piątek, 1 listopada 2013

2.

  Stanęłam przed lustrem, okręcając się dookoła. Wyglądałam w porządku. Koncert miał odbyć się po południu, gdy jeszcze można było załapać się na trochę ciepłej pogody, więc ubrałam krótkie dżinsowe spodenki. Do tego flanelowa koszula w czerwono-biało-czarną kratę i trampki za kostkę. Nic nadzwyczajnego ani wyróżniającego z tłumu. W końcu ten dzień miał należeć w całości do Cass. Związałam włosy w niedbałego koka i rzucając ostatnie spojrzenie, pokiwałam lekko głową z aprobatą. Zdecydowanie będzie mi tak wygodnie. Zegarek na moim nadgarstku wskazywał, że zaraz przed domem pojawi się moja przyjaciółka. O wilku mowa, właśnie usłyszałam głośny dzwonek, naciskany parokrotnie. Dziewczyna naprawdę nie mogła się doczekać. Zeszłam szybko na dół i otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się zniecierpliwiona przyjaciółka.
 - Wow - udało mi się wydobyć z siebie.
  Cholera, naprawdę się postarała. Cass ubrała krótką sukienkę, w kwiatki, która nie miała ramiączek. Jej blond włosy związane były w wysokiego kucyka, więc miała odsłonięte ramiona. Na stopach miała wysokie, jasne koturny. Na pewno będzie jej wygodnie... Nie wypowiedziałam jednak swoich myśli na głos. Powiedziałam za to szczerze:
 - Jeśli kiedykolwiek zmienię orientację to bądź pewna, że z Twojego powodu.
  Przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie szeroko i mruknęła, żebym się pośpieszyła, bo jej tato się śpieszy. Przywitałam się grzecznie z panem Reedem i usiadłam na tylnym siedzeniu samochodu. Cass siedziała z przodu i co chwila zerkała na mnie, chichocząc pod nosem.
 - Dziewczyny, bądźcie grzeczne - mruknął mężczyzna, skręcając w jakąś uliczkę. Poznawałam okolicę, byliśmy już niedaleko naszego celu.
 - Tato, zawsze jesteśmy!
  Zacisnęłam usta, powstrzymując się tym od jakiegokolwiek komentarza czy ironicznego parsknięcia. Nie do końca można było określić moją przyjaciółkę słowem "grzeczna".
 - Uważajcie na siebie, trzymajcie się razem i...
  Cass przewróciła oczami poirytowana i powiedziała: - Tato, mamy już 18 lat, myślę, że możemy sobie poradzić na koncercie.
 - Jeszcze nie macie 18 lat - odpowiedział jej z lekkim uśmiechem na ustach.
  Nachyliłam się lekko do przodu, opierając o siedzenie blondynki. Pierwszy raz odkąd weszłam do samochodu, odezwałam się: - Och tak, ja sobie jeszcze trochę na to poczekam.
  Pan Reed posłał mi w lusterku przyjazny uśmiech i zobaczyłam, że dojechaliśmy na miejsce. Cass szybko odpięła swój pas i już chciała wysiąść, gdy jej ojciec odchrząknął cicho.
 - Dzięki, tato. Później odwiezie nas kuzyn Sky, więc nie musisz się o to martwić. - zmarszczyłam brwi na te słowa, bo pierwszy raz coś takiego słyszałam, a ona kontynuowała: - To do zobaczenia!
  Wyszłyśmy z samochodu i wow... kolejka do wejścia na teren przeznaczony dla fanów była po prostu ogromna. Koncert odbywał się w parku, na świeżym powietrzu. To dobrze, bo widząc te wszystkie dziewczyny, byłam pewna, że mogłabym się udusić ściśnięta z nimi w jakimś pomieszczeniu.
 - Powiedz, że nie musimy stać w tej kolejce - powiedziała z przerażeniem Cass, spoglądając na mnie.
  Zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową. - Dziękuję Ci Boże za Aidena.
  Złapałam przyjaciółkę za nadgarstek, żeby jej nie zgubić przy tym tłumie i ruszyłyśmy do przodu. Dziewczyny mijane przez nas rzucały nam złowrogie spojrzenia, a ktoś mruknął: "Ustawcie się w kolejce". Nie zwracałam jednak na to uwagi. Doszłyśmy do samego początku, tam dwóch ochroniarzy wpuszczało dziewczyny na schody, wiodące kilka stopni niżej. Właściwie ktoś, kto nie kupił biletów też mógł posłuchać zespołu za darmo, ale teren otoczony barierkami był naprawdę wielki. Nie wiem czy z tak daleka można by było w ogóle rozpoznać który członek zespołu to który. Zobaczyłam jak Aiden, przywołuje mnie ręką. Był jednym z tych dwóch ochroniarzy, wpuszczających dziewczyny do parku. Mój kuzyn zawołał jeszcze jakiegoś kolegę, który zajął jego miejsce i sprowadził nas po schodach. Cass wyglądała jakby miała zaraz zemdleć z przejęcia, a Aiden jakby bał się, że naprawdę może to zrobić.
 - Trzymajcie. - podał nam plakietki zawieszone na smyczy, od razu założyłyśmy je na szyje.
  Poprowadził nas między barierkami dalej, przejściem, którego używała ochrona. Gdy niektóre dziewczyny cieszyły się z miejsca przy barierkach, cóż, my miałyśmy barierki za sobą. Było tu jeszcze parę osób, chyba jacyś dziennikarze i paparazzi. Kilka z tych osób spojrzało na nas z lekkim zaciekawieniem.
 - I proszę Was dziewczyny, nie róbcie mi kłopotów, trzymajcie się przynajmniej 2 kroki od sceny. Żadnych numerów w stylu wskakiwania do chłopaków, zrozumiano? - przy ostatnich słowach widać było, że zwraca się do Cass. Naprawdę chciało mi się śmiać, ale ona tylko pokiwała energicznie głową.
  W końcu Aiden musiał wrócić do pracy, a my zostałyśmy tam. Zostało jeszcze jakieś 30 minut, pole za nami szybko wypełniało się ludźmi. Odwracając się do tyłu, widziałam jak niektóre dziewczyny patrzą na nas ze złością i zazdrością. Uśmiechnęłam się do siebie w myślach.
 - To naprawdę się dzieje? - spytała Cass, patrząc na mnie poważnie. - Uszczypnij mnie. - wyciągnęła rękę w moją stronę, a ja zrobiłam to, o co mnie poprosiła. Syknęła z bólu i potarła ramię, patrząc na mnie z wyrzutem. Przecież sama tego chciała!
  20 minut. Ok, byłam podekscytowana. W końcu Ci chłopacy nie byli uwielbiani przez tyle osób bez powodu, prawda? Kto wie, może od tego dnia i ja będę ich fanką. W końcu parę piosenek nawet wpadło mi w ucho.
  10 minut. Cass zacisnęła palce na mojej dłoni, uśmiechając się do mnie szeroko. Powiedziała też, że to najpiękniejszy dzień w jej życiu. Cieszyłam się, że sprawiłam jej tyle radości. Zaczęłam wystukiwać niecierpliwie nogą jakiś rytm.
  1 minuta. Fani za nami już piszczeli podekscytowani tym, że zaraz zobaczą swój ukochany zespół. Moja przyjaciółka mruczała pod nosem coś,co brzmiało jak: "Harry". Oczy wszystkich, w tym również moje, wlepione były w scenę.
  Wreszcie nastąpiło to na co wszyscy czekali, chłopcy wyszli na scenę, uśmiechając się szeroko i machając do ludzi. Louis, Niall, Liam, Harry i Zayn. Wokół rozległy się tak głośne piski, że byłam pewna, że ogłuchnę. Piątka chłopaków stanęła blisko krawędzi sceny, spoglądając wesoło na swoich fanów. Widać było ile dla nich znaczyli. Wow, to było naprawdę świetne.
 - Witajcie kochani! Jak się macie? - zawołał Liam, podnosząc mikrofon do ust, odpowiedział mu oczywiście zbiorowy pisk.
 - Jesteście gotowi? - zawołał Harry, a Cass razem z innymi krzyczała głośno. - No to zaczynamy! - puścił oczko w stronę widowni i nie zdziwiło chyba nikogo, że odpowiedzią tłumu znów były głośne piski.
  Poruszali się pewnie po scenie, tańcząc i skacząc, a przy tym śpiewając piosenki. Dawali z siebie wszystko i to zdecydowanie mi się spodobało. Znałam kilka utworów, więc śpiewałam wtedy razem z Cass, tańczącą i wydzierającą się na całe gardło. Niektóre kawałki były mi całkowicie obce, ale i przy nich się dobrze bawiłam. W pewnym momencie Cass zapiszczała głośno do mojego ucha, prawie miażdżąc mi przy okazji rękę w uścisku. - On się do nas uśmiechnął! Harry się do nas uśmiechnął!
