poniedziałek, 19 stycznia 2015

Epilog

2019

 - Twoje dziecko na mnie zwymiotowało!
 Louis skrzywił się, spoglądając na brudną koszulę Nialla, a on sam wyglądał teraz na trochę zielonego na twarzy. Przeniosłam wzrok na Izzy, którą trzymałam w ramionach i odgarnęłam jej włosy z twarzy, uśmiechając się w jej stronę pocieszająco.
 - Mówiłem Ci, żebyś jej nie okręcał, dopiero co zjadła - odpowiedział mu Louis i przewrócił oczami.
 Niall i ja wzięliśmy ze sobą Izzy, gdy poszliśmy potańczyć, chcąc dać Louisowi i El chwilę dla siebie, niestety nie skończyło się to zbyt dobrze. Widziałam, jak El szybko idzie w naszą stronę, zauważając, co się stało i gdy tylko się koło mnie pojawiła, wyciągnęła ręce po swoją córkę.
 - Skarbie, dobrze się czujesz? - spytała, skupiając całą swoją uwagę na dziecku.
 Poprawiłam swoją sukienkę i rzuciłam Niallowi ostrzegawcze spojrzenie, gdy dalej czepiał się Louisa, choć wcale nie była to jego wina.
 - Niedługo będziesz miał własne dzieci i ciągle będziesz tak chodził, więc przestań narzekać - mruknął Louis, machając ręką na jego brudną koszulę.
 - Nie bardzo podoba mi się to, że mam na sobie czyjeś wymioty na moim własnym weselu.
 Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się do niego z rozbawieniem, po czym wreszcie powiedziałam:
 - W samochodzie mam zapasową koszulę.
 Niall odetchnął z ulgą, wiedząc, że będzie mógł szybko się przebrać i zostawić za sobą ten cały incydent. Zanim jednak zdążył pójść do samochodu, usłyszeliśmy cichy głosik Izzy.
 - Wujek zły?
 - Nie, nie, oczywiście, że nie jestem na Ciebie zły, Izz. Wszystko jest w jak najlepszym porządku - odpowiedział jej szybko Niall.
 Louis posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, zanim podszedł do El i uśmiechnął się szeroko do dziecka w jej rękach.
 - Tataaa! - zawołała.
 Pokazałam Niallowi, żeby już poszedł i zmarszczyłam nos, patrząc na jego koszulę. Odwróciłam się z powrotem w stronę Tomlinsonów, uśmiechając się przepraszająco.
 - Mówiłam Niallowi, że powinien zwolnić...
 - Nie martw się, wszystko jest ok - odpowiedziała mi El, podając Izzy w ręce Louisa.
 - To zależy... - rzucił Louis, spoglądając na mnie, po czym szybko skupił wzrok na swojej córce. - Jak się czujesz, Belle?
 Jej pełne imię brzmiało Isabelle i prawie wszyscy nazywali ją Izzy, oprócz Louisa. Chociaż nie mógł spędzać ze swoją córką tak dużo czasu, jakby chciał przez wyjazdy zespołu, to i tak była ona zdecydowanie córeczką tatusia.
 - Niczym się nie przejmuj, Sky, w końcu dzisiaj jest Twój dzień - powiedziała do mnie El.
 - I Nialla - dodałam z rozbawieniem, a ona tylko wzruszyła ramionami.
 - I następnym razem pilnuj swojego męża, Horan! - zawołał Louis, gdy miałam już od nich odejść.
 - Postaram się! - odkrzyknęłam, kierując się w stronę stołu.
 Opadłam na krzesło i odetchnęłam z ulgą, gdy moje nogi wreszcie mogły odpocząć. Od ostatnich kilku godzin ciągle coś robiłam i ledwo kiedy siedziałam przy stole, chyba, że ktoś akurat upierał się, że musi napić się z panną młodą.
 Minął niecały rok, odkąd Niall mi się oświadczył na tym samym lodowisku, na które zabrał mnie na naszą pierwszą randkę.
 Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, uśmiechając się na widok wszystkich moich przyjaciół i rodziny mojej i Nialla. Była tu każda osoba, na której mi zależało i nie mogłam sobie lepiej wyobrazić tego dnia. 
 Po chwili poczułam, jak czyjeś ręce oplatają mnie od tyłu i odchyliłam lekko głowę, by oprzeć ją na ramieniu Nialla.
 - Powiedz, że zmieniłeś już koszulę i trochę się umyłeś.
 Niall zaśmiał się cicho i musnął ustami mój policzek, a ja uśmiechnęłam się na widok mojej mamy tańczącej z Grace. Wszystko było idealnie.
 - To najlepszy dzień w moim życiu - powiedziałam i poczułam, jak Niall objął mnie trochę mocniej.
 - Mój też, Pani Horan.
 Zaśmiałam się lekko, dalej nie mogąc się przyzwyczaić do tego, że od dzisiaj właśnie tak brzmiało moje nazwisko. Skyler Horan.
 Złapałam za jego dłonie, które splecione były na moim brzuchu i rozluźniłam je, tak żebym mogła obrócić się na moim miejscu. Mimo tego, że fryzura Nialla już trochę się zepsuła, jego policzki były zaczerwienione, a krawat dawno już zniknął spod jego szyi, wyglądał niesamowicie. Nigdy nie będę mogła się nadziwić temu, że to właśnie mnie spotkało to szczęście zostania jego żoną.
 Położyłam dłonie na jego policzkach i pocałowałam go delikatnie, na co on uśmiechnął się do mnie szeroko. I był to dokładnie ten sam uśmiech, w którym się zakochałam kilka lat temu.

*

2021

 - Niall! - potrząsnęłam nim kolejny raz, ale on dalej spał w najlepsze. - Niall!
 Wzięłam kilka głębokich oddechów i położyłam sobie dłoń na brzuchu, próbując się uspokoić. Denerwowanie się w niczym mi teraz nie pomoże. Skrzywiłam się, gdy poczułam kolejny skurcz.
 - Hm? - mruknął Niall, pocierając zaspane oczy.
 - Musimy jechać do szpitala - powiedziałam spokojnie.
 Zsunęłam jedną nogę z łóżka, po czym powoli dostawiłam drugą i kolejny raz wzięłam głęboki oddech. Tylko spokojnie, Sky, wszystko będzie dobrze i zanim się obejrzysz będzie już po.
 - Do szpitala? - powtórzył po mnie Niall, chyba jeszcze nie do końca się wybudził, skoro dalej nie rozumiał, o czym mówiłam. - Ugh, łóżko jest mokre, dlaczego do chole...
 Spojrzałam na niego przez ramię, a jego oczy rozszerzyły się w panice, gdy zrozumiał, co się działo. Szybko zerwał się z łóżka, podbiegł do torby, którą mieliśmy już wcześniej przygotowaną w razie takiej sytuacji i wrócił do mnie, kładąc ją obok na materacu.
 - O Boże, odeszły Ci wody, będziesz rodzić, cholera, dobra, ok - mamrotał Niall pod nosem, gdy podał mi sweter.
 Zrobiłam niezadowoloną minę w jego stronę, kolejny raz czując skurcz, ale wciągnęłam rękawy na ramiona, a Niall zaczął wkładać buty na moje stopy.
 - Ok, ok, spokojnie - powiedział, choć nie byłam pewna, czy zwracał się do mnie czy do samego siebie.
 Złapał mnie za dłonie i pomógł mi wstać z łóżka, uśmiechając się do mnie z podenerwowaniem.
 - Złap się ściany i pochodź sobie w tę i z powrotem, musisz być w ruchu. Ćwicz oddychanie.
 Zmrużyłam oczy, posyłając mu groźne spojrzenie, gdy podbiegł do szafy i zaczął się przebierać.
 - Wiem, Niall, już raz to robiłam.
 - O Boże, wiedziałem, że tak będzie - powiedział cicho.
 Oparłam się dłonią o ścianę, a drugą znowu położyłam na moim brzuchu, gdy zaczęłam powoli chodzić, oddychając przy tym głęboko. Co chwilę zerkałam na kołyskę w rogu pokoju, chcąc się upewnić, że nie obudziliśmy Aidena.
 - Co? 
 - Że będziesz wkurzona.
 Wypuściłam z siebie głośno powietrze, czując ten cholerny ból i naprawdę musiałam się powstrzymać, żeby go teraz czymś nie uderzyć. Dokładnie tak samo zachowywałam się przy pierwszym porodzie, gdy darłam się na Nialla i płakałam, jak wszystko bardzo mnie bolało.
 - Już niedługo będziemy mieli kolejne piękne dziecko, czy to nie ekscytujące? - zagadnął Niall, próbując poprawić mi humor.
 - Urodź to dziecko za mnie - odpowiedziałam mu przez zęby, czując kolejny skurcz.
 Niall zaśmiał się lekko, jakby cała ta sytuacja była zabawna, choć mi daleko było do śmiechu. Wrócił do mnie już całkowicie ubrany i pomógł mi wyjść z pokoju, po czym szybko zapukał do drzwi po drugiej stronie korytarza.
 Gdy z jego pomocą udało mi ubrać na siebie kurtkę, Seth wreszcie wyszedł z pokoju w samych bokserkach i ziewnął głośno.
 - Czego chcecie? - spytał z niezadowoleniem.
 - Jedziemy do szpitala, masz pilnować Aidena - odpowiedział mu Niall, bo ja byłam zbyt skupiona na pilnowaniu mojego oddychania.
 Seth wydawał się teraz bardziej rozbudzony i spojrzał w dół na mój brzuch, jakby oczekiwał, że dziecko magicznie stamtąd wyskoczy.
 - Kurwa, jest za wcześnie na takie rzeczy - powiedział, przeciągając dłonią po twarzy.
 - W wojsku budzisz się o podobnych godzinach, nie powinieneś mieć problemu - odpowiedział mu Niall i poklepał go po ramieniu.
 Naprawdę mało widziałam teraz Setha przez to, że zaciągnął się do wojska, ale gdy pojawił się w naszym domu, mówiąc, że miał kilka wolnych dni, nie mogłam się bardziej ucieszyć. Nie dość, że nasze kontakty zdecydowanie się polepszyły i potrafiliśmy ze sobą normalnie rozmawiać, to wiedziałam, że przyda się nam właśnie w takiej sytuacji.
 - Niall - jęknęłam z niezadowoleniem.
 Niall pokiwał głową, szybko ubierając na siebie kurtkę, a Seth pokazał mi dwa uniesione kciuki, wiedząc, że lepiej jeśli nie będzie się do mnie teraz odzywał i zniknął za drzwiami sypialni.
 - Jak się czujesz? - spytał Niall, gdy wyszliśmy na zewnątrz i zaczął prowadzić mnie w stronę samochodu.
 - Cudownie - odpowiedziałam z ironią. - Chcę Cass, zadzwoń po Cass i moją mamę.
 - Twoja mama jest w Holandii, Sky...
 Przeklęłam pod nosem, zajmując miejsce z tyłu samochodu i przesunęłam dłonią w górę i dół mojego wielkiego brzucha. Cholera, przez chwilę wyleciało mi z głowy, że już od dawna tutaj nie mieszkała.
 - Ok, Cass.
 - A Louis? - spytał z rozbawieniem, odpalając silnik.
 - Ugh, nie - odpowiedziałam, na co Niall tylko zaśmiał się lekko.
 Louis już za bardzo działał mi na nerwy, gdy rodziłam pierwszym razem, na szczęście nie musiałam długo znosić jego towarzystwa, bo został na korytarzu, gdy mnie zawieźli do sali. Za to naprawdę przydałaby mi się tam Cass, biorąc pod uwagę, że Niall zemdlał ostatnim razem.
 - Zaraz będziemy na miejscu - zapewnił mnie. - Niedługo będzie po wszystkim.
 Niall nie miał ani trochę racji, bo w przeciwieństwie do mojego pierwszego porodu, który poszedł zadziwiająco szybko, ten trwał kilkanaście godzin. Pod koniec czułam się całkowicie wyczerpana, ale było warto, gdy pielęgniarka położyła w moich ramionach mojego drugiego syna.
 - Mówiłam, że to będzie chłopak, a nie dziewczynka - powiedziałam, nie spuszczając wzroku z tej pięknej, małej twarzyczki.
 - Nic straconego, postaramy się o kolejne - rzucił Niall i kucnął koło łóżka.
 Pokręciłam głową, nawet nie patrząc w jego stronę.
 - Nie ma mowy, Horan.

