niedziela, 16 lutego 2014

13.

  2 godziny, 37 minut.
  Dokładnie tyle już czasu minęło, odkąd dałam El zaciągnąć się do centrum handlowego, gdzie chodziłyśmy od sklepu do sklepu. Miałam już dość, nie znosiłam chodzić na zakupy, ale za to uwielbiałam mieć nowe ubrania. Nie do końca dało się pogodzić te dwie rzeczy ze sobą, więc z wielkim bólem zgodziłam się na propozycję dziewczyny. Teraz trochę żałowałam tej decyzji, wyobrażając sobie jak mogłabym się teraz obijać w domu, jedząc ogromne ilości jedzenia.
  Odwiesiłam wieszak z czerwoną bluzką na swoje miejsce, zdecydowanie nie w moim stylu. Zmarszczyłam nos, rozglądając się dookoła, by znaleźć moją towarzyszkę, ale nie mogłam jej nigdzie dostrzec. Jeśli kolejny raz wyszła ze sklepu, nic mi nie mówiąc, to naprawdę jej coś zrobię. Albo zadzwonię do Louisa i się na nią poskarżę.
  Przecisnęłam się między dwoma kobietami, które głośno rozmawiały o jakiejś imprezie i wreszcie udało mi się zauważyć El, praktycznie na końcu pomieszczenia.
  - Granatowa czy szara?
  Pokazała mi dwie sukienki, które trzymała w dłoni. Były takie same, różniły się tylko kolorem. Spoglądałam przez chwilę to na jedną, to na drugą i w końcu powiedziałam:
  - Ym, granatowa.
  El spojrzała na mnie z niezadowoleniem.
  - Miałaś powiedzieć, że szara.
  Pokręciłam głową z rozbawieniem, po co pytała mnie o zdanie, skoro już wiedziała, która bardziej jej się podobała.
  Po chwili szłyśmy do przymierzalni i niosłam kupkę ubrań, którą El wcisnęła mi w ręce. Na szczęście nikogo nie było w przebieralniach, więc nie musiałyśmy czekać.
  - Trzymaj. - wyciągnęłam ręce w stronę El, która już weszła do pierwszej przymierzalni z brzegu.
  - Co? Oh, to wybrałam dla Ciebie. - puściła mi oczko i zasłoniła mi przed twarzą zasłonkę.
  Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywałam się przez chwilę w ubrania, tak bardzo nie chciało mi się przymierzać tego wszystkiego. Z ociąganiem weszłam do przymierzalni obok tej, w której była El. Rzuciłam rzeczy na plastikowe siedzenie i szybko ściągnęłam moją koszulkę.
  - Nie mogę uwierzyć, że już jutro lecimy. - usłyszałam jej głos za ścianą, gdy męczyłam się z przeciągnięciem jakiejś kwiecistej bluzki przez głowę. Cholera, chyba włosy zahaczyły mi się o guzik.
  - Ym, tak, ja też - wymamrotałam przez materiał na twarzy.
  - Co Ty tam robisz? Słychać, jakbyś się z kimś biła.
  Zwycięstwo! Udało mi się ściągnąć bluzkę i nawet nie wyrwać sobie przy tym, aż tak dużej ilości włosów.
  - Małe problemy techniczne - odpowiedziałam, biorąc do ręki kolejną rzecz. - Jaka jest siostra Harry'ego?
  Naprawdę miałam nadzieję, że okaże się miłą osobą i może będę mogła nawiązać z nią tak dobry kontakt jak z El. Dobrze, by było mieć tam ze sobą kolejną przyjaciółkę.
  - Jest świetna, uwielbiam ją! Na pewno ją polubisz - zapewniła mnie.
  Wygładziłam na sobie materiał sukienki i obejrzałam się w lustrze. Całkiem, całkiem. El naprawdę miała dobry gust. Została mi już ostatnia rzecz do przymierzenia.
  - Strój kąpielowy, serio?
  Przyjrzałam się śliskiemu materiałowi w moich dłoniach, ale za dużo to go nie było. Małe, białe kropki odznaczały się na granatowym tle.
  - A w czym innym chcesz siedzieć na plaży?
  Ok, miała rację. Ledwo przebrałam się w strój, a głowa El wychyliła się zza zasłony.
  - Mogłam być goła...
  El zachichotała i obejrzała mnie od góry do dołu.
  - Wyglądasz cholernie seksownie, musisz go kupić.
  Uśmiechnęłam się do niej lekko i pokiwałam głową, przeglądając się ostatni raz w lustrze.
  Potem skierowałyśmy się do kasy, ja kupiłam sobie strój i sukienkę, które El mi wybrała, a ona kolejny raz zdecydowała się na masę ciuchów, chociaż już nosiłyśmy pełno toreb z wcześniejszych sklepów, które dzisiaj odwiedziłyśmy. Większość z nich należała do El, oczywiście.
  - Proszę, powiedz, że to koniec - jęknęłam.
  Marudziłabym o wiele więcej, gdyby nie to, że biegałam rano, co zawsze poprawiało mi humor.
  - Ale zostało jeszcze parę świetnych sklepów! - rozejrzała się dookoła i jej wzrok spoczął na kawiarni. - Ok, mam pomysł, wypijemy kawę i wrócimy do zakupów.
  Lepsze to niż nic, pomyślałam i ruszyłam za nią. Zamówiłyśmy sobie po małej kawie z ogromną ilością mleka i usiadłyśmy w miękkich fotelach.
  - Teraz już chyba mnie nie zmusisz, żebym stąd wstała.
  El zaśmiała się i napiła ze swojej filiżanki, wyglądała jakby chciała mnie o coś zapytać, ale nie popędzałam jej. Rozejrzałam się dookoła, wokół nie było zbyt wiele ludzi, ale grupka dziewczyn co chwilę spoglądała w naszą stronę, rozmawiając ze sobą. Chyba rozpoznały El. Przypatrywałam się im dalej i chyba się speszyły, bo szybko odwróciły się plecami w moją stronę. Wróciłam wzrokiem do swojej filiżanki i objęłam ją dłońmi. Przez chwilę piłam wolno kawę, próbując uniknąć poparzenia się w język. Za wiele razy mi się to już zdarzyło...
  - Jak dogadujesz się z chłopcami?
  Uniosłam głowę, spoglądając na El ze zdziwieniem. Takiego pytania się nie spodziewałam. Od razu też zrozumiałam, że chodzi jej o chłopaków z One Direction.
  - Ym, w porządku, ostatnio nie widziałam ich zbyt często, oprócz Louisa - zaczęłam się bawić łyżeczką. - ale tak, bardzo ich wszystkich lubię.
  - A może któregoś z nich lubisz bardziej? - El uniosła brew, uśmiechając się szeroko w moją stronę.
  - C-co? Nie - powiedziałam szybko i czułam jak robi mi się gorąco w policzki.
  El przyglądała mi się wciąż tym z samym uśmiechem na ustach, jakby wiedziała coś o czym ja nie wiem.
  - Naprawdę? Szkoda, myślę, że fajnie byłoby, gdybyś była z którymś z nim.
  - Dlaczego? - spytałam mimowolnie, pozwalając, by przemówiła przeze mnie ciekawość.
  - Spędzałybyśmy więcej czasu razem, a tak to nowa dziewczyna któregoś może okazać się kompletną jędzą, której nie polubię.
  Och, o to jej chodziło. Pokiwałam głową, a El wciąż wpatrywała się w moją twarz, jakby próbowała znaleźć tam jakąś odpowiedź. W końcu uśmiechnęła się pod nosem i odsunęła od siebie filiżankę.
  - To co, gotowa na dalsze zakupy?
  Nie, wolałabym pójść do domu i włączyć sobie jakiś serial na laptopie, choć i tak nie miałam takiej możliwości. Nawet jakbym poszła teraz do siebie, musiałabym się zacząć pakować na wyjazd.
 Wstałam z miejsca bez słowa i gdy zrobiłam krok, wpadłam na jakąś dziewczynę. Spojrzałam w dół na moją koszulkę, na której było widać teraz wielką pomarańczową plamę z soku. Dziewczynie naprawdę było przykro i przepraszała mnie chyba z 10 razy, ale powiedziałam jej, że nic się nie stało i wreszcie poszła. Właściwie to uczyniła mi przysługę, chociaż nie zdawała sobie z tego sprawy. Wreszcie miałam idealny powód, by zakończyć nasze zakupy. Lubiłam spędzać czas z El, ale gdy w grę wchodziło łażenie po sklepach i przymierzanie ubrań, zdecydowanie odpadałam.
  El stała z boku, śmiejąc się przez tę całą sytuację, ale mina jej zrzedła, gdy usłyszała moje pytanie.
  - To co w takim razie chyba mogę już sobie odpuścić dalsze zakupy?
  Moja przyjaciółka westchnęła głośno, niezadowolona z tego planu, ale pokiwała głową. Wreszcie.
  - Dobra marudo, to zobaczymy się jutro na lotnisku.
  Uśmiechnęłam się do niej szeroko, słysząc jej słowa. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę już jutro, miałam wrażenie, jakby dopiero wczoraj Louis spytał czy chcę z nimi polecieć. Czas minął mi jednak w mgnieniu oka i jutro o tej samej godzinie będę siedzieć w samolocie.
  - Tak, do zobaczenia na lotnisku.

*

  Upchałam kolejną koszulkę w walizce i otarłam czoło z potu. Kto by pomyślał, że pakowanie może być, aż tak męczące. Ok, koszulki są, spodenki są, sukienki są... Kolejnym moim celem była bielizna, ale szuflada z nią była tak daleko. Jęknęłam pod nosem, wpatrując się w nią, jakby od mojego spojrzenia miała przysunąć się w moją stronę. Marzenia.
  Drzwi od mojego pokoju otworzyły się i spojrzałam zaskoczona w tamtą stronę. Blondynka weszła do środka, zamknęła za sobą drzwi i usiadła na moim łóżku jak gdyby nigdy nic.
  - Wybierasz się dokądś? - spytała Cass z kamienną twarzą.
  - Lecę na Teneryfę - odpowiedziałam, uśmiechając się do niej niepewnie.
  Wstałam z mojego miejsca i podeszłam do szuflady, w której miałam bieliznę.
  - Wow, to świetnie - mruknęła chłodno.
  - Jak Twoja mama? - spytałam, otwierając szafkę i przeglądając jej zawartość.
  - W porządku.
  W pokoju zapanowała cisza, ja dalej zajmowałam się pakowaniem, a Cass siedziała na moim łóżku, wpatrując się w podłogę.
  - Byłam dzisiaj na zakupach z El i...
  - Dzwoniłam do Ciebie kilka razy i nigdy nie odebrałaś. - uniosła głowę, wbijając we mnie chłodne spojrzenie.
  Przyklepałam rzeczy w walizce i odwróciłam twarz w jej stronę.
  - Wiem, przepraszam, po prostu byłam wtedy z Louisem i nie mogłam rozmawiać. Miałam później oddzwonić, ale jakoś zawsze wypadało mi z głowy.
 Cass prychnęła pod nosem, mrucząc coś co brzmiało jak "oczywiście".  Uniosłam brwi, wpatrując się w nią teraz uważniej. Wyglądała tak jak zawsze, może tylko miała większe wory pod oczami i zdecydowanie nie miała dobrego humoru, który normalnie często jej towarzyszył.
  - A co to miało znaczyć?
  Dziewczyna milczała przez chwilę, po czym wstała z łóżka, przybliżając się do mnie.
  - Wiesz ostatnio jedyne co Cię interesuje to Louis, jedyna osoba, z którą chcesz spędzać czas to Louis...
  - Nieprawda - przerwałam jej, wstając z podłogi. - Po prostu wiem, że byłaś ostatnio zajęta sprawami w domu.
  - Dlatego nie odbierałaś ode mnie telefonu przez ponad 2 tygodnie? Dlatego nie mogłaś do mnie oddzwonić?
  Zacisnęłam mocno usta, nie dając po sobie poznać, jak źle się teraz czułam. Cass miała rację, kompletnie się od niej odcięłam i nawet nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam. Moja duma jednak nie pozwoliła mi tego przyznać.
  - Czy Ciebie interesuje jeszcze cokolwiek innego od niego?
  - To Ty jesteś osobą, która jedyne co robi to gada o chłopakach - burknęłam ze złością - O Harrym.
  Cass pokręciła z niedowierzaniem głową i wyglądała jakby usłyszała właśnie naprawdę zabawny dowcip.
  - Tak, ostatnio napraaawdę dużo gadałam do Ciebie o Harrym - powiedziała ironicznie.
  Otworzyłam usta, ale szybko je zamknęłam, nie wiedząc co odpowiedzieć.
  - Powiedz o co chodzi. Zakochałaś się w nim, co?
 - C-co... nie. - pokręciłam szybko głową, ale ona jakby w ogóle tego nie zauważyła.
  - Zakochałaś się w nim, ale on niestety ma dziewczynę, więc teraz próbujesz spędzić z nim jak najwięcej czasu, będąc dobrą przyjaciółką, hm? - Cass uniosła brew i po chwili pokiwała głową, jakby już znała odpowiedź. - Musisz więc oczywiście spędzać też czas z jego dziewczyną, chodzić z nią na zakupy. Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej, zgadza się? Chociaż... - na jej twarz wypłynął sztuczny uśmiech. - przyjaciół też ostatnio nie trzymałaś blisko.
  Po wszystkim co powiedziała, trudno było mi cokolwiek z siebie wykrztusić. Nic z tego nie było prawdą, pewnie nawet ona zdawała sobie z tego sprawę, ale za bardzo była na mnie zła, by to dostrzec.
  - Cass, przepraszam.
  Blondynka pokręciła głową, wciąż z tym dziwnym grymasem na twarzy, imitującym uśmiech.
  - Przepraszam.
  - Baw się dobrze ze swoimi nowymi przyjaciółmi na Teneryfie.
  Wyszła. Tak po prostu wyszła. Zacisnęłam mocno oczy, starając się nie zacząć płakać. Bo ja nigdy nie płakałam, nie pokazywałam innym swoich słabości, nawet samej sobie.
  Jak mogłam być taka głupia? Jak mogłam tak po prostu odsunąć ode mnie moją najlepszą przyjaciółkę? Po tym wszystkim co dla mnie zrobiła.
  Wyszłam szybko z pokoju i zbiegłam po schodach. Nawet nie ubrałam butów, po prostu szybko wybiegłam na chodnik i rozejrzałam się dookoła, ale jej już nigdzie nie było widać. Dałam ponieść się emocjom i krzyknęłam ze złości, po czym dostrzegłam mojego sąsiada wpatrującego się we mnie, jakbym była wariatką. I może nią byłam. Kto normalny potraktowałby tak swoją przyjaciółkę?
  Postanowiłam, że lepiej będzie, jeśli dam Cass trochę ochłonąć. Po powrocie z Teneryfy przyjdę do niej i będę błagać ją na kolanach o przebaczenie. Cass nie należała do osób, które długo się o coś gniewały, ale też nigdy wcześniej nie doszło między nami do czegoś takiego.
  Wróciłam do domu i trzasnęłam za sobą drzwiami. Uśmiechnęłam się lekko, gdy dostrzegłam mojego tatę, śpiącego na kanapie w salonie. Podeszłam do niego, starając się nie hałasować, a potem zabrałam pilota z jego ręki. Wyłączyłam telewizor i westchnęłam cicho, spoglądając na jego spokojną twarz. Gdybym tylko mogła też się tak teraz czuć.
 Wróciłam do pokoju i mojego niedokończonego pakowania. Wcześniej męczyło mnie to i chciałam jak najszybciej mieć je z głowy, ale teraz pomagało mi się uspokoić, zająć czymś ręce. Zdecydowanie poszło mi to za szybko, bo nim się obejrzałam, skończyłam i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Chciałam, żeby było już późno i mogłabym po prostu zasnąć i niczym się nie przejmować.
  Chciałam zadzwonić do Louisa i opowiedzieć mu o mojej kłótni z Cass, ale wtedy jej słowa zawtórowały mi w głowie, że on jest jedyną osobą, która mnie interesuje. Oczywiście, że to nie była prawda. Odrzuciłam od siebie telefon ze złością i na szczęście wylądował na łóżku.
  Byłam zła, naprawdę zła, ale nie na Cass. Byłam zła na siebie za to jak się zachowałam. Dałam za bardzo wciągnąć się w nową przyjaźń, zapominając o tej starej. Nie była to też wina Louisa, on nie zrobił nic złego, wszystkiemu byłam winna tylko i wyłącznie ja.
  Mimo wczesnej godziny, postanowiłam wziąć prysznic, może to pomogłoby mi się trochę rozluźnić. Dzięki gorącej wodzie moje ciało zdecydowanie nie było już tak spięte, ale dalej męczyły mnie te wszystkie myśli o Cass.
  Wyszłam z łazienki i wpadłam na mojego brata, tylko jego mi teraz brakowało... Przewróciłam oczami, gdy tylko stał tak, spoglądając na mnie. W końcu ze znudzeniem wymalowanym na twarzy spytał:
  - Jutro jedziesz?
  - A co będziesz tęsknił? - uśmiechnęłam się nieznacznie, co przyszło mi dość trudno.
  - Nie. - Seth skrzywił się, jakby usłyszał coś okropnego. - Cieszę się, że Cie nie będzie.
  Wzruszyłam ramionami, nieprzejęta jego słowami. Nieważne, tak od zawsze wyglądały moje kontakty z bratem.
  - Ok - odpowiedziałam i ruszyłam do pokoju.
  - Serio bujasz się z One Direction?
  - Serio bujam się z One Direction - odpowiedziałam nieco rozbawiona i odwróciłam się w jego stronę. - A co chcesz ich poznać? Mówiłeś, że są "lamerscy".
  - Bo są - odburknął i szybko poszedł do swojego pokoju.
  Pokręciłam głową, śmiejąc się lekko. Mój brat na coś przynajmniej się przydał. Udało mu się mnie rozśmieszyć. Widać było po nim, że chciałby ich poznać, ale duma nie pozwalała mu to przyznać. Widocznie byliśmy jednak bardziej podobni do siebie niż myślałam.
  Stojąc w korytarzu, usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc weszłam do pokoju i rzuciłam się na niego szybko, mając nadzieję, że to Cass. Niestety, nie miałam, aż takiego szczęścia. Odebrałam telefon, niezbyt zainteresowana, widząc, że to nieznany numer.
  - Halo?
  - Dzień dobry, dzwonię z ośrodka dla umysłowo chorych w Islington, czy zgadza się Pani na akceptowanie połączenia? - ze słuchawki wydobył się miły głos.
  Mój oddech przyśpieszył, a ręka z telefonem przyłożonym od ucha, zadrgała, tak, że prawie wypuściłam przedmiot z ręki. To nie mogło dziać się naprawdę. Właśnie śniłam, to był koszmar i jedyne co musiałam zrobić to się z niego obudzić. Uszczypnęłam się mocno w ramię, ale to nic nie dało. Dalej miałam komórkę przy twarzy, a osoba po drugiej stronie oczekiwała, aż coś powiem.
  - Nie.
  Rozłączyłam się szybko, nie czekając na odpowiedź. Przez długi czas leżałam w tym samym miejscu, wpatrując się w komórkę, spoczywającą wciąż w mojej dłoni. Serce biło mi tak mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć ze swojego miejsca. Dlaczego zawsze po jednej katastrofie musi przychodzić kolejna? Wszystko ostatnio było zbyt piękne, w końcu coś musiało się spierdolić. Byłam już zmęczona dzisiejszym dniem, najpierw sytuacja z Cass, później to. Teraz mogłam tylko liczyć na to, że nie przydarzy mi się nic więcej.
  Musiałam się wyrwać z tego miasta, z tego kraju i całe szczęście już jutro to zrobię. Wsiądę w samolot, polecę na Teneryfę i będę się zajebiście bawić. Prawda?

*

Nie wierzę, że tak szybko napisałam ten rozdział.
Dodaję go już, a co mi tam!
Odpowiadając na komentarze, dowiecie się kto podoba się Sky jakoś w 15, 16 rozdziale.
Jak myślicie którego z chłopaków jest za mało w opowiadaniu?

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! <33
    Cieszę się że tak szybko dodałaś ^^
    Ciekawa jestem, który się jej podoba, ale jakoś wytrzymam jeszcze te 2-3 rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super.
    Ciekawe kto podoba się Sky.

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde to jest CUDO! Błagam następny! <3 ?Mii

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chce żeby to właśnie Lou jej się podobał...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. O jaaaa!!! Na 100% SKy podoba sie Naill. Wszyskie opisy na niego wskazuja. Wiem ze np. nie ma o jego blond wlosach ale to wszystko w tak slodki sposob do niego pasuje ze to na pewno ON!! A co do chlopakow wydaje mi sie ze wszystkich jest wystarczajaca ;))) love yaa

    OdpowiedzUsuń
  6. To musi być Niall! Stawiam na niego i obym się nie myliła.
    Też chciałabym wybrać się na taki maraton zakupowy, ale moja kochana matka odcięła mnie ostatnio od środków do życia. Uroki złych ocen na semestr ;/
    Pozdrawiam!
    http://dark-hurricane.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. suuuupe :33 Czekam na następny
    Niewiem pewnie Harry :p

    OdpowiedzUsuń
  8. Zayna jest mało XD
    albo on albo Harry :D kurczęe, noo, ale tak mi się wydaje :D
    pisz szybko :PP

    OdpowiedzUsuń
  9. Prosze Niall! Błagam następny! <3 Zrób to dla mnie! :* /Ally

    OdpowiedzUsuń
  10. 15, 16 ?! Ja cię chyba zamorduję...!! xx

    OdpowiedzUsuń
  11. I dodam, że przeczuwałam kłótnię i mi teraz smutno ;c ale ośrodek dla chorych umysłowo, to był żart tylko pytanie czyj...? ;o kocham xx

    OdpowiedzUsuń