poniedziałek, 28 lipca 2014

3.

 Czułam na sobie wzrok Nialla przez całą mszę, ale nie popatrzyłam w jego stronę ani razu. Nie mogłam ukryć twarzy za włosami przez głupiego koka na mojej głowie i byłam pewna, że moja twarz jest cała czerwona z zawstydzenia.
 Na szczęście nikt poza nim nie zwracał na mnie uwagi, w końcu był to dzień Louisa i El. Trudno było mi uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Że ta dwójka własnie bierze ślub. Z drugiej jednak strony byli już ze sobą wystarczająco długo, żeby to zrobić. Louis wreszcie doroślał (prawdopodobnie nie) i żenił się z miłością jego życia. I nie mogłabym być bardziej szczęśliwa i dumna z tego powodu.
 Widziałam, że El miała łzy w oczach i w każdej chwili mogła zacząć płakać, dlatego cieszyłam się, że miała zrobiony wodoodporny makijaż. I wyglądała cholernie pięknie, była najpiękniejszą panną młodą, jaką kiedykolwiek dane mi było zobaczyć. Louis uśmiechał się szeroko, co chwilę na nią spoglądając. Jego wzrok mówił jedno: "jestem do szaleństwa zakochany w tej dziewczynie". I sama myśl o tym sprawiała, że byłam szczęśliwa i smutna jednocześnie. Czy Niall właśnie w taki sposób kiedyś na mnie patrzył? I nie byłam już pewna, jaka odpowiedź na to pytanie bardziej by mnie usatysfakcjonowała.
 Louis szybko pocałował El, gdy tylko ksiądz powiedział, że może to zrobić. Wszyscy zaczęli klaskać i nagle zrobiło się strasznie głośno, gdy każdy zaczął coś wołać w stronę młodej pary. Louis i El byli już małżeństwem. Potrzebowałam chyba paru minut, żeby przyswoić tę wiadomość. 
 Później wyszliśmy z kościoła i zaczęło się składanie życzeń wraz z wręczaniem prezentów. Tym razem ustawiłam się od razu za El i Lou, żeby im pomóc. I żeby nikt nie mówił, że nic nie zrobiłam. Posłałam zwycięskie spojrzenie przyjaciółce El, która prychnęła pod nosem i założyła ręce na pierś. Ktoś tu chyba jest na mnie zły...
 Lottie i Harry pomagali razem ze mną, a pozostałe druhny i świadkowie pojechali już na salę, gdzie miało odbyć się wesele, by wszystkiego dopilnować. Przynajmniej nie musiałam teraz przeżywać niezręcznego momentu, gdy podawałabym Niallowi jakąś paczkę. Tak czy siak, wiedziałam, że nie uniknę dzisiaj jakiejś dziwnej sytuacji z nim, jeśli chciałam z nim porozmawiać.
 Zobaczyłam Cass i Deo, których nie mogłam wcześniej nigdzie zauważyć. Cass od razu wyszczerzyła się w moją stronę i przytuliła mnie mocno, po tym jak złożyła życzenia Lou i El. Powiedziałam jej, że porozmawiamy później i w końcu odeszła razem z Deo, trzymając go za rękę.
 Dużo czasu minęło, zanim wszyscy zdążyli złożyć życzenia, a my mogliśmy zapakować prezenty do samochodu. Otarłam czoło dłonią i odetchnęłam głęboko, widząc, że została tylko nasza mała grupka. Mogliśmy już jechać na salę. Wreszcie, byłam niesamowicie głodna. Zresztą kiedy ja nie byłam głodna?
 - To wszystko? - spytał Harry.
 Rozejrzałam się dookoła, upewniając się i pokiwałam głową, gdy nie zobaczyłam niczego więcej.
 - Świetnie - odpowiedział i mogłam usłyszeć ulgę w jego głosie. - Bo widzę, że fani zaczynają zbierać się za bramą.
 Spojrzałam w tamtą stronę i rzeczywiście było ich całkiem sporo. O dziwo jednak dziewczyny zachowywały się cicho i tylko obserwowały wszystko z wyciągniętymi przed sobą telefonami. Myślę, że fakt, że nie krzyczały, by zwrócić na siebie uwagę, był już wystarczająco dobry.
 Ruszyłam w stronę Louisa i El, szczerząc się jak głupia. Z tego wszystkiego nie miałam jeszcze okazji porozmawiać z nimi, odkąd wyszliśmy z kościoła.
 - Co? - spytał Lou, zauważając moją minę.
 - Po prostu się cieszę - odpowiedziałam, kładąc dłonie na ich ramionach. - Gratulacje państwo Tomlinson. Życzę Wam dużo szczęścia, pieniędzy, 6 dzieci i...
 Nagle twarz El ze szczęśliwej zmieniła się w przerażoną, za to Louis nie wyglądał na poruszonego, pokiwał tylko głową na moje słowa.
 - Sky - przerwała mi El. - Jeśli myślisz, że zgodzę się na to, żeby 6 dzieci wyszło z mojej macicy i...
 - Lalalalala - zawołał nagle Louis, zasłaniając uszy.
 Spojrzałyśmy z El obie po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem, a Louis w końcu opuścił ręce, spoglądając na nas podejrzliwie.
 - Już? Skończyłyście? - spytał.
 - Jedziemy?! - zawołała Lottie z samochodu.
 - Um, ta, więc streszczając się... wszystkiego dobrego! - zawołałam, machając dłońmi obok siebie.
 - Wow - mruknął Louis i przewrócił oczami, ale na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
 Uściskałam mocno ich oboje i ruszyliśmy w stronę samochodów, gdzie czekali Lottie i Harry. Złapałam El pod ramię i gdy uzyskałam jej uwagę, powiedziałam:
 - Mam nadzieję, że masz dużo cierpliwości, skoro planujesz spędzić resztę swojego życia z Lou.
 - Słyszałem to!
 Zaśmiałam się lekko i puściłam mu oczko, bo cała nasza trójka zdawała sobie sprawę z tego, że nie mówiłam poważnie. 
 Widziałam, jak Louis złapał El za dłoń i uśmiech automatycznie pojawił się na mojej twarzy. Nie miałam wątpliwości, że będą wspaniałym małżeństwem.

*

 - Louis, jak się czujesz jako żonaty facet? - spytał, uśmiechając się w jego stronę.
 Wesele trwało już prawie 6 godzin i miałam coraz lepszy humor.  Widziałam, jak Liam tańczył z Sophią i musiałam przyznać, że dobrze ze sobą wyglądali. Jakby byli stworzeni dla siebie. Perrie i Zayn stali przy fontannie z czekolady. Zayn ochlapał nos Perrie, na co ta zachichotała i próbowała odepchnąć go od siebie. Z daleka można było zobaczyć miłość pomiędzy nimi. Harry za to siedział przy stole z jakimiś ludźmi, których nie znałam i śmiał się lekko. Wyglądał na szczęśliwego.
 Nigdzie nie widziałam nowej "dziewczyny" Nialla, ale też sama jeszcze z nim nie rozmawiałam. Mogłam czasem poczuć na sobie jego wzrok, ale ani ja nie podeszłam do niego, ani on do mnie.
 - Dziwnie - odpowiedział, robiąc zamyśloną minę. - Ale jednocześnie jestem naprawdę podekscytowany. Nigdy nie myślałem, że ślub jest potrzebny, żeby powiedzieć, że związek jest prawdziwy, ale... to świetne uczucie, wiedzieć, że El jest nie tylko moją dziewczyną, jest moją żoną. 
 Pokiwałam głową, nie wiedząc co na to odpowiedzieć, bo w końcu nie miałam pojęcia, jak to jest. Nie myślałam też za dużo o tym, że chciałabym kiedyś wziąć ślub. Może kiedyś, dwa lata temu wyobrażałam sobie raz czy dwa, jakby to było wyjść za Nialla. Ale to już nie było ważne.
 - Lou - zaczęłam niepewnie. - Czy Niall chodzi z jakąś Jess?
 Nie mogłam przestać o tym myśleć, odkąd tylko Lottie mi o tym powiedziała i musiałam wreszcie dowiedzieć się, czy była to prawda.
 - Co? Nie. O czym Ty mówisz? Niall nie ma nikogo - odpowiedział Louis ze zdziwieniem.
 Odetchnęłam głęboko, kiwając głową i uśmiechnęłam się do niego nieznacznie. Niall mógł mieć dziewczynę, oczywiście, że mógł, ale z jakiegoś powodu czułam się lepiej wiedząc, że tak nie jest.
 - Sky, jak się czujesz? - spytał nagle Louis.
 Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że wpatrywałam się w stół przez kilkanaście sekund, nie zwracając na niego uwagi. 
- Co?
 - No wiesz... z tym że Niall tutaj jest.
 - Och... - wyrwało mi się. - Sama nie wiem. Trudno mi nawet patrzeć na niego, a co dopiero z nim porozmawiać. To wszystko jest takie dziwne, kiedyś mogłam z nim porozmawiać o wszystkim... a teraz nie mogę się zmusić, żeby do niego podejść, bo jestem zbyt wielkim tchórzem.
 Louis otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, gdy nagle znikąd pojawiła się obok nas Cass i zarzuciła mu rękę na ramiona.
 - Gdzie zgubiłeś swoją żonę? - spytała Cass.
 - Chyba z kimś tańczy - odpowiedział.
 - Mój chłopak też... - mruknęła Cass. - Dlatego Ty idziesz zatańczyć ze mną.
 Louis zaśmiał się lekko i wstał od stołu, łapiąc ją za rękę.
 - Sky, nie masz nic przeciwko temu, że zostaniesz sama?
 - Um, jasne, nie ma sprawy, idźcie.
 - Porozmawiamy później, tak? - zawołała Cass, idąc tyłem w stronę parkietu. - Musisz opowiedzieć mi o tej swojej nowej zdobyczy.
 Prychnęłam śmiechem pod nosem, słysząc jak nazywa Antona. Sama chętnie posłucham, co u niej i Deo. Kto by pomyślał, że jedna noc między tą dwójką zmieni się w związek, trwający już 2,5 roku. Byłam naprawdę dumna z Cass.
 Napiłam się mojego szampana i sprawdziłam telefon, żeby zobaczyć, że nie dostałam żadnej nowej wiadomości. Westchnęłam cicho, chowając go z powrotem do mojej torebki. Od początku wesela zostałam pierwszy raz sama przy stole, dlatego postanowiłam wyjść na dwór i zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
 Miałam nadzieję, że na zewnątrz będzie huśtawka (tak, mam małą obsesję na tym punkcie), ale niestety nie znalazłam żadnej. Usiadłam na ławce i spojrzałam w niebo. Nie było żadnych gwiazd, było całkowicie ciemne. Wszystko wokół mnie było ciemne i zastanawiałam się, czy nie jest to metafora dla mojego życia. Od długiego czasu czułam się zagubiona i potrzebowałam, żeby coś to zmieniło. Potrzebowałam jakiegoś światła w moim życiu.
 - Hej - usłyszałam nagle.
 Zamarłam z głową uniesioną do góry, bojąc się spojrzeć przed siebie. Nigdy nie mogłabym pomylić go z kimś innym. Wciąż pamiętałam, jak ten sam głos mówił mi: "kocham Cię".
 W końcu spojrzałam niepewnie na Nialla, a on uśmiechnął się do mnie gorzko. Nie miał już na sobie marynarki ani krawatu, a rękawy koszuli podwinął do łokci. Włosy, które miał wcześniej idealnie ułożone, teraz roztrzepane były po całej głowie. Wyglądał tak samo dobrze jak wcześniej, jeśli nie lepiej.
 Niall usiadł na ławce obok mnie i chociaż nie dotykaliśmy się żadną częścią ciała, mogłam poczuć jak serce mocno wali mi w piersi od jego bliskiej obecności. Przez chwilę panowała między nami napięta cisza, jakby żadne z nas nie było pewne, co powinno powiedzieć, choć miało tak dużo do wyrzucenia z siebie. Nie byłam pewna od czego powinnam zacząć i na co mogę sobie pozwolić.
 - Jak Twoje kolano?
 Spodziewałam się, że jego pierwsze pytanie będzie brzmiało całkiem inaczej. Odkąd tylko tu przyjechałam, wszyscy pytali mnie, czy mam chłopaka. Nikt nie spytał o moją nogę i rzeczy z tym związane. Ale to był Niall i powinnam wiedzieć, że właśnie o to zapyta.
 - Póki nie biegam jest w porządku - odezwałam się w końcu i pochwaliłam się w myślach, że powiedziałam to całkiem normalnie.
 - Póki nie biegasz? - powtórzył Niall, patrząc na mnie wielkimi oczami.
 Pokiwałam głową i westchnęłam cicho, odwracając od niego wzrok.
 - Nie możesz biegać? - spytał.
 - Nie - odpowiedziałam, wpatrując się z zainteresowaniem w moje kolano.
 Niall nagle pochylił się bardziej w moją stronę i wstrzymałam oddech, gdy palcem przesunął po mojej bliźnie. Choć ledwo mnie dotknął, dreszcz przeszedł przez całe moje ciało i miałam wrażenie, jakby moja skóra się paliła. Utkwiłam w nim wzrok, wytrzeszczając oczy, a Niall teraz całą dłoń położył na moim kolanie.
 - Mam chłopaka - wymamrotałam szybko.
 Niall zaśmiał się lekko i zabrał rękę. I cholera, już brakowało mi jego dotyku.
 - Wiem - odpowiedział jak gdyby nigdy nic i nie wyglądał wcale na przejętego.
 Nie chciałam przyznać nawet przed samą sobą, że byłam trochę tym zawiedziona. Niall zaczął podwijać nogawkę swoich spodni i zmarszczyłam brwi, spoglądając na niego ze zdziwieniem. Co on do cholery robił? Wszystko jednak się wyjaśniło, gdy zobaczyłam bliznę na jego kolanie, jak mogłam o tym zapomnieć... Wiedziałam już wcześniej, że Niall miał problemy z nogą, doskonale pamiętałam, jak biegaliśmy na plaży i musiałam wziąć go na barana. Louis wspominał mi coś o tym, że Niall miał operację.
 - Są praktycznie takie same - odezwał się Niall.
 Początkowo nie zrozumiałam, o co mu chodzi, ale gdy spojrzałam na jego bliznę, a później na moją, uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Miał rację, wyglądały podobnie. I była to kolejna rzecz, która łączyła mnie z Niallem.
 - Sky... - zaczął Niall łagodnym głosem.
 - Co u Ciebie? - spytałam, przerywając mu.
 Miałam ochotę uderzyć się w głowę, ale słysząc ton jego głosu, bałam się tego, co mogłam usłyszeć.
 - W porządku, jestem na weselu mojego najlepszego przyjaciela i siedzę na zewnątrz z najładniejszą dziewczyną na świecie, myślę, że jest całkiem ok.
 Czułam, jak robi mi się gorąco na twarzy i cieszyłam się, że jest tutaj tak ciemno, że nie mógł tego zauważyć.
 - Tandetne, Niall - odpowiedziałam.
 Niall zaśmiał się lekko i przysunął na ławce bliżej w moją stronę, tak że nasze uda się stykały.
 - Mówiłem prawdę - mruknął, wzruszając ramionami.
 Działając pod nagłym przypływem odwagi, złapałam jego dłoń i przysunęłam do oczu. Tak jak pamiętałam, dwie małe chmurki zdobiły jego nadgarstek. Przesunęłam opuszkiem palca po ich konturach, czując jak moje serce wręcz wariuje w środku.
 Gdy uniosłam spojrzenie do góry, napotkałam jego oczy, wpatrujące się we mnie intensywnie. Niall położył dłoń na moim policzku i zanim się zorientowałam, jego usta wylądowały na moich. Nie spodziewałam się, że to zrobi, ale mimo wszystko od razu oddałam pocałunek. To było tak znajome uczucie całować go, czułam się, jakbym wróciła do domu po bardzo długim czasie.
 Niall chyba myślał, że odsunę się od niego albo na niego nakrzyczę, bo na chwilę zamarł. Szybko jednak się zreflektował i przesunął dłonie na moją talię, ściskając mnie lekko. Wciągnął mnie na swoje kolana, a ja wplotłam palce w jego włosy. Nasze pocałunki były coraz bardziej zachłanne i gwałtowne, jakbyśmy bali się, że to wszystko zaraz się skończy.
 - Chcesz... - zaczął Niall, gdy oderwał się od moich ust i zaczął obcałowywać moją szyję.
 Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, dając mu większy dostęp i zacisnęłam lekko palce na jego włosach, na co z jego gardła wydobył się niski pomruk.
 - Chcesz jechać do mojego mieszkania?
 Spojrzałam na niego, zsuwając dłonie na jego ramiona. 
 - Mieszkania?
 Niall pokiwał głową i oblizał usta, wpatrując się uważnie w moją twarz, jakby chciał wyczytać z niej jakąś reakcję. Wiedziałam, że to wszystko działo się zbyt szybko, ale nie mogłam się powstrzymać.
 - Tak - odpowiedziałam, całując go znowu.
 Wstałam z jego kolan, a Niall szybko podniósł się z ławki i wyciągnął telefon. Zadzwonił do jednego z ochroniarzy, który był na weselu, mówiąc mu, żeby spotkał się z nim przed salą. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie to robiłam.
 Niall złapał moją rękę i zaczął prowadzić mnie w stronę samochodu. Co chwilę nachylał się w moją stronę i całował mój policzek, na co śmiałam się lekko i odpychałam go od siebie. 
 Gdy wsiedliśmy do auta, Niall od razu położył dłoń na moim udzie. Skarciłam go wzrokiem, kiwając głową w stronę jego ochroniarza, który kierował autem. Niall tylko uśmiechnął się niewinnie i przesunął rękę trochę wyżej, tak że zniknęła pod materiałem mojej sukienki. Zagryzłam wargę, czując jak jego palce przesuwają się po mojej skórze. Dlaczego ten samochód nie mógł jechać szybciej...
 Wreszcie po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce i Niall praktycznie wybiegł z samochodu, ciągnąc mnie za sobą. Droga do jego mieszkania zajęła nam trochę czasu, ale nie mogłam narzekać, bo w windzie nie było nikogo oprócz nas i mogliśmy całować się w międzyczasie.
 Niall próbował wyjąć klucz z kieszeni spodni, jednocześnie zostawiając pocałunki na mojej szyi i przyciskając mnie do drzwi. Wydał z siebie cichy okrzyk zadowolenia, gdy w końcu mu się to udało i odsunęłam się lekko, by mógł otworzyć zamek.
 Szybko zamknął za nami drzwi i zrzuciliśmy z siebie buty. Niall podszedł do mnie i od razu przechodząc do konkretów, złapał za koniec mojej sukienki. Przeciągnął materiał przez moją głowę i odrzucił go gdzieś na bok. Zrobiło mi się gorąco na twarzy pod jego spojrzeniem i złapałam go za szyję, przyciągając w moją stronę. Niall pochylił się tak, żeby móc złapać za tył moich ud, od razu zrozumiałam o mu chodzi i podskoczyłam lekko, oplatając je wokół jego pasa.
 Nasze usta znowu się połączyły i Niall przyparł mnie do ściany, tak że uderzyłam o nią plecami. Jego dłonie przesuwały się po całym moim ciele, jakby chciał przypomnieć sobie każdą najmniejszą jego część. Sięgnęłam palcami do guzików jego koszuli i próbowałam ją rozpiąć, ale było to zbyt trudne w tej sytuacji. Szarpnęłam mocniej za materiał i guziki odpadły, rozsypując się po podłodze.
 - Przepraszam - wymamrotałam.
 Niall tylko pokręcił przecząco głową, jakby chciał dać mi znać, że nie powinnam się tym przejmować.
 - Gdy pomyślę o tym, że... - zaczął cicho Niall z gorzką miną. - jego ręce Cię dotykały...
 - Niall - przerwałam mu. - Nie robiłam tego z nim - powiedziałam, patrząc prosto w jego oczy. - Tylko z Tobą.
 Niall patrzył na mnie przez chwilę w szoku, po czym pocałował mnie jeszcze mocniej niż chwilę temu. Starałam się zdjąć koszulę z jego ramion, nie rozłączając naszych ust, ale w końcu musieliśmy przestać na chwilę, by mogła dołączyć do mojej sukienki na podłodze.
 Przesunęłam dłońmi od jego obojczyków do jego brzucha i moje palce wylądowały na pasku jego spodni.
 - Jesteś taka piękna, Sky - wyszeptał Niall.
 Nie liczyło się już dla mnie nic innego poza tym, co właśnie się działo. Był tylko Niall, jego ciało przy moim i to niesamowite uczucie. 
 I w tamtej chwili nie mogłam być szczęśliwsza.

*

przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj!
nie miałam czasu wcześniej, żeby go napisać.

środa, 23 lipca 2014

2.

 - Sky, dobrze się czujesz?
 Pokiwałam głową, odpowiadając w ten sposób na pytanie Lottie. 
 Jechałyśmy od razu do kościoła, gdzie miała odbyć się ceremonia. Lottie odebrała mnie z lotniska i szybko weszłyśmy do auta, nie mając zbyt dużo czasu, żeby dotrzeć na miejsce. Patrzyłam przez okno na mijane przez nas ulice i nie odezwałam się ani słowem, odkąd ruszyłyśmy. Czułam się dziwnie, będąc z powrotem w Londynie. Wszystko było dla mnie takie znajome, a jednocześnie obce, jakbym tutaj nie należała. I choć kiedyś mogłam nazwać to miasto moim domem, teraz czułam się jak intruz. Starałam się nie myśleć o tym wszystkim, bo wiedziałam do czego to doprowadzi. Kolejny raz będę przeżywać te okropne chwile, które się tutaj wydarzyły.
 Dzisiaj był dzień Louisa i El. Dlatego nie mogłam się smucić i użalać na sobą. Odwróciłam wzrok od okna i uśmiechnęłam się nieznacznie do Lottie, pokazując jej, że wszystko ze mną ok.
 - Co u Ciebie Lottie? - spytałam.
 Lottie uśmiechnęła się do mnie wesoło, spoglądając na mnie przez chwilę i wróciła wzrokiem do drogi.
 - Świetnie, za kilka miesięcy będę mieć 18ste urodziny - odpowiedziała i zawahała się, po czym dodała z dumą: - Jestem już rok ze swoim chłopakiem.
 Mój najdłuższy związek trwał 5 i pół miesiąca.
 - Wow, gratuluję.
 Po tym z powrotem zapadła między nami cisza i jedyne co miałam teraz na myśli, to czy gdybym stąd nie wyjechała, dalej byłabym z Niallem. Wtedy to ja mogłabym jej się pochwalić, że jestem z moim chłopakiem już ponad 2 lata.
 - Jak Twój lot? - spytała Lottie, zmieniając temat.
 - Nie było, aż tak źle, tylko przez pierwsze 10 minut miałam mały napad histerii.
 Mimo tego, że latałam samolotem już parę razy, to nie zmieniało to faktu, że wciąż się tego bałam.
 - Aż tak źle?
 - Zawsze lepiej to znoszę, gdy ktoś jest ze mną - odpowiedziałam.
 Tym razem nie miałam do kogo się odezwać, a to rozmowa najbardziej mi pomagała. Na przykład tak jak wtedy, gdy leciałam z Niallem do Irlandii i gadał do mnie o głupotach. Ugh, Sky, przestań myśleć o takich rzeczach.
 - Masz chłopaka w Holandii, prawda? Mogłaś zabrać go ze sobą i lepiej przeżyłabyś lot.
 Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, choć pewnie nie powinnam być zaskoczona, że o tym wie. Zaczęłam zastanawiać się, komu konkretnie Louis powiedział. A dokładniej czy powiedział pewnej osobie.
 - Naprawdę lubiłam Ciebie i Nialla razem - odezwała się nagle Lottie. - Ale teraz Ty masz chłopaka, Niall ma Jess, chyba każdy rusza do przodu, co?
 - Co? - spytałam, wytrzeszczając na nią oczy.
 - Chyba każdy rusza do przodu - powtórzyła, ale nie o to mi chodziło.
 Czułam, jak serce mocno bije mi w piersi, gdy w myślach wciąż powtarzałam jej wcześniejsze słowa. Niall miał dziewczynę? Dlaczego Louis nic mi o tym nie powiedział? Jeśli okaże się, że  Louis mnie okłamał i ona będzie na ślubie razem z Niallem, to...
 Lottie spojrzała na mnie i cokolwiek musiała zobaczyć w mojej twarzy sprawiło, że przybrała współczującą minę.
 - To znaczy Jess nie jest jego dziewczyną, chyba... nie jestem pewna.
 Spróbowałam się do niej uśmiechnąć, ale byłam pewna, że wyszło to bardziej jak grymas.
 - Niall może mieć dziewczynę, w końcu nic nas już nie łączy - mruknęłam i wzruszyłam ramionami.
 Lottie nie odzywała się przed chwilę, patrząc na drogę przed siebie.
 - No i Ty też masz chłopaka - powiedziała Lottie.
 Wiedziałam, że wcale o to jej nie chodziło, ale poczułam, jakby chciała przypomnieć mi o tym fakcie.
 - Zgadza się, mam chłopaka.
 Samochód zatrzymał się pod kościołem i odetchnęłam głęboko, nie mogąc się zmusić do otworzenia drzwi. Naprawdę tu byłam. Po prawie 2 latach miałam zobaczyć niektórych po raz pierwszy. Miałam zobaczyć Nialla.
 - Pewnie potrzebujesz chwili, żeby się na to wszystko przygotować, ale jestem pewna, że El już wariuje tam w środku - odezwała się Lottie.
 Zaśmiałam się cicho i pokiwałam głową. Wszystko będzie dobrze, Sky.
 - W takim razie lepiej pójdźmy ją uspokoić - odpowiedziałam.
 Wyszłyśmy z samochodu i ruszyłam za Lottie, która poprowadziła mnie do drzwi z boku kościoła. Serce biło mi mocno w piersi, gdy rozglądałam się uważnie dookoła, jakby Niall miał nagle wyskoczyć z jakiegoś krzaka. Wiedziałam, że jak tylko spotkam El i Louisa, łatwiej mi będzie skupić myśli na nich, tak jak powinnam była to robić przez cały ten czas.
 Weszłyśmy do środka i Lottie znowu ruszyła przodem, a ja szłam za nią powoli, rozglądając się po korytarzu. Nigdy nie widziałam kościoła od tej strony. Lottie weszła do jednego z pomieszczeń i machnęła na mnie ręką, żebym się pośpieszyła.
 - Wreszcie!
 El stała na środku pokoju, a jakaś dziewczyna, przypuszczałam, że była to jedna z jej przyjaciółek, poprawiała jej włosy. Spojrzała na mnie nieprzyjemnie i teraz mogłam już być pewna, że to ona pomagała najwięcej w przygotowaniach do ślubu, a mimo wszystko nie była główną druhną. Uniosłam brwi, rzucając jej wyzywające spojrzenie. Życie nie zawsze jest fair, co?
 - Sky, Twoja sukienka jest tam - powiedziała El, wskazując na wieszak.
 Zaśmiałam się lekko, bo nawet nie przywitała się ze mną w żaden sposób, tylko od razu kazała mi się przebrać.
 - I jak okaże się, że jest na Ciebie niedobra, to coś rozwalę - mruknęła posępnym tonem.
 El zmierzyła mnie, gdy była ostatnim razem w Holandii z Louisem. Powiedziała mi też, że zabrania mi chudnąć i tyć do czasu ślubu. 
 Wzięłam wieszak do ręki, patrząc na liliową sukienkę i uśmiechnęłam się nieznacznie do El. Liliowy to zdecydowanie nie był mój kolor.

