czwartek, 9 stycznia 2014

8.

 Spojrzałam między zasłonami na widok za oknem i szybko odskoczyłam od niego. Wciąż tam były. Czekały. Obserwowały. FANKI. Pod domem chłopaków zebrała się ich dzisiaj naprawdę duża grupa i nie mogłam wrócić do domu! Po pierwsze, nie było żadnego z ochroniarzy, a one pewnie rozszarpałyby mnie na strzępy ze złości, że spędzam czas z ich idolami. Po drugie, nie chciałam, by ludzie dowiedzieli się kim jestem, a przy takim tłumie, mogłyby mi zrobić sporo zdjęć. Nie, żebym była kimś interesującym. 
 Westchnęłam i rzuciłam się na kanapę, kładąc na brzuchu. Nad Londynem znów zawisły ciemne chmury i spodziewałam się, że w każdej chwili może zacząć padać, więc w sumie mogłam tu siedzieć. Oczywiście, że wolałam spędzać czas z moimi znajomymi, niż siedzieć sama w swoim pokoju. Gdzie jest do cholery ten Tomlinson? Miał tylko pójść po coś do picia, a nie wraca już wieki. Zastanawiałam się właśnie czy iść po niego, ale naprawdę nie chciało mi się stąd ruszać. Usłyszałam kroki i zanim zdążyłam spojrzeć w tamtą stronę, poczułam ciężar drugiego ciała na moich plecach.
  - Louis! Złaź!
  - Nie.
  - Niall! Myślałam, że Cię nie ma. - uniosłam pytająco brew, choć nie mógł tego zauważyć.
  - Spa... - ziewnął - ...łem.
   Próbowałam się ruszyć, by zepchnąć go z siebie, ale nic to nie dało.
  - Kolejny! Wcześniej Zayn, teraz Ty.
  - Przyjmij to jako komplement, jesteś wygodna.
   Zmarszczyłam brwi, nie bardzo podobał mi się taki komplement. Zamachnęłam się ręką i uderzyłam go w ramię. To wcale nie było, aż tak mocno! Jednak Horan syknął i gdy chciał pomasować bolące miejsce, spadł na ziemię.
  - Ładnie wyglądasz na podłodze, przyjmij to jako komplement - mruknęłam, unosząc się do pozycji siedzącej.
  - Dziękuję - odpowiedział, na co zachichotałam.
  - Gdzie Louis? - spytałam go, obserwując jak trzyma się za rękę ze zbolałą miną.
  - Nie wiem, ale możemy go poszukać.
   Najpierw poszliśmy do kuchni, gdzie pierwotnie miał pójść. Nie było go tam, ale zrobiliśmy sobie małą przerwę na jedzenie. Zrobiliśmy przepyszne kanapki i właściwie ich przygotowanie zajęło nam więcej czasu niż ich jedzenie. Później weszliśmy po schodach na górę, zajrzeliśmy do pokoju Lou, który był najbliżej. Tam też go nie było, chyba, że chował się pod stertą ubrań na jego podłodze. W pokoju Zayna, Harry'ego i Liama także go nie było, ani nie spotkaliśmy żadnego z wymienionych, a byłam całkiem pewna, że byli w domu! Sprawdziliśmy też obie łazienki i dalej nic.
  - Co do cholery... - mruknął Niall, gdy jedynym pomieszczeniem, do którego nie zajrzeliśmy był jego pokój.
   Pociągnęłam za klamkę i zanim zdążyłam zareagować, zostałam zaatakowana. Louis, Liam, Harry i Zayn uzbrojeni byli w pistolety na wodę. Jednak to zdecydowanie nie była woda, czułam jak cała się lepię. Czy oni właśnie zrobili mi prysznic w Coca Coli? Chłopcy zaczęli się śmiać głośno, nawet Niall, bo w czasie ataku stał za mną i poleciało na niego tylko kilka kropel. Podeszłam do Zayna, zabrałam mu broń, na co jęknął z niezadowoleniem. Widziałam jak spięli się, gotowi, że ich zaatakuję, ale ja odwróciłam się w stronę Nialla.
  - Ej za co! - jęknął Irlandczyk, zasłaniając twarz rękami przed lejącą się na niego Colą.
  - Za to, że użyłeś mnie jako ludzkiej tarczy.
   Reszta śmiała się teraz na całego z Nialla, który zawołał z oburzeniem:
  - To było przypadkiem!
   Teraz był czas na większą zemstę, zaczęłam oblewać Zayna, który z głośnym krzykiem schował się za szafką.
  - Dorwała naszego! - krzyknął Liam i zaczęli mnie atakować od nowa.
  - To niesprawiedliwe, jestem jedna, a Was jest trzech! - powiedziałam, nie licząc Malika, któremu zabrałam pistolet.
   Zaraz koło mnie pojawił się Louis, który był całkowicie suchy i złapał mnie za rękę.
  - Wiesz, że wolę Ciebie od nich.
   Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam mu się teraz odpłacić, ale w tym momencie Liam i Harry z okrzykiem "ZDRADA!" oblali go od stóp do głów.
  - Dzięki za pomoc - mruknęłam z rozbawieniem, patrząc na starszego chłopaka.
  - Jasne... - Louis odgarnął sobie przemoczoną grzywkę z czoła i spojrzał zmrużonymi oczami na chłopaków. - Liam i Harry w ogóle nie oberwali, muszą dostać za swoje - szepnął do mnie, na co pokiwałam głową, zgadzając się z nim.
   Cali lepiliśmy się od napoju, więc tak czy siak nie mieliśmy nic do stracenia. Harry chyba właśnie zdał sobie z tego sprawę, bo patrzył na nas z przerażeniem i już mieli wybiec z pokoju, gdy oberwali ode mnie i Louisa. Zatrzymali się koło Nialla, Zayn wyszedł zza szafki, a my podeszliśmy do nich. Louis poklepał Harry'ego po klejącym się ramieniu.
  - Zemsta jest słodka.

*

 Zayn pojechał do mieszkania swojego i Perrie, więc przy okazji odwiózł mnie do domu. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, usłyszałam:
  - Sky? To Ty?
  Miałam nadzieję, że uda mi się pójść do łazienki bez bycia zauważonym. Ściągnęłam buty i niechętnie weszłam do salonu, gdzie siedzieli moi rodzice i Seth. Moja mama zmarszczyła brwi patrząc na mnie, a mój brat, krzywiąc się, spytał:
  - Co jest z Tobą nie tak?
  Trzeba było przyznać, że nie wyglądałam najlepiej. Moje włosy były poklejone w strąki od wylanej na nie coli, a ubrania miały dziwny, brązowawy odcień.
  - Ym, znajomi oblali mnie colą - mruknęłam, zwracając się do moich rodziców, a nie do Setha.
  - Och, ostatnio dużo czasu, spędzasz z tymi swoimi znajomymi - powiedziała moja mama z ciekawską miną.
  - Możliwe. - założyłam włosy za ucho, czując się trochę niekomfortowo, wiedząc jakie będzie kolejne pytanie.
  - Kto to jest? Znamy ich?
  Mój tato wpatrywał się w ekran telewizora, Seth robił coś na swoim telefonie i właściwie tylko ona wydawała się tym zainteresowana.
  - Może kojarzysz ich z telewizji... - powiedziałam cicho, ale i tak to usłyszała.
Czułam się dziwnie, mówiąc im o mojej znajomości z One Direction. Jakby mieli zaśmiać mi się w twarz i powiedzieć, że sobie to zmyśliłam.
  - Z telewizji?! Znasz kogoś sławnego? - zawołała moja mama głośno, co zwróciło uwagę pozostałej części mojej rodziny.
  Miałam teraz na sobie trzy pary spojrzeń. Jedno podekscytowane, które posyłała mi mama, drugie zmieszane, bo mój tato nie był pewny co się dzieje i ostatnie kpiące, czego często doświadczałam od mojego brata.
  - Yhym... - westchnęłam cicho i tak się dowiedzą, prawda? - To chłopaki z One Direction.
  Seth zaczął śmiać się głośno, na co spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
  - Kłamiesz - powiedział między napadami śmiechu.
  - Naprawdę? - oczy mojej mamy były szeroko otwarte, a mój tato wyglądał bardzo niekomfortowo.
  - Kto to One Direction?
  Zachichotałam, słysząc jego pytanie. Tylko mój tato mógł ich nie znać, gdy właściwie wszyscy na całym świecie o nich wiedzieli.
  - Naprawdę. - pokiwałam głową, a później odpowiedziałam tacie: - Bardzo popularny zespół.
  - Najpopularniejszy na świecie - dodała moja mama, patrząc na niego z rozbawieniem.
  - Och - odpowiedział tylko i zwrócił uwagę z powrotem na telewizor.
  - I niby jak to się stało? - mój brat dalej mi nie wierzył.
  - Aiden jest ich ochroniarzem, kretynie.
  Moja mama posłała mi karcące spojrzenie, słysząc jak nazwałam Setha, ale wzruszyłam tylko ramionami. Rozmawiałam z nią jeszcze chwilę o chłopcach i dowiedziałam się, że właściwie moja mama bardzo ich lubi. Seth nie odezwał się już ani słowem i miał zamyśloną minę. Chwila, chwila... mój brat nie myśli.
 Wreszcie udało mi się uciec z salonu i wziąć długi, gorący prysznic. Potem ubrałam się w wygodne dresy i zawiązałam ręcznik na głowie. Usadowiłam się wygodnie na łóżku z laptopem i włączyłam Facebooka. Och, Cass była dostępna! Świetnie, czułam się jakbym nie rozmawiała z nią od lat, choć zamieniłyśmy rano parę słów przez telefon. Umówiłam się z Cass, że jutro się spotkamy i wyłączyłam stronę, gdy moja przyjaciółka poszła. Nie miałam już co tam robić, skoro jej nie było. Wstałam z łóżka, by rozczesać mokre włosy, a później wróciłam na swoje miejsce. Włączyłam Twittera , przeglądając ze znudzeniem posty. Nic ciekawego. Ktoś dodał zdjęcie swojego kota, ktoś napisał, że jest pijany, ktoś zrepostował jakieś zdjęcie z dwójką ludzi i samochodem... Już miałam zjechać w dół strony, gdy otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. To byłam ja... Zayn i ja. Weszłam na oryginalny post, zdjęcie jak wsiadam z Zaynem do jego samochodu z podpisem "Ok, więc kim ona do cholery jest, że tak kręci się wokół naszych chłopaków?". Chociaż wiedziałam, że to błąd, zaczęłam czytać komentarze.

"Nienawidzę tej suki, niech się od nich odwali!"

"Najpierw Louis, teraz Zayn. Chyba lubi zajętych facetów?"

"Jest taka brzydka, na jej miejscu od razu bym się zabiła."

"Żałosna krowa. Czy ktoś wie jak się nazywa, żebym mogła ją znaleźć i przywalić w ten paskudny ryj?"

