wtorek, 19 listopada 2013

4.

  Była niedziela, dzień po koncercie i imprezie z chłopakami. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się stało. Spędziłam najlepszy wieczór w moim życiu z chłopakami z One Direction. Szkoda tylko, że pewnie już nigdy ich nie spotkam. Włączyłam laptopa i z mocno bijącym sercem wpisałam w Google: "Louis Tomlinson twitter". Musiałam się upewnić, że sobie tego nie wymyśliłam, że to zdjęcie tam było. Chyba, że je usunął? Włączyłam link i wstrzymałam oddech. O mój Boże. Było tam. Zachichotałam, widząc co tam napisał: "Najlepsi modele w całym wszechświecie". Wow. Nie dość, że miałam zdjęcie z TYM Louisem Tomlinsonem, to na dodatek znajdowało się ono na jego Twitterze z takim podpisem. Przyglądałam się chwilę ekranowi laptopa. Nie wyszłam, aż tak źle jak wczoraj mi się wydawało. Ręka Lou spoczywała na moim ramieniu, przez co teraz uśmiechałam się szeroko. Nie mogąc się powstrzymać zaczęłam przeglądać komentarze. Większość z nich po prostu była ciekawa kim jestem, parę osób napisało, że jestem naprawdę ładna, znalazł się też komentarz o treści: "A co na to El?". Wyłączyłam to, póki nie natknęłam się na nic nieprzyjemnego, a na pewno gdybym przeczytała więcej to znalazłabym coś takiego. Nie byłam na to gotowa. Siedziałam chwilę bez ruchu, rozmyślając o wszystkim co zdarzyło się wczorajszego wieczora, a właściwie to i dzisiaj w nocy. Koncert One Direction. Stanie pod samą sceną. Zapoznanie się z chłopakami. Siedzenie z nimi w klubie. Było cudownie. Całe szczęście, gdy wróciłam do domu, moi rodzice już spali. Rano spytali tylko czy podobało mi się na koncercie co upewniło mnie w przekonaniu, że nie wiedzą o której godzinie przyszłam. Długo nie mogłam jeszcze zasnąć z przepełniających mnie emocji. Nie chodziło tylko o fakt, że spędziłam tyle czasu z One Direction. Chodziło o NIEGO, o to w jaki sposób wypowiadał moje imię. O to jak jego oczy błyszczały radośnie. O to jak jego usta układały się w ten uśmiech, najpiękniejszy jaki w życiu widziałam. I o to jakie wyzwalał we mnie uczucia. Myślami co chwilę wracałam do jego osoby, nie mogąc skupić się na czymś innym. To było dziwne, przecież ledwo go znałam. I pewnie nigdy więcej nie zobaczę osobiście jego ani tego cudownego uśmiechu. Niby mogłam poprosić Aidena, żeby załatwił mi jakoś kolejne spotkanie z nimi, ale nie chciałam się narzucać. Oni pewnie puścili już w niepamięć mnie i Cass. Właśnie Cass. Rzuciłam się do telefonu, leżał w tym samym miejscu, gdzie zostawiłam go zanim zasnęłam. 5 wiadomości i 3 nieodebrane połączenia. Wszystko od mojej przyjaciółki. Wykręciłam zaraz jej numer, odebrała po pierwszym sygnale.
 - Nosiłabyś telefon przy dupie. Próbuję się z Tobą skontaktować od godziny - syknęła do telefonu.
 - Przepraszam, całkiem o nim zapomniałam. - usadowiłam się wygodnie w fotelu, odchylając na oparciu.
 - Najchętniej od razu bym się z Tobą spotkała, ale moi rodzice są trochę źli za wczoraj - powiedziała już spokojniej. - A mam Ci tyle do opowiedzenia! Nie zgadniesz nigdy co się stało!
  Całowała się z Harrym? Zgadłam? Dostanę nagrodę?
 - No mów. - przytrzymałam telefon ramieniem, a w dłonie wzięłam książkę z biurka, kartkując ją.
 - O nie, chcę Ci to powiedzieć na żywo. Przez telefon to nie to samo. - doskonale słyszałam podekscytowanie w jej głosie.
 - Ok, w takim razie jutro - mruknęłam, zmarszczyłam nieznacznie brwi, zdając sobie sprawę z tego, że trzymam w rękach podręcznik od historii. - Po szkole idziemy na lody, tak?
 - Jasne! Mimo tego, że już świętowałyśmy moje urodziny, to są one tak naprawdę jutro. Koniecznie musimy coś porobić i przy okazji będziemy mogły spokojnie pogadać. - szczerze wątpiłam, by miała być to spokojna rozmowa, raczej bardzo emocjonalna.
 - Było świetnie, co? - uśmiechnęłam się pod nosem i wyobraziłam sobie jak kiwa w tym momencie głową, zgadzając się ze mną.
 - Było zajebiście. Mam nadzieję, że uda się to powtórzyć.
 - Cass.. - powiedziałam wolno.
 - Sky, on dał mi swój numer. Mam numer Harry'ego Stylesa, rozumiesz? Myślę więc, że powtórka jest bardzo możliwa.
  Zamarłam na chwilę. Jeśli naprawdę dał jej swój numer to... cholera, może rzeczywiście ich jeszcze spotkamy. Przypomniałam sobie teraz, że gdy żegnałyśmy się z nimi, Cass powiedziała coś do Harrego. Chyba, że będą w kontakcie? Wszystko by się zgadzało.
 - Mam nadzieję, że do niego jeszcze nie dzwoniłaś ani nie pisałaś? - zaśmiałam się cicho.
 - Daj spokój, jasne, że nie. Odczekam trochę, kto wie może on pierwszy się odezwie. - przez krótką chwilę panowała cisza, ale nie odzywałam się, czując, że chce coś jeszcze dodać. Nie myliłam się, bo po chwili usłyszałam:
 - Obiecał, że zadzwoni.
 - Cass, to facet, może sobie obiecywać, a nic z tego nie wyniknie.
 - Ale to nie jest zwykły facet, to Harry Styles! Na pewno zadzwoni. - usłyszałam oburzenie w jej głosie i nie miałam już zamiaru się sprzeczać. Właściwie nie wiem jaki jest chłopak, może nie mam racji.
 - Ok, spotkamy się jutro, już nie mogę się doczekać, aż wszystko mi opowiesz. Muszę kończyć - mruknęłam do telefonu i pożegnałam się z przyjaciółką. Teraz musiałam wrócić do rzeczywistości, co wiązało się niestety z nauką na kartkówkę z francuskiego. Ugh, za jakie grzechy.

*

  Kolejny dzień nie zaczął się dla mnie przyjemnie, bo obudziłam się z policzkiem opartym na notatkach. Cholera. Zasnęłam, ucząc się. Ogarnęłam wzrokiem kartki, zastanawiając się czy zdążyłam wystarczająco się nauczyć. Chyba nie było, aż tak źle. Wzięłam szybki prysznic, ale nie miałam czasu na to, żeby suszyć włosy, więc nawet nie umyłam głowy. Ubrałam mundurek szkolny i łapiąc torbę, wybiegłam z domu. Nawet nie zdążyłam się ani trochę pomalować. Nie byłam dziewczyną, która miała na twarzy pełno makijażu, ale zawsze używałam chociaż cienia. Cieszyłam się, że w szkole nie ma żadnych fajnych facetów. Nie chciałabym, by jakikolwiek mnie dzisiaj zobaczył. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że po lekcjach umówiona byłam z Cass. Będę musiała ją namówić, żebyśmy poszły do jakiejś niemodnej kawiarnii, gdzie nie ma dużo osób. Wbiegłam do szkoły, lekko już spocona po przebytej drodze. Co to za lekcja teraz? Stanęłam na środku korytarza, zastanawiając się, w którą stronę się udać, gdy... Boże, przecież moje lekcje zaczynają się dopiero za godzinę. Z mojego gardła, wydobył się cichy dźwięk przypominający warknięcie. Nie opłacało mi się wracać do domu. W szkolnej łazience, związałam włosy i na całe szczęście miałam przy sobie kosmetyczkę. Wspominałam, że ten dzień zaczął się nieprzyjemnie? Malując rzęsy, łokieć ześlizgnął mi się z półeczki i włożyłam sobie końcówkę szczoteczki do oka. Zaklęłam głośno, czując ogromny ból. O matko, jak to piecze. Machałam gwałtownie rękami koło powieki, czując jak łzy spływają mi po policzku. Gdy już trochę się uspokoiłam, spojrzałam w lustro. Całe moje oko pełne było czerwonych żyłek, a powiekę miałam do połowy przymkniętą, przez co wyglądałam dość przerażająco. Nienawidzę tego dnia, nienawidzę. Poszłam do pielęgniarki szkolnej, która najpierw powiedziała, że powinnam iść od razu do okulisty. Słysząc moje namowy, zgodziła się w końcu zakropić mi oko, a ja obiecałam, że od razu po lekcjach pójdę do specjalisty. Pięć godzin później siedziałam więc na lekcji francuskiego, pisząc kartkówkę z dość ograniczonym wzrokiem. Parę osób spoglądało na mnie z rozbawieniem, ale miałam to gdzieś. Właściwie czułam, że przez cały dzień wszyscy mi się przyglądają. Mogliby sobie darować, w końcu MOJE DRUGIE OKO WIDZIAŁO DOSKONALE, więc ich spojrzenia też zauważyło. Na szczęście była to ostatnia lekcja, nie mogłam już wytrzymać z tymi ludźmi. Usłyszałam dzwonek i skrzywiłam się lekko, bo nie zdążyłam odpowiedzieć na ostatnie pytanie. Nieważne. Spakowałam rzeczy do torby i gdy uniosłam głowę nade mną stały trzy dziewczyny z moich zajęć. Nie znałam ich bardzo dobrze, mówiłyśmy sobie "cześć" i na tym nasz kontakt się kończył.
 - Tak? - spytałam uprzejmie, mając nadzieję, że nie zajmą mi zbyt długo.
 - Boże, to naprawdę Ty, prawda? - zapiszczała Emily, stojąca najbliżej mnie, a pozostałe dwie wpatrywały się we mnie z szerokimi uśmiechami.
 - Ym, no tak, to ja, nie mówcie, że przez to oko tak trudno mnie poznać. - zarzuciłam pasek od torby na ramię. Spoglądałam na nie chwilę, a one wyglądały na bardzo zdziwione i jakby przez chwilę nie rozumiały co się wokół nich dzieje. Mandy uśmiechnęła się nieśmiało i powiedziała:
 - Chodziło nam o to zdjęcie.
 - Jakie zdjęcie? - spytałam, choć właściwie już przeczuwałam odpowiedź.
 - To Ty jesteś na zdjęciu na Twitterze Louisa Tomlinsona, prawda? Przez cały dzień nas to męczyło. Ale to Ty, prawda? - patrzyły na mnie wyczekująco. Ach, no tak, to dlatego wszyscy się dziś na mnie patrzyli, wcale nie chodziło o moje oko.
 - Prawda - odparłam z przekąsem, Emily co chwilę używała tego słowa, przydałoby jej się wzbogacić słownictwo.
 - O mój Boże! - zapiszczały we trzy, a ja właściwie byłam trochę tym przerażona.
 - Wybaczcie dziewczyny, ale się śpieszę. - ominęłam je, ale one podreptały za mną.
 - Och, spotykasz się z Louisem? - uniosłam brew, słysząc to pytanie. Ależ one są głupie. Wyszłam z klasy i odwróciłam się przodem do nich.
 - Nie, nie spotykam się z nim, wiecie co pogadamy jutro w szkole, ok? - uśmiechnęłam się lekko, tak, chciałam je zbyć.
 - Przyjaźnicie się?
 - Jesteś jego dziewczyną?
 - Zapoznasz nas?