*

 - Wow - mruknęłam.
 Kościół był ozdobiony naprawdę pięknie, nie wiem czego się spodziewałam, ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nie było zbyt przesadnie, ani nie było zbyt skromnie. Było w sam raz.
 - Wow - usłyszałam głos za sobą.
 Odwróciłam się szybko i szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy na widok Harry'ego. Od razu podeszłam bliżej niego i uściskałam go mocno.
 - Harry!
 - Brawo, pamiętasz, kim jestem - odpowiedział żartobliwie.
 - Oczywiście, że pamiętam - mruknęłam i uderzyłam go lekko w ramie, gdy się od niego odsunęłam.
 - Byłem pewien, że już o nas zapomniałaś.
 - Nigdy - powiedziałam.
 Harry uśmiechnął się szeroko, kiwając głową i obejrzał mnie od stóp do głowy. Czułam się niekomfortowo, gdy mi się tak przyglądał i prawdopodobnie widać to było po moich czerwonych policzkach.
 - Dobrze wyglądasz, przytyłaś - gdy tylko słowa wyszły z jego ust, spojrzał na mnie wielkimi oczami. - Nie miałem tego tak na myśli...
 - Dzięki Harry - zakpiłam.
 Wiedziałam, o co tak naprawdę mu chodziło. Gdy mieszkałam w Londynie wyglądałam jak patyk, teraz wreszcie moja sylwetka była trochę bardziej kobieca. Patrząc na moją klatkę piersiową, można było zauważyć, że coś tam jest, nie tak jak wcześniej. Bardzo byłam z tego powodu dumna.
 - Um przepraszam, ja nie...
 Teraz to Harry był zakłopotany. Postanowiłam oszczędzić mu katuszy i pokręciłam przecząco głową, śmiejąc się pod nosem.
 - Spokojnie, wiem, co miałeś na myśli.
 Harry odetchnął z ulgą i uśmiechnął się do mnie niepewnie. Coraz więcej gości zaczynało się już schodzić i zajmować miejsca w nawach. Pokazałam Harry'emu ręką, żebyśmy wyszli na zewnątrz, gdzie będziemy mogli porozmawiać.
 - Więc... - zaczął Harry, gdy stanęliśmy niedaleko wejścia do kościoła.
 Widziałam, że chce powiedzieć coś konkretnego, dlatego uniosłam pytająco brwi, czekając, aż będzie kontynuował.
 - Masz chłopaka, tak? - spytał w końcu.
 Pokiwałam głową i westchnęłam cicho, przeczuwając, że będzie to dzisiaj najczęściej zadawane mi pytanie.
 - Louis wszystkim o tym powiedział?
 - Prawdopodobnie - odpowiedział Harry z rozbawieniem. - Dlaczego go tutaj nie ma?
 Otworzyłam i zamknęłam usta parę razy, nie będąc pewną, jak powinnam odpowiedzieć na to pytanie. Nie było żadnego sensownego powodu.
 - Po prostu... - zaczęłam i zacięłam się.
 - Ok, ok - powiedział szybko Harry. - Nie musisz mi się tłumaczyć.
 Miałam wrażenie, że mogłam zobaczyć w jego oczach zrozumienie, jakby dokładnie wiedział, dlaczego go tutaj nie zaprosiłam. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i miałam tak wielką ochotę spytać go o Nialla. Gdzie teraz jest, kiedy dokładnie tutaj będzie i co działo się w jego życiu. Ale nie zrobiłam tego.
 - A Ty? Umawiasz się z kimś? - spytałam.
 Harry pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się do jakichś ludzi, którzy właśnie przeszli obok nas.
 - A co stało się z tą Lucy? - Harry spojrzał na mnie z powrotem, mrużąc oczy. - Barmanką - dopowiedziałam, choć oczywiste było, że wie o kim mówię.
 - Jeśli idzie się z kimś na jedną randkę, a niedługo później ląduje na odwyku, to trudno, żeby coś z tego wyszło - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
 - Och - wyrwało mi się.
 Nawet nie pomyślałam o tym, że przecież Harry miał problem z używkami.  Zastanawiałam się, czy było już z nim ok.
 - Nie brałem już od bardzo dawna - powiedział, odpowiadając na moje myśli. - Od wtedy... no wiesz.
 Od razu wiedziałam, o co mu chodziło. O ten jeden raz, gdy przyszedł do ich domu naćpany, co skończyło się wielką kłótnią między Niallem a mną.
 - To dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem. - To naprawdę świetnie, Harry.
 Coraz więcej osób mijało nas, wchodząc do kościoła i wiedziałam, że zbliża się już godzina rozpoczęcia ślubu. Musiałam przyznać, stresowałam się trochę za Louisa i El, tak jakbym to ja miała właśnie to zrobić.
 - Jesteś gotowa? - spytał Harry.
 - Nie - odpowiedziałam, na co on zaśmiał się lekko. - Mam nadzieję, że nie nadepnę El na sukienkę, gdy już będziemy stać przed ołtarzem albo nie potknę się o powietrze, gdy będziemy iść.
 Harry zaśmiał się jeszcze głośniej i posłał mi rozbawione spojrzenie.
 - Co do tego drugiego to nie martw się, będę Cię pilnował. Co do pierwszej sprawy, musisz sama sobie poradzić.
 Zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób mu odpowiedzieć, usłyszałam, jak ktoś krzyknął moje imię. Rozejrzałam się dookoła, nie mogąc najpierw zauważyć, kto mnie wołał. Gdy tylko moje spojrzenie padło na Liamie, uśmiechnęłam się szeroko. 
 - Liam!
 Przytuliłam się do niego mocno, po tym jak do nas podszedł. Niepotrzebnie tak bardzo denerwowałam się spotkaniem z nimi, bo na razie cieszyli się z tego, że się widzimy tak samo bardzo jak ja.
 - Niezła broda - powiedziałam wesołym głosem, przyglądając się jego twarzy, gdy odsunął mnie na długość ramion.
 Liam pogłaskał się po niej z dumą, na co zaśmiałam się cicho. Dopiero po chwili zauważyłam dziewczynę stojącą obok niego i cholera, była naprawdę ładna.
 - Och, hej - powiedziałam niepewnie, spoglądając to na nią, to na Liama.
 - Sky, to jest Sophia, moja dziewczyna. Sophia, to Sky.
 - Miło mi Cię poznać - powiedziałam i wyciągnęłam do niej rękę.
 Sophia to zignorowała i zamiast tego objęła mnie ramionami na kilka sekund. 
 - Dużo o Tobie słyszałam - odezwała się z lekkim uśmiechem na twarzy.
 Uśmiechnęłam się do niej szerzej i musiałam przyznać, że ledwo co ją poznałam, już pozostawiała na mnie pozytywne wrażenie.
 - Mam nadzieję, że Liam mówił o mnie same dobre rzeczy.
 - Um, to właściwie nie był Liam - odpowiedziała, marszcząc lekko brwi.
 Liam pokręcił głową, jakby chciał jej przekazać, żeby nic nie mówiła. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a później z powrotem utkwiłam spojrzenie w Sophii.
 - Bo to był Louis - odezwał się nagle Harry, zarzucając mi rękę na ramiona.
 Sophia wyglądała na zagubioną w sytuacji, ale w końcu pokiwała głową, zgadzając się z tym, co powiedział. Widziałam po niej, że wcale nie to chciała powiedzieć. Ciekawe co takiego usłyszała o mnie od Nialla, bo byłam pewna, że to właśnie o niego jej chodziło. Nie wiedziałam tylko dlaczego Liam i Harry robią z tego większą sprawę niż powinni.
 - Myślę, że prawie wszyscy już przyszli - powiedział Harry i rozejrzał się dookoła.
 - Oprócz Zayna - dodała Sophia.
 - Oczywiście - mruknął Liam, na co wszyscy zaśmialiśmy się lekko.
 - I Niall? - wtrąciłam, ale zabrzmiało to bardziej jak pytanie.
 Przez chwilę zapanowała cisza i Harry odchrząknął, zanim mi odpowiedział:
 - Niall jest z Louisem.
 Gdy tylko ubrałam sukienkę druhny i znajoma El umalowała mnie i zebrała moje włosy w wytwornego koka, poszłam sprawdzić co u Louisa. Był wtedy tylko ze swoją mamą i zaraz wysłał mnie, żebym sprawdziła, czy z dekoracjami wszystko w porządku. To było dosyć dziwne, ale teraz już wszystko układało się w całość. Skoro wiedział, że Niall przyjdzie do niego, to musiał wysłać mnie gdzie indziej.
 - Masz chłopaka, tak? - spytał nagle Liam.
 Spojrzałam na niego ze zmęczeniem, bo był już 3 osobą, która mnie o to spytała w przeciągu ostatniej godziny.
 - Tak - odpowiedziałam krótko, nie chcąc wdawać się w szczegóły.
 - Jest Zayn i Perrie! - zawołał Harry, pokazując w stronę pary, która szła w naszą stronę.
 Wyciągnęłam ręce w ich stronę, choć byli jeszcze daleko i widziałam, że Zayn zaśmiał się pod nosem, widząc to. Wyściskałam ich oboje i od razu powiedziałam:
 - Przepraszam, że nie byłam na Waszym ślubie.
 - W porządku, Sky, rozumiemy - zapewniła mnie Perrie, uśmiechając się do mnie.
 - Spóźniliśmy się? - spytał Zayn, spoglądając po całej naszej grupce. - Lou mnie zabije?
 - Nie, zdążyliście chyba na ostatnią chwilę - odpowiedział Liam.
 - Pójdę do El - odezwałam się.
 Uśmiechnęłam się do nich ostatni raz i ruszyłam znów w stronę kościoła, gdy zatrzymał mnie głos Zayna.
 - Hej Sky, słyszałem, że masz chłopaka?!
 Zaklęłam pod nosem, mając już po dziurki w nosie tego pytania. Odwróciłam się przez ramię i pokiwałam głową, po czym znowu zaczęłam iść. Weszłam tymi samymi drzwiami z boku i szybko przeszłam przez korytarz, ale zanim zdążyłam wejść do pokoju, w którym była El i reszta druhen, one już zmierzały w moją stronę. Wiedziałam, że jestem naprawdę beznadziejna w tym wszystkim, bo zamiast siedzieć z panną młodą i uspokajać ją, siedziałam na zewnątrz, rozmawiając sobie w najlepsze.
 - Przepraszam El... - zaczęłam.
 - Za co? - spytała ze zdziwieniem i wcisnęła mi mały bukiecik w ręce.
 - Że tak sobie zniknęłam - powiedziałam niepewnie.
 El uśmiechnęła się do mnie lekko, jakby dając mi znać, że to nic takiego. Jej przyjaciółka najwyraźniej tak nie myślała, bo znowu obdarzyła mnie spojrzeniem, które mówiło: "to ja powinnam być główną druhną, desko".
 Wyszłam z powrotem na zewnątrz i przytrzymałam drzwi, żeby wszyscy mogli spokojnie przejść. Tak, byłam bardzo pomocna...
 El oddychała głęboko, a jej tato poklepał ją pokrzepiająco po ramieniu, zapewniając, że wszystko będzie w porządku. Zaczęliśmy ustawiać się w pary w takiej kolejności, w jakiej mieliśmy wejść do środka i oczywiście byłam jedyną osobą, która opuściła próby. Harry szarpnął mnie za rękę, żebym stanęła obok niego na samym przodzie, po czym złapał mnie pod ramię.
 - Dzięki - wymamrotałam.
 - Gdzie jest Niall? - usłyszałam głos El i można było poznać, że się denerwuje.
 - Jestem, jestem!
 Wstrzymałam oddech na sam dźwięk jego głosu, a moje spojrzenie samo powędrowało w jego stronę. Jego oczy odnalazły moje i przez chwilę nie mogłam oderwać od niego wzroku. Serce mocno biło mi w piersi, jakby chciało wyrwać się w jego stronę. Włosy miał zaczesane do góry i było w nich więcej brązu niż blondu. Miał trochę ostrzejsze rysy twarzy, przez co wyglądał dojrzalej. Ubrany był w dopasowany granatowy garnitur, który idealnie współgrał z jego oczami i cholera... Wyglądał naprawdę seksownie. Wyglądał lepiej niż to zapamiętałam.
 Spuściłam spojrzenie na ziemię, przerywając nasz kontakt wzrokowy i wzięłam głęboki oddech. Dłonie zaczęły mi się lekko trząść z podenerwowania. Miałam mętlik w głowie i tak bardzo bałam się, że Niall nie będzie chciał zamienić ze mną ani słowa. Chciałam z nim porozmawiać chociaż ten jeden, ostatni raz.
 Niall stanął za Harrym i wziął pod ramię tę samą przyjaciółkę El, która rzucała mi nieprzyjemne spojrzenia. Stał tak blisko mnie, że wydawało mi się, ze mogę poczuć jego obecność przy mnie.
 Gdy spojrzałam na niego kątem oka, on już na mnie patrzył, ale nie mogłam wyczytać nic z jego spojrzenia.
 - Sky - odezwał się cicho i kiwnął głową.
 Czułam gulę w gardle, która nie pozwoliła mi mówić i odwróciłam twarz bardziej w jego stronę, wpatrując się niego wielkimi oczami.
 - Niall - udało mi się w końcu wykrztusić.
 Stanęłam z powrotem twarzą do drzwi kościoła, dalej czując na sobie jego spojrzenie. Przygryzłam wargę, próbując nie myśleć teraz o tym wszystkim. Miałam za dużo myśli w głowie na raz i czułam za dużo sprzecznych ze sobą emocji.
 Jednego byłam pewna. Cholernie za nim tęskniłam.

*

zastanawiałam się ostatnio, dlaczego do cholery nie uwzględniłam Sophii w tym opowiadaniu... więc bum, jest Sophia, którą uwielbiam! 
(a usunęłam jedną postać z bohaterów)

i zmieniłam zdjęcie Sky na stare, trochę dziwnie to wygląda, że ma znowu to samo, ale ugh kocham to zdjęcie...

Sky jest najgorszą główną druhną na świecie ;D

niedziela, 20 lipca 2014

1.

Marzec 2016

 Przeszukiwałam szafki w moim pokoju, ale wciąż nie mogłam znaleźć tego, o co prosiła mnie mama. Mimo, że rehabilitację skończyłam już ponad pół roku temu, dalej musieliśmy użerać się z rachunkami. Szkoda tylko, że wcale nie pomogło mi to w powrocie do biegania. Lekarze mówili, że powinnam się cieszyć, że mogę normalnie chodzić po takim obrażeniu.
 Zmrużyłam oczy, patrząc na papiery, które wyciągnęłam na wierzch biurka. Przyglądałam się im uważnie, by znaleźć ten, którego szukałam, gdy nagle mój wzrok padł na pogniecionej kartce. Od razu można było zauważyć, że była składana i rozkładana wiele razy. Wstrzymałam oddech, nie mogąc się nawet zmusić, by wziąć ją do ręki. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, co to jest.
 Tak dawno nie czytałam jej zawartości, ale znałam ją na pamięć. Każde słowo było wyryte w mojej pamięci i ostatecznie nie mogłam się powstrzymać, by nie podnieść jej i rozłożyć. Odetchnęłam głęboko, zanim zaczęłam czytać tak dobrze mi znany list.

 Sky.

 Z góry przepraszam za moje pismo, mam nadzieję, że mimo tego będziesz mogła się rozczytać.
 Najchętniej przyleciałbym do Ciebie i powiedział Ci to wszystko, ale wiem, że nie chcesz mnie widzieć. Rozumiem to i nie mam Ci tego za złe. Dlatego gdy dowiedziałem się, że Louis leci Cię odwiedzić, postanowiłem, że napiszę ten list i poproszę go, żeby Ci przekazał.
 Jest już grudzień, minęło prawie 6 miesięcy, odkąd opuściłaś Londyn, a ja dalej nie mogę przestać o Tobie myśleć. Czas nie ma dla mnie żadnego znaczenia i to wszystko boli tak samo, jakby to było wczoraj. Nic nie boli mnie bardziej niż brak Ciebie przy mnie. Wszyscy mówią mi, że powinienem dać sobie spokój, ruszyć dalej, ale ja nie mogę. Chociaż Cię tu nie ma, to wszystko wokół mnie wciąż przypomina mi Ciebie. Tak jak tego jednego dnia zobaczyłem w telewizji Spider-mana i prawie się popłakałem, bo kojarzy mi się jedynie z Tobą. Zresztą tak cholernie dużo rzeczy kojarzy mi się z Tobą. Cały mój świat skupia się wokół Twojej osoby, niezależnie od tego gdzie jesteś i czy jesteśmy razem.
 Chciałem, żebyś wiedziała, że wciąż Cię kocham. Kocham Cię tak samo mocno jak wcześniej, a może i jeszcze bardziej. Wciąż oglądam te kilka zdjęć, które mamy razem zrobione i potrafię wpatrywać się w nie godzinami. Żałuję, że nie ma ich więcej, gdybym wiedział, że kiedyś będę mógł Cię stracić, robiłbym Ci zdjęcia każdej pieprzonej minuty. To pewnie dziwne, co? Nie jestem zbyt dobry w pisaniu listów.
 Ciągle zastanawiam się, co robisz i jak się czujesz. Louis powiedział mi parę rzeczy, ale to za mało. Chciałbym znać każdy najmniejszy szczegół Twojego nowego życia. Mam nadzieję, że wszystko idzie, tak jak chciałaś, bo zasługujesz na wszystko co najlepsze. I jeśli to wszystko znajdziesz właśnie tam, beze mnie, to niech tak będzie. Bo choć cholernie bardzo chciałbym, żebyś była teraz tutaj ze mną, to jeszcze bardziej chcę, żebyś była szczęśliwa. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa.
 Wiedz tylko, że będę na Ciebie czekał. Jeśli kiedyś zdecydujesz się wrócić do Londynu, ja wciąż tutaj będę. Nigdy nie przestanę Cię kochać. 
 Do zobaczenia, Sky. Kocham Cię najmocniej na świecie.

Niall

 Przesunęłam palcami po pięciu ostatnich literach listu, które układały się w jego imię. Och Niall. Gdy tylko Louis dał mi ten list, czytałam go codziennie przez następny miesiąc. Długo wahałam się, czy odpowiedzieć mu w jakiś sposób, ale postanowiłam tego nie robić. Nie chciałam dawać mu nadziei, gdy byłam w połowie mojej rehabilitacji i chciałam trzymać się jak najdalej od Londynu. Musiałam zostawić go w spokoju, gdybym się odezwała, byłoby to dla niego jeszcze trudniejsze. Robiłam to dla jego dobra.
 Minął już ponad rok, odkąd otrzymałam ten list i i Niall nie odezwał się do mnie więcej, tak samo jak do niego. Nie mogłam jednak odpuścić sobie oglądania ich wywiadów. Mimo tego, że Niall zrobił tatuaż prawie 2 miesiące przed naszym rozstaniem, to jeszcze długo później wszyscy go o niego pytali. Chyba każdemu trudno było w to uwierzyć, że Niall Horan pozwolił komuś wytatuować cokolwiek na jego skórze. Gdy pytano go dlaczego akurat taki tatuaż, Niall odpowiadał coś głupiego w stylu: "um, lubię chmury". Czytałam na internecie, że wiele osób myślało, że zrobił ten tatuaż po pijaku. Gdy tak naprawdę on znaczył tak wiele. Zastanawiałam się, czy teraz, gdy minęło już tyle czasu, nie chciał go usunąć.
 Wypuściłam kartkę z ręki, gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Zaklęłam pod nosem, wyciągając komórkę z kieszeni i odebrałam połączenie, nie patrząc na to, kto dzwoni. Schyliłam się szybko po list i złożyłam go.
 - Heeeeej! - wrzasnął mi do ucha głos, którego nigdy bym nie mogła pomylić.
 - Louis - mruknęłam.
 Schowałam wszystkie papiery z powrotem do szafki, z której je wyciągnęłam i niechętnie włożyłam też tam list. Wiedziałam, że lepiej, jeśli nie wezmę go ze sobą.
 - Chciałem się upewnić, czy na pewno Twój samolot będzie lądował o 10:30? - spytał, a ja opadłam na łóżko.
 Sprężyny jęknęły z niezadowoleniem pod moim ciężarem. Podparłam się łokciami o materac, patrząc w stronę okna.
 - Tak, Louis. Będę w Londynie pojutrze o 10:30 - powiedziałam.
 Mimo, że powtarzałam mu to już chyba sto razy, co chwilę mnie o to pytał. Wiedziałam jednak, że to dlatego, że jest zestresowany, więc starałam się być cierpliwa.
 - Ok, ok, to dobrze. Moja siostra po Ciebie przyjedzie.
 - Tak, wiem, że Lottie po mnie przyjedzie - odpowiedziałam spokojnie.
 - Świetnie, więc taa... wszystko już uzgodniliśmy? - spytał.
 - Uspokój się, wszystko jest ok.
 Louis niepotrzebnie tak bardzo zamartwiał się, o wszystko związane ze mną. Jeśli wcześniej nie zauważył, potrafiłam się zachować i niczego mu nie zepsuję.
 - Jeśli byłabyś na cholernej próbie, to byłbym spokojniejszy! - zawołał.
 - Wybacz, że mieszkam w innym kraju - mruknęłam, przewracając oczami. - Zresztą mogłeś poprosić kogoś inne...
 - Nie - przerwał mi. - To Ty masz być świadkiem.
 - Jestem dosyć złym świadkiem, skoro nie pomogłam w ogóle w przygotowaniach.
 Westchnęłam głośno, czując się trochę winną. Gdy Louis i El spytali mnie, czy zostanę główną druhną, byłam w szoku. Właściwie to jeszcze bardziej byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, że biorą ślub. Od razu powiedziałam im, że może lepiej jeśli wybraliby kogoś innego, ale nie zgodzili się ze mną. Chcieli, żebym to była ja.
 - Mówiłem Ci, reszta druhen pomogła, nie przejmuj się tym.
 Postanowiłam się z nim o to nie kłócić i zmienić temat na coś innego.
 - Jak El?
 - Nigdy w życiu nie bałem się jej tak bardzo jak teraz - odpowiedział.
 Zaśmiałam się głośno, bo doskonale mogłam sobie to wyobrazić. El chodząca po całym mieszkaniu z niesamowitą prędkością, robiąc jedną rzeczą za drugą, a Louis uciekający przed nią, mając nadzieję, że nie zauważy jego obecności.
 - To co zabierasz ze sobą Anthony'ego? - spytał Louis, przerywając moje rozmyślania.
 - Anton - poprawiłam go. - Ma na imię Anton.
 - Nieważne, wszystko jedno - odpowiedział i byłam pewna, że przewrócił oczami.
 - Zresztą mówiłam Ci, że go nie będzie - mruknęłam cicho, bawiąc się guzikiem od poszewki.
 - Tak, ale dalej nie rozumiem, czemu nie chcesz zabrać ze sobą swojego chłopaka.
 - Po prostu... - zaczęłam, ale sama nie wiedziałam, jak to wytłumaczyć.
 Dlaczego nie chciałam go wziąć ze sobą? Anton nie miał problemu z tym, żeby polecieć do Londynu, nawet sam powiedział, że chętnie by to zrobił. Odpowiedziałam mu, że nie miałam zaproszenia dla osoby towarzyszącej, co było wielkim kłamstwem.
 - Z powodu Nialla?
 - Nie, nie z powodu Nialla - odpowiedziałam szybko.
 Za szybko. Usłyszałam, jak Louis zaśmiał się cicho. Jeśli myślał, że to właśnie dlatego nie chciałam wziąć ze sobą Antona, to grubo się mylił. Niall nie miał z tym nic wspólnego. Niall to przeszłość.
 - Oczywiście, że nie - zakpił Lou. - To pewnie nie chcesz wiedzieć... Nieważne.
 - Nie chcę wiedzieć o czym? - spytałam od razu, nawet się nad tym nie zastanawiając.
 - Że Niall... - zaczął i umilkł.
 - Że Niall co? - ponagliłam go z podenerwowaniem.
 Louis mówił mi, że Niall będzie sam na ślubie i że nie ma nikogo. Czy mogło to się zmienić w ciągu kilku dni?
 - Idzie sam - dokończył.
 - Cholera Louis! - zawołałam. - Myślałam, że...
 - Myślałaś, ze co? - spytał i mogłam wręcz usłyszeć, jak bardzo bawiła go ta cała sytuacja.
 - Nic - odpowiedziałam, siląc się na spokój. - Nic, nieważne, nie obchodzi mnie to.
 - Zauważyłem - zakpił znowu.
 Miałam już dosyć tej rozmowy. Louis czasem potrafił naprawdę mi działać na nerwy.
 - Bo nie przyjadę na Twój ślub - zagroziłam mu, ale oboje wiedzieliśmy, że tylko żartuję.
 - Musisz być na moim ślubie. Opuściłaś już ślub Zayna i Perrie.
 Nie mogłam wtedy polecieć do Londynu. Zayn żenił się pół roku temu i kilka dni przed jego ślubem zmarła moja babcia. Pech śledził mnie z Londynu aż tutaj, bo to nie było jedyne nieszczęście, które przydarzyło mi się przez ten czas. Krótko przed tym moi rodzice wzięli rozwód, co też dosyć trudno mi było przeżyć. Tato i Seth wrócili do Londynu, a ja zostałam z mamą w mieszkaniu babci.
 - Doskonale wiesz, dlaczego to zrobiłam - powiedziałam cicho.
 - Wiem, wiem... stresujesz się? Tym, że go zobaczysz? - spytał.
 Zagryzłam wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Będę widziała go pierwszy raz, odkąd z nim zerwałam. Minęło ponad półtora roku.
 - Trochę - mruknęłam.
 To nie była prawda i Louis to wiedział. Starałam się nie myśleć o tym za dużo, ale im bliżej byłam dnia, w którym znowu będę w Londynie, tym więcej zastanawiałam się nad tym, jak to będzie spotkać Nialla. Nie wiedziałam, czego się spodziewać.
 - Ok, Sky, muszę kończyć, mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Zobaczymy się pojutrze w kościele, tak?
 - Będę tą dziewczyną za panną młodą - odpowiedziałam z uśmiechem.
 - A ja będę tym gościem w garniturze, który będzie brał ślub.
 Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, naprawdę ciesząc się ze szczęścia Louisa i El. Zakończyłam połączenie i położyłam telefon przed sobą. Pojutrze będę w Londynie. Pojutrze spotkam Nialla. Cholera.

*

 Wypuściłam głośno powietrze z ust i otarłam dłonią czoło, patrząc na wypełnioną po brzegi walizkę. Mimo tego, że leciałam do Londynu tylko na weekend, zapakowałam dość sporo rzeczy. Teraz największym problemem było, jak uda mi się ją zapiąć.
 Pociągnęłam za zamek i udało mi się przesunąć o trochę, ale w końcu zatrzymał się i nieważne jak bardzo się starałam, nie chciał ruszyć dalej. Nie miałam na to czasu. Mama mówiła mi, że powinnam spakować się wcześniej, ale oczywiście zostawiłam to na ostatnią chwilę i teraz musiałam zmierzyć się ze skutkami. Za 5 minut musiałam wyjść z domu, żeby dojechać na czas na lotnisko. Żałowałam, że moja mama musiała być teraz w pracy i nie mogła mi z tym pomóc.
 - Cholera - warknęłam pod nosem.
 - Co złego zrobiła Ci ta walizka? - usłyszałam za sobą.
 Odwróciłam się ze zdziwieniem i zobaczyłam, jak Anton opiera się o framugę drzwi, przyglądając mi się z uśmiechem. Oczywiście, że sam wszedł do mojego domu, nie kłopocząc się tym, żeby zapukać lub użyć dzwonka.
 - Co tu robisz? - spytałam, odgarniając włosy z twarzy.
 Umawiałam się z Antonem od dwóch miesięcy, ale nie był to bardzo poważny związek. Nigdy nie spytał mnie oficjalnie, czy będę jego dziewczyną, ale myślę, że oboje przyjęliśmy, że właśnie tak jest.
 Gdy jednego dnia wracałam do domu, dopadła mnie ulewa, więc schowałam się w wypożyczalni filmów. Anton wpadł na ten sam sposób, od początku nie mogłam odwrócić wzroku od jego burzy blond włosów i dużych ciemnych oczu. Musiał to zauważyć, bo uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej, po czym jak gdyby nigdy nic zaczęliśmy ze sobą rozmawiać.
 - Chciałem odwieźć Cię na lotnisko - powiedział.
 Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową, ciesząc się, że będę mogła spędzić z nim jeszcze trochę czasu. Normalnie miałam wezwać taksówkę i pojechać nią, ale dzięki niemu nie będę musiała tego robić.
 - Ale najpierw musisz pomóc mi z tą walizką.
 Anton podszedł do mnie i spojrzał na to, co robiłam.
 - Wiesz, że w poniedziałek musisz wrócić na zajęcia? - spytał, zauważając, jak dużo spakowałam.
 - Wiem - odpowiedziałam i westchnęłam cicho. - Ugh, nie mogę za cholerę tego zapiąć. Usiądę na niej, a Ty ją wtedy zapniesz, ok?
 Anton pokiwał głową na znak, że zrozumiał i usiadłam na walizce, a on pochylił się i pociągnął za zamek. Tym razem bez problemu udało się zapiąć ją do samego końca.
 - Dzięki, sama nie dałabym z tym rady.
 Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, a on pokazał na swoje usta. Zaśmiałam się, kręcąc głową i pochyliłam się w jego stronę, ale w ostatniej chwili zmieniłam kierunek i pocałowałam go w policzek.
 - Skoro mnie zawieziesz, to musimy już jechać! - zawołałam.
 Podniosłam się szybko i podeszłam w stronę mojej torebki, sprawdzając czy mam w niej wszystko, co trzeba. Gdy odwróciłam się przez ramię, zobaczyłam, że Anton złapał moją walizkę za rączkę i już prawie wywiózł ją z pokoju.
 - Dzięki! - powtórzyłam kolejny raz.
 Gdy upewniłam się, że miałam już wszystko, co chciałam ze sobą zabrać, założyłam pasek od torebki na ramię. Odetchnęłam głęboko, rozglądając się po moim pokoju. To tylko 2 dni. Wyjeżdżałam na tak krótko, a czułam się, jakby miało to zmienić wszystko. Jesteś głupia, Sky, zanim się obejrzysz będziesz tutaj z powrotem...
 Zeszłam na dół i zajęłam miejsce w samochodzie Antona, gdzie już na mnie czekał. Cała droga minęła nam w milczeniu i jedynym dźwiękiem było cicho grające radio. Wpatrywałam się w widok za oknem, nie mogąc pozbyć się tego ścisku w brzuchu. Denerwowałam się.
 - Cieszysz się, że znowu zobaczysz swoich przyjaciół? - spytał Anton, spoglądając na mnie kątem oka.
 Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się lekko. Louisa, Cass i El spotkałam parę razy, odkąd wyjechałam, ale resztę zobaczę pierwszy raz. Jednocześnie nie mogłam się doczekać, ale chciałam też odwlekać tę chwilę w nieskończoność. Wszystko mogło wyglądać teraz inaczej, może gdy mnie zobaczą, wcale nie ucieszą się tak bardzo jak ja.
 - Tak, ale trochę się denerwuję - odpowiedziałam szczerze.
 Anton uśmiechnął się do mnie pocieszająco i zapewnił mnie, że wszystko będzie w porządku. Gdybym tylko ja wiedziała, że naprawdę tak będzie...
 W końcu dojechaliśmy na lotnisko i wyszliśmy z samochodu. Anton znowu wziął moją walizkę i zaczął wieźć ją za sobą, podczas gdy ja szłam koło niego, nerwowo bawiąc się paskiem mojej torebki.
 Doszliśmy do plastikowych krzesełek, gdzie mogłam posiedzieć, zanim będę musiała przejść przez odprawę. Anton postawił walizkę obok, a ja położyłam torebkę na wolnym miejscu.
 - Będę musiał zbierać się do pracy - powiedział.
 - W porządku. - pokiwałam głową na jego słowa i uśmiechnęłam się do niego lekko. - Dzięki, że mnie odwiozłeś.
 Anton objął mnie ramionami i po prostu przytulaliśmy się przez chwilę, nic nie mówiąc. Gdy odsunęłam się od niego na tyle, by móc spojrzeć na jego twarz, lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
 - Nie podrywaj tam czasem żadnych świadków.
 Zaśmiałam się nerwowo i pokiwałam głową. Nie miałam zamiaru nikogo podrywać, wystarczał mi mój własny chłopak.
 - Oczywiście.
 Pocałowałam go szybko w usta i Anton ruszył z powrotem w stronę wyjścia. Obserwowałam go, jak szedł. aż odwrócił się w moją stronę i pomachał mi. Odmachałam mu, po czym opadłam na miejsce, wypuszczając głośno powietrze z ust. Rozejrzałam się dookoła i mogłam zobaczyć, jak jakaś dziewczyna mi się przygląda. Gdy na nią spojrzałam, szybko odwróciła wzrok i nawet nie chciałam zastanawiać się nad tym, dlaczego na mnie patrzyła.
 Jedyne o czym myślałam teraz to, że Niall był jednym ze świadków. Ale nie miało to znaczenia. Prawdopodobnie zamienimy ze sobą parę słów i każde z nas rozejdzie się w swoją stronę, wracając do swojego życia. Tak właśnie będzie, nie widziałam innej opcji.
 Moje życie było teraz tutaj w Holandii z moim nowym chłopakiem. I jedna głupia wycieczka do Londynu nie mogła tego zmienić, prawda?

*

więc jest 1. rozdział dzisiaj, tak jak obiecałam ;)

dodałam bohaterów do II części, zresztą parę osób już zauważyło
też bardziej podoba mi się stare zdjęcie Sky... myślicie, że lepiej jak po prostu znowu je dam? ;x
dodałam kilka postaci, które pojawiły się już w I części, ale wcześniej nie było ich zdjęcia!

sobota, 19 lipca 2014

Notka autorska

Cholera, dopiero później zauważyłam, że zapomniałam napisać o paru rzeczach w ostatnim rozdziale. 
Nieważne.
Dziękuję Wam baaaardzo za komentarze i w ogóle za to, że chciałyście to czytać!

Jutro dodam 1. rozdział drugiej części, łaaaa. ;D
Na razie szacuję, że będzie miała ok. 20 rozdziałów, chyba, że wymyślę jeszcze jakiś zwrot akcji albo poboczne wątki.

Chciałabym zmienić zdjęcia Sky i Cass (teraz mam przypadkowe zdjęcia z neta), ale nie mam pojęcia, kto by najlepiej pasował jako one. Może Wy macie jakieś pomysły?

I przed jutrzejszym rozdziałem powiem jeszcze: pamiętajcie, że zakończenie 1. części odbywało się pod koniec czerwca 2014.

Jeszcze raz dzięki za wszystko, do jutra! <3

czwartek, 17 lipca 2014

48.

 Nigdy nie miałam tak bardzo dość mojego pokoju jak przez te trzy tygodnie, gdy prawie w ogóle go nie opuszczałam z powodu mojego gipsu. Czułam się jak więzień w tych czterech ścianach i nie mogłam się doczekać, gdy wreszcie będę mogła chodzić, gdzie będę tylko chciała. No może nie do końca będę mogła. Na pewno będę w stanie pójść do łazienki bez pomocy innych osób.
 Dzisiaj wreszcie miałam mieć ściągnięty gips, z czego naprawdę się cieszyłam. Fakt, że nie mogłam zgiąć nogi w jakikolwiek sposób zdecydowanie utrudniał mi życie. Z drugiej strony bałam się. Bałam się tego, co było przede mną i bałam się, że nie będę mogła wrócić do biegania, co pokrzyżowałoby całe moje plany na przyszłość. 
 Te kilka tygodni były dla mnie niesamowicie dziwne. Spędzałam prawie całe dnie z Niallem i jednocześnie nigdy wcześniej nie czułam się bardziej od niego oddalona. Nie potrafiłam po prostu wrócić do wszystkiego i zachowywać się normalnie. Zaczęłam zamykać się w sobie, wracałam do swoich starych nawyków sprzed czasów, gdy poznałam Nialla. A właściwie to nawet je pogłębiłam. Nie płakałam już ani razu od tamtej nocy po pogrzebie Aidena. Tak jak kiedyś. Czułam się przytłoczona uwagą wszystkich. Niall spędzał ze mną każdą wolną chwilę, mama wciąż pytała mnie o to, jak się czuję, Louis wydzwaniał do mnie co godzinę, Cass piekła mi ciasta, a chłopcy i El zasypywali mnie SMS-ami. 
 Byłam tą osobą, która wyszła cało ze strzelaniny. Byłam tą osobą, która była przy śmierci Aidena. Byłam tą osobą, której przydarzyło się coś tragicznego. I nienawidziłam każdej sekundy, w której ktoś musiał mi o tym przypominać.  Sama doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Sama wciąż o tym myślałam i byłam pewna, że przez długi czas nie będę mogła wyrzucić tego z mojej głowy.
 Traumatyczne przeżycia zawsze zmieniają w jakiś sposób ludzi. Zawsze odciskają na nich jakieś piętno i tak samo było w moim wypadku. Nie potrafiłam dłużej robić tego wszystkiego, jak gdyby nic się nie stało. I byłam pewna, że Niall to zauważył. Odkąd obudziłam się w szpitalu ani razu nie powiedziałam mu, że go kocham. Moje uczucie do niego się nie zmieniło, ale z jakiegoś powodu nie mogłam tego zrobić.
 Czułam, jakby ściany mojego pokoju powoli przysuwały się coraz bliżej mnie. Dusiły mnie, a ja rozpaczliwie chciałam się stąd wydostać. Musiałam się wydostać albo stracę rozum.
 - Sky?
 Moja mama weszła do środka, spoglądając na mnie z troską. Niall wyszedł jakiś czas temu, bo miał do załatwienia jakieś sprawy związane z zespołem. Od tego czasu leżałam na moim łóżku, myśląc o mojej przyszłości i wszystkim, co się wydarzyło. Robiłam to zdecydowanie za dużo ostatnim czasem.
 - Tak?
 Podciągnęłam się na rękach i oparłam plecami o ścianę, wypuszczając głośno oddech z ust. Mama podeszła bliżej mnie i usiadła na materacu.
 - Możemy zaraz pojechać na ściągnięcie gipsu.
 Wreszcie. Pokiwałam głową w odpowiedzi, a ona uśmiechnęła się do mnie nieznacznie. 
 - Sky, myślałaś już o rehabilitacji? Wiesz, że musisz szybko zdecydować.
 Westchnęłam cicho, przymykając na chwilę oczy. To był kolejny kłopot. Naprawdę chciałam, żeby z moją nogą było jak najlepiej. Nie widziałam innej opcji, w końcu musiałam wrócić do biegania. Niestety prywatne ośrodki drogo sobie liczyły, więc jedyne co mi zostało to rehabilitacja w szpitalu.
 - Jeśli chcesz pojechać do Holandii, to...
 - Nie - przerwałam jej, kręcąc głową. - Wiem, że to za dużo kosztuje.
 - Sky - zaczęła i mogłam wyczuć napięcie w jej głosie. - Twoje zdrowie nie ma żadnej ceny.
 Spojrzałam na nią z powątpiewaniem, bo wiedziałam, że nie stać nas na coś takiego. Mama położyła mi rękę na ramieniu, patrząc na mnie z poważną miną.
 - Mamy pieniądze i jeśli tylko powiesz, że tego chcesz, wszyscy pojedziemy z Tobą.
 Wytrzeszczyłam na nią oczy, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę to mówi. Chcieli zostawić wszystko tutaj i udać się ze mną do Holandii? Nie mogłam być tak samolubna...
 - Wynajmiemy komuś dom i zamieszkamy u babci, później może sami coś znajdziemy.
 Chciałam zaprzeczyć, powiedzieć, że nie muszą tego robić, ale żadne słowo nie wyszło z moich ust.
 - Myślę, że to dobrze nam zrobi po tym wszystkim, co się wydarzyło, jeśli trochę odpoczniemy od Londynu - dodała. - Później tutaj wrócimy.
 W pokoju zapanowała cisza i próbowałam wyczytać coś z jej twarzy. Nie byłam pewna, czy naprawdę tak myślała, ale wyglądała, jakby mówiła szczerze.
 Mieszkałam w Londynie całe moje życie i gdy myślałam o tym mieście, jedyne co widziałam to moment, gdy spadałam po schodach, chwilę, w której kula trafiła w moje kolano i widok trumny opuszczanej w otwór w ziemi. Choć spędziłam tu też wspaniały czas, to te okropne wspomnienia najbardziej wyryły się w mojej pamięci. 
To miasto dusiło mnie, a ja rozpaczliwie chciałam się stąd wydostać. Musiałam się wydostać albo stracę rozum.
 - Sky? Co Ty na to? - spytała ostrożnie.
 - To kiedy mam zacząć się pakować?

*

 Spojrzałam przez okno samochodu na dom, do którego miałam zaraz wejść. Odetchnęłam głęboko i wytarłam spocone dłonie o dżinsy. Denerwowałam się, cholernie się denerwowałam.
 - Sky, poradzisz sobie?
 Pokiwałam głową, a mama posłała mi nieznaczny uśmiech. Złapałam moje kule i otworzyłam drzwi samochodu.
 - Będę tutaj czekać - powiedziała jeszcze, zanim wysiadłam.
  Całe szczęście przez złą pogodę nie było tutaj żadnych fanek, bo inaczej nie dałabym rady przejść koło nich. Przykuśtykałam do bramy, pomagając sobie kulami i użyłam dzwonka, żeby dać im znać, że ktoś chce wejść do środka. Spojrzałam w stronę kamery wyczekująco i po chwili mogłam już przejść przez bramę.
 Niall otworzył drzwi i podszedł trochę w moją stronę w samych skarpetkach, patrząc na moje kule.
 - Pomogę Ci.
 - Nie - odpowiedziałam, kręcąc głową.
 Widziałam, że najchętniej wziąłby mnie na ręce i wniósł do domu, ale nic już nie powiedział, idąc przez cały czas obok mnie i patrząc uważnie na to, jak sobie radzę.
 W końcu weszliśmy do środka, w salonie czekali już wszyscy, tak jak ich o to poprosiłam. Louis i El przekomarzali się o coś, Zayn siedział obok nich z lekkim uśmiechem, wpatrując się w swój telefon, a Harry, Liam i Cass śmiali się głośno.
 Wszyscy żyli dalej, zachowując się tak samo jak wcześniej. Ja tak nie potrafiłam.
 - Sky! - zawołała El, gdy mnie zauważyła.
 Kiwnęłam głową w jej stronę i chciałam usiąść na jedyne wolne miejsce, ale Niall mnie uprzedził. Zmarszczyłam lekko brwi, spoglądając na niego, a on zaśmiał się cicho i pociągnął mnie tak, że usiadłam na jego kolana. Czułam się winna, wiedziałam, że nie powinnam mu na to pozwolić, ale mimo wszystko nie zrobiłam nic, żeby to zmienić. Odstawiłam kule na bok, opierając je o kanapę.
 - Jak Twoja noga? - spytał Liam z zatroskaną miną.
 Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, co powinnam na to odpowiedzieć. Nie było w porządku. Nie mogłam nawet stanąć na niej bez pomocy kul.
 - Chciałaś z nami porozmawiać? - mruknęła Cass.
 Niall złapał moją dłoń i ścisnął ją lekko, dodając mi otuchy. Wiedziałam, że zdaje sobie sprawę z tego, co postanowiłam, choć nic mu o tym nie powiedziałam. Nie podejrzewał tylko, że to nie było wszystko, że było jeszcze coś więcej.
 - Tak - odpowiedziałam w końcu, próbując ogarnąć wzrokiem ich wszystkich. - Idę na rehabilitację.
 Na ich twarzach pojawiły się niepewne uśmiech i pokiwali głowami, jakby chcieli mi powiedzieć, że zdają sobie z tego sprawę.
 - Do Holandii. Wyjeżdżam do Holandii.
 W pokoju zapanowała cisza i czekałam, aż ktoś z nich coś powie. Wszyscy wyglądali na zszokowanych tą nowiną, wszyscy oprócz Louisa, który wyglądał, jakbym czuł się zdradzony. Ciężko było mi to widzieć, ale musiałam to zrobić.
 - Na cały rok? - odezwał się w końcu Zayn.
 Przygryzłam wargę, kiwając głową kolejny raz. 
 - Kiedy wyjeżdżasz? - spytał cicho Harry.
 - Za kilka godzin - odpowiedziałam.
 Mogłam zobaczyć po ich twarzach, że nie spodziewali się takiej odpowiedzi. Niall i Louis nie odezwali się ani razu i bałam się momentu, gdy z nimi porozmawiam.
 - Więc... - zaczęłam niepewnie. - Chciałam się z Wami pożegnać... A póżniej muszę jeszcze porozmawiać z Niallem.
 Podniosłam się niezgrabnie z kolan Nialla, a on złapał mnie za biodra, by pomóc mi utrzymać równowagę. Wzięłam moje kule i chciałam podejść bliżej do nich, ale ubiegli mnie, praktycznie otaczając mnie z każdej strony. Chcieli oszczędzić mi męczenia się z chodzeniem.
 Pożegnałam się najpierw z Zaynem, Liamem i Harrym. Zapewniali mnie, że zobaczymy się wcześniej niż to sobie wyobrażałam i każdy z nich dał mi długi, mocny uścisk. Wiedziałam, że będę za nimi strasznie tęsknić.
 Kolejna była El, której powiedziałam, żeby uderzyła czasem Louisa ode mnie, na co zaśmiała się smutno i zapewniła mnie, że zrobi to z największą chęcią. Wiedziałam, że będę za nią strasznie tęsknić.
 Gdy Cass podeszła do mnie, po jej twarzy spływały łzy i wciąż powtarzała: "skoro daję radę z chłopakiem na odległość, to z przyjaciółką też sobie poradzę, prawda?". Obiecałyśmy sobie kontaktować się, jak najczęściej się dało, a Cass zapewniła mnie, że będzie miała oko na Nialla podczas mojej nieobecności. Trudno było mi rozstać się z moją najlepszą przyjaciółką. Wiedziałam, że będę za nią strasznie tęsknić.
 Louis miał zaciśnięte mocno usta i unikał spojrzenia mi w oczy.
 - Louis? Proszę Cię...
 - Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? - spytał zranionym głosem.
 - Przepraszam...
 Myślałam już, że nie będzie chciał się ze mną pożegnać, ale podszedł jeszcze bliżej mnie i objął mnie najmocniej, jak się dało. Odetchnęłam głęboko, czując się lepiej ze świadomością, że nie wyjadę, wiedząc, że Louis jest na mnie zły. Powiedział mi, że będzie mnie odwiedzać tak często, że będę go miała dosyć, a gdy wrócę tutaj za rok, wszyscy będą na mnie czekać. Pocałowałam go w policzek, odsuwając się od niego ze smutkiem. Wiedziałam, że będę za nim strasznie tęsknić.
 Jedyną osobą, która mi została był Niall. Ale musiałam porozmawiać z nim na osobności. Wyszliśmy z salonu i Niall pomógł mi wejść po schodach, po czym skierowaliśmy się do jego pokoju. Tam usiadłam na jego łóżku, a on zajął miejsce obok mnie.
 - Wiedziałem, że to zrobisz - odezwał się pierwszy raz, odkąd weszłam do ich domu.
 Westchnęłam cicho i pokiwałam głową, wpatrując się w moje dłonie, które trzymałam na kolanach. Nie mogłam powstrzymać ich drżenia. 
 - Sky...
 Uniosłam wzrok na Nialla, a on uśmiechnął się do mnie lekko. Wyciągnął rękę w moją stronę i dotknął mojego policzka, na co automatycznie przymknęłam oczy. Po kilku sekundach mogłam poczuć jego usta na moich. 
 - Niall... - zaczęłam, otwierając oczy.
 - Będziemy mieli kilka koncertów w Holandii - powiedział, przerywając mi. - Nie jestem pewny kiedy, ale będziemy tam. Oprócz tego będę przylatywał tak często, jak tylko się da.
 Każde wypowiadane przez niego słowo bolało, jakby ktoś ukłuł moje serce szpilką.
 - Będziemy rozmawiać codziennie na Skypie i wysyłać sobie setki SMS-ów. A za rok znowu tutaj będziesz, a ja nigdzie się stąd nie ruszę. Będę tutaj czekał i za rok wszystko będzie z powrotem takie samo.
 - Nic już nie będzie takie samo - mruknęłam.
 Niall przestał mówić i spojrzał na mnie wielkimi oczami, czekając, aż powiem coś więcej. Miałam wrażenie, że mogę usłyszeć, jak serce głośno mu bije w oczekiwaniu.
 - Sky...
 - Nie wiem, czy tutaj wrócę, Niall.
 - Co... co chcesz przez to powiedzieć, Sky?
 Widziałam strach wypisany na jego twarzy i musiałam odwrócić wzrok, czując znów ten sam ból. To było dla mnie zbyt trudne, ale wiedziałam, że muszę to zrobić.
 - Nie mogę tutaj zostać, Niall. Gdy myślę o tym mieście, widzę wszystkie te bolesne wspomnienia. Potrzebuję się stąd wydostać.
 - Rozumiem, Sky, rozumiem. Ale odpoczniesz od Londynu przez rok i... i wtedy będziesz mogła tutaj wrócić - powiedział niepewnie.
 - Czuję, jakbym się dusiła. To miasto mnie dusi, a ja nie mogę dłużej żyć, nie mogąc normalnie oddychać.
 W pokoju zapanowała napięta cisza i byłam się spojrzeć w jego stronę. Bałam się zobaczyć jego reakcję.
 - Niall...
 - Nie mów tego - przerwał mi.
 Westchnęłam cicho, w końcu patrząc na niego. Mogłam dostrzec łzy w jego oczach i świadomość, że ja to spowodowałam, była dla mnie straszna.
 - Muszę to zrobić, nie rozumiesz?
 Niall wstał z miejsca i zaczął chodzić po pokoju nerwowo, kręcąc przecząco głową.
 - Musisz pozwolić mi odejść, Niall. Nie jestem tutaj szczęśliwa...
 Niall zatrzymał się gwałtownie, patrząc w moją stronę.
 - Nie jesteś szczęśliwa ze mną?
 Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Jak w ogóle mógł tak pomyśleć? To nie była jego wina, był najlepszym, co przytrafiło mi się w życiu. Ale nie mogłam tutaj dłużej być, byłam zepsuta i potrzebowałam czasu, żeby wrócić do dawnej siebie. Jeśli w ogóle było to jeszcze możliwe.
 - Zauważyłem to, wiesz? Oczywiście, że zauważyłem, że od czasu... od czasu Twojego wypadku, nie powiedziałaś tego.
 - Nie powiedziałam czego? - spytałam, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, o czym mówił.
 - Nie powiedziałaś mi, że mnie kochasz.
 Niall klęknął na podłodze przede mną i potarł oczy, próbując pozbyć się zbierających się w nich łez. Czułam gulę w gardle, która nie pozwalała mi się odezwać. Dlaczego nie mogłam tego zrobić?
 - O to chodzi, Sky? Przestałaś mnie kochać? - spytał, kładąc dłoń na moim zdrowym kolanie. - Bo ja nigdy nie przestanę Cię kochać, Sky. Nigdy.
 Trzy tygodnie bez płaczu skończyły się w tym momencie, gdy łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Choć tak bardzo starałam się tego nie robić, Niall zawsze potrafił wydobyć ze mnie te głęboko skrywane uczucia.
 - Kocham Cię tak bardzo, Niall - wydusiłam z siebie, kładąc dłonie na jego policzkach. - Kocham Cię najmocniej na świecie, ale nie mogę tutaj zostać.
 Niall przysunął się jeszcze bliżej mnie i pocałował mnie kolejny raz. W przeciwieństwie do wcześniejszego pocałunku, ten był mocny i gwałtowny. Jego ręka spoczęła na moim biodrze, a palce drugiej wplótł w moje włosy. Całowaliśmy się, jakbyśmy mieli się już więcej nie zobaczyć. I kto wie, może tak właśnie było?
 - Więc jesteś pewna? - spytał, gdy oderwaliśmy się od siebie. - Może jeszcze to przemyślisz?
 Myślałam o tym od czasu pogrzebu Aidena. Wciąż o tym myślałam i mimo moich wątpliwości, wiedziałam, że muszę to zrobić. Niall zasługiwał na więcej. Niall zasługiwał na wszystko, a ja nie mogłam mu teraz tego dać.
 - Jestem pewna, Niall. To koniec.
 Niall oparł się swoim czołem o moje i przymknął oczy, oddychając głośno po naszym pocałunku. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy i wiedziałam, że nasz czas się kończy. Musiałam wrócić do mojej mamy, która czekała w samochodzie przez cały ten czas. Musiałam zabrać ostatnie rzeczy z mojego pokoju. Musiałam wsiąść do samolotu, który mnie stąd zabierze.
 - Te pięć i pół miesiąca było najwspanialszym czasem w całym moim życiu - powiedziałam cicho.
 - Ten rok był najwspanialszym czasem w moim życiu - wyszeptał Niall.
 Podniósł się z podłogi i wyciągnął do mnie rękę, pomagając mi wstać z łózka. Później wyszliśmy razem z pokoju i zeszliśmy po schodach. Czułam, jakbym właśnie zamykała za sobą najważniejszy etap mojego życia.
Zatrzymaliśmy się przy drzwiach, wiedząc, że to już koniec. Że musimy się już rozstać. Przesunęłam palcami po jego nadgarstku, gdzie miał swój tatuaż. Tatuaż, który przedstawiał mnie.
 - Chyba nie powinieneś był tego robić...
 Niall pokręcił przecząco głową i odgarnął kosmyk włosów za moje ucho. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Wzrokiem, który mówił, że złamałam mu serce.
 - Nie żałuję tego. Nie żałuję niczego, co ma związek z Tobą. - popatrzył na czarny tusz na swojej skórze i uśmiechnął się gorzko. - Tym sposobem zawsze będę miał przy sobie kawałek mojego nieba. Kawałek Ciebie.
 Niall zawsze będzie miał przy sobie kawałek mnie i nie chodziło tylko o ten tatuaż. Skradł moje serce już rok temu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. I nie wyglądało na to, żeby kiedykolwiek miało do mnie wrócić. Niall był, jest i zawsze będzie największą miłością mojego życia.
 I wiedziałam, że za nim będę tęsknić najbardziej ze wszystkich.

*

TO BYŁ OSTATNI ROZDZIAŁ.

nigdy nie prosiłam Was o komentarze, bo nie uważam, że to jest najważniejsze, ale widząc o wieeeele mniejszą ich ilość pod ostatnim rozdziałem, jakby zwątpiłam w to, czy powinnam pisać 2. część.

prawdopodobnie jutro dodam jeszcze autorską notkę, w której powiem co i jak i w ogóle napiszę coś więcej, bo teraz trudno mi ogarnąć fakt, że napisałam od początku do końca całe opowiadanie (lub tylko jedną część) ;o.