piątek, 31 stycznia 2014

10.

 Leżałam razem z Cass na kocu, rozłożonym na moim podwórku, chcąc skorzystać z trochę lepszej niż zawsze pogody. Obserwując jednak niebo, można było zauważyć, że zaraz znów zacznie padać. Wychodziło na to, że znowu będę musiała siedzieć w domu, zresztą tak samo jak przez ostatnie kilka dni. Po urodzinach Perrie, Louis i El pojechali do Doncaster, odwiedzić rodzinę chłopaka, Niall poleciał do Irlandii, a Liam udał się do Wolverhampton. Zmówili się czy jak? Zayn i Harry zostali w Londynie, ale Malik spędzał każdą wolną chwilę ze swoją dziewczyną, a Harry spotykał się z jakimiś przyjaciółmi. Miałam więc kilkudniowy odwyk od One Direction i cholera, wtedy dopiero uświadomiłam sobie jak bardzo zdążyłam się do nich przywiązać. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Może i uda nam się spotykać do końca wakacji, ale później oni wrócą do swojej pracy, a ja pójdę na studia i nie będziemy mieli dla siebie czasu. Zresztą chłopacy znali mnóstwo ludzi, więc z łatwością mogli zapomnieć o mnie i Cass, w końcu tak krótko się znaliśmy.
  - Ziemia do Sky! - zawołała blondynka, machając mi ręką przed twarzą.
  - Co? - mruknęłam, spoglądając na nią ze zmrużonymi brwiami.
  - Telefon Ci wibrował.
  Cass kiwnęła głową w stronę wspomnianego przedmiotu, który leżał obok mojej ręki. Podniosłam komórkę i zobaczyłam, że dostałam smsa.

  Od: Lou xxxxxx
  W sobotę impreza urodzinowa El (widzisz tym razem Cię poinformowałem, że to urodziny) u nas w domu, godzina 20:00, weź Cass!!!!!

  Czy oni wszyscy mają urodziny w tym samym czasie? Przecież kilka dni temu byliśmy na urodzinach Perrie. Nie żebym narzekała, chętnie pójdę na kolejną imprezę.
  Pokazałam telefon Cass, a ona zapiszczała z radości, na co spojrzałam na nią dziwnie.
  - No tak, przecież El ma urodziny 16... - powiedziała sama do siebie, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt.
  - Boże Ty naprawdę jesteś nienormalna, skąd Ty to wiesz?
  - Internet, kochana!
  Zaśmiałam się cicho i odpisałam Louisowi, że oczywiście się pojawimy. Tym razem musiałam kupić solenizantce jakiś prezent. Nie mogłam pozwolić na to, by skończyło się to tak jak w wypadku Perrie, choć zdawało się, że tylko ja przejmowałam się tym, że nic dla niej nie miałam. Ugh, nigdy nie miałam głowy do prezentów i tym razem też nie mogłam nic wymyślić. Zresztą nie miałam pojęcia co Eleanor lubi, oprócz Louisa oczywiście.
  - Wiesz co, ta impreza to spadła mi z nieba - odezwała się nagle Cass, wyrywając mnie z zamyśleń.
  - Bo?
  - Bo już myślałam, że oszaleję z nudów.
  - Ej! - szturchnęłam ją w ramię, udając urażoną.
  - Daj spokój. - Cass wywróciła oczami i uśmiechnęła się w moją stronę. - Przyznaj, że było niesamowicie nudno.
  Ok, to prawda, bez chłopaków z One Direction to nie było już to samo. Byłam już przyzwyczajona do spędzania z nimi czasu, a wtedy zawsze było ciekawiej, nawet jeśli siedzieliśmy na kanapie, wpatrując się w ekran telewizora. Cholera, naprawdę się za nimi stęskniłam.

