piątek, 14 lutego 2014

12.

 Trafiłam do najlepszego miejsca na świecie. Dziękuję Ci wszechświecie. Rozglądałam się dookoła z zachwytem, starając się niczego nie przegapić. To był raj dla moich oczu, nie mogłam się napatrzeć na to wszystko, ale zaraz miała przyjść jeszcze lepsza część mojej wizyty tutaj.
  Stałam właśnie po środku cukierni o prostej nazwie "Słodkości" i miałam za zadanie wypróbować mnóstwo tortów na ślub mojego kuzyna. Idealne zlecenie dla mnie!
  - Wiesz, nie myślałam, że naprawdę zaprosisz mnie na testowanie tortów - powiedziałam do Anabelle.
  Ok, może wspominałam jej raz czy dwa, że chętnie bym przyszła pomóc jej w tej sprawie, ale nie myślałam, że traktowała mnie poważnie. W każdym bądź razie, cieszyłam się, że po mnie zadzwoniła. Była jeszcze z nami jej druhna, ale nie przypadła mi do gustu ani trochę. Wydawała się straszną jędzą, więc gdy tylko zmierzyła mnie wzrokiem, trzymałam się od niej z daleka.
  - Przecież obiecałam Ci, że po Ciebie zadzwonię. - Ana uśmiechnęła się do mnie szeroko i usiadłyśmy wszystkie przy stoliku.
  - Nie myślałam, że mówiłaś poważnie... chociaż miałam taką nadzieję.
  Ana zaśmiała się głośno, a jej przyjaciółka zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem. Ktoś tu chyba był w złym humorze. Odwróciłam głowę w drugą stronę, nie zwracając na nią uwagi i wróciłam do przyglądania się ciastom za ladą. Po chwilę miła starsza pani, z którą Ana umówiła się wcześniej, wróciła do nas z trzema talerzykami. Już czułam jak ślinka mi cieknie na samą myśl, że będę to zaraz jadła.
  - Tort truskawkowy - powiedziała, kładąc przed nami ciasto.
  O. mój. Boże. Ta kobieta była cudotwórcą, nigdy nie jadłam tak pysznej rzeczy. Później był tort czekoladowy, waniliowo-malinowy, bananowy, a na koniec z jagodami. Chyba nie muszę mówić, że wszystkie były cholernie pyszne? Chciałabym zamieszkać w tej cukierni albo porwać tę kobietę i zmuszać ją, żeby dla mnie codziennie piekła.
  - Proszę Cię, Ana, musisz wziąć wszystkie.
  Starsza pani zaśmiała się cicho, a druhna Any wpatrywała się we mnie z tą swoją krzywą miną. Tak, tak, też Cię nie lubię, więc przestań się patrzeć.
  - Uwierz mi, chciałabym! - zawołała przyszła panna młoda.
  W końcu po długich debatach i kolejnych zjedzonych przeze mnie kawałkach ciast, udało nam się zdecydować. Na weselu będą dwa torty: czekoladowy i waniliowo-malinowy. Byłam dość zadowolona z tego wyboru, bo tort, który wybrała panna jestem-wredną-jędzą nie został wybrany. Uśmiechałam się z satysfakcją, gdy wychodziłyśmy ze sklepu.
  - Podwieźć Cię gdzieś? - spytała Ana, wyciągając z torebki kluczyki od swojego samochodu.
  - Jeśli mogłabyś do domu... - przerwałam, widząc spojrzenie jej przyjaciółki. - ...chłopaków, miałam spotkać się z Aidenem.
  Ana pożegnała się z dziewczyną, na co odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że nie będzie z nami jechać. Zajęłam miejsce z przodu i rozsiadłam się wygodnie, o matko, ale byłam pełna.
  Aiden obiecał mi pomóc w przekonaniu rodziców do wyjazdu, choć mi wydawało się, że mama łatwo się zgodzi, to on uparł się, że pójdzie ze mną. Dlatego teraz jechałam do domu One Direction, gdzie się z nim umówiłam. Nie mogłam się już doczekać, jedyne o czym teraz myślałam to Teneryfa, no może moje myśli zaprzątał jeszcze pewien chłopak, który posiadał najpiękniejszy uśmiech na świecie. Nieważne co robiłam, zawsze przyłapywałam się na tym, że moje myśli schodziły na niego. Nie byłam tylko pewna co powinnam z tym zrobić.
  -Sky. - Ana szturchnęła mnie w ramię i dopiero teraz zauważyłam, że się zatrzymałyśmy.
  Pod domem chłopaków był tłum dziewczyn, jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by było ich tutaj tyle, gdy przychodziłam do Louisa lub reszty. Mogłam się jedynie cieszyć, że i tak niewiele fanek wiedziało, gdzie mieszkają chłopcy. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, które zasłoniły mi pół twarzy, a na głowę naciągnęłam kaptur mojej szerokiej bluzy. Odetchnęłam głęboko, szykując się do spotkania z nieznanymi mi dziewczynami. Musiałam przyznać przed samą sobą, że trochę mnie to stresowało i Ana chyba też to zauważyła.
  - Spokojnie, nie zjedzą Cię. - uśmiechnęła się do mnie lekko i kiwnęła głową w stronę domu. - Powiedz ochroniarzowi, że widzimy się o 17.
  Zaśmiałam się lekko na jej słowa, to dopiero czułe słówko na określenie swojego narzeczonego. Pożegnałam się z nią i wyszłam z auta, od razu zaczynając iść najszybciej jak potrafiłam w stronę bramki. Przepchnęłam się pomiędzy kilkoma dziewczynami, trzymając głowę w dół, naprawdę nie chciałam, by zobaczyły moją twarz. W sieci już znalazło się parę moich zdjęć i miałam wielkie szczęście, że nikt mnie nie rozpoznał, a na pewno bym tego nie chciała.

 
- Hej czy to El?

  - El!

  - Jest za niska na El, hej kim jesteś!

 Nie zareagowałam na żadne z okrzyków,rzucanych w moją stronę i stanęłam przy wejściu.
  - Aiden! - zawołałam do mojego kuzyna, który kręcił się po podwórku.
  Chłopak spojrzał podejrzliwie w stronę tłumu, nie będąc pewnym kto go zawołał i po chwili jego spojrzenie padło na mnie. Stałam tam w kapturze z zasłoniętą twarzą, praktycznie wciśnięta w metalowe kraty przez napierające za mną dziewczyny. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech i baaardzo powoli zaczął iść w moją stronę. Zaklęłam pod nosem, naprawdę zabawne...

  - Hej, skąd go znasz?

  - Ej Ty!

  Jedna z dziewczyn zaczęła mnie szturchać, by wydusić ze mnie odpowiedź, ale wiedziałam, że jeśli chcę zachować prywatność, najlepiej będzie, jeśli się nie odezwę.
  - Spokojnie dziewczyny, to znajoma chłopaków - odezwał się Aiden, gdy podszedł do nas.
  Otworzył bramkę i szybko wślizgnęłam się do środka, kilka dziewczyn próbowało zrobić to samo, ale on szybko je zatrzymał.
  - Poczekam w środku - mruknęłam do niego i nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w kierunku budynku.
  Nie byłam pewna kto jest w środku, Louis chyba miał wyjść z jakimś znajomym. Zapukałam do drzwi raz, drugi, ale nikt nie otwierał. Co mi szkodzi, pomyślałam i sama weszłam do środka. Chyba nie mieliby mi tego za złe, prawda?
  W środku było cicho, dało się słyszeć tylko głosy dochodzące z zewnątrz. Zajrzałam do salonu, kuchni, ale nie zastałam tam nikogo. Wbiegłam po schodach na piętro i najpierw postanowiłam sprawdzić pokój Louisa, zapukałam do drzwi i po braku odpowiedzi, zajrzałam do środka. Pusto. Dalej zajrzałam do Liama, którego pokój znajdował się najbliżej i spotkało mnie to samo. Dziwne. Zapukałam w kolejne drzwi i już właściwie nie byłam tak bardzo zaskoczona brakiem odpowiedzi, uchyliłam jednak drzwi i zajrzałam do środka.
 Zdziwił mnie porządek jaki panował u Harry'ego, podejrzewałam, że jego pokój będzie wyglądał bardziej jak ten Louisa, ale tutaj wszystko było na swoim miejscu. Łącznie z właścicielem pokoju, który spał na łóżku, chrapiąc cicho. Zasłoniłam twarz dłonią, by nie zacząć się śmiać lub nie wydać z siebie innego dźwięku. Styles wyglądał tak uroczo z tą niewinną buźką i włosami rozsypanymi na poduszce, że miałam ochotę zrobić mu zdjęcie. Już sięgałam po swój telefon, gdy zauważyłam coś na półce koło łóżka i inny pomysł wpadł mi do głowy. Harry, sam się o to prosiłeś! Wzięłam mazak do ręki i kucnęłam obok łóżka, starając się nie hałasować.
  Jak przystało na osobę, która niedługo skończy 18 lat, narysowałam mu na czole wielkiego penisa. Przyglądałam się przez chwilę z dumą swojemu dziełu, po czym stwierdziłam, że lepiej jeśli stąd wyjdę, gdyby miał się zaraz obudzić.

*

  - Jasne, na pewno się zgodzi. Niby dlaczego nie? - zamknęłam drzwi od samochodu i spojrzałam na Aidena.
  - Może dlatego, że to ponad 2 tysiące mil od Londynu?
  Aiden spoglądał na mnie z niedowierzaniem, na co bąknęłam:
  - Ale mama kocha Liama.
  Ok, to był marny powód, dla którego miałaby mnie puścić tak daleko, ale Aiden będzie ze mną! Mój starszy kuzyn, któremu często zostawiała mnie pod opieką i zawsze dobrze się wywiązywał z tego zadania. Zresztą byłam już prawie pełnoletnia, to też przemawiało na moją korzyść.
  Aiden pierwszy wszedł do mojego domu i od razu skierował się do salonu, gdzie siedzieli moi rodzice. Na początku od razu stwierdziłam, że się zgodzą, ale teraz zaczynałam się trochę denerwować. Wytarłam spocone dłonie o dżinsy, ściągnęłam buty i odetchnęłam głęboko, próbując się mentalnie przygotować na rozmowę.
Dasz radę, Sky.
  Gdy weszłam do pokoju, nawet nie zwrócili na mnie uwagi zajęci rozmową, którą przeprowadzali. Opadłam na fotel i wpatrywałam się tępo w ekran telewizora, wcale nie skupiając się na tym, co leciało. Wyjazd miał być już za 4 dni, chyba najwyższy czas, żeby zapytać rodziców o zgodę, co?
  - Sky i ja chcieliśmy z Wami o czymś porozmawiać. - usłyszałam nagle głos Aidena, który wyrwał mnie z mojego transu.
  - Sky? - spytała moja mama podejrzliwie.
  Oboje moich rodziców wpatrywało się we mnie uważnie, a ja czułam, że zabrakło mi języka w gębie. To było dziwne, nigdy nie byłam osobą, która by się czegoś obawiała, ale teraz za bardzo zależało mi na tym wyjeździe, być usłyszeć, że nie mogę pojechać.
  - Chodzi o wyjazd na wakacje - powiedział Aiden, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
  - Och, w porządku - mruknął mój tato, odwracając się w stronę telewizora, tak jakby rozmowa była już zakończona.
  - Chcecie pojechać razem? Świetnie - odpowiedziała mama i uśmiechnęła się do nas szeroko.
  - Na Teneryfę z One Direction - powiedziałam szybko, gdy w końcu udało mi się odezwać.
  - Absolutnie nie.
  Otworzyłam szerzej oczy, wpatrując się z moją rodzicielkę, która miała naprawdę zaciętą minę. Właśnie spełniały się moje najgorsze obawy, nie spędzę tygodnia na plaży w towarzystwie moich znajomych i chłopaka, który mi się podoba.
  - Ciociu, wiem, że to daleko, ale będę tam cały czas razem ze Sky, wiesz, że zawsze dobrze mi wychodziło opiekowanie się nią.
  Przewróciłam oczami, słysząc co powiedział mój kuzyn, jak gdybym potrzebowała, żeby ktoś się mną opiekował... Miałam już 18 lat, nie 10, do cholery!
  Moja mama wpatrywała się uważnie w Aidena, zastanawiając się nad jego słowami, ale po chwili pokręciła głową.
  - Nie, nie zgadzam się.
  - Ale dlaczego? - jęknęłam niczym małe dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę.
  Dobry sposób na pokazanie, że jesteś dorosłą osobą, Sky...
  - Skąd ja mam wiedzieć co będziesz tam robić z tymi chłopcami?
  - Ja... co...
  Mama patrzyła na mnie z poważną miną, a Aiden naprawdę mocno powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć śmiechem, mój tato za to rzucał co jakiś czas w naszą stronę krótkie spojrzenie, po czym wracał do filmu.
  - Nic, nic nie będę robić! - podniosłam głos, patrząc na nią z niedowierzaniem.
  - Ok, więc Liam, Louis i Zayn mają dziewczyny, o nich mogłabym być spokojna - powiedziała, a ja pomyślałam, że lepiej nie będę jej poprawiać w kwestii Liama. - Ale co z Harrym i Niallem? Oni są wolni, prawda?
  Ok, była nieźle w tym zorientowana, największa fanka One Direction w tym domu... Może nie będę jej już wspominać, że oprócz nich, będą tam też inni ludzie, w tym dwóch chłopaków, o których nic nie wiedziałam.
  - Oni też są zajęci - rzucił Aiden, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
  Chwila, o czym oni właściwie mówili?
  - Naprawdę? - moja mama była teraz naprawdę zaciekawiona.
  - Tak, oni są za sobą. - Aiden pokiwał głową z powagą na twarzy.
  - Wiedziałam - powiedziała nagle mama, czym całkowicie mnie zaskoczyła. - Wiedziałam, że Narry to prawda!
  Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a ja siedziałam obok nich, całkowicie zbita z tropu.
  - Co? Kto to jest Narry?
  Aiden zaśmiał się cicho, nie wiem czy bardziej z mojej niewiedzy czy z ekscytacji mojej mamy.
  - Narry, czyli Niall i Harry! - odpowiedziała mi z oburzeniem, że o tym nie wiem.
  Pokiwałam głową, dając jej znać, że zrozumiałam. Przez chwilę wszyscy milczeliśmy, moja mama zbyt pochłonięta tą nowiną, która oczywiście nie była prawdziwa. Oj, jeszcze Ci się za to oberwie, Aiden.
  - Mamo? - przypomniałam jej o sobie po chwili. - To co z tym wyjazdem?
  - No nie wiem, nie podoba mi się to... Zresztą nie mamy tyle pieniędzy, żeby...
  - Wyjazd jest już opłacony, jeśli Sky nie pojedzie to po prostu zmarnuje się miejsce - przerwał jej Aiden.
  Mama zagryzła wargę, widać było, że nie była pewna co zrobić, ale to dobrze, bo z początku była pewna, że nie mogę jechać.
  - Mamo, proszę, przecież wiesz, że będę na siebie uważać...
  Moja rodzicielka spojrzała na mnie jasnoniebieskimi oczami, takimi samymi jakie miałam ja, po chwili zwróciła wzrok na Aidena.
  - Masz się nią opiekować.
  Zamrugałam parę razy, próbując przetworzyć co powiedziała. Czy ona właśnie zgodziła się, żebym pojechała? Zobaczyłam szeroki uśmiech Aidena i jego uniesione do góry kciuki... ona naprawdę się zgodziła.
  - O mój Boże! Mamo, dziękuję Ci, dziękuję, dziękuję!
  Rzuciłam się na nią, przytulając mocno i praktycznie siadając jej na kolanach. Miałam najlepszą mamę na świecie, bez dwóch zdań!
  Po tym jak moja mama jeszcze jakieś 100 razy przypomniała Aidenowi, że ma się mną opiekować i zagroziła mu, że jeśli cokolwiek mi się stanie, to wie gdzie mieszka, mój kuzyn wyszedł, a ja poszłam do swojego pokoju.
  Pierwsze co zrobiłam? Skakałam po łóżku przez jakieś 10 minut, wymachując przy tym rękami na wszystkie strony. Jadę na Teneryfę, jadę na Teneryfę, no tak właściwie to lecę. Chwila, lecę...lecę w sensie, że samolotem... Zamarłam, stojąc na łóżku z przerażeniem wypisanym na twarzy. Nigdy w życiu nie leciałam samolotem i miałam nadzieję, że nigdy nie będę. Cholera, świetnie. Postanowiłam jednak na razie się tym nie przejmować i skupić na najważniejszym fakcie: będę na Teneryfie. Powinnam zadzwonić do Louisa i opowiedzieć mu o rozmowie z mamą.
  Po pokoju rozległ się dzwonek mojego telefonu, wow czyżby Lou czytał mi w myślach? Wyciągnąłem komórkę z kieszeni dżinsów i opadłam na tyłek na łóżku. Hm, zastrzeżony numer. To zdecydowanie nie był mój przyjaciel. Oparłam głowę o ścianę i odebrałam.
  - Halo?
  - Zabiję Cię.
  - Miły sposób na rozpoczęcie rozmowy, Harry. - uśmiechnęłam się lekko, doskonale wiedząc dlaczego zadzwonił.
  - To nie chce się zmyć - burknął do telefonu.
  - Co nie chce się zmyć? - spytałam, udając, że nie wiem o co chodzi.
  - Twój wspaniały rysunek na moim czole...
  - Co? A co to za rysunek?
  Po drugiej stronie słuchawki zaległa na chwilę cisza, pomyślałabym, że się rozłączył, ale słyszałam jego cichy oddech.
  - Chuj.
  Starałam się nie zaśmiać, ale to było silniejsze ode mnie, po chwili już śmiałam się głośno. Gdy udało mi się trochę uspokoić, spytałam:
  - Dlaczego uważasz, że to ja?
  - Byłaś u nas w domu - odpowiedział ponuro.
  - Nieprawda - zaprzeczyłam pewnym siebie głosem.
  - Aiden mi powiedział.
  - Cholera! - jęknęłam, rezygnując z mojego planu "nie mam pojęcia o co Ci chodzi".
  Harry westchnął głośno i wydawało mi się, że właściwie nie był, aż tak zły jak mogło się wydawać na początku.
  - Zemszczę się, wiesz?
  - Spróbuj - odpowiedziałam żartobliwie.
  - Słyszałem, że jedziesz z nami na wakacje? - spytał Harry, zmieniając temat.
  - Taaak! Właśnie uzyskałam zgodę od mamy, więc na 100% będę Was męczyć swoim towarzystwem przez cały tydzień.
  Harry zaśmiał się lekko i mogłam sobie wyobrazić jak uśmiecha się teraz z rozbawieniem.
  - Trudno, będziemy musieli jakoś to przeżyć.
  - Trudno - przyznałam.
  - Ok, muszę kończyć - powiedział Harry po chwili milczenia.
  - Harry, czekaj - rzuciłam szybko.
  - Tak?
  - Napisz mi SMS-a, żebym mogła zapisać sobie Twój numer.
  Harry zaśmiał się znowu, a ja uśmiechnęłam się lekko do siebie.
  - Jasne, ok.
  - A i jeszcze jedno! - krzyknęłam, bo wpadłam na genialny pomysł.
  - Tak?
  - Zrób sobie zdjęcie z moim rysunkiem to ustawię je jako zdjęcie kontaktu.
  Rozłączył się. Spojrzałam na ekran telefonu i on naprawdę się rozłączył. Zaśmiałam się głośno i wstałam z łóżka, przeciągając się przy tym. Wzięłam długopis z biurka i podeszłam do kalendarza, wiszącego na ścianie. Przesunęłam palcem po kartce, aż natrafiłam na tę konkretną datę. "WYJAZD" zapisałam i uśmiechnęłam się szeroko, wpatrując w napis.

*

Nie pomyślałabym, że tak bardzo przejmiecie się Cass!
To jest mi jednak potrzebne, także nie musicie się o nią martwić.
Dzięki za wszystkie komentarze. <3

10 komentarzy:

  1. super rozdział :) już myślałam że zapomniałaś o Cass !! najlepsze z tym Narry'm xd czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Hazza, jestem ciekawa jego zemsty.....
    Czekam na next i rozwiązanie zagadki "pana uśmiech"
    W którym rozdziale się dowiemy?

    OdpowiedzUsuń
  3. ,, - Co? A co to za rysunek?
    Po drugiej stronie słuchawki zaległa na chwilę cisza, pomyślałabym, że się rozłączył, ale słyszałam jego cichy oddech.
    - Chuj."
    TO MNIE ROZWALIŁO!!! ŚMIAŁAM SIĘ NA GŁOS. KOCHAM CIĘ NORMALNIE. świetnie piszesz!!! :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! Jejć Pliss nowy! :* Wesołego walentego! /Mii

    OdpowiedzUsuń
  5. Loff <3 Pisz bo nie wytrzymam tego napięcia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Atzvjrckirdvkrxh ten rozdział jest tak genialny, że aż brak mi słów. Ja chcę już wiedzieć w kim Sky się buja… czemu nie możesz tego zdradzić?! Ok nie naciskam, wiem, że wszystko w swoim czasie tylkk poprostu mnie nosi ;)
    Aaaaaaaa Sky leci na Teneryfe, ale zajebiście!!!!!!!
    Aaaaaaa odwala mi powinam iść do psychologa ;_;
    Kocham Cię <3
    Czekam na kolejny rozdział :*
    @LouehAngel

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny ! <333
    Dzisiaj natknęłam się na twojego bloga i jest świetny ! ^^
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mama Sky jest najlepsza xx hahahhahahhahha ten tekst "Narry? Wiedziałam, że to prawda" padłam ;d ale z tym karniakiem na czole nie powiem, kreatywnie

    OdpowiedzUsuń