  Nie, nieprawda. Harry wcale się do nas nie uśmiechnął, było to skierowane do jakichś dziewczyn bardziej po lewej stronie. NIe chciałam sprawiać Cass przykrości, więc tylko posłałam jej szeroki uśmiech. Musiałam za to przyznać, że głos Harry'ego spodobał mi się najbardziej, był taki wyjątkowy.
 - Ok, to będzie już ostatnia piosenka dzisiaj - zaczął mówić Louis, a słysząc reakcję widowni, skończył, mówiąc: - Och, mi też jest przykro, ale na pewno jeszcze się spotkamy!
  Zachichotałam pod nosem, powiedział to tak uroczym tonem, jakby chciał dać znać ludziom do wiadomości, że on osobiście o to zadba. Mi również było szkoda, że już się kończyło, choć właściwie zaśpiewali sporo piosenek. I tak, od dzisiaj, jestem oficjalnie fanką zespołu One Direction. Chłopacy byli świetni, każdy z osobna i razem jako zespół.
  No i nie chciałam przyznać tego przed samą sobą, ale co chwila wypatrywałam tego jednego uśmiechu. Na jego widok nie umiałam się nie uśmiechnąć, więc co chwilę uśmiechałam się jak głupia, ale to właściwie nie było dziwne, skoro byłam na koncercie. Koncercie, który niestety właśnie dobiegł końca. Chociaż właściwie teraz czekało mnie i Cass coś jeszcze bardziej ekscytującego - spotkanie z chłopakami. Chłopcy zeszli ze sceny, żegnając się z fanami miłymi słowami. Cass piszczała dalej głośno i przytulała mocno do siebie.
 - To było świetne, co? - mruknęłam, odsuwając się lekko od niej.
 - To za słabe słowo, by opisać ten koncert! To było... wow... wow... po prostu...
 - Wow? - spytałam rozbawiona.
 - Tak. - pokiwała głową, uśmiechając się szeroko. Dawno nie widziałam, żeby tak bardzo się z czegoś cieszyła. - I ja zaraz ich poznam... Mój ukochany zespół i... Harry'ego.
 - Cassandro, myślę, że to czas, żebyśmy poszły poznać One Direction - powiedziałam oficjalnym tonem, biorąc między palce plakietkę z napisem "VIP" i machając nią z cwaniackim uśmiechem.

*

  Szłyśmy wąskim korytarzem, mijając po drodze kilka par drzwi. Aiden szedł przed nami, jego wielkie łapy poruszały się lekko, a oczy rozglądały się podejrzliwie. Cass szła obok mnie i zagryzała wargę, nie byłam pewna czy z nerwów czy żeby nie krzyknąć z podekscytowania. Dziewczyna nagle złapała mnie za ramię, zatrzymując. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
 - Poczekaj chwilę.
  Aiden odwrócił się i dostrzegł, że nie idziemy. Uniósł brew ze zdziwieniem, a moja przyjaciółka uśmiechnęła się do niego uroczo.
 - Chwileczkę.
  Założył ręce na pierś, ukazując swoje niezadowolenie, ale odwrócił wzrok, nie chcąc nam przeszkadzać.
 - Co jest? - spytałam, skupiając się w pełni na przyjaciółce.
 - Dobrze wyglądam? - przygładziła materiał sukienki z niepokojem.
 - Wyglądasz cudownie. Naprawdę - powiedziałam z lekkim poirytowaniem, na szczęście nie zauważyła tego.
  Uśmiechnęła się do mnie szeroko i poprawiła jeszcze włosy. Miałam już zacząć iść, gdy znowu zatrzymała mnie, łapiąc za ramię.
 - Czekaj.
 - Co jeszcze? - odwróciłam się w jej stronę.
 - Liam, Louis i Zayn są zajęci - odrzekła zwyczajnie, a ja zamrugałam gwałtownie. Dlaczego mi to powiedziała? To było naprawdę dziwne.
 - Co?
 - No mają dziewczyny - powiedziała, patrząc na mnie jakbym urwała się z innej planety.
 - Tak, to zrozumiałam. Ale po co mi to mówisz?
 - Na wszelki wypadek. - puściła mi oczko i po prostu ruszyła do przodu, machając do Aidena ręką, żeby się ruszył.
  Wypuściłam ze świstem powietrze. Czy ona myślała, że będziemy miały z nimi bliższe kontakty? Że może któraś z nas będzie kręcić z jednym z chłopaków? Żeby się nie rozczarowała... Dogoniłam ich, idąc szybkim krokiem, ale okazało się, że byliśmy już prawie na miejscu.
 - Ok, to tutaj - mruknął Aiden, pokazując na drzwi z napisem "garderoba".
 - Możemy tak po prostu we... - nie dane mi było dokończyć, bo Aiden otworzył drzwi i zniknął w środku pomieszczenia. Spojrzałyśmy na siebie z Cass, uśmiechnęła się do mnie szeroko, jej oczy błyszczały pełne radości. Dawaj Sky, krok do przodu i ich poznasz. Weszłam do pokoju zaraz za moją przyjaciółką i zamknęłam drzwi. Pokój był wypełniony wygodnymi kanapami, lustrami, stolikami z jednym krzesłem przy każdym i ubraniami, właściwie to dużą ilością ubrań. No i byli tu jeszcze oczywiście oni, piątka chłopaków z One Direction. W momencie gdy weszliśmy do środka, Liam siedział na kanapie, ocierając czoło ręcznikiem, Zayn stał przy oknie i palił papierosa, Harry stał bez koszulki i szturchał się z Louisem, a Niall siedział na krześle, jedząc frytki. Nagle ich oczy zwróciły się na nas. Czułam się dziwnie skrępowana, gdy tak przewiercali nas wzrokiem.
 - Hej, to Wy stałyście pod sceną, przed barierkami? - spytał Zayn, gasząc papierosa.
 - We własnej osobie - odpowiedziałam, uśmiechając się nieznacznie.
  Cass stała lekko zarumieniona, podążając wzrokiem po każdym z nich, ale oczywiście dłużej zatrzymując wzrok na Harrym. Aiden usiadł koło Liama, patrząc na nas z rozbawieniem.
 - Heeej, jestem Harry - powiedział chłopak w lokach, podchodząc do nas z szerokim uśmiechem na ustach. Wyciągnął rękę do mnie, którą krótko uścisnęłam, a w tym momencie Cass powiedziała rozmarzonym głosem:
 - Wiemy kim jesteś.
 - Ach, no tak, to było głupie z mojej strony - mruknął pod nosem, śmiejąc się cicho, a Louis robił za jego plecami dziwne miny.
 - Jestem Sky - odpowiedziałam dopiero teraz, przypominając sobie, że się nie przedstawiłam.
 - Piękne imię. - usłyszałam głos i odwróciłam się w stronę Liama, dziękując mu uśmiechem. W tym czasie Harry zapoznał się z Cass, a po chwili to samo zrobił Louis.
 - No to Aiden która to ta Twoja kuzynka? - odezwał się jeszcze raz Liam.
  Louis zrobił duże oczy w momencie, gdy witał się ze mną i spoglądał raz na mnie, raz na moją przyjaciółkę.
 - Nic nie słyszałem o żadnej kuzynce Aidena - powiedział po chwili z wyrzutem.
 - Pewnie byłeś wtedy zajęty mizianiem się z Harrym - po raz pierwszy odezwał się Niall, biorąc zaraz frytkę do ust.
 - Smacznego. - uśmiechnęłam się do niego.
  Niall zmieszał się jakby lekko i odparł:
 - Dzięki. Może chcecie?
  Louis zaczął ostentacyjnie kaszleć i wybałuszył oczy.
 - Chyba się przesłyszałem, Niall chce podzielić się jedzeniem?!
  Blondyn odpowiedział ze spokojem:
 - Dzielę się tylko z FAJNYMI osobami.
  Louis zrobił wielce obrażoną minę i odszedł na bok, a Harry poszedł zaraz za nim, szepcąc mu coś do ucha. Wspomniałam, że Styles był nadal bez koszulki?
 - Chłopaki, moglibyście się zachowywać. Nie jesteśmy sami - burknął Liam w ich stronę i wstał z kanapy. Chyba wcześniej do nas nie podszedł, bo chciał się upewnić że wytarł dobrze twarz i dłonie. Chłopak uśmiechnął się szeroko, zbliżając się do nas.
 - Ty jesteś Cassie.- pokazał na blondynkę, wcale nie przedstawiła się w ten sposób, powiedziała, że nazywa się Cass, więc fakt, że zdrobnił jej imię, był całkiem słodki.
 - A Ty Sky oczywiście - powiedział w moją stronę wciąż z uśmiechem na ustach.
 - Zgadza się - odpowiedziała Cass drżącym głosem, rumieniąc się lekko, po tym jak ją nazwał. To było dziwne, ale chłopcy ją onieśmielali, nie była taka zazwyczaj.
 - To kto jest w końcu tą kuzynką? - dało się słyszeć głos Zayna, o którym prawie zapomniałam, bo nie odzywał się już długo i na dodatek usiadł w najdalszym kącie pokoju.
 - Ja jestem tą kuzynką. - spojrzałam w jego kierunku, a on pokiwał lekko głową.
 - Hm, nie jesteście podobni. - zmarszczył brwi Niall i otarł ręcę o dżinsy.
  Wyglądało na to, że skończył już jeść. Wstał z krzesła, a jego usta ułożyły się w szeroki uśmiech.
 - Miło mi Was poznać.
 - Och, nam bardziej - wykrztusiła Cass, na co zaśmiałam się cicho. Blondynka spojrzała na mnie z wyrzutem.
 - To co dziewczyny jesteście naszymi fankami? - odezwał się Harry, podchodząc z powrotem do nas. Mój wzrok co chwilę latał z jednego chłopaka na kolejnego.
 - Właściwie to ona jest. - kiwnęłam głową na Cass, a ona uśmiechnęła się trochę śmielej.
 - A Ty co? Nie lubisz nas? - spytał Niall, robiąc smutną minę. Właściwie to byłam pewna, że udawał. Kątem oka widziałam jak Liam zaczyna rozmawiać z Cass, pewnie dostrzegł, że ich uwielbia i jest zestresowana.
 - To nie tak - zaprzeczyłam szybko, patrząc na blondyna. - Po prostu raczej nie słuchałam wcześniej Waszych piosenek, ale po dzisiejszym koncercie zdecydowanie zostanę Waszą fanką!
  Widziałam, że Harry spogląda na coś za moimi plecami, ale nie zdążyłam się odwrócić, a usłyszałam zaraz za sobą:
 - Masz szczęście.
  Prawie podskoczyłam ze strachu, słysząc głos Louisa. Kiedy on się tam znalazł?!
 - O matko... - wyszeptałam, ale chłopak i tak to usłyszał.
 - Nie, to tylko ja, Louis. - spojrzałam na niego przez ramię, a on szczerzył się w moją stronę.
 - Chłopaki, podpiszcie dla Cassie - odezwał się niespodziewanie Liam, podając płytę "Take me home" do Nialla. Wszyscy się podpisali, włącznie z Zaynem, który dołączył do rozmowy. Moja przyjaciółka uśmiechała się coraz szerzej, zresztą na mojej twarzy też co chwilę pojawiał się uśmiech. Rozmawiałyśmy z nimi jeszcze chwilę, gdy Aiden przypomniał o swojej obecności, odzywając się:
 - Chłopaki, powinniście pójść zamienić parę słów z tą dziennikarką.
 - No tak, oczywiście! - zawołał Liam i zaraz ruszył do drzwi, poganiając chłopaków. Poszli za nim niechętnie, tylko Niall został na miejscu i spojrzał na nas przyjaźnie.
 - Poczekacie tu na nas?
  Cass pokiwała entuzjastycznie głową w odpowiedzi.
 - Och no tak, jedziemy później na after party, to zabierzecie się z nami - odezwał się Harry, stojąc w drzwiach.
 - Harry, może byś tak najpierw spytał czy w ogóle chcą... - usłyszałyśmy głos Liama, który już znajdował się na korytarzu.
 - Oczywiście, że chcą! - zawołał z oburzeniem chłopak w loczkach.
 - Oczywiście, że chcemy - powiedziałam, obdarowując go uśmiechem.
  Nie-do-wiary-nie-wierzę-jak-to-się-stało? Czy właśnie zostałyśmy zaproszone na imprezę z One Direction? Cholera, to chyba nie dzieje się naprawdę.

3 komentarze:

  1. hah super! :)) Podoba mi sie!
    Pozdrawiam i wpadnij do mnie! http://liisiialy.blogspot.com/
    Może obserwujemy ?

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER! zostane na dłuzej ;)
    warning-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Po tej notce chyba sama zostanę fanką 1D!

    OdpowiedzUsuń