 O. Mój. Boże. Wszystkie komentarze były pełne nienawiści i nie mogłam dostrzec ani jednego, który by mnie nie obrażał. Większość osób życzyła mi śmierci, a niektórzy pisali, że chętnie rozjechaliby mnie autem. Co jest do cholery nie tak z tymi ludźmi? Nie zrobiłam nikomu nic złego. Duża część tych dziewczyn nienawidziła mnie tak bardzo, bo myślała, że rozwalam związek Louisa i El. Prychnęłam pod nosem trochę wkurzona, a trochę rozśmieszona widząc jak głupie były niektóre przypuszczenia. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Lou. Czekałam, aż odbierze, obgryzając paznokcie i spoglądając na ekran laptopa. Jeśli myślały, że tymi komentarzami sprawią, że odsunę się od chłopaków to grubo się myliły. Nigdy nie obchodziło mnie co ludzie o mnie myślą i w tym wypadku nie było inaczej. Może i byłam odrobinę poirytowana, bo te dziewczyny kompletnie mnie nie znały, ale nie pozwoliłam sobie wziąć ich słów do serca. Dlaczego miałabym przejmować się czymś tak głupim? Louis nie odbierał, chociaż dzwoniłam już do niego 3 razy. Co on do cholery robił... Wybrałam jego numer kolejny raz i w końcu odebrał.
  - Louis! Nie chciało Ci się ruszyć dupy do telefonu wcześniej?!
  - Hej, Sky - w słuchawce rozległ się głos Liama.
  Pokręciłam głową z niedowierzaniem, że kolejny raz zdarzyło mi się coś takiego. Wcześniej wzięłam Liama za mojego wujka, teraz myślałam, że to Louis. Zerknęłam na ekran, chcąc się upewnić, że zadzwoniłam na dobry numer. Louis xxxxxx Ok, to nie była pomyłka.
  - Um, gdzie Louis?
  - Śpi, to coś ważnego? - spytał Liam z zaniepokojeniem.
  - Nie, po prostu... - urwałam, nie wiedząc czy mówić mu coś o tym. - Po prostu Louis zdradza El ze mną, zresztą z Zaynem też mam romans.
  - Co? - dało się słyszeć, że chłopak jest kompletnie zagubiony.
  - Komentarze na Twitterze - powiedziałam, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
  - Sky, przyjadę do Ciebie.
  Zmarszczyłam ze zdziwieniem brwi i nie odpowiadałam przez chwilę, zastanawiając się czy dobrze usłyszałam. Po co miał tu przyjeżdżać? Oczywiście, że nie przeszkadzało mi jego towarzystwo, ale nie wiedziałam skąd ta nagła chęć odwiedzin.
  - Co... Liam?
  - Nie martw się, zaraz będę u Ciebie.
  Oooch... Liam myślał, że jestem załamana przez te komentarze. Zachichotałam cicho, ale chyba tego nie usłyszał.
  - Liam, nic mi nie jest, serio. - po drugiej stronie słuchawki dało się słyszeć jakieś szuranie, jakby Payne się przemieszczał.
  - Będę za 10 minut. - i z tym połączenie zostało rozłączone.
  Cholera. Zaśmiałam się cicho pod nosem. Liam przejął się o wiele bardziej niż ja. Zeszłam na dół, rozglądając się za moimi rodzicami. Dalej siedzieli w salonie, Setha za to już z nimi nie było. Oglądali jakąś komedię, opadłam na kanapę obok mojej mamy, wpatrując się w telewizor. Tak właściwie to w ogóle nie skupiałam się na filmie, moje myśli od razu powędrowały swoją drogą.
 Najpierw zastanawiałam się co zrobić z tą sytuacją, nie chciałam, by te dziewczyny dowiedziały się jak się nazywam. Może jednak powinnam na jakiś czas przestać spotykać się z chłopakami, ale gdy w moich myślach pojawiła się twarz jednego z nich, wiedziałam, że nie dam rady. To byłoby straszne, nie widzieć go, nie móc słyszeć jego śmiechu czy oglądać jego uroczy uśmiech. Nieważne o czym myślałam, zawsze kończyło się na NIM. Westchnęłam głośno, na początku byłam pewna, że to zwykła fascynacja tym jak wyglądał. W końcu najpierw to jego wygląd zwrócił moją uwagę, ale gdy poznałam go lepiej, podobał mi się coraz bardziej.
  Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Poderwałam się z miejsca i poszłam otworzyć Liamowi drzwi.
  - Kto to? -zawołała moja mama.
  - Um, kolega - odkrzyknęłam, obserwując jak Liam ściąga buty.
  Moja mama wyjrzała zza framugi i prawie spadła z kanapy, gdy zobaczyła kto koło mnie stoi.
  - Dzień dobry! - odezwał się Liam z szerokim uśmiechem.
  O nie. Miałam nadzieję, że uda mi się przemycić go do mojego pokoju i nikt nie będzie wiedział, że tu był. Otworzyłam szerzej oczy, widząc że Payne wszedł do mojego salonu. Serio?
  - Tak się cieszę, że mogę Cię poznać, naprawdę! - moja mama mówiła z zachwytem, wstała z kanapy i podeszła do Liama. - Jesteś moim ulubionym!
 Puściła mu oczko, a ja obserwowałam to z trwogą. Mój ojciec spojrzał na to wszystko spod zmrużonych brwi, ale chyba zdecydował, że to nie warte przegapienia filmu, więc wrócił wzrokiem do ekranu.
  - Dziękuję! Już widzę po kim Sky jest taka urocza - odezwał się Liam, a moja mama zachichotała niczym nastolatka.
  Nie bardzo mi się to podobało. To brzmiało prawie jakby Payne z nią flirtował, a jej zdecydowanie to odpowiadało.
  - Sky, zrób nam zdjęcie!
  Przez kolejne 10 minut robiłam im sesję zdjęciową. Na jednym zdjęciu się przytulali, na innym moja mama całowała Liama w policzek. Ugh, miałam dosyć. Nie wiem czy kiedykolwiek widziałam, żeby się tak zachowywała.
  - Koniec, koniec! Liam, idziemy! - krzyknęłam, stawiając aparat na stole i wyszłam z pokoju, mając nadzieję, że idzie za mną.
  Opadłam na łóżko, gdzie leżał zostawiony wcześniej przeze mnie laptop. Liam uśmiechnął się do mnie z rozbawieniem i usiadł obok, spoglądając na mnie.
  - Twoja mama jest zabawna.
  Przewróciłam oczami, ale uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. Poruszyłam myszką i na ekranie znów pojawiła się strona Twittera. Najwidoczniej nie zamknęłam jej wcześniej. Liam nagle zrobił się poważny, chyba przypomniał sobie dlaczego tu przyjechał. Nachylił się nad laptopem i najpierw spojrzał na zdjęcie, a później zaczął przeglądać komentarze. Za to ja siedziałam z boku, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zabrać mu to? Może coś powiedzieć? Zdecydowałam jednak, że poczekam w ciszy na to co on zrobi.
Liam oderwał wzrok od ekranu i odwrócił się w moją stronę ze zmartwioną miną.
  - Naprawdę mi przykro, że przez nas musiałaś przeczytać te wszystkie rzeczy. To wszystko to zazdrość, że spędzasz z nami czas. Tu chodzi o nas, nie o Ciebie i...
  - Liam - przerwałam mu z lekkim uśmiechem. - Nie jestem smutna, nie będę przez to płakać ani nie będzie mnie to zadręczać po nocach. Nie musisz się o mnie martwić, bo w ogóle się tym nie przejęłam.
  - Ale... wow, serio? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
  - Serio - pokiwałam głową, patrząc mu w oczy, by wiedział, że mówię prawdę.
  - Jesteś naprawdę silną osobą, Sky - powiedział, na co uśmiechnęłam się szerzej. - Ale wiesz, czasem dobrze jest pokazać komuś swoje emocje, nie dusić tego w sobie.
  Zmarszczyłam brwi, a uśmiech zniknął z mojej twarzy. O czym on do cholery mówił? Nie byłam smutna ani trochę, nie przejęłam się tym. Wzruszyłam tylko ramionami, nie chcąc drążyć tematu.
  - Uch, więc czemu chciałaś, żebym przyjechał?
  - Liam, ja Cię wcale nie zapraszałam. - zaśmiałam się głośno. - Choć oczywiście miło mi, że tu jesteś.
  Payne oblał się rumieńcem, na co znów wybuchnęłam śmiechem. Liam był naprawdę świetnym materiałem na przyjaciela. Choć nie znaliśmy się, aż tak dobrze, gdy myślał, że jestem smutna, od razu do mnie przyjechał gotowy, by mnie pocieszyć.
  - Co u Danielle? - spytałam, przypominając sobie o jego dziewczynie.
  - Zerwaliśmy tydzień temu - odpowiedział z nieznacznym uśmiechem.
  - Przepraszam, nie powinnam była...
  - Nic się nie stało - przerwał mi i widać było, że naprawdę mu to nie przeszkadzało.
  Godzinę później leżeliśmy na moim łóżku, omawiając ich zerwanie. Rozeszli się w przyjaznej atmosferze, oboje stwierdzili, że to już nie to samo. Dalej im na sobie zależało, ale teraz mieli być tylko przyjaciółmi. Dojrzałe, ja chyba nie mogłabym przyjaźnić się z moim eks.
  - Wow, podziwiam Was - mruknęłam, wywołując u Liama rozbawienie.
  Mój telefon zaczął dzwonić i sięgnęłam po niego, by zobaczyć, że to Louis. Spojrzałam na chwilę na mojego towarzysza, a ten pokiwał głową, bym odebrała. Chyba nie był pewien co robił, gdy już zaczęłam rozmawiać z Lou przez telefon to często długo nie mogłam przestać.
  - Hej Tommo - mruknęłam do komórki.
  - Rozmawiałem z Tobą przez telefon? - spytał zaspanym głosem - Widzę, że mam jedno odebrane połączenie i kilka nieodebranych.
  - Nie, Liam odebrał - powiedziałam, śmiejąc się cicho z mojego przyjaciela.
  - Och, chciałaś czegoś?
  - Nie, po prostu stęskniłam się za Tobą.
 Kątem oka widziałam jak Liam unosi brew ze zdziwieniem. Powiem Lou później, a może i nie...
  - Tak? Bo ja za Tobą wcale - odpowiedział i słyszałam, że się przemieszcza.
  - Ok, widzę, że tak sobie pogrywasz. Nieważne, nie mogę teraz rozmawiać, Liam czeka. Pa!
  - Co... - rozłączyłam się w tym momencie i spojrzałam na Payne'a, który śmiał się lekko.
  Siedzieliśmy jeszcze parę godzin, rozmawiając na różne tematy i śmiejąc się często. Miałam wspaniały humor, dzięki Liamowi, z którym rozmawiało mi się prawie równie łatwo jak z Louisem. Gdy na zegarze wybiła godzina 23, Liam stwierdził, że powinien już pójść.
   Odprowadziłam go do drzwi, dziękując za to jak dobrym jest przyjacielem. Naprawdę czułam, że po tym wieczorze mogłam go tak nazwać. Wróciłam do siebie, przebrałam się w piżamy, postanawiając, że wezmę prysznic rano, skoro i tak parę godzin temu się myłam. Usiadłam znów na łóżku, tym razem sama w pokoju. Poruszyłam myszką od laptopa, by ekran się podświetlił i powitała mnie strona Twittera. Zaklęłam pod nosem, ale nacisnęłam na stronę główną, chcąc zobaczyć czy może ktoś z moich znajomych coś pisał. Przesuwając nieznacznie w dół zobaczyłam, że Liam napisał niecałe 2 godziny temu. Pewnie zrobił to, gdy byłam w łazience. "Proszę Was, żebyście nie obrażali naszej przyjaciółki. Nie znacie jej i mogę Was zapewnić, że ona naprawdę na to nie zasługuje. Chyba nie zdajecie sobie sprawy z tego jaką moc mogą mieć słowa." Tym razem wolałam nie sprawdzać komentarzy. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Och Liam. Gdy położyłam się spać, byłam naprawdę szczęśliwa i cieszyłam się, że otaczają mnie tacy wspaniali ludzie. Mimo wszystko, miałam cholerne szczęście w moim życiu i nie zamieniłabym go na inne.

3 komentarze:

  1. Świetny jest i bardzo wciąga <3 od 3 godzin nic tylko czytam twój blog i jest rewelcyjny xx tylko dalej mnie ciekawi który z nich to ten tajemniczy "on" xd

    OdpowiedzUsuń