2019
- Twoje dziecko na mnie zwymiotowało!
Louis skrzywił się, spoglądając na brudną koszulę Nialla, a on sam wyglądał teraz na trochę zielonego na twarzy. Przeniosłam wzrok na Izzy, którą trzymałam w ramionach i odgarnęłam jej włosy z twarzy, uśmiechając się w jej stronę pocieszająco.
- Mówiłem Ci, żebyś jej nie okręcał, dopiero co zjadła - odpowiedział mu Louis i przewrócił oczami.
Niall i ja wzięliśmy ze sobą Izzy, gdy poszliśmy potańczyć, chcąc dać Louisowi i El chwilę dla siebie, niestety nie skończyło się to zbyt dobrze. Widziałam, jak El szybko idzie w naszą stronę, zauważając, co się stało i gdy tylko się koło mnie pojawiła, wyciągnęła ręce po swoją córkę.
- Skarbie, dobrze się czujesz? - spytała, skupiając całą swoją uwagę na dziecku.
Poprawiłam swoją sukienkę i rzuciłam Niallowi ostrzegawcze spojrzenie, gdy dalej czepiał się Louisa, choć wcale nie była to jego wina.
- Niedługo będziesz miał własne dzieci i ciągle będziesz tak chodził, więc przestań narzekać - mruknął Louis, machając ręką na jego brudną koszulę.
- Nie bardzo podoba mi się to, że mam na sobie czyjeś wymioty na moim własnym weselu.
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się do niego z rozbawieniem, po czym wreszcie powiedziałam:
- W samochodzie mam zapasową koszulę.
Niall odetchnął z ulgą, wiedząc, że będzie mógł szybko się przebrać i zostawić za sobą ten cały incydent. Zanim jednak zdążył pójść do samochodu, usłyszeliśmy cichy głosik Izzy.
- Wujek zły?
- Nie, nie, oczywiście, że nie jestem na Ciebie zły, Izz. Wszystko jest w jak najlepszym porządku - odpowiedział jej szybko Niall.
Louis posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, zanim podszedł do El i uśmiechnął się szeroko do dziecka w jej rękach.
- Tataaa! - zawołała.
Pokazałam Niallowi, żeby już poszedł i zmarszczyłam nos, patrząc na jego koszulę. Odwróciłam się z powrotem w stronę Tomlinsonów, uśmiechając się przepraszająco.
- Mówiłam Niallowi, że powinien zwolnić...
- Nie martw się, wszystko jest ok - odpowiedziała mi El, podając Izzy w ręce Louisa.
- To zależy... - rzucił Louis, spoglądając na mnie, po czym szybko skupił wzrok na swojej córce. - Jak się czujesz, Belle?
Jej pełne imię brzmiało Isabelle i prawie wszyscy nazywali ją Izzy, oprócz Louisa. Chociaż nie mógł spędzać ze swoją córką tak dużo czasu, jakby chciał przez wyjazdy zespołu, to i tak była ona zdecydowanie córeczką tatusia.
- Niczym się nie przejmuj, Sky, w końcu dzisiaj jest Twój dzień - powiedziała do mnie El.
- I Nialla - dodałam z rozbawieniem, a ona tylko wzruszyła ramionami.
- I następnym razem pilnuj swojego męża, Horan! - zawołał Louis, gdy miałam już od nich odejść.
- Postaram się! - odkrzyknęłam, kierując się w stronę stołu.
Opadłam na krzesło i odetchnęłam z ulgą, gdy moje nogi wreszcie mogły odpocząć. Od ostatnich kilku godzin ciągle coś robiłam i ledwo kiedy siedziałam przy stole, chyba, że ktoś akurat upierał się, że musi napić się z panną młodą.
Minął niecały rok, odkąd Niall mi się oświadczył na tym samym lodowisku, na które zabrał mnie na naszą pierwszą randkę.
Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, uśmiechając się na widok wszystkich moich przyjaciół i rodziny mojej i Nialla. Była tu każda osoba, na której mi zależało i nie mogłam sobie lepiej wyobrazić tego dnia.
Po chwili poczułam, jak czyjeś ręce oplatają mnie od tyłu i odchyliłam lekko głowę, by oprzeć ją na ramieniu Nialla.
- Powiedz, że zmieniłeś już koszulę i trochę się umyłeś.
Niall zaśmiał się cicho i musnął ustami mój policzek, a ja uśmiechnęłam się na widok mojej mamy tańczącej z Grace. Wszystko było idealnie.
- To najlepszy dzień w moim życiu - powiedziałam i poczułam, jak Niall objął mnie trochę mocniej.
- Mój też, Pani Horan.
Zaśmiałam się lekko, dalej nie mogąc się przyzwyczaić do tego, że od dzisiaj właśnie tak brzmiało moje nazwisko. Skyler Horan.
Złapałam za jego dłonie, które splecione były na moim brzuchu i rozluźniłam je, tak żebym mogła obrócić się na moim miejscu. Mimo tego, że fryzura Nialla już trochę się zepsuła, jego policzki były zaczerwienione, a krawat dawno już zniknął spod jego szyi, wyglądał niesamowicie. Nigdy nie będę mogła się nadziwić temu, że to właśnie mnie spotkało to szczęście zostania jego żoną.
Położyłam dłonie na jego policzkach i pocałowałam go delikatnie, na co on uśmiechnął się do mnie szeroko. I był to dokładnie ten sam uśmiech, w którym się zakochałam kilka lat temu.
*
2021
- Niall! - potrząsnęłam nim kolejny raz, ale on dalej spał w najlepsze. - Niall!
Wzięłam kilka głębokich oddechów i położyłam sobie dłoń na brzuchu, próbując się uspokoić. Denerwowanie się w niczym mi teraz nie pomoże. Skrzywiłam się, gdy poczułam kolejny skurcz.
- Hm? - mruknął Niall, pocierając zaspane oczy.
- Musimy jechać do szpitala - powiedziałam spokojnie.
Zsunęłam jedną nogę z łóżka, po czym powoli dostawiłam drugą i kolejny raz wzięłam głęboki oddech. Tylko spokojnie, Sky, wszystko będzie dobrze i zanim się obejrzysz będzie już po.
- Do szpitala? - powtórzył po mnie Niall, chyba jeszcze nie do końca się wybudził, skoro dalej nie rozumiał, o czym mówiłam. - Ugh, łóżko jest mokre, dlaczego do chole...
Spojrzałam na niego przez ramię, a jego oczy rozszerzyły się w panice, gdy zrozumiał, co się działo. Szybko zerwał się z łóżka, podbiegł do torby, którą mieliśmy już wcześniej przygotowaną w razie takiej sytuacji i wrócił do mnie, kładąc ją obok na materacu.
- O Boże, odeszły Ci wody, będziesz rodzić, cholera, dobra, ok - mamrotał Niall pod nosem, gdy podał mi sweter.
Zrobiłam niezadowoloną minę w jego stronę, kolejny raz czując skurcz, ale wciągnęłam rękawy na ramiona, a Niall zaczął wkładać buty na moje stopy.
- Ok, ok, spokojnie - powiedział, choć nie byłam pewna, czy zwracał się do mnie czy do samego siebie.
Złapał mnie za dłonie i pomógł mi wstać z łóżka, uśmiechając się do mnie z podenerwowaniem.
- Złap się ściany i pochodź sobie w tę i z powrotem, musisz być w ruchu. Ćwicz oddychanie.
Zmrużyłam oczy, posyłając mu groźne spojrzenie, gdy podbiegł do szafy i zaczął się przebierać.
- Wiem, Niall, już raz to robiłam.
- O Boże, wiedziałem, że tak będzie - powiedział cicho.
Oparłam się dłonią o ścianę, a drugą znowu położyłam na moim brzuchu, gdy zaczęłam powoli chodzić, oddychając przy tym głęboko. Co chwilę zerkałam na kołyskę w rogu pokoju, chcąc się upewnić, że nie obudziliśmy Aidena.
- Co?
- Że będziesz wkurzona.
Wypuściłam z siebie głośno powietrze, czując ten cholerny ból i naprawdę musiałam się powstrzymać, żeby go teraz czymś nie uderzyć. Dokładnie tak samo zachowywałam się przy pierwszym porodzie, gdy darłam się na Nialla i płakałam, jak wszystko bardzo mnie bolało.
- Już niedługo będziemy mieli kolejne piękne dziecko, czy to nie ekscytujące? - zagadnął Niall, próbując poprawić mi humor.
- Urodź to dziecko za mnie - odpowiedziałam mu przez zęby, czując kolejny skurcz.
Niall zaśmiał się lekko, jakby cała ta sytuacja była zabawna, choć mi daleko było do śmiechu. Wrócił do mnie już całkowicie ubrany i pomógł mi wyjść z pokoju, po czym szybko zapukał do drzwi po drugiej stronie korytarza.
Gdy z jego pomocą udało mi ubrać na siebie kurtkę, Seth wreszcie wyszedł z pokoju w samych bokserkach i ziewnął głośno.
- Czego chcecie? - spytał z niezadowoleniem.
- Jedziemy do szpitala, masz pilnować Aidena - odpowiedział mu Niall, bo ja byłam zbyt skupiona na pilnowaniu mojego oddychania.
Seth wydawał się teraz bardziej rozbudzony i spojrzał w dół na mój brzuch, jakby oczekiwał, że dziecko magicznie stamtąd wyskoczy.
- Kurwa, jest za wcześnie na takie rzeczy - powiedział, przeciągając dłonią po twarzy.
- W wojsku budzisz się o podobnych godzinach, nie powinieneś mieć problemu - odpowiedział mu Niall i poklepał go po ramieniu.
Naprawdę mało widziałam teraz Setha przez to, że zaciągnął się do wojska, ale gdy pojawił się w naszym domu, mówiąc, że miał kilka wolnych dni, nie mogłam się bardziej ucieszyć. Nie dość, że nasze kontakty zdecydowanie się polepszyły i potrafiliśmy ze sobą normalnie rozmawiać, to wiedziałam, że przyda się nam właśnie w takiej sytuacji.
- Niall - jęknęłam z niezadowoleniem.
Niall pokiwał głową, szybko ubierając na siebie kurtkę, a Seth pokazał mi dwa uniesione kciuki, wiedząc, że lepiej jeśli nie będzie się do mnie teraz odzywał i zniknął za drzwiami sypialni.
- Jak się czujesz? - spytał Niall, gdy wyszliśmy na zewnątrz i zaczął prowadzić mnie w stronę samochodu.
- Cudownie - odpowiedziałam z ironią. - Chcę Cass, zadzwoń po Cass i moją mamę.
- Twoja mama jest w Holandii, Sky...
Przeklęłam pod nosem, zajmując miejsce z tyłu samochodu i przesunęłam dłonią w górę i dół mojego wielkiego brzucha. Cholera, przez chwilę wyleciało mi z głowy, że już od dawna tutaj nie mieszkała.
- Ok, Cass.
- A Louis? - spytał z rozbawieniem, odpalając silnik.
- Ugh, nie - odpowiedziałam, na co Niall tylko zaśmiał się lekko.
Louis już za bardzo działał mi na nerwy, gdy rodziłam pierwszym razem, na szczęście nie musiałam długo znosić jego towarzystwa, bo został na korytarzu, gdy mnie zawieźli do sali. Za to naprawdę przydałaby mi się tam Cass, biorąc pod uwagę, że Niall zemdlał ostatnim razem.
- Zaraz będziemy na miejscu - zapewnił mnie. - Niedługo będzie po wszystkim.
Niall nie miał ani trochę racji, bo w przeciwieństwie do mojego pierwszego porodu, który poszedł zadziwiająco szybko, ten trwał kilkanaście godzin. Pod koniec czułam się całkowicie wyczerpana, ale było warto, gdy pielęgniarka położyła w moich ramionach mojego drugiego syna.
- Mówiłam, że to będzie chłopak, a nie dziewczynka - powiedziałam, nie spuszczając wzroku z tej pięknej, małej twarzyczki.
- Nic straconego, postaramy się o kolejne - rzucił Niall i kucnął koło łóżka.
Pokręciłam głową, nawet nie patrząc w jego stronę.
- Nie ma mowy, Horan.
*
2024
Siedziałam na kanapie, obserwując, jak Niall i moja mama chodzili w tę i z powrotem, nosząc kartony. Nie spodziewałam się, że mama będzie chciała przeprowadzić się znowu do Londynu, ale naprawdę cieszyłam się z tego powodu. Wreszcie będę miała blisko oboje rodziców.
- Jesteście pewni, że nie chcecie, żebym Wam pomogła?
- Nie możesz nosić ciężkich rzeczy - przypomniał mi Niall.
Westchnęłam cicho i położyłam dłoń na moim odstającym brzuchu. Tak, znowu byłam w ciąży, ale teraz na pewno był to już ostatni raz. Już ciężko było mi poradzić sobie z dwójką dzieci, nie potrzebowałam więcej niż trzy.
Przeniosłam spojrzenie na Aidena i Iana, którzy siedzieli na kocu na środku pokoju, bawiąc się swoimi zabawkami. Dzięki temu, że był między nimi tylko rok różnicy, świetnie się dogadywali i często mogłam po prostu siedzieć z boku, nie musząc się niczym przejmować, bo oni nawzajem dotrzymywali sobie towarzystwa.
Nie wspominając już o tym, że mogli spędzać też czas z dziećmi reszty chłopaków. Louis miał już trójkę dzieci, Zayn dwójkę, a Liam jedno i teraz tylko Harry pozostawał jedynym z zespołu, który nie został jeszcze ojcem. One Direction wzięło sobie długą przerwę, ale obiecali fanom, że w przyszłości na pewno wydadzą jeszcze ostatnią płytę.
- Ian, musisz dzielić się z bratem zabawkami - powiedziałam spokojnie, zauważając, że schował autko za sobą i nie pozwalał Aidenowi, żeby je wziął.
Ian nie wyglądał na zadowolonego, gdy to usłyszał, ale jedno spojrzenie Nialla w jego stronę, sprawiło, że szybko podał zabawkę bratu. Westchnęłam głośno, zastanawiając się, jak on to do cholery robił, że dzieci zawsze się go słuchały.
- Ok, to już wszystko - powiedziała mama, odgarniając z twarzy swoje pofarbowane na blond włosy.
Ciągle narzekała, że czuję się strasznie staro, mając dwójkę wnuków, dlatego chciała przynajmniej ukrywać siwe włosy. Moim zdaniem wyglądała świetnie, każdy zawsze brał ją za młodszą niż była w rzeczywistości i dokładnie taki był jej zamiar.
- Później to powypakowuję - dodała i usiadła obok dzieci na podłodze.
Niall opadł na miejsce obok mnie i uśmiechnął się leniwie, po czym oparł głowę na moim ramieniu.
- Zaraz ma przyjść Liam i Louis - powiedziałam do niego cicho, tak żeby mama mnie nie usłyszała.
- O Boże - mruknął Niall i zaśmiał się cicho. - Nie mogę się doczekać.
Przez następne kilkanaście minut siedzieliśmy w ciszy, obserwując jak moja mama bawiła się z Aidenem i Ianem. Wreszcie usłyszeliśmy ciche pukanie, ale zanim ktokolwiek zdążył się ruszyć w stronę drzwi, Louis zajrzał do salonu.
- Och, Louis! - zawołała moja mama, uśmiechając się w jego stronę. - Wchodź, nie krępuj się.
- Hej, Vero - odpowiedział jej, kiwając głową.
Louis uśmiechnął się z rozbawieniem i spojrzał przez ramię, zanim zrobił kilka kroków do przodu.
- Hej, chłopaki! - zawołał do dzieci, kompletnie ignorując Nialla i mnie.
Wreszcie Liam wszedł do środka, a uśmiech mojej mamy powiększył się jeszcze bardziej. Podniosła się z podłogi i podeszła do niego, przytulając go na powitanie.
- Mnie tak nie przywitała - powiedział do mnie Niall, udając, że mu przykro z tego powodu.
- Nigdy nie pobijesz Liama - odpowiedziałam poważnie.
Naprawdę nie żartowałam, gdy to mówiłam, mimo tego, że Niall był jej zięciem i naprawdę bardzo go lubiła, to do tego czasu uwielbiała Liama.
Gdy minęło trochę czasu, moja mama dalej rozmawiała z Liamem, nie zwracając uwagi na nikogo innego w pomieszczeniu. Louis usiadł koło mnie, zajmując wcześniejsze miejsce Nialla, który poszedł właśnie nakarmić dzieci.
- Mówiłem Ci, że będziesz miała trójkę dzieci - powiedział nagle Louis, spoglądając na mój brzuch.
Zaśmiałam się cicho, nie mogąc uwierzyć, że dalej pamiętał o tym, jak kiedyś to do mnie powiedział. Właściwie to bardziej ja miałam rację, skoro to on pierwszy miał trójkę dzieci.
- Taa, ale minęło więcej niż 5 lat, mądralo - odpowiedziałam mu z zadowoleniem. - I zostały mi jeszcze niecałe 2 miesiące ciąży.
- Szczegóły.
Skrzywiłam się, gdy poczułam ból i położyłam dłoń na brzuchu, biorąc duży oddech. Louis uniósł brwi, spoglądając na mnie z zaniepokojeniem.
- Sky, wszystko ok?
- Um - mruknęłam, a później skrzywiłam się znowu, czując mocniejszy ból. - Nie jestem pewna.
Po tym Louis szybko podniósł się z miejsca i poszedł po Nialla, a ja skupiałam się na tym, żeby nie zacząć panikować. Moja mama zauważyła, że coś jest nie tak i od razu zaczęła zasypywać mnie pytaniami. Obiecała mi, że zajmie się dziećmi podczas mojej nieobecności, a Niall szybko pomógł mi się ubrać i wyszliśmy z mieszkania.
Kilka godzin wcześniej nie spodziewałabym się, że wyląduję w szpitalu z Niallem, a na pewno nie, że jeszcze tego samego dnia urodzę nasze kolejne dziecko. I tym razem tak jak podejrzewał Niall, to była dziewczynka.
*
2038
Wzięłam kilka łyków soku z mojej szklanki, kiwając głową, gdy słuchałam, o czym mówił do mnie Aiden.
- Chyba będziemy się nazywać "Różowe Granice" albo "Trójkątna Blizna" - mówił z podekscytowaniem, a ja zmarszczyłam nos, zastanawiając się, kto normalny mógłby wpaść na coś takiego.
- Myślałam, że nazywaliście się "Fasolowy Blok"? - spytałam, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
- "Fasolowy Rock" - poprawił mnie i westchnął głośno, jakbym uraziła go tym, co powiedziałam. - Próby idą nam coraz lepiej, niedługo mamy nasz pierwszy koncert.
- Pamiętam, będziemy tam wszyscy - zapewniłam go.
Aiden poprawił swoje okulary na nosie i odgarnął brązową grzywkę z czoła, wyglądając jakby się nad czymś zastanawiał.
- Najwięcej lasek leci na wokalistów i gitarzystów, prawda? - mruknął z niezadowoleniem.
Zaśmiałam się lekko i wzruszyłam ramionami, na co on skrzywił się bardziej. Mimo tego, co powiedział, wiedziałam, że był zbyt nieśmiały, żeby po prostu zagadać do jakiejś dziewczyny w barze. Aiden zawsze mówił nam o wszystkim, nie miał problemów z poruszaniem żadnego tematu i niczego przed nami nie ukrywał. Najczęściej oczywiście rozmawialiśmy o jego zespole, który przeważnie miał dziwaczne nazwy, które nie podobały się nikomu oprócz nich.
- Myślę, że najgorzej mają perkusiści - odpowiedziałam w zamyśleniu. - Jesteś basistą, to nie najgorzej.
Aiden zaśmiał się cicho i wyciągnął rękę po butelkę piwa, ale szybko uderzyłam go po dłoni.
- Może i masz rocznikowo 18 lat, ale dopiero za 3 miesiące będziesz mógł pić.
Po tym zrobił niezadowoloną minę i poszedł w stronę grupki nastolatków zebranej przy ławce-huśtawce. Tak jak mogłam się spodziewać, Julie, córka Harry'ego i Melanie, córka Liama, siedziały na niej, gdy brat Melanie, Dominic huśtał je wolno. Reszta stała obok nich, rozmawiając między sobą i dzieląc się wszystkim, co wydarzyło się, odkąd widzieli się ostatni raz.
Robbie, syn Zayna, rozmawiał z Aaronem, synem Louisa, mimo tego, że chodzili do jednej szkoły i mieli razem prawie wszystkie zajęcia. Przyglądałam się przez chwilę Aaronowi, chcąc zauważyć, czy nie zachowuje się podejrzanie, biorąc pod uwagę to, że gdy u nas był, zawsze musiał coś rozwalić. Jasmine, siostra Robbiego, stała obok nich, na zmianę pisząc na telefonie i odzywając się do Dominica.
Brakowało mi tam kilku osób, ale byłam całkiem pewna, z kim znajdę Iana. Rozejrzałam się dookoła i tak jak się domyślałam, Ian szedł za Hannah, córką Louisa, która wyglądała na naprawdę niezadowoloną z jego towarzystwa. Za każdym razem, jak wspominałam Ianowi o jego małym zauroczeniu Hannah, wypierał się, mówiąc, że zaczepiał ją tylko dla żartów, ale ja wiedziałam swoje.
- Ian! - zawołałam go, bo widziałam, że jeszcze trochę i Hannah uderzy go po twarzy.
Hannah uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością, po czym jak najszybciej oddaliła się od Iana, który westchnął głośno i niechętnie do mnie podszedł.
- Tak?
- Od czasu do czasu daj Hannah trochę spokoju - powiedziałam z rozbawieniem.
- Ale denerwowanie jej tylko sprawia mi większą frajdę! - zawołał, szczerząc się w moją stronę.
Uderzyłam go lekko po tyle głowy, na co zmarszczył nos z niezadowoleniem i odsunął się ode mnie.
- Hannah uważa mnie za dziecko, bo jestem od niej młodszy o rok - powiedział, biorąc do ręki wiśnię, po czym wpakował ją sobie do ust.
- Półtora i uwierz mi, Hannah jest od Ciebie dużo dojrzalsza emocjonalnie. Może za kilka lat będziesz miał u niej większe szanse.
Ian otworzył już usta, żeby zaprotestować, ale w końcu zrezygnował i tylko pokręcił głową, nic już nie mówiąc.
- Wiesz, gdzie jest Twoja siostra? - spytałam go, gdy zaczął poprawiać swoje wyżelowane włosy.
Iana zawsze wszędzie było pełno i potrafił rozmawiać z każdym, jakby znali się już od dawna. Z charakteru przypominał mi bardziej Nialla, ale gdy to Aiden był uzdolniony muzycznie, Ian był sportowcem tak jak ja.
- Na pewno w domu - odpowiedział i prychnął pod nosem. - Jestem całkiem pewien, że nawet nie ruszyła się jeszcze sprzed laptopa.
Pokiwałam głową, spodziewając się właśnie takiej odpowiedzi. Ian zabrał kilka więcej wiśni w dłoń i rozejrzał się dookoła, a gdy zauważył Hannah, posłał mi szybki uśmiech, zanim poszedł w jej stronę.
Postanowiłam w końcu ruszyć się z miejsca i podeszłam do Nialla, który stał z resztą dorosłych. Izzy rozmawiała z Grace, machając rękami na boki i co chwilę śmiejąc się pod nosem. Spytałam jej raz, czy nie wolałaby posiedzieć z nastolatkami, ale wydawała się wręcz obrażona tym pomysłem, mówiąc, że ma już 21 lat, a oni są dla niej za młodzi.
- Dobrze się bawisz? - spytałam Nialla.
- Cudownie, nie mogę uwierzyć, że to już moje 30. urodziny - powiedział i westchnął cicho.
Zaśmiałam się głośno, słysząc jaką liczbę powiedział, po czym szturchnęłam go w bok.
- 45., staruszku.
Niall pokręcił przecząco głową, robiąc niezadowoloną minę, a ja pocałowałam go w policzek i objęłam ręką w pasie.
Na urodziny Nialla zebrali się tutaj wszyscy nasi najbliżsi. Mimo tego, że One Direction przestało już istnieć, chłopcy dalej byli ze sobą w kontakcie i wciąż powtarzali, że jeszcze kiedyś pojadą razem w trasę.
Louis i El stali obok nas, Harry i Liam rozmawiali z drugiej strony Nialla, Ana, Jess i Sophia siedziały na krzesłach rozstawionych przy stole. Cass i Chris rozmawiali z moim tatą i nawet nie chciałam wiedzieć, jaki wspólny temat mogli znaleźć. Zayn i Perrie dyskutowali o czymś z chłopakami z 5 Seconds of Summer, a moja mama ściskała kolejny raz Setha, który akurat miał wolnych kilka dni i mógł świętować razem z nami.
- Pójdę po tort i od razu wyciągnę Violet z domu - powiedziałam do Nialla, na co on pokiwał głową w odpowiedzi.
Tak jak powiedział mi Ian, Violet leżała na swoim łóżku z laptopem, stukając szybko w klawisze.
- Hej, co robisz? - spytałam.
Violet prawie spadła z łóżka, gdy usłyszała mój głos i szybko zamknęła laptopa. Uniosłam pytająco brwi, zastanawiając się, co chciała przede mną ukryć.
- To nic takiego - powiedziała szybko, zauważając moje spojrzenie. - Trochę sobie... pisałam.
- Skarbie, wiem, że piszesz opowiadania o tym swoim ulubionym zespole - odpowiedziałam.
Violet otworzyła szeroko usta ze zdziwienia i wpatrywała się we mnie wielkimi oczami, nie wiedząc nawet, co na to odpowiedzieć.
- Zejdziesz chociaż na chwilę na dół? Tata będzie zaraz zdmuchiwał świeczki.
Pokiwała niepewnie głową i zeszła z łóżka, a później obie poszłyśmy na dół do kuchni.
- Wzięłaś swoje lekarstwa? - spytałam, gdy wyciągnęłam tort z lodówki.
Wielkie, czekoladowe "45" było napisane na środku i wiedziałam już, że Niall nie będzie z tego zbytnio zadowolony. Spojrzałam na nią oczekująco, dopiero teraz przyglądając się jej bardziej i od razu zwróciłam uwagę na ciemne cienie pod jej oczami. Mogłam tylko przypuszczać, że znowu nie spała całą noc, bo siedziała na swoim laptopie. Nieważne ile razy powtarzaliśmy jej, żeby tego nie robiła.
- Rano - odpowiedziała, opierając się o stół obok mnie.
- Violet, już dawno powinnaś wziąć drugą dawkę.
Violet odkąd się urodziła, miała problemy ze zdrowiem, a najbardziej ze swoim sercem. Nie było to nic zagrażającego jej życiu, jeśli tylko brała regularnie swoje leki, niestety miała tendencję do zapominania o tym.
Zaczęłam wbijać świeczki w tort, w trakcie co chwilę spoglądając na Violet, upewniając się, czy połknęła wszystkie tabletki.
- Mam jeszcze pokazać Ci, że nie ukryłam ich pod językiem? - spytała, gdy zauważyła mój wzrok.
Pokręciłam głową, uśmiechając się do niej krótko i podniosłam tort z blatu. Violet otwierała przede mną drzwi, a później trzymała je, bym mogła przejść. Jęknęła z niezadowoleniem, gdy tylko zauważyła, jak dużo ludzi było zebranych w ogródku.
- A mogłabym teraz kończyć pisać rozdział - mruknęła pod nosem, myśląc, że tego nie dosłyszałam.
- 30 minut i możesz wracać do siebie, obiecuję - rzuciłam, na co uśmiechnęła się w moją stronę.
Postawiłam tort na stole i wszyscy powoli zaczęli się schodzić, zajmując swoje wcześniejsze miejsca. Musiałam zawołać Iana kilka razy, bo huśtał Hannah, która chciała zejść z ławki, ale nie mogła tego przez niego zrobić.
Niall pocałował Violet w czubek głowy, na co ta skrzywiła się lekko, a on robiąc jej na złość, przytulił ją mocno do siebie, nie pozwalając się jej odsunąć jeszcze przez chwilę.
Gdy miałam pewność, że wszyscy już siedzieli, zapaliłam świeczki, a Niall stanął obok, obejmując mnie ręką w pasie.
- Pomyśl życzenie - powiedziałam, uśmiechając się w jego stronę.
Niall spojrzał po wszystkich, zatrzymując spojrzenie dłużej na naszych dzieciach, a później jego spojrzenie znowu utkwione było we mnie. Uśmiechnął się szeroko, odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy i tak że tylko ja mogłam go usłyszeć, odpowiedział cicho:
- Nie muszę, mam już wszystko, czego potrzebuję.
*
KONIEC!
dziękuję wam za to, że czytaliście to tyle czasu i wow, trudno mi uwierzyć, że to koniec. trochę dziwnie będzie mi pożegnać się z Siallem, tak długo o nich pisałam i przywiązałam się do tych wszystkich postaci. to pierwsze opowiadanie, które napisałam do samego końca, a na pewno nie dałabym rady, gdyby nie wasze komentarze, więc naprawdę bardzo wam za to dziękuję! dziękuję, dziękuję, dziękuję! <3
mam nadzieję, że zobaczę się z wami na moim nowym opowiadaniu o One Direction! -> NOT SO INNOCENT <-
jeśli ktoś się pogubił w tych wszystkich dzieciach, to wypiszę je tutaj i podam ile każdy miał lat w ostatniej scence, bo pewnie chcielibyście się dowiedzieć ;)
Niall + Sky -> Aiden (18), Ian (17), Violet (14)
Louis + El -> Isabelle (21), Hannah (18), Aaron (15)
Zayn + Perrie -> Jasmine (17), Robert (15)
Harry + Jess -> Julie (12)
(ok, muszę się wreszcie zmusić, żeby to opublikować, bo siedzę już 10 minut i tylko na to patrzę...)