  Zasypały mnie tymi pytaniami, a ja zamrugałam ze zdziwieniem, przez co poczułam ból w oku. Można się było tego domyślić, zobaczyły zdjęcie to zaraz miały nadzieję na to, że przeze mnie uda im się do niego dotrzeć.
 - Nie, nie i nie. Chętnie bym Was zapoznała, ale wcale go nie znam. Rozmawiałam z nim może 2 minuty, to zdjęcie chyba dodał w ramach pokazania jak to są przyjaźni dla fanów. - kłamałam jak z nut, nie wyglądały na do końca przekonane moją historią. Może pomyślały, że chciałam go zachować dla siebie?
 - Wiesz, masz śliczną fryzurę - mruknęła nagle Emily, a jej koleżanki pokiwały na to energicznie głowami, przyznając jej rację. Uniosłam ze zdziwieniem brew. Czy one właśnie próbowały mi się podlizać?
 - Dzięki... - odpowiedziałam niepewnie. - muszę już lecieć, cześć.

*

  Cass spotkałam przy bramie szkoły. Blondynka wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami.
 - Co Ty masz do cholery z okiem? Wyglądasz... koszmarnie.
 - Dzięki. - skrzywiłam się i ruszyłam przed siebie. - Możemy pójść do "Fiony"? - była to mała kawiarnia, niedaleko domu mojej przyjaciółki. Nie chodziło tam zbyt wiele osób, a nie chciałam, żeby ludzie spoglądali na mnie jak na dziwadło. Cass zgodziła się i w drodze na miejsce opowiedziałam jej o moim drobnym wypadku, a później o sytuacji z dziewczynami w szkole.
 - Nie dziwię im się właściwie. Pewnie zachowałabym się podobnie - odpowiedziała ze śmiechem, wchodząc do pomieszczenia. Owionął nas przyjemny zapach ciast i innych wypieków. Tak jak przypuszczałam, tylko jeden stolik był zajęty przez jakąś parę w starszym wieku. Zajęłyśmy stolik w kącie i przejrzałyśmy menu, choć znałyśmy je na pamięć. Przychodziłyśmy tu dość często, kawiarnia była przytulna i można było tu spokojnie porozmawiać. Cass poszła złożyć zamówienie, a ja stukałam palcami o blat stolika. Mrużyłam co trochę oko, chyba jednak bez wizyty u okulisty się nie obędzie. Cassie usiadła z powrotem naprzeciwko mnie i uśmiechnęła się z podekscytowaniem.
 - No mów. - odwzajemniłam uśmiech i oparłam się łokciami o stół, układając głowę na dłoni.
 - Cholera tyle się wydarzyło... - zagryzła nieznacznie wargę, jakby zastanawiając się co dokładnie powiedzieć. - Chłopcy są świetni, tacy jak myślałam. I o mój Boże, byłam tak bardzo napita, wiesz? - zaśmiała się cicho, a ja mruknęłam, że wiem, na co ona zaczęła chichotać jeszcze bardziej.
 - Rozmawiałam trochę z każdym z nich, no może z Zaynem nie do końca... - przerwała na chwilę, gdy kelnerka przyniosła nam dwa pucharki z lodami. Podziękowałyśmy grzecznie i od razu złapałyśmy za łyżki.
 - Tak, Zayn jest z nich chyba najmniej rozmowny. - pokiwałam głową i wpakowałam sobie deser do ust. Mniam.
 - Liam jest bardzo miły, a Niall gdy siedział koło mnie, co chwilę mówił mi jakieś śmieszne uwagi do ucha. - przyglądałam się jej uważnie, wydawało mi się, że zaczyna od tych najmniej ważnych rzeczy, żeby zakończyć największą nowiną. - Louis też jest strasznie śmieszny, a Harry... - na jej usta wypłynął szeroki uśmiech.
 - Co z nim? - mruknęłam, nabierając na łyżkę lody. Zdążyłam zjeść o wiele więcej niż Cass.
 - Powiedziałam mu, że ten koncert i wejściówka VIP to był prezent urodzinowy... I jeszcze, że jest moim ulubionym, a on... - uśmiechnęła się z rozmarzeniem. - Powiedział, że musi dać mi prezent. - taaak, słyszałam to wszystko. Zamruczałam z buzią pełną zimnego smakołyku, dając jej do zrozumienia, że słucham.
 - Wyszliśmy na taras, za klubem. Nikogo tam nie było i och, całowaliśmy się. Sky, on tak cudownie całuje. Czułam się jak w niebie. Harry Styles mnie całował, to było takie namiętne i gdy przypomnę sobie jego dłonie na moim ciele... - zastygłam z łyżką w połowie drogi do ust.
 - No, no, ładny mi prezent - odpowiedziałam, a Cass uśmiechnęła się z rozbawieniem.
 - Wymieniliśmy się numerami i obiecał, że zadzwoni. - dostrzegła moją sceptyczną minę, bo dopowiedziała szybko: - Spokojnie, minęły dopiero dwa dnia. Powiedz mi jakie są Twoje wrażenia? - zaczęła jeść lody szybciej, czekając, aż zacznę opowiadać.
 - Hm, są świetni, muszę to przyznać. - odsunęłam od siebie pusty pucharek. - Zrobiłam sobie zdjęcie z Louisem - powiedziałam, uśmiechając się nieznacznie.
 - Oczywiście. Widziałam je - mruknęła Cass.
 - Co jeszcze...
 - Powiedz coś o każdym - poprosiła, spoglądając to na mnie to na lody, które zajadała.
 - Z Harrym nie rozmawiałam zbyt dużo - powiedziałam, pomijając to jak powiedział, że wyglądam jak modelka i jestem seksowna. Lepiej, żeby o tym nie wiedziała. - Myślę, że z Zaynem udało mi się zamienić parę słów, tylko dlatego, że przez chwilę siedziałam obok niego. Liam jest naprawdę sympatyczny i... och, tańczyłam z Niallem.
 - O, poprosił Cię do tańca? - uśmiechnęła się do mnie i oblizała usta z lodów.
 - Właściwie to nie do końca... Louis powiedział mu, że chciałabym z nim zatańczyć.
  Cass zachichotała, a ja poczułam wibrację telefonu, oznaczającą, że dostałam SMS-a. Spojrzałam na komórkę i przez parę następnych sekund wpatrywałam się w nią szeroko otwartymi oczami (a raczej jednym). Nie wierzę.
 - Co jest? - usłyszałam głos Cass, co przywróciło mnie do rzeczywistości.
 - Dostałam SMS-a od... Louisa.
 - Louisa Tomlinsona?
 - No tak.
 - Tego Louisa Tomlinsona?
 - Tak, a znasz innego?
  Teraz ona wpatrywała się we mnie z niedowierzającą miną, pewnie podobną jaką miałam chwilę wcześniej.
 - Dałaś mu swój numer? On dał Ci swój numer? - spytała z podekscytowaniem.
 - Nie. - pokręciłam głową, zastanawiając się czy mogłam być na tyle pijana, by teraz nie pamiętać.
 - Musiał go dostać od Aidena - podpowiedziała moja przyjaciółka i przyznałam jej w duchu rację.
 - To co napisał?
  Spojrzałam jeszcze raz na SMS-a, dalej tam był. To stało się naprawdę, nie wymyśliłam sobie tego. Uśmiechnęłam się szeroko do ekranu telefonu. Myślałam, że Tomlinson był zbyt pijany, by pamiętać szczegóły naszej rozmowy. Jednak myliłam się, a ten SMS był tego dowodem. Zapisałam szybko jego numer w kontaktach.
 - "To kiedy kolejna sesja? Louis" i jeszcze dodał uśmieszek. - uniosłam wzrok na moją przyjaciółkę, a ta wpatrywała się we mnie z rozbawieniem.
 - Podrywa Cię! - krzyknęła nagle.
 - Głupia jesteś - syknęłam. - On ma dziewczynę.
 - Pewnie już niedługo - zaśmiała się, widząc moją minę. Skupiłam z powrotem uwagę na telefonie i odpisałam: "Muszę sprawdzić w grafiku, rozumiesz chyba, że taka modelka jest rozchwytywana." Cass przesiadła się na miejsce obok mnie, bez skrupułów czytając wiadomość. Zmarszczyła nieznacznie brwi, ale w końcu nie powiedziałam jej o szczegółach naszej rozmowy. Po chwili spoglądałyśmy obie na telefon, zbierając szczęki z podłogi. Ekran świecił się, a na jego środku widniało imię chłopaka.
 - Odbierz! - krzyknęła z przejęciem.
  Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
 - Cześć - powiedziałam to dziwnie nienaturalnym głosem, a natarczywy wzrok Cass tylko mnie denerwował.
 - Hej moja ulubiona modelko! - zrobiło mi się niesamowicie miło, słysząc te słowa. Uśmiechnęłam się szeroko, a blondynka pytała bezgłośnie: "Co, co jest?". Machnęłam ręką, dając jej do zrozumienia, że powiem jej później.
 - Skąd masz mój numer, Lou? - spytałam z lekkim rozbawieniem.
 - Och, Aiden mi dał - odpowiedział niespeszony. Cass odezwała się w tym momencie do mnie trochę głośniej, nie mogąc wytrzymać. Louis musiał usłyszeć głos, bo spytał:
 - Z kim tam jesteś?
 - To Cass, siedzimy w kawiarni - powiedziałam, a po chwili właściwie nie wiem czemu dodałam:
 - Dzisiaj są jej urodziny. - obserwowałam jak Cass przyciska dłoń do ust z emocji, słysząc, że mówię o niej.
 - Naprawdę? - spytał chłopak z podekscytowaniem. - Chłopaki, chodźcie no tu! - czekałam chwilę, nie będąc pewną co on chce zrobić. - Pamiętacie Cass? - odpowiedziały mu jakieś głosy, a po chwili dodał z poirytowaniem: - Tę blondynkę, co była z nami w sobotę w klubie, Zayn. Ma dzisiaj urodziny. - wsłuchiwałam się w to, czując trochę zapomnianą, a moja przyjaciółka szturchała mnie ciągle w ramię.
 - Daj mnie.. ekchem nas na głośnik, Sky. - rozejrzałam się po kawiarni, zostałyśmy jedynymi gośćmi, a sprzedawczyni i kelnerka w jednym wyszła na chwilę na zaplecze. Ok, mogłam to zrobić. Włączyłam głośnik i położyłam telefon na stole, a Cass zmarszczyła brwi, nie wiedząc co się dzieje.
 - Jesteście na głośniku - mruknęłam, wpatrując się w telefon.
 - STO LAT, STO LAT! - zaczęli nierówno śpiewać, każdy zaczął w innym momencie, więc wyszedł z tego jakiś bełkot. Śmiałam się głośno, za to Cass wyglądała na wzruszoną.
 - Wszystkiego najlepszego, Cassie! - usłyszałyśmy głos Liama, przebijający się z rozmów, które działy się pomiędzy chłopakami.
 - Dziękuję Wam, naprawdę. To było bardzo miłe. - zagryzła wargę, chyba by nie zacząć piszczeć.
 - Dobra, muszę coś załatwić, idę. - usłyszałyśmy pomruk Harry'ego, który chyba mówił do Louisa. Po chwili dało się słyszeć jakieś szumy i Tomlinson powiedział:
 - Racja, ja też muszę już kończyć. To cześć.
 - Czekaj - powiedziałam szybko. - Dlaczego dzwoniłeś, Lou? - spytałam z rozbawieniem.
 - Miałem po prostu ochotę z Tobą pogadać. Pa dziewczyny. - rozłączył się, a ja wpatrywałam się w telefon oniemiała.
 - A nie mówiłam, że na Ciebie leci. - usłyszałam głos Cass, na który nie zwróciłam uwagi. Czy tutaj naprawdę jest tak gorąco czy to tylko ja?

4 komentarze: