- Sky, zaczyna się!
Nie spodziewałam się, że Cass tak głośno krzyknie i upuściłam wszystko, co właśnie niosłam. Posłałam jej groźne spojrzenie, szybko pozbierałam paczki chipsów i inne przekąski, po czym rzuciłam je na łóżko, a zaraz sama siedziałam obok nich. Cass szarpnęła mnie za rękę, żebym przybliżyła się do laptopa, akurat gdy na ekranie pojawili się chłopcy.
Nadszedł ten cudowny dzień, dzień One Direction, gdy robili 7-godzinnego live stream'a, a Cass i ja miałyśmy zamiar obejrzeć to wszystko, ślęcząc przed laptopem do późna w nocy.
- Stęskniłam się za nimi - mruknęłam, nie odrywając wzroku od ich sylwetek.
Widziałam ich parę dni temu, więc wcale nie powinnam narzekać, tym bardziej, że kolejny raz zobaczę ich dopiero na święta. Najbardziej było mi przykro, że nie będzie ich tutaj za 2 tygodnie, gdy będą moje urodziny.
- Ugh, szkoda, że nie będzie ich na moich urodzinach - powiedziałam do Cass.
- Ym, tak, szkoda - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
To było dziwne... Uniosłam brew, spoglądając na nią ze zdzwieniem, ale ona w ogóle nie zdawała sobie z tego sprawy, wpatrzona w ekran.
- Cass?
- Hm?
Przyglądałam się jej jeszcze chwilę, ale w końcu stwierdziłam, że coś sobie wymyślam.
- Nieważne.
Następne 2 godziny spędziłyśmy na jedzeniu i śmianiu się z praktycznie wszystkiego, co robili chłopcy. Najpierw byli całą piątką, przez kolejną godzinę wszystko prowadzili Liam i Harry. Zaraz miała zacząć się kolejna godzina, gdzie wszystkim zajmować się będą Niall i Louis. Uwielbiałam całą ich grupę, ale myślę, że dla wszystkich wiadome było, że ta dwójka to moi ulubieńcy.
Louis i Niall mieli wielkie wejście, bo przedarli plakat i oboje upadli na ziemię, na co zaśmiałam się głośno. Co za głupki.
- Czy Niall ma na głowie um... czepek pod prysznic? - mruknęła Cass.
Pokiwałam głową, śmiejąc się cicho, rzeczywiście miał coś takiego na głowie. Gdy go ściągnął nie było mi już do śmiechu, jego włosy były liliowe.
- Liliowe - powiedziałam cicho. - Cass, on ma liliowe włosy! - krzyknęłam, ciągnąc ją za rękę.
Gdybym powiedziała, że wyglądał cudownie, to byłoby niedopowiedzenie. Nikt nigdy nie mógłby wyglądać tak dobrze z liliowymi włosami jak on.
- Uspokój się, zaraz oślinisz całego laptopa.
Dopiero wtedy zauważyłam, że praktycznie włożyłam twarz w ekran, odsunęłam się trochę i odchrząknęłam cicho.
- Jak Deo? - spytałam, po czym wpakowałam sobie kolejną garść chipsów do buzi.
Cass spojrzała na mnie, a cała jej twarz, aż rozświetliła się na samo jego wspomnienie. Naprawdę wpadła po uszy. Dawno nie widziałam jej w takim stanie. Od miesiąca ona i Deo byli już oficjalną parą. Wszyscy byli zaskoczeni tym, że ich wspólna noc zamieniła się w coś więcej.
- Wspaniale, jeszcze z nikim się tak dobrze wcześniej nie dogadywałam - powiedziała z szerokim uśmiechem. - Deo przylatuje do Londynu na sylwestra - dodała.
- To świetnie.
- Nie mogę się już doczekać. Gdy tylko go zobaczę to...
- O Boże - przerwałam jej. - Proszę, nie uprawiajcie seksu na imprezie, a przynajmniej nie przy mnie.
Cass zachichotała, rozbawiona tym, co powiedziałam.
- Nie przesadzaj - mruknęła, kręcąc lekko głową.
- Może przesadzam, może nie, kto to wie. W końcu nie mam doświadczenia w tych sprawach.
Cass znowu posłała mi rozbawione spojrzenie i po chwili spytała:
- Przeszkadza Ci to?
Wytrzeszczyłam na nią oczy i poruszyłam się niekomfortowo na swoim miejscu, wróciłam wzrokiem do ekranu.
- Ugh nie, po prostu... - zamilkłam na chwilę zażenowana tematem naszej rozmowy. - Ty robiłaś to już z dwoma chłopakami, a ja w ogóle.
Wpakowałam sobie znowu garść chipsów do ust, by nie móc już powiedzieć nic więcej.
- Ok, ale niewiele osób może powiedzieć, że miało swój pierwszy raz z Niallem Horanem.
Przełknęłam głośno, spoglądając na nią ze zmarszczonymi brwiami.
- Ja też nie mogę.
- Ale będziesz mogła! - zawołała Cass, puszczając mi oczko.
Jęknęłam cicho i uderzyłam ją w ramię. Byłam pewna, że moja twarz była teraz cała czerwona.
*
Co powinno się zrobić, gdy jest weekend i kilka dni temu skończyło się 18 lat? Odpowiedź jest chyba, aż nazbyt oczywista, prawda?
Tak, oglądałam właśnie mój ulubiony serial od samego początku, prawdopodobnie już 10 raz, straciłam rachubę. Teen Wolf to jedna z najwspanialszych rzeczy, jakie spotkały mnie w moim życiu, a poza tym szalałam za Dylanem O'brienem i bohaterem, którego grał.
Leżałam na łóżku, opierając się łokciami o materac, na dłoniach położyłam głowę, wpatrując się rozmarzonymi oczami w mojego ulubieńca. Drzwi od mojego pokoju otworzyły się nagle i aż uderzyły o ścianę, na co spojrzałam szerokimi oczami na Cass.
- Co Ty do cholery robisz? - spytała i rzuciła we mnie reklamówką, którą trzymała w ręce.
- Cass mówiłam Ci, że nie chcę iść do żadnego klubu! - jęknęłam, zasłaniając głowę dłońmi i chowając twarz w mojej kołdrze.
- W reklamówce masz sukienkę, którą ubierzesz - odpowiedziała, jakby w ogóle nie usłyszała tego, co przed chwilą powiedziałam.
- Cass...
- Sky, miałaś w czwartek 18. urodziny, więc dzisiaj idziemy do klubu, jasne?
- To bez sensu, nie mam ochoty iść do klubu, jeśli będziemy tylko my dwie - jęknęłam, unosząc głowę. - Chłopcy są w trasie, El jest w Manchesterze i...
- Będziemy świetnie bawić się tylko w swoim własnym towarzystwie - przerwała mi. - Szybko, przebieraj się, mój tato czeka na dole, zawiezie nas do klubu.
Cass opadła na materac obok mnie, a ja podniosłam się, tak że teraz siedziałam ze skrzyżowanymi nogami.
- Twój tato nas zawiezie? Przecież on nie lubi, gdy chodzisz na imprezy - powiedziałam ze zdziwieniem.
- Um... - Cass zmieszała się lekko, ale zaraz wzruszyła ramionami. - Co z tego, że nie lubi, jestem już pełnoletnia, więc jeśli chcę iść do klubu to mogę, więc chyba lepiej, jeśli mnie w takim razie odwiezie?
Uniosłam brew, przyglądając się jej, zastanawiałam się czemu zachowuje się tak nerwowo. W końcu postanowiłam, że odpuszczę i pójdę z nią na tę głupią imprezę.
- W porządku - mruknęłam. - Możemy pójść.
Cass uśmiechnęła się do mnie szeroko i zaklaskała w ręce, po czym sięgnęła znowu po reklamówkę i rzuciła mi ją na kolana.
- Ubieraj!
- Dlaczego nie mogę po prostu ubrać czegoś mojego? - spytałam, marszcząc brwi.
- Bo moje ubrania są seksowniejsze - odpowiedziała i nie byłam pewna, czy mówiła poważnie, czy żartowała.
W łazience wcisnęłam się w sukienkę, którą mi przyniosła, a może raczej powinnam powiedzieć w skrawek materiału. Sukienka była dosyć zwyczajna, czarna na grubszych ramiączkach i z półokrągłym dekoltem. Była bardzo obcisła, przylegała dokładnie do każdego miejsca na moim ciele i była zdecydowanie za krótka jak na mój gust. Zmarszczyłam nos, przeglądając się w lustrze. Zdecydowanie musiałam się przebrać.
Cass wparowała do pomieszczenia, nawet nie pukając uprzednio i zmierzyła całą moją sylwetkę wzrokiem.
- Cudownie, na pewno nie będziesz mogła oderwać się dzisiaj od facetów.
Skrzywiłam się lekko, kręcąc głową.
- Nie chcę, żeby podrywali mnie jacyś faceci. I nie podoba mi się to, jak wyglądam w tej sukience.
- Nie podoba Ci się to, że wyglądasz cholernie seksownie? Prawdopodobnie pierwszy raz w swoim życiu...
Patrzyłam na nią przez chwilę z niedowierzaniem, a Cass zaśmiała się pod nosem, od razu mówiąc, że żartowała.
- Ok, może i masz racje, wyglądam nieźle... - mruknęłam, próbując pociągnąć trochę sukienkę w dół i tym samym rozciągnąć materiał, na co Cass posłała mi karcące spojrzenie. - Ale na pewno nie chcę, żeby podrywali mnie jacyś obcy kolesie.
Cass patrzyła na mnie przez chwilę, otwierając usta i zamykając parę razy, jakby nie była pewna co odpowiedzieć.
- Mm, nie martw się, nie będą.
- Ale przecież wcześniej powiedziałaś...
- Ok, zrobię Ci makijaż i wychodzimy - przerwała mi.
15 minut później miałam zrobiony już makijaż i musiałam przyznać, że naprawdę nieźle jej to wyszło, nie był za mocny, ale idealnie pasował na imprezę. Roztrzepałam włosy palcami, zostawiając je w ich naturalnym stanie.
W pokoju ubrałam jeszcze szybko rajstopy, buty na lekkim koturnie i parę najpotrzebniejszych rzeczy schowałam do torebki.
- Gotowa! - zawołałam do Cass.
- Szkoda tylko, że pewnie nie dotrzemy do klubu, bo mój tato nas zabije, że musiał tak długo czekać...
Zaśmiałam się lekko na słowa Cass i zeszłyśmy na dół, a później zajęłyśmy miejsca w samochodzie. Jej tato wcale nie był na nas zły, właściwie miał całkiem dobry humor i nawet nie pouczał nas o tym, jak powinnyśmy uważać na siebie w klubie. To było dziwne, coś zdecydowanie mi tu nie pasowało. Jej tato normalnie tak się nie zachowywał, zresztą Cass też była dzisiaj jakaś inna.
Zastanawiałam się nad tym wszystkim, gdy jechaliśmy do klubu, próbując połączyć wszystkie kropki. I jedyne co przychodziło mi na myśl to to, że chłopcy są w Londynie. Nie chciałam jednak robić sobie nadziei, bo były to tylko moje głupie domysły.
Dojechaliśmy na miejsce i pożegnałyśmy się z jej tatą, dopiero wtedy zorientowałam się, gdzie jesteśmy. W klubie Euforia zawsze byłyśmy tylko z One Direction, do klubu nie wpuszczano byle kogo.
- Cass - mruknęłam, ciągnąc ją za rękę. - Przecież nas tutaj nie wpuszczą.
Cass nic mi nie odpowiedziała i po prostu zaczęła iść w stronę dwóch ochroniarzy, nie przejmując się mną. Ruszyłam za nią niepewnie, podejrzewając, że zaraz powiedzą nam, żebyśmy stamtąd spływały.
Gdy byłyśmy już praktycznie pod klubem, w jednym z ochroniarzy rozpoznałam mojego kuzyna.
- O Boże, Aiden! - zawołałam, rzucając się mu na szyję. - Co tutaj robisz?
- Nie mógłbym opuścić 18-stych urodzin mojej małej kuzynki.
Spojrzałam na niego z niezadowoleniem, gdy powiedział, że jestem mała, ale po chwili na moje usta wypłynął złośliwy uśmiech. Teraz już wiedziałam, że moje podejrzenia były właściwe.
- Nie powinieneś być teraz z chłopakami w trasie?
Cass poruszyła się niekomfortowo i odchrząknęła cicho, ale Aidena w ogóle to nie ruszyło.
- Nie powinnaś mieć dłuższej sukienki? - spytał.
Zaśmiałam się pod nosem, a Cass rzuciła mu chłodne spojrzenie.
- Wejdźmy wreszcie do środka.
Weszliśmy w trójkę do klubu, wokół było całkowicie ciemno i nie było słychać żadnego dźwięku, żadnej muzyki, żadnych rozmów, nic. Czy oni do cholery zrobili mi przyjęcie niespodziankę?
Ktoś zaświecił światło i mogłam zobaczyć tłum ludzi, krzyczących wszystkiego najlepszego w moją stronę. Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia, nie mogąc uwierzyć w to, jak dużo osób tutaj było. Skąd oni wszyscy się tutaj wzięli?
Zanim się spostrzegłam, Louis mocno przytulał mnie do siebie, podnosząc przy tym nad ziemię. Gdy odsunął się ode mnie, ludzie zaczęli składać mi życzenia i dawać prezenty, nie znałam połowy z nich wszystkich.
- Zaskoczona, że nas widzisz? - spytał Harry, uśmiechając się do mnie wesoło.
- Nie do końca, gdy jechaliśmy autem, połączyłam wszystkie fakty i wiedziałam, że tu będziecie.
- Mogłabyś chociaż udawać... - mruknął Louis, obejmując El ramieniem.
Uśmiechnęłam się do nich przepraszająco i uściskałam wszystkich jeszcze raz. Rozejrzałam się dookoła, widząc, że z całej naszej grupki brakuje Nialla. Nawet Perrie była dzisiaj tutaj i właśnie wtulała się w bok Zayna. Po tym jak Niall złożył mi szybkie życzenia i wcisnął prezent do ręki, nie widziałam go już więcej. Chociaż nie chciałam tego przyznać nawet przed samą sobą, zabolało mnie to.
Postanowiłam jednak nie przejmować się tym na razie i uśmiechnęłam się do nich szeroko, zadowolona z tego, że są dzisiaj tutaj ze mną.
- Nawet nie wiecie jak się cieszę, że Was widzę, dziękuję.
- Powinnaś podziękować Cass - powiedział Liam. - To ona zorganizowała to wszystko - dodał, pokazując ręką na wnętrze klubu i wszystkich tych ludzi.
Spojrzałam na Cass wielkimi oczami, nie wiedząc co powiedzieć. Byli tutaj wszyscy, na których mi zależało. Moi rodzice, Seth, Aiden, Ana i moi przyjaciele. Widziałam też parę znajomych twarzy z mojej dawnej szkoły i tych, których poznałam na uczelni. Było tu też sporo ludzi, których nie znałam, zapewne znajomi Cass albo któregoś z chłopców. Nie przeszkadzało mi to jednak, w pewien sposób było to miłe. Zobaczyć tyle osób na imprezie, która została zrobiona specjalnie dla Ciebie.
- Cass... - powiedziałam cicho i uścisnęłam ją mocno. - Dziękuję, to najwspanialszy prezent, jaki mogłam dostać.
- I już wiesz, dlaczego kazałam ubrać Ci tę sukienkę - mruknęła przy moim uchu. - I jacy faceci będą Cię podrywać, a raczej jeden facet.
Odsunęłam się od niej, czując jak się rumienię, wiedziałam, że nawiązuje do Nialla. Szkoda tylko, że wydawało mi się, ze mnie unika.
Większość z naszej grupy poszła zająć jakiś stolik, a ja zostałam z Cass i Louisem przy górce prezentów. Wow, nigdy nie dostałam, aż tyle rzeczy.
- Ok, zajmę się tym wszystkim, nie martw się - mruknęła Cass, machając do mnie, żebym poszła usiąść.
- Otwórz najpierw mój prezent! - zawołał Lou, szczerząc się w moją stronę.
Znalazł swoją paczkę pośród innych i wcisnął mi w ręce, spojrzałam niepewnie najpierw na nią, a później na Louisa, obawiając się co znajdę w środku. Z nim nigdy nie było wiadomo, czego się spodziewać.
Zerwałam papier i wyciągnęłam pudełko z płytą, patrzyłam na nie przez chwilę, po czym zaśmiałam się lekko. Płyta One Direction "Midnight Memories".
- Serio? Dajesz mi płytę swojego zespołu?
- Najnowszą! - zawołał od razu.
Pokiwałam głową, uśmiechając się pod nosem. Właściwie akurat tego mogłam się po nim spodziewać.
- Otwórz prezent Nialla, chcę zobaczyć, co Ci kupił! - zawołała Cass.
Wzięłam od razu prezent, który mi dał, na co Louis prychnął pod nosem, widząc, że zapamiętałam w jaki papier był owinięty. Rozpakowałam prezent i wpatrywałam się szeroko otwartymi oczami w to, co było w środku.
- Serio? Książka? - spytała Cass z rozczarowaniem w głosie.
Cass nigdy nie przepadała za książkami, więc nie rozumiała, jak bardzo cieszył mnie taki prezent. Była to piąta część mojej ukochanej serii "Dary Anioła". Nie mogłam uwierzyć w to, że właśnie to mi kupił. Po pierwsze, nie wydawało mi się, żeby Niall lubił książki. Po drugie, nigdy nie rozmawiałam z nim o tej serii. Po trzecie, skąd wiedział, że akurat tej części jeszcze nie miałam? Czułam jak robi mi się ciepło na sercu i zagryzłam wargę, powstrzymując się od szerokiego uśmiechu.
- Mógł się lepiej postarać - burknęła Cass i zabrała książkę, i płytę z moich rąk.
Pokręciłam gwałtownie głową, spoglądając na nią.
- Nie, to idealny prezent.
Louis spoglądał na mnie, jakbym przed chwilą uderzyła się w głowę, ale po chwili wzruszył ramionami.
- Ok, świetnie. Idź spędzać czas ze swoimi gośćmi, ja pomogę Cass z prezentami.
Uśmiechnęłam się do nich z wdzięcznością i udałam się w stronę stolika, gdzie siedzieli moi przyjaciele. Opadłam na miejsce koło Harry'ego, który zaraz podsunął w moją stronę kieliszek wypełniony alkoholem. Skończyłam już 18 lat, więc mogłam z powrotem pić. Wzięłam naczynie do ręki, a nagle nade mną pojawiła się moja mama. Spojrzałam na nią z przestrachem, myśląc, że będzie chciała mnie okrzyczeć, ale ona stuknęła swoim kieliszkiem o mój i uśmiechnęła się szeroko.
- Zdrowie Sky! - wypiła szybko zawartość szklanki. - No na co czekasz? Pij.
Zaśmiałam się cicho i zrobiłam to co reszta przed chwilą.
Następne dwie godziny spędziłam, pijąc wódkę z moją mamą, El, Cass i prawie całym One Direction. Nigdy nie pomyślałabym, że będę mogła coś takiego powiedzieć. Nialla dalej nie było z nami, więc w końcu, gdy alkohol dodał mi odwagi, postanowiłam, że go poszukam.
Wstałam z miejsca i z zadowoleniem zauważyłam, że się nie zachwiałam. Pogratulowałam sobie w myślach, po czym ruszyłam przez salę, przelotnie spoglądając na tańczących ludzi, ale zaraz zaczęłam skupiać się na stolikach.
Dlaczego Nialla nie było z nami? To były do cholery moje urodziny, a on unikał mnie, odkąd widzieliśmy się ostatni raz. Od całej tej sytuacji z Chrisem, głupi Chris, to pewnie wszystko była jego wina. Nie wiem, co takiego Chris mógłby zrobić, żeby Niall nie chciał teraz ze mną rozmawiać, ale tak było łatwiej, zrzucić na niego winę.
W końcu udało mi się dostrzec jego brązowo-blond włosy i uśmiechnęłam się szeroko, czując jak serce bije mi szybciej. Siedział z jakimiś czterema chłopakami, których widziałam pierwszy raz w życiu.
- Niall! - zawołałam, podchodząc do nich.
Cała piątka spojrzała w moją stronę i czułam jak przyglądają mi się uważnie. Właściwie cieszyłam się, że wypiłam już tyle alkoholu, inaczej czułabym się teraz bardzo niepewnie w tej krótkiej, obcisłej sukience.
- Um, hej Sky - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
Zagryzłam wargę, widząc, że nie mogę się do niego dostać, bo siedział pomiędzy nieznajomymi mi chłopakami.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! - zawołał chłopak, który był najbliżej mnie. - Jestem Ashton.
Wyciągnął rękę w moją stronę, którą zaraz uścisnęłam, spoglądając na niego. Miał urocze dołeczki w policzkach i szeroki uśmiech, który mógł rozświetlić cały pokój.
- Sky - odpowiedziałam, uśmiechając się do nich wszystkich.
- Calum - przedstawił się chłopak z ciemnymi włosami, który siedział koło Ashtona i machnął do mnie ręką, na co zachichotałam cicho.
- Michael - zawołał do mnie ten z czarno-białymi włosami i podniósł się z miejsca, obejmując mnie.
Mimo, że nie byłam wcale taka niska i miałam na sobie koturny, nadal był sporo ode mnie wyższy.
- Michael - syknął Niall ostrzegawczo.
Chłopak odsunął się ode mnie z niewinnym uśmiechem na twarzy. Spojrzałam pytająco po nich wszystkich, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Michael właśnie powiedział coś bardzo zboczonego i wolałbym tego nie powtarzać - wytłumaczył mi Calum.
Prawdopodobnie tylko dzięki alkoholowi w moich żyłach, nie zarumieniłam się teraz i zamiast tego powiedziałam:
- Potraktuję to jako komplement, więc hm dzięki?
- Nie ma za co, ślicznotko.
Zachichotałam pod nosem, a Niall spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami, nie wyglądając na zadowolonego.
- Jestem Luke - powiedział ostatni chłopak, z którym jeszcze się nie zapoznałam.
- Jesteśmy w trasie z One Direction - powiedział do mnie Ashton, uśmiechając się, przy czym na jego twarzy znowu pojawiły się te urocze dołeczki. - Nasz zespół to 5 Seconds of Summer.
Patrzyłam na niego przez chwilę, oczarowana tymi słodkimi dołeczkami i wesołymi oczami, aż w końcu zorientowałam się, że powinnam odpowiedzieć.
- Och, nie słyszałam o Was, przykro mi.
Ashton posłał mi uspokajający uśmiech. Byłam pewna, że gdybym lepiej go poznała, byłby jedną z moich ulubionych osób.
- Ym, mogę... - zagryzłam wargę, zastanawiając się jak to powiedzieć i machnęłam ręką w kierunku Nialla.
Luke chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo wstał z miejsca, a ja uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością. Przecisnęłam się obok Michaela, który położył mi na chwilę rękę na biodrze, pozwalając mi przejść. Opadłam na miejsce obok Nialla i gdy spojrzałam na niego, on już na mnie patrzył.
- Hej - powiedziałam cicho.
- Hej - odpowiedział takim samym tonem.
Uśmiechnęłam się i przysunęłam jeszcze bliżej niego, na co Nialla oczy rozszerzyły się lekko ze zdziwienia.
- Niall? - mruknęłam, a on pokiwał głową, pokazując mi, bym kontynuowała. - Skąd wiedziałeś, żeby kupić mi akurat tę książkę?
- Słyszałem, jak rozmawiałaś o niej z Zaynem.
Niall wzruszył nieznacznie ramionami, jakby to było nic takiego, ale dla mnie wcale tak nie było. Rzeczywiście, rozmawiałam o tym z Zaynem, zresztą rozmawiałam z Zaynem też o innych książkach, był to jeden z naszych ulubionych tematów. Nie pomyślałabym nigdy, że Niall będzie wtedy zwracał uwagę na to, co mówimy, przecież musiało go to niesamowicie nudzić.
Wpatrywałam się w niego, nie spuszczając nawet na chwilę wzroku z jego twarzy, póki nie poczułam jak ktoś szturcha mnie lekko w bok.
- Ślicznotko. - Michael włożył mi do ręki kieliszek.
Wypiłam z nimi parę kolejek i udało mi się trochę lepiej ich poznać. Ashton zdecydowanie był moim ulubieńcem, a Michael co chwilę mnie rozśmieszał swoimi zboczonymi tekstami. Niall nie wyglądał wtedy na zadowolonego i posyłał mu nieprzychylne spojrzenie.
- Zostaw ją, Mike - mruknął Luke po tym, jak Michael powiedział coś o mojej sukience.
- Nie podrywa się dziewczyny swojego kumpla - dodał Calum, zgadzając się z nim.
Niall zakrztusił się swoją colą, a ja spoglądałam pomiędzy nimi ze zdziwieniem, nie rozumiejąc co się dzieje. Wódka zdecydowanie spowolniła moje myślenie.
- To nie jest moja dziewczyna - powiedział Niall, gdy przestał szaleńczo kaszleć.
Och, o to chodziło. Nie odezwałam się nic i spojrzałam na niego smutnymi oczami, choć przecież doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy razem. Było nam do tego daleko. Niall spoglądał na mnie chwilę i zastanawiałam się czy zauważył, że zasmuciły mnie jego słowa.
- Ta, to ciekawe dlaczego za każdym razem, gdy Mike mówi coś w stylu - Ashton odchrząknął i udawał głos Michaela. - "Wow, wyglądasz w tej sukience tak, że chętnie zabrałbym Cię do toalet i moglibyśmy spędzić razem słodkie siedem minut w niebie" - Ashton zachichotał i dokończył: - patrzysz na niego, jakbyś chciał go zabić.
- Wcale tak nie powiedziałem, idioto - odpowiedział Michael, przewracając oczami.
- Powiedziałeś - mruknęłam z rozbawieniem.
Wróciłam wzrokiem do Nialla, a ten dalej przyglądał mi się i wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili przeciągnął się, unosząc ręce do góry i gdy opuszczał je z powrotem, jedna z nich wylądowała na moich ramionach. Starałam się, nie pokazać tego po sobie, ale szeroki uśmiech na mojej twarzy mnie zdradził i postanawiając, że nie mam nic do stracenia, wtuliłam się bardziej w jego bok.
Niall wyglądał na trochę zaskoczonego, ale oprócz tego widziałam jak uśmiecha się z zadowoleniem. Oparłam głowę na jego piersi, a moja dłoń sama opadła na jego kolano, jakby coś przyciągało mnie do niego. Najlepsze 18-ste urodziny, jakie mogłam sobie wymarzyć.
- Ta, jasne, nie Twoja dziewczyna... - mruknął Michael.
*
Po co pisać pracę maturalną, jak można pisać rozdział, co nie?
Mam nadzieję, że długość rozdziału zrekompensuje Wam długą przerwę do następnego. ;c
Myślę, że kolejny rozdział bardzo Wam się spodoba. XD
Dzięki za wszystkie komentarze, kocham Was. <3