Czułam na sobie wzrok Nialla przez całą mszę, ale nie popatrzyłam w jego stronę ani razu. Nie mogłam ukryć twarzy za włosami przez głupiego koka na mojej głowie i byłam pewna, że moja twarz jest cała czerwona z zawstydzenia.
Na szczęście nikt poza nim nie zwracał na mnie uwagi, w końcu był to dzień Louisa i El. Trudno było mi uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Że ta dwójka własnie bierze ślub. Z drugiej jednak strony byli już ze sobą wystarczająco długo, żeby to zrobić. Louis wreszcie doroślał (prawdopodobnie nie) i żenił się z miłością jego życia. I nie mogłabym być bardziej szczęśliwa i dumna z tego powodu.
Widziałam, że El miała łzy w oczach i w każdej chwili mogła zacząć płakać, dlatego cieszyłam się, że miała zrobiony wodoodporny makijaż. I wyglądała cholernie pięknie, była najpiękniejszą panną młodą, jaką kiedykolwiek dane mi było zobaczyć. Louis uśmiechał się szeroko, co chwilę na nią spoglądając. Jego wzrok mówił jedno: "jestem do szaleństwa zakochany w tej dziewczynie". I sama myśl o tym sprawiała, że byłam szczęśliwa i smutna jednocześnie. Czy Niall właśnie w taki sposób kiedyś na mnie patrzył? I nie byłam już pewna, jaka odpowiedź na to pytanie bardziej by mnie usatysfakcjonowała.
Louis szybko pocałował El, gdy tylko ksiądz powiedział, że może to zrobić. Wszyscy zaczęli klaskać i nagle zrobiło się strasznie głośno, gdy każdy zaczął coś wołać w stronę młodej pary. Louis i El byli już małżeństwem. Potrzebowałam chyba paru minut, żeby przyswoić tę wiadomość.
Później wyszliśmy z kościoła i zaczęło się składanie życzeń wraz z wręczaniem prezentów. Tym razem ustawiłam się od razu za El i Lou, żeby im pomóc. I żeby nikt nie mówił, że nic nie zrobiłam. Posłałam zwycięskie spojrzenie przyjaciółce El, która prychnęła pod nosem i założyła ręce na pierś. Ktoś tu chyba jest na mnie zły...
Lottie i Harry pomagali razem ze mną, a pozostałe druhny i świadkowie pojechali już na salę, gdzie miało odbyć się wesele, by wszystkiego dopilnować. Przynajmniej nie musiałam teraz przeżywać niezręcznego momentu, gdy podawałabym Niallowi jakąś paczkę. Tak czy siak, wiedziałam, że nie uniknę dzisiaj jakiejś dziwnej sytuacji z nim, jeśli chciałam z nim porozmawiać.
Zobaczyłam Cass i Deo, których nie mogłam wcześniej nigdzie zauważyć. Cass od razu wyszczerzyła się w moją stronę i przytuliła mnie mocno, po tym jak złożyła życzenia Lou i El. Powiedziałam jej, że porozmawiamy później i w końcu odeszła razem z Deo, trzymając go za rękę.
Dużo czasu minęło, zanim wszyscy zdążyli złożyć życzenia, a my mogliśmy zapakować prezenty do samochodu. Otarłam czoło dłonią i odetchnęłam głęboko, widząc, że została tylko nasza mała grupka. Mogliśmy już jechać na salę. Wreszcie, byłam niesamowicie głodna. Zresztą kiedy ja nie byłam głodna?
- To wszystko? - spytał Harry.
Rozejrzałam się dookoła, upewniając się i pokiwałam głową, gdy nie zobaczyłam niczego więcej.
- Świetnie - odpowiedział i mogłam usłyszeć ulgę w jego głosie. - Bo widzę, że fani zaczynają zbierać się za bramą.
Spojrzałam w tamtą stronę i rzeczywiście było ich całkiem sporo. O dziwo jednak dziewczyny zachowywały się cicho i tylko obserwowały wszystko z wyciągniętymi przed sobą telefonami. Myślę, że fakt, że nie krzyczały, by zwrócić na siebie uwagę, był już wystarczająco dobry.
Ruszyłam w stronę Louisa i El, szczerząc się jak głupia. Z tego wszystkiego nie miałam jeszcze okazji porozmawiać z nimi, odkąd wyszliśmy z kościoła.
- Co? - spytał Lou, zauważając moją minę.
- Po prostu się cieszę - odpowiedziałam, kładąc dłonie na ich ramionach. - Gratulacje państwo Tomlinson. Życzę Wam dużo szczęścia, pieniędzy, 6 dzieci i...
Nagle twarz El ze szczęśliwej zmieniła się w przerażoną, za to Louis nie wyglądał na poruszonego, pokiwał tylko głową na moje słowa.
- Sky - przerwała mi El. - Jeśli myślisz, że zgodzę się na to, żeby 6 dzieci wyszło z mojej macicy i...
- Lalalalala - zawołał nagle Louis, zasłaniając uszy.
Spojrzałyśmy z El obie po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem, a Louis w końcu opuścił ręce, spoglądając na nas podejrzliwie.
- Już? Skończyłyście? - spytał.
- Jedziemy?! - zawołała Lottie z samochodu.
- Um, ta, więc streszczając się... wszystkiego dobrego! - zawołałam, machając dłońmi obok siebie.
- Wow - mruknął Louis i przewrócił oczami, ale na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Uściskałam mocno ich oboje i ruszyliśmy w stronę samochodów, gdzie czekali Lottie i Harry. Złapałam El pod ramię i gdy uzyskałam jej uwagę, powiedziałam:
- Mam nadzieję, że masz dużo cierpliwości, skoro planujesz spędzić resztę swojego życia z Lou.
- Słyszałem to!
Zaśmiałam się lekko i puściłam mu oczko, bo cała nasza trójka zdawała sobie sprawę z tego, że nie mówiłam poważnie.
Widziałam, jak Louis złapał El za dłoń i uśmiech automatycznie pojawił się na mojej twarzy. Nie miałam wątpliwości, że będą wspaniałym małżeństwem.
*
- Louis, jak się czujesz jako żonaty facet? - spytał, uśmiechając się w jego stronę.
Wesele trwało już prawie 6 godzin i miałam coraz lepszy humor. Widziałam, jak Liam tańczył z Sophią i musiałam przyznać, że dobrze ze sobą wyglądali. Jakby byli stworzeni dla siebie. Perrie i Zayn stali przy fontannie z czekolady. Zayn ochlapał nos Perrie, na co ta zachichotała i próbowała odepchnąć go od siebie. Z daleka można było zobaczyć miłość pomiędzy nimi. Harry za to siedział przy stole z jakimiś ludźmi, których nie znałam i śmiał się lekko. Wyglądał na szczęśliwego.
Nigdzie nie widziałam nowej "dziewczyny" Nialla, ale też sama jeszcze z nim nie rozmawiałam. Mogłam czasem poczuć na sobie jego wzrok, ale ani ja nie podeszłam do niego, ani on do mnie.
- Dziwnie - odpowiedział, robiąc zamyśloną minę. - Ale jednocześnie jestem naprawdę podekscytowany. Nigdy nie myślałem, że ślub jest potrzebny, żeby powiedzieć, że związek jest prawdziwy, ale... to świetne uczucie, wiedzieć, że El jest nie tylko moją dziewczyną, jest moją żoną.
Pokiwałam głową, nie wiedząc co na to odpowiedzieć, bo w końcu nie miałam pojęcia, jak to jest. Nie myślałam też za dużo o tym, że chciałabym kiedyś wziąć ślub. Może kiedyś, dwa lata temu wyobrażałam sobie raz czy dwa, jakby to było wyjść za Nialla. Ale to już nie było ważne.
- Lou - zaczęłam niepewnie. - Czy Niall chodzi z jakąś Jess?
Nie mogłam przestać o tym myśleć, odkąd tylko Lottie mi o tym powiedziała i musiałam wreszcie dowiedzieć się, czy była to prawda.
- Co? Nie. O czym Ty mówisz? Niall nie ma nikogo - odpowiedział Louis ze zdziwieniem.
Odetchnęłam głęboko, kiwając głową i uśmiechnęłam się do niego nieznacznie. Niall mógł mieć dziewczynę, oczywiście, że mógł, ale z jakiegoś powodu czułam się lepiej wiedząc, że tak nie jest.
