Parę razy wcześniej budziłam się już z tym uczuciem, ale teraz było to o wiele gorsze. Miałam ochotę zwinąć się w kulkę i wyłączyć z życia, po prostu na chwilę przestać istnieć. Głowa pękała mi z bólu, a w ustach panowała niesamowita suchość. Prawdopodobnie najgorszy kac w moim życiu.
Uniosłam ostrożnie głowę, na co zaraz syknęłam głośno, czując się tylko gorzej. Jednak gdy rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że nie jest to mój pokój to zdecydowałam, że muszę wstać. Po kilku chwilach zmagania się z moim obolałym i zmęczonym ciałem, udało mi się to. Mały krok dla ludzkości, wielki dla skacowanej Sky! Wciąż byłam w moich wczorajszych ubraniach i zapewne nie prezentowałam się teraz zbyt dobrze. Nie, żeby mnie to obchodziło.
Powoli zaczęłam iść przez stos rozrzuconych ciuchów na podłodze, nigdy wcześniej nie widziałam, aż tak zaśmieconego pokoju jak ten Louisa. Złapałam za klamkę od drzwi, czując kropelki potu spływające po moim czole. Zdecydowanie nie czułam się dobrze. Jak najszybciej byłam w stanie, dotarłam do łazienki, gdzie zaraz padłam na kolana przed toaletą.
Nie miałam pojęcia, że człowiek może tyle zwymiotować w ciągu godziny. Prawdopodobnie godziny, właściwie nie wiedziałam ile czasu tam byłam, ale na pewno minęło dość sporo. Miałam szczęście, że nikt tutaj nie przyszedł, nie chciałam, by ktoś oglądał mnie w takim stanie.
Gdy już myślałam, że zrobiło mi się lepiej i próbowałam wstać, wszystko wróciło od nowa. W takim stanie zastała mnie El. Pochyloną nad ubikacją, której trzymałam się kurczowo spoconymi dłońmi. Zabijcie mnie.
- O matko... - mruknęła dziewczyna, nachylając się nade mną.
Zaczęła gładzić mnie po plecach, co w sumie naprawdę było dosyć pokrzepiające. Nagle jednak jej dotyk znikł i słyszałam jak puszcza wodę. Może już odrzuciło ją od tego i nie mogła stać tak blisko mnie. Po chwili dźwięk ucichł i poczułam na karku coś mokrego. Westchnęłam z ulgą, El musiała zamoczyć ręcznik, ta dziewczyna to złoto. Jej ręka z powrotem znalazła się na moich plecach, masując je lekko.
- Biedactwo... Naprawdę nieźle się załatwiłaś.
- Już... trochę... mi lepiej... Dzięki - wyjęczałam, przymykając oczy.
- Chłopcy są już na dole, kończą robić śniadanie. Miałam zajrzeć co z Tobą.
- Zaraz zejdę, możesz do nich wrócić. - spuściłam wodę w toalecie i czekałam na kolejny atak mdłości, który jednak nie przychodził.
- Nie zostawię Cię tutaj!
Uśmiechnęłam się mizernie w jej stronę, na co odpowiedziała mi szerokim uśmiechem. Poczekałam jeszcze kilkanaście minut, nie ruszając się z miejsca, ale chyba faktycznie czułam się trochę lepiej. Znaczyło to tyle, że prawdopodobnie nie zacznę znowu wymiotować, ale dalej czułam się jakbym dostała wczoraj porządny wpierdol.
Wstałam powoli z mojego miejsca na zimnych kafelkach i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam jak śmierć, kompletnie blada skóra, wielkie sińce pod oczami i pokołtunione włosy. Ugh. Oblałam twarz zimną wodą, a El podała mi do ręki szczotkę do włosów.
- Dzięki, przepraszam, że musiałaś to widzieć - powiedziałam, powoli rozczesując włosy.
- Przestań, w końcu jesteśmy przyjaciółkami, prawda? - El uniosła brew, spoglądając na mnie z rozbawionym uśmiechem.
- Em... - wykrztusiłam, nie mając pojęcia o czym mówi.
- Sky, no wiesz, nie mów, że zapomniałaś! Powiedziałaś wczoraj, że jestem Twoją przyjaciółką. - dziewczyna zrobiła nadąsaną minę, a ja pokiwałam szybko głową.
- Oczywiście, że jesteś. - oddałam jej szczotkę, uśmiechając się niepewnie.
Nie miałam pojęcia o czym mówi, ale nie było w tym nic dziwnego, skoro nie pamiętałam połowy wieczoru.
El spoglądała na mnie z rozbawieniem przez całą drogę do kuchni, a ja zastanawiałam się czy zrobiłam wczoraj coś głupiego.
- ONA ŻYJE! - przywitał mnie głośny ryk.
Skrzywiłam się, łapiąc dłońmi za głowę, byłam całkiem pewna, że zrobił to specjalnie...
- Louis, trochę ciszej? - syknęłam w jego stronę. - Zresztą będę się już zbierać.
Teraz zdecydowanie wolałabym tutaj nie być, nie chciałam, żeby chłopaki widzieli mnie w takim stanie. Poza tym jedynym na co miałam teraz ochotę to położyć się w moim łóżku i nie wychodzić stamtąd przynajmniej do końca dnia.
- Nie, nie, siadaj! - Louis złapał mnie za ramię i posadził na krześle obok siebie.
Oparłam się łokciami o blat, a Harry podsunął mi szklankę wody i tabletkę, zapewne przeciwbólową. Uśmiechnęłam się do niego szeroko w podziękowaniu i teraz zostało mi jedynie liczyć na to, że tabletka zacznie szybko działać.
- Jak się czujesz? - spytał Liam z rozbawieniem widocznym na jego twarzy.
- Ha ha ha, zabawne.
- To jest zabawne - mruknął Zayn, kiwając głową, a ja westchnęłam głośno.
- Ok, to zrobiłam coś wczoraj o czym powinnam wiedzieć?
Skoro już i tak się ze mnie śmiali, równie dobrze mogłam o to zapytać. Harry postawił przede mną talerz z jedzeniem, ale szybko pokręciłam przecząco głową, odsuwając od siebie jedzenie. Na sam widok znowu robiło mi się niedobrze.
- Zadzwoniłaś do swojej mamy - odpowiedział mi Niall, po czym nabił na widelec kawałek swojego naleśnika.
- Ok, to nic złego. Co jej powiedziałam? - rozejrzałam się po wszystkich, czekając, aż ktokolwiek mi odpowie.
- To było coś w stylu... - Louis odchrząknął i dalej zaczął mówić piskliwym głosem, który wcale nie brzmiał jak ja: - Maaaamoooo, dzisiaj to zrobię, przeżyję swój pierwszy raz, jest tutaj ten chłopak i...
- Nie wierzę Ci - przerwałam mu, a cała reszta śmiała się w najlepsze.
Pozwoliłam włosom opaść na moją twarz, by nie widzieli moich zarumienionych policzków. Niemożliwe, żebym zrobiła coś takiego, ale w takim razie skąd Louis wiedział, że ja nie... Ugh, nie, zmyślił to wszystko.
-El, moja nowa przyjaciółko - zwróciłam się do dziewczyny z nadzieją, że ta wreszcie powie mi prawdę.
- Ok, Louis kłamał - w tym momencie Tomlinson wydał niezadowolony jęk - ale rozmawiałaś z mamą przez telefon. Mówiłaś, że może Cię od teraz nazywać Skyler One Direction, bo masz zamiar wyjść za cały zespół.
Zakrztusiłam się własną śliną, na co Niall zaczął mnie mocno klepać po plecach, aż czułam jakby wszystko w środku mi się poprzesuwało.
- O Boże, naprawdę? - spytałam, patrząc na nią w szoku.
El pokiwała głową, patrząc na mnie z całkowicie poważną miną. Rozejrzałam się po reszcie i każdy z nich miał kamienną twarz. Coś mi tu nie grało, byli za spokojni...
- Dziwne - powiedziałam, postanawiając trochę się na niej odegrać.
- Co jest dziwne? - spytał Liam wyraźnie zaciekawiony, zresztą wszyscy wpatrywali się teraz we mnie uważnie.
- Że powiedziałam, że wyjdę za cały zespół, przecież czuję coś tylko do jednego z Was... Cholera, nie miałam powiedzieć tego na głos. - opuściłam głowę w dół, wpatrując się w stół z zainteresowaniem.
- Coo?! - zawołał Harry. - Teraz musisz powiedzieć o kogo chodzi!
- Nie mogę - odpowiedziałam, udając zażenowanie.
Nawet nie wiedziałam, że taka niezła ze mnie aktorka. Czułam jak wszyscy wpatrują się we mnie uważnie i uniosłam głowę, spoglądając na nich niepewnie.
- Powiedz, Sky. Ktokolwiek to jest, wszystko zostanie tak jak dawniej - zapewnił mnie Liam.
Westchnęłam głośno i pokiwałam głową, po czym spojrzałam na Louisa.
- Louis...
- O MÓJ BOŻE! - krzyknęła El, wpatrując się we mnie wytrzeszczonymi oczami.
Louis wyglądał, jakby doznał szoku, nie ruszał się z miejsca i patrzył na mnie, praktycznie nie mrugając. Reszta patrzyła teraz między naszą trójką, czekając co wydarzy się dalej.
Położyłam dłoń na jego ramieniu, próbując uzyskać jakąś reakcję.
- Louis, to do Ciebie coś czuję.
El podeszła do nas, zepchnęła moją rękę z jego ramienia i wyglądała na oniemiałą. W pokoju zaległa całkowita cisza, którą przerwał dopiero mój wybuch śmiechu.
- TO BYŁ ŻART?! - wrzasnął Louis.
- Aha. - pokiwałam głową, uśmiechając się w stronę jego i dziewczyny.
Reszta już śmiała się w najlepsze z pary, a El wypuściła głośno powietrze z płuc i z niezadowoloną miną burknęła:
- Nigdy więcej nie będę Cię nabierać.
Dziewczyna zrobiła naburmuszoną minę, przytulając się do Louisa, a ja zaśmiałam się wesoło. Chyba już zrobiło mi się lepiej.
Uniosłam ostrożnie głowę, na co zaraz syknęłam głośno, czując się tylko gorzej. Jednak gdy rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że nie jest to mój pokój to zdecydowałam, że muszę wstać. Po kilku chwilach zmagania się z moim obolałym i zmęczonym ciałem, udało mi się to. Mały krok dla ludzkości, wielki dla skacowanej Sky! Wciąż byłam w moich wczorajszych ubraniach i zapewne nie prezentowałam się teraz zbyt dobrze. Nie, żeby mnie to obchodziło.
Powoli zaczęłam iść przez stos rozrzuconych ciuchów na podłodze, nigdy wcześniej nie widziałam, aż tak zaśmieconego pokoju jak ten Louisa. Złapałam za klamkę od drzwi, czując kropelki potu spływające po moim czole. Zdecydowanie nie czułam się dobrze. Jak najszybciej byłam w stanie, dotarłam do łazienki, gdzie zaraz padłam na kolana przed toaletą.
Nie miałam pojęcia, że człowiek może tyle zwymiotować w ciągu godziny. Prawdopodobnie godziny, właściwie nie wiedziałam ile czasu tam byłam, ale na pewno minęło dość sporo. Miałam szczęście, że nikt tutaj nie przyszedł, nie chciałam, by ktoś oglądał mnie w takim stanie.
Gdy już myślałam, że zrobiło mi się lepiej i próbowałam wstać, wszystko wróciło od nowa. W takim stanie zastała mnie El. Pochyloną nad ubikacją, której trzymałam się kurczowo spoconymi dłońmi. Zabijcie mnie.
- O matko... - mruknęła dziewczyna, nachylając się nade mną.
Zaczęła gładzić mnie po plecach, co w sumie naprawdę było dosyć pokrzepiające. Nagle jednak jej dotyk znikł i słyszałam jak puszcza wodę. Może już odrzuciło ją od tego i nie mogła stać tak blisko mnie. Po chwili dźwięk ucichł i poczułam na karku coś mokrego. Westchnęłam z ulgą, El musiała zamoczyć ręcznik, ta dziewczyna to złoto. Jej ręka z powrotem znalazła się na moich plecach, masując je lekko.
- Biedactwo... Naprawdę nieźle się załatwiłaś.
- Już... trochę... mi lepiej... Dzięki - wyjęczałam, przymykając oczy.
- Chłopcy są już na dole, kończą robić śniadanie. Miałam zajrzeć co z Tobą.
- Zaraz zejdę, możesz do nich wrócić. - spuściłam wodę w toalecie i czekałam na kolejny atak mdłości, który jednak nie przychodził.
- Nie zostawię Cię tutaj!
Uśmiechnęłam się mizernie w jej stronę, na co odpowiedziała mi szerokim uśmiechem. Poczekałam jeszcze kilkanaście minut, nie ruszając się z miejsca, ale chyba faktycznie czułam się trochę lepiej. Znaczyło to tyle, że prawdopodobnie nie zacznę znowu wymiotować, ale dalej czułam się jakbym dostała wczoraj porządny wpierdol.
Wstałam powoli z mojego miejsca na zimnych kafelkach i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam jak śmierć, kompletnie blada skóra, wielkie sińce pod oczami i pokołtunione włosy. Ugh. Oblałam twarz zimną wodą, a El podała mi do ręki szczotkę do włosów.
- Dzięki, przepraszam, że musiałaś to widzieć - powiedziałam, powoli rozczesując włosy.
- Przestań, w końcu jesteśmy przyjaciółkami, prawda? - El uniosła brew, spoglądając na mnie z rozbawionym uśmiechem.
- Em... - wykrztusiłam, nie mając pojęcia o czym mówi.
- Sky, no wiesz, nie mów, że zapomniałaś! Powiedziałaś wczoraj, że jestem Twoją przyjaciółką. - dziewczyna zrobiła nadąsaną minę, a ja pokiwałam szybko głową.
- Oczywiście, że jesteś. - oddałam jej szczotkę, uśmiechając się niepewnie.
Nie miałam pojęcia o czym mówi, ale nie było w tym nic dziwnego, skoro nie pamiętałam połowy wieczoru.
El spoglądała na mnie z rozbawieniem przez całą drogę do kuchni, a ja zastanawiałam się czy zrobiłam wczoraj coś głupiego.
- ONA ŻYJE! - przywitał mnie głośny ryk.
Skrzywiłam się, łapiąc dłońmi za głowę, byłam całkiem pewna, że zrobił to specjalnie...
- Louis, trochę ciszej? - syknęłam w jego stronę. - Zresztą będę się już zbierać.
Teraz zdecydowanie wolałabym tutaj nie być, nie chciałam, żeby chłopaki widzieli mnie w takim stanie. Poza tym jedynym na co miałam teraz ochotę to położyć się w moim łóżku i nie wychodzić stamtąd przynajmniej do końca dnia.
- Nie, nie, siadaj! - Louis złapał mnie za ramię i posadził na krześle obok siebie.
Oparłam się łokciami o blat, a Harry podsunął mi szklankę wody i tabletkę, zapewne przeciwbólową. Uśmiechnęłam się do niego szeroko w podziękowaniu i teraz zostało mi jedynie liczyć na to, że tabletka zacznie szybko działać.
- Jak się czujesz? - spytał Liam z rozbawieniem widocznym na jego twarzy.
- Ha ha ha, zabawne.
- To jest zabawne - mruknął Zayn, kiwając głową, a ja westchnęłam głośno.
- Ok, to zrobiłam coś wczoraj o czym powinnam wiedzieć?
Skoro już i tak się ze mnie śmiali, równie dobrze mogłam o to zapytać. Harry postawił przede mną talerz z jedzeniem, ale szybko pokręciłam przecząco głową, odsuwając od siebie jedzenie. Na sam widok znowu robiło mi się niedobrze.
- Zadzwoniłaś do swojej mamy - odpowiedział mi Niall, po czym nabił na widelec kawałek swojego naleśnika.
- Ok, to nic złego. Co jej powiedziałam? - rozejrzałam się po wszystkich, czekając, aż ktokolwiek mi odpowie.
- To było coś w stylu... - Louis odchrząknął i dalej zaczął mówić piskliwym głosem, który wcale nie brzmiał jak ja: - Maaaamoooo, dzisiaj to zrobię, przeżyję swój pierwszy raz, jest tutaj ten chłopak i...
- Nie wierzę Ci - przerwałam mu, a cała reszta śmiała się w najlepsze.
Pozwoliłam włosom opaść na moją twarz, by nie widzieli moich zarumienionych policzków. Niemożliwe, żebym zrobiła coś takiego, ale w takim razie skąd Louis wiedział, że ja nie... Ugh, nie, zmyślił to wszystko.
-El, moja nowa przyjaciółko - zwróciłam się do dziewczyny z nadzieją, że ta wreszcie powie mi prawdę.
- Ok, Louis kłamał - w tym momencie Tomlinson wydał niezadowolony jęk - ale rozmawiałaś z mamą przez telefon. Mówiłaś, że może Cię od teraz nazywać Skyler One Direction, bo masz zamiar wyjść za cały zespół.
Zakrztusiłam się własną śliną, na co Niall zaczął mnie mocno klepać po plecach, aż czułam jakby wszystko w środku mi się poprzesuwało.
- O Boże, naprawdę? - spytałam, patrząc na nią w szoku.
El pokiwała głową, patrząc na mnie z całkowicie poważną miną. Rozejrzałam się po reszcie i każdy z nich miał kamienną twarz. Coś mi tu nie grało, byli za spokojni...
- Dziwne - powiedziałam, postanawiając trochę się na niej odegrać.
- Co jest dziwne? - spytał Liam wyraźnie zaciekawiony, zresztą wszyscy wpatrywali się teraz we mnie uważnie.
- Że powiedziałam, że wyjdę za cały zespół, przecież czuję coś tylko do jednego z Was... Cholera, nie miałam powiedzieć tego na głos. - opuściłam głowę w dół, wpatrując się w stół z zainteresowaniem.
- Coo?! - zawołał Harry. - Teraz musisz powiedzieć o kogo chodzi!
- Nie mogę - odpowiedziałam, udając zażenowanie.
Nawet nie wiedziałam, że taka niezła ze mnie aktorka. Czułam jak wszyscy wpatrują się we mnie uważnie i uniosłam głowę, spoglądając na nich niepewnie.
- Powiedz, Sky. Ktokolwiek to jest, wszystko zostanie tak jak dawniej - zapewnił mnie Liam.
Westchnęłam głośno i pokiwałam głową, po czym spojrzałam na Louisa.
- Louis...
- O MÓJ BOŻE! - krzyknęła El, wpatrując się we mnie wytrzeszczonymi oczami.
Louis wyglądał, jakby doznał szoku, nie ruszał się z miejsca i patrzył na mnie, praktycznie nie mrugając. Reszta patrzyła teraz między naszą trójką, czekając co wydarzy się dalej.
Położyłam dłoń na jego ramieniu, próbując uzyskać jakąś reakcję.
- Louis, to do Ciebie coś czuję.
El podeszła do nas, zepchnęła moją rękę z jego ramienia i wyglądała na oniemiałą. W pokoju zaległa całkowita cisza, którą przerwał dopiero mój wybuch śmiechu.
- TO BYŁ ŻART?! - wrzasnął Louis.
- Aha. - pokiwałam głową, uśmiechając się w stronę jego i dziewczyny.
Reszta już śmiała się w najlepsze z pary, a El wypuściła głośno powietrze z płuc i z niezadowoloną miną burknęła:
- Nigdy więcej nie będę Cię nabierać.
Dziewczyna zrobiła naburmuszoną minę, przytulając się do Louisa, a ja zaśmiałam się wesoło. Chyba już zrobiło mi się lepiej.
*
Wzięłam do ręki półmisek z truskawkami i wyszłam z kuchni, kierując się w stronę schodów. Był chłodny dzień, cały czas padał deszcz, więc nawet nie poszłam dzisiaj pobiegać, przez co roznosiła mnie energia. Weszłam do pokoju i klapnęłam na łóżko, a Louis zabrał ode mnie naczynie.
- Dłużej nie można było?
Przewróciłam oczami na jego słowa i nic nie odpowiedziałam, a on odezwał się znowu:
- Dawno nie jadłem truskawek.
Obserwowałam przez chwilę jak zapycha sobie twarz owocami, po czym dołączyłam do niego. Siedzieliśmy na przeciwko siebie ze skrzyżowanymi nogami, skupieni na jedzeniu.
- Wiesz, chłopaki ostatnio dziwnie się zachowują - odezwał się Louis, wyrywając mnie z mojego transu.
Każdy mądry wie, że lepiej nie odrywać mnie od mojego jedzenia. Westchnęłam głośno i uniosłam na niego wzrok, czekając, aż powie coś więcej.
- Zayn chodzi ciągle jakiś zamyślony, po prostu jakby był z nami tylko ciałem, wiesz?
- Myślisz, że chodzi o Perrie? - spytałam, po czym włożyłam sobie truskawkę do ust.
Louis wzruszył tylko ramionami, po czym znowu zamilkł na chwilę, prawdopodobnie zastanawiając się nad tym.
- Liam wydaje się jakiś przybity, ciągle siedzi w swoim pokoju.
- No tak, to pewnie przez zerwanie z Danielle. - pokiwałam głową, wypatrując, który owoc wybrać tym razem.
Gdy już zjadałam swoją zdobycz, uniosłam głowę na Louisa, który wpatrywał się we mnie w szoku.
- Co? - spytałam ze zdziwieniem.
- Liam i Danielle nie są już razem?
Teraz to ja wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem. Czy on mówi poważnie? Naprawdę o tym nie wiedział?
- Liam Ci nie mówił?
- Nie! - Louis wydawał się teraz oburzony.
Wpatrywałam się w niego, nic nie mówiąc i oparłam się dłońmi za plecami. Podejrzewałam co zaraz nadejdzie.
- Kurwa, jestem takim złym przyjacielem, nawet nie wiedziałem... - na jego twarzy pojawił się teraz grymas smutku.
- Przestań - przerwałam mu. - Jesteś świetnym przyjacielem, to, że Liam mi o tym powiedział, zdarzyło się przez przypadek. Na pewno powie Ci o zerwaniu, gdy będzie na to gotowy.
Louis pokiwał głową, ale minę miał dosyć niepewną i byłam pewna, że dalej się tym zadręczał. Źle się czułam, widząc go w takim stanie, ale nie wiedziałam co więcej zrobić, by go pocieszyć. Nigdy nie byłam w tym dobra.
- Ok, więc ktoś jeszcze dziwnie się zachowuje? - miałam nadzieję, że to pytanie nie pogorszy sprawy.
- Harry! - zawołał Louis. - Ciągle gdzieś znika, nie widziałem go prawie w ogóle od urodzin El.
To było jakieś 2 tygodnie temu. Przez ten czas spotkałam chłopców parę razy i rzeczywiście Harry'ego ani razu nie było wtedy z nami. Jednak nie mogłam za wiele powiedzieć o tym czy Louis miał rację, w końcu mieszkają w jednym domu, a ja wpadłam do nich tylko na parę godzin. Z Lou za to spotykałam się prawie codziennie, czasem też dołączała do nas El. Nie wiem jak do tego doszło, ale Tomlinson stał się moim najlepszym przyjacielem.
