środa, 5 marca 2014

17.

  Po tym, gdy Cass chyba 10 razy powtórzyła "dlaczego ja tego nie zauważyłam", a później krzyknęła na mnie, bym się uspokoiła, o dziwo pomogło. W końcu opowiedziałam jej o wszystkim.
 O tym, jak na samym początku to na niego zwróciłam uwagę na tym zdjęciu, które pokazała mi przed koncertem. O tym, jak nie mogłam oderwać od niego oczu, gdy występowali i uśmiech sam pchał mi się na usta. O tym, że na żywo spodobał mi się jeszcze bardziej i większość wieczoru w klubie, wpatrywałam się w niego zauroczona. O tym, jak serce mocno waliło mi w piersi, gdy z nim tańczyłam i nasze twarze znalazły się milimetry od siebie. O tym, jak za każdym razem, gdy przychodziłam do ich domu, liczyłam na to, że on też tam będzie. O tym, jak piszczałam z radości, po urodzinach Perrie, gdy pocałował mnie w policzek. O tym, jak bardzo czułam się smutna, gdy poleciał do Irlandii i nie mogłam go zobaczyć. O tym, jak uderzyłam go piłką w twarz, zwalając go przy tym z nóg. I wreszcie o tym, jak powiedział, że nie interesuje go teraz żaden związek.
  Cass uznała, że nie miał tego na myśli, ale powiedziałam jej, że widziałam po jego twarzy, że mówił poważnie. Westchnęła wtedy głośno i po chwili ciszy, dała mi dwa wyjścia. Pierwsze - przestać go spotykać i po czasie o nim zapomnieć, drugie - być przy nim, ale tylko jako jego przyjaciółka. Dla mnie był to łatwy wybór. Otarłam twarz i zacisnęłam usta, powoli wracając do silnej Sky, jaką byłam zawsze.
  W tym samym miejscu na plaży znalazła mnie Gemma. Zatracona we własnych myślach, nawet nie usłyszałam jak podeszła blisko mnie.
  - Sky, to Ty? - spytała niepewnie.
  Z początku nie rozpoznałam głosu, dopiero gdy uniosłam głowę, zobaczyłam, że to ona.
  - Och, cześć Gem.
  - Martwiłam się o Ciebie! Rozeszliśmy się do pokoi i gdy zobaczyłam, że Ciebie nie ma w naszym trochę się przestraszyłam.
Przyglądała mi się uważnie i na jej twarzy nie było już widać tej radości, co wcześniej, gdy wychodziłam z apartamentu.
  - Um, mówiłaś reszcie, że mnie nie ma? - mruknęłam i wstałam z piasku.
  Naprawdę miałam nadzieję, że pozostali nie zauważyli, że zniknęłam. Gemma uniosła brew, wyglądając teraz na jeszcze bardziej podejrzliwą. Rozejrzała się dookoła, jakby chciała sprawdzić czy na pewno jesteśmy tutaj tylko my dwie.
  - Nie mówiłam. Wszystko w porządku?
  Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się do niej nieznacznie, właściwie nie było to nawet tak trudne, rozmowa z Cass zdecydowanie mi pomogła.
  - Chciałam po prostu posiedzieć nad wodą - powiedziałam pierwsze, co przyszło mi na myśl.
  Gemma nie wyglądała na do końca przekonaną moimi wyjaśnieniami, ale po chwili wzruszyła ramionami, jak gdyby pokazując, że da mi spokój. Przyglądałyśmy się sobie chwilę w ciszy i zapewne obie zastanawiałyśmy się o czym myśli ta druga. W końcu Gemma odchrząknęła i spytała:
  - A wzięłaś kartę do drzwi?
  Poklepałam się po kieszeniach i otworzyłam szeroko oczy, rzeczywiście, nie miałam jej przy sobie. Chciałam wyjść na dwór i wrócić do środka, niezauważona przy tym przez nikogo, ale nie wzięłam karty, by otworzyć sobie drzwi. Mądre, Sky.
  Gemma zachichotała, spoglądając na mnie z rozbawieniem i pomachała kartą, która wyciągnęła ze swojej kieszeni.
  - Chodźmy spać, już późno.

*

  Obudziłam się wcześnie rano i mimo krótkiej dawki snu, czułam się całkiem wyspana. Wyskoczyłam z łóżka, po czym przeciągnęłam się i uśmiechnęłam pod nosem. Miałam zdecydowanie lepszy humor niż wczoraj. Spojrzałam przez ramię na drugie łózko w pokoju, Gemma spała z szeroko otworzonymi ustami i ręką zwisającą bezwładnie nad podłogą. Zaśmiałam się cicho na ten widok i starałam zachowywać się jak najciszej, by jej przypadkiem nie obudzić. Przebrałam się w białą bokserkę i wygodne spodenki, a na nogi włożyłam adidasy, w których zawsze biegałam.
  Po krótkiej wizycie w łazience, weszłam do kuchni, będąc pewną, że nikogo tam nie zastanę. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam Liama, siedzącego przy stole.
  - Och, cześć - mruknęłam, przystając w drzwiach.
  Chłopak uniósł głowę i uśmiechnął się szeroko na mój widok.
  - Wychodzisz? - spytał po chwili, przyglądając mi się.
  - Idę pobiegać.
  Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej butelkę wody, po czym odwróciłam się z powrotem w stronę Liama.
  Jego twarz rozjaśniła się i wydawał się teraz o wiele mniej zaspany niż przed chwilą.
  - Mogę pójść z Tobą?
  Pokiwałam głową, nie widząc żadnych przeciwwskazań i chłopak szybko wyszedł z pomieszczenia, mówiąc mi, żebym poczekała 5 minut. Odkręciłam butelkę i wzięłam kilka łyków. Schowałam ją z powrotem do lodówki i teraz czekałam na Liama, wpatrując się w moje adidasy. Przydałoby się je wyczyścić...
  Gdy usłyszałam kroki, uniosłam głowę i zamarłam, spodziewałam się zobaczyć Liama, ale do kuchni właśnie wszedł Niall. Co jest z nimi wszystkimi, normalni ludzie na wakacjach powinni teraz spać...
  - Cześć Sky! - zawołał z szerokim uśmiechem.
  - Czemu już nie śpisz? - spytałam od razu.
  - Deo gada przez sen, odkąd tu przyjechaliśmy ledwo śpię. - Niall zmarszczył zabawnie nos, a ja zaśmiałam się cicho.
  - Hej, nie śmiej się z mojego nieszczęścia! - zawołał, udając obrażonego.
  - Wybacz, nie wiedziałam, że jesteś taki wrażliwy. - uniosłam dłonie w obronnym geście, na co on cicho prychnął, ale uśmiechnął się w moją stronę.
  Liam wszedł do środka już przebrany i spoglądał to na mnie, to na Nialla. W końcu odwrócił głowę w moim kierunku z wesołym uśmiechem.
  - To co, idziemy?
  - Chwila, chwila... - odezwał się Niall. - Gdzie idziecie? - zapytał wyraźnie zaciekawiony.
  - Pobiegać - odpowiedziałam kolejny raz tego poranka.
  - Ja też chcę.
  Liam spojrzał na niego z dosyć niezadowoloną miną.
  - Niall, lepiej nie...
  - Mogę Sky? - zwrócił się do mnie blondyn, ignorując swojego przyjaciela.
  Spoglądałam ze zdziwieniem na Liama, nie mając pojęcia o co mu chodzi, ale po chwili zwróciłam wzrok na Nialla, który wpatrywał się we mnie wyczekująco.
  - Jasne - odpowiedziałam, kiwając lekko głową.
  Niall uśmiechnął się z zadowoleniem i już miał wyjść z kuchni, gdy najwyraźniej o czymś sobie przypomniał, bo zawrócił się i oparł o ścianę.
  - O ile oczywiście mnie tam przy okazji nie uderzysz.
  Machnęłam mu ręką, żeby poszedł się już szykować i nic mu nie odpowiedziałam, zagryzając wargę, by się nie roześmiać. Liam śmiał się cicho, siedząc na stołku i po chwili i na moje usta wkradł się szeroki uśmiech. To na pewno będzie wesołe bieganie.

*

  Rozciągałam się jak zawsze przed bieganiem i Liam robił dokładnie to samo obok mnie. Niall stał z rękami schowanymi w kieszeniach swoich dresów i rozglądał się po praktycznie pustej plaży. Włosy miał w jeszcze większym nieładzie niż wtedy, gdy jeszcze byliśmy w hotelu, a oczy dalej tak samo zaspane. Wyglądał cholernie słodko, a zarazem seksownie. Na dodatek jego szare dresy wisiały mu nisko na biodrach - choć to na pewno będzie mu przeszkadzało w bieganiu - i przyciągało to co chwilę mój wzrok.
  - Niall! - zawołał Liam.
  Odwróciłam szybko wzrok i czułam jak robi mi się gorąco na twarzy, bo już od jakichś 5 minut wpatrywałam się w Nialla. Miałam tylko nadzieję, że żaden z nich tego nie zauważył.
  - Co?
  - Porozciągaj się.
  Minęło jeszcze parę minut i zaczęliśmy biec blisko brzegu, ale tak, by woda nie dotykała naszych butów. Niall cały czas coś do nas mówił, niezrażony tym, że mu nie odpowiadaliśmy. Oddychałam powoli, utrzymując równe tempo i co chwilę musiałam się powstrzymywać, żeby się nie zaśmiać z tego co mówił chłopak. Z nim u boku chyba nie uda mi się przebiec moich 10 km, a na pewno będzie ciężko to zrobić...
  - Daleko jeszcze? - mruknął nagle.
  - Zamknij się. - Liam przewrócił oczami i trochę przyśpieszył, żeby biec przed nim.
  Czułam przyjemny wiatr na twarzy, który trochę pomagał wytrzymać w tym gorącu. Mimo tego i tak cała byłam już przemoczona z potu i czułam słone krople na ustach. Gdy zauważyłam małą budkę z jedzeniem i napojami, wiedziałam, że przebiegliśmy już mniej więcej 5 km. Zatrzymałam się, a Niall widząc to, zrobił to samo. Widziałam jak koszulka lepi mu się do ciała, musiałam teraz wyglądać podobnie.
  - Liam! - zawołałam, a ten obejrzał się przez ramię i zawrócił do nas.
  - Ok, możemy teraz wrócić, razem to będzie jakieś 10 km.
  Liam pokiwał głową, a Niall skrzywił się lekko, chciałam go spytać o co chodzi, ale obaj zaczęli już biec. Odetchnęłam głęboko i dołączyłam do nich. To słońce naprawdę doskwierało, czułam jakby mózg miał mi się zaraz usmażyć, oprócz tego nie byłam zmęczona, przyzwyczaiłam się do takich długich tras. Irlandczyk wrócił do swojej gadaniny, na co Liam przyśpieszył i zostawił nas trochę w tyle.
Nasz hotel już majaczył się na horyzoncie, więc nie zostało nam jeszcze, aż tak dużo. Nagle Niall syknął i zatrzymał się, na co ja od razu zrobiłam to samo.
  - Coś się stało? - spytałam zaniepokojona.
  Blondyn trzymał się za kolano i zacisnął usta w cienką linię. Faktycznie słyszałam coś o tym, że miał z nim problem i teraz ułożyłam to sobie wszystko w głowie. To dlatego Liam nie chciał, by z nami biegł.
  - Um, możesz iść?
  - Weź mnie na barana.
  Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale on tylko uśmiechnął się do mnie, robiąc przy tym wielkie oczy.
  - Chyba sobie żartujesz...
  Nie wiem jak to się stało i jakim cudem mnie do tego nakłonił, ale chwilę później truchtałam z Niallem na moich plecach. Ok, po prostu nie mogłam się oprzeć temu proszącemu wzrokowi i aż uszy bolały mnie od jego jęczenia jak to bardzo go boli.
  Właściwie okazało się, że Niall był całkiem lekki. Dłońmi trzymałam go za łydki, a on rękami oplótł moją szyję. Kto to widział, żeby dziewczyna nosiła chłopaka... Westchnęłam głośno.
  - Już przestań tak wzdychać, zrobię Ci śniadanie, gdy wrócimy.
  - Oby to było najlepsze śniadanie, jakie w życiu jadłam, Horan - mruknęłam.
  Liam był daleko przed nami i nawet ani razu się na nas nie obejrzał, na całe szczęście byliśmy już blisko naszego celu.
  - Jasne, Carter - odpowiedział mi Niall, na co zaśmiałam się mimowolnie.
  Liam już zatrzymał się, po czym wreszcie odwrócił się w naszą stronę i teraz patrzył na nas jak na idiotów. Podbiegłam do niego, a Niall skakał na moich plecach, śmiejąc się wesoło.
  - Co do cholery, Niall? - spytał Liam.
  - Kolano mnie boli - odpowiedział, wciąż tym wesołym głosem.
  - Liam... pomożesz mi? - posłała mu znaczące spojrzenie w stronę wody, a później spojrzałam na Nialla.
  Blondyn patrzył to na mnie, to na niego, nie wiedząc o co mi chodzi, ale Liam na szczęście zrozumiał i gdy tylko Niall ześlizgnął się z moich pleców, złapał go za nogi, a ja za ręce. Wrzuciliśmy go do morza, mimo jego oburzonych krzyków i śmialiśmy się jeszcze długo, nawet gdy już wróciliśmy do apartamentu, a Niall posyłał nam, w jego mniemaniu, groźne spojrzenia.

*

  To była najlepsza pizzeria, w jakiejkolwiek byłam. Ok, mówiłam tak może już parę razy, ale teraz naprawdę tak uważałam!
  Wypiłam kilka dużych łyków mojej coli i mój wzrok spoczął na ostatnim kawałku mojej pizzy. Mojej i Aidena. Spojrzałam na niego kątem oka i on zrobił to samo. O nie, wiedziałam co teraz się wydarzy...
  Rzuciliśmy się oboje na talerz, szturchnęłam go mocno łokciem, ale ten ani drgnął. Odepchnął moją dłoń i złapał pizzę do ręki. Spojrzał na mnie z zadowolonym z siebie uśmiechem, unosząc rękę do góry w geście zwycięstwa. Zazgrzytałam zębami i próbowałam do niej dosięgnąć, a ten tylko się śmiał, odganiając mnie od siebie niczym natrętną muchę.
  - Serio?
  Spojrzałam na Zayna, który patrzył na nas jakbyśmy urwali się z choinki. Moje jedzenie jest dla mnie ważne, ok? Jeśli jakiś wielki mięśniak, zwany również moim kuzynem, zabiera mi moje jedzenie, muszę jakoś zareagować.
  - Możesz zjeść mój, ja już nie mogę - mruknął Zayn, kręcąc z niedowierzaniem głową na nasze zachowanie.
  Spojrzałam na jego talerz i rzeczywiście został tam kawałek. Jeden, jedyny, samotny... czekał na mnie. Sięgnęłam po niego, zadowolona, że uda mi się jeszcze zjeść, gdy inna dłoń mnie ubiegła. Przesunęłam wzrokiem w górę ręki chłopaka i w końcu dotarłam do jego twarzy. Zmrużyłam groźnie oczy, wpatrując się w Louisa.
  - Oddawaj, Louuuu! - jęknęłam z niezadowoleniem, na co tylko zaśmiał się głośno, odsuwając się ode mnie.
  Cała nasza grupa nie zmieściła się przy jednym stoliku, ale moimi krzykami już zwróciłam na siebie wzrok ich wszystkich. Patrzyli na nas ze zdziwieniem i chociaż nie wiedzieli co się dzieje, to Niall i Deo już śmiali się w najlepsze.
  - Louis, oddaj mi pizzę, bo inaczej poważnie Cię uszkodzę.
  - Ej, Aidenowi nie groziłaś! - zawołał, przesuwając się trochę razem z krzesłem.
  - Bo popatrz jak on wygląda! On by mnie uszkodził bardziej niż ja jego!
  Louis spoglądał przez chwilę na mojego kuzyna i pokiwał po chwili głową, przyznając mi w tej kwestii rację.
  - A ja to co? Też Ci mogę coś zrobić.
  El w tym momencie wybuchnęła śmiechem, który udało jej się wcześniej powstrzymać. Louis wyglądał na bardzo urażonego.
  - Tomlinson! - wstałam z krzesła, a Louis szybko zerwał się ze swojego miejsca i zaczął uciekać z pizzą w ręce.
   To może była już przesada, ale postanowiłam jeszcze bardziej go podręczyć i pobiegłam za nim. Louis pisnął głośno, chyba się tego nie spodziewając i przyśpieszył. Co chwilę obracał się za siebie i w końcu skończyło się na tym, że potknął się o krzesło. Padł na ziemię, a pizza jeszcze przeleciała kawałek i padła koło kogoś nogi. Zakryłam sobie usta dłoniom, co trochę uciszyło mój głośny wybuch śmiechu. Louis przetoczył się na plecy i po prostu leżał w tym samym miejscu, oddychając głośno.
  - Lou, zmarnowałeś pizzę! - zawołałam z niezadowoleniem.
  Mój przyjaciel uniósł się na łokciach i przewrócił oczami, spoglądając na mnie.
  - Masz rację, jedzenie najważniejsze, to, że się prawie zabiłem to nic - mruknął z ironią.
  Zaśmiałam się znowu i po chwili wyciągnęłam do niego rękę, by pomóc mu wstać. Louis spoglądał na mnie chwilę z obrażoną miną, ale w końcu złapał moją dłoń i wstał z podłogi.
  El podeszła do nas z rozbawieniem wypisanym na twarzy i założyła ręce na pierś.
  - Skończyliście już?
  Pokiwaliśmy głowami i chwilę później całą naszą grupą wyszliśmy z pizzerii. Spacerowaliśmy po mieście, czasem zaglądając to do tego, to do tamtego sklepu. Harry już zdążył kupić sobie wielki kapelusz, a Andy okulary przeciwsłoneczne. Dobrali się we dwóch i nakręcali nawzajem, mówiąc co powinni sobie jeszcze kupić. Mi nawet nie chciało się chodzić tam z nimi, więc gdy weszli do kolejnego sklepu, zostałam na dworze i opadłam na ławkę. Odpisałam mamie na SMS-a, którego wysłała mi niedawno i schowałam z powrotem komórkę do kieszeni.
  - BUUUU!
  Podskoczyłam, prawie spadając przy tym na ziemię, a Louis opadł na miejsce obok mnie.
  - Czy Ciebie już całkiem pojebało?
  Wzruszył tylko ramionami, uśmiechając się pod nosem. Chyba mogłam to uznać jako zemstę za jego upadek w pizzerii.
  - Myślałam, że poszedłeś z nimi - mruknęłam, wracając do sposobu w jaki wcześniej siedziałam, zanim mnie tak chamsko nie wystraszył.
  - Łee, to sklep z damskimi ciuchami.
  Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się co w takim razie robi tam reszta chłopaków, ale postanowiłam, że lepiej wyjdzie dla mnie jeśli go o to nie spytam. Niektórych rzeczy po prostu nie chce się wiedzieć.
  - Louis? - mruknęłam nagle.
  Odetchnęłam głośno, postanawiając, że to czas, żebym powiedziała mu o moich uczuciach do Nialla. W końcu Lou był moim najlepszym przyjacielem, Cass już wiedziała, musiałam powiedzieć też jemu. Z jakiegoś powodu trochę mnie to stresowało, ale mówiłam mu wszystko, więc to nie mogło być wyjątkiem. Louis spoglądał na mnie uważnie, czekając, aż coś powiem.
  - Ym... - odchrząknęłam gulę, która utworzyła mi się w gardle.
  Lou uniósł brew z zaciekawieniem, widząc, że to raczej coś poważnego.
  - PodobamisięNiall - powiedziałam szybko.
  Louis przyglądał mi się dalej, nie rozumiejąc co powiedziałam, jednak po chwili na jego twarzy pojawił się wyraz zrozumienia i wybuchnął śmiechem. Wybuchnął śmiechem. Serio, Louis? Uderzyłam go mocno w ramię.
  - Co do cholery? - syknęłam w jego stronę.
  Zrobiłam obrażoną minę i odwróciłam wzrok, nie chcąc patrzeć na to jak dusi się ze śmiechu. Zdecydowanie nie takiej reakcji się spodziewałam.
  - Och, Ty nie żartowałaś? - spytał już poważniej.
  Pokręciłam głową, spoglądając na niego kątem oka, siedział z powrotem wyprostowany i nie było mu już do śmiechu.
  - Myślałem, że jeśli już miałby Ci się ktoś z nas podobać to będę to ja - zażartował i westchnął teatralnie. - Hm Niall... mogłaś wybrać gorzej - dodał po chwili.
  - Głupi jesteś - mruknęłam, a on przytulił mnie mocno do siebie, na co uśmiechnęłam się mimowolnie. Nie mogłam się na niego gniewać, w końcu był to mój głupi, niedojrzały, najlepszy na całym świecie przyjaciel.

*

Oczywiście, że zamiast się uczyć pisałam rozdział.
Powodzenia w zdawaniu matury... XD

16 komentarzy:

  1. ,,-Um, możesz iść?
      - Weź mnie na barana.''
    Mistrz Horan. Boze. Oczywiscie genialny :) :) :) a mature to ty na 100% dasz rade napisac :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj wiem dobrze co to jest chore kolano. Sama miałam je 3 tygodnie w gipsie a potem operowane. Pół roku dochodziłam do siebie a po prawie 2 latach, wciąż mam probelmy z bieganiem.... Jednak Niall ma 1000 razy lepszą opiekę i mam nadzieję że jego uraz był mniej poważny....
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mistrzzz... Horan! jejć KOCHAM! u bjxx cudooooooooo kurde nje na prawde to jest najlpeszy blog jaki kiedy kolwiek czytałam! <3 KC Znowu błagam daj następny! :DDD /Mii

    OdpowiedzUsuń
  4. bgikdhdc Świetny! *O* Błagam next! /Ana

    OdpowiedzUsuń
  5. Cud Malina! Next!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mdleje. Świetny! Prosze następy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Next. Powiodzenia na maturze! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny! BARDZO! *O*

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne czekam na następby <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Aż mnie noga zabolała! ahahahha Kocham! Chcem następny Dziś , jutro codziennie! KC /Wiikii

    OdpowiedzUsuń
  11. ,,To była najlepsza pizzeria, w jakiejkolwiek byłam. Ok, mówiłam tak może już parę razy, ale teraz naprawdę tak uważałam! ,,
    hahahhahahaha nie moge! świetny! Next...

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochaaam.. *O* Czekam na następny! Pliss.. daj!

    OdpowiedzUsuń