - Zabiję Cię.
  - Miły sposób na rozpoczęcie rozmowy, Harry. - uśmiechnęłam się lekko, doskonale wiedząc dlaczego zadzwonił.
  - To nie chce się zmyć - burknął do telefonu.
  - Co nie chce się zmyć? - spytałam, udając, że nie wiem o co chodzi.
  - Twój wspaniały rysunek na moim czole...
  - Co? A co to za rysunek?
  Po drugiej stronie słuchawki zaległa na chwilę cisza, pomyślałabym, że się rozłączył, ale słyszałam jego cichy oddech.
  - Chuj.
  Starałam się nie zaśmiać, ale to było silniejsze ode mnie, po chwili już śmiałam się głośno. Gdy udało mi się trochę uspokoić, spytałam:
  - Dlaczego uważasz, że to ja?
  - Byłaś u nas w domu - odpowiedział ponuro.
  - Nieprawda - zaprzeczyłam pewnym siebie głosem.
  - Aiden mi powiedział.
  - Cholera! - jęknęłam, rezygnując z mojego planu "nie mam pojęcia o co Ci chodzi".
  Harry westchnął głośno i wydawało mi się, że właściwie nie był, aż tak zły jak mogło się wydawać na początku.
  - Zemszczę się, wiesz?
  - Spróbuj - odpowiedziałam żartobliwie.
  - Słyszałem, że jedziesz z nami na wakacje? - spytał Harry, zmieniając temat.
  - Taaak! Właśnie uzyskałam zgodę od mamy, więc na 100% będę Was męczyć swoim towarzystwem przez cały tydzień.
  Harry zaśmiał się lekko i mogłam sobie wyobrazić jak uśmiecha się teraz z rozbawieniem.
  - Trudno, będziemy musieli jakoś to przeżyć.
  - Trudno - przyznałam.
  - Ok, muszę kończyć - powiedział Harry po chwili milczenia.
  - Harry, czekaj - rzuciłam szybko.
  - Tak?
  - Napisz mi SMS-a, żebym mogła zapisać sobie Twój numer.
  Harry zaśmiał się znowu, a ja uśmiechnęłam się lekko do siebie.
  - Jasne, ok.
  - A i jeszcze jedno! - krzyknęłam, bo wpadłam na genialny pomysł.
  - Tak?
  - Zrób sobie zdjęcie z moim rysunkiem to ustawię je jako zdjęcie kontaktu.
  Rozłączył się. Spojrzałam na ekran telefonu i on naprawdę się rozłączył. Zaśmiałam się głośno i wstałam z łóżka, przeciągając się przy tym. Wzięłam długopis z biurka i podeszłam do kalendarza, wiszącego na ścianie. Przesunęłam palcem po kartce, aż natrafiłam na tę konkretną datę. "WYJAZD" zapisałam i uśmiechnęłam się szeroko, wpatrując w napis.

*

Nie pomyślałabym, że tak bardzo przejmiecie się Cass!
To jest mi jednak potrzebne, także nie musicie się o nią martwić.
Dzięki za wszystkie komentarze. <3

piątek, 7 lutego 2014

11.

 Parę razy wcześniej budziłam się już z tym uczuciem, ale teraz było to o wiele gorsze. Miałam ochotę zwinąć się w kulkę i wyłączyć z życia, po prostu na chwilę przestać istnieć. Głowa pękała mi z bólu, a w ustach panowała niesamowita suchość. Prawdopodobnie najgorszy kac w moim życiu.
Uniosłam ostrożnie głowę, na co zaraz syknęłam głośno, czując się tylko gorzej. Jednak gdy rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że nie jest to mój pokój to zdecydowałam, że muszę wstać. Po kilku chwilach zmagania się z moim obolałym i zmęczonym ciałem, udało mi się to. Mały krok dla ludzkości, wielki dla skacowanej Sky! Wciąż byłam w moich wczorajszych ubraniach i zapewne nie prezentowałam się teraz zbyt dobrze. Nie, żeby mnie to obchodziło.
  Powoli zaczęłam iść przez stos rozrzuconych ciuchów na podłodze, nigdy wcześniej nie widziałam, aż tak zaśmieconego pokoju jak ten Louisa. Złapałam za klamkę od drzwi, czując kropelki potu spływające po moim czole. Zdecydowanie nie czułam się dobrze. Jak najszybciej byłam w stanie, dotarłam do łazienki, gdzie zaraz padłam na kolana przed toaletą.
  Nie miałam pojęcia, że człowiek może tyle zwymiotować w ciągu godziny. Prawdopodobnie godziny, właściwie nie wiedziałam ile czasu tam byłam, ale na pewno minęło dość sporo. Miałam szczęście, że nikt tutaj nie przyszedł, nie chciałam, by ktoś oglądał mnie w takim stanie.
  Gdy już myślałam, że zrobiło mi się lepiej i próbowałam wstać, wszystko wróciło od nowa. W takim stanie zastała mnie El. Pochyloną nad ubikacją, której trzymałam się kurczowo spoconymi dłońmi. Zabijcie mnie.
  - O matko... - mruknęła dziewczyna, nachylając się nade mną.
  Zaczęła gładzić mnie po plecach, co w sumie naprawdę było dosyć pokrzepiające. Nagle jednak jej dotyk znikł i słyszałam jak puszcza wodę. Może już odrzuciło ją od tego i nie mogła stać tak blisko mnie. Po chwili dźwięk ucichł i poczułam na karku coś mokrego. Westchnęłam z ulgą, El musiała zamoczyć ręcznik, ta dziewczyna to złoto. Jej ręka z powrotem znalazła się na moich plecach, masując je lekko.
  - Biedactwo... Naprawdę nieźle się załatwiłaś.
  - Już... trochę... mi lepiej... Dzięki - wyjęczałam, przymykając oczy.
  - Chłopcy są już na dole, kończą robić śniadanie. Miałam zajrzeć co z Tobą.
  - Zaraz zejdę, możesz do nich wrócić. - spuściłam wodę w toalecie i czekałam na kolejny atak mdłości, który jednak nie przychodził.
  - Nie zostawię Cię tutaj!
  Uśmiechnęłam się mizernie w jej stronę, na co odpowiedziała mi szerokim uśmiechem. Poczekałam jeszcze kilkanaście minut, nie ruszając się z miejsca, ale chyba faktycznie czułam się trochę lepiej. Znaczyło to tyle, że prawdopodobnie nie zacznę znowu wymiotować, ale dalej czułam się jakbym dostała wczoraj porządny wpierdol.
  Wstałam powoli z mojego miejsca na zimnych kafelkach i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam jak śmierć, kompletnie blada skóra, wielkie sińce pod oczami i pokołtunione włosy. Ugh. Oblałam twarz zimną wodą, a El podała mi do ręki szczotkę do włosów.
  - Dzięki, przepraszam, że musiałaś to widzieć - powiedziałam, powoli rozczesując włosy.
  - Przestań, w końcu jesteśmy przyjaciółkami, prawda? - El uniosła brew, spoglądając na mnie z rozbawionym uśmiechem.
  - Em... - wykrztusiłam, nie mając pojęcia o czym mówi.
  - Sky, no wiesz, nie mów, że zapomniałaś! Powiedziałaś wczoraj, że jestem Twoją przyjaciółką. - dziewczyna zrobiła nadąsaną minę, a ja pokiwałam szybko głową.
  - Oczywiście, że jesteś. - oddałam jej szczotkę, uśmiechając się niepewnie.
  Nie miałam pojęcia o czym mówi, ale nie było w tym nic dziwnego, skoro nie pamiętałam połowy wieczoru.
  El spoglądała na mnie z rozbawieniem przez całą drogę do kuchni, a ja zastanawiałam się czy zrobiłam wczoraj coś głupiego.
  - ONA ŻYJE! - przywitał mnie głośny ryk.
  Skrzywiłam się, łapiąc dłońmi za głowę, byłam całkiem pewna, że zrobił to specjalnie...
  - Louis, trochę ciszej? - syknęłam w jego stronę. - Zresztą będę się już zbierać.
  Teraz zdecydowanie wolałabym tutaj nie być, nie chciałam, żeby chłopaki widzieli mnie w takim stanie. Poza tym jedynym na co miałam teraz ochotę to położyć się w moim łóżku i nie wychodzić stamtąd przynajmniej do końca dnia.
  - Nie, nie, siadaj! - Louis złapał mnie za ramię i posadził na krześle obok siebie.
  Oparłam się łokciami o blat, a Harry podsunął mi szklankę wody i tabletkę, zapewne przeciwbólową. Uśmiechnęłam się do niego szeroko w podziękowaniu i teraz zostało mi jedynie liczyć na to, że tabletka zacznie szybko działać.
  - Jak się czujesz? - spytał Liam z rozbawieniem widocznym na jego twarzy.
  - Ha ha ha, zabawne.
  - To jest zabawne - mruknął Zayn, kiwając głową, a ja westchnęłam głośno.
  - Ok, to zrobiłam coś wczoraj o czym powinnam wiedzieć?
  Skoro już i tak się ze mnie śmiali, równie dobrze mogłam o to zapytać. Harry postawił przede mną talerz z jedzeniem, ale szybko pokręciłam przecząco głową, odsuwając od siebie jedzenie. Na sam widok znowu robiło mi się niedobrze.
  - Zadzwoniłaś do swojej mamy - odpowiedział mi Niall, po czym nabił na widelec kawałek swojego naleśnika.
  - Ok, to nic złego. Co jej powiedziałam? - rozejrzałam się po wszystkich, czekając, aż ktokolwiek mi odpowie.
  - To było coś w stylu... - Louis odchrząknął i dalej zaczął mówić piskliwym głosem, który wcale nie brzmiał jak ja: - Maaaamoooo, dzisiaj to zrobię, przeżyję swój pierwszy raz, jest tutaj ten chłopak i...
  - Nie wierzę Ci - przerwałam mu, a cała reszta śmiała się w najlepsze.
  Pozwoliłam włosom opaść na moją twarz, by nie widzieli moich zarumienionych policzków. Niemożliwe, żebym zrobiła coś takiego, ale w takim razie skąd Louis wiedział, że ja nie... Ugh, nie, zmyślił to wszystko.
  -El, moja nowa przyjaciółko - zwróciłam się do dziewczyny z nadzieją, że ta wreszcie powie mi prawdę.
  - Ok, Louis kłamał - w tym momencie Tomlinson wydał niezadowolony jęk - ale rozmawiałaś z mamą przez telefon. Mówiłaś, że może Cię od teraz nazywać Skyler One Direction, bo masz zamiar wyjść za cały zespół.
  Zakrztusiłam się własną śliną, na co Niall zaczął mnie mocno klepać po plecach, aż czułam jakby wszystko w środku mi się poprzesuwało.
  - O Boże, naprawdę? - spytałam, patrząc na nią w szoku.
  El pokiwała głową, patrząc na mnie z całkowicie poważną miną. Rozejrzałam się po reszcie i każdy z nich miał kamienną twarz. Coś mi tu nie grało, byli za spokojni...
  - Dziwne - powiedziałam, postanawiając trochę się na niej odegrać.
  - Co jest dziwne? - spytał Liam wyraźnie zaciekawiony, zresztą wszyscy wpatrywali się teraz we mnie uważnie.
  - Że powiedziałam, że wyjdę za cały zespół, przecież czuję coś tylko do jednego z Was... Cholera, nie miałam powiedzieć tego na głos. - opuściłam głowę w dół, wpatrując się w stół z zainteresowaniem.
  - Coo?! - zawołał Harry. - Teraz musisz powiedzieć o kogo chodzi!
  - Nie mogę - odpowiedziałam, udając zażenowanie.
  Nawet nie wiedziałam, że taka niezła ze mnie aktorka. Czułam jak wszyscy wpatrują się we mnie uważnie i uniosłam głowę, spoglądając na nich niepewnie.
  - Powiedz, Sky. Ktokolwiek to jest, wszystko zostanie tak jak dawniej - zapewnił mnie Liam.
  Westchnęłam głośno i pokiwałam głową, po czym spojrzałam na Louisa.
  - Louis...
  - O MÓJ BOŻE! - krzyknęła El, wpatrując się we mnie wytrzeszczonymi oczami.
  Louis wyglądał, jakby doznał szoku, nie ruszał się z miejsca i patrzył na mnie, praktycznie nie mrugając. Reszta patrzyła teraz między naszą trójką, czekając co wydarzy się dalej.
  Położyłam dłoń na jego ramieniu, próbując uzyskać jakąś reakcję.
  - Louis, to do Ciebie coś czuję.
  El podeszła do nas, zepchnęła moją rękę z jego ramienia i wyglądała na oniemiałą. W pokoju zaległa całkowita cisza, którą przerwał dopiero mój wybuch śmiechu.
  - TO BYŁ ŻART?! - wrzasnął Louis.
  - Aha. - pokiwałam głową, uśmiechając się w stronę jego i dziewczyny.
  Reszta już śmiała się w najlepsze z pary, a El wypuściła głośno powietrze z płuc i z niezadowoloną miną burknęła:
  - Nigdy więcej nie będę Cię nabierać.
  Dziewczyna zrobiła naburmuszoną minę, przytulając się do Louisa, a ja zaśmiałam się wesoło. Chyba już zrobiło mi się lepiej.

*

  Wzięłam do ręki półmisek z truskawkami i wyszłam z kuchni, kierując się w stronę schodów. Był chłodny dzień, cały czas padał deszcz, więc nawet nie poszłam dzisiaj pobiegać, przez co roznosiła mnie energia. Weszłam do pokoju i klapnęłam na łóżko, a Louis zabrał ode mnie naczynie.
  - Dłużej nie można było?
  Przewróciłam oczami na jego słowa i nic nie odpowiedziałam, a on odezwał się znowu:
  - Dawno nie jadłem truskawek.
  Obserwowałam przez chwilę jak zapycha sobie twarz owocami, po czym dołączyłam do niego. Siedzieliśmy na przeciwko siebie ze skrzyżowanymi nogami, skupieni na jedzeniu.
  - Wiesz, chłopaki ostatnio dziwnie się zachowują - odezwał się Louis, wyrywając mnie z mojego transu.
  Każdy mądry wie, że lepiej nie odrywać mnie od mojego jedzenia. Westchnęłam głośno i uniosłam na niego wzrok, czekając, aż powie coś więcej.
  - Zayn chodzi ciągle jakiś zamyślony, po prostu jakby był z nami tylko ciałem, wiesz?
  - Myślisz, że chodzi o Perrie? - spytałam, po czym włożyłam sobie truskawkę do ust.
  Louis wzruszył tylko ramionami, po czym znowu zamilkł na chwilę, prawdopodobnie zastanawiając się nad tym.
  - Liam wydaje się jakiś przybity, ciągle siedzi w swoim pokoju.
  - No tak, to pewnie przez zerwanie z Danielle. - pokiwałam głową, wypatrując, który owoc wybrać tym razem.
  Gdy już zjadałam swoją zdobycz, uniosłam głowę na Louisa, który wpatrywał się we mnie w szoku.
  - Co? - spytałam ze zdziwieniem.
  - Liam i Danielle nie są już razem?
  Teraz to ja wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem. Czy on mówi poważnie? Naprawdę o tym nie wiedział?
  - Liam Ci nie mówił?
  - Nie! - Louis wydawał się teraz oburzony.
  Wpatrywałam się w niego, nic nie mówiąc i oparłam się dłońmi za plecami. Podejrzewałam co zaraz nadejdzie.
  - Kurwa, jestem takim złym przyjacielem, nawet nie wiedziałem... - na jego twarzy pojawił się teraz grymas smutku.
  - Przestań - przerwałam mu. - Jesteś świetnym przyjacielem, to, że Liam mi o tym powiedział, zdarzyło się przez przypadek. Na pewno powie Ci o zerwaniu, gdy będzie na to gotowy.
  Louis pokiwał głową, ale minę miał dosyć niepewną i byłam pewna, że dalej się tym zadręczał. Źle się czułam, widząc go w takim stanie, ale nie wiedziałam co więcej zrobić, by go pocieszyć. Nigdy nie byłam w tym dobra.
  - Ok, więc ktoś jeszcze dziwnie się zachowuje? - miałam nadzieję, że to pytanie nie pogorszy sprawy.
  - Harry! - zawołał Louis. - Ciągle gdzieś znika, nie widziałem go prawie w ogóle od urodzin El.
  To było jakieś 2 tygodnie temu. Przez ten czas spotkałam chłopców parę razy i rzeczywiście Harry'ego ani razu nie było wtedy z nami. Jednak nie mogłam za wiele powiedzieć o tym czy Louis miał rację, w końcu mieszkają w jednym domu, a ja wpadłam do nich tylko na parę godzin. Z Lou za to spotykałam się prawie codziennie, czasem też dołączała do nas El. Nie wiem jak do tego doszło, ale Tomlinson stał się moim najlepszym przyjacielem.
  W każdym bądź razie, zaczął się już sierpień. A mówiłam, że wakacje szybko zlecą?
  - Nie mam pojęcia o co z nim chodzi. - wzruszyłam ramionami, patrząc na niego bezradnie.
   Po chwili ciszy Louis odchrząknął i mruknął:
  - Niall... Niall na całe szczęście zachowuje się normalnie z tym swoim uśmiechem na stałe przyklejonym do twarzy.
  Zaśmiałam się cicho na jego słowa, to był całkiem trafny opis chłopaka. Za każdym razem jak go widziałam, uśmiechał się od ucha do ucha i jeszcze nigdy nie widziałam, żeby był naprawdę smutny.
  W tym momencie w pokoju zaczęła grać muzyka, którą od razu rozpoznałam jako dzwonek mojego telefonu. Sięgnęłam po komórkę i odrzuciłam połączenie, widząc, że to tylko Cass. Nie widziałam się z nią od czasu imprezy, co było dziwne jak dla nas, więc miałyśmy trochę do pogadania. Oddzwonię do niej później, nie mogłam teraz z nią rozmawiać, skoro był tu Tomlinson. Louis uniósł brew, przyglądając się mi i w końcu powiedział:
  - Przynieś więcej truskawek.
  Prychnęłam pod nosem, biorąc miskę do rąk, a on zaśmiał się wesoło, odprowadzając mnie wzrokiem do drzwi. Udało mi się znaleźć w kuchni jeszcze trochę truskawek, więc zabrałam je szybko, nie zostawiając już żadnych dla reszty mojej rodziny. Mama mnie zabije, zjadłam z Lou wszystkie.
  Gdy wróciłam na swoje miejsce, tym razem z czerwonymi owocami, Louis uśmiechnął się do mnie szeroko.
  - Co, tak się cieszysz na truskawki? - mruknęłam, biorąc jedną do ręki.
  - Co? Nie... To znaczy to też. - pokiwał głową, powtarzając moją czynność. - Właściwie to chciałem dzisiaj porozmawiać z Tobą o czymś innym.
  Spojrzałam na niego naprawdę zaciekawiona, nie miałam pojęcia o co może chodzić. Lou zrobił efektowną przerwę, aż zniecierpliwiona szturchnęłam go w ramię, by zaczął mówić.
  - Chciałabyś pojechać z nami na wakacje?
  Wytrzeszczyłam na niego oczy i zakrztusiłam się truskawką. Cholera. Zaczęłam kaszleć jak opętana, a Louis śmiał się obok mnie.
  - Co? - udało mi się w końcu spytać.
  - Pytałem czy chciałabyś...
  - Tak, to usłyszałam - przerwałam mu. - Jak to na wakacje? Z kim? Gdzie? Kiedy?
  Louis wyglądał, jakby już był zmęczony tą rozmową, a przecież pytałam tylko o podstawowe rzeczy.
  - Z One Direction i paroma osobami. Za tydzień. Na Teneryfę.
  Wpatrywałam się w niego, nie dowierzając w to co mówi. Czy to jakiś żart? Czy on właśnie zaproponował mi wakacje na jednej z wysp kanaryjskich? Jeśli to sen, to nie chcę się obudzić.
  - Serio?
  - Nie, żartuję. - Louis spojrzał na mnie z irytacją. - Okazało się, że jedna osoba nie może jechać i zwolniło się miejsce, więc jeśli chcesz to spyt...
  - JADĘ! - wrzasnęłam, nie dając mu dokończyć zdania.
  Louis zaśmiał się, widząc mój entuzjazm, nie mogłam usiedzieć na miejscu, miałam ochotę zacząć skakać po pokoju i na pewno to zrobię, jak tylko on stąd wyjdzie.
  - Rodzice Ci pozwolą?
  - Tak, na pewno!
  Muszą mi pozwolić, prawda? Moja mama na pewno się zgodzi, w końcu tak bardzo kocha chłopaków z One Direction. Jak coś poproszę Liama, żeby ją przekonał, jemu na pewno by nie odmówiła. Właściwie podejrzewałam, że moja mama była troszeczkę w nim zadurzona, co było dziwaczne, bardzo dziwaczne.
  - Kto jest tymi innymi osobami oprócz was?
  - El oczywiście. - na twarzy Louisa pojawił się szeroki uśmiech. - siostra Harry'ego, przyjaciel Liama, kuzyn Nialla, no i ochroniarze.
  Z El naprawdę się polubiłam, więc miałabym przy sobie zaufaną dziewczynę, reszty nie znałam, ale byłam pewna, że okażą się świetni.
  - Czekaj czyli każdy z Was zabiera jedną osobę? - zaśmiałam się, zauważając to po chwili. - To co ja jadę z Zaynem?
  - Taa, tak jakby jedziesz z Zaynem - odpowiedział Louis. - ale pamiętaj, że to ja Ci to załatwiłem!
  Zachichotałam pod nosem, Lou naprawdę potrafił się czasem zachowywać jak dziecko. Właściwie dosyć często.
  - Aiden też jedzie? - spytałam z nadzieją.
  Tomlinson pokiwał głową w odpowiedzi i podniósł się z mojego łóżka, przeciągając się przy tym. Świetnie, jeśli mój kuzyn jedzie to nie ma szans, że się nie zgodzą. Dopiero po chwili zorientowałam się, że Louis idzie w stronę drzwi.
  - Co robisz?
  - Umówiłem się z El. - otworzył drzwi i obejrzał się na mnie przez ramię. - Spytaj rodziców o zgodę.
  Pokiwałam nieznacznie głową, a Louis wyszedł z mojego pokoju. Zostałam sama, co znaczyło tylko jedno. Zaczęłam skakać po pokoju jak głupia i wydawać z siebie dziwne dźwięki, ale nie ma co się dziwić, skoro dostałam tak świetną propozycję. Chyba każdy, by tak zareagował. Byłam w siódmym niebie, to zdecydowanie były najlepsze wakacje w moim życiu i nic nie będzie w stanie tego pobić. Co za szczęście, że zabrałam wtedy Cass na ten koncert!
  Rzuciłam się na łóżko i położyłam na plecach, podkładając ręce pod głowę. Za tydzień o tej godzinie będę prawdopodobnie wygrzewać się na plaży, pływać w oceanie lub pić kolorowe drinki. Czy życie mogłoby wyglądać lepiej?
 Po 1. Spędzę wakacje na Teneryfie.
 Po 2. Będą tam ze mną wspaniali ludzie.
 Po 3. Będzie wśród nich chłopak, który mi się podoba. 
 Tak, trzeci powód przemawiał do mnie najbardziej.

*

Oj, opornie mi szło z tym rozdziałem.

Baaaardzo dziękuję za wszystkie komentarze. <3