Wciągnęłam na siebie szybko T-shirt i odgarnęłam włosy z twarzy, po czym sprawnym ruchem zebrałam je w kucyka. To był dopiero 5 dzień zajęć, a ja już byłam spóźniona na zajęcia. Co jest do cholery ze mną nie tak?
Już chciałam wybiec z szatni, gdy zauważyłam, że mam rozwiązane sznurówki. Zaklęłam pod nosem, szybko je zawiązałam i popędziłam w stronę sali. Z wychowania fizycznego każdy musiał sobie wybrać 3 formy zajęć, ja wybrałam biegi, pływanie i siatkówkę. Teraz właśnie miałam to ostatnie, zamknęłam za sobą cicho drzwi, nie chcąc przykuwać uwagi na moje spóźnienie.
Dołączyłam do grupki dziewczyn, które stały przed trenerem i jakimś innym chłopakiem. Wstrzymałam oddech, wpatrując się w niego z niedowierzaniem, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nie myślałam, że kiedyś jeszcze go zobaczę, a co dopiero na moich zajęciach. Co on tu właściwie robił?
- Hej, co się dzieje? - spytałam dziewczyny, która stała obok mnie.
- To nowy praktykant, niezły, co?
Pokiwałam lekko głową, krzywiąc się nieznacznie, a ona rzuciła mi dziwne spojrzenie. Oczywiście, że był niezły, inaczej nie byłby moim pierwszym, prawdziwym zauroczeniem. Benjamin West, bo tak się nazywa, był kiedyś bliskim przyjacielem Aidena, póki nie wyjechał z rodziną i właściwie słuch o nim zaginął.
Gdy byłam młodsza, chodziłam z ich grupą na basen, zawsze wpatrując się z rozmarzeniem w Bena. Niestety był poza moim zasięgiem, nigdy nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, pewnie dlatego, że dzieliła nas zbyt duża różnica wieku. Nie przeszkadzało mi to jednak w rozpaczaniu po jego wyjeździe, jak gdybym właśnie straciła swojego chłopaka.
- Dobrze dziewczyny, zostawiam Was teraz pod opieką Pana Westa.
Nasz trener wyszedł z sali, zaczęłam uparcie wpatrywać się w moje tenisówki, nie chcąc spojrzeć na tą boleśnie znajomą twarz. Ben zaczął sprawdzać obecność i zaklęłam pod nosem, wiedząc, że moje nazwisko za chwilę się pojawi.
- Skyler... - jego głos na chwilę się zaciął. - Carter?
Uniosłam głowę, a on właśnie przeszukiwał całą grupę wzrokiem i w końcu zauważył mnie, stojącą na końcu.
- Sky, wow, mały jest ten świat, co?
Wpatrywałam się w niego z mocno bijącym sercem, włosy miał dłuższe niż kiedyś, zaczesane do tyłu i wydawało się, że był bardziej umięśniony. Przewiercał mnie teraz tymi pięknymi czekoladowymi oczami, które tak bardzo mi się kiedyś podobały.
- Rzeczywiście, bardzo mały - mruknęłam cicho, ale i tak udało mu się mnie usłyszeć.
Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i klasnął w dłonie, teraz już patrząc na całą grupkę dziewczyn. Najpierw zrobiłyśmy małą rozgrzewkę, przebiegając 2 kółka po sali, a gdy skończyłyśmy, każdy ustawił się pary, żeby poodbijać piłkę i rozgrzać palce.
Dalej byłam w szoku, po tym nagłym spotkaniu, ale uspokoiłam się już i skupiłam tylko na piłce. Całkiem dobrze szło mi z moją partnerką, słyszałam jak niektóre dziewczyny kłóciły się, że jedna odbija jej za daleko piłkę albo specjalnie nie wycelowała w jej stronę. My nie miałyśmy takich problemów i szczerze zastanawiałam się czy nie zapytać jej, żebyśmy zawsze były razem.
- Rozstaw szerzej palce. - usłyszałam niedaleko siebie głos Bena.
Zagryzłam wargę, prosząc w duchu, żeby do nas nie podszedł, oczywiście stało się na odwrót. Stał chwilę obok nas, przyglądając się jak odbijamy i musiałam mocno skoncentrować się na piłce, żeby nie spojrzeć na niego.
- Świetnie, Sky - powiedział, a ja aż podskoczyłam.
Myślałam, że stał trochę dalej, ale gdy spojrzałam w bok, był zaraz obok mnie, spoglądając na mnie z uśmiechem. Uśmiechnęłam się do niego słabo, a on poklepał mnie lekko po ramieniu, jak gdyby dając mi znać, że odwalam kawał dobrej pracy.
Po kilkunastu minutach, zostałyśmy podzielone na dwie grupy i zagrałyśmy mecz. Znowu włączył się we mnie mój nieodłączny duch rywalizacji, ale okazało się, że większość dziewczyn tutaj też taka jest. Właściwie podobało mi się to, mecz był wyrównany i naprawdę musiałam się natrudzić. Dlatego miałam jeszcze większa satysfakcję, że moja drużyna wygrała.
Otarłam moją spoconą twarz o koszulkę, którą i tak za chwilę ściągnę. Wszyscy zaczęli wychodzić z sali, w tym również ja, dopóki nie zatrzymał mnie pewien głos.
- Sky, poczekaj.
Odwróciłam się w stronę Bena i wróciłam w jego stronę, podparłam się rękami pod boki, stojąc niezręcznie przed nim.
- Wow, światem chyba jednak naprawdę rządzi przeznaczenie.
- Co? - spytałam ze zdziwieniem i zmarszczyłam brwi.
Ben zaśmiał się lekko i ani razu nie spuścił ze mnie wzroku, biorąc do ręki notes.
- No wiesz, kto by pomyślał, że po tylu latach, spotkam Cię akurat na zajęciach, gdzie jestem praktykantem.
Pokiwałam niepewnie głową, nie wiedząc co mogłabym na to odpowiedzieć, właściwie miał trochę racji.
- Naprawdę dobrze Cię widzieć.
Zaczął iść powoli w kierunku drzwi i pokazał mi ręką, żebym poszła za nim.
- Ciebie też - odpowiedziałam.
Właściwie nie skłamałam, gdy już przetworzyłam to, że Ben naprawdę tutaj jest, czułam jak na moje usta sam wkrada się uśmiech.
- To ile Ty masz lat...? - spytał, marszcząc nieznacznie brwi, prawdopodobnie próbując sobie to przypomnieć.
- 18. - zaśmiałam się lekko na widok jego miny. - Właściwie urodziny będę miała dopiero w grudniu.
Ben otworzył drzwi i wyszliśmy na korytarz, teraz przyglądał mi się z wyrazem olśnienia na twarzy.
- No tak, jesteś ode mnie 7 lat młodsza, rzeczywiście - odpowiedział.
Już chciałam wybiec z szatni, gdy zauważyłam, że mam rozwiązane sznurówki. Zaklęłam pod nosem, szybko je zawiązałam i popędziłam w stronę sali. Z wychowania fizycznego każdy musiał sobie wybrać 3 formy zajęć, ja wybrałam biegi, pływanie i siatkówkę. Teraz właśnie miałam to ostatnie, zamknęłam za sobą cicho drzwi, nie chcąc przykuwać uwagi na moje spóźnienie.
Dołączyłam do grupki dziewczyn, które stały przed trenerem i jakimś innym chłopakiem. Wstrzymałam oddech, wpatrując się w niego z niedowierzaniem, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nie myślałam, że kiedyś jeszcze go zobaczę, a co dopiero na moich zajęciach. Co on tu właściwie robił?
- Hej, co się dzieje? - spytałam dziewczyny, która stała obok mnie.
- To nowy praktykant, niezły, co?
Pokiwałam lekko głową, krzywiąc się nieznacznie, a ona rzuciła mi dziwne spojrzenie. Oczywiście, że był niezły, inaczej nie byłby moim pierwszym, prawdziwym zauroczeniem. Benjamin West, bo tak się nazywa, był kiedyś bliskim przyjacielem Aidena, póki nie wyjechał z rodziną i właściwie słuch o nim zaginął.
Gdy byłam młodsza, chodziłam z ich grupą na basen, zawsze wpatrując się z rozmarzeniem w Bena. Niestety był poza moim zasięgiem, nigdy nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, pewnie dlatego, że dzieliła nas zbyt duża różnica wieku. Nie przeszkadzało mi to jednak w rozpaczaniu po jego wyjeździe, jak gdybym właśnie straciła swojego chłopaka.
- Dobrze dziewczyny, zostawiam Was teraz pod opieką Pana Westa.
Nasz trener wyszedł z sali, zaczęłam uparcie wpatrywać się w moje tenisówki, nie chcąc spojrzeć na tą boleśnie znajomą twarz. Ben zaczął sprawdzać obecność i zaklęłam pod nosem, wiedząc, że moje nazwisko za chwilę się pojawi.
- Skyler... - jego głos na chwilę się zaciął. - Carter?
Uniosłam głowę, a on właśnie przeszukiwał całą grupę wzrokiem i w końcu zauważył mnie, stojącą na końcu.
- Sky, wow, mały jest ten świat, co?
Wpatrywałam się w niego z mocno bijącym sercem, włosy miał dłuższe niż kiedyś, zaczesane do tyłu i wydawało się, że był bardziej umięśniony. Przewiercał mnie teraz tymi pięknymi czekoladowymi oczami, które tak bardzo mi się kiedyś podobały.
- Rzeczywiście, bardzo mały - mruknęłam cicho, ale i tak udało mu się mnie usłyszeć.
Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i klasnął w dłonie, teraz już patrząc na całą grupkę dziewczyn. Najpierw zrobiłyśmy małą rozgrzewkę, przebiegając 2 kółka po sali, a gdy skończyłyśmy, każdy ustawił się pary, żeby poodbijać piłkę i rozgrzać palce.
Dalej byłam w szoku, po tym nagłym spotkaniu, ale uspokoiłam się już i skupiłam tylko na piłce. Całkiem dobrze szło mi z moją partnerką, słyszałam jak niektóre dziewczyny kłóciły się, że jedna odbija jej za daleko piłkę albo specjalnie nie wycelowała w jej stronę. My nie miałyśmy takich problemów i szczerze zastanawiałam się czy nie zapytać jej, żebyśmy zawsze były razem.
- Rozstaw szerzej palce. - usłyszałam niedaleko siebie głos Bena.
Zagryzłam wargę, prosząc w duchu, żeby do nas nie podszedł, oczywiście stało się na odwrót. Stał chwilę obok nas, przyglądając się jak odbijamy i musiałam mocno skoncentrować się na piłce, żeby nie spojrzeć na niego.
- Świetnie, Sky - powiedział, a ja aż podskoczyłam.
Myślałam, że stał trochę dalej, ale gdy spojrzałam w bok, był zaraz obok mnie, spoglądając na mnie z uśmiechem. Uśmiechnęłam się do niego słabo, a on poklepał mnie lekko po ramieniu, jak gdyby dając mi znać, że odwalam kawał dobrej pracy.
Po kilkunastu minutach, zostałyśmy podzielone na dwie grupy i zagrałyśmy mecz. Znowu włączył się we mnie mój nieodłączny duch rywalizacji, ale okazało się, że większość dziewczyn tutaj też taka jest. Właściwie podobało mi się to, mecz był wyrównany i naprawdę musiałam się natrudzić. Dlatego miałam jeszcze większa satysfakcję, że moja drużyna wygrała.
Otarłam moją spoconą twarz o koszulkę, którą i tak za chwilę ściągnę. Wszyscy zaczęli wychodzić z sali, w tym również ja, dopóki nie zatrzymał mnie pewien głos.
- Sky, poczekaj.
Odwróciłam się w stronę Bena i wróciłam w jego stronę, podparłam się rękami pod boki, stojąc niezręcznie przed nim.
- Wow, światem chyba jednak naprawdę rządzi przeznaczenie.
- Co? - spytałam ze zdziwieniem i zmarszczyłam brwi.
Ben zaśmiał się lekko i ani razu nie spuścił ze mnie wzroku, biorąc do ręki notes.
- No wiesz, kto by pomyślał, że po tylu latach, spotkam Cię akurat na zajęciach, gdzie jestem praktykantem.
Pokiwałam niepewnie głową, nie wiedząc co mogłabym na to odpowiedzieć, właściwie miał trochę racji.
- Naprawdę dobrze Cię widzieć.
Zaczął iść powoli w kierunku drzwi i pokazał mi ręką, żebym poszła za nim.
- Ciebie też - odpowiedziałam.
Właściwie nie skłamałam, gdy już przetworzyłam to, że Ben naprawdę tutaj jest, czułam jak na moje usta sam wkrada się uśmiech.
- To ile Ty masz lat...? - spytał, marszcząc nieznacznie brwi, prawdopodobnie próbując sobie to przypomnieć.
- 18. - zaśmiałam się lekko na widok jego miny. - Właściwie urodziny będę miała dopiero w grudniu.
Ben otworzył drzwi i wyszliśmy na korytarz, teraz przyglądał mi się z wyrazem olśnienia na twarzy.
- No tak, jesteś ode mnie 7 lat młodsza, rzeczywiście - odpowiedział.
- Wyglądasz jakbyś właśnie odkrył nowy kontynent - mruknęłam ze śmiechem.
Po chwili otworzyłam szerzej oczy, zastanawiając się co we mnie wstąpiło. Jeszcze 30 minut temu nie chciałam, żeby w ogóle do mnie podchodził, a teraz z nim żartowałam.
Ben zaśmiał się wesoło i po chwili pożegnaliśmy się, bo każde z nas musiało przygotować się na swoje kolejne zajęcia. To był dopiero 5 dzień zajęć i jeśli już przytrafiały mnie takie rzeczy, to chyba boję się co jeszcze mnie spotka.
Po chwili otworzyłam szerzej oczy, zastanawiając się co we mnie wstąpiło. Jeszcze 30 minut temu nie chciałam, żeby w ogóle do mnie podchodził, a teraz z nim żartowałam.
Ben zaśmiał się wesoło i po chwili pożegnaliśmy się, bo każde z nas musiało przygotować się na swoje kolejne zajęcia. To był dopiero 5 dzień zajęć i jeśli już przytrafiały mnie takie rzeczy, to chyba boję się co jeszcze mnie spotka.
*
Później tego dnia wybierałam się z Cass do kina na niepowtarzalny, najwspanialszy, jedyny w swoim rodzaju film - This is us. Słowa Cass, nie moje.
Nie widziałam jeszcze tego filmu i nie mogłam się doczekać, aż zobaczę twarze One Direction na wielkim ekranie. Minął niecały tydzień, odkąd ostatnio się widzieliśmy i wiedząc, że zostały jeszcze 2 tygodnie, aż przyjadą do Londynu, miałam ochotę strzelić sobie w łeb. Strasznie mi ich brakowało, ale nigdy nie przyznawałam się do tego, gdy rozmawiałam z Lou lub pisałam z któryś z chłopaków. Oczywiście największy kontakt utrzymywałam z Louisem, Liam i Niall też dosyć często do mnie pisali, a Harry od czasu do czasu napisał do mnie coś przypadkowego i przez następną godzinę zastanawiałam się, o co mu chodziło. Zayn odezwał się tylko raz, wysłał mi screena ze swojego telefonu z nowym najlepszym wynikiem w Icy Towera. Wiedziałam, że będzie grał, zdradliwy dupek.
Cass szturchnęła mnie w ramię, wyrywając mnie z rozmyślań i dopiero teraz zauważyłam, że kolejka, w której stałyśmy, zdecydowanie się zmniejszyła i byłyśmy przy samej kasie.
- Ym, poproszę duży popcorn i dużą colę.
- To samo, ale w średnim rozmiarze - dodała Cass.
Gdy już dostałyśmy nasze jedzenie, ruszyłyśmy w stronę sal kinowych. Pokazałyśmy nasze bilety i zostałyśmy wpuszczone do środka. Sala była wypełniona nastolatkami i patrząc na to jak wyglądały niektóre z nich, poczułam się bardzo staro i nie na miejscu.
Zajęłyśmy nasze miejsca na samej górze i od razu zabrałam się do jedzenia mojego popcornu, nigdy nie umiałam wytrzymać do momentu, aż film się zacznie. Póki co leciały reklamy, więc odwróciłam się w stronę Cass, która patrzyła na ekran ze zmarszczonymi brwiami.
- Co za głupota - mruknęła.
- Cass, muszę Ci coś powiedzieć.
Niechętnie oderwała wzrok od reklamy i spojrzała na mnie z uniesioną brwią, czekając, aż będę kontynuować.
- Nie uwierzysz, co mnie dzisiaj spotkało...
- No? - ponagliła mnie i zaczęła pić ze swojej coli, siorbiąc głośno.
- Zaspałam dzisiaj na zajęcia, pierwszą miałam siatkówkę i przyszłam spóźniona, nie zgadniesz kto jest praktykantem...
- Ciiii! - przerwała mi.
Film właśnie się zaczynał, zagryzłam wargę, zastanawiając się co zrobić, naprawdę chciałam dokończyć, opowiadać jej co się stało.
- Szybko Ci powiem, więc tym praktykantem był...
Dziewczyna obok mnie odkaszlnęła znacząco i gdy spojrzałam na nią, wyglądała jakby chciała mnie zabić. Miała może z 12 lat...
- Cicho, Sky! Później mi powiesz - rzuciła Cass z poirytowaniem.
Zsunęłam się niżej w fotelu, nic już nie mówiąc i wróciłam do mojego popcornu. Skupiłam się teraz całkowicie na filmie i uśmiech w ogóle nie schodził mi z twarzy. Czułam jak bolały mnie już policzki, ale nie mogłam przestać. Widząc ich na ekranie w tym kinie, czułam niesamowitą radość, to byli moi przyjaciele i za kilkanaście dni znowu się z nimi zobaczę.
Śmiałam się głośno przez większość filmu, nawet na momentach, które miały być smutne, wydawało mi się, że były trochę udawane. Cass płakała obok mnie, smarkając w zużytą już chusteczkę i co chwilę ocierając oczy rękawem bluzki. Jęknęłam cicho, gdy zauważyłam, że skończył mi się popcorn, a Cass wcisnęła mi swój w moje ręce, wiedząc, że zacznę marudzić bez jedzenia.
Jednak popłakałam się na jednym momencie, gdy Niall przebrał się za ochroniarza i rozmawiał z ich fankami, obrażając swój własny zespół. Właśnie dlatego tak bardzo uwielbiam tego chłopaka.
Po sali rozległ się głośny dźwięk telefonu i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że dostałam smsa. Otworzyłam szerzej oczy, spojrzałam na 12-letnią dziewczynę siedzącą obok, znowu patrzyła na mnie z tym samym wyrazem twarzy. Właściwie zaczynałam się trochę jej bać...
- Sky! - syknęła cicho Cass, oburzona tym, że nie wyłączyłam dźwięków.
- Sorry - mruknęłam, nie wiem czy bardziej do niej czy do przerażającej dziewczyny.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni, szybko przełączając go na wibrację i wpatrując się jednocześnie w ekran z filmem. Siedziałam przez chwilę z telefonem w dłoni i w końcu niechętnie spojrzałam kto do mnie napisał.
- Cass...
- Co? - warknęła trochę zbyt głośno i parę osób posłało nam ostre spojrzenia.
Nachyliłam się do niej, by na pewno nikt poza nią tego nie usłyszał i powiedziałam:
- To Niall do mnie napisał.
Cass spoglądała między ekranem a mną, jakby nie była pewna, co powinna teraz zrobić. W końcu skupiła wzrok na filmie, ale mruknęła do mnie cicho:
- Co napisał?
Przygryzłam wargę, żeby się nie roześmiać i dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że nie sprawdziłam, co napisał. Otworzyłam wiadomość, musiałam przeczytać ją parę razy, żeby się upewnić, że dobrze widziałam.
- Sky - syknęła cicho Cass.
Wciąż patrzyła na film, ale jednocześnie była ciekawa co do SMS-a, uderzyła mnie teraz dłonią w udo ze zniecierpliwieniem. Pokazałam jej telefon, zasłaniając na chwilę film, ale nie chciałam mówić tego na głos, tym bardziej, że przerażająca dziewczyna mogła podsłuchiwać.
Od: Niall
Co masz na sobie?
Cass spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a ja prawdopodobnie wyglądałam na jeszcze bardziej zdezorientowaną.
- Odpisz mu.
Wzruszyła ramionami i z powrotem zaczęła wpatrywać się w ekran kinowy jak zaczarowana, mnie jednak teraz zamiast niego bardziej interesował mój telefon, film i tak na pewno jeszcze obejrzę.
Do: Niall
Dżinsy i sweter.
Zmrużyłam oczy, spoglądając w dół sali, to niemożliwe, żeby Niall tutaj był, ale nie przychodził mi inny powód dlaczego miałby o to spytać.
Odpowiedź przyszła od razu i wzięłam najpierw głęboki oddech, po czym sprawdziłam wiadomość.
Od: Niall
A co pod spodem?
Od: Niall
Wyślij mi zdjęcie.
Po wcześniejszym SMS-ie, od razu przyszedł kolejny i pokazałam je Cass, wytrzeszczając na nią oczy. Nie miałam pojęcia, co o tym myśleć.
- Czy on z Tobą seksemesuje?
- Co?
Zmarszczyłam brwi, spoglądając na nią ze zdziwieniem, czy ona właśnie powiedziała, to co mi się wydawało?
- No wiesz... - Cass teraz odwróciła się w moją stronę, nie patrząc już na film, zbyt wciągnięta w to się działo tutaj. - Seks plus esemesować. Seksemesować.
Pokręciłam nieznacznie głową, dając jej do zrozumienia, że powinna sobie odpuścić z tym słowem. Zresztą to nie było możliwe, prawda? Choć bardzo bym chciała, Niall po prostu nie patrzył na mnie w ten sposób, widział we mnie tylko przyjaciółkę.
- Nie, um, na pewno chodzi o coś innego...
- Ta, chce zobaczyć jak wyglądasz bez ciuchów w celach badawczych... - Cass prychnęła pod nosem i wróciła wzrokiem do ekranu, na którym leciały już napisy końcowe. - Świetnie! - mruknęła z poirytowaniem, widząc, że nie zobaczyła końcówki filmu.
Wiedziałam, że chodziło o coś innego, coś mi umykało, ale nie mogłam sobie uzmysłowić, o co chodziło. Niall nie napisałby do mnie czegoś takiego... Komórka zawibrowała mi w dłoni, oznajmiając kolejną wiadomość.
Od: Niall
Siedzę sam w pokoju i myślę o Tobie... Pośpiesz się...
- O mój Boże - syknęłam głośno, zdając sobie sprawę z tego, co dokładnie się tutaj działo.
Cass wstała z miejsca i wszyscy wokół też już zaczęli się zbierać.
- Co jest? - spytała.
Zauważyłam, że przerażająca dziewczyna obok została na swoim miejscu i wpatrywała się teraz we mnie. Posłałam jej niepewny uśmiech, mając nadzieję, że mi nie przywali. Okazało się jednak, że właśnie zrozumiała, dlaczego wydawałam jej się taka znajoma.
- O Boże, mogę zrobić sobie z Tobą zdjęcie?
Wytrzeszczyłam na nią oczy, po czym spojrzałam na Cass, nie wiedząc co zrobić. Moja przyjaciółka zachichotała pod nosem i popchnęła mnie lekko w jej stronę. Zanim się zorientowałam, przerażająca dziewczyna zdążyła nam zrobić zdjęcie. Prawdopodobnie wyszłam na nim, jakbym właśnie się dowiedziała, że zostałam adoptowana.
Gdy w końcu udało nam się wyjść na zewnątrz, Cass złapała mnie za ramię, żebym się na chwilę zatrzymała.
- Co z Niallem?
- Ach, z Niallem... - mruknęłam, wyciągając znowu telefon z kieszeni, bo na chwilę zapomniałam o tej sytuacji. - To nie Niall.
Przewróciłam oczami, a Cass uniosła pytająco brew, jak gdyby nie było to oczywiste od początku. Że też nie przyszło mi to od razu do głowy.
Do: Niall
Hej Louis, głupi kutasie.
Cass zaśmiała się obok mnie, najwidoczniej czytając mi przez ramię, gdy pisałam wiadomość. Zabiję go, gdy tylko znajdzie się w Londynie...
Zamiast iść już do domów, postanowiłyśmy pójść do "Fiony", naszej ulubionej kawiarni. Gdy już usiadłyśmy na naszych miejscach i czekałyśmy na nasze zamówienia, przypomniało mi się, że nie dokończyłam opowiadać Cass o mojej dzisiejszej przygodzie.
- Cass, miałam Ci powiedzieć...
- Rzeczywiście - przerwała mi, wyglądając teraz na zainteresowaną, tym co chcę powiedzieć. - No więc?
- Przyszłam spóźniona na siatkówkę i zobaczyłam tam Bena Westa.
Odetchnęłam głęboko, czekając na jej reakcje. Cass zmarszczyła brwi, wyglądając na zdezorientowaną i zaczęła się bawić kosmykiem swoich blond włosów.
- Kogo?
- Bena Westa - powtórzyłam, wpatrując się w nią uparcie.
Po chwili na jej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia.
- Ach, tego Bena? W którym kochałaś się, jak miałaś 10 lat?
- 13 - poprawiłam ją, a ona machnęła lekceważąco ręką.
- Nie było mnie przy tym.
Cass wzruszyła nieznacznie ramionami i w tym samym czasie pojawiła się kelnerka z naszym zamówieniem. Zamilkłyśmy na chwilę, nie chcąc, by usłyszała, o czym rozmawiamy.
To co powiedziała Cass, było prawdą, nie przyjaźniłyśmy się od małego, jak to często było w przypadku najlepszych przyjaciółek. Znałyśmy się dość długo, ale dopiero 3 lata temu zbliżyłyśmy się do siebie po pewnej nieprzyjemnej sytuacji, która mnie spotkała. Cass jak zawsze była przy mnie, gdy nikt inny nie przejmował się, tym co działo się ze mną.
- I co z nim? Dalej jest niesamowicie przystojny, jak to zawsze opowiadałaś?
Zaśmiałam się głośno i zaraz zasłoniłam usta dłonią, by uciszyć się nieco, w kawiarnii byli też inni ludzie. Cass wyglądała na szczerze zainteresowaną, tym co powiem i jeszcze przez chwilę nie odzywałam się, trzymajac ją w niepewności. W końcu pokiwałam głową z szerokim uśmiechem na twarzy i dopiero teraz odpowiedziałam na jej pytanie:
- Jest zabójczo przystojny.
*
dodaję 20. rozdział 20 marca o godzinie 20. ;o
Szybko pisz następny *.*
OdpowiedzUsuńO jaaa... O_o Cuddd malina! nnanana następny.. /Mii
OdpowiedzUsuńOd początku wiedziałam że to nie sms od Nialla ;)
OdpowiedzUsuńBlondynowi pojawia się na horyzoncie konkurencja...
Powinien zacząć działać!
Czekam na next!
wspaniały ♡ kocham to
OdpowiedzUsuńSuper:P
OdpowiedzUsuńSuper! czekam na następny!
OdpowiedzUsuńMeeegaaa!
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Next..
OdpowiedzUsuńNastępny...
OdpowiedzUsuńMatulu jakież to firmę! a ja byłam tak głupia i miałam jednak złudne nadzieję, że to Niall :/ kiedy next? :)
OdpowiedzUsuńMiało być świetne a nie firmę -,- przepraszam, pisze z telefonu
OdpowiedzUsuńśmiałam się z każdym nowym sms od Nailla
OdpowiedzUsuń