*

2024

 Siedziałam na kanapie, obserwując, jak Niall i moja mama chodzili w tę i z powrotem, nosząc kartony. Nie spodziewałam się, że mama będzie chciała przeprowadzić się znowu do Londynu, ale naprawdę cieszyłam się z tego powodu. Wreszcie będę miała blisko oboje rodziców.
 - Jesteście pewni, że nie chcecie, żebym Wam pomogła?
 - Nie możesz nosić ciężkich rzeczy - przypomniał mi Niall.
 Westchnęłam cicho i położyłam dłoń na moim odstającym brzuchu. Tak, znowu byłam w ciąży, ale teraz na pewno był to już ostatni raz. Już ciężko było mi poradzić sobie z dwójką dzieci, nie potrzebowałam więcej niż trzy.
 Przeniosłam spojrzenie na Aidena i Iana, którzy siedzieli na kocu na środku pokoju, bawiąc się swoimi zabawkami. Dzięki temu, że był między nimi tylko rok różnicy, świetnie się dogadywali i często mogłam po prostu siedzieć z boku, nie musząc się niczym przejmować, bo oni nawzajem dotrzymywali sobie towarzystwa.
 Nie wspominając już o tym, że mogli spędzać też czas z dziećmi reszty chłopaków. Louis miał już trójkę dzieci, Zayn dwójkę, a Liam jedno i teraz tylko Harry pozostawał jedynym z zespołu, który nie został jeszcze ojcem. One Direction wzięło sobie długą przerwę, ale obiecali fanom, że w przyszłości na pewno wydadzą jeszcze ostatnią płytę.
 - Ian, musisz dzielić się z bratem zabawkami - powiedziałam spokojnie, zauważając, że schował autko za sobą i nie pozwalał Aidenowi, żeby je wziął.
 Ian nie wyglądał na zadowolonego, gdy to usłyszał, ale jedno spojrzenie Nialla w jego stronę, sprawiło, że szybko podał zabawkę bratu. Westchnęłam głośno, zastanawiając się, jak on to do cholery robił, że dzieci zawsze się go słuchały.
 - Ok, to już wszystko - powiedziała mama, odgarniając z twarzy swoje pofarbowane na blond włosy.
 Ciągle narzekała, że czuję się strasznie staro, mając dwójkę wnuków, dlatego chciała przynajmniej ukrywać siwe włosy. Moim zdaniem wyglądała świetnie, każdy zawsze brał ją za młodszą niż była w rzeczywistości i dokładnie taki był jej zamiar.
 - Później to powypakowuję - dodała i usiadła obok dzieci na podłodze.
 Niall opadł na miejsce obok mnie i uśmiechnął się leniwie, po czym oparł głowę na moim ramieniu.
 - Zaraz ma przyjść Liam i Louis - powiedziałam do niego cicho, tak żeby mama mnie nie usłyszała.
 - O Boże - mruknął Niall i zaśmiał się cicho. - Nie mogę się doczekać.
 Przez następne kilkanaście minut siedzieliśmy w ciszy, obserwując jak moja mama bawiła się z Aidenem i Ianem. Wreszcie usłyszeliśmy ciche pukanie, ale zanim ktokolwiek zdążył się ruszyć w stronę drzwi, Louis zajrzał do salonu.
 - Och, Louis! - zawołała moja mama, uśmiechając się w jego stronę. - Wchodź, nie krępuj się.
 - Hej, Vero - odpowiedział jej, kiwając głową.
 Louis uśmiechnął się z rozbawieniem i spojrzał przez ramię, zanim zrobił kilka kroków do przodu.
 - Hej, chłopaki! - zawołał do dzieci, kompletnie ignorując Nialla i mnie.
 Wreszcie Liam wszedł do środka, a uśmiech mojej mamy powiększył się jeszcze bardziej. Podniosła się z podłogi i podeszła do niego, przytulając go na powitanie.
 - Mnie tak nie przywitała - powiedział do mnie Niall, udając, że mu przykro z tego powodu.
 - Nigdy nie pobijesz Liama - odpowiedziałam poważnie.
 Naprawdę nie żartowałam, gdy to mówiłam, mimo tego, że Niall był jej zięciem i naprawdę bardzo go lubiła, to do tego czasu uwielbiała Liama.
 Gdy minęło trochę czasu, moja mama dalej rozmawiała z Liamem, nie zwracając uwagi na nikogo innego w pomieszczeniu. Louis usiadł koło mnie, zajmując wcześniejsze miejsce Nialla, który poszedł właśnie nakarmić dzieci.
 - Mówiłem Ci, że będziesz miała trójkę dzieci - powiedział nagle Louis, spoglądając na mój brzuch.
 Zaśmiałam się cicho, nie mogąc uwierzyć, że dalej pamiętał o tym, jak kiedyś to do mnie powiedział. Właściwie to bardziej ja miałam rację, skoro to on pierwszy miał trójkę dzieci.
 - Taa, ale minęło więcej niż 5 lat, mądralo - odpowiedziałam mu z zadowoleniem. - I zostały mi jeszcze niecałe 2 miesiące ciąży.
 - Szczegóły.
 Skrzywiłam się, gdy poczułam ból i położyłam dłoń na brzuchu, biorąc duży oddech. Louis uniósł brwi, spoglądając na mnie z zaniepokojeniem.
 - Sky, wszystko ok?
 - Um - mruknęłam, a później skrzywiłam się znowu, czując mocniejszy ból. - Nie jestem pewna.
 Po tym Louis szybko podniósł się z miejsca i poszedł po Nialla, a ja skupiałam się na tym, żeby nie zacząć panikować. Moja mama zauważyła, że coś jest nie tak i od razu zaczęła zasypywać mnie pytaniami. Obiecała mi, że zajmie się dziećmi podczas mojej nieobecności, a Niall szybko pomógł mi się ubrać i wyszliśmy z mieszkania.
 Kilka godzin wcześniej nie spodziewałabym się, że wyląduję w szpitalu z Niallem, a na pewno nie, że jeszcze tego samego dnia urodzę nasze kolejne dziecko. I tym razem tak jak podejrzewał Niall, to była dziewczynka.

*

2038

 Wzięłam kilka łyków soku z mojej szklanki, kiwając głową, gdy słuchałam, o czym mówił do mnie Aiden.
 - Chyba będziemy się nazywać "Różowe Granice" albo "Trójkątna Blizna" - mówił z podekscytowaniem, a ja zmarszczyłam nos, zastanawiając się, kto normalny mógłby wpaść na coś takiego.
 - Myślałam, że nazywaliście się "Fasolowy Blok"? - spytałam, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
 - "Fasolowy Rock" - poprawił mnie i westchnął głośno, jakbym uraziła go tym, co powiedziałam. - Próby idą nam coraz lepiej, niedługo mamy nasz pierwszy koncert.
 - Pamiętam, będziemy tam wszyscy - zapewniłam go.
 Aiden poprawił swoje okulary na nosie i odgarnął brązową grzywkę z czoła, wyglądając jakby się nad czymś zastanawiał.
 - Najwięcej lasek leci na wokalistów i gitarzystów, prawda? - mruknął z niezadowoleniem.
 Zaśmiałam się lekko i wzruszyłam ramionami, na co on skrzywił się bardziej. Mimo tego, co powiedział, wiedziałam, że był zbyt nieśmiały, żeby po prostu zagadać do jakiejś dziewczyny w barze. Aiden zawsze mówił nam o wszystkim, nie miał problemów z poruszaniem żadnego tematu i niczego przed nami nie ukrywał. Najczęściej oczywiście rozmawialiśmy o jego zespole, który przeważnie miał dziwaczne nazwy, które nie podobały się nikomu oprócz nich.
 - Myślę, że najgorzej mają perkusiści - odpowiedziałam w zamyśleniu. - Jesteś basistą, to nie najgorzej.
 Aiden zaśmiał się cicho i wyciągnął rękę po butelkę piwa, ale szybko uderzyłam go po dłoni.
 - Może i masz rocznikowo 18 lat, ale dopiero za 3 miesiące będziesz mógł pić.
 Po tym zrobił niezadowoloną minę i poszedł w stronę grupki nastolatków zebranej przy ławce-huśtawce. Tak jak mogłam się spodziewać, Julie, córka Harry'ego i Melanie, córka Liama, siedziały na niej, gdy brat Melanie, Dominic huśtał je wolno. Reszta stała obok nich, rozmawiając między sobą i dzieląc się wszystkim, co wydarzyło się, odkąd widzieli się ostatni raz.
 Robbie, syn Zayna, rozmawiał z Aaronem, synem Louisa, mimo tego, że chodzili do jednej szkoły i mieli razem prawie wszystkie zajęcia. Przyglądałam się przez chwilę Aaronowi, chcąc zauważyć, czy nie zachowuje się podejrzanie, biorąc pod uwagę to, że gdy u nas był, zawsze musiał coś rozwalić. Jasmine, siostra Robbiego, stała obok nich, na zmianę pisząc na telefonie i odzywając się do Dominica.
 Brakowało mi tam kilku osób, ale byłam całkiem pewna, z kim znajdę Iana. Rozejrzałam się dookoła i tak jak się domyślałam, Ian szedł za Hannah, córką Louisa, która wyglądała na naprawdę niezadowoloną z jego towarzystwa. Za każdym razem, jak wspominałam Ianowi o jego małym zauroczeniu Hannah, wypierał się, mówiąc, że zaczepiał ją tylko dla żartów, ale ja wiedziałam swoje.
 - Ian! - zawołałam go, bo widziałam, że jeszcze trochę i Hannah uderzy go po twarzy.
 Hannah uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością, po czym jak najszybciej oddaliła się od Iana, który westchnął głośno i niechętnie do mnie podszedł.
 - Tak?
 - Od czasu do czasu daj Hannah trochę spokoju - powiedziałam z rozbawieniem.
 - Ale denerwowanie jej tylko sprawia mi większą frajdę! - zawołał, szczerząc się w moją stronę.
 Uderzyłam go lekko po tyle głowy, na co zmarszczył nos z niezadowoleniem i odsunął się ode mnie.
 - Hannah uważa mnie za dziecko, bo jestem od niej młodszy o rok - powiedział, biorąc do ręki wiśnię, po czym wpakował ją sobie do ust.
 - Półtora i uwierz mi, Hannah jest od Ciebie dużo dojrzalsza emocjonalnie. Może za kilka lat będziesz miał u niej większe szanse.
 Ian otworzył już usta, żeby zaprotestować, ale w końcu zrezygnował i tylko pokręcił głową, nic już nie mówiąc.
 - Wiesz, gdzie jest Twoja siostra? - spytałam go, gdy zaczął poprawiać swoje wyżelowane włosy.
 Iana zawsze wszędzie było pełno i potrafił rozmawiać z każdym, jakby znali się już od dawna. Z charakteru przypominał mi bardziej Nialla, ale gdy to Aiden był uzdolniony muzycznie, Ian był sportowcem tak jak ja. 
 - Na pewno w domu - odpowiedział i prychnął pod nosem. - Jestem całkiem pewien, że nawet nie ruszyła się jeszcze sprzed laptopa.
 Pokiwałam głową, spodziewając się właśnie takiej odpowiedzi. Ian zabrał kilka więcej wiśni w dłoń i rozejrzał się dookoła, a gdy zauważył Hannah, posłał mi szybki uśmiech, zanim poszedł w jej stronę.
 Postanowiłam w końcu ruszyć się z miejsca i podeszłam do Nialla, który stał z resztą dorosłych. Izzy rozmawiała z Grace, machając rękami na boki i co chwilę śmiejąc się pod nosem. Spytałam jej raz, czy nie wolałaby posiedzieć z nastolatkami, ale wydawała się wręcz obrażona tym pomysłem, mówiąc, że ma już 21 lat, a oni są dla niej za młodzi.
 - Dobrze się bawisz? - spytałam Nialla.
 - Cudownie, nie mogę uwierzyć, że to już moje 30. urodziny - powiedział i westchnął cicho.
 Zaśmiałam się głośno, słysząc jaką liczbę powiedział, po czym szturchnęłam go w bok.
 - 45., staruszku.
 Niall pokręcił przecząco głową, robiąc niezadowoloną minę, a ja pocałowałam go w policzek i objęłam ręką w pasie.
 Na urodziny Nialla zebrali się tutaj wszyscy nasi najbliżsi. Mimo tego, że One Direction przestało już istnieć, chłopcy dalej byli ze sobą w kontakcie i wciąż powtarzali, że jeszcze kiedyś pojadą razem w trasę.
 Louis i El stali obok nas, Harry i Liam rozmawiali z drugiej strony Nialla, Ana, Jess i Sophia siedziały na krzesłach rozstawionych przy stole. Cass i Chris rozmawiali z moim tatą i nawet nie chciałam wiedzieć, jaki wspólny temat mogli znaleźć. Zayn i Perrie dyskutowali o czymś z chłopakami z 5 Seconds of Summer, a moja mama ściskała kolejny raz Setha, który akurat miał wolnych kilka dni i mógł świętować razem z nami.
 - Pójdę po tort i od razu wyciągnę Violet z domu - powiedziałam do Nialla, na co on pokiwał głową w odpowiedzi.
 Tak jak powiedział mi Ian, Violet leżała na swoim łóżku z laptopem, stukając szybko w klawisze.
 - Hej, co robisz? - spytałam.
 Violet prawie spadła z łóżka, gdy usłyszała mój głos i szybko zamknęła laptopa. Uniosłam pytająco brwi, zastanawiając się, co chciała przede mną ukryć.
 - To nic takiego - powiedziała szybko, zauważając moje spojrzenie. - Trochę sobie... pisałam.
 - Skarbie, wiem, że piszesz opowiadania o tym swoim ulubionym zespole - odpowiedziałam.
 Violet otworzyła szeroko usta ze zdziwienia i wpatrywała się we mnie wielkimi oczami, nie wiedząc nawet, co na to odpowiedzieć.
 - Zejdziesz chociaż na chwilę na dół? Tata będzie zaraz zdmuchiwał świeczki.
 Pokiwała niepewnie głową i zeszła z łóżka, a później obie poszłyśmy na dół do kuchni.
 - Wzięłaś swoje lekarstwa? - spytałam, gdy wyciągnęłam tort z lodówki.
 Wielkie, czekoladowe "45" było napisane na środku i wiedziałam już, że Niall nie będzie z tego zbytnio zadowolony. Spojrzałam na nią oczekująco, dopiero teraz przyglądając się jej bardziej i od razu zwróciłam uwagę na ciemne cienie pod jej oczami. Mogłam tylko przypuszczać, że znowu nie spała całą noc, bo siedziała na swoim laptopie. Nieważne ile razy powtarzaliśmy jej, żeby tego nie robiła.
 - Rano - odpowiedziała, opierając się o stół obok mnie.
 - Violet, już dawno powinnaś wziąć drugą dawkę.
 Violet odkąd się urodziła, miała problemy ze zdrowiem, a najbardziej ze swoim sercem. Nie było to nic zagrażającego jej życiu, jeśli tylko brała regularnie swoje leki, niestety miała tendencję do zapominania o tym.
 Zaczęłam wbijać świeczki w tort, w trakcie co chwilę spoglądając na Violet, upewniając się, czy połknęła wszystkie tabletki.
 - Mam jeszcze pokazać Ci, że nie ukryłam ich pod językiem? - spytała, gdy zauważyła mój wzrok.
 Pokręciłam głową, uśmiechając się do niej krótko i podniosłam tort z blatu. Violet otwierała przede mną drzwi, a później trzymała je, bym mogła przejść. Jęknęła z niezadowoleniem, gdy tylko zauważyła, jak dużo ludzi było zebranych w ogródku. 
 - A mogłabym teraz kończyć pisać rozdział - mruknęła pod nosem, myśląc, że tego nie dosłyszałam.
 - 30 minut i możesz wracać do siebie, obiecuję - rzuciłam, na co uśmiechnęła się w moją stronę.
 Postawiłam tort na stole i wszyscy powoli zaczęli się schodzić, zajmując swoje wcześniejsze miejsca. Musiałam zawołać Iana kilka razy, bo huśtał Hannah, która chciała zejść z ławki, ale nie mogła tego przez niego zrobić.
 Niall pocałował Violet w czubek głowy, na co ta skrzywiła się lekko, a on robiąc jej na złość, przytulił ją mocno do siebie, nie pozwalając się jej odsunąć jeszcze przez chwilę.
 Gdy miałam pewność, że wszyscy już siedzieli, zapaliłam świeczki, a Niall stanął obok, obejmując mnie ręką w pasie.
 - Pomyśl życzenie - powiedziałam, uśmiechając się w jego stronę.
 Niall spojrzał po wszystkich, zatrzymując spojrzenie dłużej na naszych dzieciach, a później jego spojrzenie znowu utkwione było we mnie. Uśmiechnął się szeroko, odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy i tak że tylko ja mogłam go usłyszeć, odpowiedział cicho:
 - Nie muszę, mam już wszystko, czego potrzebuję.

*

KONIEC!
dziękuję wam za to, że czytaliście to tyle czasu i wow, trudno mi uwierzyć, że to koniec. trochę dziwnie będzie mi pożegnać się z Siallem, tak długo o nich pisałam i przywiązałam się do tych wszystkich postaci. to pierwsze opowiadanie, które napisałam do samego końca, a na pewno nie dałabym rady, gdyby nie wasze komentarze, więc naprawdę bardzo wam za to dziękuję! dziękuję, dziękuję, dziękuję! <3


mam nadzieję, że zobaczę się z wami na moim nowym opowiadaniu o One Direction!  -> NOT SO INNOCENT <-

jeśli ktoś się pogubił w tych wszystkich dzieciach, to wypiszę je tutaj i podam ile każdy miał lat w ostatniej scence, bo pewnie chcielibyście się dowiedzieć ;)

Niall + Sky -> Aiden (18), Ian (17), Violet (14)

Louis + El -> Isabelle (21), Hannah (18), Aaron (15)

Liam + Sophia -> Dominic (16), Melanie (13)

Zayn + Perrie -> Jasmine (17), Robert (15)

Harry + Jess -> Julie (12)

(ok, muszę się wreszcie zmusić, żeby to opublikować, bo siedzę już 10 minut i tylko na to patrzę...)

poniedziałek, 12 stycznia 2015

28.

*Perspektywa Nialla*

 Przyglądałem się Sky, gdy bawiła się z Grace i nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. Widziałem, że czasem nie była pewna, co powinna zrobić, była ostrożna i niepewna, jakby najmniejszy ruch mógł spowodować, że dziecko zacznie płakać. Była cholernie urocza, a obserwowanie jej, jak bawiła się lalkami z Grace, sprawiało, że zaczynałem sobie wyobrażać, jakby to było, gdybyśmy kiedyś mieli razem dzieci.
 - Niall, przestań patrzeć się na dziecko z tym wielkim uśmiechem, to niepokojące...
 Zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem i odwróciłem się w stronę Louisa, który właśnie do mnie podszedł. Przez chwilę musiałem się zastanowić, o co mu chodziło, a gdy sobie to uświadomiłem, uderzyłem go dłonią w tył głowy.
 - Idioto, patrzyłem na Sky.
 Louis skrzywił się i spojrzał na mnie z niezadowoleniem, łapiąc się za głowę. Należało mu się to. Nie zwracając już na niego więcej uwagi, wróciłem wzrokiem do mojej dziewczyny, która właśnie patrzyła z przerażeniem na Grace, gdy ta wysunęła do przodu dolną wargę, spoglądając na lalkę w swojej dłoni.
 Podszedłem do nich i kucnąłem obok, a Sky spojrzała na mnie wielkimi oczami, jakby błagała mnie, żebym coś zrobił. Zaśmiałem się cicho i odwróciłem bardziej w stronę Grace.
 - Hej, Gracey, co się stało?
 Nie odpowiedziała mi nic, więc spojrzałem znowu na Sky, czekając, aż ona coś powie.
 - Po prostu się bawiłyśmy i przebrałam lalkę...
 - Nie - rzuciła Grace z niezadowoloną miną.
 Usiadłem obok niej, przyglądając się jej przez chwilę, po czym wyciągnąłem rękę po jej lalkę.
 - Jest źle ubrana, prawda? - zagadnąłem, a ona pozwoliła mi, żebym wziął jej zabawkę. - Co powiesz na... to?
 Podniosłem różową sukienkę, a Grace pokręciła głową, wyglądając na urażoną, że w ogóle mogłem to zaproponować.
 - Może to? - spytała ostrożnie Sky, pokazując jej niebieską bluzkę i czarną spódniczkę.
 Grace pisnęła z zadowoleniem, a Sky uśmiechnęła się z ulgą, gdy to usłyszała. Podałem jej lalkę, by mogła ją przebrać i podniosłem kolejną z podłogi, pytając Grace, czy ta była dobrze ubrana.
 Przez następne pół godziny zostałem z nimi, ale bardziej tylko obserwowałem, co robiły i co jakiś czas zagadywałem Grace, chcąc by coś powiedziała. Nie lubiła mówić zbyt dużo, mimo tego, że robiła to naprawdę dobrze jak na swój wiek.
 Gdy byłem pewien, że Sky już sobie poradzi, podniosłem się z mojego miejsca, ale ona szybko spojrzała na mnie z paniką w oczach.
 - Co robisz?
 - Idę pogadać z Liamem.
 Uśmiechnąłem się do niej i uniosłem dwa kciuki do góry, dając jej znać, że sobie poradzi. Opadłem na kanapę obok Liama, który robił coś właśnie na telefonie. Nie byłem pewien, jak to się stało, że tak dużo osób zebrało się dzisiaj w moim mieszkaniu. Najpierw pojawiła się tutaj Sky, a po jakiejś godzinie naszego leżenia na kanapie i całowania się, zadzwoniła do niej Ana, pytając, czy mogłaby zająć się Grace na kilka godzin.
 Sky oczywiście zaczęła panikować i mówić, że nie da sobie z nią rady, a ja gdy wyłapałem, o czym muszą rozmawiać, zabrałem jej telefon z dłoni i podałem Anie mój adres. Ledwo pojawiła się tutaj Grace i rozłożyliśmy na podłodze koc razem z jej zabawkami, przyszli tu praktycznie wszyscy. Wiedziałem, że musieli się umówić bez poinformowania mnie o tym, bo nie było możliwe, żeby przypadkowo tego samego dnia stwierdzili, że mnie odwiedzą.
 Sky wtedy wpadła na pomysł, by zadzwonić po Cass i choć najpierw nie byłem zbytnio do tego przekonany, w końcu się zgodziłem. Postanowiłem wreszcie trochę jej odpuścić, dlatego, gdy spytała, czy może wziąć Chrisa, wzruszyłem tylko ramionami. Nie byłem zachwycony perspektywą spotkania go, ale mogłem wytrzymać parę godzin w jego towarzystwie.
 - Co robisz?
 - Sprawdzam twittera - odpowiedział, nawet nie podnosząc na mnie wzroku.
 Rozejrzałem się po pokoju, żeby sprawdzić, czy reszta nie rozwalała mi właśnie domu. Harry i Jess siedzieli razem w jednym fotelu, chichocząc między sobą i spoglądając na siebie z uśmiechami. To było dość zabawne, widząc jak zachowywali się wokół siebie, gdy przyjaźniłem się z nimi oboje. Patrzyli na siebie, jakby cały świat wokół nie istniał i nikogo oprócz nich nie było w salonie. Obserwując ich, od razu można było poznać, że to dopiero początek ich związku.
 Louis stał przy drzwiach i po jego minie mogłem poznać, że przekomarzał się z El, która popijała właśnie swoją wodę przez słomkę, a drugą dłoń trzymała na swoim brzuchu. Mimo tego, że nie urósł jej jeszcze zbyt dużo, zauważyłem, że często to robiła. El pstryknęła Louisa w nos, a ja zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową, zastanawiając się, jakim cudem ta dwójka poradzi sobie z wychowaniem dziecka. Gdy już miałem odwrócić od nich wzrok, Louis pocałował ją w usta, a ona położyła dłonie na jego policzkach. Nigdy bym się im do tego nie przyznał, ale byli według mnie jedną z najlepszych par, jakie poznałem.
 Nigdzie nie mogłem zauważyć Zayna i Perrie, ale gdy spojrzałem w stronę balkonu, nie zdziwiłem się, widząc, że są na zewnątrz. Zayn palił papierosa, a Perrie stała obok i wachlowała dłonią przed twarzą, co chwilę się krzywiąc. Mimo tego, jak bardzo przeszkadzał jej dym, wolała pójść z nim i nie rozstawać się nawet na te kilka minut, wiedząc, że niedługo znowu nie będą mogli się zobaczyć. Naprawdę podziwiałem ich za to, że mimo tego, jak rzadko się ze sobą widywali, wciąż byli w sobie tak samo zakochani jak na początku.
 Sophia podeszła do Liama i mnie, po czym zajęła miejsce obok niego, a dłoń położyła na jego kolanie. Starałem się nie patrzeć na nich, skoro siedzieli tak blisko mnie, ale wciąż zerkałem na nich kątem oka. Liam od razu odłożył telefon, gdy tylko ją zauważył i objął ją ramieniem w pasie. Cieszyłem się, że mój przyjaciel znalazł sobie właśnie kogoś takiego jak Sophia, bo wiedziałem, że dzięki niej był naprawdę szczęśliwy. I widząc szeroki uśmiech na jej twarzy, miałem pewność, że to działało w obie strony.
 Cass i Chris przeglądali moją kolekcję płyt, co chwilę pokazując coś sobie i rozmawiając cicho między sobą. Nikt z nas nie był zbytnio zadowolony widokiem Chrisa, gdy się tu pojawili, a najbardziej Louis. Pierwsze co zrobił Chris, to przeprosił Louisa za to, że uderzył go prawie trzy lata temu i był dla niego nieuprzejmy. Szczerze mówiąc prawie zapomniałem o całej tej sytuacji, ale gdy Chris przeprosił i mnie, łaskawie wybaczyłem mu, choć nie do końca miałem za co. Uważałem, że to było dość dziwne, że Cass umawiała się z byłym chłopakiem Sky, nie wspominając już o tym, że to właśnie z nim zdradziła mojego kuzyna. Mimo wszystko mogłem zauważyć, że przy niej Chris się zmienił i wydawał się być naprawdę dobrym chłopakiem. Choć nie spodziewałbym się, że kiedykolwiek mogłoby mi to przejść przez myśli, musiałem przyznać, że byli udaną parą.
 Na końcu mój wzrok wylądował na Sky i znowu uśmiechnąłem się szeroko, widząc jak ze skupieniem na twarzy, zawiązywała kokardkę na włosach lalki. Cholera, byłem w niej zakochany po uszy i wiedziałem, że nigdy nie przestanę czuć się tak jak teraz. Kochałem ją tak samo mocno jak na samym początku i żadna z naszych przerw lub kłótni, nie mogła tego zmienić.
 - Jakby Niall był postacią w kreskówce, to teraz zamiast oczu miałby dwa wielkie serca.
 Obróciłem się w stronę Liama, słysząc, że powiedział moje imię. Sophia zaśmiała się lekko i pokiwała głową, przyznając mu rację.
 - Co? - mruknąłem, udając, że nie wiem, o co im chodzi.
 - Nigdy nie widziałam, żeby ktoś patrzył na kogoś w taki sposób - dodała Sophia.
 Wzruszyłem ramionami, czując jak się rumienię, co zdarzało mi się dość rzadko. Gdy Sky zawsze zawstydzało, jak ktoś mówił do niej o czymś seksualnym, mnie potrafiło zawstydzić, gdy ktoś inny mówił o moich uczuciach.
 - Oprócz Sky - odpowiedział jej szybko Liam. - Sky patrzy na niego w ten sam sposób.
 Odchrząknąłem i podrapałem się po karku, zastanawiając się, w jaki sposób mogłem zmienić temat. Jednak jedyne o czym myślałem to Sky, Sky, Sky, Sky, dlatego nie zastanawiając się nad tym zbyt długo, wymamrotałem:
 - Chcę mieć dziecko ze Sky.
 Oboje wytrzeszczyli na mnie oczy, a ja dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że powiedziałem to na głos.
 - Chcesz mieć co z kim? - pisnął Louis, który nagle pojawił się z mojej drugiej strony.
 - Um, nie chodziło mi o to, że już, teraz, ale... kiedyś, za kilka lat, po prostu... wygląda tak uroczo z Grace.
 - Taaa, nie ma pojęcia, co robić i co chwilę wygląda na przerażoną - powiedział Louis z rozbawieniem.
 - Zapomnijcie, że cokolwiek powiedziałem - mruknąłem pod nosem.
 - Mówiłem jej, że będzie miała trójkę dzieci za 5 lat - dodał, ale nie miałem pojęcia, o co mu chodziło.
 Osunąłem się bardziej na moim miejscu, wracając wzrokiem do Sky i Grace, udając, że nie zauważałem spojrzeń trójki wokół mnie. O dziwo, dali mi spokój i nie pytali mnie więcej o to, co powiedziałem, tak ja się spodziewałem, że zrobią.
 Gdy minęły kolejne dwie godziny, wszyscy wreszcie już wyszli, a Ana odebrała Grace i mogłem odetchnąć z ulgą. Sky i ja wreszcie zostaliśmy sami, od razu zgarnąłem ją w ramiona i wciągnąłem na moje kolana, na co zaśmiała się lekko.
 - Stęskniłem się za Tobą - mruknąłem.
 - Niall, jesteśmy dzisiaj cały dzień razem - odpowiedziała z rozbawieniem.
 - Ale Ty byłaś zajęta Grace, a ja musiałem znosić głupie docinki Louisa i nieśmieszne żarty Harry'ego.
 Wysunąłem do przodu dolną wargę, a Sky spojrzała na mnie z uśmiechem i pokręciła głową. Mógłbym przyglądać się jej twarzy godzinami, a nie znalazłbym ani jednej cechy, która mi się w niej nie podobała. Każda rzecz, która według niej była jej wadą, dla mnie była zaletą. I samo myślenie o tym, jak bardzo byłem w niej zakochany sprawiało, że bolało mnie serce.
 - Zamieszkaj ze mną.
 Widziałem, że była zaskoczona, gdy to usłyszała. Jej oczy rozszerzyły się lekko, a brwi uniosły i miałem ochotę zaśmiać się na widok jej miny, gdyby to nie była poważna chwila.
 - Niall, jesteśmy ze sobą... nawet nie wiem, ile ze sobą jesteśmy przez te nasze wszystkie przerwy, ale dopiero, co się zeszliśmy i...
 - Sky, znam Cię ponad 3 lata, jestem w Tobie zakochany od cholernie długiego czasu i nie obchodzi mnie, ile dokładnie byliśmy ze sobą jako para, chcę z Tobą zamieszkać. I wiem, że często mnie tutaj nie będzie, ale... Tak bardzo Cię kocham i chcę budzić się rano, widząc Twoją twarz obok, chcę robić Ci śniadanie do łóżka, chcę, żeby półki w sypialni były wypełnione Twoimi ulubionymi książkami, chcę oglądać z Tobą Spider-mana każdego wieczoru, jeśli tylko będziesz tego chciała, a pod koniec dnia chcę zasypiać z moimi ramionami wokół Ciebie.
 Sky wzięła głęboki oddech i zamrugała parę razy, wyglądając, jakby nie mogła odnaleźć odpowiednich słów, które mogłyby przekazać mi to, o czym myślała. I w końcu powiedziała:
 - Przecież masz już dosyć Spider-mana.
 Zaśmiałem się cicho, przyciągając ją jeszcze bliżej mnie, tak że jej włosy opadły wokół mojej twarzy i musiałem odgarnąć je za jej uszy.
 - Bo mam - odpowiedziałem z uśmiechem.
 - W sumie i tak spędzam tu już prawie mój cały czas... - powiedziała Sky, a jej palce zaczęły wędrować w górę i dół mojego ramienia. - Wygrałeś mnie, gdy powiedziałeś o książkach i Spider-manie.
 Uśmiechnąłem się szeroko, wiedząc już, co to znaczyło. Pocałowałem ją mocno, na co od razu odpowiedziała mi tym samym i objęła ramionami moją szyję. 
 - Kiedy chcesz się przenieść? - mruknąłem przy jej ustach.
 - Jutro, jak najszybciej - odpowiedziała i pocałowała mnie kolejny raz.
 Czasami trudno było mi uwierzyć w to, jakie miałem szczęście. Miałem zespół, oddanych fanów i zdrową rodzinę, a do tego wszystkiego miałem najlepszą dziewczynę, jaką mogłem sobie wymarzyć. A teraz miała ze mną zamieszkać i nie mógłbym być bardziej szczęśliwy z tego powodu.

*

 Nowa trasa zaczęła się kilka dni temu i mimo tego, jak bardzo cieszyłem się na koncerty i spotkania z fanami, tęskniłem ze Sky. Jedyne co poprawiało mi teraz humor to, że umówiliśmy się na skype'a mimo późnej godziny.
 Spoglądałem ze zniecierpliwieniem na ekran mojego telefonu, co chwilę sprawdzając godzinę, gdy Harry opowiadał mi, jak w holu naszego hotelu, wpadł na dwie fanki.
 - Zaczęły piszczeć, ale szybko udało mi się je uspokoić, gdy obiecałem im, że zrobimy sobie tyle zdjęć, ile tylko będą chciały. Zrobiliśmy chyba ze sto i pogadałem z nimi chwilę, mówiły mi, że uwielbiają Jess i mnie razem.
 - To świetnie, Harry - odpowiedziałem szybko, kiwając głową. - Muszę już iść.
 - Och, rozumiem - rzucił Harry z głupawym uśmiechem. - Umówiłeś się ze Sky na internetowy seks?
 - Co? - rzucił Zayn, który właśnie do nas podszedł i rzucił mi zdziwione spojrzenie. - Wreszcie udało Ci się ją namówić?
 Harry zaczął na to głośno rechotać, a ja spojrzałem na Zayna z rozdrażnieniem, bo był to nasz mały sekret, a teraz i Harry o tym wiedział, i mogłem się założyć, że reszta też szybko się dowie.
 - Nie - burknąłem. - Będziemy po prostu rozmawiać.
 Pożegnałem się z nimi, mimo tego, że wyglądali, jakby dalej chcieli ze mną pogadać, ale nic mnie to teraz nie obchodziło. Wszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko, po czym szybko wszedłem na skype'a w telefonie. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, Sky już do mnie dzwoniła.
 - Hej! - zawołałem, gdy odebrałem, a jej twarz pojawiła się na moim ekranie.
 - Hej, jak dzisiejszy koncert?
 Zamiast odpowiedzieć na jej pytanie, przez chwilę po prostu przyglądałem się jej z uśmiechem. Jej włosy zebrane były w koczka, nie miała na sobie żadnego makijażu i była ubrana w moją koszulkę.
 - Dobrze, ktoś rzucił w Liama prezerwatywą i wleciała mu za koszulkę - odpowiedziałem po chwili.
 Sky wybuchnęła głośnym śmiechem, a ja sam zacząłem śmiać się lekko, gdy przypomniałem sobie minę mojego przyjaciela, po tym jak wreszcie udało mu się wyciągnąć przedmiot z pod swojej koszulki i zauważył, co to było.
 - Dostałem też kilka propozycji małżeństwa, dzień jak co dzień - dodałem, wzruszając ramionami.
 - Co odpowiedziałeś? - spytała z poważną miną. - Jeśli się z kimś zaręczyłeś, to ja nie chcę być tą drugą kobietą...
 Zaśmiałem się znowu i pokręciłem głową, a Sky uśmiechnęła się do mnie wesoło. Cholernie za nią tęskniłem, mimo tego, że widzieliśmy się kilka dni temu.
 - Co dzisiaj robiłaś?
 - Najpierw praca, później zakupy, bo w lodówce nie mieliśmy już praktycznie żadnego jedzenia i wreszcie porozkładałam wszystkie moje rzeczy do końca!
 - Wow, brawo, zajęło Ci to tylko tydzień.
 - Taa, sprawnie mi to poszło - odpowiedziała, ignorując mój ironiczny ton.
 Sky co chwilę zerkała w kąt ekranu, jakby sprawdzała godzinę i przez chwilę zachowywałem się, jakbym tego nie zauważał, ale w końcu spytałem:
 - Chcesz już iść spać?
 Naprawdę miałem nadzieję, że nie o to chodziło, bo choć sam byłem już trochę śpiący, chciałem z nią porozmawiać trochę dłużej. Przed chwilą dopiero co się połączyliśmy, taka krótka rozmowa zdecydowanie mi nie wystarczała.
 - Nie, nie - odpowiedziała od razu i uśmiechnęła się lekko. - Jestem całkowicie rozbudzona.
 - Rozbudzona? - powtórzyłem, unosząc brew.
 Sky zmrużyła nieznacznie oczy, wiedząc już do czego dążyłem.
 - Myślę, że seks przez kamerkę mógłby być ciekawy... - zacząłem.
 - Niall, nic już nie mów - rzuciła i wiedziałem, że chce szybko zmienić temat.
 Zmarszczyłem brwi z niezadowoleniem, przyglądając się jej uważnie i temu, jaka była niespokojna, jakby na coś czekała albo ktoś z nią był.
 - Jesteś sama? - spytałem podejrzliwie.
 - Co? Oczywiście, że jestem sama, jest prawie 24...
 Pokiwałem nieznacznie głową, choć dalej wydawało mi się, że jakoś dziwnie się zachowywała. 
 - Ok, och, prawie bym zapomniał, Twoja mama do mnie wczoraj dzwoniła - powiedziałem, opierając się brodą o moją dłoń.
 Rzeczywiście przez chwilę wyleciało mi to z głowy przez całe zamieszanie z trasą, koncertami i fanami. Sky wyglądała na przerażoną, gdy tylko to usłyszała i zaśmiałem się lekko na widok jej miny.
 - Ta, kazała mi pozdrowić Liama i pogratulowała mi, że razem zamieszkaliśmy, ale uprzedziła mnie, że jeszcze nie jest gotowa na wnuki.
 - O Boże... - mruknęła Sky, zasłaniając twarz dłonią.
 - Uwielbiam Twoją mamę - dodałem z rozbawieniem. - Jest taka zabawna.
 - I wprowadza mnie w zakłopotanie...
 Sky spojrzała znowu w kąt ekranu i szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Uniosłem ze zdziwieniem brwi, gdy to zauważyłem i sam sprawdziłem godzinę. 24:00.
 - Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
 Zaśmiałem się cicho, słysząc jak Sky zaczęła śpiewać i nie mogłem powstrzymać się od uśmiechania się jak idiota w stronę mojego telefonu. Znowu to zrobiła. Śpiewała mi sto lat w dniu moich urodzin, tak jak zrobiła to kilka lat temu.
 Dokładnie 3 lata minęły od momentu, w którym zrozumiałem, że Sky znaczy dla mnie coś więcej. Wszystko zaczęło się od tego, jak zaśpiewała mi sto lat, gdy tylko wybiła północ, a teraz znowu robiła to samo.
 Gdyby Liam mnie teraz widział, na pewno powiedziałby, że zamiast oczu miałem dwa wielkie serca, gdy na nią patrzyłem. I może jej śpiewanie nie było zbyt dobre, ale dla mnie znaczyło to więcej niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić. Żadne słowa nie mogły opisać tego, co czułem w tym momencie.
 - Dalej śpiewasz okropnie - powiedziałem, gdy skończyła.
 - Nienawidzę Cię - odpowiedziała, robiąc smutną minę.
 - Dzięki - dodałem i miałem nadzieję, że wiedziała, że dziękowałem za jej życzenia.
 Sky uśmiechnęła się lekko, po czym przez chwilę patrzyliśmy na siebie bez słowa i nie musieliśmy nic powiedzieć, żebyśmy wiedzieli, o czym myśli ta druga osoba. Nigdy nie pomyślałbym, że mogę pokochać kogoś tak mocno, póki nie poznałem Sky. 
 I mimo tego, że czasem mieliśmy swoje problemy, zawsze potrafiliśmy znaleźć drogę powrotną do siebie. Słyszałem parę razy to wyrażenie: "dom jest tam, gdzie Twoje serce" i właśnie tak czułem się przy Sky.
 Jej miłość zawsze prowadziła mnie z powrotem do domu.

*

wow, to był ostatni rozdział, aż trudno mi uwierzyć, cholernie szybko to zleciało...
końcówka rozdziału nawiązuje do nagłówka bloga, jeśli ktoś nie wyłapał ;)

został już tylko epilog! chlip, chlip
napiszcie mi w komentarzach, czego byście się chciały dowiedzieć, zanim skończę to opowiadanie!
np. czy mama Sky za jakieś 10 lat, dalej ma obsesję na punkcie Liama ;D

poniedziałek, 5 stycznia 2015

27.

 El posłała mi nieznaczny uśmiech, próbując dodać mi otuchy, a ja niepewnie odpięłam pas i otworzyłam drzwi samochodu. Wzięłam głęboki oddech, gdy tylko poczułam na twarzy chłodne powietrze i wreszcie wysiadłam z samochodu. Stałyśmy w tym miejscu od ostatnich 15 minut, ale El ani razu nic nie powiedziała i nie wyglądała wcale na poirytowaną moim zachowaniem. Naprawdę byłam jej wdzięczna, że tu ze mną przyjechała, bo choć wiedziałam, że dalej musiałam pójść sama, chciałam, żeby ktoś czekał na mnie w pobliżu.
 Odwróciłam się ostatni raz w jej stronę, a ona uniosła do góry kciuki, żeby pokazać mi, że wszystko będzie dobrze.
 - Będę tutaj czekać - powiedziała, jakby chciała mnie upewnić, że nagle stąd nie odjedzie.
 - Ok - odpowiedziałam cicho.
 Zamknęłam za sobą drzwi i przeszłam kilka kroków, oddalając się od samochodu. Powtarzałam sobie w myślach, że to nic trudnego i potrafię to zrobić. Zatrzymałam się jednak w tym samym miejscu co ostatnio, nie mogąc się zmusić do przejścia przez bramę cmentarza. Mogłam poczuć na sobie wzrok El, ale nie odwróciłam się w jej stronę, nie chcąc pokazać jej jak ciężko było mi to zrobić. Wiedziałam, że jeśli będę tu stała za długo, El wyjdzie z samochodu i nic z tego wszystkiego nie wyjdzie.
 Nie byłam na grobie Aidena od czasu jego pogrzebu. Nie potrafiłam przyjść tam, czując to wielkie poczucie winy, które nie chciało zostawić mnie w spokoju. To z tego powodu ciągle nie mogłam do końca dojść do siebie po tym, co się wydarzyło.
 Miałam ochotę zawrócić, wsiąść z powrotem do samochodu i kazać El stąd odjechać, ale to nie byłaby dobra decyzja. Tak bardzo starałam się sobie pomóc i czułam się już zdecydowanie lepiej niż wtedy, gdy wróciłam do Londynu prawie trzy miesiące temu. To była ostatnia rzecz, którą musiałam zrobić, żeby móc do końca uporać się z moim bólem i poczuciem winy.
 Dlatego po kilku minutach przeszłam przez otwartą bramę i zaczęłam wolno iść, nie musząc nawet zastanawiać się, gdzie dokładnie był jego grób. Mimo tego, że ostatni raz byłam tutaj 2 lata temu, to doskonale pamiętałam to miejsce.
 Im bliżej byłam mojego celu, tym czułam się spokojniejsza, choć wcześniej tak bardzo się tym denerwowałam. Ominęłam kilka ostatnich pomników i wreszcie rzuciło mi się w oczy jego imię i nazwisko wyryte w płycie. Nie miałam pojęcia, jak będzie to wyglądać, ale od razu można było zauważyć, że Ana często tu przychodziła i zajmowała się nagrobkiem.
 Uśmiechnęłam się ze smutkiem, gdy usiadłam na ławce i przyglądałam się licznym zniczom i kwiatom rozstawionym na grobie.
 - Um, nie jestem pewna... jak powinnam to zrobić - powiedziałam cicho.
 Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki oddech, próbując powstrzymać się od wybuchnięcia płaczem. Nie mogłam się teraz rozklejać, to nie miało już sensu.
 - Przepraszam, Aiden, naprawdę, naprawdę Cię przepraszam... 
 Pogoda dorównywała mojemu nastrojowi, bo oprócz chłodnego wiatru, dołączył do niego lekki deszcz. Potarłam oczy dłońmi i spojrzałam znowu na nagrobek przede mną.
 - Nie przyniosłam nic ze sobą, ale... następnym razem to zrobię. Przepraszam, że tak długo zajęło mi przyjście tutaj, przepraszam, że to wszystko się wydarzyło, mam nadzieję, że wiesz, jak bardzo mi przykro i... dziękuję Ci. Dziękuję Ci, że poznałeś mnie z chłopakami, dziękuję Ci, że zawsze mnie wspierałeś i dziękuję Ci, bo pomogłeś mi spotkać miłość mojego życia.
 Nie byłam już pewna, czy mokre krople na mojej twarzy to deszcz czy łzy, ale nie przejmowałam się tym zbyt wiele, skupiając się na tym, bym powiedziała wszystko, co potrzebowałam.
 - Masz wspaniałą córkę, Aiden, ma Twoje oczy i... - otarłam dłonią nos i teraz miałam już pewność, że zaczęłam płakać. - wygląda jak mały aniołek, jest naprawdę cudowna.
 Lekko się trzęsłam, chyba jednocześnie z emocji i zimna, gdy podniosłam się z ławki. Czułam się jakby coś ciężkiego spadło mi z serca, jakbym wreszcie mogła wziąć pełen oddech.
 - Strasznie za Tobą tęsknię, wiesz? - mruknęłam, chowając dłonie do kieszeń kurtki. - I wiem, że już to mówiłam, ale przepraszam, przepraszam, przepraszam, nieważne ile razy to powiem, to nigdy nie będzie wystarczające.
 Obrzuciłam ostatnim spojrzeniem jego nagrobek, przebiegając wzrokiem po nazwisku i dwóch datach, o których nigdy nie potrafiłabym zapomnieć.
 - Zobaczymy się niedługo - powiedziałam, zanim zaczęłam iść.
 Gdy wpakowałam się z powrotem do samochodu, El spojrzała na mnie z zaniepokojeniem. Przez chwilę żadna z nas nic nie powiedziała, ale wciąż czułam jej wzrok na sobie, więc w końcu odwróciłam lekko głowę w jej stronę.
 - Wszystko w porządku? - spytała.
 Uśmiechnęłam się do niej lekko, tym razem naprawdę czułam się dobrze, nie tak jak wcześniej za każdym razem, gdy próbowałam wmówić sobie, że tak było. 
 Teraz wszystko już było w porządku i nie mogłam się doczekać, aż powiem o tym Niallowi.

*

 Myślałam, że El odwiezie mnie do domu, ale zamiast tego zabrała mnie ze sobą do chłopców. One Direction miało pojawić się w telewizji na żywo, więc El zaproponowała, że zajmiemy miejsca na widowni. Nie byłam pewna, czy możemy tak po prostu się tam pojawić, ale zapewniła mnie, że uzgodniła to wcześniej z Louisem. Jak zwykle ja dowiadywałam się o wszystkim ostatnia.
 Zapukałam do drzwi, na które ktoś nakleił kartkę z napisem "One Direction", a El nie czekając, aż ktoś nas wpuści, sama weszła do środka. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i poszłam za nią, na co zaraz z każdej strony usłyszałam powitania. 
 Przywitałam się z wszystkimi i zanim się obejrzałam, Louis już stał między nami, zarzucając nam ręce na ramiona.
 - Stęskniłyście się za mną? - spytał z głupim uśmiechem.
 - Nie - odpowiedziałyśmy jednocześnie.
 Louis skrzywił się na to, za to El i ja zaśmiałyśmy się, denerwując go jeszcze bardziej. Ściągnęłam z siebie rękę Louisa i odsunęłam się trochę, po czym rozejrzałam się po pokoju, póki nie rzuciła mi się w oczy znajoma blond czupryna.
 - Idę do Nialla.
 Oboje posłali mi zdziwione spojrzenia, na co wzruszyłam ramionami z niewinnym uśmiechem.
 - Idziesz do Nialla? - spytał Louis. - Czy idziesz do Nialla?
 - A to nie jedno i to samo? - mruknęłam, marszcząc brwi ze zdziwieniem.
 - Czasami potrafi być taka głupia - powiedział do El.
 Ona pokiwała głową, zgadzając się z nim, na co uderzyłam Louisa mocno w ramię. El tym razem odpuściłam, nie chciałam bić ciężarnej.
 - Chcesz zejść się z Niallem.
 Właściwie zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie i rozejrzałam się szybko wokół, żeby sprawdzić czy nikt tego nie słyszał. Sama chciałam powiedzieć o tym Niallowi, niezbyt dobrze by było, gdyby teraz usłyszał nas przypadkiem.
 - Skąd wiedziałeś? - spytałam cicho.
 - Czasami potrafisz być też mądra - odpowiedział, na co uśmiechnęłam się pod nosem, póki nie dodał: - Ale zdarza Ci się to naprawdę rzadko.
 - Nienawidzę Cię, Louis.
- Świetnie, my też Cię nienawidzimy - rzucił, wzruszając ramionami.
 - My? Ja bardzo ją lubię - dodała El i położyła rękę na swoim brzuchu.
 - I Ty przeciwko mnie...
 Gdy Louis i El zaczęli rozmawiać między sobą, zrobiłam kilka kroków w tył, a później szybko odwróciłam się i ruszyłam w stronę Nialla. Chyba nawet nie zauważył, że weszłam do pokoju, skupiony był na swoim telefonie, a gdy stanęłam za nim, nawet nie podniósł głowy.
 Ostatnim razem, gdy widziałam Nialla, całowaliśmy się na imprezie Liama, co wydarzyło się niecałe 12 godzin temu. Nie rozmawialiśmy po tym, więc nie miałam pojęcia, co myślał o tym wszystkim.
 Położyłam dłonie na oparciu jego krzesła i pochyliłam się nad nim bardziej, tak by moje usta znalazły się blisko jego ucha.
 - Hej, Niall.
 Niall szybko odwrócił głowę w bok, a ja musiałam się trochę odsunąć, bo przypadkiem nasze usta prawie się przy tym dotknęły.
 - Och, hej.
 Uśmiechnął się lekko w moją stronę i obrzucił ostatnim spojrzeniem swój telefon, po czym schował go do kieszeni spodni. Obeszłam krzesło, na którym siedział i oparłam się plecami o blat przed nim.
 - Wszystko w porządku? - spytał.
 Jego uśmiech zbladł, gdy przesuwał wzrokiem po mojej twarzy i na pewno musiał zauważyć, że jeszcze chwilę wcześniej płakałam.
 - Byłam u Aidena.
 Niall na pewno musiał być tym zaskoczony, ale nie dał tego po sobie poznać, pokiwał tylko głową i złapał mnie za rękę, ściskając ją lekko.
 - Sama? - spytał po chwili, gdy nic więcej nie powiedziałam.
 - El czekała przed cmentarzem w samochodzie, ale na grób poszłam sama - potwierdziłam. - Musiałam to zrobić sama.
 Niall ścisnął trochę mocniej moją dłoń, na co uśmiechnęłam się do niego nieznacznie i przygryzłam wargę. Nie byłam pewna, jak powinnam rozpocząć temat naszego zejścia się, zresztą to nawet nie było zbyt dobre miejsce na tę rozmowę, biorąc pod uwagę ilość ludzi w pomieszczeniu. Z drugiej strony, patrząc teraz na Nialla naprawdę miałam ochotę go pocałować, dlatego chciałam zrobić to jak najszybciej.
 - Muszę z Tobą porozmawiać.
 Zaśmiałam się cicho, widząc przerażenie na jego twarzy i szybko go zapewniłam:
 - To coś dobrego, tak mi się wydaje.
 Niall przyglądał mi się przez chwilę podejrzliwie, a gdy ktoś zawołał, że muszą już wychodzić, wstał z krzesła, praktycznie przyciskając mnie przy tym do blatu za mną.
 - Może ma to coś wspólnego z... - zaczął i nachylił się w moją stronę, ustami muskając lekko moją szyję. - wczorajszą imprezą?
 - Między innymi.
 Naprawdę chciałam go teraz pocałować, ale nie byłam pewna, czy mogłam to zrobić. Gdy rozejrzałam się po pokoju, zauważyłam, że nikogo poza nami już tutaj nie ma, a w drzwiach stał jeden z ochroniarzy chłopaków, pokazując w moją stronę, że Niallowi została jedna minuta. Po tym zamknął za sobą drzwi i zostaliśmy sami.
 - Sky? - mruknął Niall, zwracając na mnie swoją uwagę. - Na pewno wszystko w porządku? No wiesz po tym, jak tam poszłaś...
 Uśmiechnęłam się ze smutkiem i pokiwałam głową, a Niall oparł dłonie o blat po obu stronach mojego ciała.
 - Usiadłam na ławce obok, powiedziałam mu wszystko, co przyszło mi na myśl i czuję się teraz o wiele lepiej, po tym jak to z siebie wyrzuciłam.
 - Przepraszam - powiedział nagle Niall.
 Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, nie rozumiejąc, o czym mówił.
 - Przepraszam, że Cię okłamałem, przepraszam, że zrobiłem to wszystko za Twoimi plecami. Nie powiem, że przepraszam za to, że zapłaciłem za Twoją rehabilitację, bo gdybym mógł cofnąć czas, to zrobiłbym to samo, tylko tym razem powiedziałbym Ci o wszystkim i nie przyjął odmowy.
 Uśmiechnęłam się szeroko i objęłam do ramionami w pasie, po czym wtuliłam się w niego, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
 - Dziękuję - powiedziałam cicho. - I przepraszam, że aż tak się wtedy zdenerwowałam.
 Niall przycisnął usta do boku mojej głowy i chciałabym móc powiedzieć, że staliśmy tak przez dłuższą chwilę, ale przerwało nam głośne pukanie w drzwi.
 - Muszę iść.
 Odsunęłam się od niego i poprawiłam mu koszulkę, którą lekko pogniotłam, na co obdarzył mnie szerokim uśmiechem.
 - Porozmawiamy po programie? - spytał.
 Pokiwałam głową, a on szybko pocałował mnie w usta i oceniając po jego minie, mogłam stwierdzić, że dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Pocałowałam go jeszcze raz, na co Niall uśmiechnął się szeroko i oboje ruszyliśmy w stronę drzwi.
 Na korytarzu rozeszliśmy się w różne strony i zostałam pokierowana na wolne miejsce na widowni, gdzie obok siedziała już zniecierpliwiona El.
 - Co tak długo? - spytała, gdy tylko opadłam na krzesło. - Zeszliście się?
 - Um, tak jakby - odpowiedziałam.
 Właściwie żadne z nas nie powiedziało tego otwarcie, ale chyba oboje wiedzieliśmy, co znaczyły nasze przeprosiny. Byłam przekonana, że Niall myślał tak samo, skoro pierwszy mnie pocałował.
 Czułam na sobie wzrok dziewczyn siedzących za mną i na pewno zastanawiały się, co znowu robię w pobliżu zespołu, skoro podobno Niall i ja nie jesteśmy razem. Nikt jednak nic do mnie nie powiedział, więc nie byłam pewna, jak są nastawione w stosunku do mnie. Miałam nadzieję, że mnie nie nienawidzą, w końcu gdy Louis niedawno dodał ze mną zdjęcie na swojego twittera, widziałam naprawdę dużo miłych komentarzy.
 Musiałam zakryć sobie uszy, gdy chłopcy się pojawili, a ich fanki zaczęły krzyczeć. El wyglądała na nieporuszoną i dopiero później zobaczyłam, że włożyła sobie zatyczki do uszu. Teraz jeszcze bardziej miałam ochotę trzepnąć ją po głowie, ale się powstrzymałam.
 Chłopcy wykonali dwie piosenki i odpowiedzieli na masę pytań. Liam i Harry udzielali się najbardziej, podczas gdy Zayn i Louis co chwilę rozmawiali między sobą, a Niall zerkał w moją stronę. I gdy zostało już kilka ostatnich minut programu, musiało oczywiście paść to pytanie.
 - Wiem, że to pytanie jest męczące, ale muszę oto spytać, wybaczcie - powiedział prowadzący, uśmiechając się do nich przepraszająco. - Kto z was jest w związku?
 Liam, Zayn, Louis i Harry unieśli ręce i byłam dość zaskoczona, widząc jak ten ostatni to zrobił. Jeszcze niedawno rozmawialiśmy o tym, że chciał, żeby sprawy między nim i Jess stały się oficjalne, ale nie wiedziałam, że w końcu coś z tym zrobił. Dobrze dla niego.
 Gdy prowadzący zaczął pytać Harry'ego o jego nowy związek (na co ten szybko go zbył), Niall wolno uniósł rękę, a ja czułam, jakby serce podeszło mi do gardła. Czy on robił, to co myślałam...
 - Tak, Niall? - spytał prowadzący z lekkim uśmiechem.
 - Po prostu podniosłem rękę co do wcześniejszego pytania.
 Przyłożyłam dłoń do ust i przygryzłam paznokieć, wpatrując się wielkimi oczami w scenę przede mną. Przynajmniej już wiedziałam, że Niall tak jak ja, stwierdził, że jesteśmy z powrotem razem, ale nie spodziewałam się, że oznajmi to zaraz całemu światu.
 - Czekaj, czy dobrze rozumiem... Masz dziewczynę?
 Niall pokiwał głową z całkowicie poważną miną, a pośród widowni dało się słyszeć ciche rozmowy. Nie miałam mu za złe tego, że to zrobił, równie dobrze mogliśmy się pozbyć już i tego problemu, w końcu kiedyś musiałby wszystkim o tym powiedzieć.
 - Och, możemy wiedzieć, kto to jest?
 - Myślę, że wszyscy wiedzą, kto to - odpowiedział Niall, uśmiechając się teraz szeroko i spojrzał w moją stronę. - Sky.
 Prowadzący spojrzał na mnie, a ja osunęłam się w dół na moim krześle, chcąc ukryć się przed wszystkimi. Słyszałam, jak El prychnęła pod nosem z rozbawieniem, najwyraźniej bardzo bawiło ją moje zawstydzenie.
 - Skyler Carter?
 Niall znowu pokiwał głową, a Louis rzucił jakimś głupim tekstem, ściągając uwagę z naszego tematu. Całe szczęście.
 Do samego końca na widowni mogłam słyszeć rozemocjonowane głosy i kilka razy udało mi się wyłapać: "wiedziałam, że są razem", ale udawałam, że tego nie słyszę. Gdy tylko program się skończył, wyszłam szybko z pomieszczenia i czekałam na korytarzu, aż będą wracać do garderoby.
 Ledwo zobaczyłam Nialla, szybko złapałam go za rękę i zaczęłam za sobą prowadzić, sprawdzając po kolei drzwi, ale każde z nich były zamknięte.
 - Użyjcie prezerwatywy! - krzyknął za nami Louis.
 - Ty coś o tym wiesz, Lou! - zawołałam, nie odwracając się w jego stronę.
 Wreszcie udało mi się znaleźć otwarte drzwi i zajrzałam do środka, wyglądało to na jakieś biuro, ale nikogo tu nie było.
 - Sky? - mruknął Niall niepewnie. - Chodzi o to, co powiedziałem?
 Zamknęłam za nami drzwi i podeszłam blisko niego, a później złapałam jego dłoń, splatając razem nasze palce.
 - Jeśli pytasz, czy jestem zła, to nie o to chodzi - odpowiedziałam, kręcąc głową.
 Nie odzywaliśmy się przez chwilę, a Niall zaczął bawić się palcami mojej dłoni i wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy na ten znajomy gest.
 - Więc... jesteśmy razem, co? - spytałam, unosząc głowę, by móc spojrzeć na jego twarz.
 - Jesteśmy - powiedział Niall, uśmiechając się w moją stronę. - Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
 Położyłam dłoń na jego karku i pocałowałam go mocno, na co on od razu odpowiedział mi tym samym.
 - Długo Ci to zajęło - wyszeptał, a przy tym jego usta otarły się o moje.
 Nie musiał tłumaczyć mi, o co mu chodziło, wiedziałam od razu, że mówił o naszej przerwie. Przesunęłam wolno palcami po jego szyi, myśląc nad tym, jak ubrać w słowa to, co chciałam mu przekazać.
 - Musiałam sama sobie pomóc, nie mogłam ciągle polegać na Tobie. Przez chwile bałam się, że kocham Cię dlatego, że Cię potrzebuję - powiedziałam cicho, skupiając wzrok na jego obojczyku. - Ale teraz wiem, że potrzebuję Cię dlatego, że Cię kocham.
 Niall złapał za mój podbródek i uniósł moją głowę tak, żebym na niego spojrzała.
 - Cholernie mocno Cię kocham, Sky.
 Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, co on szybko odwzajemnił i mocno objął mnie ramionami w pasie. Odetchnęłam głęboko, wtulając się w niego bardziej i przymknęłam oczy.
 Pierwszy raz od dawna naprawdę czułam, że wszystko było na swoim miejscu.

*

nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale musiałam coś dodać, także...

do końca został 1 rozdział + epilog ;)