W każdym bądź razie, zaczął się już sierpień. A mówiłam, że wakacje szybko zlecą?
- Nie mam pojęcia o co z nim chodzi. - wzruszyłam ramionami, patrząc na niego bezradnie.
Po chwili ciszy Louis odchrząknął i mruknął:
- Niall... Niall na całe szczęście zachowuje się normalnie z tym swoim uśmiechem na stałe przyklejonym do twarzy.
Zaśmiałam się cicho na jego słowa, to był całkiem trafny opis chłopaka. Za każdym razem jak go widziałam, uśmiechał się od ucha do ucha i jeszcze nigdy nie widziałam, żeby był naprawdę smutny.
W tym momencie w pokoju zaczęła grać muzyka, którą od razu rozpoznałam jako dzwonek mojego telefonu. Sięgnęłam po komórkę i odrzuciłam połączenie, widząc, że to tylko Cass. Nie widziałam się z nią od czasu imprezy, co było dziwne jak dla nas, więc miałyśmy trochę do pogadania. Oddzwonię do niej później, nie mogłam teraz z nią rozmawiać, skoro był tu Tomlinson. Louis uniósł brew, przyglądając się mi i w końcu powiedział:
- Przynieś więcej truskawek.
Prychnęłam pod nosem, biorąc miskę do rąk, a on zaśmiał się wesoło, odprowadzając mnie wzrokiem do drzwi. Udało mi się znaleźć w kuchni jeszcze trochę truskawek, więc zabrałam je szybko, nie zostawiając już żadnych dla reszty mojej rodziny. Mama mnie zabije, zjadłam z Lou wszystkie.
Gdy wróciłam na swoje miejsce, tym razem z czerwonymi owocami, Louis uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Co, tak się cieszysz na truskawki? - mruknęłam, biorąc jedną do ręki.
- Co? Nie... To znaczy to też. - pokiwał głową, powtarzając moją czynność. - Właściwie to chciałem dzisiaj porozmawiać z Tobą o czymś innym.
Spojrzałam na niego naprawdę zaciekawiona, nie miałam pojęcia o co może chodzić. Lou zrobił efektowną przerwę, aż zniecierpliwiona szturchnęłam go w ramię, by zaczął mówić.
- Chciałabyś pojechać z nami na wakacje?
Wytrzeszczyłam na niego oczy i zakrztusiłam się truskawką. Cholera. Zaczęłam kaszleć jak opętana, a Louis śmiał się obok mnie.
- Co? - udało mi się w końcu spytać.
- Pytałem czy chciałabyś...
- Tak, to usłyszałam - przerwałam mu. - Jak to na wakacje? Z kim? Gdzie? Kiedy?
Louis wyglądał, jakby już był zmęczony tą rozmową, a przecież pytałam tylko o podstawowe rzeczy.
- Z One Direction i paroma osobami. Za tydzień. Na Teneryfę.
Wpatrywałam się w niego, nie dowierzając w to co mówi. Czy to jakiś żart? Czy on właśnie zaproponował mi wakacje na jednej z wysp kanaryjskich? Jeśli to sen, to nie chcę się obudzić.
- Serio?
- Nie, żartuję. - Louis spojrzał na mnie z irytacją. - Okazało się, że jedna osoba nie może jechać i zwolniło się miejsce, więc jeśli chcesz to spyt...
- JADĘ! - wrzasnęłam, nie dając mu dokończyć zdania.
Louis zaśmiał się, widząc mój entuzjazm, nie mogłam usiedzieć na miejscu, miałam ochotę zacząć skakać po pokoju i na pewno to zrobię, jak tylko on stąd wyjdzie.
- Rodzice Ci pozwolą?
- Tak, na pewno!
Muszą mi pozwolić, prawda? Moja mama na pewno się zgodzi, w końcu tak bardzo kocha chłopaków z One Direction. Jak coś poproszę Liama, żeby ją przekonał, jemu na pewno by nie odmówiła. Właściwie podejrzewałam, że moja mama była troszeczkę w nim zadurzona, co było dziwaczne, bardzo dziwaczne.
- Kto jest tymi innymi osobami oprócz was?
- El oczywiście. - na twarzy Louisa pojawił się szeroki uśmiech. - siostra Harry'ego, przyjaciel Liama, kuzyn Nialla, no i ochroniarze.
Z El naprawdę się polubiłam, więc miałabym przy sobie zaufaną dziewczynę, reszty nie znałam, ale byłam pewna, że okażą się świetni.
- Czekaj czyli każdy z Was zabiera jedną osobę? - zaśmiałam się, zauważając to po chwili. - To co ja jadę z Zaynem?
- Taa, tak jakby jedziesz z Zaynem - odpowiedział Louis. - ale pamiętaj, że to ja Ci to załatwiłem!
Zachichotałam pod nosem, Lou naprawdę potrafił się czasem zachowywać jak dziecko. Właściwie dosyć często.
- Aiden też jedzie? - spytałam z nadzieją.
Tomlinson pokiwał głową w odpowiedzi i podniósł się z mojego łóżka, przeciągając się przy tym. Świetnie, jeśli mój kuzyn jedzie to nie ma szans, że się nie zgodzą. Dopiero po chwili zorientowałam się, że Louis idzie w stronę drzwi.
- Co robisz?
- Umówiłem się z El. - otworzył drzwi i obejrzał się na mnie przez ramię. - Spytaj rodziców o zgodę.
Pokiwałam nieznacznie głową, a Louis wyszedł z mojego pokoju. Zostałam sama, co znaczyło tylko jedno. Zaczęłam skakać po pokoju jak głupia i wydawać z siebie dziwne dźwięki, ale nie ma co się dziwić, skoro dostałam tak świetną propozycję. Chyba każdy, by tak zareagował. Byłam w siódmym niebie, to zdecydowanie były najlepsze wakacje w moim życiu i nic nie będzie w stanie tego pobić. Co za szczęście, że zabrałam wtedy Cass na ten koncert!
Rzuciłam się na łóżko i położyłam na plecach, podkładając ręce pod głowę. Za tydzień o tej godzinie będę prawdopodobnie wygrzewać się na plaży, pływać w oceanie lub pić kolorowe drinki. Czy życie mogłoby wyglądać lepiej?
Po 1. Spędzę wakacje na Teneryfie.
Po 2. Będą tam ze mną wspaniali ludzie.
Po 3. Będzie wśród nich chłopak, który mi się podoba.
Tak, trzeci powód przemawiał do mnie najbardziej.
Tak, trzeci powód przemawiał do mnie najbardziej.
*
Oj, opornie mi szło z tym rozdziałem.
Baaaardzo dziękuję za wszystkie komentarze. <3
super rozdział :))) Czyli to nie Louis ;DD To Niall albo Harry :33 Tyle że na tym wyjeździe będzie kuzyn Nialla który.. no.. xdd Czekam na następny :))
OdpowiedzUsuńgenialne :D a co z Cass? ;c trochę mi jej szkoda
OdpowiedzUsuńNo właśnie gdzie Cass? Cudowny! ;)
OdpowiedzUsuńJestem trzecia osoba która zada to pytanie.. Własnie co z Cass?!
OdpowiedzUsuńA po za tym.. Rozdział cudny. Czekałam na niego cały tydzień! :*
Wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)
Mam nadzieję, że szybko się pojawi
Fajny blog/\/\
OdpowiedzUsuńCzekam nn
super !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper blog już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńMatko teraz moge skomentowac!!!!! TO JEST CUDOWNE!!!!!! wiecej wiecej :*
OdpowiedzUsuńWyczuwam kłótnie z Cass...ojj nie bdzie dobrze ;c ale no weź powiedz w końcu który to !! xx
OdpowiedzUsuńktóry podoba się skay? no który? musze wiedzieć, idę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń