piątek, 20 grudnia 2013

7.

  Niech ktoś odbierze ten głupi telefon. Jęknęłam głośno, zakrywając twarz poduszką. Miałam wrażenie, że głowa mi zaraz eksploduje. Nie powinnam tyle pić dzień wcześniej, teraz nawet myślenie wydawało mi się zbyt głośne. Wreszcie w pokoju zaległa całkowita cisza, więc ułożyłam się wygodnie z zamiarem ponownego zaśnięcia. Telefon zaczął znowu dzwonić, a ja miałam ochotę kogoś zabić. Sięgnęłam na oślep po komórkę i przyłożyłam do ucha, odbierając najpierw połączenie.
  - Czego? - spytałam niemiło, nie wiedząc nawet do kogo się zwracam.
  - Um, cześć Sky. - przymknęłam oczy, ziewając głośno.
  - Kto mówi? - byłam całkowicie nieprzytomna i nie rozpoznałam głosu. Po drugiej stronie dało się słyszeć jakieś szmery i nagle odezwał się inny głos:
  - No wiesz, nie poznałaś swojego ukochanego!
   Zamrugałam i uniosłam się na łokciach, odpuszczając sobie w końcu sen. Zerknęłam na ekran, był to jakiś nieznany numer.
  - Harry? - spytałam niepewnie.
  - Haha, mnie poznała! - wywróciłam oczami, słysząc jak się cieszy.
  - Otwórz drzwi! - krzyknął nagle głos z irlandzkim akcentem.
   Syknęłam, łapiąc się za głowę. Czy ten chłopak chciał mnie zabić?
  - Za to co przed chwilą zrobiłeś, możesz zapomnieć, Horan.
   Chwila, czy on powiedział, żebym otworzyła drzwi? Usiadłam nagle prosto na łóżku z przerażoną miną.
  - Czekaj, Niall, co...
   Nie dostałam jednak normalnej odpowiedzi, za to dzwonek w moim domu zaczął natarczywie dzwonić. Ugh, cholera! Rzuciłam telefon na łóżko i wyszłam szybko z pokoju, myśląc o tym co powiem moim rodzicom o 5 supergwiazdach, chwila, 4. Louis był w Manchesterze, u Eleanor. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam ich, uśmiechających się szeroko.
  - Który.to.robił? - spytałam, patrząc na nich spod byka. Tak, ból w mojej głowie zdecydowanie się powiększył po tej sesji zaserwowanej przez natarczywe wciskanie dzwonka.
  - Ciebie również miło widzieć. - uśmiechnął się do mnie Liam i właśnie zdałam sobie sprawę, że to jego najpierw usłyszałam przez telefon.
   Weszli do środka, nie czekając na moje zaproszenie. Zanim zamknęłam drzwi, rozejrzałam się podejrzliwie po okolicy. Wydawało się, że nikt ich nie zauważył, a przynajmniej miałam taką nadzieję. Usłyszałam jak ktoś gwizda za mną i obróciłam się szybko, za szybko. Zakręciło mi się nieco w głowie.
  - No no, nieźle wyglądasz. - Harry uśmiechnął się do mnie szeroko. Spojrzałam na siebie w dół ze strachem. Męska koszulka i krótkie spodenki. Ok, musiałam być wczoraj naprawdę mocno pod wpływem, bo ubrałam na siebie bluzkę mojego brata.
  - O co Ci chodziło wcześniej? - spytał Zayn ze złośliwym uśmiechem, na co Niall uderzył go w ramię.
   Dobrze, że mi przypomniał! Chwila, dlaczego Niall uderzył go... Och. Zmrużyłam oczy, spoglądając na blondyna, a on zrobił niewinną minę, odsuwając się dalej ode mnie.
  - Horan, podpadłeś mi już 2. raz tego dnia.
  - Przynieśliśmy jedzenie! - zawołał szybko, co wywołało nieznaczny uśmiech na mojej twarzy.
  - W porządku, Twoje winy są wybaczone.
   Chłopcy chcieli bym zaprowadziła ich do kuchni, dlatego teraz siedzieliśmy przy stole, no oprócz Harry'ego, który usiadł na blacie i machał wesoło nogami.
  - Cassie też niedługo tu będzie, napisałem do niej wcześniej - powiedział Liam, na co pokiwałam lekko głową.
   Chyba dopiero teraz zaczynałam się powoli budzić, bo zdałam sobie sprawę z tego, że oni są u mnie w domu. W mojej kuchni.
  - Co Wy tu robicie? - spytałam ze zdziwieniem.
  - Wpuściłaś nas do środka jakieś 5 minut temu - odpowiedział Zayn z uśmiechem, na co wszyscy się zaśmiali.
  - Ugh tak, ale dlaczego tu przyszliście.
  - Na śniadanie! - zawołał Niall, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem.
   Dlatego 10 minut później Harry, Liam i Niall zajmowali się robieniem jedzenia. Zayn i ja siedzieliśmy przy stole, Malik marudził, że jest głodny, a ja zastanawiałam się, gdzie są moi rodzice. Seth prawdopodobnie jeszcze spał u siebie. Poszłam do pokoju po telefon i zadzwoniłam do mamy.
  - Tak?
  - Um, gdzie jesteście?
  - Jedziemy do cioci Jane... Sky, tato budził Cię rano i pytał czy chcesz z nami jechać.
  - Um... - nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
  - Mówiłam Ci, że była pijana - powiedziała moja mama, zwracając się najwyraźniej do mojego taty. - Nieważne, Seth jest z nami, wrócimy wieczorem. - w tym momencie po domu rozległ się dźwięk dzwonka.
  - Ktoś przyszedł?
  - Ym, tak, to Cass - odpowiedziałam rozkojarzona, tym, że moi rodzice, wiedzą, że dużo wczoraj wypiłam.
  - W porządku. Zobaczymy się wieczorem.
   Kazałam im jeszcze pozdrowić ciocię i rozłączyłam się. Odetchnęłam głęboko, dobrze wyszło, że nie ma ich dzisiaj w domu, skoro są tutaj chłopaki. Przydałoby się przebrać. Miałam właśnie podejść do szafy, gdy drzwi do mojego pokoju otworzyły się szeroko.
  - Sky, śniadanie gotowe! - zawołał Zayn, stając w progu.
  - Puka się! Mogłam się właśnie przebierać.
  - Nie przeszkadzałoby mi to. - wzruszył ramionami z rozbawieniem i wiedziałam, że po prostu żartował.
   Zeszliśmy na dół, stół zastawiony był talerzami z tostami, bekonem i jajkami sadzonymi. Mniam. Harry znów siedział na blacie, a przy stole były tylko 4 krzesła, z czego 3 właśnie zajmowali Liam, Niall i Cass. Razem z Zaynem spojrzeliśmy w tym samym czasie na ostatnie wolne miejsce i rzuciliśmy się na krzesło. Chyba można było domyślić się jak to się skończy. Wylądowaliśmy z hukiem na podłodze, a pod nami złamane krzesło.
  - Ugh, Malik! - wrzasnęłam.
   Zayn śmiał się głośno, reszta też zaraz do niego dołączyła, włącznie ze mną. Rodzice mnie zabiją...
  - Odkupię Ci - powiedział po chwili Zayn, podnosząc się z podłogi i pomagając mi wstać. Machnęłam lekceważąco ręką, dając mu znać, by tego nie robił.
  - Ok, posuń się, Cass - mruknęłam i po chwili siedziałyśmy we dwie na jednym krześle.
   Zayn rozejrzał się dookoła, a Niall poklepał swoje kolana z zachęcającym uśmiechem. Zaśmiałam się cicho, nabierając jedzenie na talerz. W końcu Malik usiadł koło Harry'ego na blacie, a ja skupiałam się wyłącznie na moim śniadaniu. Pochłaniałam ogromne ilości, nie przejmując się pozostałymi, dopóki nie usłyszałam mojego imienia.
  - Mój Boże, Sky wczoraj była niesamowita, gdybyście widzieli...
  - Co? - przerwałam Cass i nagle otworzyłam szeroko oczy, przypominając sobie co się stało. Bar i Chris...
  - Co zrobiła? - spytał Niall, zanim sięgnął po kolejnego tosta.
  - Siedziałyśmy w barze i Sky naprawdę się upiła... - zachichotała moja przyjaciółka, a chłopcy uśmiechnęli się na jej słowa.
  - Ej, Ty też tyle wypiłaś! - zawołałam, odsuwając od siebie już pusty talerz.
  - Nie. - pokręciła głową. - Wypiłam chyba połowę mniej niż Ty, ale nieważne. Nagle usłyszałyśmy Waszą piosenkę - w tym momencie Liam uśmiechnął się do niej szeroko i widziałam, że zrobiło jej się niezręcznie przez to co ma zaraz powiedzieć - i um, usłyszałyśmy jak ktoś Was obraża.
   Przypatrywałam się dokładnie ich reakcjom, ale nie wyglądali na smutnych czy zaskoczonych. Chyba już się do tego przyzwyczaili. Wszystko ma dwie strony medalu, wiadomym jest więc, że gdy niektórzy ich uwielbiają, znajdą się też osoby, które ich nie lubią.
  - Sky powiedziała im, że mają się zamknąć. Ach, w ogóle okazało się, że to był Chris, Sky były - rzuciłam jej chłodne spojrzenie, nie musiała tego mówić, chłopcy wyglądali na jeszcze bardziej zainteresowanych dalszym ciągiem - i on jest prawdziwym dupkiem. On wtedy coś powiedział, hm, nie pamiętam, a Sky powiedziała, żeby nie oceniał kogoś, kogo nie zna, skoro... jak to było?
   Cass spojrzała na mnie, a ja westchnęłam cicho, nagle przypominając sobie dokładne słowa:
  - Skoro jest bezwartościowym śmieciem, który chce się dowartościować, obrażając innych.
   Niall i Harry zawyli z uciechy, Zayn zaśmiał się cicho, a Liam uśmiechał się szeroko w moją stronę.
  - Ach, tak! Później miałyśmy wychodzić - blondynka zmarszczyła brwi. - wywiązała się jakaś kłótnia, Sky wylała na niego piwo i on zasugerował, że... - przerwała nagle, spoglądając na mnie.
  - Że co? - spytał Liam, unosząc brew.
   Czułam jak robi mi się gorąco ze złości na samo wspomnienie tego idioty. Widziałam, że Cass czuje się teraz niekomfortowo, bo nie jest pewna czy chcę, żeby im o tym powiedziała. Dlatego wyręczyłam ją, odpowiadając:
  - Że będę jęczeć jego imię, gdy będzie mnie pierdolił. - zachowałam kamienną twarz, patrząc po ich twarzach.
   Liam otworzył szeroko usta ze zdziwienia, Zayn i Harry spojrzeli po sobie, nie będąc pewnym co powinni powiedzieć. Spojrzałam na Nialla, który wpatrywał się we mnie i po prostu powiedział:
  - Co za fiut.
   Zayn i Harry zaśmiali się cicho, a Cass wróciła do opowiadania.
  - A Sky odpowiedziała na to, że wątpi, bo ma tak małego kutasa.
   Uśmiechnęłam się do nich niewinnie i po chwili wszyscy się śmialiśmy. Później przenieśliśmy się do salonu i włączyliśmy kanał muzyczny, śpiewając razem ze zmieniającymi się teledyskami. Widziałam, jak Cass co chwilę zerka na Harry'ego, raz czy dwa odezwała się do niego, na co odpowiedział jej uprzejmie, ale oprócz tego nie zwracał na nią uwagi. Około południa Zayn pojechał na lotnisko po swoją dziewczynę, Perrie. Nagle usłyszałam głośny pisk, który wydała z siebie Cass i już wiedziałam czemu. W telewizji właśnie leciał teledysk One Direction "One Way Or Another". Liam zaśmiał się cicho, spoglądając na nią, a Niall, który siedział obok blondynki, zawołał z przejęciem:
  - O mój Boże! - złapał ją za rękę. - Kocham tę piosenkę!
  - Ja też! - krzyknęła, śmiejąc się głośno.
   Nie wiedziałam jak to właściwie się stało, ale po chwili siedziałam na kanapie z telefonem w ręce, nagrywając ich jak tańczą na środku mojego salonu.
  - Chodźcie! Nie bądźcie nudziarzami! - zawołał Niall, a Harry zabrał mi telefon z ręki, po czym popchnął mnie lekko, bym dołączyła.
   Styles chyba naprawdę unikał Cass, skoro zabrał ode mnie rolę "kamerzysty", by nie dołączyć do tańczących. Liam i ja podbiegliśmy do nich i w czwórkę skakaliśmy i śpiewaliśmy na cały dom. Mój kac już dawno poszedł w zapomnienie, teraz miałam naprawdę dobry humor, dzięki chłopakom i Cass. Widziałam, jak Niall podchodzi do Harry'ego, zabiera telefon i mówi coś, nagrywając się. Po jakimś czasie opadliśmy na kanapy. Liam rozmawiał z Cass, Niall robił coś na telefonie, a ja skończyłam, siedząc obok Harry'ego. Ok, czy powinnam go nie lubić? Olał moją przyjaciółkę, a to zdecydowanie mi się nie spodobało. Mimo tego zaczęłam rozmawiać z Harrym i cholera, był zbyt sympatyczny, by go nie lubić. Z jednego tematu na kolejny przeszliśmy na... biżuterię.
  - Daj przymierzyć - mruknęłam, wskazując na pierścień na jego palcu.
Styles nagle padł przede mną na kolana, na co uniosłam brew ze zdziwieniem. Widziałam, że reszta też zaczęła nam się przypatrywać.
  - Na pewno tego chcesz? - spytał dramatycznym głosem, trzymając przede mną sygnet.
  - Tak - odpowiedziałam z rozbawieniem, a on wsunął mi pierścień na palec i przytulił mnie, przygniatając swoim ciałem do kanapy.
  - Ugh, czekaj, co właściwie przed chwilą się stało? - jęknęłam, próbując go z siebie zepchnąć.
  - Już się ode mnie nie uwolnisz! - zawołał z radością. - Ten pierścień to symbol naszej miłości.
   Zachichotałam pod nosem, a on podniósł się wolno, mrugając do mnie okiem.
  - Jestem Twoją narzeczoną? - spytałam, spoglądając kątem oka na Cass, właściwie wyglądała na rozbawioną.
  - Nie, żoną! - zawołał Harry, siadając z powrotem na kanapie.
  - Um, chyba nie wiedziałam w co się pakuję, zgadzając się na to. - zmarszczyłam nieznacznie nos, a Niall zaczął się śmiać.
  - Wiesz, to może mieć swoje zalety, Harry będzie Ci gotował - powiedział Liam, spoglądając na nas z uśmiechem.
  - Mój kochany! - zawołałam, rzucając się Stylesowi na szyję, co wywołało głośne śmiechy.
  - Ale Ty będziesz sprzątać dom - zagroził mi Harry, na co zrobiłam przerażoną minę.
  - Ale... ale... - mruknęłam smutno, odsuwając się od niego.
  - Coś za coś - powiedział ze śmiechem, a ja gwałtownie pokręciłam głową.
  - Niall! - jęknęłam do blondyna, bo siedział po mojej drugiej stronie. - Ratuj mnie! - przysunęłam się bliżej w jego stronę, ciągnąc za rękaw.
  - Harry, nie bądź okrutny! - zawołał Irlandczyk z poważną miną.
   Styles niechętnie zgodził się na mój brak obowiązków w tym małżeństwie, nie miał nic innego do powiedzenia, gdy zagroziłam mu, że ucieknę z moim hiszpańskim kochankiem. Taaak, poniosła mnie fantazja. Tak dobrze się z nimi bawiłam, że nawet nie wiedziałam, że minęło już tyle czasu. Gdy spojrzałam na zegarek, była 17:34, a przecież byli tu od 10! Cass musiała wrócić do domu, bo podobno miała parę rzeczy do zrobienia, ale bardzo żałowała, że nie może zostać. Objadaliśmy się w czwórkę lodami, oglądając przy tym jakąś komedię, którą puścili w telewizji. Kłóciliśmy się właśnie czy przyjaciel głównej bohaterki się w niej kocha. Liam i ja obstawialiśmy, że tak, Harry twierdził, że woli jej siostrę, a Niall wciąż powtarzał nam, że jest gejem. Niall miał rację. Film skończył się, a Horan wciąż przechwalał się, że jest mądrzejszy od nas, bo on zgadł, a my nie. Ugh, nie spodziewałam się tej opcji, ok? W filmach przeważnie przyjaciel głównej bohaterki kocha ją nad życie. Po pokoju rozległ się głośny dzwonek telefonu, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam jak Harry wyciąga komórkę.
  - To Louis! - zawołał.
   Zabrałam mu telefon z ręki i odbiegłam kawałek, odbierając połączenie. Styles warknął z niezadowoleniem, idąc w moją stronę i chcąc z powrotem swoją własność.
  - Cześć Louuuu! - zawołałam, teraz właściwie już biegając po pokoju, by uniknąć Harry'ego.
  - Oh, cześć Sky! Dlaczego odbierasz telefon Harry'ego? Stało się coś o czym nie wiem? - spytał mój przyjaciel z rozbawieniem.
   Miałam już mu odpowiedzieć, gdy poczułam ręce, łapiące mnie w pasie i pisnęłam głośno. Harry zabrał mi telefon i włączył głośnik.
  - Boże, co tam się dzieje? - dało się słyszeć w pokoju głos Louisa, który najwyraźniej usłyszał mój pisk. - Harry Cię gwałci? Mam go unieszkodliwić?
  - To nie będzie konieczne - odpowiedział Harry. - My się kochamy Louis, jesteśmy małżeństwem.
   Przez chwilę po drugiej stronie zapadła cisza, a my wpatrywaliśmy się w telefon.
  - STYLES, ZOSTAW JĄ! SKY JEST MOJA!
   Zachichotałam, słysząc oburzenie Louisa. O mój Boże, oni wszyscy byli nienormalni. W pozytywnym sensie.
  - Za późno, Tomlinson! Jesteśmy już po ślubie!
  - Zresztą Ty masz El! - zawołałam ze smutkiem.
  - Ale Sky... - mruknął Louis, brzmiąc jak dziecko, któremu właśnie odmówili cukierka. - Ok... zgodzę się na Harry'ego, jeśli nie ma już nikogo więcej.
  - Właściwie... - powiedziałam, starając się zachować powagę.
  - NO NIE! Kto jeszcze, kto to jest? Nie zniosę tego...
  - CO?!
   Zawołali Louis i Harry w tym samym czasie.
  - Wybaczcie chłopaki, ale... tak, mam kogoś innego.
  - Kto to jest? - spytał tym razem Styles.
   Zastanawiałam się przez chwilę, co odpowiedzieć. Spojrzałam na dwójkę chłopaków, siedzących na kanapie, którzy na razie pozostali cicho.
  - SKY! - zawołał Louis, cholera, ale on był głośny.
  - To on jest dla mnie najważniejszy, przepraszam Louis... - Harry obdarzył mnie niezadowolonym spojrzeniem. - Przepraszam Harry... to Niall.
   Blondyn popatrzył na mnie z rozbawieniem, po czym podszedł do nas i objął mnie ramieniem.
  - Tak, zabrałem Wam dziewczynę, frajerzy - zawołał do telefonu, a ja zasłoniłam sobie usta dłonią, by nie zacząć się śmiać, widząc minę Harry'ego.
  - HORAN, TY ZDRAJCO! - krzyknął Tomlinson.
  - Więc przez ten cały czas to był Niall? - spytał Styles, a z telefonu wydawały się dziwne dźwięki, Louis chyba udawał, że płacze. - Ale... co z tym wszystkim, co nas łączyło?
   Westchnęłam głośno, spoglądając przez chwilę na Horana, który śmiał się cicho, a później z powrotem przeniosłam wzrok na Harry'ego.
  - Naprawdę przykro mi, że to Wam robię... to zawsze był Niall, tylko on - powiedziałam dramatycznym głosem.
  - TO KONIEC, SKY! - krzyknął Louis i dało się słyszeć dźwięk zakończonego połączenia.
  - O tak! - krzyknął Horan z szerokim uśmiechem i - tego się nie spodziewałam - złapał mnie w pasie i podniósł nad ziemię, kręcąc się dookoła. Z tego wszystkiego stracił równowagę i wpadł na obrażonego Harry'ego i obaj upadli na ziemię. Na szczęście najpierw Niall mnie puścił, więc stałam teraz nad nimi, śmiejąc się głośno. Spojrzałam w stronę kanapy, gdzie siedział rozbawiony Liam, kręcąc nieznacznie głową. Uch, uwielbiam tych chłopaków
.

niedziela, 8 grudnia 2013

6.

  - Mama told me not to waste my life, she said spread your wings my little butterfly!
  Tak, zgadza się, śpiewałam do suszarki. Piosenka naprawdę wpadła mi w ucho i teraz darłam się na cały dom, skacząc po łazience. Przy okazji próbowałam wysuszyć włosy, ale to było w tym momencie mniej ważne niż mój mały koncert. Czy to nie była czasem piosenka tego zespołu, Little Mix? Jeśli dobrze kojarzyłam, to dziewczyna Zayna była jedną z tych dziewczyn.
  - Flyyyy - zawyłam, przymykając oczy, by wczuć się w piosenkę.
Drzwi od łazienki nagle otworzyły się i zobaczyłam mojego brata, który wyglądał na naprawdę rozzłoszczonego.
  - Zamknij się! Mam ochotę się zabić od tego Twojego jęczenia.
  - To widzę, że udało mi się osiągnąć swój cel. - uśmiechnęłam się do niego złośliwie i już stojąc spokojnie, wróciłam do suszenia włosów. Usłyszałam jeszcze jak zamknął drzwi z głośnym hukiem i zostałam sama. Ok, prawda, nie miałam ani trochę talentu do śpiewania. Mój głos brzmiał jak połączenie najgorszych dźwięków, jakie można było sobie wyobrazić.
   Wyszłam z łazienki z już suchymi włosami i skierowałam się do pokoju. Musiałam ubrać się na galowo, w końcu to zakończenie roku szkolnego. Co równało się z WAKACJAMI. Ostrożnie wytuszowałam rzęsy, wiedząc już jak niebezpieczne mogło to być. Z pozbyciem się opatrunku z oka, pozbyłam się również dziwnych spojrzeń ludzi, no przynajmniej większości... Usłyszałam krótki dzwonek, co oznaczało, że dostałam SMS-a.

   
Od: Lou xxxxxx
   Hahaha, chciałbym zobaczyć Cię w obcasach. Pewnie potykasz się co drugi krok.

   Tak, Tomlinson zmienił w moich kontaktach nazwę dla swojego numeru. Pokręciłam głową, właściwie bardziej rozbawiona niż zła, widząc co napisał.

   Do: Lou xxxxxx
   Moje umiejętności chodzenia w obcasach są lepsze niż Twoje w robieniu herbaty.

   Minęły 2 tygodnie, odkąd poznałam One Direction i tydzień, odkąd pierwszy raz byłam u nich w domu. Przez ostatnie 7 dni, spotkałam się z nimi parę razy. Nawet udało mi się zabrać ze sobą Cass (Harry nie wyszedł z pokoju, bo ponoć źle się czuł), która była wniebowzięta i powiedziała, że chłopcy są jeszcze fajniejsi, niż sobie wyobrażała. Wczoraj, gdy Louis zaprosił mnie do nich, reszty nie było w domu, więc siedzieliśmy w jego pokoju i rozmawialiśmy o wszystkim. O naszych rodzinach, o jego związku, o fanach, o moich zainteresowaniach, o mojej szkole. Tomlinson chwalił się, że robi najlepszą herbatę na świecie, więc gdy zrobił mi napój, od razu zabrałam się do picia. Zaraz wyplułam wszystko na podłogę, krzywiąc się. Okazało się, że chłopcy chcąc zrobić Louisowi kawał, wsypali sól do cukierniczki.

   Od: Lou xxxxxx
   Ugh, przecież wiesz, że to nie moja wina. O której kończy się zakończenie? (Dziwnie to zabrzmiało, co nie?)

   Uśmiechnęłam się pod nosem, odpisując mu i schowałam telefon do małej torebki. Wciągnęłam na siebie czarne rurki, które uwielbiałam za to jak moje nogi i tyłek w nich wyglądały. Na górę ubrałam białą koszulę bez rękawów i gdy pozapinałam wszystkie guziki, końce bluzki włożyłam do spodni. Związałam włosy w koczka i zeszłam na dół, gdzie na stopy włożyłam czarne trampki, a oczy zasłoniłam okularami przeciwsłonecznymi. Wyszłam na dwór i wow, było naprawdę ciepło. Droga do szkoły minęła mi szybko, gdy znowu nuciłam pod nosem tę samą piosenkę co wcześniej. Wypatrywałam znanej mi blond czupryny, pomiędzy tłumem na szkolnym dziedzińcu. Cholera, pomnożyli się czy co...
  - Sky! - usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się, by dostrzec moją przyjaciółkę.
   Oczywiście, że wyglądała niesamowicie. Czarna sukienka podkreślała jej kształty, a dekolt w kształcie serca idealnie eksponował jej biust, do tego miała buty na wysokich obcasach. Moje trampki i czarne spodnie się do tego nie umywały.
  - Hej, szukałam Cię. - uśmiechnęłam się do niej, a Cass złapała mnie za ramię. Przeszłyśmy w trochę inne miejsce, gdzie mogłyśmy zostać przez cały apel. Wyciągnęłam telefon z torebki, by zobaczyć 3 nieodebrane wiadomości. Wszystkie od Louisa.
   - Co? - spytała, widząc mój uśmiech.
   - Lou do mnie napisał - mruknęłam pod nosem.
   - Dalej nie mogę uwierzyć, że przyjaźnisz się z Louisem Tomlinsonem.
   - Ciii! - syknęłam w jej stronę i rozejrzałam się dookoła, nie wyglądało na to, że ktoś ją słyszał.
   Po zdjęciu, które dodał na Twittera, zaczepiło mnie w szkole parę osób, pytając o to. Trzymałam się przy mojej marnej wymówce jakoby Louis chciał pokazać ludziom jak bardzo przyjazny jest dla fanów. Wreszcie dali mi spokój, więc nie chciałam, by to wypytywanie mnie zaczęło się od nowa.
   - Przepraszam - odpowiedziała Cass i wywróciła oczami.
   Dyrektor zaczął przemawiać, a my kontynuowałyśmy naszą rozmowę o wiele ciszej. Blondynka opowiadała mi właśnie co robiła wczoraj wieczorem, gdy nauczycielka posłała nam karcące spojrzenie, zauważając, że rozmawiałyśmy. Do końca apelu pozostałyśmy już cicho. Słońce świeciło coraz bardziej, sprawiając, że żałowałam tych długich, ciemnych spodni i butów, zakrywających moje stopy. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, więc skupiłam swoje myśli na tym co będę robić wieczorem. Pewnie pójdziemy z Cass na piwo, by uczcić początek wakacji. Odetchnęłam z ulgą, gdy wszystko się już skończyło i mogliśmy iść. Wakacje czas zacząć!
  - Sky. - usłyszałam niepewny głos Cass, gdy szłyśmy w stronę ulicy.
   Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, ale ona patrzyła w jakiś punkt przed siebie. Podążyłam za jej wzrokiem, zauważając dwóch chłopaków stojących niedaleko czarnego samochodu.
  - Mam zwidy czy tam właśnie stoją 2/5 One Direction? - spytała.
  Pokiwałam lekko głową i odpowiedziałam: - Tak, to chyba oni.
  Mieli na twarzach wielkie okulary przeciwsłoneczne, zasłaniające połowę ich twarz, a na głowie czapki z daszkiem, zakrywające charakterystyczne włosy. Jeden z chłopaków miał bluzkę z długim rękawem, zapewne po to by ukryć tatuaże, po których można by go było od razu rozpoznać.
  - O Mój Boże, użyli swoich kontaktów, by znaleźć naszą szkołę? - spytała z przejęciem Cass, a ja spojrzałam na nią z rozbawieniem.
  - Mówiłam Lou, gdzie się uczymy.
  Przypomniałam też sobie teraz, że wcześniej w SMS-ie pytał mnie o której skończy się apel. Podeszłyśmy do nich, widziałam jak parę osób patrzyło w ich stronę podejrzliwie, ale wydawało się, że oni się tym nie przejmowali.
  - Hej Lou, hej Niall - powiedziałam cicho, uśmiechając się w ich stronę.
  Blondyn obdarzył nas obie uśmiechem, za to Lou przyłożył palec wskazujący do swoich okularów, by obniżyć je nieco i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami.
  - Ej! Nie masz obcasów.
  - Nie mówiłam, że je założę. - uśmiechnęłam się z rozbawieniem, a on szybko poprawił okulary, widząc grupkę dziewczyn przechodzących niedaleko.
  - Pewnie po prostu nie umiesz chodzić - powiedział zaczepnie, a ja już miałam mu odpowiedzieć, gdy dało się słyszeć głos Nialla.
  - Woow, Cass... - spojrzałam na blondyna, który właśnie ogarniał wzrokiem sylwetkę mojej przyjaciółki. - Wyglądasz świetnie.
  Zagryzłam wargę, słysząc to. Zrobiło mi się trochę przykro, mimo tego, że nie powinno było. To prawda, że wyglądała świetnie, a ja wyglądałam po prostu przeciętnie.
  - Ooch, dziękuję Nialler! - uśmiechnęła się do niego uroczo.
  - Ty też, Sky - powiedział szybko Niall, po tym jak zobaczył moją minę. Ugh, ten wymuszony komplement sprawił, że poczułam się jeszcze gorzej.
  - Jasne - mruknęłam i odwróciłam się do nich tyłem, by pomachać do paru koleżanek.
  - Myślę, że Niallowi najbardziej podoba się to jak wygląda Twój tyłek. - usłyszałam po chwili za sobą zadziorny głos Louisa.
  Obejrzałam się na nich i zobaczyłam jak Lou spoglądał z rozbawieniem na Irlandczyka, który zarumienił się i zaczął intensywnie przyglądać się swoim butom. Czy on właśnie...? Och.
  - Ale i tak mam lepszy tyłek od Ciebie - powiedział Louis, a Cass zaśmiała się cicho.
  - Nie mogę się z tym zgodzić - mruknął Niall, unosząc głowę, a na moją twarz mimowolnie wypłynął szeroki uśmiech.
  - Co tu robicie? - spytałam, nie komentując tego co się przed chwilą stało.
  - Chciałem zobaczyć jak wywracasz się w tych cholernych obcasach! - zawołał z niezadowoleniem Tomlinson.
  - Nudziło nam się - dodał Niall.
  No tak, zrobili sobie wolne od występów, wywiadów i całego tego zamieszania. Pewnie teraz nie wiedzieli co ze sobą zrobić.
  - Ugh, to może podwieziecie nas do domu? Nogi mi już odpadają - odezwała się Cass, wskazując swoje wysokie buty.
  Chłopcy pokiwali głowami i usadowiliśmy się wygodnie w samochodzie. Lou za kierownicą, Niall obok, a my z tyłu.
  - Tak w ogóle Tomlinson, to świetnie chodzę w obcasach!

*

  Siedziałam właśnie w małym barze zwanym "Amsterdam", było tu właściwie dość przytulnie. W tle grała cicho muzyka, tak by nie przeszkadzać ludziom w rozmowach, ale jednak by dało się słyszeć słowa piosenek. Prawie każdy stolik był już zajęty przez grupki znajomych i rozglądając się dookoła, mogłam stwierdzić, że to miejsce lubili młodzi ludzie.
  - Proszę.
  Cass postawiła przede mną kufel piwa. Nasze wyjście na jedno piwo zmieniło się w... cztery? pięć? Cholera, nie wiem.
  - Jak dobrze mieć przyjaciółkę z dowodem. - uśmiechnęłam się do niej szeroko i zaraz pociągnęłam sporego łyka ze szklanki.
  - Taak, mówisz mi to chyba 5 raz. - wywróciła oczami, ale na jej ustach błąkał się lekki uśmiech, gdy odsunęła kufel od swojej twarzy.
  - O czym mówiłyśmy wcześniej? - zmarszczyłam nieznacznie brwi, podpierając brodę na dłoni.
  - Pytałaś czy pojedziemy gdzieś na wakacjach - mruknęła Cass, spoglądając na mnie podejrzliwie. - Chyba się już trochę upiłaś, co?
  - Nie! - krzyknęłam. Szybko, za szybko. Zaśmiałam się cicho. - Może trochę.
  - Ok, więc nie wydaje mi się, żebym mogła gdzieś pojechać. Muszę pomagać rodzicom w domu, moja mama nie może zbytnio tego robić po operacji.
  Zamrugałam parę razy, patrząc na nią. Cholera, wyleciało mi z głowy, że jej mama miała operację. Jak bardzo słabą przyjaciółką jestem?
  - O Boże, przepraszam - wybełkotałam.
  Cass machnęła tylko ręką w moją stronę, najwidoczniej się tym nie przejmując. - Nie chcę o tym rozmawiać. - uniosła piwo i uśmiechnęła się lekko. - Za wakacje?
  - Za wakacje! - zawołałam z radością, lekko stukając swoją szklanką o jej i wypiłyśmy sporo napoju.
  - Więc... um... - zagryzła wargę, spoglądając na mnie niepewnie, a ja uniosłam pytająco brew, czekając aż dokończy.
  - Jak myślisz co Harry sądzi o mnie?
  O Boże, znowu to. Miałam powoli już dość jej ciągłego gadania o tym chłopaku. Przez całe 2 tygodnie, wciąż o nim mówiła. O tym jak się pocałowali słyszałam już chyba z 10 razy, a jej zapewnienia, że się nie odezwał, bo pewnie jest zmęczony, powtarzała jeszcze częściej.
  - Ok, szczerze? - westchnęłam cicho.
  Pokiwała głową, a ja już miałam powiedzieć: "Myślę, że ma Cię w dupie, pocałowaliście się raz, tylko dlatego, że był najebany w cholerę, a teraz może nawet o tym nie pamięta". W ostatniej chwili jednak powstrzymałam się i powiedziałam:
  - Myślę, że... nie zna Cię za dobrze. Pocałowaliście się, ale uhm musiałby Cię poznać, żeby mogło z tego coś być. - biorąc pod uwagę to, że Cass miała obsesję na jego punkcie, obawiałam się, że nawet te słowa ją urażą.
  Spojrzałam na nią niepewnie, nie odzywała się chwilę, ale po chwili pokiwała nieznacznie głową.
  - Tak, masz rację. Szkoda tylko, że nie daje mi szansy na to, by go poznać. No wiesz, obiecał, że odezwie się pierwszy, nie zrobił tego, gdy byłam u nich w domu, nawet nie wyszedł ze swojego pokoju. - westchnęła cicho, ale po chwili uśmiechnęła się do mnie. - Ale poradzę sobie z tym, jeszcze mnie pokocha.
  Zaśmiałam się, słysząc jej słowa, a ona udając obrażoną krzyknęła:
  - Nie śmiej się! To prawda!
  Śmiałyśmy się chwilę, przypominając sobie jakieś stare historie, póki ze smutkiem nie zauważyłyśmy, że...
 - Skończyło się! - zawyłam, unosząc pustą szklankę.
 - Ok, bierzemy jeszcze po jednym?
  Pokiwałam głową z zadowoleniem, dzisiaj naprawdę miałam ochotę się napić. Może jednak lepszym słowem byłoby upić, bo już kręciło mi się w głowie. Czekając na powrót mojej przyjaciółki, nuciłam pod nosem piosenkę, lecącą akurat w radiu. Skończyła się zaraz i dało się się słyszeć kolejną. Cass pojawiła się z powrotem, stawiając szklanki na stole.
  - Słyszysz co leci? - zawołałam z rozbawieniem.
  - Rzeczywiście! One Direction! - uśmiechnęła się do mnie szeroko i stuknęłyśmy się kolejny raz kuflami.
  - To... co robią jutro chłopcy?
  - Lou jedzie do Eleanor, reszta nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Może umówimy się z nimi?
  Miałam całkiem dobry kontakt z całym zespołem. Zdziwiło mnie to właściwie, że tak łatwo się z nimi zakolegowałam. No może nie do końca z wszystkimi, Harry'ego trzymałam na dystans, nie będąc pewną jak powinnam się zachować w związku z tym jak olał moją przyjaciółkę. Mimo tego musiałam przyznać, że był naprawdę sympatyczny i ciężko było go nie lubić.
  - Jasne, tak, yhym. - Cass pokiwała entuzjastycznie głową.
  Tak myślałam, że tylko czekała na to, aż ją o to spytam. Przy naszym stole zapadła na chwilę cisza, gdy obie piłyśmy z naszych kufli, właśnie wtedy dotarły do nas głosy ze stołu obok. Nie usłyszałam dokładnie, ale na pewno ktoś powiedział "One Direction". Ich piosenka wciąż leciała, więc nie było to dziwne, że ktoś o nich wspomniał. Ciekawość jednak wzięła górę i spojrzałam w tamtą stronę, skupiając się bardziej na ich głosach.
  - Nienawidzę tych pedałów.
  Zagotowało się we mnie, a jeszcze większa złość ogarnęła mnie, gdy rozpoznałam ich twarze. Byli to moi koledzy ze szkoły, a chłopak, który powiedział te słowa, był moim eks. I był totalnym dupkiem. Jak to możliwe, że w ogóle z nim byłam? Miałam problem ze znalezieniem odpowiedzi na to pytanie.
  - Zamknij się - warknęłam na tyle głośno, by mnie usłyszeli, widziałam kątem oka jak Cass spojrzała na mnie zaskoczona. Czułam jak złość i alkohol buzowały w moich żyłach.
  Obrócili głowy w moją stronę i ich najpierw wkurzone miny zmieniły się na kpiące uśmiechy, gdy zauważyli, że to ja.
  - Och, cześć skarbie - mruknął Chris w moją stronę, przesuwając dłonią przez swoje blond włosy. - Co mówiłaś?
  - Po pierwsze, nie mów tak do mnie. Po drugie, powiedziałam, żebyś się zamknął. - pewność siebie promieniowała od niego na kilometr, jak gdyby był pewny, że może mnie okręcić wokół swojego palca jak kiedyś.
  - A co jesteś ich fanką? - uniósł pytająco brew, a jego kumple śmiali się cicho, czekając co stanie się dalej.
  - Tak, jestem - odpowiedziałam spokojnie. - I nie podoba mi się, gdy ktoś ocenia kogoś, mimo tego, że go nie zna. - wzięłam łyka piwa, a po chwili dodałam: - Tymbardziej, że sam jest tylko bezwartościowym śmieciem, chcącym się dowartościować, obrażając innych.
  Obdarzyłam ich wymuszonym uśmiechem, widziałam jak jego koledzy otwierają szeroko usta ze zdziwienia, a twarz Chrisa przybrała czerwony odcień.
  - Idziemy? - mruknęłam do Cass, wstając.
  Blondynka wstała od stołu, widać było, że chciała jak najszybciej stamtąd wyjść. Miałam już odejść, gdy poczułam silny uścisk na mojej ręce. Prawie jak za dawnych czasów, co Chris?
  - Nie pozwolę Ci tak do mnie mówić, kotku. - szarpnął mnie w swoją stronę, przez co zachwiałam się lekko.
  - A ja nie pozwolę Ci mówić do mnie per kotku, fiucie. - uderzyłam go z łokcia w klatę, tak że jego uścisk poluzował się na mojej ręce. Wzięłam kufel z ich stołu i wylałam jego zawartość na głowę blondyna.
  Podeszłam do wciąż zszokowanej Cass, która stała niedaleko mnie i chwyciłam ją za nadgarstek.
  - Pożałujesz tego. - usłyszałam głos za sobą. - Zobaczysz, jeszcze będziesz jęczeć moje imię, gdy będę Cię pierdolił. - słyszałam jak jego kumple zawyli radośnie.
  Odwróciłam głowę w jego stronę i uniosłam brew: - Szczerze wątpię, biorąc pod uwagę to jak małego masz kutasa. - tym razem jego koledzy śmiali się, ale z niego. Chris spuścił w dół głowę zażenowany. Czyżbym uderzyła w jego słaby punkt?
  Ciągnąc za sobą Cass, wyszłam na zewnątrz. Przymknęłam oczy i odetchnęłam świeżym powietrzem, próbując się uspokoić. Szumiało mi w głowie od alkoholu i wszystkiego co wydarzyło się parę minut temu.
  - Wow... - usłyszałam moją przyjaciółkę, uniosłam wzrok na nią, widząc jej podekscytowaną twarz. - Wow, to było wow. Jesteś wielka, Sky.
  Uśmiechnęłam się do niej nieznacznie. Właściwie byłam z siebie dosyć dumna, nie dałam mu się stłamsić. Przez cały nasz związek miał nade mną władzę, ale dzisiaj role się odwróciły. Należało mu się, za wszystko co mi zrobił, za to, że ich obraził. Nikomu nie pozwolę mówić tak o tych chłopakach, nie zasługują na to i... za dużo dla mnie znaczą.

czwartek, 28 listopada 2013

5.

  - Nie idź tam, głupku!
   Zachichotałam, słysząc jak moja mama przeżywa film. Oglądałyśmy jakiś kryminał i główny bohater właśnie sam pchał się w ręce śmierci. Te filmy były coraz głupsze, prawda? Zajadałyśmy się popcornem, siedząc na naszej wielkiej, miękkiej kanapie. Lubiłam takie wieczory, gdy mogłam zostać sama z mamą.
  - O nie! - pisnęłam, gdy sztuczna krew bryzgnęła w ekran. Zasłoniłam oko, spoglądając zza palców. Tak, jedno oko. Na drugim właśnie znajdował się wielki opatrunek. Przeliczyłam się co do obrażeń zadanych przez tę cholerną szczoteczkę do tuszu. Takim właśnie sposobem chodziłam z bandażem na twarzy już trzeci dzień. W szkole mieli ze mnie niezły ubaw. Zresztą nie tylko tam. Mój brat dokuczał mi na każdym kroku z tego powodu, a Lou śmiał się chyba z 5 minut, gdy mu o tym powiedziałam. Co do Louisa, to od dnia urodzin Cass, utrzymywałam z nim kontakt. Wymienialiśmy się SMS-ami, a czasem rozmawialiśmy przez telefon. Nie spotkałam się jednak z nim ani z resztą zespołu. Nie byłam pewna czy mogłam to zaproponować.
  - Te cyklop, telefon Ci ciągle dzwoni - mruknął Seth, który właśnie stanął we framudze drzwi i rzucił w moją stronę komórkę. Złapałam ją szybko i zmierzyłam groźnym spojrzeniem. Ucieszyłam się, widząc imię na wyświetlaczu.
  - Zaraz wrócę, mam nadzieję, że do tego czasu wszyscy jeszcze nie zginą. - wstałam z kanapy, kierując się ku wyjściu z salonu.
  - Wątpię. - usłyszałam jeszcze głos mojej mamy, na co uśmiechnęłam się z rozbawieniem. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i poszłam do kuchni, gdzie usiadłam na blacie.
  - Hej! Cieszę się, że dzwonisz.
  - Ugh, nawet nie wiesz co ja tu przeżywam. - usłyszałam ponury głos po drugiej stronie. Zaśmiałam się cicho i powiedziałam:
  - Na pewno nie jest tak źle, Aiden.
  - Nie? A wiesz co teraz robię? Przeglądam katalog ze zdjęciami kwiatów. Rozumiesz to? Mam wybrać najładniejsze zestawienie... Boże, przecież to wszystko wygląda tak samo.
  - Sam tego chciałeś. - uśmiechnęłam się pod nosem. Aiden był z Anabelle już parę lat i w końcu zdecydowali się na ślub. Dziewczyna od razu rzuciła się w wir przygotowań, zmuszając swojego narzeczonego do pomocy. Jak widać, bardzo mu się to podoba.
  - Tak. - dało się słyszeć jak westchnął przeciągle. - Oczywiście, że tak. Co u Ciebie? Gdy ostatnim razem byłem z chłopakami, to obiło mi się o uszy coś ciekawego...
  - Co? - zaczęłam machać nogami, oczekując na odpowiedź.
  - Że SMS-ujesz z Louisem.
  - Yhm, to prawda. - zarumieniłam się nieznacznie, podejrzewając co mój kuzyn sobie pomyślał.
  - Sky, on ma dziewczynę i z tego co wiem to bardzo ją kocha...
  - Wiem! To tylko kolega, Aiden. Już nie można mieć kolegi? - spytałam chłodniejszym głosem.
  - No mam nadzieję, że mówisz prawdę. - przewróciłam oczami na jego słowa.
  - Słuchaj, tak się zastanawiałam. Czy to niedziwne? Zaprosili nas wtedy na imprezę, teraz Lou utrzymuje ze mną kontakt? - właściwie często nachodziły mnie rozmyślania na ten temat, przecież to było takie nierealne.
  - Hmm... - wyobrażałam już sobie jak Aiden marszczy brwi w skupieniu. - Chłopcy ufają mi, a ja zapoznałem ich z Wami, myślę, że automatycznie zaufali też trochę Wam. No i jesteście sympatyczne, nie byłyście zbyt nachalne w stosunku do nich.
   Uśmiechnęłam się pod nosem i spytałam słodko:
  - Naprawdę uważasz, że jestem sympatyczna?
  - Nie, nienawidzę Cię - mruknął z przekąsem, usłyszałam jeszcze jakiś szum.   - Cholera, Ana wraca, muszę kończyć.
  - Powiedz jej, że jutro podrzucę ten przepis na ciasto, który chciała! - zawołałam szybko.
  - Dobra, powiem. Hej.
  - Hej - odpowiedziałam, choć on zdążył się już wcześniej rozłączyć.
  Zastanawiałam się nad tym co powiedział. To właściwie miało sens, chłopcy ufali swojemu ochroniarzowi, że nie przyprowadziłby do nich jakichś wariatek. No i musiałyśmy wywrzeć na nich pozytywne wrażenie, bo ponoć nie zabierali ze sobą fanek na imprezy. Zeskoczyłam z blatu, schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do salonu.
  - No nie! - jęknęłam, widząc na ekranie napisy końcowe. - Jak się skończyło? - zwróciłam się do mojej mamy, która właśnie sięgała po pilota.
  - Daj spokój, wszyscy zginęli.

*

  To było naprawdę ciepłe popołudnie, na dodatek piątek. Gdy normalni ludzie zapewne szli na jakąś imprezę, ja kierowałam swe kroki do mieszkania mojego kuzyna. Całe szczęście mieszkał dość blisko. Wiedząc, że nie powinnam wpaść na nikogo znajomego, ubrałam dresowe spodnie i luźną koszulkę z jakimiś głupimi napisami. W końcu dla kogo miałam się stroić? Dla Aidena, dla Any? Bez przesady. Wbiegłam po schodach i zapukałam zaraz w drzwi z numerem 6. Weszłam po chwili do środka, rozglądając się po przedpokoju.
  - To ja! - zawołałam, zrzucając z nóg adidasy.
  - Jestem w salonie - odpowiedział mi głos Anabelle.
   Poszłam więc do wspomnianego pokoju. Blondynka siedziała pochylona nad stolikiem z wyraźnym skupieniem na twarzy, a wokół niej walało się pełno katalogów i papierów. Zmarszczyłam nieznacznie brwi, nie będąc pewną czy chce się do tego zbliżać.
  - Sky, świetnie, że jesteś. Pomożesz mi, bo na Aidena nie mam co liczyć.
   Wiedziałam, cholera, wiedziałam, że tak będzie. Podeszłam niechętnie do niej i opadłam na bordową kanapę. Cały pokój był utrzymany w tonacji bordo i beżu, wszystko tutaj wyglądało, jakby miało ustalone swoje specjalne miejsce. I na pewno tak było, znając Anę.
  - Co tam masz? - spytałam, spoglądając na zdjęcia. Kwiaty. Boże to wczoraj tego nie wybrali?
  - Które lepsze? - pokazała mi dwie fotografie, spoglądałam to na jedną, to na drugą. Czułam, że przyglądała mi się chwile, a raczej wielkiemu bandażowi na mojej twarzy, ale nic nie powiedziała.
  - Chyba ta. - popukałam palcem w papier.
  - Naprawdę? - uniosła ze zdziwieniem brwi, wpatrując się intensywnie w zdjęcia.
  - Tutaj masz ten przepis od mamy - mruknęłam, chcąc zmienić temat i podałam jej wygniecioną kartkę. Uśmiechnęła się z wdzięcznością i pokiwała kilka razy głową, czytając słowa nakreślone przez moją rodzicielkę.
  - Gdzie Aiden? - spytałam.
  - Ugh, szykuje się. Zaraz musi wyjść, a ja oczywiście muszę szykować się tym wszystkim - machnęła rękami z podenerwowaniem - sama.
  - Ana - zaczęłam spokojnym głosem, widząc po dziewczynie, że jest po prostu podenerwowana zbliżającym się ślubem. - Jestem przekonana, że wszystko będzie idealnie.
  - Dziękuję. - uśmiechnęła się lekko i ścisnęła na chwilę moją dłoń.
   Uf, chwilowo kryzys zażegnany. Blondynka wróciła do przeglądania katalogów, a ja wstałam z miejsca. Podeszłam do okna i oparłam się łokciami o parapet. Wpatrywałam się chwilę w ludzi, idących chodnikiem, wszyscy wyglądali, jakby się gdzieś śpieszyli. Nagle po pokoju rozległ się głośny dźwięk dzwonka.
  - To Aidena... - usłyszałam pomruk Any.
   Odwróciłam się z powrotem w jej stronę, machnęła ręką w stronę komody.
  - Możesz mi podać?
   Podeszłam we wskazanym kierunku i uśmiechnęłam się wesoło, widząc, że dzwoni "Daddy".
  - To wujek! Odbiorę. - wzięłam telefon do ręki i odebrałam połączenie. - Cześć, wujku!
  - Eee... nie wiem kto mówi, ale bardzo mało prawdopodobne, że jestem Twoim wujkiem - odpowiedział mi głos, który zdecydowanie nie należał do mojej rodziny.
  - Kto mówi? - spytałam ze zdziwieniem.
  - Liam, a z kim rozmawiam?
   O mój Boże. Zaczerwieniłam się, a Ana przyglądała mi się ze zdziwieniem, nie wiedząc co się dzieje.
  - Ym, tu Sky, kuzynka Aidena. Coś przekazać?
  - Och cześć Sky! - dało się zauważyć, że mówił nagle milej. - Nie rozpoznałem Twojego głosu. Co u Ciebie?
  - Nic ciekawego. Przed chwilą zrobiłam z siebie idiotkę, biorąc Liama Payne'a za mojego wujka. - wzruszyłam ramionami, choć nie mógł tego dostrzec. Ana wytrzeszczyła na mnie oczy, a po chwili zaczęła się śmiać.
  - Hm, a jak ma mnie zapisanego? - słyszałam, że Liam był rozbawiony.
  - Daddy. - po drugiej stronie słuchawki dało się słyszeć głośny śmiech.
  - W takim razie pomyłka całkowicie wybaczalna.
   Do pokoju wszedł Aiden i gdy zorientował się, że rozmawiam przez jego telefon, nie wyglądał na zadowolonego. Podszedł do mnie, wyciągnął rekę i mruknął:
  - Oddawaj.
  - Daję Ci Aidena, chyba się za Tobą stęsknił.
  - Liam? - usłyszałam jeszcze, zanim Aiden wyszedł z pokoju. Ana wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia, a ja stałam przez chwilę, zastanawiając się czy już sobie pójść. Właściwie nie miałam co tu robić.
  - Ana, będę już szła. Ale jak będziecie testować torty to chętnie pomogę - powiedziałam z wesołym uśmiechem, podchodząc do drzwi.
  - Haha, dobra, możesz być pewna, że po Ciebie zadzwonię. - uniosła wzrok na mnie, uśmiechając się z rozbawieniem. Wyszłam do przedpokoju, gdzie ubrałam adidasy i już miałam wychodzić, gdy usłyszałam:
  - Sky, czekaj.
   Aiden założył szybko buty i wziął do ręki kluczyki od samochodu. Wyszliśmy razem z mieszkania i schodziliśmy wolno po schodach.
  - Chcesz ze mną jechać do chłopaków?
  - Co? - prawie się wywróciłam, tak mnie to zaskoczyło. - Jak to?
  - Liam to zaproponował. - mój kuzyn wzruszył ramionami, otwierając drzwi od klatki. Wyszliśmy na zewnątrz, zrobiło się już trochę chłodniej.
  - Jasne, ok. Mogę zabrać Cass? - spojrzałam na niego z nadzieją.
  - Sky, nie mam na to czasu...
  - Och, ok.
   Wsiedliśmy do jego auta, a ja zastanawiałam się co zrobić. Moja przyjaciółka będzie zła, że spotkałam się z chłopakami i jej nie zabrałam. Ale przecież chciałam, to nie moja wina, że Aiden musiał się śpieszyć. Ok, pojadę tam, a później opowiem jej wszystko o zachowaniu Harry'ego. Dalej do niej nie zadzwonił. Cass cały czas mówiła, że pewnie nie miał czasu i że wcale jej to nie dziwi. Aha, na pewno. Przyglądałam się widokom za oknem. Minęliśmy właśnie moją ulubioną pizzerię, skręciliśmy w lewo i nagle samochód się zatrzymał. CO? Oni naprawdę tu mieszkali? Przecież przechodziłam tędy tyle razy! Wysiadłam z auta i wzięłam głęboki oddech. Przed bramą domu było parę dziewczyn, mających nadzieję, że któryś z chłopaków wyjdzie. Aiden złapał mnie pod ramię, prowadząc obok siebie. Zachichotałam pod nosem, zauważając, że zachowywał się w stosunku do mnie jak ochroniarz. Fanki zespołu patrzyły na mnie podejrzliwie, szepcząc coś między sobą.
  - Chłopcy już dzisiaj nigdzie nie wyjdą - zwrócił się do nich Aiden, po czym wolną ręką wpisał jakiś kod, a my mogliśmy przejść przez bramkę. Stanęłam na chodniku, czekając, aż mój kuzyn namówi dziewczyny, że nie było sensu, żeby tam dalej stały. Przyglądałam się uważnie budynkowi przede mną. Dom był ogromny, wyglądał jakby mógł pomieścić w sobie kilka mieszkań. Mimo dużych rozmiarów, budowla właściwie nie zwracała na siebie uwagi. Ściany były pomalowane na biało, jak wszystkich domów wokół. Nie wyróżniał się na tle innych i chyba właśnie o to chodziło. Poczułam jak Aiden klepie mnie po ramieniu, dając mi znak, że możemy już iść. Przy drzwiach znów wpisał jakiś kod i weszliśmy do środka. Rozglądałam się uważnie dookoła. W środku dom już nie wyglądał tak zwyczajnie jak z zewnątrz. Choć w przedpokoju nie było dużo mebli to od razu rzucało się w oczy jak luksusowe są to rzeczy. Zrzuciłam adidasy ze stóp i ustawiłam je równo pod ścianą. Przechodząc koło wielkiego lustra w złotej ramie, ujrzałam swoje odbicie. Cholera, jak ja wyglądam... Ściągnęłam szybkim ruchem gumkę z moich włosów, co dało choć trochę lepszy efekt. Z drzwi z lewej strony dało się słyszeć głośne głosy i tam właśnie się skierowaliśmy.
  - Oddaj. Mi. Pilota. Już!
   Zobaczyłam jak Louis biega po pokoju z pilotem w dłoni, śmiejąc się głośno, gdy Niall próbował wyrwać mu go z ręki. W końcu blondyn zdołał go dogonić i obaj upadli na ziemię, siłując się. Na ekranie telewizora widać było jakąś bajkę. Mój wzrok przeniósł się na Zayna, który siedział w fotelu i ze znudzeniem wpatrywał się w swoich przyjaciół. Wszyscy ubrani byli w dresy, wyglądające na całkiem wygodne. Rozejrzałam się szybko po pomieszczeniu, było naprawdę spore. Ściany pomalowane były na pomarańczowo, nadając radosną atmosferę pokojowi. Kanapa, dwa fotele, ogromny telewizor i parę szafek. Oczywiście wszystko wyglądające na cholernie drogie.
  - Cześć chłopaki - powiedział Aiden, a oni dopiero wtedy nas zauważyli.
Louis zrzucił Nialla z siebie, na co ten jęknął niezadowolony, gdy uderzył łokciem o podłogę. Starszy chłopak wstał szybko z radosnym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
  - Skyyyyyy! - Tomlinson rzucił się na mnie, obejmując mocno. Przez chwilę stałam zaskoczona, nie odwzajemniając gestu. Po chwili jednak moje ręce oplotły jego talię i oparłam czoło o jego ramię.
  - Cześć Tommo - odpowiedziałam wesoło.
  - Gdzie Liam? - usłyszałam głos mojego kuzyna za moimi plecami.
  - Na górze - odpowiedział mu Zayn i Aiden wyszedł z pokoju.
   Odsunęłam się od Lou i moje spojrzenie padło na stojącego obok Nialla. Był lekko zarumieniony, nie byłam pewna czy od wygłupów z Loisem czy może przez to, że zastałam ich w takiej sytuacji.
  - Hej chłopaki. - posłałam uśmiech w stronę blondyna i przeniosłam spojrzenie na Zayna, nie przestając się uśmiechać. Mulat mruknął pod nosem w odpowiedzi i kiwnął głową.
  - Cześć Sky. Co tu robisz? - Niall zwrócił się do mnie i wróciłam do niego wzrokiem.
  - Um...
  Liam nic im nie powiedział?
  - Przyszła do mnie, to chyba oczywiste? - Louis objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę kanapy.
  - Dokładnie, nie widzę innej opcji - mruknęłam, śmiejąc się lekko.
   Nagle do pokoju wpadł Harry w samych bokserkach i zmarszczył nieznacznie brwi, dostrzegając mnie.
  - Styles, litości, ubierz się! - warknął Zayn
  - Nie mówiliście, że mamy gościa? - bardziej spytał niż powiedział Harry, nie krępując się w ogóle, że jest prawie goły.
   Odwróciłam szybko wzrok, czując się skrępowana i mogłam się założyć, że moje policzki stały się właśnie niesamowicie czerwone.
  - No dobra, dobra...
   Harry wyszedł z pokoju. Louis przyglądał mi się z rozbawieniem wypisanym na twarzy.
  - Nic nie mów... - zaczęłam, ale on już wybuchł śmiechem. Zayn i Niall wpatrywali się w nas ze zdziwieniem, nie mając pojęcia o co chodzi.
  - Wyglądasz... - zaczął Lou, nie mogąc mówić przez ataki śmiechu. Posłałam mu groźne spojrzenie, a on zakończył, mówiąc: - uroczo. - zagryzł wargę, by nie zacząć śmiać się od nowa.
   - Właśnie co Ci się stało? - usłyszałam rozbawiony głos Niall i zobaczyłam jak on i Malik przyglądają się mi. Na pewno chcieli zadać to pytanie od początku, sami zresztą wyglądali jakby ledwo powstrzymywali się od śmiechu.
  - Uch... Wypadek przy malowaniu.
   Teraz cała trójka śmiała się głośno, gdy do pomieszczenia wszedł ubrany już Harry.
  - Z czego się śmiejecie?
  - Spójrz na nią - mruknął Zayn i wzrok Stylesa spoczął na mnie. Uśmiechnął się z rozbawieniem, dostrzegając wielki opatrunek na mojej twarzy. Ok, czuję się jak pośmiewisko. 
   Czekałam cierpliwie, aż przestaną się śmiać i wtedy zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Nie mogłam uwierzyć jak łatwo mi się z nimi rozmawiało. Siedziałam na kanapie pomiędzy Louisem a Harrym, śmiejąc się głośno z opowiadanej przez Nialla historii, gdy do pokoju wszedł Aiden i Liam.
  - Ok Sky, będziemy się zbierać.
  - Och, w porządku - powiedziałam cicho, chcąc podnieść się z kanapy, gdy ręka Louisa zatrzymała mnie na miejscu.
  - Zostań. Zostańcie.
  - Jeśli nie potrzebujecie nic, to naprawdę muszę iść. Przygotowania do ślubu, rozumiecie - westchnął mój kuzyn.
  - Ok, ale Sky niech zostanie. - usłyszałam po raz pierwszy Liama, odkąd tu przyszłam. Spojrzenia wszystkich skierowały się na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź. Chyba oczywiste było co odpowiem?
  - Chętnie. - posłałam uśmiech chłopakom, za to Aiden spojrzał na mnie z niezadowoleniem.
  - Jak wrócisz?
  - Metrem - mruknęłam w odpowiedzi.
  - Odwieziemy ją - odezwał się Niall. Nie skomentowałam tego, nie chcąc się teraz o to sprzeczać. Tak czy siak, pojadę metrem.
   Aiden w końcu wyszedł, a ja czułam jak uśmiech cały czas ciśnie mi się na usta. Ten wieczór zapowiadał się naprawdę nudno, a jednak wylądowałam w domu chłopaków z One Direction.
  - Mam pomysł - zawołał nagle Horan. - Zagrajmy w twistera.
   Spoglądałam na niego z rozbawieniem, nigdy nie wpadłabym na to, by tak spędzić czas. Jasne, grałam kiedyś w tę grę, ale to było dobrych parę lat temu. Chłopcy ucieszyli się na ten pomysł, oprócz Zayna, który skrzywił się nieznacznie.
  - Taak, gdzieś tutaj... - zaczął Harry, zrywając się z miejsca i podbiegł do szuflady. - powinno być.
   Po chwili z satysfakcją pokazał pudełko. Postanowiliśmy, że zagramy po 3 osoby. Najpierw Harry, Lou i Liam, później Zayn, Niall i ja. Nasza drużyna usadowiła się na kanapie i obserwowała z rozbawieniem jak Harry próbuje przełożyć rękę nad Liamem, by dosięgnąć żółtego pola. Styles szczęśliwie dla niego, miał długie kończyny i udało mu się to.
  - Ok, Lou, ręka na czerwony - powiedział Niall, po tym jak zakręcił strzałką.
Louis nachylił się w stronę Harry'ego, gdzie chciał sięgnąć miejsca na macie. Styles obrócił nagle głowę przez co zderzyli się i starszy chłopak upadł, zaś drugi podniósł rękę, by rozmasować czoło.
  - Liam wygrywa! - krzyknął Zayn.
  - Co, jak to! - zawołał oburzony Harry, gdy Liam zaczął podskakiwać z radości, zaś Lou śmiał się, siedząc na podłodze.
  - Zabrałeś rękę z maty, sieroto - mruknęłam z rozbawieniem.
  - Nasza kolej! - Niall wydawał się aż za bardzo podekscytowany, przez co śmiałam się razem z Zaynem, idąc za blondynem w stronę planszy.
  Ustawiliśmy się, czekając na to, aż ktoś z nich zakręci. Lou wziął tarczę do ręki i z bardzo skupionym wyrazem twarzy szturchnął strzałkę. Gra się rozpoczęła, Niall odpadł dość szybko z czego był bardzo niezadowolony. Chciało mi się strasznie śmiać, to on wymyślił, by w to grać, to on był tym najbardziej podekscytowany i przegrał pierwszy. Blondyn siedział dalej na ziemi koło nas z założonymi na pierś rękami, obserwując grę. Zayn i ja nie poddawaliśmy się, choć widziałam, że Malik był już trochę zmęczony.
  - Zayn, noga na niebieski - powiedział Lou.
   Mulat przełożył nogę nad moimi, wisząc teraz nade mną. Nagle poślizgnął się, przez co upadł na mnie, przygwożdżając mnie do podłogi. Leżałam na brzuchu, słysząc głośne wybuchy śmiechu wokół, sama zaczęłam się śmiać. Zayn jednak ciągle leżał na mnie, czułam jego tors przyciśnięty do moich pleców.
  - Złaź!
  - Dlaczego? Baaardzo wygodnie mi na Tobie, wiesz kotku? - otworzyłam szeroko oczy, słysząc jego słowa wypowiedziane do mojego ucha. Reszta raczej tego nie słyszała, może Niall siedzący obok nas.
  - Jesteś idiotą, Zayn. Zejdź ze mnie, nie jesteś taki lekki.
   Malik jednak nie przejmował się moimi słowami, doskonale się bawiąc. Moje rozdrażnienie sprawiało, że śmiał się wesoło. Niall popchnął go stopą, tak, że ten stoczył się w bok. Odetchnęłam głęboko, nie czując już ciężaru na moich barkach. Dosłownie.
  - Dzięki Niall. - posłałam w jego stronę uśmiech, podnosząc się z ziemi. Spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku. 23:14. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tyle czasu już minęło, tak dobrze się bawiłam w towarzystwie tych chłopaków.
  - Powinnam się już zbierać.
  - Na pewno? - Lou zrobił smutną minę, spoglądając na mnie.
  - Na pewno, Tommo.
  - To przynajmniej pozwól mi się odwieźć! - chłopak wstał z kanapy, pochodząc do mnie.
  - Pojadę metrem, naprawdę, nie musisz...
  - Sky, odwiozę Cię do domu - powiedział Tomlinson głosem nieznoszącym sprzeciwu.
   Pokiwałam głową, nie chcąc się z nim kłócić. Jakże bym mogła odmówić temu uroczemu chłopakowi? Pożegnałam się z wszystkimi i przed zamknięciem drzwi usłyszałam jeszcze jak Niall woła:
  - Zobaczymy się niedługo!

wtorek, 19 listopada 2013

4.

  Była niedziela, dzień po koncercie i imprezie z chłopakami. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się stało. Spędziłam najlepszy wieczór w moim życiu z chłopakami z One Direction. Szkoda tylko, że pewnie już nigdy ich nie spotkam. Włączyłam laptopa i z mocno bijącym sercem wpisałam w Google: "Louis Tomlinson twitter". Musiałam się upewnić, że sobie tego nie wymyśliłam, że to zdjęcie tam było. Chyba, że je usunął? Włączyłam link i wstrzymałam oddech. O mój Boże. Było tam. Zachichotałam, widząc co tam napisał: "Najlepsi modele w całym wszechświecie". Wow. Nie dość, że miałam zdjęcie z TYM Louisem Tomlinsonem, to na dodatek znajdowało się ono na jego Twitterze z takim podpisem. Przyglądałam się chwilę ekranowi laptopa. Nie wyszłam, aż tak źle jak wczoraj mi się wydawało. Ręka Lou spoczywała na moim ramieniu, przez co teraz uśmiechałam się szeroko. Nie mogąc się powstrzymać zaczęłam przeglądać komentarze. Większość z nich po prostu była ciekawa kim jestem, parę osób napisało, że jestem naprawdę ładna, znalazł się też komentarz o treści: "A co na to El?". Wyłączyłam to, póki nie natknęłam się na nic nieprzyjemnego, a na pewno gdybym przeczytała więcej to znalazłabym coś takiego. Nie byłam na to gotowa. Siedziałam chwilę bez ruchu, rozmyślając o wszystkim co zdarzyło się wczorajszego wieczora, a właściwie to i dzisiaj w nocy. Koncert One Direction. Stanie pod samą sceną. Zapoznanie się z chłopakami. Siedzenie z nimi w klubie. Było cudownie. Całe szczęście, gdy wróciłam do domu, moi rodzice już spali. Rano spytali tylko czy podobało mi się na koncercie co upewniło mnie w przekonaniu, że nie wiedzą o której godzinie przyszłam. Długo nie mogłam jeszcze zasnąć z przepełniających mnie emocji. Nie chodziło tylko o fakt, że spędziłam tyle czasu z One Direction. Chodziło o NIEGO, o to w jaki sposób wypowiadał moje imię. O to jak jego oczy błyszczały radośnie. O to jak jego usta układały się w ten uśmiech, najpiękniejszy jaki w życiu widziałam. I o to jakie wyzwalał we mnie uczucia. Myślami co chwilę wracałam do jego osoby, nie mogąc skupić się na czymś innym. To było dziwne, przecież ledwo go znałam. I pewnie nigdy więcej nie zobaczę osobiście jego ani tego cudownego uśmiechu. Niby mogłam poprosić Aidena, żeby załatwił mi jakoś kolejne spotkanie z nimi, ale nie chciałam się narzucać. Oni pewnie puścili już w niepamięć mnie i Cass. Właśnie Cass. Rzuciłam się do telefonu, leżał w tym samym miejscu, gdzie zostawiłam go zanim zasnęłam. 5 wiadomości i 3 nieodebrane połączenia. Wszystko od mojej przyjaciółki. Wykręciłam zaraz jej numer, odebrała po pierwszym sygnale.
 - Nosiłabyś telefon przy dupie. Próbuję się z Tobą skontaktować od godziny - syknęła do telefonu.
 - Przepraszam, całkiem o nim zapomniałam. - usadowiłam się wygodnie w fotelu, odchylając na oparciu.
 - Najchętniej od razu bym się z Tobą spotkała, ale moi rodzice są trochę źli za wczoraj - powiedziała już spokojniej. - A mam Ci tyle do opowiedzenia! Nie zgadniesz nigdy co się stało!
  Całowała się z Harrym? Zgadłam? Dostanę nagrodę?
 - No mów. - przytrzymałam telefon ramieniem, a w dłonie wzięłam książkę z biurka, kartkując ją.
 - O nie, chcę Ci to powiedzieć na żywo. Przez telefon to nie to samo. - doskonale słyszałam podekscytowanie w jej głosie.
 - Ok, w takim razie jutro - mruknęłam, zmarszczyłam nieznacznie brwi, zdając sobie sprawę z tego, że trzymam w rękach podręcznik od historii. - Po szkole idziemy na lody, tak?
 - Jasne! Mimo tego, że już świętowałyśmy moje urodziny, to są one tak naprawdę jutro. Koniecznie musimy coś porobić i przy okazji będziemy mogły spokojnie pogadać. - szczerze wątpiłam, by miała być to spokojna rozmowa, raczej bardzo emocjonalna.
 - Było świetnie, co? - uśmiechnęłam się pod nosem i wyobraziłam sobie jak kiwa w tym momencie głową, zgadzając się ze mną.
 - Było zajebiście. Mam nadzieję, że uda się to powtórzyć.
 - Cass.. - powiedziałam wolno.
 - Sky, on dał mi swój numer. Mam numer Harry'ego Stylesa, rozumiesz? Myślę więc, że powtórka jest bardzo możliwa.
  Zamarłam na chwilę. Jeśli naprawdę dał jej swój numer to... cholera, może rzeczywiście ich jeszcze spotkamy. Przypomniałam sobie teraz, że gdy żegnałyśmy się z nimi, Cass powiedziała coś do Harrego. Chyba, że będą w kontakcie? Wszystko by się zgadzało.
 - Mam nadzieję, że do niego jeszcze nie dzwoniłaś ani nie pisałaś? - zaśmiałam się cicho.
 - Daj spokój, jasne, że nie. Odczekam trochę, kto wie może on pierwszy się odezwie. - przez krótką chwilę panowała cisza, ale nie odzywałam się, czując, że chce coś jeszcze dodać. Nie myliłam się, bo po chwili usłyszałam:
 - Obiecał, że zadzwoni.
 - Cass, to facet, może sobie obiecywać, a nic z tego nie wyniknie.
 - Ale to nie jest zwykły facet, to Harry Styles! Na pewno zadzwoni. - usłyszałam oburzenie w jej głosie i nie miałam już zamiaru się sprzeczać. Właściwie nie wiem jaki jest chłopak, może nie mam racji.
 - Ok, spotkamy się jutro, już nie mogę się doczekać, aż wszystko mi opowiesz. Muszę kończyć - mruknęłam do telefonu i pożegnałam się z przyjaciółką. Teraz musiałam wrócić do rzeczywistości, co wiązało się niestety z nauką na kartkówkę z francuskiego. Ugh, za jakie grzechy.

*

  Kolejny dzień nie zaczął się dla mnie przyjemnie, bo obudziłam się z policzkiem opartym na notatkach. Cholera. Zasnęłam, ucząc się. Ogarnęłam wzrokiem kartki, zastanawiając się czy zdążyłam wystarczająco się nauczyć. Chyba nie było, aż tak źle. Wzięłam szybki prysznic, ale nie miałam czasu na to, żeby suszyć włosy, więc nawet nie umyłam głowy. Ubrałam mundurek szkolny i łapiąc torbę, wybiegłam z domu. Nawet nie zdążyłam się ani trochę pomalować. Nie byłam dziewczyną, która miała na twarzy pełno makijażu, ale zawsze używałam chociaż cienia. Cieszyłam się, że w szkole nie ma żadnych fajnych facetów. Nie chciałabym, by jakikolwiek mnie dzisiaj zobaczył. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że po lekcjach umówiona byłam z Cass. Będę musiała ją namówić, żebyśmy poszły do jakiejś niemodnej kawiarnii, gdzie nie ma dużo osób. Wbiegłam do szkoły, lekko już spocona po przebytej drodze. Co to za lekcja teraz? Stanęłam na środku korytarza, zastanawiając się, w którą stronę się udać, gdy... Boże, przecież moje lekcje zaczynają się dopiero za godzinę. Z mojego gardła, wydobył się cichy dźwięk przypominający warknięcie. Nie opłacało mi się wracać do domu. W szkolnej łazience, związałam włosy i na całe szczęście miałam przy sobie kosmetyczkę. Wspominałam, że ten dzień zaczął się nieprzyjemnie? Malując rzęsy, łokieć ześlizgnął mi się z półeczki i włożyłam sobie końcówkę szczoteczki do oka. Zaklęłam głośno, czując ogromny ból. O matko, jak to piecze. Machałam gwałtownie rękami koło powieki, czując jak łzy spływają mi po policzku. Gdy już trochę się uspokoiłam, spojrzałam w lustro. Całe moje oko pełne było czerwonych żyłek, a powiekę miałam do połowy przymkniętą, przez co wyglądałam dość przerażająco. Nienawidzę tego dnia, nienawidzę. Poszłam do pielęgniarki szkolnej, która najpierw powiedziała, że powinnam iść od razu do okulisty. Słysząc moje namowy, zgodziła się w końcu zakropić mi oko, a ja obiecałam, że od razu po lekcjach pójdę do specjalisty. Pięć godzin później siedziałam więc na lekcji francuskiego, pisząc kartkówkę z dość ograniczonym wzrokiem. Parę osób spoglądało na mnie z rozbawieniem, ale miałam to gdzieś. Właściwie czułam, że przez cały dzień wszyscy mi się przyglądają. Mogliby sobie darować, w końcu MOJE DRUGIE OKO WIDZIAŁO DOSKONALE, więc ich spojrzenia też zauważyło. Na szczęście była to ostatnia lekcja, nie mogłam już wytrzymać z tymi ludźmi. Usłyszałam dzwonek i skrzywiłam się lekko, bo nie zdążyłam odpowiedzieć na ostatnie pytanie. Nieważne. Spakowałam rzeczy do torby i gdy uniosłam głowę nade mną stały trzy dziewczyny z moich zajęć. Nie znałam ich bardzo dobrze, mówiłyśmy sobie "cześć" i na tym nasz kontakt się kończył.
 - Tak? - spytałam uprzejmie, mając nadzieję, że nie zajmą mi zbyt długo.
 - Boże, to naprawdę Ty, prawda? - zapiszczała Emily, stojąca najbliżej mnie, a pozostałe dwie wpatrywały się we mnie z szerokimi uśmiechami.
 - Ym, no tak, to ja, nie mówcie, że przez to oko tak trudno mnie poznać. - zarzuciłam pasek od torby na ramię. Spoglądałam na nie chwilę, a one wyglądały na bardzo zdziwione i jakby przez chwilę nie rozumiały co się wokół nich dzieje. Mandy uśmiechnęła się nieśmiało i powiedziała:
 - Chodziło nam o to zdjęcie.
 - Jakie zdjęcie? - spytałam, choć właściwie już przeczuwałam odpowiedź.
 - To Ty jesteś na zdjęciu na Twitterze Louisa Tomlinsona, prawda? Przez cały dzień nas to męczyło. Ale to Ty, prawda? - patrzyły na mnie wyczekująco. Ach, no tak, to dlatego wszyscy się dziś na mnie patrzyli, wcale nie chodziło o moje oko.
 - Prawda - odparłam z przekąsem, Emily co chwilę używała tego słowa, przydałoby jej się wzbogacić słownictwo.
 - O mój Boże! - zapiszczały we trzy, a ja właściwie byłam trochę tym przerażona.
 - Wybaczcie dziewczyny, ale się śpieszę. - ominęłam je, ale one podreptały za mną.
 - Och, spotykasz się z Louisem? - uniosłam brew, słysząc to pytanie. Ależ one są głupie. Wyszłam z klasy i odwróciłam się przodem do nich.
 - Nie, nie spotykam się z nim, wiecie co pogadamy jutro w szkole, ok? - uśmiechnęłam się lekko, tak, chciałam je zbyć.
 - Przyjaźnicie się?
 - Jesteś jego dziewczyną?
 - Zapoznasz nas?
  Zasypały mnie tymi pytaniami, a ja zamrugałam ze zdziwieniem, przez co poczułam ból w oku. Można się było tego domyślić, zobaczyły zdjęcie to zaraz miały nadzieję na to, że przeze mnie uda im się do niego dotrzeć.
 - Nie, nie i nie. Chętnie bym Was zapoznała, ale wcale go nie znam. Rozmawiałam z nim może 2 minuty, to zdjęcie chyba dodał w ramach pokazania jak to są przyjaźni dla fanów. - kłamałam jak z nut, nie wyglądały na do końca przekonane moją historią. Może pomyślały, że chciałam go zachować dla siebie?
 - Wiesz, masz śliczną fryzurę - mruknęła nagle Emily, a jej koleżanki pokiwały na to energicznie głowami, przyznając jej rację. Uniosłam ze zdziwieniem brew. Czy one właśnie próbowały mi się podlizać?
 - Dzięki... - odpowiedziałam niepewnie. - muszę już lecieć, cześć.

*

  Cass spotkałam przy bramie szkoły. Blondynka wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami.
 - Co Ty masz do cholery z okiem? Wyglądasz... koszmarnie.
 - Dzięki. - skrzywiłam się i ruszyłam przed siebie. - Możemy pójść do "Fiony"? - była to mała kawiarnia, niedaleko domu mojej przyjaciółki. Nie chodziło tam zbyt wiele osób, a nie chciałam, żeby ludzie spoglądali na mnie jak na dziwadło. Cass zgodziła się i w drodze na miejsce opowiedziałam jej o moim drobnym wypadku, a później o sytuacji z dziewczynami w szkole.
 - Nie dziwię im się właściwie. Pewnie zachowałabym się podobnie - odpowiedziała ze śmiechem, wchodząc do pomieszczenia. Owionął nas przyjemny zapach ciast i innych wypieków. Tak jak przypuszczałam, tylko jeden stolik był zajęty przez jakąś parę w starszym wieku. Zajęłyśmy stolik w kącie i przejrzałyśmy menu, choć znałyśmy je na pamięć. Przychodziłyśmy tu dość często, kawiarnia była przytulna i można było tu spokojnie porozmawiać. Cass poszła złożyć zamówienie, a ja stukałam palcami o blat stolika. Mrużyłam co trochę oko, chyba jednak bez wizyty u okulisty się nie obędzie. Cassie usiadła z powrotem naprzeciwko mnie i uśmiechnęła się z podekscytowaniem.
 - No mów. - odwzajemniłam uśmiech i oparłam się łokciami o stół, układając głowę na dłoni.
 - Cholera tyle się wydarzyło... - zagryzła nieznacznie wargę, jakby zastanawiając się co dokładnie powiedzieć. - Chłopcy są świetni, tacy jak myślałam. I o mój Boże, byłam tak bardzo napita, wiesz? - zaśmiała się cicho, a ja mruknęłam, że wiem, na co ona zaczęła chichotać jeszcze bardziej.
 - Rozmawiałam trochę z każdym z nich, no może z Zaynem nie do końca... - przerwała na chwilę, gdy kelnerka przyniosła nam dwa pucharki z lodami. Podziękowałyśmy grzecznie i od razu złapałyśmy za łyżki.
 - Tak, Zayn jest z nich chyba najmniej rozmowny. - pokiwałam głową i wpakowałam sobie deser do ust. Mniam.
 - Liam jest bardzo miły, a Niall gdy siedział koło mnie, co chwilę mówił mi jakieś śmieszne uwagi do ucha. - przyglądałam się jej uważnie, wydawało mi się, że zaczyna od tych najmniej ważnych rzeczy, żeby zakończyć największą nowiną. - Louis też jest strasznie śmieszny, a Harry... - na jej usta wypłynął szeroki uśmiech.
 - Co z nim? - mruknęłam, nabierając na łyżkę lody. Zdążyłam zjeść o wiele więcej niż Cass.
 - Powiedziałam mu, że ten koncert i wejściówka VIP to był prezent urodzinowy... I jeszcze, że jest moim ulubionym, a on... - uśmiechnęła się z rozmarzeniem. - Powiedział, że musi dać mi prezent. - taaak, słyszałam to wszystko. Zamruczałam z buzią pełną zimnego smakołyku, dając jej do zrozumienia, że słucham.
 - Wyszliśmy na taras, za klubem. Nikogo tam nie było i och, całowaliśmy się. Sky, on tak cudownie całuje. Czułam się jak w niebie. Harry Styles mnie całował, to było takie namiętne i gdy przypomnę sobie jego dłonie na moim ciele... - zastygłam z łyżką w połowie drogi do ust.
 - No, no, ładny mi prezent - odpowiedziałam, a Cass uśmiechnęła się z rozbawieniem.
 - Wymieniliśmy się numerami i obiecał, że zadzwoni. - dostrzegła moją sceptyczną minę, bo dopowiedziała szybko: - Spokojnie, minęły dopiero dwa dnia. Powiedz mi jakie są Twoje wrażenia? - zaczęła jeść lody szybciej, czekając, aż zacznę opowiadać.
 - Hm, są świetni, muszę to przyznać. - odsunęłam od siebie pusty pucharek. - Zrobiłam sobie zdjęcie z Louisem - powiedziałam, uśmiechając się nieznacznie.
 - Oczywiście. Widziałam je - mruknęła Cass.
 - Co jeszcze...
 - Powiedz coś o każdym - poprosiła, spoglądając to na mnie to na lody, które zajadała.
 - Z Harrym nie rozmawiałam zbyt dużo - powiedziałam, pomijając to jak powiedział, że wyglądam jak modelka i jestem seksowna. Lepiej, żeby o tym nie wiedziała. - Myślę, że z Zaynem udało mi się zamienić parę słów, tylko dlatego, że przez chwilę siedziałam obok niego. Liam jest naprawdę sympatyczny i... och, tańczyłam z Niallem.
 - O, poprosił Cię do tańca? - uśmiechnęła się do mnie i oblizała usta z lodów.
 - Właściwie to nie do końca... Louis powiedział mu, że chciałabym z nim zatańczyć.
  Cass zachichotała, a ja poczułam wibrację telefonu, oznaczającą, że dostałam SMS-a. Spojrzałam na komórkę i przez parę następnych sekund wpatrywałam się w nią szeroko otwartymi oczami (a raczej jednym). Nie wierzę.
 - Co jest? - usłyszałam głos Cass, co przywróciło mnie do rzeczywistości.
 - Dostałam SMS-a od... Louisa.
 - Louisa Tomlinsona?
 - No tak.
 - Tego Louisa Tomlinsona?
 - Tak, a znasz innego?
  Teraz ona wpatrywała się we mnie z niedowierzającą miną, pewnie podobną jaką miałam chwilę wcześniej.
 - Dałaś mu swój numer? On dał Ci swój numer? - spytała z podekscytowaniem.
 - Nie. - pokręciłam głową, zastanawiając się czy mogłam być na tyle pijana, by teraz nie pamiętać.
 - Musiał go dostać od Aidena - podpowiedziała moja przyjaciółka i przyznałam jej w duchu rację.
 - To co napisał?
  Spojrzałam jeszcze raz na SMS-a, dalej tam był. To stało się naprawdę, nie wymyśliłam sobie tego. Uśmiechnęłam się szeroko do ekranu telefonu. Myślałam, że Tomlinson był zbyt pijany, by pamiętać szczegóły naszej rozmowy. Jednak myliłam się, a ten SMS był tego dowodem. Zapisałam szybko jego numer w kontaktach.
 - "To kiedy kolejna sesja? Louis" i jeszcze dodał uśmieszek. - uniosłam wzrok na moją przyjaciółkę, a ta wpatrywała się we mnie z rozbawieniem.
 - Podrywa Cię! - krzyknęła nagle.
 - Głupia jesteś - syknęłam. - On ma dziewczynę.
 - Pewnie już niedługo - zaśmiała się, widząc moją minę. Skupiłam z powrotem uwagę na telefonie i odpisałam: "Muszę sprawdzić w grafiku, rozumiesz chyba, że taka modelka jest rozchwytywana." Cass przesiadła się na miejsce obok mnie, bez skrupułów czytając wiadomość. Zmarszczyła nieznacznie brwi, ale w końcu nie powiedziałam jej o szczegółach naszej rozmowy. Po chwili spoglądałyśmy obie na telefon, zbierając szczęki z podłogi. Ekran świecił się, a na jego środku widniało imię chłopaka.
 - Odbierz! - krzyknęła z przejęciem.
  Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
 - Cześć - powiedziałam to dziwnie nienaturalnym głosem, a natarczywy wzrok Cass tylko mnie denerwował.
 - Hej moja ulubiona modelko! - zrobiło mi się niesamowicie miło, słysząc te słowa. Uśmiechnęłam się szeroko, a blondynka pytała bezgłośnie: "Co, co jest?". Machnęłam ręką, dając jej do zrozumienia, że powiem jej później.
 - Skąd masz mój numer, Lou? - spytałam z lekkim rozbawieniem.
 - Och, Aiden mi dał - odpowiedział niespeszony. Cass odezwała się w tym momencie do mnie trochę głośniej, nie mogąc wytrzymać. Louis musiał usłyszeć głos, bo spytał:
 - Z kim tam jesteś?
 - To Cass, siedzimy w kawiarni - powiedziałam, a po chwili właściwie nie wiem czemu dodałam:
 - Dzisiaj są jej urodziny. - obserwowałam jak Cass przyciska dłoń do ust z emocji, słysząc, że mówię o niej.
 - Naprawdę? - spytał chłopak z podekscytowaniem. - Chłopaki, chodźcie no tu! - czekałam chwilę, nie będąc pewną co on chce zrobić. - Pamiętacie Cass? - odpowiedziały mu jakieś głosy, a po chwili dodał z poirytowaniem: - Tę blondynkę, co była z nami w sobotę w klubie, Zayn. Ma dzisiaj urodziny. - wsłuchiwałam się w to, czując trochę zapomnianą, a moja przyjaciółka szturchała mnie ciągle w ramię.
 - Daj mnie.. ekchem nas na głośnik, Sky. - rozejrzałam się po kawiarni, zostałyśmy jedynymi gośćmi, a sprzedawczyni i kelnerka w jednym wyszła na chwilę na zaplecze. Ok, mogłam to zrobić. Włączyłam głośnik i położyłam telefon na stole, a Cass zmarszczyła brwi, nie wiedząc co się dzieje.
 - Jesteście na głośniku - mruknęłam, wpatrując się w telefon.
 - STO LAT, STO LAT! - zaczęli nierówno śpiewać, każdy zaczął w innym momencie, więc wyszedł z tego jakiś bełkot. Śmiałam się głośno, za to Cass wyglądała na wzruszoną.
 - Wszystkiego najlepszego, Cassie! - usłyszałyśmy głos Liama, przebijający się z rozmów, które działy się pomiędzy chłopakami.
 - Dziękuję Wam, naprawdę. To było bardzo miłe. - zagryzła wargę, chyba by nie zacząć piszczeć.
 - Dobra, muszę coś załatwić, idę. - usłyszałyśmy pomruk Harry'ego, który chyba mówił do Louisa. Po chwili dało się słyszeć jakieś szumy i Tomlinson powiedział:
 - Racja, ja też muszę już kończyć. To cześć.
 - Czekaj - powiedziałam szybko. - Dlaczego dzwoniłeś, Lou? - spytałam z rozbawieniem.
 - Miałem po prostu ochotę z Tobą pogadać. Pa dziewczyny. - rozłączył się, a ja wpatrywałam się w telefon oniemiała.
 - A nie mówiłam, że na Ciebie leci. - usłyszałam głos Cass, na który nie zwróciłam uwagi. Czy tutaj naprawdę jest tak gorąco czy to tylko ja?

sobota, 9 listopada 2013

3.

  Jechaliśmy busem należącym do One Direction. Większość wnętrza zajmowały miękkie siedzenia, układające się w półkole, a z przodu znajdował się fotel kierowcy. Siedziałam na miejscu najbliżej drzwi, a po swojej drugiej stronie miałam Zayna. Weszłam do środka ostatnia, a to było jedyne wolne miejsce. Czułam się dosyć dziwnie, siedząc obok niego, bo gdy pozostali chłopcy co chwilę się do nas uśmiechali lub zagadywali, on wydawał się jakby niezadowolony z naszej obecności. Na przeciwko mnie siedział Louis, posyłając mi co chwilę szeroki uśmiech, z jednej jego strony, blisko kierowcy siedział jeden z ochroniarzy chłopaków, a po jego drugiej Liam. Chłopak rozmawiał z Niallem, rozwalonym na siedzeniu obok niego. Na końcu busa siedzieli Cass i Harry, Styles mówił coś do niej cały, a ona uśmiechała się szeroko. Podejrzewałam, że dziewczyna była teraz w siódmym niebie. Aiden i jeszcze jeden ochroniarz siedzieli po drugiej stronie Zayna. Zayna, który właśnie schował telefon do kieszeni spodni i wyglądał na dosyć znudzonego.
 - Gdzie jedziemy na tę imprezę? - odezwałam się cicho do niego, nie byłam pewna czy usłyszał. Po chwili jednak spojrzał na mnie tym swoim nieprzeniknionym wzrokiem i odpowiedział:
 - Do klubu Euforia. Byłaś tam kiedyś?
 - Nie byłam, ale chyba słyszałam o tym miejscu. - zmarszczyłam nieznacznie brwi, próbując sobie przypomnieć. Nagle Zayn zaczął śmiać się cicho, co całkowicie zbiło mnie z tropu. Po pierwsze, nie widziałam wcześniej, żeby chociaż się uśmiechał, a teraz widzę jak rechocze. Po drugie, z czego on do cholery się śmieje? Ze mnie?
 - Co? - spytałam zdezorientowana.
  Zayn przestał się śmiać, ale na jego twarzy widniał rozbawiony uśmiech. Oparł ramię o tył kanapy, odwracając się bardziej w moją stronę.
 - Wiesz, że jak się tak zastanawiasz to lekko wystawiasz język? - wpatrywał się we mnie wciąż wesołym wzrokiem, a ja zamrugałam gwałtownie. Naprawdę to zrobiłam? Zaraz sama zaczęłam się lekko śmiać, a Malik słysząc to, dołączył do mnie. Widziałam jak Louis wpatrywał się w nas, niezadowolony z faktu, że nie wiedział o co chodzi.
 - Co? Z czego się śmiejecie? - spytał Lou, opierając łokcie na kolanach, by przybliżyć się trochę do nas.
  Przestaliśmy się śmiać, Zayn spojrzał krótko na mnie, a później nachylił się w stronę Tomlinsona. Widziałam jak Louis zaciekawiony, pochylał się jeszcze bardziej i wtedy mulat powiedział cicho:
 - Nie Twoja sprawa, to nasza słodka tajemnica.
  Przez moją twarz przemknął cień uśmiechu, za to Lou skrzywił się i prychnął pod nosem.
 - Będziecie czegoś chcieli - odpowiedział, prostując się z dumną miną.


*


  Ściany pomieszczenia były koloru fioletowego, co dawało dość ciemny wygląd temu miejscu. Przy barze znajdowała się właśnie niewiarygodna kolejka, w końcu każdy chciał się czegoś napić. Ci, którzy swoje drinki już posiadali, wirowali właśnie na środku ogromnych rozmiarów parkietu w rytm klubowej muzyki. Nasza grupka zaś siedziała przy stole. Do tego klubu były wpuszczane ważne osobistości lub osoby mające jakieś wpływy, dlatego chłopcy mogli tu odpocząć bez obecności fanów. Znajdowaliśmy się tu już od jakichś 2 godzin, więc zdążyliśmy trochę wypić i pogadać ze sobą. Sączyłam wolno piwo przez słomkę, wpatrując się w twarz na przeciwko mnie. Tak, spodobał mi się. Od samego początku. Zaciskał dłoń na szklance, miał cudowne, długie palce, które chętnie splotłabym z moją dłonią. Przesunęłam wzrok wyżej, jego włosy namawiały mnie, bym sprawdziła czy w rzeczywistości były tak miękkie na jakie wyglądały. Kompletnie mi odwaliło, przecież właściwie go nie znałam. Ogarnij się, Sky. Obserwowałam uważnie jak wziął łyk alkoholu, po czym oblizał wolno usta. To było cholernie seksowne. Miałam ochotę wydać z siebie głośny jęk, ale zacisnęłam mocno zęby na wardze. Spojrzał na mnie wesołym wzrokiem. Miał tak piękne oczy, właściwie chyba nie było rzeczy, która by mi się w nim nie podobała. Zarumieniłam się nieznacznie, a on uśmiechnął się do mnie. Tym uśmiechem. Poczułam jak robi mi się gorąco, bardzo gorąco. Odwrócił wzrok, a ja zamiast zrobić to samo, dalej wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Nagle poczułam jak czyjś łokieć wbija mi się w bok, wyrywając mnie z transu. Spojrzałam urażona na Zayna.
 - Co z Tobą? Nie ruszasz się od jakichś 10 minut.
  Odchrząknęłam zmieszana. Czy zauważył co robiłam? Zakręciłam słomką w piwie, wzruszając nieznacznie ramionami.
 - Zamyśliłam się.
 - Ta, jasne. Wpatrywałaś się w.. - uniósł brew, przenosząc wzrok w to samo miejsce, gdzie ja patrzyłam wcześniej.
 - Patrzyłam na parkiet, wydawało mi się, że kogoś zobaczyłam.
  Malik przyglądał mi się chwilę dziwnym wzrokiem, ale w końcu odpuścił. Co za szczęście. Rozejrzałam się po wszystkich, raczej nie słyszeli naszej rozmowy.
 - No Sky, zostałaś w tyle - powiedział już głośniej Zayn, przysuwając kieliszek w moją stronę. - Wszyscy już wypili swoje.
 - Dobrze, dobrze. - pokiwałam głową, uśmiechając się nieznacznie, bo wszyscy patrzyli teraz na mnie.
 - PIJ, PIJ, PIJ, PIJ! - Louis i Harry dopingowali mnie głośno, oni chyba za dużo już dzisiaj wypili. Wypiłam szybko wódkę i skrzywiłam się, na co w odpowiedzi usłyszałam śmiech 5 osób.
 - Trzeba iść po kolejne - mruknął Louis, próbując się podnieść z miejsca, ale niezbyt mu to wyszło. Opadł z powrotem na kanapę.
 - Ja pójdę - odpowiedział Niall, wstając z miejsca i poklepał lekko Tomlinsona po ramieniu.
 - Pomogę Ci - zaoferował się Liam i razem poszli w stronę baru.
 - Muszę iść do ubikacji - szepnęła mi na ucho Cass, uniosłam pytająco brew, odwracając się w jej stronę.
 - Ej co to za szeptanie! - zawołał z niezadowoleniem Harry i oparł się rękami o stół.
 - Zaraz wrócę. - Cass posłała mi krótkie spojrzenie, oddalając się od stołu. Chyba chciała, żebym z nią poszła. Napiłam się piwa, czując jak Styles przygląda mi się uważnie. Zayn wstał od stołu i poszedł, pokazując nam najpierw paczkę papierosów.
 - Zmówili się czy jak? - spytałam cicho, właściwie nie oczekując odpowiedzi.
 - Wieeesz... - zaczął Harry, przeciągając.
 - Nie wiem.
  Louis zaczął śmiać się głośno, a ja przyglądałam się im obu z rozbawieniem. Ich dwójka i Cass naprawdę zaszaleli z piciem, ja, Zayn i Niall trzymaliśmy się za to całkiem dobrze, nie wspominając o Liamie, który w ogóle nie pił.
 - Wyglądasz jak modelka. Jesteś modelką, prawda? Masz twarz modelki. Musisz być modelką. - Harry kiwał wolno głową, a Louis wciąż śmiał się, opierając o ramię Stylesa.
 - Nie żartuj sobie, Harry. Jeśli ktoś tu wygląda jak model to jest to Lou - powiedziałam z uśmiechem, oczekując na reakcję wspomnianego chłopaka.
Tak jak się spodziewałam Tomlinson przestał się śmiać i spojrzał na mnie uważnie.
 - Prawda?! Mówiłem Ci Harry. - szturchnął w ramię Stylesa, na co ten wywrócił oczami.
 - No nie wiem - powiedział, marszcząc brwi.
 - Harry, zrób nam zdjęcie! -zawołał nagle Louis.
 - C-co? - spytałam zaskoczona. Przesłyszałam się czy on chciał zdjęcie ze mną? Patrzyłam na Lou, a ten poklepał miejsce obok siebie, chcąc, żebym tam usiadła. Zrobiłam to o co prosił, a on w tym czasie podał Harry'emu swój telefon. Śmiałam się cicho pod nosem, nie wierząc w tą sytuację. Siedziałam właśnie obok pijango Louisa Tomlinsona, który chciał zrobić sobie zdjęcie ze mną. Na wyciągnięcie ręki miałam również pijanego Harry'ego Stylesa, który próbował przypomnieć sobie jak obsługuje się telefonem. To wszystko było takie nierealne, jakbym występowała w filmie. W prawdziwym świecie nie zdarzają się takie rzeczy.
 - Ok, wiem! - zawołał ucieszony Styles - No to proszę o pozy godne modeli.
  Spojrzałam na Louisa kątem oka, a on objął mnie ramieniem. Cholera, żałowałam, że nie byłam w tym momencie bardziej napita. Jego ręka na moim ramieniu dosyć mnie onieśmieliła, w końcu był znaną na całym świecie gwiazdą, a ja zwykłą dziewczyną chodzącą do liceum. Nagle błysnął flesz, a Harry zrobił niezadowoloną minę.
 - Sky, nawet nie spojrzałaś w obiektyw, a Ty Louis zamknąłeś oczy. - właściwie byłam zdziwiona, że Harry pomimo swojego upojenia był w stanie ocenić tak zdjęcie. Odetchnęłam głęboko. Uspokój się Sky, przecież oni są zwykłymi chłopakami.
 - Dobra Lou, nie możemy odwalać takiej fuszerki. W końcu jesteśmy modelami, tak? - szturchnęłam go lekko w bok, a on uśmiechnął się do mnie szeroko. Spojrzeliśmy w kierunku Harry'ego. Pstryk. Styles wpatrywał się dłuższą chwilę w zdjęcie bez słowa, a po chwili rozpiął kilka guzików od swojej koszuli.
 - No pokaż, stary! - Louis wyciągnął rękę ze zniecierpliwieniem, omal nie wywalając kufla z piwem. W końcu udało mu się odebrać telefon i przyjrzeliśmy się zdjęciu. Louis naprawdę wyszedł jak model, ja przy nim wyglądałam dość słabo. Zagryzłam wargę i próbowałam zrobić seksowną minę, ale chyba nie bardzo mi to wyszło. Louis wydał zadowolony pomruk i zaczął coś klikać na telefonie. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że Harry wpatruje się we mnie już dłuższą chwilę.
 - Co?
 - Jesteś cholernie seksowna.
  Zamrugałam gwałtownie powiekami. Przesłyszałam się, prawda? On wcale tego nie powiedział, niemożliwe. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, aż opuściłam wzrok na swoje kolana, rumieniąc się. Uniosłam po chwili głowę, dalej na mnie patrzył.
 - Em, dzięki? - mruknęłam w końcu zmieszana. Żałuję, że nie jestem teraz pijana, na pewno bym się tak nie rumieniła. Przy stole usiadła Cass, obok Harry'ego, nawet nie zauważyłam, kiedy przyszła. Styles posłał mi jeszcze szeroki uśmiech, a później skupił uwagę na mojej przyjaciółce, która coś do niego mówiła.
 - Wstawiłem na Twittera. - usłyszałam nagle głos Louisa obok siebie, spojrzałam na niego zaskoczona, nie wiedząc o czym mówi. Pokazał mi ekran telefonu, a mi prawie szczęka opadła. Louis Tomlinson miał na Twitterze zdjęcie ze mną, ZE MNĄ!
 - Wszyscy się zastanawiają co to za modelka. - wyszczerzył się do mnie i schował komórkę do kieszeni.
 - Naprawdę tak piszą czy sobie żartujesz? - uniosłam pytająco brew.
 - Naprawdę! Przecież jesteśmy modelami, więc...
  Zaśmiałam się cicho, a on słysząc to, zrobił to samo, ale o wiele głośniej. Przy stole pojawili się Zayn, Liam i Niall.
 - Z czego się śmiejecie? - spytał Payne, siadając obok mnie. Razem z Niallem położyli na stoliku kilka kieliszków wódki, a może raczej kilkanaście.
 - Modelingowy żart, nie zrozumiecie. - Louis od razu sięgnął po kieliszek.
 - Hej! Może byś tak poczekał na resztę - odezwał się Niall, zabierając wódkę z zasięgu jego dłoni. - To jak? Pijemy? - zwrócił się teraz do wszystkich. Pokiwaliśmy głowami i każdy wziął do ręki kieliszek, oprócz Liama. Niall łaskawie przysunął jeden w kierunku Louisa, który szybko złapał go, jakby bał się, że Horan się rozmyśli.
 - Za co pijemy? - spytała, a raczej wybełkotała Cass. Chyba nie powinna była już pić, zresztą nie tylko ona. Styles miał zamglony wzrok i wyglądał jakby był tu tylko ciałem, a Louis prawie kładł się na kanapie.
 - Za nowe znajomości - powiedział Liam, unosząc swoją szklankę z colą.
Parę kieliszków i piw później, zostałam przy stole ze śpiącym Louisem, Harrym i Cass. Ta ostatnia dwójka rozmawiała ze sobą, pochylona blisko w swoją stronę.
 - Naprawdę to był Twój prezent urodzinowy? - udało mi się usłyszeć. Nie chciałam podsłuchiwać, ale dźwięki same do mnie dochodziły. Widziałam jak Cass kiwa głową z szerokim uśmiechem.
 - Tak, uwielbiam Was... - zawahała się na chwilę, ale chyba alkohol w jej żyłach podjął decyzję, by mówiła dalej. - A najbardziej Ciebie.
 - Serio? - Styles podniósł brew, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Ok, teraz naprawdę podsłuchiwałam i przyglądałam się im. Widziałam jak wymieniają długie spojrzenia, a po chwili Harry odezwał się znowu:
 - To chyba też powinienem dać Ci jakiś prezent na urodziny, co?
  Odwróciłam szybko wzrok i naprawdę nie chciałam już tego słuchać. Widać było do czego to zmierzało. Na całe moje szczęście do stołu właśnie wrócił Liam, a Harry i Cass poszli, mówiąc, że "muszą się przewietrzyć". Taa, jasne.
 - Śpi? - spytał Liam, spoglądając na Louisa z rozbawieniem. Pokiwałam głową w odpowiedzi.
 - Gdzie reszta?
 - Zayn na fajce, a Niall... - chłopak rozejrzał się dookoła - chyba rozmawia z Joshem. - Na chwilę zapanowała cisza, a ja żeby zająć czymś ręce, sięgnęłam po piwo.
 - I co nie jesteśmy tacy źli, na jakich wyglądamy? - Liam uśmiechnął się do mnie lekko, opierając wygodnie o kanapę.
 - Hm... - udawałam, że się zastanawiam, na co Payne zaśmiał się cicho. - Jesteście znacznie gorsi. - uśmiechnęłam się łobuzersko. - Zawsze zwabiacie niewinne fanki do klubów?
 - Nie, Wy jesteście wyjątkiem. Wiesz raczej nie nawiązujemy bliższych kontaktów z fankami, ale przecież jesteś kuzynką Aidena. Zresztą Ty nie jesteś naszą fanką, Sky! - znowu zaśmiał się lekko.
 - Mówiłam, że od dzisiaj jestem. - puściłam mu oczko. Louis nagle podskoczył na miejscu, a my spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
 - Ugh, poczułem wibracje - mruknął nieprzytomnie, sięgając do kieszeni. Widząc nasze nic nierozumiejące miny, dodał:
 - Dostałem smsa. - spojrzał na ekran. - Od El.
 - Właśnie, miałem zadzwonić do Danielle. Wybaczcie na chwilę. - Liam odszedł szybko od stolika, a ja znowu nie miałam z kim rozmawiać. Chyba, że liczyć ledwo ogarniającego Louisa, który zaczął teraz śmiać się jak głupi.
 - Co jest Lou? Z czego się śmiejesz? - odwróciłam się w jego stronę.
 - El widziała zdjęcie, pyta co to za... - przerwał na chwilę, zastanawiając się co powiedzieć. - dziewczyna ze mną.
 - Nie, wcale tak nie napisała, powiedz prawdę. - poczułam się dziwnie, czy jego dziewczyna była zazdrosna i wyzwała mnie od jakichś najgorszych? Nawet nie zdążyłam jej poznać, a już mnie znielubiła. Taa, bo na pewno bym ją kiedykolwiek spotkała.
 - Napisała "modelka". - Louis pokazał palcami cudzysłów, chichocząc pod nosem. Bardzo śmieszne, jego dziewczyna uważała, że jestem brzydka. Chyba musiałam mieć nietęgą minę, bo Tomlinson szybko dopowiedział:
 - Hej Sky, ona nie miała na myśli nic złego.
  Pokiwałam tylko głową, rozglądając się po lokalu. Dostrzegłam Aidena, który obserwował czujnie wszystkich dookoła. No tak, on wciąż był w pracy. Podążyłam wzrokiem na parkiet, właściwie nie miałam nawet okazji dzisiaj zatańczyć. Louis jakby czytał w moich myślach, spytał:
 - Chciałabyś zatańczyć?
 - Yhm, pewnie - odpowiedziałam, uśmiechając się lekko w jego stronę.
 - Niestety, nie jestem w stanie z Tobą zatańczyć. - zaśmiałam się, słysząc te słowa.
 - Nie ma sprawy, Lou, rozumiem.
  Ktoś stanął za mną i widziałam jak na twarzy Tomlinsona pojawia się szeroki uśmiech. Obróciłam się i dostrzegłam Nialla. Blondyn postawił swoje piwo na stole.
 - Nialler, dobrze, że Cię widzę!
 - Co jest Lou? - spytał Horan i już miał usiąść, gdy Louis pomachał ręką, by tego nie robił. Niall patrzył na niego ze zdziwieniem, ja zresztą też.
 - Nie siadaj. - Louis przeniósł wzrok z Nialla na mnie, uśmiechając się łobuzersko. - Sky bardzo chce z Tobą zatańczyć.
  Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, słysząc co powiedział. Czułam jak na mojej twarzy pojawiają się rumieńce, ale miałam nadzieję, że nie było tego widać z powodu małego oświetlenia. Po chwili odważyłam się spojrzeć na blondyna, uśmiechał się do mnie wesoło.
 - Pozwoli Pani? - wyciągnął w moją stronę rękę, którą złapałam bez słowa. Trzymał mnie za dłoń, idąc przez tłumy ludzi, by znaleźć kawałek wolnego miejsca. Przystanął nagle, co zaskoczyło mnie na tyle, że wpadłam na jego plecy. Odwrócił się twarzą w moją stronę z rozbawionym uśmiechem. W tym miejscu dało się słyszeć muzykę o wiele głośniej. Niall złapał moją drugą dłoń, splatając nasze palce. Sky, przecież umiesz tańczyć, no dalej. Zaczęłam się ruszać w rytm muzyki, a Horan często okręcał mnie dookoła. Kilka razy przyciągnął mnie dość blisko siebie, przez co robiło mi się niewiarygodnie gorąco. Piosenka się skończyła, a on przybliżył się do mnie i powiedział do mojego ucha:
 - Jeszcze jedna?
  Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową w odpowiedzi. W końcu, żeby mnie usłyszał musiałabym przybliżyć się do jego ucha, do jego twarzy, a coś powstrzymywało mnie przed zrobieniem tego. Poleciała jakaś bardzo skoczna piosenka, więc szaleliśmy w najlepsze. Niall zaczął wygłupiać się, wykonując śmieszne ruchy taneczne, a ja śmiałam się w najlepsze. Przetańczyliśmy parę piosenek, gdy nagle on znów nachylił się do mojego ucha.
 - Naprawdę chciałaś ze mną zatańczyć?
  Spoglądałam na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć. Jeśli powiedziałabym prawdę, mogłoby zrobić mu się smutno, ale z drugiej strony nie chciałam kłamać. Zastanawiałam się jednak zbyt długo, bo Niall zaśmiał się cicho, pokręcił głową i powiedział coś, co z jego ust odczytałam jako "cholerny Louis". Na chwilę zapomniałam, że tańczymy, więc gdy Horan położył rękę na moich plecach i pochylił mnie nad ziemią, pisnęłam głośno. Oplotłam dłońmi mocno jego szyję, by nie upaść. Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę, a nasze twarze dzieliła naprawdę niewielka odległość. Niall uśmiechnął się delikatnie i powiedział:
 - Trzymam Cię, Sky. Nie dałbym Ci upaść. - wyprostował się, obejmując mnie wciąż ramieniem. Moja twarz na pewno była koloru dorodnego pomidora. Zabrałam dłonie z jego szyi, a on oderwał ręce od moich pleców. Pokazałam w kierunku stolika, na co on pokiwał głową. Wróciliśmy tam i o dziwo, byli wszyscy.
 - Sky, gdzie Ty się podziewałaś?! - krzyknęła do mnie Cass.
 - Ja? Przecież to Ty... nieważne - mruknęłam.
  Louis znów przysypiał, obok niego Liam rozmawiał z Zaynem, a Cass siedziała przy Harrym, który palcem przesuwał po jej przedramieniu. Niall usiadł na kanapie, przyglądając się mi i Cass.
 - S., jest już 3... - spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku. Cholera, to prawda. Pewnie zanim wrócimy do naszych domów będzie 4. Błagałam w myślach, żeby moi rodzice już dawno spali i nie zauważyli mojej nieobecności. Teraz już wszyscy chłopcy zwrócili na nas wzrok, nawet Louis przetarł oczy i wpatrywał się w nas.
 - Cholera, musimy iść. - pociągnęłam Cass za rękę, a ta wstała i rzuciła przez ramię do Harry'ego:
 - Będziemy w kontakcie.
  Odpowiedział jej szerokim uśmiechem i puścił oczko. Ciekawe czy jutro będzie w ogóle to pamiętał.
 - To cześć chłopaki, było nam naprawdę miło! - uśmiechnęłam się do nich wszystkich, a Cass pomachała energicznie dłonią. Widziałam, że chcą coś powiedzieć, zatrzymać nas, ale nie miałyśmy na to czasu. Wybiegłyśmy z klubu, licząc na to, że złapiemy szybko metro.

piątek, 1 listopada 2013

2.

  Stanęłam przed lustrem, okręcając się dookoła. Wyglądałam w porządku. Koncert miał odbyć się po południu, gdy jeszcze można było załapać się na trochę ciepłej pogody, więc ubrałam krótkie dżinsowe spodenki. Do tego flanelowa koszula w czerwono-biało-czarną kratę i trampki za kostkę. Nic nadzwyczajnego ani wyróżniającego z tłumu. W końcu ten dzień miał należeć w całości do Cass. Związałam włosy w niedbałego koka i rzucając ostatnie spojrzenie, pokiwałam lekko głową z aprobatą. Zdecydowanie będzie mi tak wygodnie. Zegarek na moim nadgarstku wskazywał, że zaraz przed domem pojawi się moja przyjaciółka. O wilku mowa, właśnie usłyszałam głośny dzwonek, naciskany parokrotnie. Dziewczyna naprawdę nie mogła się doczekać. Zeszłam szybko na dół i otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się zniecierpliwiona przyjaciółka.
 - Wow - udało mi się wydobyć z siebie.
  Cholera, naprawdę się postarała. Cass ubrała krótką sukienkę, w kwiatki, która nie miała ramiączek. Jej blond włosy związane były w wysokiego kucyka, więc miała odsłonięte ramiona. Na stopach miała wysokie, jasne koturny. Na pewno będzie jej wygodnie... Nie wypowiedziałam jednak swoich myśli na głos. Powiedziałam za to szczerze:
 - Jeśli kiedykolwiek zmienię orientację to bądź pewna, że z Twojego powodu.
  Przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie szeroko i mruknęła, żebym się pośpieszyła, bo jej tato się śpieszy. Przywitałam się grzecznie z panem Reedem i usiadłam na tylnym siedzeniu samochodu. Cass siedziała z przodu i co chwila zerkała na mnie, chichocząc pod nosem.
 - Dziewczyny, bądźcie grzeczne - mruknął mężczyzna, skręcając w jakąś uliczkę. Poznawałam okolicę, byliśmy już niedaleko naszego celu.
 - Tato, zawsze jesteśmy!
  Zacisnęłam usta, powstrzymując się tym od jakiegokolwiek komentarza czy ironicznego parsknięcia. Nie do końca można było określić moją przyjaciółkę słowem "grzeczna".
 - Uważajcie na siebie, trzymajcie się razem i...
  Cass przewróciła oczami poirytowana i powiedziała: - Tato, mamy już 18 lat, myślę, że możemy sobie poradzić na koncercie.
 - Jeszcze nie macie 18 lat - odpowiedział jej z lekkim uśmiechem na ustach.
  Nachyliłam się lekko do przodu, opierając o siedzenie blondynki. Pierwszy raz odkąd weszłam do samochodu, odezwałam się: - Och tak, ja sobie jeszcze trochę na to poczekam.
  Pan Reed posłał mi w lusterku przyjazny uśmiech i zobaczyłam, że dojechaliśmy na miejsce. Cass szybko odpięła swój pas i już chciała wysiąść, gdy jej ojciec odchrząknął cicho.
 - Dzięki, tato. Później odwiezie nas kuzyn Sky, więc nie musisz się o to martwić. - zmarszczyłam brwi na te słowa, bo pierwszy raz coś takiego słyszałam, a ona kontynuowała: - To do zobaczenia!
  Wyszłyśmy z samochodu i wow... kolejka do wejścia na teren przeznaczony dla fanów była po prostu ogromna. Koncert odbywał się w parku, na świeżym powietrzu. To dobrze, bo widząc te wszystkie dziewczyny, byłam pewna, że mogłabym się udusić ściśnięta z nimi w jakimś pomieszczeniu.
 - Powiedz, że nie musimy stać w tej kolejce - powiedziała z przerażeniem Cass, spoglądając na mnie.
  Zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową. - Dziękuję Ci Boże za Aidena.
  Złapałam przyjaciółkę za nadgarstek, żeby jej nie zgubić przy tym tłumie i ruszyłyśmy do przodu. Dziewczyny mijane przez nas rzucały nam złowrogie spojrzenia, a ktoś mruknął: "Ustawcie się w kolejce". Nie zwracałam jednak na to uwagi. Doszłyśmy do samego początku, tam dwóch ochroniarzy wpuszczało dziewczyny na schody, wiodące kilka stopni niżej. Właściwie ktoś, kto nie kupił biletów też mógł posłuchać zespołu za darmo, ale teren otoczony barierkami był naprawdę wielki. Nie wiem czy z tak daleka można by było w ogóle rozpoznać który członek zespołu to który. Zobaczyłam jak Aiden, przywołuje mnie ręką. Był jednym z tych dwóch ochroniarzy, wpuszczających dziewczyny do parku. Mój kuzyn zawołał jeszcze jakiegoś kolegę, który zajął jego miejsce i sprowadził nas po schodach. Cass wyglądała jakby miała zaraz zemdleć z przejęcia, a Aiden jakby bał się, że naprawdę może to zrobić.
 - Trzymajcie. - podał nam plakietki zawieszone na smyczy, od razu założyłyśmy je na szyje.
  Poprowadził nas między barierkami dalej, przejściem, którego używała ochrona. Gdy niektóre dziewczyny cieszyły się z miejsca przy barierkach, cóż, my miałyśmy barierki za sobą. Było tu jeszcze parę osób, chyba jacyś dziennikarze i paparazzi. Kilka z tych osób spojrzało na nas z lekkim zaciekawieniem.
 - I proszę Was dziewczyny, nie róbcie mi kłopotów, trzymajcie się przynajmniej 2 kroki od sceny. Żadnych numerów w stylu wskakiwania do chłopaków, zrozumiano? - przy ostatnich słowach widać było, że zwraca się do Cass. Naprawdę chciało mi się śmiać, ale ona tylko pokiwała energicznie głową.
  W końcu Aiden musiał wrócić do pracy, a my zostałyśmy tam. Zostało jeszcze jakieś 30 minut, pole za nami szybko wypełniało się ludźmi. Odwracając się do tyłu, widziałam jak niektóre dziewczyny patrzą na nas ze złością i zazdrością. Uśmiechnęłam się do siebie w myślach.
 - To naprawdę się dzieje? - spytała Cass, patrząc na mnie poważnie. - Uszczypnij mnie. - wyciągnęła rękę w moją stronę, a ja zrobiłam to, o co mnie poprosiła. Syknęła z bólu i potarła ramię, patrząc na mnie z wyrzutem. Przecież sama tego chciała!
  20 minut. Ok, byłam podekscytowana. W końcu Ci chłopacy nie byli uwielbiani przez tyle osób bez powodu, prawda? Kto wie, może od tego dnia i ja będę ich fanką. W końcu parę piosenek nawet wpadło mi w ucho.
  10 minut. Cass zacisnęła palce na mojej dłoni, uśmiechając się do mnie szeroko. Powiedziała też, że to najpiękniejszy dzień w jej życiu. Cieszyłam się, że sprawiłam jej tyle radości. Zaczęłam wystukiwać niecierpliwie nogą jakiś rytm.
  1 minuta. Fani za nami już piszczeli podekscytowani tym, że zaraz zobaczą swój ukochany zespół. Moja przyjaciółka mruczała pod nosem coś,co brzmiało jak: "Harry". Oczy wszystkich, w tym również moje, wlepione były w scenę.
  Wreszcie nastąpiło to na co wszyscy czekali, chłopcy wyszli na scenę, uśmiechając się szeroko i machając do ludzi. Louis, Niall, Liam, Harry i Zayn. Wokół rozległy się tak głośne piski, że byłam pewna, że ogłuchnę. Piątka chłopaków stanęła blisko krawędzi sceny, spoglądając wesoło na swoich fanów. Widać było ile dla nich znaczyli. Wow, to było naprawdę świetne.
 - Witajcie kochani! Jak się macie? - zawołał Liam, podnosząc mikrofon do ust, odpowiedział mu oczywiście zbiorowy pisk.
 - Jesteście gotowi? - zawołał Harry, a Cass razem z innymi krzyczała głośno. - No to zaczynamy! - puścił oczko w stronę widowni i nie zdziwiło chyba nikogo, że odpowiedzią tłumu znów były głośne piski.
  Poruszali się pewnie po scenie, tańcząc i skacząc, a przy tym śpiewając piosenki. Dawali z siebie wszystko i to zdecydowanie mi się spodobało. Znałam kilka utworów, więc śpiewałam wtedy razem z Cass, tańczącą i wydzierającą się na całe gardło. Niektóre kawałki były mi całkowicie obce, ale i przy nich się dobrze bawiłam. W pewnym momencie Cass zapiszczała głośno do mojego ucha, prawie miażdżąc mi przy okazji rękę w uścisku. - On się do nas uśmiechnął! Harry się do nas uśmiechnął!
  Nie, nieprawda. Harry wcale się do nas nie uśmiechnął, było to skierowane do jakichś dziewczyn bardziej po lewej stronie. NIe chciałam sprawiać Cass przykrości, więc tylko posłałam jej szeroki uśmiech. Musiałam za to przyznać, że głos Harry'ego spodobał mi się najbardziej, był taki wyjątkowy.
 - Ok, to będzie już ostatnia piosenka dzisiaj - zaczął mówić Louis, a słysząc reakcję widowni, skończył, mówiąc: - Och, mi też jest przykro, ale na pewno jeszcze się spotkamy!
  Zachichotałam pod nosem, powiedział to tak uroczym tonem, jakby chciał dać znać ludziom do wiadomości, że on osobiście o to zadba. Mi również było szkoda, że już się kończyło, choć właściwie zaśpiewali sporo piosenek. I tak, od dzisiaj, jestem oficjalnie fanką zespołu One Direction. Chłopacy byli świetni, każdy z osobna i razem jako zespół.
  No i nie chciałam przyznać tego przed samą sobą, ale co chwila wypatrywałam tego jednego uśmiechu. Na jego widok nie umiałam się nie uśmiechnąć, więc co chwilę uśmiechałam się jak głupia, ale to właściwie nie było dziwne, skoro byłam na koncercie. Koncercie, który niestety właśnie dobiegł końca. Chociaż właściwie teraz czekało mnie i Cass coś jeszcze bardziej ekscytującego - spotkanie z chłopakami. Chłopcy zeszli ze sceny, żegnając się z fanami miłymi słowami. Cass piszczała dalej głośno i przytulała mocno do siebie.
 - To było świetne, co? - mruknęłam, odsuwając się lekko od niej.
 - To za słabe słowo, by opisać ten koncert! To było... wow... wow... po prostu...
 - Wow? - spytałam rozbawiona.
 - Tak. - pokiwała głową, uśmiechając się szeroko. Dawno nie widziałam, żeby tak bardzo się z czegoś cieszyła. - I ja zaraz ich poznam... Mój ukochany zespół i... Harry'ego.
 - Cassandro, myślę, że to czas, żebyśmy poszły poznać One Direction - powiedziałam oficjalnym tonem, biorąc między palce plakietkę z napisem "VIP" i machając nią z cwaniackim uśmiechem.

*

  Szłyśmy wąskim korytarzem, mijając po drodze kilka par drzwi. Aiden szedł przed nami, jego wielkie łapy poruszały się lekko, a oczy rozglądały się podejrzliwie. Cass szła obok mnie i zagryzała wargę, nie byłam pewna czy z nerwów czy żeby nie krzyknąć z podekscytowania. Dziewczyna nagle złapała mnie za ramię, zatrzymując. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
 - Poczekaj chwilę.
  Aiden odwrócił się i dostrzegł, że nie idziemy. Uniósł brew ze zdziwieniem, a moja przyjaciółka uśmiechnęła się do niego uroczo.
 - Chwileczkę.
  Założył ręce na pierś, ukazując swoje niezadowolenie, ale odwrócił wzrok, nie chcąc nam przeszkadzać.
 - Co jest? - spytałam, skupiając się w pełni na przyjaciółce.
 - Dobrze wyglądam? - przygładziła materiał sukienki z niepokojem.
 - Wyglądasz cudownie. Naprawdę - powiedziałam z lekkim poirytowaniem, na szczęście nie zauważyła tego.
  Uśmiechnęła się do mnie szeroko i poprawiła jeszcze włosy. Miałam już zacząć iść, gdy znowu zatrzymała mnie, łapiąc za ramię.
 - Czekaj.
 - Co jeszcze? - odwróciłam się w jej stronę.
 - Liam, Louis i Zayn są zajęci - odrzekła zwyczajnie, a ja zamrugałam gwałtownie. Dlaczego mi to powiedziała? To było naprawdę dziwne.
 - Co?
 - No mają dziewczyny - powiedziała, patrząc na mnie jakbym urwała się z innej planety.
 - Tak, to zrozumiałam. Ale po co mi to mówisz?
 - Na wszelki wypadek. - puściła mi oczko i po prostu ruszyła do przodu, machając do Aidena ręką, żeby się ruszył.
  Wypuściłam ze świstem powietrze. Czy ona myślała, że będziemy miały z nimi bliższe kontakty? Że może któraś z nas będzie kręcić z jednym z chłopaków? Żeby się nie rozczarowała... Dogoniłam ich, idąc szybkim krokiem, ale okazało się, że byliśmy już prawie na miejscu.
 - Ok, to tutaj - mruknął Aiden, pokazując na drzwi z napisem "garderoba".
 - Możemy tak po prostu we... - nie dane mi było dokończyć, bo Aiden otworzył drzwi i zniknął w środku pomieszczenia. Spojrzałyśmy na siebie z Cass, uśmiechnęła się do mnie szeroko, jej oczy błyszczały pełne radości. Dawaj Sky, krok do przodu i ich poznasz. Weszłam do pokoju zaraz za moją przyjaciółką i zamknęłam drzwi. Pokój był wypełniony wygodnymi kanapami, lustrami, stolikami z jednym krzesłem przy każdym i ubraniami, właściwie to dużą ilością ubrań. No i byli tu jeszcze oczywiście oni, piątka chłopaków z One Direction. W momencie gdy weszliśmy do środka, Liam siedział na kanapie, ocierając czoło ręcznikiem, Zayn stał przy oknie i palił papierosa, Harry stał bez koszulki i szturchał się z Louisem, a Niall siedział na krześle, jedząc frytki. Nagle ich oczy zwróciły się na nas. Czułam się dziwnie skrępowana, gdy tak przewiercali nas wzrokiem.
 - Hej, to Wy stałyście pod sceną, przed barierkami? - spytał Zayn, gasząc papierosa.
 - We własnej osobie - odpowiedziałam, uśmiechając się nieznacznie.
  Cass stała lekko zarumieniona, podążając wzrokiem po każdym z nich, ale oczywiście dłużej zatrzymując wzrok na Harrym. Aiden usiadł koło Liama, patrząc na nas z rozbawieniem.
 - Heeej, jestem Harry - powiedział chłopak w lokach, podchodząc do nas z szerokim uśmiechem na ustach. Wyciągnął rękę do mnie, którą krótko uścisnęłam, a w tym momencie Cass powiedziała rozmarzonym głosem:
 - Wiemy kim jesteś.
 - Ach, no tak, to było głupie z mojej strony - mruknął pod nosem, śmiejąc się cicho, a Louis robił za jego plecami dziwne miny.
 - Jestem Sky - odpowiedziałam dopiero teraz, przypominając sobie, że się nie przedstawiłam.
 - Piękne imię. - usłyszałam głos i odwróciłam się w stronę Liama, dziękując mu uśmiechem. W tym czasie Harry zapoznał się z Cass, a po chwili to samo zrobił Louis.
 - No to Aiden która to ta Twoja kuzynka? - odezwał się jeszcze raz Liam.
  Louis zrobił duże oczy w momencie, gdy witał się ze mną i spoglądał raz na mnie, raz na moją przyjaciółkę.
 - Nic nie słyszałem o żadnej kuzynce Aidena - powiedział po chwili z wyrzutem.
 - Pewnie byłeś wtedy zajęty mizianiem się z Harrym - po raz pierwszy odezwał się Niall, biorąc zaraz frytkę do ust.
 - Smacznego. - uśmiechnęłam się do niego.
  Niall zmieszał się jakby lekko i odparł:
 - Dzięki. Może chcecie?
  Louis zaczął ostentacyjnie kaszleć i wybałuszył oczy.
 - Chyba się przesłyszałem, Niall chce podzielić się jedzeniem?!
  Blondyn odpowiedział ze spokojem:
 - Dzielę się tylko z FAJNYMI osobami.
  Louis zrobił wielce obrażoną minę i odszedł na bok, a Harry poszedł zaraz za nim, szepcąc mu coś do ucha. Wspomniałam, że Styles był nadal bez koszulki?
 - Chłopaki, moglibyście się zachowywać. Nie jesteśmy sami - burknął Liam w ich stronę i wstał z kanapy. Chyba wcześniej do nas nie podszedł, bo chciał się upewnić że wytarł dobrze twarz i dłonie. Chłopak uśmiechnął się szeroko, zbliżając się do nas.
 - Ty jesteś Cassie.- pokazał na blondynkę, wcale nie przedstawiła się w ten sposób, powiedziała, że nazywa się Cass, więc fakt, że zdrobnił jej imię, był całkiem słodki.
 - A Ty Sky oczywiście - powiedział w moją stronę wciąż z uśmiechem na ustach.
 - Zgadza się - odpowiedziała Cass drżącym głosem, rumieniąc się lekko, po tym jak ją nazwał. To było dziwne, ale chłopcy ją onieśmielali, nie była taka zazwyczaj.
 - To kto jest w końcu tą kuzynką? - dało się słyszeć głos Zayna, o którym prawie zapomniałam, bo nie odzywał się już długo i na dodatek usiadł w najdalszym kącie pokoju.
 - Ja jestem tą kuzynką. - spojrzałam w jego kierunku, a on pokiwał lekko głową.
 - Hm, nie jesteście podobni. - zmarszczył brwi Niall i otarł ręcę o dżinsy.
  Wyglądało na to, że skończył już jeść. Wstał z krzesła, a jego usta ułożyły się w szeroki uśmiech.
 - Miło mi Was poznać.
 - Och, nam bardziej - wykrztusiła Cass, na co zaśmiałam się cicho. Blondynka spojrzała na mnie z wyrzutem.
 - To co dziewczyny jesteście naszymi fankami? - odezwał się Harry, podchodząc z powrotem do nas. Mój wzrok co chwilę latał z jednego chłopaka na kolejnego.
 - Właściwie to ona jest. - kiwnęłam głową na Cass, a ona uśmiechnęła się trochę śmielej.
 - A Ty co? Nie lubisz nas? - spytał Niall, robiąc smutną minę. Właściwie to byłam pewna, że udawał. Kątem oka widziałam jak Liam zaczyna rozmawiać z Cass, pewnie dostrzegł, że ich uwielbia i jest zestresowana.
 - To nie tak - zaprzeczyłam szybko, patrząc na blondyna. - Po prostu raczej nie słuchałam wcześniej Waszych piosenek, ale po dzisiejszym koncercie zdecydowanie zostanę Waszą fanką!
  Widziałam, że Harry spogląda na coś za moimi plecami, ale nie zdążyłam się odwrócić, a usłyszałam zaraz za sobą:
 - Masz szczęście.
  Prawie podskoczyłam ze strachu, słysząc głos Louisa. Kiedy on się tam znalazł?!
 - O matko... - wyszeptałam, ale chłopak i tak to usłyszał.
 - Nie, to tylko ja, Louis. - spojrzałam na niego przez ramię, a on szczerzył się w moją stronę.
 - Chłopaki, podpiszcie dla Cassie - odezwał się niespodziewanie Liam, podając płytę "Take me home" do Nialla. Wszyscy się podpisali, włącznie z Zaynem, który dołączył do rozmowy. Moja przyjaciółka uśmiechała się coraz szerzej, zresztą na mojej twarzy też co chwilę pojawiał się uśmiech. Rozmawiałyśmy z nimi jeszcze chwilę, gdy Aiden przypomniał o swojej obecności, odzywając się:
 - Chłopaki, powinniście pójść zamienić parę słów z tą dziennikarką.
 - No tak, oczywiście! - zawołał Liam i zaraz ruszył do drzwi, poganiając chłopaków. Poszli za nim niechętnie, tylko Niall został na miejscu i spojrzał na nas przyjaźnie.
 - Poczekacie tu na nas?
  Cass pokiwała entuzjastycznie głową w odpowiedzi.
 - Och no tak, jedziemy później na after party, to zabierzecie się z nami - odezwał się Harry, stojąc w drzwiach.
 - Harry, może byś tak najpierw spytał czy w ogóle chcą... - usłyszałyśmy głos Liama, który już znajdował się na korytarzu.
 - Oczywiście, że chcą! - zawołał z oburzeniem chłopak w loczkach.
 - Oczywiście, że chcemy - powiedziałam, obdarowując go uśmiechem.
  Nie-do-wiary-nie-wierzę-jak-to-się-stało? Czy właśnie zostałyśmy zaproszone na imprezę z One Direction? Cholera, to chyba nie dzieje się naprawdę.