niedziela, 8 grudnia 2013

6.

  - Mama told me not to waste my life, she said spread your wings my little butterfly!
  Tak, zgadza się, śpiewałam do suszarki. Piosenka naprawdę wpadła mi w ucho i teraz darłam się na cały dom, skacząc po łazience. Przy okazji próbowałam wysuszyć włosy, ale to było w tym momencie mniej ważne niż mój mały koncert. Czy to nie była czasem piosenka tego zespołu, Little Mix? Jeśli dobrze kojarzyłam, to dziewczyna Zayna była jedną z tych dziewczyn.
  - Flyyyy - zawyłam, przymykając oczy, by wczuć się w piosenkę.
Drzwi od łazienki nagle otworzyły się i zobaczyłam mojego brata, który wyglądał na naprawdę rozzłoszczonego.
  - Zamknij się! Mam ochotę się zabić od tego Twojego jęczenia.
  - To widzę, że udało mi się osiągnąć swój cel. - uśmiechnęłam się do niego złośliwie i już stojąc spokojnie, wróciłam do suszenia włosów. Usłyszałam jeszcze jak zamknął drzwi z głośnym hukiem i zostałam sama. Ok, prawda, nie miałam ani trochę talentu do śpiewania. Mój głos brzmiał jak połączenie najgorszych dźwięków, jakie można było sobie wyobrazić.
   Wyszłam z łazienki z już suchymi włosami i skierowałam się do pokoju. Musiałam ubrać się na galowo, w końcu to zakończenie roku szkolnego. Co równało się z WAKACJAMI. Ostrożnie wytuszowałam rzęsy, wiedząc już jak niebezpieczne mogło to być. Z pozbyciem się opatrunku z oka, pozbyłam się również dziwnych spojrzeń ludzi, no przynajmniej większości... Usłyszałam krótki dzwonek, co oznaczało, że dostałam SMS-a.

   
Od: Lou xxxxxx
   Hahaha, chciałbym zobaczyć Cię w obcasach. Pewnie potykasz się co drugi krok.

   Tak, Tomlinson zmienił w moich kontaktach nazwę dla swojego numeru. Pokręciłam głową, właściwie bardziej rozbawiona niż zła, widząc co napisał.

   Do: Lou xxxxxx
   Moje umiejętności chodzenia w obcasach są lepsze niż Twoje w robieniu herbaty.

   Minęły 2 tygodnie, odkąd poznałam One Direction i tydzień, odkąd pierwszy raz byłam u nich w domu. Przez ostatnie 7 dni, spotkałam się z nimi parę razy. Nawet udało mi się zabrać ze sobą Cass (Harry nie wyszedł z pokoju, bo ponoć źle się czuł), która była wniebowzięta i powiedziała, że chłopcy są jeszcze fajniejsi, niż sobie wyobrażała. Wczoraj, gdy Louis zaprosił mnie do nich, reszty nie było w domu, więc siedzieliśmy w jego pokoju i rozmawialiśmy o wszystkim. O naszych rodzinach, o jego związku, o fanach, o moich zainteresowaniach, o mojej szkole. Tomlinson chwalił się, że robi najlepszą herbatę na świecie, więc gdy zrobił mi napój, od razu zabrałam się do picia. Zaraz wyplułam wszystko na podłogę, krzywiąc się. Okazało się, że chłopcy chcąc zrobić Louisowi kawał, wsypali sól do cukierniczki.

   Od: Lou xxxxxx
   Ugh, przecież wiesz, że to nie moja wina. O której kończy się zakończenie? (Dziwnie to zabrzmiało, co nie?)

   Uśmiechnęłam się pod nosem, odpisując mu i schowałam telefon do małej torebki. Wciągnęłam na siebie czarne rurki, które uwielbiałam za to jak moje nogi i tyłek w nich wyglądały. Na górę ubrałam białą koszulę bez rękawów i gdy pozapinałam wszystkie guziki, końce bluzki włożyłam do spodni. Związałam włosy w koczka i zeszłam na dół, gdzie na stopy włożyłam czarne trampki, a oczy zasłoniłam okularami przeciwsłonecznymi. Wyszłam na dwór i wow, było naprawdę ciepło. Droga do szkoły minęła mi szybko, gdy znowu nuciłam pod nosem tę samą piosenkę co wcześniej. Wypatrywałam znanej mi blond czupryny, pomiędzy tłumem na szkolnym dziedzińcu. Cholera, pomnożyli się czy co...
  - Sky! - usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się, by dostrzec moją przyjaciółkę.
   Oczywiście, że wyglądała niesamowicie. Czarna sukienka podkreślała jej kształty, a dekolt w kształcie serca idealnie eksponował jej biust, do tego miała buty na wysokich obcasach. Moje trampki i czarne spodnie się do tego nie umywały.
  - Hej, szukałam Cię. - uśmiechnęłam się do niej, a Cass złapała mnie za ramię. Przeszłyśmy w trochę inne miejsce, gdzie mogłyśmy zostać przez cały apel. Wyciągnęłam telefon z torebki, by zobaczyć 3 nieodebrane wiadomości. Wszystkie od Louisa.
   - Co? - spytała, widząc mój uśmiech.
   - Lou do mnie napisał - mruknęłam pod nosem.
   - Dalej nie mogę uwierzyć, że przyjaźnisz się z Louisem Tomlinsonem.
   - Ciii! - syknęłam w jej stronę i rozejrzałam się dookoła, nie wyglądało na to, że ktoś ją słyszał.
   Po zdjęciu, które dodał na Twittera, zaczepiło mnie w szkole parę osób, pytając o to. Trzymałam się przy mojej marnej wymówce jakoby Louis chciał pokazać ludziom jak bardzo przyjazny jest dla fanów. Wreszcie dali mi spokój, więc nie chciałam, by to wypytywanie mnie zaczęło się od nowa.
   - Przepraszam - odpowiedziała Cass i wywróciła oczami.
   Dyrektor zaczął przemawiać, a my kontynuowałyśmy naszą rozmowę o wiele ciszej. Blondynka opowiadała mi właśnie co robiła wczoraj wieczorem, gdy nauczycielka posłała nam karcące spojrzenie, zauważając, że rozmawiałyśmy. Do końca apelu pozostałyśmy już cicho. Słońce świeciło coraz bardziej, sprawiając, że żałowałam tych długich, ciemnych spodni i butów, zakrywających moje stopy. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, więc skupiłam swoje myśli na tym co będę robić wieczorem. Pewnie pójdziemy z Cass na piwo, by uczcić początek wakacji. Odetchnęłam z ulgą, gdy wszystko się już skończyło i mogliśmy iść. Wakacje czas zacząć!
  - Sky. - usłyszałam niepewny głos Cass, gdy szłyśmy w stronę ulicy.
   Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, ale ona patrzyła w jakiś punkt przed siebie. Podążyłam za jej wzrokiem, zauważając dwóch chłopaków stojących niedaleko czarnego samochodu.
  - Mam zwidy czy tam właśnie stoją 2/5 One Direction? - spytała.
  Pokiwałam lekko głową i odpowiedziałam: - Tak, to chyba oni.
  Mieli na twarzach wielkie okulary przeciwsłoneczne, zasłaniające połowę ich twarz, a na głowie czapki z daszkiem, zakrywające charakterystyczne włosy. Jeden z chłopaków miał bluzkę z długim rękawem, zapewne po to by ukryć tatuaże, po których można by go było od razu rozpoznać.
  - O Mój Boże, użyli swoich kontaktów, by znaleźć naszą szkołę? - spytała z przejęciem Cass, a ja spojrzałam na nią z rozbawieniem.
  - Mówiłam Lou, gdzie się uczymy.
  Przypomniałam też sobie teraz, że wcześniej w SMS-ie pytał mnie o której skończy się apel. Podeszłyśmy do nich, widziałam jak parę osób patrzyło w ich stronę podejrzliwie, ale wydawało się, że oni się tym nie przejmowali.
  - Hej Lou, hej Niall - powiedziałam cicho, uśmiechając się w ich stronę.
  Blondyn obdarzył nas obie uśmiechem, za to Lou przyłożył palec wskazujący do swoich okularów, by obniżyć je nieco i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami.
  - Ej! Nie masz obcasów.
  - Nie mówiłam, że je założę. - uśmiechnęłam się z rozbawieniem, a on szybko poprawił okulary, widząc grupkę dziewczyn przechodzących niedaleko.
  - Pewnie po prostu nie umiesz chodzić - powiedział zaczepnie, a ja już miałam mu odpowiedzieć, gdy dało się słyszeć głos Nialla.
  - Woow, Cass... - spojrzałam na blondyna, który właśnie ogarniał wzrokiem sylwetkę mojej przyjaciółki. - Wyglądasz świetnie.
  Zagryzłam wargę, słysząc to. Zrobiło mi się trochę przykro, mimo tego, że nie powinno było. To prawda, że wyglądała świetnie, a ja wyglądałam po prostu przeciętnie.
  - Ooch, dziękuję Nialler! - uśmiechnęła się do niego uroczo.
  - Ty też, Sky - powiedział szybko Niall, po tym jak zobaczył moją minę. Ugh, ten wymuszony komplement sprawił, że poczułam się jeszcze gorzej.
  - Jasne - mruknęłam i odwróciłam się do nich tyłem, by pomachać do paru koleżanek.
  - Myślę, że Niallowi najbardziej podoba się to jak wygląda Twój tyłek. - usłyszałam po chwili za sobą zadziorny głos Louisa.
  Obejrzałam się na nich i zobaczyłam jak Lou spoglądał z rozbawieniem na Irlandczyka, który zarumienił się i zaczął intensywnie przyglądać się swoim butom. Czy on właśnie...? Och.
  - Ale i tak mam lepszy tyłek od Ciebie - powiedział Louis, a Cass zaśmiała się cicho.
  - Nie mogę się z tym zgodzić - mruknął Niall, unosząc głowę, a na moją twarz mimowolnie wypłynął szeroki uśmiech.
  - Co tu robicie? - spytałam, nie komentując tego co się przed chwilą stało.
  - Chciałem zobaczyć jak wywracasz się w tych cholernych obcasach! - zawołał z niezadowoleniem Tomlinson.
  - Nudziło nam się - dodał Niall.
  No tak, zrobili sobie wolne od występów, wywiadów i całego tego zamieszania. Pewnie teraz nie wiedzieli co ze sobą zrobić.
  - Ugh, to może podwieziecie nas do domu? Nogi mi już odpadają - odezwała się Cass, wskazując swoje wysokie buty.
  Chłopcy pokiwali głowami i usadowiliśmy się wygodnie w samochodzie. Lou za kierownicą, Niall obok, a my z tyłu.
  - Tak w ogóle Tomlinson, to świetnie chodzę w obcasach!

*

  Siedziałam właśnie w małym barze zwanym "Amsterdam", było tu właściwie dość przytulnie. W tle grała cicho muzyka, tak by nie przeszkadzać ludziom w rozmowach, ale jednak by dało się słyszeć słowa piosenek. Prawie każdy stolik był już zajęty przez grupki znajomych i rozglądając się dookoła, mogłam stwierdzić, że to miejsce lubili młodzi ludzie.
  - Proszę.
  Cass postawiła przede mną kufel piwa. Nasze wyjście na jedno piwo zmieniło się w... cztery? pięć? Cholera, nie wiem.
  - Jak dobrze mieć przyjaciółkę z dowodem. - uśmiechnęłam się do niej szeroko i zaraz pociągnęłam sporego łyka ze szklanki.
  - Taak, mówisz mi to chyba 5 raz. - wywróciła oczami, ale na jej ustach błąkał się lekki uśmiech, gdy odsunęła kufel od swojej twarzy.
  - O czym mówiłyśmy wcześniej? - zmarszczyłam nieznacznie brwi, podpierając brodę na dłoni.
  - Pytałaś czy pojedziemy gdzieś na wakacjach - mruknęła Cass, spoglądając na mnie podejrzliwie. - Chyba się już trochę upiłaś, co?
  - Nie! - krzyknęłam. Szybko, za szybko. Zaśmiałam się cicho. - Może trochę.
  - Ok, więc nie wydaje mi się, żebym mogła gdzieś pojechać. Muszę pomagać rodzicom w domu, moja mama nie może zbytnio tego robić po operacji.
  Zamrugałam parę razy, patrząc na nią. Cholera, wyleciało mi z głowy, że jej mama miała operację. Jak bardzo słabą przyjaciółką jestem?
  - O Boże, przepraszam - wybełkotałam.
  Cass machnęła tylko ręką w moją stronę, najwidoczniej się tym nie przejmując. - Nie chcę o tym rozmawiać. - uniosła piwo i uśmiechnęła się lekko. - Za wakacje?
  - Za wakacje! - zawołałam z radością, lekko stukając swoją szklanką o jej i wypiłyśmy sporo napoju.
  - Więc... um... - zagryzła wargę, spoglądając na mnie niepewnie, a ja uniosłam pytająco brew, czekając aż dokończy.
  - Jak myślisz co Harry sądzi o mnie?
  O Boże, znowu to. Miałam powoli już dość jej ciągłego gadania o tym chłopaku. Przez całe 2 tygodnie, wciąż o nim mówiła. O tym jak się pocałowali słyszałam już chyba z 10 razy, a jej zapewnienia, że się nie odezwał, bo pewnie jest zmęczony, powtarzała jeszcze częściej.
  - Ok, szczerze? - westchnęłam cicho.
  Pokiwała głową, a ja już miałam powiedzieć: "Myślę, że ma Cię w dupie, pocałowaliście się raz, tylko dlatego, że był najebany w cholerę, a teraz może nawet o tym nie pamięta". W ostatniej chwili jednak powstrzymałam się i powiedziałam:
  - Myślę, że... nie zna Cię za dobrze. Pocałowaliście się, ale uhm musiałby Cię poznać, żeby mogło z tego coś być. - biorąc pod uwagę to, że Cass miała obsesję na jego punkcie, obawiałam się, że nawet te słowa ją urażą.
  Spojrzałam na nią niepewnie, nie odzywała się chwilę, ale po chwili pokiwała nieznacznie głową.
  - Tak, masz rację. Szkoda tylko, że nie daje mi szansy na to, by go poznać. No wiesz, obiecał, że odezwie się pierwszy, nie zrobił tego, gdy byłam u nich w domu, nawet nie wyszedł ze swojego pokoju. - westchnęła cicho, ale po chwili uśmiechnęła się do mnie. - Ale poradzę sobie z tym, jeszcze mnie pokocha.
  Zaśmiałam się, słysząc jej słowa, a ona udając obrażoną krzyknęła:
  - Nie śmiej się! To prawda!
  Śmiałyśmy się chwilę, przypominając sobie jakieś stare historie, póki ze smutkiem nie zauważyłyśmy, że...
 - Skończyło się! - zawyłam, unosząc pustą szklankę.
 - Ok, bierzemy jeszcze po jednym?
  Pokiwałam głową z zadowoleniem, dzisiaj naprawdę miałam ochotę się napić. Może jednak lepszym słowem byłoby upić, bo już kręciło mi się w głowie. Czekając na powrót mojej przyjaciółki, nuciłam pod nosem piosenkę, lecącą akurat w radiu. Skończyła się zaraz i dało się się słyszeć kolejną. Cass pojawiła się z powrotem, stawiając szklanki na stole.
  - Słyszysz co leci? - zawołałam z rozbawieniem.
  - Rzeczywiście! One Direction! - uśmiechnęła się do mnie szeroko i stuknęłyśmy się kolejny raz kuflami.
  - To... co robią jutro chłopcy?
  - Lou jedzie do Eleanor, reszta nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Może umówimy się z nimi?
  Miałam całkiem dobry kontakt z całym zespołem. Zdziwiło mnie to właściwie, że tak łatwo się z nimi zakolegowałam. No może nie do końca z wszystkimi, Harry'ego trzymałam na dystans, nie będąc pewną jak powinnam się zachować w związku z tym jak olał moją przyjaciółkę. Mimo tego musiałam przyznać, że był naprawdę sympatyczny i ciężko było go nie lubić.
  - Jasne, tak, yhym. - Cass pokiwała entuzjastycznie głową.
  Tak myślałam, że tylko czekała na to, aż ją o to spytam. Przy naszym stole zapadła na chwilę cisza, gdy obie piłyśmy z naszych kufli, właśnie wtedy dotarły do nas głosy ze stołu obok. Nie usłyszałam dokładnie, ale na pewno ktoś powiedział "One Direction". Ich piosenka wciąż leciała, więc nie było to dziwne, że ktoś o nich wspomniał. Ciekawość jednak wzięła górę i spojrzałam w tamtą stronę, skupiając się bardziej na ich głosach.
  - Nienawidzę tych pedałów.
  Zagotowało się we mnie, a jeszcze większa złość ogarnęła mnie, gdy rozpoznałam ich twarze. Byli to moi koledzy ze szkoły, a chłopak, który powiedział te słowa, był moim eks. I był totalnym dupkiem. Jak to możliwe, że w ogóle z nim byłam? Miałam problem ze znalezieniem odpowiedzi na to pytanie.
  - Zamknij się - warknęłam na tyle głośno, by mnie usłyszeli, widziałam kątem oka jak Cass spojrzała na mnie zaskoczona. Czułam jak złość i alkohol buzowały w moich żyłach.
  Obrócili głowy w moją stronę i ich najpierw wkurzone miny zmieniły się na kpiące uśmiechy, gdy zauważyli, że to ja.
  - Och, cześć skarbie - mruknął Chris w moją stronę, przesuwając dłonią przez swoje blond włosy. - Co mówiłaś?
  - Po pierwsze, nie mów tak do mnie. Po drugie, powiedziałam, żebyś się zamknął. - pewność siebie promieniowała od niego na kilometr, jak gdyby był pewny, że może mnie okręcić wokół swojego palca jak kiedyś.
  - A co jesteś ich fanką? - uniósł pytająco brew, a jego kumple śmiali się cicho, czekając co stanie się dalej.
  - Tak, jestem - odpowiedziałam spokojnie. - I nie podoba mi się, gdy ktoś ocenia kogoś, mimo tego, że go nie zna. - wzięłam łyka piwa, a po chwili dodałam: - Tymbardziej, że sam jest tylko bezwartościowym śmieciem, chcącym się dowartościować, obrażając innych.
  Obdarzyłam ich wymuszonym uśmiechem, widziałam jak jego koledzy otwierają szeroko usta ze zdziwienia, a twarz Chrisa przybrała czerwony odcień.
  - Idziemy? - mruknęłam do Cass, wstając.
  Blondynka wstała od stołu, widać było, że chciała jak najszybciej stamtąd wyjść. Miałam już odejść, gdy poczułam silny uścisk na mojej ręce. Prawie jak za dawnych czasów, co Chris?
  - Nie pozwolę Ci tak do mnie mówić, kotku. - szarpnął mnie w swoją stronę, przez co zachwiałam się lekko.
  - A ja nie pozwolę Ci mówić do mnie per kotku, fiucie. - uderzyłam go z łokcia w klatę, tak że jego uścisk poluzował się na mojej ręce. Wzięłam kufel z ich stołu i wylałam jego zawartość na głowę blondyna.
  Podeszłam do wciąż zszokowanej Cass, która stała niedaleko mnie i chwyciłam ją za nadgarstek.
  - Pożałujesz tego. - usłyszałam głos za sobą. - Zobaczysz, jeszcze będziesz jęczeć moje imię, gdy będę Cię pierdolił. - słyszałam jak jego kumple zawyli radośnie.
  Odwróciłam głowę w jego stronę i uniosłam brew: - Szczerze wątpię, biorąc pod uwagę to jak małego masz kutasa. - tym razem jego koledzy śmiali się, ale z niego. Chris spuścił w dół głowę zażenowany. Czyżbym uderzyła w jego słaby punkt?
  Ciągnąc za sobą Cass, wyszłam na zewnątrz. Przymknęłam oczy i odetchnęłam świeżym powietrzem, próbując się uspokoić. Szumiało mi w głowie od alkoholu i wszystkiego co wydarzyło się parę minut temu.
  - Wow... - usłyszałam moją przyjaciółkę, uniosłam wzrok na nią, widząc jej podekscytowaną twarz. - Wow, to było wow. Jesteś wielka, Sky.
  Uśmiechnęłam się do niej nieznacznie. Właściwie byłam z siebie dosyć dumna, nie dałam mu się stłamsić. Przez cały nasz związek miał nade mną władzę, ale dzisiaj role się odwróciły. Należało mu się, za wszystko co mi zrobił, za to, że ich obraził. Nikomu nie pozwolę mówić tak o tych chłopakach, nie zasługują na to i... za dużo dla mnie znaczą.

2 komentarze: