wtorek, 28 października 2014

17.

 Nie mogłam się powstrzymać od spoglądania co chwilę na klucz, który obracałam w dłoni. Niall dał mi go dzień wcześniej, czym byłam naprawdę podekscytowana, więc musiałam pochwalić się tym Louisowi. Chyba miał mnie już dosyć po tym, jak przez godzinę wychwalałam mojego chłopaka i mówiłam o tym, co to mogło dla nas znaczyć.
 - Znowu to robisz.
 - Co? - spytałam, unosząc na niego wzrok.
 - Uśmiechasz się do tego klucza, jakbyś była pedofilem, a on dzieckiem.
 Louis posłał w moją stronę niewinny uśmiech, a ja skrzywiłam się i schowałam klucz do kieszeni. Automatycznie odechciało mi się na niego patrzeć.
 - Jesteś obrzydliwy - mruknęłam.
 - Ja? Ty to robiłaś! - zawołał z całkowicie poważną miną.
 Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem, nie mając zamiaru zagłębiać się w tę dziwną rozmowę. Louis zaczął szukać czegoś w półce, a ja sprawdziłam telefon. O dziwo miałam kilka SMS-ów i nie wszystkie były od Nialla, czego się spodziewałam. Dostałam wiadomość od Jess, choć nie dawałam jej swojego numeru i na pewno musiał zrobić to Niall. Pytała, czy miałam ochotę pójść z nią na zakupy i choć szczerze tego nienawidziłam, zdawałam sobie sprawę z tego, że chciała w ten sposób się do mnie zbliżyć. Oprócz tego Luke napisał mi, że Michael miał właśnie zamiar zjeść ogromną pizzę. Zaśmiałam się lekko, notując w myślach, że gdy będę u nich jutro, Michael będzie musiał poćwiczyć więcej niż reszta. 
 Niall za to wysłał mi parę wiadomości, w których namawiał mnie, żebym "zostawiła żałosny tyłek Louisa i przyszła do mojego najcudowniejszego chłopaka". Zdecydowanie źle znosił samotne siedzenie w mieszkaniu, gdy nie miał żadnego zajęcia. Gdy tylko usłyszał, że miałam zamiar iść do Louisa w ich wolny dzień, udawał, że się na mnie obraził, póki nie obiecałam mu, że od wieczora będę tylko jego.
 Gdy odpisałam wszystkim, odłożyłam telefon obok i spojrzałam w stronę Louisa, który zamknął właśnie mocno szufladę.
 - Tak właściwie to gdzie jest El?
 - Po co Ci El, gdy masz mnie!
 Louis praktycznie położył się na mnie i pisnęłam głośno, gdy przygniótł mnie do materaca. Zepchnęłam go na bok, przy czym prawie spadł z łóżka i posłał mi urażone spojrzenie.
 - Jest ze swoją znajomą. Właściwie to ciesz się, że jej nie ma.
 - Dlaczego? - spytałam.
 Louis westchnął teatralnie, a ja uniosłam brwi, spoglądając na niego ze zdziwieniem.
 - Ostatnio jest jeszcze bardziej denerwująca niż zawsze.
 - Louis! - krzyknęłam z rozbawieniem.
 Właściwie nie zdziwiło mnie bardzo, że to powiedział. El i Louis byli tym typem pary, która ciągle sobie dogryzała i żartowała z siebie. Dla niektórych mogło wyglądać to dziwnie, jakby się nie lubili lub byli pokłóceni, ale każdy kto dobrze ich znał, wiedział, że ta dwójka nie mogłaby bez siebie żyć.
 - Co chwile ma jakieś humorki, robi mi wyrzuty o nic, po czym nagle zaczyna płakać - powiedział, po czym dodał: - I wyjada całe jedzenie.
 - Może jest w ciąży - zażartowałam.
 Nie spodziewałam się, że Louis zblednie na moje słowa i wytrzeszczy oczy, wyglądając na przerażonego samą myślą o tym.
 - Żartowałam - powiedziałam szybko.
 - O Boże...
 Louis przesunął ręką po swoich włosach, dalej z tym samym wyrazem twarzy.
 - Właściwie ostatnio chyba trochę przytyła.
 - Um... - mruknęłam, nie wiedząc, co na to powiedzieć. - Musisz z nią porozmawiać.
 Choć na początku tylko żartowałam, to teraz gdy więcej o tym myślałam, może naprawdę właśnie tak było. To znaczy jeśli to, co mówił Louis rzeczywiście było prawdą. Gdy ja widziałam ją ostatni raz, wydawało mi się, że zachowywała się tak jak zawsze.
 - Ok, spytam ją o to - odezwał się w końcu.
 - Nie możesz pytać jej, czy jest w ciąży! - zawołałam od razu.
 Już wyobrażałam sobie reakcję El, gdyby ją o to spytał, a okazałoby się, że to nieprawda.
 - Jestem na to za młody...
 Louis położył się na łóżku i zakrył twarz dłonią, a ja zaśmiałam się cicho.
 - Louis, masz 25 lat.
 - Dokładnie - skomentował.
 Może i 25 lat to nie było, aż tak mało, jeśli chodziło o posiadanie dziecka, ale Louis mentalnie zachowywał się, jakby miał 16 lat.
 - Nie mówmy już o tym - dodał po chwili.
 - Ok i tak to był tylko głupi żart, pewnie wcale nie jest w ciąży.
 Właściwie mimo często dziecinnego zachowania Louisa, potrafiłam wyobrazić go sobie jako ojca. Widziałam, jak świetnie obchodził się ze swoim młodszym rodzeństwem, więc i z własnym dzieckiem mógł sobie poradzić. Jeśli El naprawdę byłaby w ciąży.
 - Myślałem, że to Ty i Niall pierwsi będziecie mieć dziecko z nas wszystkich.
 Zaczęłam szaleńczo kaszleć, gdy to usłyszałam, a Louis spojrzał na mnie jak na idiotkę. Czy on właśnie powiedział to, co myślę, że powiedział?
 - Co? - wykrztusiłam.
 - Wyglądacie na tę parę, która zrobiłaby "ups, zapomniałem o prezerwatywie" i "ups, a ja zapomniałam brać tabletki przez ostatni tydzień".
 Popchnęłam go mocno, próbując zepchnąć go z łózka, ale Louis pociągnął mnie tak, że jakimś cudem to ja wylądowałam na podłodze zamiast niego.
 - Nienawidzę Cię - syknęłam z mojego miejsca obok łóżka.
 - Nie myl miłości z nienawiścią - odpowiedział z całkowicie poważną miną.
 Louis oparł się łokciami o krawędź materaca, tak żeby móc na mnie patrzeć. Nawet nie próbowałam się podnieść, pozostając na podłodze i mrużąc na niego oczy.
 - Poskarżę się Niallowi.
 - Uuu, tak bardzo się boję - zakpił.
 - Poskarżę się El! - zawołałam.
 Od razu zniknął jego pewny siebie uśmieszek i pokiwał głową, dając mi znać, że wygrałam. Podniosłam się powoli z podłogi i skrzywiłam się, gdy poczułam, jak bolał mnie tyłek od upadku.
 - Jadę do Nialla.
 - Już?! - zawołał z rozczarowaniem i zerwał się z łóżka. - Dopiero przyszłaś.
 Sięgnęłam po mój telefon i sprawdziłam godzinę, po czym schowałam go do kieszeni spodni.
 - Byłam tu kilka godzin, głupku.
 Pstryknęłam Louisa w nos, na co zrobił niezadowoloną minę i odepchnął moją rękę. Odprowadził mnie do drzwi, gdzie założyłam trampki i przełożyłam pasek od torebki przez ramię.
 - Powodzenia jutro.
 Chłopcy mieli wystąpić na ceremonii rozdania nagród i byli nominowani w kilku kategoriach. Niall powiedział, że planował zabrać mnie ze sobą, póki nie usłyszał, że nasz związek nie może być na razie publiczny. Gdybym w ogóle nie wiedziała, że miałam okazję tam pójść, to nawet bym o tym nie pomyślała, ale gdy dowiedziałam się, że była taka możliwość, czułam się rozczarowana.
 - Będziesz nas oglądać?
 Pokiwałam głową i otworzyłam drzwi, wychodząc już na korytarz.
 - Taa, będę siedzieć przed ekranem laptopa.
 Louis zaśmiał się lekko, a ja poczułam, jak mój telefon wibruje w kieszeni. Byłam pewna, że to Niall chciał się dowiedzieć, kiedy wreszcie do niego przyjadę, dlatego szybko pożegnałam się z Louisem, który na sam koniec musiał jeszcze krzyknąć:
 - Zabezpieczajcie się!

*

 Siedziałam przed laptopem, uważnie obserwując każdą osobę, która wysiadała z samochodu i szła czerwonym dywanem. Nie mogłam przepuścić momentu, w którym pokażą One Direction. Cass wróciła z kuchni z miską popcornu i postawiła ją na kanapie obok mnie, po czym zajęła miejsce z drugiej strony.
 - Dalej nic?
 - Nie, ale Niall napisał mi, że zaraz tam będą - odpowiedziałam.
 Cass zaproponowała, żebym przyszła do niej i obejrzymy to razem na jej laptopie, skoro i tak obie miałyśmy zamiar robić to samo przez najbliższe kilka godzin. 
 - Są, są!
 Rzeczywiście Louis i El właśnie wyszli z samochodu, a chwilę po nich mogłyśmy zobaczyć Liama i Sophię. Kolejni byli Harry i Jess, którzy wywołali trochę więcej zamieszania, skoro nawet nie byli jeszcze oficjalnie parą, a ostatni pojawili się Zayn i Niall. Wszyscy wiedzieli, że Zayn później będzie siedział z Perrie, która póki co była ze swoim zespołem. Niall był jedynym z ich całej grupy, który nie miał partnerki.
 - Biedny Niall - mruknęła Cass.
 - Nie przesadzaj - powiedziałam, kręcąc głową. - Niall jak zawsze będzie rozmawiał z każdą napotkaną osobą, nic mu nie będzie.
 - Dobrze, że nie kazali mu pójść z jakąś inną laską - dodała.
 - Co, dlaczego mieliby to zrobić? - spytałam ze zdziwieniem.
 Cass spojrzała na mnie z niedowierzaniem, jakby odpowiedź na to pytanie była oczywista i powinnam doskonale zdawać sobie z tego sprawę.
 - Zawsze tak robią w fanficach!
 Patrzyłyśmy na siebie przez dłuższą chwilę bez słowa i w końcu wróciłam wzrokiem do ekranu, mamrocząc pod nosem: "co do cholery".
 - Nie czytam nigdy opowiadań, gdzie Niall jest tym głównym kolesiem - dodała.
 - Ok... um, dzięki? - odpowiedziałam niepewnie.
 - To znaczy, teraz już nie czytam - powiedziała szybko, ale nie byłam pewna, czy mówiła szczerze.
 Pokiwałam głową,próbując skupić się na ekranie przede mną, nie było już nigdzie widać chłopców. Cass sięgnęła po laptopa i weszła na twittera, gdzie znalazła już jeden krótki wywiad. Nie miałam pojęcia, jak ludzie znajdowali takie rzeczy, gdybym została sama w domu, pewnie nie mogłabym nic znaleźć.
 Zanim Cass zdążyła włączyć filmik, otworzyły się drzwi jej pokoju i do środka weszła osoba, której w ogóle nie spodziewałam się dzisiaj zobaczyć. Chris.
 - Cass, nie mówiłaś, że tutaj przyjdzie - powiedziałam, starając się zachować spokój.
 - Hej, Sky.
 Nie odpowiedziałam nic na powitanie Chrisa i spojrzałam na Cass z wyrzutem.
 - Mówiłam mu, że jestem zajęta! - zawołała od razu i odwróciła się w jego stronę. - Chris, mówiłam Ci, że jestem zajęta.
 Chris wzruszył ramionami z leniwym uśmiechem na twarzy i opadł na miejsce obok niej. Pocałował ją w policzek, na co odwróciłam się w drugą stronę, nie chcąc dłużej na to patrzeć.
 - Co u Ciebie, Sky?
 Chciałam odpowiedzieć mu czymś niemiłym, ale widząc minę Cass, postanowiłam się powstrzymać.
 - Wszystko świetnie.
 - Dalej jesteś z tym... tym... - zaciął się i spojrzał w stronę Cass.
 - Niallem - podpowiedziała mu.
 Przewróciłam oczami, już mając po dziurki w nosie jego towarzystwa. Jak mogłam kiedyś chodzić z tym gościem? A co gorsza, jak Cass mogła się z nim umawiać?
 - Tak, jesteśmy razem i nie mogłabym być z tego powodu szczęśliwsza.
 Chris pokiwał wolno głową, a Cass rzuciła mi dziwne spojrzenie, ale nic sobie z tego nie robiłam. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby, gdybym po prostu poszła do domu. Albo jeszcze lepiej - do mieszkania Nialla.
 - Ok, obejrzyjmy ten wywiad! - zawołała Cass z udawanym entuzjazmem.
 Wiedziałam, że Cass stresowała ta cała sytuacja i chciała, żebyśmy się dogadali, ale trudno było mi zapomnieć o wszystkim, co zrobił Chris. Dla jej dobra postanowiłam zostać jeszcze chwilę dłużej i starać się być miłą.
 - Ach, zapomniałem, oglądacie te całe nagrody?
 Prychnęłam pod nosem, słysząc pytanie Chrisa. Dokładnie, oglądałyśmy nagrody...
 Cass powiedziała mu, co to dokładnie było i wreszcie włączyła filmik. Uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam całą piątkę. Obok nich stała ładna blondynka z mikrofonem, od razu przeszła do zadawania im pytań i wydawała się całkiem sympatyczna.
 Niall wyglądał cholernie seksownie i bałam się, że zaraz zacznę ślinić się na jego widok. 
 - Ten twój to ten, co nie?
 Chris wskazał palcem na Nialla, dotykając przy tym ekranu, Cass odsunęła jego rękę i wytarła to miejsce rękawem koszulki.
 - Tak, to on - odpowiedziałam, nie patrząc w jego stronę.
 Nie usłyszałam nawet, co Harry odpowiedział na pierwsze pytanie. Oczywiście mogłam to przewinąć albo włączyć sobie później filmik od początku, ale wolałam złościć się na Chrisa.
 - A to ten koleś, co...
 Tym razem pokazał na Louisa i odwróciłam się w jego stronę, posyłając mu mordercze spojrzenie. Dokładnie wiedziałam, co chciał powiedzieć. To ten koleś, którego jego kumple pobili przed klubem.
 - Tak, to on i jeśli jeszcze raz na niego chociaż pokażesz, to mogę Ci obiecać, że kopnę Cię pomiędzy nogi... kolejny raz.
 Cass wyglądała na rozdartą, nie wiedząc czy zgodzić się ze mną, czy bronić Chrisa i w końcu zawołała:
 - Zayn wygląda super!
 Chris spojrzał na nią z niezadowoleniem, a ja wróciłam wzrokiem do ekranu, próbując wreszcie skupić się na tym, co mówili.
 - Więc czterech z Was ma dzisiaj partnerki, prawda?
 O nie, tylko nie to. Widziałam już jak spojrzenie dziennikarki kieruje się na Nialla, który uśmiechnął się do niej na pozór przyjaźnie. Ona na pewno dała się na to nabrać, ale ja widziałam, że Niall nie czuł się komfortowo, wiedząc, co zaraz nastąpi.
 - Niall, przyszedłeś sam?
 - Tak, chciałem zabrać moją mamę, ale niestety się nie zgodziła - zażartował, a na koniec udawał, że ociera łzę z pod oka.
 Zaśmiałam się lekko i mogłam poczuć na sobie wzrok Chrisa, który pewnie zastanawiał się, dlaczego Niall nie wziął mnie.
 - Nie miałeś na oku nikogo innego? - spytała dziennikarka, nie odpuszczając Niallowi.
 - Mnie, ale byłem już zajęty - mruknął Harry z poważną miną.
 Niall uśmiechnął się do niego z rozbawieniem, podejrzewałam, że był naprawdę wdzięczny za jego pomoc. Dziennikarka nie wyglądała na zadowoloną takim obrotem spraw.
 - A co z Twoją byłą dziewczyną, Skyler Carter?
 Przygryzłam paznokieć ze zdenerwowania, czekając, co teraz się wydarzy. Wiedziałam, że Niall musi zaprzeczać temu, że jesteśmy razem.
 - Tak jak powiedziałaś, to moja była dziewczyna - powiedział, unikając konkretnej odpowiedzi.
Reszta chłopców wyglądała, jakby równie mocno jak Niall chcieli już stamtąd pójść i Liam już otwierał usta, żebym coś powiedzieć, gdy dziennikarka znowu się odezwała.
 - Nie jesteście znowu razem?
 - Nie jesteśmy - odpowiedział Niall, uśmiechając się do niej sztucznie.
 - Myślę, że i tak do siebie nie pasowaliście - dodała jak gdyby nigdy nic.
 Niall uniósł brwi, ale po chwili wolno pokiwał głową.
 - Też tak myślę.
 Cass wypuściła z siebie głośno powietrze, a ja dalej wpatrywałam się w ekran, choć filmik już się skończył. Nie musiał tego mówić. Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, co zrobił? Jak kiedykolwiek chciał ogłosić przed swoimi fankami, że znowu jesteśmy razem, skoro powiedział na wywiadzie, że zgadza się co do tego, że do siebie nie pasowaliśmy?
 - Um, to nic takiego - powiedziała Cass niepewnie.
 Odwróciłam się w ich stronę i mogłam zobaczyć rozbawioną minę Chrisa, który powstrzymywał się, żeby nie zacząć się śmiać.
 - I po co kłamałaś, że ze sobą chodzicie? - spytał.
 - Chris... - zaczęła Cass.
 - Nie kłamałam - odpowiedziałam chłodno.
 Nie miałam nawet ochoty mu się tłumaczyć i tak pewnie uważałby, że to wszystko sobie wymyśliłam.
 - W takim razie... - mruknął i uśmiechnął się w moją stronę kpiąco. - Jesteś pewna, że on wie, że jest Twoim chłopakiem?
 Cass wymamrotała coś, co brzmiało jak: "miałeś być miły", ale nawet nie zwróciłam na nią uwagi, jedyne co teraz widziałam to Chris i miałam ochotę uderzyć jego głową o stół.
 - Zamknij się, po prostu się zamknij.
 - Oww, dlaczego musisz być taka niemiła?
 Wysunął do przodu dolną wargę, udając smutnego, gdy jego oczy dalej błyszczały z rozbawienia.
 - Chris, przestań! - zawołała Cass.
 - Nie będę z Tobą o tym rozmawiać - powiedziałam w końcu.
 Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi, nie mając zamiaru więcej siedzieć w jego towarzystwie. Już i tak źle się czułam z powodu tego głupiego wywiadu, nie potrzebowałam jeszcze, żeby Chris mnie dołował. Mimo tego, że trochę zdenerwowało mnie to, co powiedział Niall, jedyne na co miałam teraz ochotę, to położyć się w jego łóżku.
 - Sky, co robisz? - spytała szybko Cass.
 - Idę stąd, nie mam zamiaru siedzieć z tym...
 - No nie bądź taka, tylko żartowałem - rzucił Chris.
 - Sky, nie idź... - dodała Cass.
 Wiedziałam, że opuszczę występ chłopaków, ale zawsze mogłam obejrzeć to później. Miałam wrażenie, że głowa zaraz mi eksploduje i do tego wszystkiego zaczął dzwonić mój telefon. Idealne wyczucie czasu, nie ma co, tylko tego mi teraz brakowało. Nie kłopocząc się z tym, żeby odpowiedzieć któremukolwiek z nich, wyciągnęłam telefon z kieszeni. Naprawdę miałam ochotę usłyszeć głos Nialla, ale wiedziałam, że nie mógłby teraz do mnie zadzwonić.
 Choć myślałam, że nie mogło być już gorzej, to zmieniłam zdanie, gdy zobaczyłam, kto do mnie dzwonił. Nie byłam nawet pewna, dlaczego dalej miałam jego numer, powinnam usunąć go już dawno. I dlaczego do cholery nagle postanowił do mnie zadzwonić?
 Połączenie zostało przerwane i miałam nadzieję, że może była to tylko jakaś pomyłka. Od razu jednak telefon zaczął dzwonić z powrotem, a imię Antona znowu pojawiło się na ekranie.

*

czego znowu może chcieć ten Anton...

ups, kocham Louisa.

w sobotę minął rok, odkąd dodałam tutaj 1. rozdział!
nie mogę uwierzyć, że tyle czasu już minęło.
dzięki wszystkim, którzy czytają to opowiadanie <3

poniedziałek, 20 października 2014

16.

 - Denerwuję się.
 Louis westchnął głośno, gdy powiedziałam to kolejny raz. Właściwie była to jedyna rzecz, którą powtarzałam od pół godziny.
 - Wiemy - powiedział.
 El skarciła go wzrokiem i uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
 - Na pewno wszystko będzie dobrze.
 Przygryzłam nerwowo wargę, spoglądając w stronę Nialla, który siedział na samym końcu łóżka, chcąc znaleźć się jak najdalej od Cass, mimo tego, że pomiędzy nimi znajdowali się Louis i El.
 - Weź głęboki oddech - odezwał się Niall, uważnie mi się przyglądając.
 Odkąd tylko się tutaj znalazł, nie spuszczał ze mnie wzroku i byłam pewna, że bał się, że mogę dostać kolejnego ataku paniki. Zrobiłam to, co mi poradził i po chwili wolno wypuszczałam powietrze, próbując się uspokoić.
 Jedyne, co mnie pocieszało to, że miałam tak wspaniałych przyjaciół i nie musiałam przechodzić przez to sama.
 Po kilku godzinach odważyłam się odpisać Anabelle i teraz, gdy minęło kilka dni, szykowałam się w moim pokoju do spotkania z nią. Wciąż nie miałam pojęcia, jak to wszystko będzie wyglądać, ale spodziewałam się najgorszego.
 - Sky, wiesz, jaka jest Ana - powiedziała Cass uspokajająco. - Nigdy nie spotkałam milszej osoby od niej! I kocha Cię, jakbyś była jej siostrą, nie mogłaby być na Ciebie zła.
 Niall przewrócił oczami, myśląc, że na niego nie patrzyłam. Robił to za każdym razem, gdy Cass się odezwała, mimo tego, że starała się mi pomóc.
 Pokiwałam głową, choć nie do końca wierzyłam, w to co powiedziała. To prawda, Ana zawsze była naprawdę miłą osobą i byłyśmy ze sobą dość blisko, biorąc pod uwagę, w jakim sposób byłyśmy spokrewnione. Ale nie mogłam zgodzić się z nią, co do ostatniej kwestii, w końcu Ana miała prawo być na mnie zła.
 - Chyba powinnam się przebrać - powiedziałam, patrząc na moje odbicie w lustrze.
 Louis wydał z siebie zaskoczony okrzyk i każdy spojrzał w jego stronę ze zdziwieniem.
 - Sky potrafi mówić coś innego niż "denerwuję się"!
 El uderzyła go w ramię, Cass posłała mu groźne spojrzenie, a Niall zaśmiał się pod nosem. Mój chłopak to idiota. Zignorowałam ich, nie mogąc skupić teraz na tym uwagi, moje myśli wciąż krążyły wokół jednego tematu.
 Otworzyłam szafę i przejrzałam bluzki kolejny raz, próbując znaleźć coś innego.
 - Nie musisz się stroić na spotkanie z Aną, wyglądasz dobrze, chodź tutaj.
 Mimo słów Nialla, zostałam w tym samym miejscu i wyciągnęłam granatową koszulkę, przyglądając się jej uważnie.
 - Taa, chyba, że masz dosyć Nialla i chcesz poder... - usłyszałam, jak Louis zaczął mówić i nagle przerwał.
 Zamknęłam na chwilę oczy, wypuszczając głośno powietrze. Wiedziałam, że Louis próbował mnie rozbawić, ale nie byłam teraz w nastroju na jego głupie teksty, tym bardziej jeśli dotyczyły wdowy po moim kuzynie. Podejrzewałam, że El zamknęła go w jakiś sposób, za co byłam jej teraz naprawdę wdzięczna.
 - Myślę, że ubiorę to - rzuciłam.
 - Świetny pomysł - odpowiedziała od razu Cass.
 Normalnie zawsze krytykowała mój gust co do ubrań, dzisiaj za to zachowywała się całkiem inaczej. Przyszła tu o wiele wcześniej niż reszta i chwaliła każdą rzecz, którą na siebie ubrałam.
 Nawet się nad tym nie zastanawiając, za bardzo skupiona na dręczących mnie myślach, zdjęłam wcześniejszą koszulkę.
 - Sky! - krzyknął Niall.
 Odwróciłam się przodem w ich stronę, a Niall zerwał się z łóżka i stanął przede mną, zasłaniając moje ciało.
 - Dlaczego rozbierasz się przed Louisem?!
 Rzeczywiście nawet nie zwróciłam uwagi na to, że zrobiłam to przy nim, ale w końcu to był tylko Louis. Zresztą stanik nie różnił się bardzo od góry stroju kąpielowego.
 - Niall - zaczął Louis i zmarszczył nos z obrzydzeniem. - Jeśli myślisz, że podnieca mnie Sky w staniku, to zaraz zwymiotuję, bo jest moją młodszą siostrą.
 Nie powiedział, że jestem dla niego jak siostra lub, że patrzy na mnie właśnie w ten sposób, jak normalnie to robił. Powiedział, że jestem jego siostrą i mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy to usłyszałam.
 - Mam nadzieję, że nie podniecają Cię żadne inne dziewczyny w stanikach - dodała El.
 Widziałam, jak Louis spojrzał na Nialla i choć nie mogłam zobaczyć twarzy mojego chłopaka, uderzyłam go w tył głowy koszulką, po czym szybko założyłam ją na siebie.
 - Za co? - zawył, odwracając się do mnie. - Nic nie powiedziałem.
 - Ale pomyślałeś - odpowiedziała za mnie El z rozbawieniem.
 Spojrzałam znowu na moje odbicie w lustrze, teraz już bardziej zadowolona z tego, jak wyglądałam. Niall oplótł mnie ramionami od tyłu i oparł policzek o bok mojej głowy.
 - Louis i ja musimy zaraz jechać.
 - Ja też muszę już wychodzić.
 Niall spojrzał w stronę lustra i uśmiechnął się lekko na nasz widok. Odwróciłam się w jego ramionach tak, żebym mogła go przytulić i przez kilkanaście sekund trzymałam go mocno przy sobie.
 - Dasz sobie radę? - spytał cicho, tak żebym tylko ja mogła go usłyszeć.
 - Tak - szepnęłam przy jego uchu.
 Pocałowałam go krótko w usta, a Louis odkaszlnął znacząco, choć było to tylko lekkie muśnięcie.
 - Wyglądasz świetnie, Sky - zapewniła mnie kolejny raz Cass.
 Przytuliła mnie i wyszła na zewnątrz, po czym El zrobiła to samo, mówiąc mi jeszcze, że wszystko będzie dobrze.
 - Głowa do góry - mruknął Louis i stuknął palcem w mój podbródek. - Powodzenia.
 Tym razem pozostał całkowicie poważny i gdy on też przytulił mnie na pożegnanie, złapałam torebkę, do której powkładałam wcześniej wszystkie potrzebne rzeczy. Niall wziął ode mnie klucz, gdy wyszliśmy z mieszkania i zamknął drzwi, gdy ja skupiałam się na moich oddechach.
 - Chodź.
 Złapał mnie za rękę, po tym gdy schował klucz do mojej torebki i zeszliśmy na sam dół klatki.
 - Zobaczymy się później - powiedział, przesuwając wolno kciukiem pod mojej dłoni.
 Pokiwałam głową, próbując się uśmiechnąć, by wiedział, że sobie poradzę.
 - Ile zajmie Wam spotkanie z menadżerem i całą resztą?
 - Za 2 godziny powinienem być w moim mieszkaniu - zapewnił mnie.
 Jego wolna dłoń złapała za mój podbródek, gdy mnie pocałował i od razu zrobiło mi się trochę lepiej.
 - Zobaczymy się niedługo.
 Gdy wyszliśmy na zewnątrz, od razu rozeszliśmy się w dwie różne strony. Wsiadłam do samochodu i zacisnęłam mocno dłonie na kierownicy. Przyszedł ten moment, którego bałam się od tak dawna. I musiałam to zrobić sama. Bez El, Cass czy Louisa. Nie mogłam też zabrać ze sobą Nialla. To było coś, co musiałam zrobić bez ich pomocy. Teraz albo nigdy, pomyślałam, gdy przekręciłam kluczyk.

*

 Zapukałam do drzwi, przypominając sobie ile razy wcześniej tutaj byłam. Ana dalej mieszkała w tym samym miejscu, choć spodziewałam się, że zmieniła mieszkanie. Miałam wrażenie, że z nerwów zwymiotuję, dlatego odeszłam kawałek i oparłam się o balustradę, odwracając wzrok od drzwi. Właściwie długo już nie otwierała, może zmieniła zdanie i nie chciała mnie widzieć.
 - Sky!
 Zamarłam, słysząc tak dobrze znany mi głos. Bałam się na nią popatrzeć, ale w końcu niepewnie wyprostowałam się i odwróciłam w jej stronę.
 Byłam przyzwyczajona do widoku jej długich włosów, dlatego pierwsze co rzuciło mi się w oczy to blond kosmyki, sięgające zaledwie jej brody. Wyglądała świetnie w krótkich i długich włosach, byłam pewna, że gdyby ogoliła się na łyso, dalej wyglądałaby cudownie.
 Nie wiem, czego dokładnie spodziewałam się zobaczyć. Na pewno wyglądała zupełnie inaczej niż kiedyś. Miała na sobie spodnie dresowe i poplamioną bluzkę, z rękawami podwiniętymi do łokci. Zastanawiałam się, czy nie zależało jej na tym, w co była ubrana przy mnie czy w ogóle. Zawsze wszystko w jej życiu było idealnie zaplanowane, a jej wygląd był nienaganny. 
 Ana musiała zauważyć moje zdziwienie jej wyglądem, bo zaśmiała się lekko i powiedziała:
 - Pomyślałam, że to bez sensu, jeśli się przebiorę, pewnie i tak zaraz się ubrudzę, znając Grace.
 - Grace? - powtórzyłam po niej.
 Ana uniosła brwi, patrząc na mnie przez chwilę w szoku i pokazała ręką, żebym weszła do środka. Jak na razie nie spełnił się żaden z moich scenariuszy. Wcale nie zaczęła na mnie wrzeszczeć ani nie uderzyła mnie, gdy tylko mnie zobaczyła. 
 - Ana - zaczęłam i zamilkłam.
 Zamknęła za mną drzwi, czekając, aż powiem coś więcej. Tak trudno było mi coś z siebie wykrztusić.
 - Tak bardzo... Cię przepraszam - udało mi się w końcu powiedzieć. - Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało.
 Widziałam, jak otwiera usta, chcąc coś powiedzieć, ale gdy już zaczęłam przepraszać, to miałam jej do powiedzenia dużo więcej.
 - Wiem, że to moja wina i jeśli mnie nienawidzisz, to doskonale to rozumiem. Na Twoim miejscu nienawidziłabym mnie. To ja ją znałam i to ja wyszłam w ten zaułek i to po mnie Aiden tam przyszedł. To nie powinno było się wydarzyć i... to ja powinnam zginąć, nie on.
 Ana złapała mnie za dłoń i ścisnęła ją mocno, a ja spojrzałam na nią z zaskoczeniem przez załzawione oczy.
 - Nie chcę nigdy więcej słyszeć, jak mówisz coś takiego.
 - C-co? - wykrztusiłam, pocierając wolną ręką oczy.
 - To nie była Twoja wina, nigdy Cię za to nie winiłam i Ty też nie powinnaś tego robić. Proszę Cię nie mów, że powinnaś wtedy zginąć...
 - Ale Aiden...
 Ana uśmiechnęła się smutno i przyciągnęła mnie do siebie, po czym przytuliła mnie mocno.
 - Wiem, to nie powinno mu się przydarzyć, to nie powinno przydarzyć się nikomu. 
 Pociągnęłam nosem, wydając przy tym niezbyt kobiecy dźwięk, a Ana zaśmiała się cicho. Odsunęła się ode mnie tak, żeby móc spojrzeć na moją twarz i złapała mnie za ramiona.
 - Aiden nie chciałby, żebyś się o to obwiniała i nie chciałby, żebyśmy się tym wszystkim zadręczały.
 Czułam się okropnie, to był jej mąż, więc jego śmierć musiała boleć ją jeszcze bardziej niż mnie, a byłam teraz w całkowitej rozsypce i to Ana musiała mnie pocieszać.
 - Przepraszam - mruknęłam.
 Ana uśmiechnęła się, ale dalej mogłam zobaczyć ukrytym w tym smutek. Pokiwała głową, przyglądając mi się z troską.
 - Więc kim jest Grace? - spytałam.
 Zamrugałam kilka razy, pozbywając się zebranych w oczach łez i uśmiechnęłam się niepewnie. Uśmiech Any tylko się poszerzył, gdy usłyszała moje pytanie.
 - Nie mogę uwierzyć, że jeszcze jej nie poznałaś.
 Zmarszczyłam brwi, myśląc, kim mogła być ta cała Grace, gdy to do mnie dotarło. Dziecko Any i Aidena.
 Ana weszła do salonu, a ja niepewnie poszłam za nią, uświadamiając sobie, jak głupia byłam. Tak bardzo skupiałam się na tym, że Ana może być na mnie zła, że nie pomyślałam w ogóle o ich dziecku.
 Gdy wyjechałam z Londynu, Ana była jeszcze w ciąży i jeśli dobrze pamiętałam, miała urodzić za jakieś 2 miesiące.
 - Sky, poznaj Grace Carter.
 Spojrzałam na dziewczynkę w jej ramionach, która spoglądała w moją stronę nieśmiało.
 - Gracey, to Twoja ciocia, Sky.
 Ana kiwnęła do mnie głową, żebym podeszła bliżej, bo zatrzymałam się w drzwiach, bojąc się zrobić choć krok bliżej. Nie widziałam zbyt dużo małych dzieci, ale wiedziałam, że Grace była śliczna. Miała falowane blond włosy zebrane w dwa małe kucyki i ubrana była w bluzkę w kwiatki. Wyglądała jak mały aniołek.
 Zrobiłam kilka kroków w ich stronę i mogłam zauważyć jej szare oczy, takie same jak miał Aiden.
 - Powiedz "cześć", Gracey.
 Grace wtuliła się bardziej w Anę i powiedziała niewyraźnie:
 - Ceść.
 - Hej - odpowiedziałam z uśmiechem.
 Ana postawiła ją na podłodze, gdzie od razu usiadła na kocu rozłożonym na środku pokoju i wyciągnęła ręce w stronę lalki. Usiadłam z boku, zachowując między nami trochę odległości, nie chcąc jej przestraszyć. Ok, może właściwie to ja trochę się jej bałam. Nigdy nie wiedziałam, jak obchodzić się z z tak małymi dziećmi.
 - Jest bardzo podobna do Aidena...
 Ana uśmiechnęła się smutno i pokiwała głową, zgadzając się ze mną, po czym zajęła miejsce obok Grace.
 - Jest śliczna - dodałam.
 Grace uniosła na mnie głowę i przyglądała mi się chwilę, jej szare oczy rozszerzone lekko z ciekawości. Po chwili wyciągnęła do mnie jedną ze swoich lalek, a Ana pokiwała zachęcająco głową, widząc moje zaskoczenie.
 Następne 3 godziny spędziłam, bawiąc się z tym uroczym dzieckiem i rozmawiając z Aną o wszystkim, co się u nas wydarzyło. I było prawie tak jak kiedyś, jedyną różnicą było towarzystwo Grace, którą od razu pokochałam. I mimo moich słabych zdolności do zabawiania dzieci, wyglądało na to, że ona też mnie polubiła.
 Nie mogłam się doczekać, aż poznam ją z Niallem.

*

 Opierałam się o ścianę, gdy czekałam, aż Niall otworzy mi drzwi, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Grace była tak słodka i urocza, że nie można było mieć jej dosyć. Już zastanawiałam się, kiedy znowu mogłabym odwiedzić ją i Anę.
 Niall otworzył drzwi i gdy tylko go zobaczyłam, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, po czym weszłam do środka mieszkania. Nie czekając na niego, opadłam na kanapę w salonie, gdzie zrzuciłam buty na podłogę i skrzyżowałam przed sobą nogi.
 - Wnioskuję, że wszystko poszło świetnie?
 Spojrzałam w stronę Nialla, który wszedł za mną do salonu i zajął miejsce obok.
 - Tak, poszło świetnie - odpowiedziałam, kiwając przy tym głową, po czym dodałam z entuzjazmem: - Musisz poznać Grace, jest cudowna!
 Niall uniósł brwi ze zdziwieniem i sięgnął po moją dłoń, co robił często, gdy siedzieliśmy i rozmawialiśmy.
 - Grace?
 - Córka Any.
 Na jego twarzy od razu pojawiło się zrozumienie i uśmiechnął się w moją stronę. Zaczęłam opowiadać mu wszystko o tym, co wydarzyło się na spotkaniu w jak najmniejszych szczegółach. Nie wyglądało na to, żeby Niall miał coś przeciwko i słuchał mnie z zainteresowaniem, nawet gdy wymieniałam, co dokładnie Grace zjadła na kolację.
 - Więc przynajmniej Ana mnie nie nienawidzi - skomentowałam, gdy skończyłam mówić.
 - Przynajmniej ona? Kto Cię nienawidzi?
 Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam i że nie opowiedziałam Niallowi o całej tej sytuacji z Sethem. 
 - Seth - odpowiedziałam, nie widząc sensu w tym, by skłamać.
 W końcu kiedyś ustaliliśmy, że nie będziemy niczego przed sobą ukrywać i mimo tego, że było to dawno, wciąż się tego trzymaliśmy.
 - Seth na pewno Cię nie nienawidzi, on po prostu... - zaczął Niall, ale mu przerwałam.
 - Powiedział mi to, powiedział, że mnie nienawidzi.
 Niall zacisnął usta w linię, nie wiedząc, jak na to odpowiedzieć. Westchnęłam cicho i przysunęłam się bliżej niego, opierając głowę na jego ramieniu.
 - Przejdzie mu to, nie obiecuję, że za dzień czy dwa, ale kiedyś na pewno będzie tego żałował.
 - Możemy teraz o tym nie rozmawiać? - spytałam cicho.
 Miałam naprawdę dobry humor, a teraz to wszystko zniknęło, gdy tylko pomyślałam o moim bracie. 
 - Jasne.
 Niall pocałował mnie w skroń, na co uśmiechnęłam się i przekręciłam głowę bardziej, by łatwiej było mi na niego patrzeć.
 - Jak Twoje spotkanie?
 Od razu zauważyłam, że Niall nie chciał odpowiedzieć na to pytanie, więc podniosłam głowę i przesunęłam kciukiem po jego dłoni.
 - Muszę Ci coś powiedzieć.
 - Ok - odpowiedziałam niepewnie, starając się zachować spokój.
 Te słowa zazwyczaj nie znaczyły nic dobrego, a to jak zachowywał się Niall niczego nie polepszało.
 - Spytali, czy naprawdę jesteśmy znowu razem i powiedziałem, że to prawda.
 Pokiwałam głową, dając mu znać, że słucham tego, co mówi.
 - Nie chcą, żebyśmy potwierdzili to publicznie. Chcą, żebym wszystkiemu zaprzeczał - powiedział, a widząc moją minę, szybko dodał: - Tylko na jakiś czas, póki ta cała sprawa z Antonem nie przycichnie. Zresztą i tak nie chcieliśmy ogłaszać teraz tego fanom, prawda?
 Nie chciałam już mówić mu, że jego fani zawsze będą pamiętać o tej cholernej sytuacji i postanowiłam to przemilczeć. Niall miał rację i tak nie chcieliśmy teraz ogłaszać, że byliśmy razem, choć sporo osób już to podejrzewało. W sieci pojawiły się nasze wspólne zdjęcia, bo nie byliśmy zbyt dyskretni, ale na żadnym z nich nie było widać, żebyśmy się całowali lub trzymali za ręce. 
 Skoro wcześniej chciałam, by nasz związek był w sekrecie przed mediami i fanami, to dlaczego teraz czułam się tak bardzo rozczarowana? 
 - Prawda - odpowiedziałam w końcu, unikając spojrzenia Niallowi w oczy.
 - Nie masz nic przeciwko temu?
 To było głupie, nie mogłam być smutna z tego powodu, nie powinno mi przecież na tym zależeć. To nic takiego, wszystko dotychczas układało się między nami świetnie i może właśnie było tak dlatego, że nasz związek nie był publicznie potwierdzony.
 - Jasne, nie ma sprawy.
 Niall nagle zerwał się z kanapy, a ja podążyłam za nim wzrokiem ze zdziwieniem, widząc, jak otworzył szafkę.
 - Co robisz?
 - Musiałaś trochę czekać, zanim otworzyłem drzwi.
 To co teraz powiedział, nie miało żadnego związku z moim pytaniem.
 - Mam coś dla Ciebie.
 Niall poszedł do mnie powoli, uśmiechając się szeroko i kucnął przed kanapą tak, że znajdował się na wprost mnie.
 - Zamknij oczy i wystaw rękę.
 - O nie - powiedziałam od razu. - To pewnie pułapka i ściągniesz spodnie, a na rękę dasz mi...
 Niall zaczął się śmiać, a ja przerwałam mówić, gdy sama zrobiłam to samo, nie mogąc się powstrzymać, gdy słyszałam jego śmiech.
 - Nie zrobię tego, zamknij oczy.
 Westchnęłam głośno, ale zrobiłam, o co mnie prosił i wyciągnęłam rękę do przodu. Poczułam, jak umieścił coś chłodnego na mojej dłoni, ale nie byłam pewna, co to było.
 - Ok, możesz otworzyć.
 Spojrzałam na przedmiot w mojej dłoni, którym był klucz. Zamrugałam kilka razy, uniosłam wzrok na Nialla, a potem znowu popatrzyłam na klucz.
 - Do Twojego mieszkania?
 Niall pokiwał głową, przygryzając wargę, gdy obserwował moją reakcję. Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy i zarzuciłam mu ręce na szyje, przyciągając go bliżej mnie, tak że praktycznie się na mnie położył.
 - Wow - mruknęłam, nie będąc w stanie sklecić całego zdania.
 - Pomyślałem, że Ci się przyda i możesz przychodzić tu kiedy tylko chcesz, nawet gdy mnie nie będzie, możesz tu zostawać. Nie mam nic przeciwko, właściwie to podoba mi się myśl, że gdy będę w trasie, to będziesz właśnie tutaj.
 Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go mocno, na co Niall od razu odpowiedział tym samym.
 - Wiesz, że będę robić tu szalone imprezy? - szepnęłam przy jego ustach.
 Ten dzień był dla mnie jak istny rollercoaster. Zaczęło się od stresowania, później pojawiła się radość, a gdy nadszedł chwilowy smutek, Niall jak zawsze potrafił zrobić coś takiego, że mój humor całkowicie się zmieniał. 
 Nieważne co złego i przygnębiającego działo się wcześniej, o ile pod koniec  dnia trzymał mnie mocno przy sobie. I nie chciałam, żeby kiedykolwiek puścił.

*

Siall <3

niedziela, 12 października 2014

15.

 - To moja piosenka! - krzyknął Louis.
 Wcale nie miał na myśli tego, że poleciał kawałek, który naprawdę lubił, tylko dokładnie to, co powiedział. W radiu puścili właśnie "Live While We're Young", co zaskoczyło nas oboje, bo była to jedna z ich starszych piosenek i rzadko można było ją gdzieś usłyszeć.
 Zaczęliśmy oboje głośno śpiewać, gdy kroiliśmy warzywa w kuchni jego i El. Louis początkowo nie był zadowolony, gdy zaproponowałam, że on i ja dorobimy więcej sałatki, która szybko zniknęła ze stołu. Ostatecznie zgodził się pójść ze mną, wiedząc, że to urodziny El i nie powinna martwić się o robienie jedzenia w środku swojej imprezy.
 Właściwie nie można tego do końca było nazwać imprezą, a na pewno nie dużą. El zaprosiła kilkanaście najbliższych osób, zadowalając się czymś bardziej spokojnym. Nie znałam może 3 osób z jej gości, podejrzewałam, że byli to jej przyjaciele ze studiów.
 Zastanawiała mnie tylko jedna sprawa, skoro byli tu najbliżsi jej ludzie, to co do cholery robiła tutaj Jess? Nie słyszałam wcześniej, żeby się przyjaźniły. El nie wspomniała o tym ani słowem. Z jakiegoś powodu nie byłam do końca zadowolona z jej obecności tutaj, wciąż czując się dziwnie, że nie wiedziałam zbyt wiele o jej przyjaźni z Niallem. Do tego teraz jeszcze okazywało się, że przyjaźniła się z El? Cudownie, może jeszcze Louis powie mi, że to jego nowa najlepsza przyjaciółka...
 - Skyyy! - zawył Louis, gdy zauważył, że przestałam śpiewać.
 Szturchnął mnie w ramię, tak że dłoń przesunęła mi się w bok i zamiast przekroić pomidora, wbiłam sobie nóż w palca.
 - O mój Boże!
 Louis zaczął krzyczeć, gdy ja nie powiedziałam ani słowa, za bardzo w szoku, żeby móc z siebie coś wykrztusić. To było dość głębokie nacięcie i dopiero gdy krew zaczęła spływać na deskę do krojenia, otrząsnęłam się i podeszłam szybko do umywalki.
 Syknęłam, czując wodę na mojej ranie. To bolało, naprawdę bolało. 
 - Zaraz się porzygam - wymamrotał Lou, odwracając się w drugą stronę.
 Właściwie też miałam ochotę to zrobić, ale zacisnęłam usta, próbując nie patrzeć zbyt długo na krew.
 - Uspokój się - powiedziałam w końcu.
 Złapałam ręcznik ze stołka i owinęłam go wokół palca, gdy Louis wciąż nie chciał na mnie popatrzeć, bojąc się tego, co zobaczy.
 - Zemdlałaś? - spytał po chwili ciszy między nami.
 Zaśmiałam się cicho, dając mu tym samym znać, że dalej byłam przytomna. Louis podszedł do do mnie, przybierając odważną minę i odwinął ręcznik, chcąc zobaczyć ranę. Przecięcie cholernie bolało, ale nie chciałam tego po sobie pokazać.
 - Nie przestaje... - powiedział Louis, krzywiąc się, gdy zobaczył mojego zakrwawionego palca.
 - O mój Boże, co jak wykrwawisz się na śmierć?!
 Może powinnam była teraz wspomnieć, że Louis był całkowicie trzeźwy, bo nie wypił ani kropli alkoholu.
 Usłyszeliśmy kroki przy drzwiach i Zayn wystawił głowę zza framugi, ogarniając spojrzeniem całą sytuację. Spojrzał najpierw na mnie, potem na Louisa, a na końcu na moją rękę.
 - Niall! - wrzasnął. - Louis próbuje zabić Twoją dziewczynę!
 Zmarszczyłam lekko brwi, gdy nie użył po prostu mojego imienia.
 - Tylko tym dla Ciebie jestem, Zayn? Dziewczyną Nialla? - zażartowałam, starając się odciągnąć moją uwagę od bólu.
 Zrobiłam smutną minę, a Zayn westchnął głośno ze zrezygnowaniem.
 - Dokładnie, Sky - rzucił Louis. - Jesteś dla nas tylko laską, która sypia z członkiem naszego zespołu, cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy.
 Gdyby spojrzenia mogły zabić, Lou w tym momencie padłby na podłogę. Niestety, w rzeczywistości Zayn i on zaczęli śmiać się głośno, jakby była to najśmieszniejsza rzecz na świecie. Właściwie może bardziej śmiali się z mojej miny niż z samych słów Louisa.
 Niall wszedł do środka, patrząc ze zdziwieniem na śmiejącą się dwójkę, po czym podszedł do mnie.
 - Co z nimi?
 - Nie wiem, sam ich spytaj, w końcu to Twoi przyjaciele - powiedziałam poważnym tonem.
 Niall zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, co miałam na myśli.
 - I Twoi? - rzucił.
 - Już nie - powiedziałam, choć oczywiście nie miałam tego naprawdę na myśli.
 Louis przestał się śmiać i słyszałam, jak głośno wciągnął powietrze, gdy usłyszał, co powiedziałam. Niall wreszcie zobaczył, że moja ręka jest owinięta zakrwawionym ręcznikiem i złapał ją w swoje dłonie.
 - Louis, jeśli to Twoja wina, to lepiej zacznij uciekać.
 Zaśmiałam się lekko, gdy Lou szybko wyszedł z kuchni, a Zayn postanowił, że pójdzie razem z nim.
 Niall zaprowadził mnie w stronę krzesła i kazał usiąść, a sam obejrzał mojego palca. Pokazał mi, że zaraz wróci, po czym wyszedł z kuchni, a ja skrzywiłam się, gdy przycisnęłam ręcznik do dłoni. Cholerny Tomlinson.
 Szybciej niż się mogłam spodziewać, Niall był już z powrotem, prawdopodobnie biegł do kuchni. Uśmiechnęłam się na jego widok, na co Niall uniósł pytająco brew. Musiałam mieć jakiś powód, żeby uśmiechnąć się, oprócz tego, że ten dziecinny Irlandczyk był moim chłopakiem?
 - Jak to się stało? - spytał.
 Kucnął przede mną, opierając się jednym ramieniem o moje udo, po czym znowu wziął moją dłoń w swoje. Polał mojego palca wodą utlenioną, a ja syknęłam i skrzywiłam się, czując pieczenie.
 - Louis pomyślał, że dobrym pomysłem będzie, jeśli mnie szturchnie, gdy kroiłam pomidora - wyjaśniłam.
 Niall pokręcił głową i prychnął pod nosem, gdy zaczął delikatnie wycierać moją ranę czystą stroną ręcznika.
 - Idiota - mruknął.
 Przyglądałam mu się dokładnie, gdy ze skupieniem zajmował się moją dłonią i musiałam naprawdę się opanować, żeby nie zacząć szczerzyć się od ucha do ucha.
 - Jeszcze trochę i musiałabyś jechać do szpitala po szwy.
 Uniósł wzrok na moją twarz i dopiero teraz zauważył sposób, w jaki na niego patrzyłam.
 - Co?
 - Twoja wiedza o ranach jest seksowna - powiedziałam pierwsze, co przyszło mi na myśl.
 Niall zaśmiał się wesoło i pokręcił głową, a gdy upewnił się, że zrobił już wszystko, przykleił duży plaster na mojego palca.
 - Boli? - spytał, patrząc na mnie z dołu.
 - Trochę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
 Niall przyłożył usta do mojego palca, na co uśmiechnęłam się szeroko.
 - Lepiej?
 - Oczywiście, Twoje pocałunki sprawiają cuda.
 - Wiedziałem! - zawołał Niall z rozbawieniem.
 Podniósł się z miejsca i gdy zobaczył, że chciałam wstać, wystawił szybko przed siebie dłoń, pokazując mi, żebym została na na krześle.
 - Niczego już lepiej nie dotykaj, ja się tym zajmę - powiedział, pokazując na rzeczy zostawione na ladzie.
 Pokiwałam głową, bo zdecydowanie wolałam zostać na miejscu i obserwować, jak Niall robił całą robotę. Obserwowałam, jak skrzywił się, widząc nóż i deskę ubrudzone moją krwią i włożył je do umywalki.
 - Louis się tym zajmie.
 Zaśmiałam się lekko, wiedząc, że Niall nie miałby problemu, żeby samemu to zrobić, po prostu chciał zrobić na złość Louisowi za to, że przez niego się przecięłam.
 Niall zaczął kroić warzywa, na szczęście większość zrobiłam już wcześniej z Louisem, więc zaraz mógł dodać sos i wszystko wymieszać.
 - Myślałem, że El miała zaprosić tylko najbliższych przyjaciół - odezwał się nagle.
 Wytrzeszczyłam oczy na jego plecy, zastanawiając się, czy myślał o tym samym co ja. Może też był zaskoczony obecnością Jess i nie rozumiał, dlaczego tutaj była?
 - Od kiedy tak dobrze zna Cass? - dodał z goryczą w głosie.
 Och, ok, chodziło mu o coś całkiem innego.
 - Znają się długo... - zaczęłam niepewnie. - Rozmawiały ze sobą czasami.
 - Czasami - powiedział Niall i prychnął pod nosem. - Ledwo się znają, nie wiem, czemu ją zaprosiła.
 Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, dlaczego był taki zły z tego powodu, póki sobie nie przypomniałam...
 - Możesz dać spokój tej sprawie z Deo?
 - Nie - odpowiedział od razu, nawet nie musząc się nad tym zastanawiać.
 Westchnęłam głośno, nie wiedząc już, co mogłam zrobić, żeby Niall z powrotem lubił Cass. Była moją najlepszą przyjaciółką, a on moim chłopakiem, więc oczywiście, że chciałam, żeby się ze sobą dogadywali.
 - Niall, to sprawa między nimi, zresztą minęło już trochę czasu i mógłbyś...
 - Złamała serce mojemu kuzynowi - rzucił, przerywając mi. - Mam prawo jej przez to nie lubić.
 Nie odezwałam się już nic, nie mając zamiaru zacząć z nim kłótni z tego powodu. Możliwe, że na jego miejscu zachowywałabym się podobnie, gdyby mojemu kuzynowi przytrafiło się coś takiego. Mojemu kuzynowi...
 Zacisnęłam usta, starając się o tym nie myśleć. Teraz nie był odpowiedni moment, by zadręczać się tym wszystkim.
 - Gotowe.
 Niall uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy podszedł do mnie z miską pełną warzyw.
 - Sos - przypomniałam mu.
 - 5sos - mruknął pod nosem.
 Zaśmiałam się lekko i pokazałam mu kubek ze zrobionym już wcześniej sosem. Wlał go do miski, a ja wymieszałam wszystko, bo Niall twierdził, że nie wychodziło mu to najlepiej i zawsze wszystko lądowało wtedy poza miską.
 - Muszę jutro do nich pójść - powiedziałam.
 - Mam jutro cały wolny dzień, pójdę z Tobą!
 Pokręciłam przecząco głową i podniosłam się z krzesła, a Niall wysunął do przodu dolną wargę, robiąc smutną minę.
 - Niall, idę do pracy, nie będę siedzieć i z nimi gadać.
 Właściwie to na pewno będę. Chłopcy zawsze więcej czasu się obijali niż ćwiczyli, ale powoli robiliśmy postępy i udawało mi się zmusić ich do robienia większej ilości ćwiczeń.
 - Nie będę Wam przeszkadzał! - zawołał szybko. - Usiądę sobie z boku i będę obserwował, nie odezwę się ani słowem.
 - Co takiego chcesz obserwować? - spytałam, marszcząc brwi.
 Nie robiliśmy wtedy nic ciekawego, więc nie wiedziałam, czemu Niall tak bardzo chciał ze mną pójść. Oczywiście gdyby on przyszedł to wtedy nie było szansy, że udałoby mi się cokolwiek z nimi zrobić.
 - Ciebie - odpowiedział z głupim uśmieszkiem.
 - Niall, zdajesz sobie sprawę z tego, że ja tam nie ćwiczę?
 Niall podniósł miskę ze stołu i mogłam zobaczyć rozczarowanie na jego twarzy.
 - Jedyne co mógłbyś obserwować to tyłek Caluma, gdy robi przysiady - dodałam.
 Przez chwilę Niall wyglądał, jakby się nad tym zastanawiał, na co uniosłam brwi, czekając aż coś powie.
 - To chyba nawet lepsza opcja - rzucił w końcu, drażniąc się ze mną.
 - Calum jest mój, zostaw go w spokoju! - zawołałam z rozbawieniem.
 Niall zrobił oburzoną minę i wyszedł z kuchni, kierując się w stronę salonu. Weszłam do środka w momencie, gdy położył miskę na stole i odwrócił się w moją stronę.
 - Nigdy nie będziesz miała tego, co łączy mnie z Calumem - odpowiedział Niall z całkowicie poważną miną.
 - Jesteś po prostu zazdrosny.
 Założyłam ręce na pierś, a Niall zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował czubek mojego nosa, po czym spojrzał mi w oczy z szerokim uśmiechem na twarzy.
 - Kocham Cię.
 Nigdy nie znudzi mi się słuchanie, jak wypowiada te słowa. Za każdym razem wywoływało to we mnie to samo uczucie niewyobrażalnego szczęścia, wiedząc, że właśnie to do mnie czuł.
 - Kocham Cię - powiedziałam cicho.
 Niall pochylił się w moją stronę i przymknęłam oczy, wiedząc, co za chwilę się wydarzy, gdy przerwał nam głos, którego miałam nadzieję nie usłyszeć.
 - Hej! Och... chyba Wam przerwałam, przepraszam, już...
 - Jess! - zawołał Niall z szerokim uśmiechem. - Wcale nam nie przerwałaś, zostań.
 Spojrzałam na Nialla z niedowierzaniem, a gdy spojrzałam na Jess, próbowałam się uśmiechnąć. Nie byłam tylko pewna, czy mi się to udało.
 Niall zabrał ze mnie ręce, bo niezręczne byłoby, gdybyśmy dalej przytulali się, podczas rozmowy z nią. Nie znaczyło to jednak, że nie mogłam złapać go za dłoń, co właśnie zrobiłam.
 - Dobrze się bawisz? - spytał Niall.
 Jess pokiwała głową z uśmiechem, gdy ja dokładnie się jej przyglądałam. Miała na sobie sukienkę przed kolano, eksponującą jej długie, chude nogi. Jej kolana nie zdobiła brzydka blizna jak w moim wypadku.
 - Chyba Liam mnie zawołał - powiedział nagle Niall i puścił moją rękę.
 - Nie wydaje mi się... - zaczęłam.
 Niall uśmiechnął się do mnie i kiwnął głową w stronę Jess, po czym odszedł w stronę Liama, który robił coś na telefonie, nawet nie patrząc w tę stronę.
 Obie zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że Niall zrobił to specjalnie, chcąc byśmy nawiązały jakiś bliższy kontakt.
 - Naprawdę cieszę się, że jesteście znowu razem - odezwała się Jess, kompletnie mnie zaskakując. - Jesteście świetną parą.
 - Och, um, dzięki - wykrztusiłam.
 Nie spodziewałam się, że powie coś takiego, bałam się raczej, że potajemnie kochała się w Niallu i liczyła, że to ona z nim będzie, zamiast mnie. Ale gdy to powiedziała, wyglądała, jakby naprawdę tak myślała.
 - Jak poznałaś Nialla? - spytałam, rozglądając się na boki.
 Miałam nadzieję, że nagle Louis podbiegnie do mnie i zacznie rozpaczać z powodu mojego przeciętego palca, ratując mnie przed tą niekomfortową sytuacją. 
 - Poznaliśmy się na jednej z tych imprez dla celebrytów - powiedziała, jak gdyby nigdy nic, a gdy spojrzałam na nią ze zdziwieniem, dodała: - Jestem fotomodelką.
 - Oczywiście, że jesteś.
 Ktoś z taką twarzą i ciałem musiał być sławny. Całe szczęście nie wyglądało na to, żeby Jess mnie usłyszała.
 - Więc... dobrze znasz El?
 - Nie, przyszłam tutaj z Harrym - odpowiedziała, rumieniąc się lekko.
 Pokiwałam wolno głową, przypominając sobie teraz, jak Harry powiedział mi, że zastanawiał się, czy się z nią nie umówić. Właściwie nawet powiedziałam mu wtedy, że powinien to zrobić. 
 - Jesteś jego randką? - wypaliłam, nawet o tym nie myśląc.
 - Jestem jego randką - potwierdziła Jess z nieznacznym uśmiechem na twarzy.
 Wow, umawiała się z Harrym. Chyba w takim razie naprawdę nie miałam powodu, żeby być o nią zazdrosna. Nie mówiąc już o tym, że rozmawiałam z nią kolejny raz i zawsze była niesamowicie miła.
 - To... dobrze - powiedziałam niepewnie, nie wiedząc co, powinnam teraz zrobić. - Harry to świetny facet.
 Jess od razu się ze mną zgodziła i zaczęła mówić o Harrym, jakby był centrum całego wszechświata. Jej twarz się rozpromieniła, a w oczach pojawiły się wesołe błyski. Ciekawe, czy tak samo wyglądałam, mówiąc o Niallu.
 Prowadziłyśmy naprawdę przyjemną rozmowę, choć nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że coś takiego się wydarzy, gdy wrócił do nas Niall.
 - Dostałaś SMSa.
 Prawie zapomniałam o tym, że na samym początku imprezy dałam mu mój telefon, bo sama nie miałam gdzie go schować, a nie chciałam ciągle mieć przy sobie torebki. Prościej było, jeśli Niall miał go w swojej kieszeni.
 - Od kogo? - spytałam, wyciągając rękę w jego stronę.
 Niall wzruszył ramionami i podał mi telefon, po czym zmierzył wzrokiem nas obie.
 - Coś mnie ominęło?
 - Wiedziałeś, że Jess uwielbia Spider-mana?! - zawołałam z podekscytowaniem.
 Jess zaśmiała się lekko, a Niall westchnął cicho, mówiąc pod nosem coś o tym, że nigdy nie uwolni się od tego pająka.
 Odblokowałam telefon, gdzie rzeczywiście czekała na mnie nowa wiadomość. Gdy tylko zobaczyłam, kto ją wysłał, miałam wrażenie, jakby wszystko wokół mnie ucichło, a jedynym dźwiękiem było moje głośno bijące serce. Wpatrywałam się w ekran, czytając ciągle od nowa wiadomość, jakbym chciała nauczyć się jej na pamięć.
 - Sky, wszystko w porządku?
 Zamrugałam parę razy, gdy Niall złapał mnie mocno za ramiona i wolno uniosłam na niego wzrok.
 - Um, Ana do mnie napisała.
 - Ana? - powtórzył. - Anabelle? Od Aidena?
 Nie musiałam mu nawet odpowiadać, mógł wyczytać odpowiedź z mojej przerażonej twarzy. Jess zauważyła, że coś się wydarzyło, więc dyskretnie odsunęła się od nas, dając nam choć trochę prywatności.
 - Co napisała?
 Wcisnęłam mu telefon w dłoń, by sam mógł zobaczyć, co dokładnie znajdowało się w wiadomości.
 - Słyszałam, że wróciłaś do Londynu. Kiedy się spotkamy? - przeczytał na głos.
 Odetchnęłam głęboko, próbując poukładać to sobie wszystko w głowie. Bałam się ją zobaczyć, bałam się, co miała mi do powiedzenia.
 - Musisz to zrobić, Sky - powiedział Niall, jakby doskonale wiedział, o czym myślałam.
 Miał rację. Musiałam to zrobić, musiałam wreszcie spotkać się z Anabelle, nieważne jak bardzo miało mnie to zaboleć. Jeśli chciała mnie zobaczyć, żeby na mnie wrzeszczeć lub powiedzieć mi jak bardzo mnie nienawidzi, to po prostu jej na to pozwolę.
 Wiedziałam, że na to zasługiwałam.

*

no i pojawiła się wreszcie Anabelle!

dzięki za wszystkie komentarze <3