*

  Czwartek i piątek dłużyły mi się okropnie, Cass nie mogła się ze mną spotkać, ale za to spędziłam sporo czasu z moją mamą, która zmusiła mnie do opowiedzenia jej o moich kontaktach z One Direction i musiałam jej obiecać, że na pewno poznam ją kiedyś z nimi wszystkimi.
  W końcu nadeszła sobota, tak bardzo wyczekiwany przeze mnie dzień. Po pierwsze miałam zobaczyć się z chłopakami pierwszy raz od urodzin Perrie, a po drugie... impreeeeeza!
  Ubrałam się w koszulę bez rękawów i spódnicę z wysokim stanem, po czym obejrzałam się w lustrze. Nieźle. Związałam włosy w luźnego koka, chwyciłam torebkę i zbiegłam po schodach na dół.
  - Mamo, wychodzę!
  Ubrałam szybko buty i "skórzaną" kurtkę, która naprawdę wcale nie była skórzana. Brr, nigdy bym tego nie założyła.
  - Pamiętasz co masz powiedzieć?
  - Tak, tak... - przewróciłam oczami. - Mam pozdrowić wszystkich i powiedzieć Liamowi, żeby przyszedł kiedyś na kolację.
  Moja mama uśmiechnęła się szeroko, kiwając głową i poszła do salonu, wcześniej jeszcze życząc mi dobrej zabawy.
  Dojechałyśmy z Cass metrem niedaleko domu chłopaków i po zrobieniu małego spaceru, byłyśmy na miejscu. Spodziewałam się, że będzie słychać głośną muzykę lub przywita nas tłum fanek przed ogrodzeniem, ale nic takiego nas nie spotkało. Wokół panowała cisza i nie było widać ani jednej żywej duszy. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem przy bramie i Cass wyszczerzyła zęby do kamery, dając im znać, że to my.
  Po chwili ktoś otworzył bramę i gdy szłyśmy przez ogródek, zza drzwi wejściowych wychyliła się głowa Zayna. Rozejrzał się podejrzliwie dookoła, mrużąc oczy, by lepiej widzieć i machnął do nas ręką, żebyśmy weszły do środka.
  - Ok... Co robisz? - spytała Cass, gdy już znalazłyśmy się w korytarzu, poganiane przez chłopaka.
  - Patrzę czy nie pojawili się paparazzi... - wyjrzał jeszcze przez okno, po czym zasłonił roletę. - Wchodźcie do salonu, jeszcze nikogo nie ma.
  Rzeczywiście, było niewiele osób, tylko One Direction w niepełnym składzie, bo nigdzie nie dostrzegałam Nialla i Louisa.
  - Czeeeeść! - zawołał Harry, podchodząc do nas obu i przytulił nas mocno, przyciskając do siebie.
  - Ugh, Harry, dusisz - wydusiłam z siebie, na co odsunął się z uśmiechem.
  Cass zarumieniła się, prawdopodobnie przez ten nagły przypływ uczuć ze strony chłopaka. Cholera, miałam nadzieję, że jej przeszło, ostatnio przestała mi o nim opowiadać, tak jak wcześniej miała w zwyczaju.
  - Co tu robicie tak wcześnie? - spytał Liam, opadając na kanapę obok nas.
  - Louis mówił, że impreza zaczyna się o 20.
  - A wszyscy wiedzą, że na imprezę należy się spóźnić. - Zayn wszedł do pokoju z puszką piwa w ręcę.
  Nigdy tego nie rozumiałam, skoro ktoś pisał mi o której mam przyjść to przychodziłam na tę godzinę. O co chodziło z tym głupim spóźnianiem się? Przewróciłam oczami i zabrałam mu napój z ręki, wypiłam parę łyków i uśmiechnęłam się niewinnie do Zayna, który posyłał w moją stronę groźne spojrzenie.
  Opadłam na miejsce obok Liama i Cass zrobiła to samo, siadając po jego drugiej stronie.
  - Gdzie Louis i Niall? - blondynka zadała pytanie, nad którym sama się zastanawiałam.
  - Nialla samolot ląduje za 2 godziny, a Louis jest z El na kolacji.
  Pokiwałam głową, pijąc z puszki, którą wciąż trzymałam w ręcę i Zayn w końcu z głośnym westchnięciem wyszedł z pokoju, pewnie by przynieść sobie kolejne.
  - Przynieś mi też! - krzyknęłam za nim.
  O tak, dzisiaj miałam ochotę sporo wypić.