- Sky, jak się czujesz? - spytał nagle Louis.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że wpatrywałam się w stół przez kilkanaście sekund, nie zwracając na niego uwagi.
- Co?
- No wiesz... z tym że Niall tutaj jest.
- Och... - wyrwało mi się. - Sama nie wiem. Trudno mi nawet patrzeć na niego, a co dopiero z nim porozmawiać. To wszystko jest takie dziwne, kiedyś mogłam z nim porozmawiać o wszystkim... a teraz nie mogę się zmusić, żeby do niego podejść, bo jestem zbyt wielkim tchórzem.
Louis otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, gdy nagle znikąd pojawiła się obok nas Cass i zarzuciła mu rękę na ramiona.
- Gdzie zgubiłeś swoją żonę? - spytała Cass.
- Chyba z kimś tańczy - odpowiedział.
- Mój chłopak też... - mruknęła Cass. - Dlatego Ty idziesz zatańczyć ze mną.
Louis zaśmiał się lekko i wstał od stołu, łapiąc ją za rękę.
- Sky, nie masz nic przeciwko temu, że zostaniesz sama?
- Um, jasne, nie ma sprawy, idźcie.
- Porozmawiamy później, tak? - zawołała Cass, idąc tyłem w stronę parkietu. - Musisz opowiedzieć mi o tej swojej nowej zdobyczy.
Prychnęłam śmiechem pod nosem, słysząc jak nazywa Antona. Sama chętnie posłucham, co u niej i Deo. Kto by pomyślał, że jedna noc między tą dwójką zmieni się w związek, trwający już 2,5 roku. Byłam naprawdę dumna z Cass.
Napiłam się mojego szampana i sprawdziłam telefon, żeby zobaczyć, że nie dostałam żadnej nowej wiadomości. Westchnęłam cicho, chowając go z powrotem do mojej torebki. Od początku wesela zostałam pierwszy raz sama przy stole, dlatego postanowiłam wyjść na dwór i zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
Miałam nadzieję, że na zewnątrz będzie huśtawka (tak, mam małą obsesję na tym punkcie), ale niestety nie znalazłam żadnej. Usiadłam na ławce i spojrzałam w niebo. Nie było żadnych gwiazd, było całkowicie ciemne. Wszystko wokół mnie było ciemne i zastanawiałam się, czy nie jest to metafora dla mojego życia. Od długiego czasu czułam się zagubiona i potrzebowałam, żeby coś to zmieniło. Potrzebowałam jakiegoś światła w moim życiu.
- Hej - usłyszałam nagle.
Zamarłam z głową uniesioną do góry, bojąc się spojrzeć przed siebie. Nigdy nie mogłabym pomylić go z kimś innym. Wciąż pamiętałam, jak ten sam głos mówił mi: "kocham Cię".
W końcu spojrzałam niepewnie na Nialla, a on uśmiechnął się do mnie gorzko. Nie miał już na sobie marynarki ani krawatu, a rękawy koszuli podwinął do łokci. Włosy, które miał wcześniej idealnie ułożone, teraz roztrzepane były po całej głowie. Wyglądał tak samo dobrze jak wcześniej, jeśli nie lepiej.
Niall usiadł na ławce obok mnie i chociaż nie dotykaliśmy się żadną częścią ciała, mogłam poczuć jak serce mocno wali mi w piersi od jego bliskiej obecności. Przez chwilę panowała między nami napięta cisza, jakby żadne z nas nie było pewne, co powinno powiedzieć, choć miało tak dużo do wyrzucenia z siebie. Nie byłam pewna od czego powinnam zacząć i na co mogę sobie pozwolić.
- Jak Twoje kolano?
Spodziewałam się, że jego pierwsze pytanie będzie brzmiało całkiem inaczej. Odkąd tylko tu przyjechałam, wszyscy pytali mnie, czy mam chłopaka. Nikt nie spytał o moją nogę i rzeczy z tym związane. Ale to był Niall i powinnam wiedzieć, że właśnie o to zapyta.
- Póki nie biegam jest w porządku - odezwałam się w końcu i pochwaliłam się w myślach, że powiedziałam to całkiem normalnie.
- Póki nie biegasz? - powtórzył Niall, patrząc na mnie wielkimi oczami.
Pokiwałam głową i westchnęłam cicho, odwracając od niego wzrok.
- Nie możesz biegać? - spytał.
- Nie - odpowiedziałam, wpatrując się z zainteresowaniem w moje kolano.
Niall nagle pochylił się bardziej w moją stronę i wstrzymałam oddech, gdy palcem przesunął po mojej bliźnie. Choć ledwo mnie dotknął, dreszcz przeszedł przez całe moje ciało i miałam wrażenie, jakby moja skóra się paliła. Utkwiłam w nim wzrok, wytrzeszczając oczy, a Niall teraz całą dłoń położył na moim kolanie.
- Mam chłopaka - wymamrotałam szybko.
Niall zaśmiał się lekko i zabrał rękę. I cholera, już brakowało mi jego dotyku.
- Wiem - odpowiedział jak gdyby nigdy nic i nie wyglądał wcale na przejętego.
Nie chciałam przyznać nawet przed samą sobą, że byłam trochę tym zawiedziona. Niall zaczął podwijać nogawkę swoich spodni i zmarszczyłam brwi, spoglądając na niego ze zdziwieniem. Co on do cholery robił? Wszystko jednak się wyjaśniło, gdy zobaczyłam bliznę na jego kolanie, jak mogłam o tym zapomnieć... Wiedziałam już wcześniej, że Niall miał problemy z nogą, doskonale pamiętałam, jak biegaliśmy na plaży i musiałam wziąć go na barana. Louis wspominał mi coś o tym, że Niall miał operację.
- Są praktycznie takie same - odezwał się Niall.
Początkowo nie zrozumiałam, o co mu chodzi, ale gdy spojrzałam na jego bliznę, a później na moją, uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Miał rację, wyglądały podobnie. I była to kolejna rzecz, która łączyła mnie z Niallem.
- Sky... - zaczął Niall łagodnym głosem.
- Co u Ciebie? - spytałam, przerywając mu.
Miałam ochotę uderzyć się w głowę, ale słysząc ton jego głosu, bałam się tego, co mogłam usłyszeć.
- W porządku, jestem na weselu mojego najlepszego przyjaciela i siedzę na zewnątrz z najładniejszą dziewczyną na świecie, myślę, że jest całkiem ok.
Czułam, jak robi mi się gorąco na twarzy i cieszyłam się, że jest tutaj tak ciemno, że nie mógł tego zauważyć.
- Tandetne, Niall - odpowiedziałam.
Niall zaśmiał się lekko i przysunął na ławce bliżej w moją stronę, tak że nasze uda się stykały.
- Mówiłem prawdę - mruknął, wzruszając ramionami.
Działając pod nagłym przypływem odwagi, złapałam jego dłoń i przysunęłam do oczu. Tak jak pamiętałam, dwie małe chmurki zdobiły jego nadgarstek. Przesunęłam opuszkiem palca po ich konturach, czując jak moje serce wręcz wariuje w środku.
Gdy uniosłam spojrzenie do góry, napotkałam jego oczy, wpatrujące się we mnie intensywnie. Niall położył dłoń na moim policzku i zanim się zorientowałam, jego usta wylądowały na moich. Nie spodziewałam się, że to zrobi, ale mimo wszystko od razu oddałam pocałunek. To było tak znajome uczucie całować go, czułam się, jakbym wróciła do domu po bardzo długim czasie.
Niall chyba myślał, że odsunę się od niego albo na niego nakrzyczę, bo na chwilę zamarł. Szybko jednak się zreflektował i przesunął dłonie na moją talię, ściskając mnie lekko. Wciągnął mnie na swoje kolana, a ja wplotłam palce w jego włosy. Nasze pocałunki były coraz bardziej zachłanne i gwałtowne, jakbyśmy bali się, że to wszystko zaraz się skończy.
- Chcesz... - zaczął Niall, gdy oderwał się od moich ust i zaczął obcałowywać moją szyję.
Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, dając mu większy dostęp i zacisnęłam lekko palce na jego włosach, na co z jego gardła wydobył się niski pomruk.
- Chcesz jechać do mojego mieszkania?
Spojrzałam na niego, zsuwając dłonie na jego ramiona.
- Mieszkania?
Niall pokiwał głową i oblizał usta, wpatrując się uważnie w moją twarz, jakby chciał wyczytać z niej jakąś reakcję. Wiedziałam, że to wszystko działo się zbyt szybko, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Tak - odpowiedziałam, całując go znowu.
Wstałam z jego kolan, a Niall szybko podniósł się z ławki i wyciągnął telefon. Zadzwonił do jednego z ochroniarzy, który był na weselu, mówiąc mu, żeby spotkał się z nim przed salą. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie to robiłam.
Niall złapał moją rękę i zaczął prowadzić mnie w stronę samochodu. Co chwilę nachylał się w moją stronę i całował mój policzek, na co śmiałam się lekko i odpychałam go od siebie.
Gdy wsiedliśmy do auta, Niall od razu położył dłoń na moim udzie. Skarciłam go wzrokiem, kiwając głową w stronę jego ochroniarza, który kierował autem. Niall tylko uśmiechnął się niewinnie i przesunął rękę trochę wyżej, tak że zniknęła pod materiałem mojej sukienki. Zagryzłam wargę, czując jak jego palce przesuwają się po mojej skórze. Dlaczego ten samochód nie mógł jechać szybciej...
Wreszcie po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce i Niall praktycznie wybiegł z samochodu, ciągnąc mnie za sobą. Droga do jego mieszkania zajęła nam trochę czasu, ale nie mogłam narzekać, bo w windzie nie było nikogo oprócz nas i mogliśmy całować się w międzyczasie.
Niall próbował wyjąć klucz z kieszeni spodni, jednocześnie zostawiając pocałunki na mojej szyi i przyciskając mnie do drzwi. Wydał z siebie cichy okrzyk zadowolenia, gdy w końcu mu się to udało i odsunęłam się lekko, by mógł otworzyć zamek.
Szybko zamknął za nami drzwi i zrzuciliśmy z siebie buty. Niall podszedł do mnie i od razu przechodząc do konkretów, złapał za koniec mojej sukienki. Przeciągnął materiał przez moją głowę i odrzucił go gdzieś na bok. Zrobiło mi się gorąco na twarzy pod jego spojrzeniem i złapałam go za szyję, przyciągając w moją stronę. Niall pochylił się tak, żeby móc złapać za tył moich ud, od razu zrozumiałam o mu chodzi i podskoczyłam lekko, oplatając je wokół jego pasa.
Nasze usta znowu się połączyły i Niall przyparł mnie do ściany, tak że uderzyłam o nią plecami. Jego dłonie przesuwały się po całym moim ciele, jakby chciał przypomnieć sobie każdą najmniejszą jego część. Sięgnęłam palcami do guzików jego koszuli i próbowałam ją rozpiąć, ale było to zbyt trudne w tej sytuacji. Szarpnęłam mocniej za materiał i guziki odpadły, rozsypując się po podłodze.
- Przepraszam - wymamrotałam.
Niall tylko pokręcił przecząco głową, jakby chciał dać mi znać, że nie powinnam się tym przejmować.
- Gdy pomyślę o tym, że... - zaczął cicho Niall z gorzką miną. - jego ręce Cię dotykały...
- Niall - przerwałam mu. - Nie robiłam tego z nim - powiedziałam, patrząc prosto w jego oczy. - Tylko z Tobą.
Niall patrzył na mnie przez chwilę w szoku, po czym pocałował mnie jeszcze mocniej niż chwilę temu. Starałam się zdjąć koszulę z jego ramion, nie rozłączając naszych ust, ale w końcu musieliśmy przestać na chwilę, by mogła dołączyć do mojej sukienki na podłodze.
Przesunęłam dłońmi od jego obojczyków do jego brzucha i moje palce wylądowały na pasku jego spodni.
- Jesteś taka piękna, Sky - wyszeptał Niall.
Nie liczyło się już dla mnie nic innego poza tym, co właśnie się działo. Był tylko Niall, jego ciało przy moim i to niesamowite uczucie.
I w tamtej chwili nie mogłam być szczęśliwsza.
*
przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj!
nie miałam czasu wcześniej, żeby go napisać.