  Powoli ludzie zaczęli się schodzić i wraz z ich coraz większą ilością wzrastała też ilość wypitego przeze mnie alkoholu.
  - Ok, Louis i El zaraz tu będą - powiedział Liam do wszystkich gości, gasząc światło. - Schowajcie się.
  Kucnęłam za kanapą, chichocząc pod nosem, właściwie z niczego konkretnego. Ktoś cały czas mnie uciszał, ale nie mogłam przestać. W końcu duża dłoń zasłoniła mi usta i spojrzałam w bok na Zayna, który spoglądał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
  Usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają , a po chwili dało się też słyszeć głosy El i Lou. Znowu zaczęłam się śmiać, a Zayn mocniej przycisnął mi rękę do ust.
  - Możesz przestać? - spytał z poirytowaniem.
  Próbowałam odciągnąć jego dłoń od mojej buzi, na co tym razem to na jego twarzy pojawiło się rozbawienie. W pokoju z powrotem zrobiło się jasno i wszyscy skoczyli na nogi, krzycząc:
  - Niespodzianka!
  Upadłam na tyłek, gdy Zayn wreszcie mnie puścił i wstał szybko, nie zauważając mojej pozycji. Co za dżentelmen. Podniosłam się na nogi i przepchałam się przez ludzi w stronę solenizantki.
  - Wszystkiego najlepszego! O Boże, nie mogę uwierzyć że masz już... - zacięłam się, spoglądając na dziewczynę.
  - 21 lat? - podpowiedziała mi, patrząc na mnie trochę zdezorientowana.
  - Właśnie! Spełnienia wszystkich marzeń, kochana! - objęłam ją ramionami i wtuliłam się w jej ciało.
  - Wow, chyba dużo już wypiłaś, co? - usłyszałam nowy głos niedaleko mnie i aż zapiszczałam z radości.
  - Loooouis! - rzuciłam się na niego, prawie zwalając go z nóg. - Stęskniłam się za Tobą!
  - Ja za Tobą też - odpowiedział, odsuwając mnie na długość ramion, by spojrzeć na mnie.
  - Ym... właściwie kim jesteś? - spytała El nieśmiało.
  Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Przecież poznałyśmy się, zaprzyjaźniłyśmy... właściwie chyba nie, ale za dużo już wypiłam.
  - To Sky, poznałaś ją na urodzinach Perrie - podpowiedział jej Louis.
  - Ach, rzeczywiście. - El uśmiechnęła się teraz do mnie szerzej, najwyraźniej przypominając to sobie.
  - Um, więc, gdzieś tam... - wskazałam ręką na stos prezentów leżących pod ścianą. - jest prezent ode mnie, a teraz zostawię Was samych... a raczej z gośćmi, którzy chcą złożyć Ci życzenia.
  Znowu przechodząc między zebranymi ludzi, szukałam czegoś konkretnego. Gdzie to do cholery... Jest! Podbiegłam szybko do stołu, na którym stał alkohol, oglądając dokładnie wszystkie butelki. W końcu zdecydowałam się zrobić sobie drinka i ze skupieniem zaczęłam nalewać płynu do plastikowego kubka.
  - Może na razie przystopuj, bo zaliczysz zgona, zanim impreza się rozkręci.
  Ten nagły głos tak bardzo mnie wystraszył, że rozlałam wódkę po stole, ale na szczęście nie wypuściłam butelki z ręki.
  - Mógłbyś nie straszyć tak ludzi... - syknęłam w jego stronę.
  - Ale Ty jesteś pijana - odpowiedział z rozbawieniem. - Nie skradałem się do Ciebie, wiesz.
  Wzruszyłam ramionami i wróciłam do robienia mojego drinka. Wreszcie udało mi się i z zadowoleniem na twarzy, wzięłam dużego łyka z kubka. Pycha. Ruszyłam w stronę wolnej kanapy i dopiero gdy usiadłam, zauważyłam, że Zayn cały czas szedł za mną.
  - Śledzisz mnie? - spytałam, a on opadł na miejsce obok mnie.
  - Może - mruknął, po czym napił się ze swojej puszki i rozejrzał po ich ogromnym salonie, teraz wypełnionym mnóstwem ludzi.
  - Gdzie Perrie? - spytałam, przyglądając się mu.
  - Ma koncert w Frankfurcie.
  - Niemcy! - zawołałam z radością i napiłam się z mojego magicznego kubka.
  - Brawo, geniuszu - odparł z przekąsem, zwracając na mnie wzrok.
  - Ej! - zawołałam oburzona. - Lepiej przynieś mi kolejnego drinka, jeśli nie chcesz, żebym się obraziła.
  Zayn nawet nie narzekał, po prostu zabrał ode mnie kubek i zniknął w tłumie ludzi. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem i dopiero teraz zaczęłam bardziej przyglądać się osobom, które tu były. Ok, nie znałam nikogo z nich, oprócz One Direction, Cass i El. Zastanawiałam się właśnie czy powinnam pójść się z kimś zapoznać, gdy zobaczyłam, że wraca mój dzisiejszy towarzysz i zmieniłam zdanie. Zabrałam od niego kubek i już chciałam się odezwać, gdy Zayn tak po prostu sobie poszedł, wyszedł z pokoju. Wzruszyłam ramionami, postanawiając się tym nie przejmować i napiłam się mojego drinka. To smakowało jeszcze lepiej niż ten, który zrobiłam sobie wcześniej. Będę musiała później podziękować Zaynowi... albo i nie, przez niego upadłam na tyłek.
Zauważyłam znajomą twarz pośród tłumu, tą, której cały czas szukałam i uśmiechnęłam się szeroko.
  - Louuuuuuuu!
  Kolejny raz tego dnia rzuciłam się mojemu przyjacielowi na szyję, na co zaśmiał się cicho i objął mnie ramieniem.
  - Dobrze się bawisz? - spytał, uśmiechając się do mnie szeroko.
  - Świetnie, imprezuję z moim kumplem Zaynem - odpowiedziałam i napiłam się drinka.
  - Ok. - Louis znów się zaśmiał i pokiwał głową. - Dobrze, że dotrzymujesz mu towarzystwa, skoro Perrie nie ma.
  - Jestem po prostu dobrą duszą. - popatrzyłam w bok na tańczącą parę i szybko odwróciłam wzrok, widząc jak są ze sobą blisko.
  Louis wciąż obejmował mnie jednym ramieniem i teraz pociągnął mnie do grupki ludzi stojących przy laptopie. Zapoznał mnie z paroma osobami, których imion i tak nie zapamiętałam, ale za to świetnie się z nimi dogadywałam. Może dlatego, że byli prawie tak pijani jak ja. Gdy tylko skończyłam drinka, w mojej ręce pojawiał się kolejny, więc w końcu dość niezgrabnym krokiem ruszyłam do łazienki. Po załatwieniu swojej potrzeby, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, wydawało mi się, że wyglądam naprawdę nieźle, ale prawdopodobnie myślałam tak przez alkohol w moim organizmie.
 Gdy wyszłam na korytarz, spotkałam Zayna, który schodził po schodach z piętra.
  - Zaaaaynie! - zawołałam ucieszona, bo nie widziałam go od czasu, gdy zostawił mnie na kanapie.
  Zayn uniósł brew, przyglądając mi się uważnie i oceniając w jakim jestem stanie.
  - Niall przyjechał, zaraz zejdzie na dół - powiedział nagle, na co uśmiechnęłam się szeroko.
  - Oooch Niall, stęskniłam się za nim. Niall jest super.
  Chłopak dalej przyglądał mi się uważnie i chyba trochę zdziwiony tym, że upiłam się jeszcze bardziej. Chwiałam się z nogi na nogę, nie do końca czując się na siłach, by tak długo stać. Czułam jakby minęła wieczność, odkąd znalazłam się w tym miejscu. Napiłam się z mojego nieodłącznego dzisiaj kubka, odchylając głowę do tyłu i potknęłam się o własne nogi. Wylądowałabym na podłodze, kolejny raz tego wieczoru, gdyby nie ręce, które złapały mnie w pasie. Spojrzałam w górę, oczekując, że zobaczę Zayna, ale to był ktoś inny.
  - Och, Niall! - zawołałam, przytulając się do niego.
  - Widzę, że impreza jest udana - powiedział ze śmiechem, od razu zauważając, że jestem upita.
  - I to jak - mruknął Zayn za moimi plecami.
  Niall poklepał mnie niezręcznie po plecach, gdy dalej go nie puszczałam, a ja nie miałam zamiaru tego zrobić w najbliższym czasie. Było mi bardzo wygodnie w jego ramionach, jedyne czego mi brakowało to nowego drinka.
  Po dłuższej chwili Niall schylił się, nieco wyślizgując z mojego uścisku i złapał za tył moich ud. Zapiszczałam głośno, gdy podniósł mnie do góry i objęłam mocno jego szyję.
  - O Boże, Niall! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
  Zostałam zaniesiona na kanapę w salonie i Zayn zajął miejsce obok mnie, a Niall poszedł po jakiś alkohol. Westchnęłam głośno, układając się wygodniej i przymykając na chwilę oczy.
  Otworzyłam oczy, ziewając głośno i przeciągnęłam się, po czym zeskoczyłam z łóżka. Z łóżka? Rozejrzałam się dookoła. Co ja tu do cholery robiłam? Ok, musiałam zasnąć i Zayn zaniósł mnie do swojego pokoju. Przyglądałam się przez chwilę grafitti, które miał na ścianach, od czego jeszcze bardziej zakręciło mi się w głowie. Widocznie sen nic nie dał, dalej byłam nieźle najebana.
  Zeszłam wolno po schodach, trzymając się kurczowo barierki i gdy weszłam do salonu, zobaczyłam, że jest już o wiele mniej osób.
  - Och, Sky, wreszcie! Chodź, zagrasz z nami! - usłyszałam głos Cass.
  Podeszłam w stronę grupki, siedzącej na ziemi. Cass siedziała koło Liama i tym razem oboje wyglądali na dość trzeźwych w porównaniu do ostatniej imprezy. Obok znajdował się jakiś nieznany mi chłopak, Louis i El. Dalej rozłożony na podłodze siedział Niall z pijackim uśmiechem na twarzy.  Wcisnęłam się na miejsce pomiędzy Zaynem a Harrym i dostrzegłam jeszcze jakąś nieznaną mi dziewczynę w naszym kółku.
  - W co gramy? - spytałam nikogo konkretnego.
  - Lepiej jeśli Sky nie będzie grała, za dużo już wypiła - powiedział Zayn, a ja przewróciłam oczami.
  - Chce grać! I pić!
  Liam zaśmiał się lekko i postawił przede mną kubek.
  - Gramy w "nigdy nie".
  - Ok to ta gra, w której ktoś mówi czego nigdy nie robił, a Ci, którzy to robili, piją? - spytała nieznana mi dziewczyna.
  Wszyscy pokiwali głowami, w tym również ja, chociaż sama przed chwilą chciałam o to spytać. Złapałam kubek do ręki, chcąc się napić, ale Harry zatrzymał moją rękę, bym nie podniosła jej do twarzy. Ok, ok... Poczekam, aż zaczniemy grać.
  - Ok, mogę zacząć - odezwała się Cass. - Nigdy nie paliłam zioła.
  Ugh, musiała podać coś, czego ja też nie robiłam? Większość naszego kółka napiła się.
  - Nigdy nie całowałem się z facetem - powiedział Liam, a ja wyszczerzyłam się do niego.
  Dzięki Ci Liam. Możliwe, że nawet zrobił to specjalnie, bo spoglądał teraz na mnie z rozbawieniem, gdy piłam ze swojego kubka.
  - Ok, skoro tak to ja nigdy nie całowałam się z dziewczyną - rzuciła na to El.
  Cholera. Cass napiła się, a chłopcy spoglądali teraz na nią z zaskoczeniem i podziwem.
  - No co... - wzruszyła ramionami z uśmiechem.
  Kolejka szła dalej i miałam dość mało okazji do napicia się, skoro niektórzy mówili tak głupie rzeczy jak "nigdy nie nasikałem na samochód mojego nauczyciela", przy czym napił się chłopak siedzący koło Louisa. Wreszcie przyszła moja kolej, przygryzłam wargę, zastanawiając się co powiedzieć i właściwie tylko jedna rzecz przychodziła mi do głowy.
  - Nigdy nie uprawiałam seksu.
  Cass zaczęła kaszleć szaleńczo, chyba nie wierząc, że powiedziałam to przy nich wszystkich. Alkohol, który przeze mnie przemawiał, mówił mi, że to nic takiego.
  - Wow, ok - mruknął Louis.
  Nikt się nie napił i wszyscy patrzyli na mnie zaskoczeni, na co zachichotałam pod nosem. Cass odchrząknęła i wypiła zawartość swojego kubka do końca, a za nią podążyli pozostali, zostawiając mnie jako jedyną osobę, która się nie napiła.
  Moja przyjaciółka po chwili powiedziała, że musi wracać do domu, ale ja nie miałam jeszcze na to ochoty. Mogę wrócić później, 2 w nocy czy 5 rano... co za różnica. Cass przyglądała mi się chwilę z zagryzioną wargą, jakby się nad czymś zastanawiała.
  - Ona nie może wrócić do domu w takim stanie.
  - Spokojnie, może zostać u nas - odpowiedział jej Louis, na co pokiwałam ochoczo głową.
  Cass przyglądała mu się chwilę niepewnie, po czym zabrała mój telefon i napisała SMS-a do moich rodziców, że zostanę u niej na noc. Podczas gdy chłopcy odprowadzali ją do drzwi i zapewniali, że mój nocleg u nich to żaden problem, ja postanowiłam zawiązać nowe przyjaźnie.
  - Heeej - mruknęłam, zarzucając rękę na ramiona El.
  - Dobrze się bawisz? - spytała mnie z uśmiechem, lekko chwiejąc się pod moim ciężarem.
  - Cudownie! Wiesz, jesteś teraz moją nową przyjaciółką.
  Dziewczyna zachichotała cicho na moje słowa, a ja opróżniłam mój kubek jednym ruchem.
  - Chyba wystarczy Ci na dzisiaj - mruknęła do mnie, prowadząc mnie w stronę kanapy.
  Usiadłyśmy na miękkich poduszkach i El obróciła się twarzą w moją stronę, wciąż z szerokim uśmiechem. Nie znałam jej zbyt dobrze, ale już ją uwielbiałam. Wydawała się taka wesoła i przyjazna, że miałam ochotę się do niej przytulić.
  - Jesteś kuzynką Aidena, tak?
  - Aha. - pokiwałam głową. - Poznałaś go?
  - Spotkałam go parę razy.
  - El - odezwałam się nagle, łapiąc ją za dłonie. - Louis jest świetny, naprawdę świetny, wiesz...
  Szatynka pokiwała głową z przyjaznym wyrazem twarzy, uważnie mi się przypatrując. Gdy chłopcy weszli do pokoju, śmiałyśmy się już jak głupie z powodu czegoś, co powiedziałam. Gdybym tylko pamiętała, co to było...
  - Wszyscy już wyszli - powiedział Harry, a Niall w tym momencie potknął się w progu.
  - Zaprowadzę tego kolegę do jego pokoju i pójdę już spać. Dobranoc. - Liam złapał mocno Irlandczyka za ramię, ciągnąc go za sobą.
  - Świetnie, to co my śpimy w trójkę? - Louis wyszczerzył się w naszą stronę, na co El prychnęła.
  - Sky i ja zajmujemy Twoje łóżko, a Ty możesz pójść do Harry'ego albo zająć kanapę. - dziewczyna poklepała miejsce obok siebie z łobuzerskim uśmiechem.
  Louis głośno westchnął, spoglądając błagalnie na Harry'ego, a Zayn, który miał już najwyraźniej dość naszego towarzystwa eskortował się do swojego pokoju.
  - No dobra, dobra! Możesz spać ze mną - jęknął Harry pokonany.
  Wstałam z kanapy, potykając się o własne nogi i El złapała mnie za dłoń, prowadząc za sobą.
  - Dobranoc chłopcy.

*

AAAAAA kocham teledysk do MM! <3

Ok, więc Sky na pewno nie podoba się Zayn ani Liam.
W 3 rozdziale Sky patrzyła się na TEGO chłopaka, gdy przerwał jej Zayn,
a w rozdziale 9 myśli o reakcji TEGO chłopaka na jej strój, a Liam w ogóle nie zareagował.

8 komentarzy:

  1. I znów kolejny cudowny rozdział! Uwielbiam cię po prostu ;)
    Nie przejmuj się małą ilością komentarzy, bo początki są trudne (wiem po sobie)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział.
    Jak każdy.
    Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuu.. Uwielbiam cię! Ubóstwiam wręcz <3 Pisz bo sfiksuję! A i myślę, że chodzi o Louisa ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super <33 Czekam na następny :33 myślę że to Niall

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział genialny ! Czekam na next i życzę weny ;* ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. A Sky to imprezowiczka normalnie, zaszalała xd a i dalej myślę, że to Niall i zaczynam się przekonywać, że chyba mam rację ;d a rozdział jak zwykle świetny xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń